Młode Konie

Jak koń naprawdę odpala wroty w ręku na kantarze to czasem niewiele możesz zrobić tylko mu trajektorię ruchu zaburzyć. Z ciasnego kółka nie poleci do przodu. ale siłą ciągnięcia za kantarek raczej niewiele wskórasz.

Tak jak powiedziałam, ja już bym chciała zrezygnować z udziału w tej dyskusji bo w moim odczuci jest bez sensu. więc tak, dziękuję, toretyzuję
I czekam aż pewne problemy się stąd przeniosą do kącika żółtodziobów lub do wątku o rozwiązywaniu takich problemów bo nijak się one mają do wieku konia- raczej do braku wiedzy jeźdźca.

Przesadzasz  😉
Dyskusja świetna, mnóstwo porad,
a Meise jest świeżą posiadaczką konia, który, albo jeszcze wiele nie umie, albo testuje, albo umie i cwaniakuje, albo coś go boli, ........... Możliwości jest multum.
Czy jest ktoś na forum, kto nigdy nie miał problemu ze swoim koniem.
Jakiś czas temu miałam problem po przeprowadzce, a tak naprawdę to mnóstwo problemów.
Jednym z nich to było właśnie odpalanie na kantarze.  Koń mi się zrywał, bo go zabieram ze stada.
Pomogła mi porada z jakiegoś forum, by się powiesić na kantarze, zadziałało super.
Meise wg mnie jest bardzo sympatyczną posiadaczką, kiedyś porady staną się dla niej bardziej jasne. 
Halo
Mozesz napisac cos wiecej?
Tylko pamietaj o tym, ze ten kon skacze raz w tygodniu bo sobie skacze. Nie dlatego ze jest w treningu skokowym i ze ma byc top do skokow. Nie jest tez ujezdzony i zrobiony na zadnym poziomie, ktory daje Ci jakas kontrole. Wiec IMO nie ma sensu skakac nic poza tym co skaczemy. ale moze sie myle. Ona spokojnie nie dojedzie klusem do zadnej przeszkody, nie najedzie na wprost poki co itp. Szefowa chce zeby skakala, bo chce zeby ta kobyla miala jakakolwiec robote na ujezdzalni. No ale o tym koniu już pisalam wiele razy, czemu tak a nie inaczej, wiec nie chce pisac jeszcze raz.



Bedzie chiro to ja tam sprawdzi, jak bedzie trzeba i bedzie to możliwe to pojedziemy do kliniki na rtg.
Kissing z tego co weta pytalam uniemozliwilłby jej bolowo glowe w gorze. A to co macie na filmie to jest spoko. Nic tam sie nie dzieje. Problem sie zaczyna przy zejsciu w dol. Gdzie wtedy powinno jej byc lepiej, a ona mimo ze lekko zejdzie, to nie wydluza szyji nigdy. Szybko chce wrocic w gore, zaczyna srac ze stresu jak kaczka, no i widze ze tam w trakcie jazdy sie totalnie nic nie poprawia.
Nie ma u tego konia normalnej odpowiedzi ciałem na pomoce. Ona wlasciwie  cos tam robi co ja chce, ale ja tez ja jezdze tak jak jej cialo mi kaze. A to jest mega nielatwe, szczegolnie ze nie da sie dobrze jezdzic na koniu z odgietym grzbietem, ktory non stop by galopowal, ktory zapierdziela jak dziki i.zwyczajnie jest caly ponapinany itp.
Ja sie coraz bardziej zastanawiam nad tylko lonzowaniem lub pauza, poki ktos nie przyjedzie do niej. Coraz mniej wierze, ze jazda jakakolwiek jej na chwile obecna pomoze, bo już wiemy wszyscy ze pomimo ze sie troche ujezdzila w ostatnich tygodniach, to nie jest jakos szczegolnie lepiej. Nawet chyba powiedzialabym gorzej.
Kanie  skoro wet przyjezdza i nawet jest brana klinika pod uwage, to dlaczego nie jest brany pod uwage trener do kasztany?
Czy wet zaraza mniej niz trener?  Jeszcze kilka stron temu byl lament, ze kwarantanna...Cieszy mnie, ze działasz z gniada, ale to troche hipokryzja.

Co do tych ponoszących i odpalajacych koni jest taka fajna metoda, tylko trzeba nauczyć  na spokojnie  na placu a potem otwartej przestrzeni, co by się  nie zabić i nie doprowadzic do kontuzji. To jest cos w rodzaju zgiecia. Ja sie zawsze smialam, ze to zgiecie do bucika. Uczysz konia awaryjnego hamowania przez zgiecie z każdego  chodu.
Skutkuje tym, że  kon, ktory złapał  schemat zaczyna hamować  na samo odstawienie wodzy, więc  można  próbować  nawet na prostej. Nie na kazdego dziala, ale czasem warto wiedziec.
Napisalam że klinika jak bedzie to mozliwe. Narazie chocbym chciala to nie da rady, bo nie przyjmuja takich pacjentow. Robia tylko zabiegi planowane, zagrazajace zyciu i jezdza do inseminacji i wypadkow po uprzednim wyslaniu fot czy jest powaznie.
A fizjo byla u nas po 1 dlatego, ze mamy konia ktory w ostatnim pol roku mial 4 kolki i i 2 operacje. Kolejnej kolki nie przezyje. Szefowa robi wszystko zeby go utrzymac przy zyciu i pomoc. Mial akupunkture i masaz grzbietu, bo wisi mu brzuch i sie sztywno rusza. Nie moge mojej szefowej zabronic tego, ale i tak fizjo miala konia na zewnatrz, byla w fartuchu, rekawiczkah, masce i dezynfejowala sie. Nie dotykala niczego poza koniem, nie  rozmawiala z nami, nie mielismy z  nia kontaktu.  Inseminacje robilismy na takich samych zasadach.
Chiropraktyka zrobimy identycznie.
A trener jest fanaberia, a nie czyms co MUSI byc juz zrobione. Wiec sorry, ale to moja decyzja akurat i nie nazywaj mnie hipokrytka. I czytaj ze zrozumieniem. Mowilismy o trenerze dla gniadej, do skokow wlasnie, a wlasciwie dla mojej szefowej. 
KaNie, mówisz, że klacz nigdy nie rozluźnia szyi. Nawet w czasie stępa na koniec treningu? Nie opuszcza głowy?
Mindgame
Nie. Nigdy. Na lonzy tez nie. Tzn na ulamek sekundy owszem, ale czesciej w pozycji zlamanej szyji z parskaniem i szybko wraca do wysokiego ustawienia.
lillid, nie. O ile można dyskutować co to jest "bierna" ręka, to ciągnięcie jest ciągnięciem: ręka cofa się fizycznie, bezwzględnie, względem
pierwotnego położenia, wzdłuż grzbietu, w stronę ogona. Ręka która pozostaje we właściwym miejscu nigdy nie jest ręką ciągnącą.

Całe wieki tak myślałam. Obecny trener mi to myślenie całkowicie rozwalił. Jeśli trzymam rękę we właściwym miejscu, a koń jest lekki = kontakt jest lekki, to nie ciągnę. Ale jak koń wpada mi w rękę i przestaje respektować moje poprawne pomoce wstrzymujące, a ja trzymam tą rękę stabilnie w tym samym miejscu, siadam głębiej w siodło, żeby mnie z niego nie wyciągneło i przyjmuję tą rosnącą wagę kontaktu, to ciągnę - z siłą równą tej, z którą koń ciągnie mnie. To jest fizyka, III zasada dynamiki. Jak przywiążę linę do drzewa i zacznę ciągnąć, to drzewo z tą samą siłą ciągnie mnie mimo, że nie przemieści się nawet o włos.

Owszem, można dyskutować, czy to koń zaczął ciągnąć, czy ja go pierwsza złapałam. Tak czy siak nie korygując tej sytuacji wpadamy w koło zamknięte, gdzie ciągną obie strony - i jeździec, i koń. Jedyna szansa na wyjście z tej sytuacji, to... puszczenie, innej opcji nie ma. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji, w której koń ponosi, a ja rzucam wodze całkiem i łapię za sprzączkę 🙂 bo to by się skończyło zapewne fikołem przez łeb. Mam na myśli szybkie wytrącanie konia z równowagi, którą sobie chwilowo "zbudował" w oparciu o moją rękę.

Co do tego puszczania wodzy, to obawiam się, że takie coś doradza się ze względu na jeźdźca, który zwykle "trzymie".
Bo dal konia i dla pary to wcale nie jest dobre. Bo koń traci równowagę, a zatem i pewność, łatwo może zareagować większym popłochem.
Chyba że fest popsuty i pewności siebie to mu dostatek - wtedy wprawienie w popłoch może się przydać.


Mi nie chodzi o ponoszenie po spłoszeniu (rozmawiamy cały czas w kontekście Meise), tylko o sytuację, kiedy koń przestaje respektować jeźdźca i pruje z nim poza kontrolą. A zatem - proszę konia, żeby zwolnił, a on nie reaguje.
Niech każdy sobie sam zrobi rachunek sumienia, ilekroć poprosił konia (zwłaszcza młodego) o zwolnienie/skrócenie/przejście do niższego chodu, a prośba pozostała bez odpowiedzi, albo ta odpowiedź była nieadekwatna.
Gdy zdałam sobie z tego sprawę, dotarło do mnie, że bywam ponoszona nawet w stępie... jakkolwiek idiotycznie do nie zabrzmi.
I wtedy właśnie o to wytrącanie z równowagi chodzi, bo nagle się okazuje, że jak koń gubi podparcie w jeźdźcu, to już taki wyrywny nie jest. Z resztą na czym innym polega uczenie konia poruszania się w równowadze, samodzielnie?

Żeby nie było - wiem, że konie są różne, zwłaszcza pod względem budowy i dla wielu z nich ponoszenie z wysoką szyją, wysoko nad kontaktem, to nie problem. Mi chodzi o typowego pullera, który metodycznie wyciąga swojemu jeźdźcowi ręce do kolan (bo koń Meise dokładnie to robi w galopie).
Kissing z tego co weta pytalam uniemozliwilłby jej bolowo glowe w gorze.

miałam doczynienie z 3 latkiem, który miał podobny problem (wysoko osadzona szyja, cały czas glowa w górze i napięty grzbiet z dużymi brakami mieśni tamże, koń pędzący przred siebie i próbujący wyjechać z pod tyłka), koń byl swieżo po kupnie, miał robione tylko RTG nóg przy okazji badań kupno-sprzedaż. na pierwszy rzut był dentysta i cudowanie z wedzidłami -> zero poprawy. Potem był fizjo. Wywniskowaliśmy, że skoro koń kupiony był surowy, tylko lonżowany w siodle, to musiało być koszmarnie niedopasowane, że spowodowało taką bolesnosć. Koń był tylko lonżowany na wypięciiu które miało go zachęcić do wypuszczenia sie w dół i wyciągnięciu pleców -> zero poprawy. W końcu przyjechał wet i prześwietlił plecy. Okazało się że koń ma zaawansowany KS w odcinku piersiowym (w wieku 3,5 roku).
Wcale nie przreszkadzało mu to zapylać głową w chmurach  🤔
azzawa, dokładnie, ja też znam takiego konia, dlatego zdziwiłam się , że wet KaNie, to wykluczył.
Mało tego z opowieści wetów znam różne dziwne zachowania, gdzie przyczyną był KS właśnie, ale co koń to inaczej wiadomo.
Bo są konie ze sporym KS chodzące wielki sport, bez specjalnych objawów.
Mysle ze jak pojedziemy na przeswietlenie, a mysle powoli ze to nieuniknione,  to zrobomy te zdjecia i bedzie widac czy to KSS czy cos innego. Dobrze ze o tym piszecie, bo moim pierwszym skojarzeniem bylo to, pytalam o to i wet mowil ze to niemozliwe.
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
29 kwietnia 2020 09:37
KSS może być bardzo niespecyficzny, zwłaszcza jak występuje w kilku miejscach. Mój koń ma w 2 odcinkach (piersiowy za kłębem oraz łączenie lędźwiowego i piersiowego), wymaga specyficznej pracy i cóż.. przez KSS na odcinku piersiowym mamy problem np. z ustawieniem i tego nie przeskoczymy - co ciekawe, ona może iść "wylamiona" bez przeszkód i bólu (ból baaardzo wyraźnie pokazuje), ale fizycznie nie jest w stanie na wysokiej szyi odpuścić (przynajmniej na tą chwilę, ale cieżko powiedzieć czy to się zmieni). Natomiast w ramie poziomej (lub roboczo szyja) puszczenie potylicy jest dla niej trudne, takie uczciwe, a samo odblokowanie szyi trwało dłuuugo i przyszło później niż "puszczenie grzbietu". Tylko nam tutaj pomogła bardzo praca westowa w kierunku traila - zagadki z drągów skutecznie zajmowały głowę (a to xx, bardzo nerwowa bywała i stresowało ją popełnienie błędu np. puknięcie drąga) i nastawiały na współpracę z człowiekiem. Jak psychicznie zaczęła się luzować to powoli ruszyło puszczanie górnej linii - żmudna robota, bardzo nastawiona na słuchanie konia.
Tak jak Viridila pisze, KSS KSS nie równy. Obecnie pracuję z dwoma przypadkami.
Jeden to folblut, który według weta nie powinien galopować nawet - mi jedynie nie pasowało, że pleców nie umie nabudować i odpuścić. Robota z nim żmudna, w końcu gorący koń, uwielbia skakać, ale robota ujeżdżeniowa jest właśnie ciężka - koń długo jest sztywny, obecnie mamy sposób jazdy przystosowany już do niego i chłopak zaczął pracować w dole, wyciszać się, ale lamę to on uwielbiał i tak wydaje mi się było mu wygodnie. Po nastrzykiwaniu udało się go nieco nabudować, a i praca przyjemniejsza.
Druga to źle jeżdżona kobyła od małego. Tu też lama straszna - praca w dole to była tragedia, a i nabudować na plecach był problem, do tego zaczęła odmawiać skoków, no i wyszedł "lekki" KSS. Dopiero po nastrzykiwaniu i 3 miesięcznej robocie na lonży, na wypięciu z różnymi konfiguracjami (górki, drążki, różne podłoże, różne ćwiczenia) koń zaczął się budować i o dziwo jak wsiadłam na niej po tych lonżach to koń nagle pracę w dole polubił i niskie ustawienie problemem już nie jest.
Mi też brzmi to trochę jak KSS/potylica, no, ale to, że koń daje łeb w górę i to go wyklucza z KSS pierwsze słyszę.  🤣
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
29 kwietnia 2020 10:31
U nas KSS na obu odcinkach jest zaawansowany i spory - zaskoczyła wszystkich, bo mimo to: 1) nie pokazywała bólu grzbietu 2) robiła stały, ale wolny postęp w pracy, nabudowywała się powoli. Co nas skłoniło do prześwietlenia? A no, problem z "puszczaniem szyi" uczciwie, kiedy grzbiet już przyjemniej pracował od dłuższego czasu. Mieliśmy taki "rozjazd" w postępach konia, że robi postęp ogólny, ale aspekt "biernej" szyi mimo ogólnego progresu nas zastanawiał i trudność "w ciągnięciu się" (czy wysyłaniu np. w galopie - to się dało zrobić, ale wymagało solidnego rozgrzania konia). Szukaliśmy w potylicy (jest ok), a na zaś też zdjęcia grzbietu chciałam zrobić. I wyszło, a nam żuchwy opadły... Obecnie 1x w roku robię zdjęcia powtórne i zmiany się nie powiększają (choć jeszcze czekamy na tegoroczne RTG), a wg dr Henklewskiego wręcz wygląda to lepiej niż x czasu temu.
Nam polecono pracę na lonży na początku po ostrzykiwaniu pierwszym (ale bez wypięcia, żeby nie narzucać jej ustawienia - miało być tempo takie, w którym koń sam szuka zejścia w dół), a później zero kłusa przez miesiąc (czyli dość standardowo). Dargana też potrzebuje długiej rozgrzewki, sporo stępa i ćwiczeń w nim: koła, wolty, slalomy, kółeczka (tutaj pożyczam ćwiczenia z westu i WE też, bo ona jest zadaniowa i lubi taki typ pracy - a szybko zaczyna się nudzić/wyprzedzać ćwiczenia po 2-3 powtórzeniach), drągi/kawaletki w stępie, sidepassy nad dragiem czy zwroty westowe, a genialną robotę robi nam "huśtawka" - stęp-cofanie-stęp (a później stęp-cofanie-kłus, bez fazy zatrzymania żeby wykorzystać to co robi cofanie z ciałem konia). Później mało kłusa (ona potrzebuje chwili kłusa przed zagalopowaniem; zagalopowania z półsiadu zwłaszcza te pierwsze) i galop, ze stopniowym "wysyłaniem". Stęp w przerwach też staram się zawsze wykorzystywać na takie ćwiczenia - zwłaszcza tą huśtawkę czy np. wyjazd na łąkę za placem i połażenie po bankiecie, przełażenie przez rów itd. Jej jest bardzo potrzebny galop w mocniejszym tempie, dlatego bardzo dużo nam robią galopy pod górkę w terenie i dodania. Ogólnie też praca w galopie to głównie półsiad, przejścia w dół też robię w odciążającym dosiadzie (bo ona jeszcze tego potrzebuje). Ona dobrze reaguje na komendy głosowe, stąd mogę sobie znacznie pracę ułatwić choć nie jest to w 100% zgodne ze sztuką - ale koniowi pomaga. No, i większość rozgrzewki robimy na rzuconej wodzy praktycznie - ma być aktywnie do przodu i z dobrym torem, bez wydziwiania. Kontakt nabieram po rozgrzewce lub na ćwiczeniach które tego wymagają (np. "huśtawka", gdzie zaczęła bardzo fajnie luzować potylice, żuchwę, grzbiet i coraz lepiej nam wychodzi utrzymanie tego po ruszeniu stępem, jej to dużo pomaga w "czuciu" zmiany w jej ciele).
Dzieki dziweczyny za to co piszecie. Widze w tym naprawde sporo tego co u gniadej. Nie wiem w sumie co teraz robic z nia. Jutro musialbym o tym pogadac z szefowa. Najlatwiej byloby nam zrobic to RTG , ale mysle ze jeszcze dlugo na to poczekam.
Troche sie boje ze ten KSS faktycznie wyjdzie, bo ja wtedy z tym koniem zostane, a serio nie mam doswiadczenia. Nigdy nie jezdzilam konia z tym. 
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
29 kwietnia 2020 11:16
KaNie, jeśli nie pokazuje bolesności w grzbiecie to - nie jestem specjalistą od młodzieży końskiej, ale patrząc na KSS - spróbowałabym zrobić jazdę w dużej mierze stępem. Wiem, że to z gniadą robiłaś i dawało rezultaty, unikasz też kłusa który dla niej jest trudny psychicznie/fizycznie. To się trochę wpisuje w ten schemat pracy KSS. Moja też jest gorąca głową i typ zadaniowca. Może spróbuj zrobić jazdę w stępie, ale taką nastawioną na zadania - ona się skupia na kawaletkach/przeszkodach i z tego co piszesz to wtedy jest nieco lepsza. Różne konfiguracje drągów na stęp (tutaj można fajnie kwadrat wykorzystać czy inne układy dragów w np. X - jako inspirację:
), w tym na odległościach "małych" (ale nie trailowych), jakieś uliczki z cofnięciem (nie wiem czy robi, jak nie to uliczki z zakrętami - wyraźny tor dla konia, a jest to w jego oczach "przeszkoda-zadanie"😉, slalomy (np. jak w WE przeszkody 1, 3, 6 i 7: https://workingequitation.pl/opis-przeszkod/). Wiem, że to koń który ma chodzić klasycznie - ale IMO w tej chwili nie zaszkodzi jej postawić różnych zadań w stępie inspirując się innymi dyscyplinami/stylami, grunt żeby robione były w miarę poprawnie i ze spokojem ze strony konia. Tutaj może być po prostu potrzebne też zbudowanie u niej "pewności" tego co robi - ciężko mi ocenić, ale u D. pędzenie do przodu było spowodowane brakiem pewności czy robi dobrze, więc takie zadania - różne i dużo, chwalenie za konkret od razu itd. bardzo pomogły w zmianie nastawienia konia do pracy. Nie wiem czy to ma w tym wypadku sens, ale może warto spróbować 🙂
KaNie, lub po prostu lonżować do czasu diagnozy, ale jeśli to KSS to nie odstawiać od pracy, bo brak pracy to pogłębienie problemu i koło się zamyka...
Ok lonzowanie. Ale to przy zalozeniu ze ma KSS, a jesli ma problem w potylicy? To co, to samo?
Mindgame
Nie. Nigdy. Na lonzy tez nie. Tzn na ulamek sekundy owszem, ale czesciej w pozycji zlamanej szyji z parskaniem i szybko wraca do wysokiego ustawienia.


Może to głupio zabrzmi ale gdyby ja nafutrować p. zapalnymi?
vissenna   Turecki niewolnik
29 kwietnia 2020 12:08
Ok lonzowanie. Ale to przy zalozeniu ze ma KSS, a jesli ma problem w potylicy? To co, to samo?

Tak, trzeba nauczyć ją rozluźnienia, bo spinając się sama tylko problem pogłębia. Konie na ból reagują jeszcze mocniejszym spięciem mięśni które powoduje większy ból, więc się jezcze mocniej spinają i wychodzi błędne koło. Takie błędne koło należy przerwać i dlatego pisałam o masażach i lonżownictwie.
Dzisiaj ja wezme na lonze na gorki, a jutro porozmawiam z szefowa jak wróci i cos postanowimy. Nie jestem do konca przekonana do pracy z nią bez diagnozy realnej. Mysle ze narazie ewentualnie zostane na tych gorkach, kawecanie, bez wypinania.
KaNie Ona jest w stanie otworzyć się w potylicy?

Dorzuciłabym do sprawdzenia kręgi szyjne, zwłaszcza w rejonie C5-C7, oczywiście potylicę, ale również stawy skroniowo-żuchwowe.
Przyjrzałabym się też pracy kończyn miednicznych - przy takich napięciach w rejonie potylicy w rejonie lędźwiowo-krzyżowym też możecie znaleźć już coś ciekawego.

Bardzo jestem ciekawa wniosków z wizyty chiro.

Nie bój się diagnozy, najgorsza jest niewiedza 😉 Jak będziesz wiedziała co się z nią dzieje, robota z marszu będzie wydawała Ci się bardziej celowa i poukładana.
Atea
Nie jest w stanie. DZiekuje za rady. Teraz sie mocno zastanawiam czy wizyta Chiro przed robieniem RTG jest wskazana. Jak myslisz?
Chiro może ci wskazać te obszary gdzie powinniście zrobić RTG chyba, że chcecie ją prześwietlać po całości. Choć tu aż się prosi o rtg od uszu po ogon. Z drugiej strony dobry chiro nie weźmie się za mocne grzebanie w tak problematycznym koniu bez RTG. Z trzeciej strony jak u Was tak na wszystko weci mówią "nie" (vide gastroskopia) to czy bez wskazań chiro będą chcieli prześwietlać? Może być tak, że przyjedzie chiro i powie, że najpierw RTG a potem dopiero drugi raz na zabieg dojedzie. Z czwartej strony widziałam kiedyś konia, który miał podobne problemy (może nie tak ekstremalne), okazało się, że był staw skroniowo-żuchwowy, potylica i jeden wybity krąg do zrobienia. Przy czym potylica i staw S-Ż były najprawdopodobniej wynikiem tego wybitego kręgu, z którym koń chodził dość długo już. I faktycznie chiro sobie z tym poradził i nie było to nic trudnego do zdiagnozowania.
epk Dokładnie, nic dodać, nic ująć.
KaNie Może przedzwoń do chiro jak woli pracować w tym przypadku.
KaNie

Jak kupiłam swoją kobyłę też długi czas nie umiała się rozluźnić pod siodłem ciągle chodziła z łbem w górze i puszczonymi plecami cokolwiek by się nie zrobiło. 
Uciekała spod tyłka, ponosiła, śpieszyła  - kompletnie nie umiałam sobie z tym poradzić.

Pomogła fizjo, która przyjeżdżała regularnie - choć na początek nie mogła jej za bardzo wymasować bo kobyła nie dawała się za bardzo dotykać.
Była cała pospinana, później wezwaliśmy chiropraktyka - okazało się że cała szyja była mocno "poprzestawiana" plus odcinek lędźwiowy do zrobienia.
Powoli zaczęła odpuszczać ale trwało to kilka miesięcy.
Robota pod siodłem też zaczęła inaczej wyglądać. Musiałam zmienić system jazdy ale było coraz lepiej. Dwa lata temu nie uwierzyłabym ze ten koń będzie chodził z łbem w dole na luźnej wodzy..
Jak te spięcia zostały zlikwidowane to dopiero zaczęła lepiej chodzić pod siodłem..
My podjelysmy dzis decyzje, ze gniada pojedzie na RTG do kliniki najszybciej jak to bedzie mozliwe. Chiropraktyka wizyte odwolalysmy.  A pozniej w zaleznosci co wyjdzie i co wet powie, prawdopodobnie ja ostrzykamy, umowimy sie na regularne wizyty fizjo/chiro i bedziemy pracowac tak jak bedzie potrzeba.
Nawet w  sumie szefowa sie ucieszyla ze jest jakis pomysl i byc moze rozwiazanie problemu tego konia. Chociaz spodziewalam sie, ze sie wkurzy, ze kolejny kon ktorego musi przeze mnie przeswietlac 😉 ( karego musiala tez 😉 )
Tak wiec dziekuje Wam za wszystkie wiadomosci tu i PW. Na pewno dam znac za jakis czas co wyszlo i co z nia robimy.
KaNie, No toż trzymam kciuki! 🙂

My dziś zaliczyliśmy samodzielny (znaczy się - bez drugiego konia) teren 😅
Oczywiście, spotkaliśmy sarnę, bażanta, rowerzystów, spacerowiczów.... Żadnych ekscesów, cały czas do przodu.
Piękny moment - grzecznie reagował na delikatną łydkę (A niechno teraz spróbuje "ogłuchnąć" na placu....  😀iabeł: 😂 ). Bywały momenty, kiedy sztywniał, tak jakby "wycofywał się w sobie" i już-już, nagle mogła nastąpić odmowa ruchu, ale po mojej łydce następowała zawsze reakcja do przodu.
A zatem zaczynam uskuteczniać więcej terenów...
Sankaritarina, to ja się dołączam. Koń na etapie gdzie trzeba doszlifować elementy głównie mózgowo, okazuje się że jak co druga jazdę chodzi w teren to nagle na czworoboku odróżnia  pomoce do zagalopowania od tych do polpiruetu w stepie i nie probuje wracać ciągiem z każdego kontrgalopu do x (to typ nadgorliwy, im więcej umie tym więcej chce zrobić naraz)
KaNie, o RTG i fizjoterapii dziewczyny napisały ci dosyć, mnie też bardzo zadziwiło jakoby KSS był niemożliwy.

jeśli chodzi o te skoki, już w ogóle na przyszłość, to właśnie o to chodzi, że nieświadomi zaczęłaś ją robić rutynowo - jak skoczka.
A ona jest special case. Koń, którego trzeba będzie otworzyć, po pierwsze a nie po  pierwsze rytmizować i (jednak) skracać.
Poczytaj sobie Paalmana pod kątem tej kobyły, gdy już wróci do pracy (tj. czytaj teraz). To dość stary typ treningu, ale dla tego typu konia powinien być
jak znalazł, a tam jest komplet: postępowanie, wielkości, odległości... Uwaga! Poczytaj dokładnie, czy będziesz wolała wersję polską czy niemiecką,
a nie jedynie obrazki. Dziś już się koni "paalmanem" nie robi, ale najwyraźniej nadal czasem trafia się taki "stary typ" konia, że samo się prosi.
A ponieważ Paalman ma hopla na temat "wypuszczania do dołu" to może ci się przydać także w okresie dochodzenia z koniem do ładu fizycznie.

lillid, uhm, czy chodzimy po ziemi, czy ziemia nas nosi?
Nadal uważam, że błędnie sobie to wszystko wyobrażasz. I jeszcze niejeden raz zmienisz zdanie.
Czyli jakby dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele.
Nie jestem w stanie ani wyszukać ewentualnych nieporozumień, ani ich prostować, ani tu wyjaśniać/uzasadniać szczegółów bardzo obszernego
i mocno złożonego tematu. Umówmy się neutralnie że szwankuje pomiędzy nami komunikacja.
Nie tylko to, ale bez znośnej komunikacji, chęci zrozumienia, niczego nie da się ustalić.
Halo
A poczytam, mam polska wersje tej ksiazki.  W sumie uzywalam jej namietnie w poprzedniej pracy. Teraz lece z ksiazki Ingrid. Ale tak po prawdzie to jeszcze mi sie na ta klacz plan nie wyklarowal, bo nie wiem co z nia.
I obawiam sie ze zeby skakac Paalmana to mi te dragi i stojaki nie wystarcza. I ujezdzalnia tez nie. Bo dragow i stojakow mam tyle co na filmie i taka malutka ujezdzalnie. PAamietam ze u Paalmana te ukladanie skokow czy dragow zajmowalo mi cala gigantyczna hale ( z 5 razy wieksza niz ujezdzalnia ktora mam) .
Ale wroce sobie tam.dompodstaw , bo faktycznie on mial duzo o jezdzie w dole.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się