Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Watrusiu, na przekór social distancing przytulam Cię mocno!!!!
Jabberwocky, dzięki  :kwiatek:
Przyłączam się do przerażonych. U mnie jak u pamirowej, po latach ciężkiej pracy, odważyłam się złożyć wypowiedzenie, potem szukałam pracy, która by mnie satysfakcjonowała i jak ją znalazłam to z uwagii na pandemię zlikwidowano stanowisko. Rekrutacje stoją, część całkiem uwalono. Wyszarpałam dzikim cudem pracę na mikro część etatu, ale jako, że to b2b to cudów nie będzie. Opłacę może rachunki. Ataki paniki mam codziennie i znalazłam się w takim momencie życia, że mam ochotę się poddać.
Współczuję Wam bardzo dziewczyny  🙁  trzymajcie się, jakkolwiek trywialnie to brzmi! W moim otoczeniu coraz więcej ludzi bez pracy albo na postojowym, nie wiadomo czy będzie do czego wracać... Mnie to na maksa dołuje, bo to zwiastuje naprawdę OGROMNĄ zapaść gospodarczą.
amnestria sciskam  :przytul:

Wartusia trzymaj sie :kwiatek: Ja nie widzialam mojego konia od konca listopada i tez mi go bardzo brakuje. Fakt, ze mam do niego ok. 400 km i wiem, ze ma dobra opieke, ale mialam zamiar z poczatkami wiosny i pierwszymi cieplejszymi dniami pojechac do niego na kilka dni. A teraz to nie wiem kiedy go zobacze 🙄

Mnie tez doluje wszystko, chociaz na codzien pracuje z domu (i prace mam nadal, choc kto wie jak dlugo), wiec w moim funkcjonowaniu wiele sie nie zmienilo, ale doluje mnie to, ze np. nie moge isc z chlopakiem i naszym psem razem na spacer do parku czy do lasu na godzine czy dwie. Wiem, ze to nie jest rzecz pierwszej potrzeby, ale mi to dobrze robi na glowe. Ilosc zakazow i nakazow (i wybory!), a z drugiej strony brak wsparcia panstwa w sprawach kluczowych dla mieszkancow mnie doluje. Doluje mnie jak na kazdej grupie na fb ludzie bawia sie w policje obywatelska i wrzucaja zdjecia rodziny z dziecmi na spacerze, staruszkow w kolejce do biedronki hejtujac wszystkich rowno. Nawet na re-volcie- kazdy swietszy od papieza i pojazd po dziadkach czy ludziach co sobie pojechali na wlasna dzialke. 🙄
amnestria, nie poddawaj się, no kto jak nie Ty da radę!
amnestria wiem co czujesz 🙁
Ja wam powiem, że trzymałam się tej myśli, że od kwietnia, w końcu, będę miała pracę i to jeszcze w tym czym chciałam, jak tonący brzytwy. To była jedna z lepszych i pozytywniejszych wiadomości od dłuższego czasu. Już myślałam, że wszystko zacznie się normować, układać, że w końcu ruszę z miejsca. To mi dodawało energii i motywacji. A teraz, jakby mi ie grunt spod nóg usunął. Nie potrafię znaleźć żadnej pozytywnej myśli, bo ze strachem patrzę w przyszłość. Wszystkie moje marzenia w jednej chwili poszły się znowu walić. Odsunęły się w czasie na nie wiadomo jak długo. A trzymałam się tego, że się sytuacja ustabilizuje i będzie można myśleć o kredycie na dom/mieszkanie, o własnym koniu i ogólnie o układaniu sobie życia na nowo. Kolejny rok nie uda mi się odzyskać choćby części tego co utraciłam. Choćby jednego pragnienia, jednego małego planu. I gdyby nie mój Niemąż, to bym chyba dawno się załamała totalnie.
Dzięki dziewczyny  :kwiatek:


Pamirowa, o to to! moje marzenia z odległych stały się w obecnej sytuacji niemal nierealne 😵 Brakuje mi motywacji do walki, bo coś co, może nie było na wyciągnięcie ręki, ale miało szanse na powodzenie, odsunęło się tak daleko, że aż mi się słabo robi. Chronimy życie, ale co z jego jakością  😕 😕

Na litość coraz lepiej znam chiński, czemu nikt nie chce mnie zatrudnić 😂

Ps. obecna praca też lekko podcina mi skrzydła, bo to jest stanowisko poniżej moich kwalifikacji. W niektórych obszarach, w których jestem wsparciowo, mam już tak naprawdę wiedzę ekspercką i trochę nie umiem się powstrzymać przed doradzaniem (bo wiem, że można lepiej, taniej, szybciej). Tyle, że nikt mi za to doradztwo nie płaci. A w sytuacji obecnej to z renegocjowaniem stawki i tak musiałabym poczekać 😕
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 kwietnia 2020 12:22
Przytulam was dziewczyny!  :przytul:

amnestia, a nie masz jakiejś opcji wrócić do poprzedniej firmy? Bo rozstałaś się chyba w dobrych stosunkach? Może jakieś pół etatu chociaż?
Tak czy inaczej trzymam kciuki!
Lotnaa, nie. Jeszcze przed epidemią negocjowaliśmy potencjalne zasady współpracy i że mocno się nie dogadaliśmy - to mało powiedziane. 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 kwietnia 2020 13:06
A, rozumiem  🤔 Tak czy inaczej trzymam kciuki, żeby coś dobrego się jeszcze z tych zmian "urodziło"  :przytul:
amnestria, jak pisałam jestem w tej samej sytuacji. Nie napisze głowa do góry bo to nic nie daje, a sama ledwo się trzymam. Wrócić też nie wrócę...
Dzisiaj mój szef kazał mi wybierać mojego następce, jakby sam tego nie mógł zrobić - szczyt empatii 😵
Staram się myśleć pozytywnie, ale też niezbyt mi to wychodzi. Pocieszam się, że na rynku eksperckim nie będzie tak źle.
Trzymajcie się  :kwiatek:
amnestria
Trzymaj się kochana, dasz rady!  🏇

pamirowa
Tez się jakoś trzymaj, trzymam kciuki żeby się ułożyło, i się poczuła lepiej!

Astra
Ale jak to ze masz mu powiedzieć kto będzie za Ciebie jak Cie zwolni? Co za buc!  😵 Polecam jest teraz trochę osób co doradzają za darmo co robić zanim cie zwolnią, jak on cie tak traktuje to może warto powalczyć i spróbować się zabezpieczyć jakkolwiek. Na fb nazywa się grupa Widzialna Reka/ szukam pracy itd.


Dzisiaj miałam rozmowę bardzo wstępna z jedna firma, wszystko fajnie, ale powiedzieli ze realistycznie na czerwiec, lipiec planują zatrudnić dopiero, jeśli w ogóle. I jak oni hamują tak rekrutacje (spora firma naprawdę), to wyobrażam co się dzieje w innych teraz.

Jak dobrze, że jest taki wątek!! Przepraszam, ale teraz u mnie trochę się ''wyleje''. Jakiś czas temu odszedł za TM mój ukochany koń, chorował.  Po upływie czasu stwierdziłam, że chciałabym coś kupić - ta pustka okropnie mnie przytłaczała. Znalazłam super hodowcę z przesłodkim młodziakiem na sprzedaż - oczywiście,  po drodze epidemia. Wpływy na konto maleją, a wydatki niezmienne - ciągle trzeba jeść i żyć. Nie wiem, ile to będzie trwać. Pewnie trochę znowu minie, zanim będę mentalnie w 100% pewna, że mogę na spokojnie kupić konia, utrzymać go, mieć na zycie i coś ''na czarną godzinę''. Konikowe marzenia pewnie trzeba będzie odłożyć na jesień albo przyszły rok. Pomimo tego, że mam mozliwość jeździć inne konie kiedy chcę i w jakiej ilości chcę - fajnie, ale potrzebuję tego jednego do kochania. Siedzę w domu, nakręcam się, pokonuję dystans lóżko-kuchnia kłócąc się po drodze z każdym napotkanym domownikiem. Eh. Bardzo się popisuje ten rok, a ledwo wiosna.
Odzywam się w tym wątku, chociaż... trochę mnie tu nie było i zdecydowanie nie mam do powiedzenia niczego w temacie "nic mi nie wychodzi". 2019 rok był najgorszym w moim życiu i pisałam tu trochę, jednak był to jedynie czubek góry lodowej, z którą się wtedy zderzałam.
Nie chcę też pisać całej drogi do punktu, w którym jestem teraz, bo to bardzo długa opowieść - ale jestem w momencie w życiu, kiedy pierwszy raz od 23 lat mogę głośno powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Z pełną świadomością tego, co to słowo dla mnie znaczy. Cieszę się, że żyję, życie mnie wzrusza i zachwyca swoim pięknem i najmniejszymi rzeczami. Życie, z którym zdążyłam się już pożegnać.
A odzywam się, bo chciałabym podziękować KAŻDEJ osobie, która pomogła mi w najczarniejszym, najciemniejszym momencie. Nie chcę nikogo wymieniać z nicku, bo Wy wiecie. Dziękuję za każde pytanie o  mnie, za każdą pomoc, za każdą propozycję pomocy, za każde ciepłe słowo, za wirtualną, ale jednak obecność. Dziewczyny, byłam wtedy w życiu kompletnie sama i dzięki Wam miałam świadomość, że ktokolwiek gdzieś tam o mnie myśli, chociaż przez sekundę. Dziękuję Wam bardzo.
A piszę w tym wątku, bo wiem, że tu czytacie.
:kwiatek: i zawsze odwdzięczę się tym samym.
infantil, bardzo sie cieszę. Jak raz znalazłaś ten rodzaj szczęścia to myśle, ze zostanie z Tobą na dłużej. Tego Ci życzę :kwiatek:
infantil, to wspaniałe wieści, że u Ciebie wszystko dobrze.
infantil, ogromnie się cieszę!!!!
busch   Mad god's blessing.
11 maja 2020 22:02
infantil, super! :kwiatek:
domiwa   W poszukiwaniu prawdy, mojej prawdy...
12 maja 2020 20:55
Dół i km mułu... mam więcej długów niż włosów na glowie. Niby już pomału zarabiam ale to nawet nie starcza na bieżace sprawy,a gdzie spłacenie zaległosci...
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
05 października 2020 08:57
Domiwa, coś wiem na ten temat. Też wychodzę z niezłego gów*a. Jak chcesz pogadać to zapraszam na priv
Czuję, że mnie to NIC, jak w tytule  🙁
Od stycznia nie przedłużyli mi umowy o pracę. Nie spodziewałam się, bo cały czas było "a potem, a w styczniu..." I wydaje mi się, że w ostatniej chwili zrezygnowali z dalszej współpracy. Praca genialna (choć płaca do dupy), uwielbiałam ją, rzuciłam się w to cała, za mocno zaangażowałam... ale nawet nie wiedziałam, że będzie mi się chciało wstawać na 7 rano dojeżdżając 40 km w jedną stronę. Tzn jak trzeba to wstawałam i wcześniej, ale nigdy mi się aż tak nie chciało.
Z mężem mieliśmy się rozstać dzięki czemu zaczęliśmy rozmawiać... no to postanowiliśmy dać sobie szansę... i rozmowy jakiekolwiek ustały  😤
Samochód mi się sypie, kasy na razie na nowy nie mam... stać nas na kredyt... ale za chwilę może nie być "nas" więc trudno się w to ładować...
Czuję się jakbym fizycznie spadała w przepaść, trzęsę się czasami w środku jakbym wibrujący telefon połknęła... boję się bezczynności i siedzenia w domu, tego, że już nigdy nie trafię niczego fajnego... mam wrażenie, że jestem na granicy paniki ze strachu... choć rozumowo wiem, że nie ma powodu...
No nic tylko iść się powiesić  😵
SzalonaBibi, współczuję kochana bardzo. Czasem tak jest, że jak już się sypie to po całości. Mam nadzieję i tego życzę mocno, że wszystko się zacznie powoli układać
Facella   Dawna re-volto wróć!
09 stycznia 2021 16:30
Muszę bo się uduszę.
Ten rok zaczął się fatalnie, w święta dostaliśmy informację, ze mamy się wynosić z mieszkania bo idzie ono na sprzedaż, W ŚWIĘTA! toczyliśmy małą wojnę z właścicielami, którzy grozili ze wejdą siłą i nas wyprowadzą... godziny wiszenia na telefonie z prawnikami, pisania maili oficjalnych i mniej oficjalnych, analizowania każdego słowa w każdym paragrafie umowy... no mogli już chociaż poczekać te trzy dni do 27.12. W sylwestra padło mi auto, po prostu nie odpaliło, w dodatku w momencie w którym musiałam szybko jechać do firmy. W Nowy Rok spuchło mi dziąsło, 4.01. już byłam bez zęba. Trzy dni krwawiło. Drugiego dnia po wyrwaniu dostałam potężnie bolesnego okresu, a zważywszy, ze wszystkie moje miesiączki są ciężkie, to zdycham nadal. Jadę na nutridrinkach i zupach, nie bardzo jestem w stanie cokolwiek zjesc, obficie krwawię i jestem zwyczajnie słaba. Dzisiaj rozj...m szybkę w telefonie, w dodatku nie swoim. W pracy mi nie idzie tak jakbym chciała, nie dostałam podwyżki na którą liczyłam, a tylko obietnicę... choć bardzo się cieszę, ze prace mam, to jednak frustruje, ze wśród ochów i achów, wysokiej oceny rocznej tak naprawdę wymiernej korzyści nie mam. W ciągu 10 dni wydałam dużo za dużo pieniędzy, ale to były nagłe wydatki nie do odroczenia i nie do uniknięcia. Na szczepionkę na covid będę czekać długo, bardzo długo, chcę się zaszczepić a jestem w ostatniej grupie. I czytam te pierdoly na fejsie, ze nikt się nieprzebadana szczepionka nie zaszczepi, ze złodzieje, oszuści, big pharma, pandemii nie ma. A ja się boje tego wirusa bo jest naprawdę parszywy. Chciałabym mieć to już z głowy, ale pewnie kolejny rok trzeba będzie żyć w izolacji i lęku. Moja psychiatra znowu żongluje lekami, bo albo poprawę mam chwilową, a potem ogromny zjazd, albo skutki uboczne są nie do zniesienia.
Wszystko się skumulowało na ten tydzień i po prostu nie mam już siły, chciałabym odpocząć chociaż jeden dzień, ale się nie da nawet na chwile uciec od tego stresu.
Jej przytulam :kwiatek:

Też mi ostatnio ciężko. Skończyłam w tym roku 7 letnia terapię, z zadowoleniem z siebie, ale mam ciężki czas.  W pracy nie dość, że nie podwyżki to pół roku obciete (i tak niskie) pensje i wieczna niewiadoma jak to będzie dalej, czy nie będą zwalniać, nagrody niższe niż miały być itd.
Do tego mąż ma takie problemu z kręgosłupem, ze chyba będzie musiał zmienić pracę (razem w zoo pracujemy). Oboje jesteśmy na L4 bo ja z kolei neuralgia nerwów trójdzielnych z obu stron plus silne bóle głowy od 6 tyg, nie ustępujące , w poniedziałek mam rezonans głowy, już dłuższy czas problemy zdrowotne, poszłam w końcu do neurologa i skierował na cito na rezonans.  Czuje się słaba, chora, mąż do tego obolały że ledwo chodzi więc zaczął się problem jak np wyjść z psem bo ja nie powinnam na zimno a on nie jest w stanie normalnie chodzić. Oboje jesteśmy pod opieką lekarzy, mamy wsparcie mojej rodziny, ale no jakoś się ciężko zrobiło, czuje się jakbyśmy mieli po ,80 lat a nie ledwo przekroczyli 30. Jeszcze syn męża miał w zeszłym tyg operacje, wczoraj.dopiero wyszedł, młody.ciezko to przeżył, dla małego dziecka to ogrom stresu, maz to bardzo przyzywa (jedyne sczescie,.że udało się jego matkę wkręcić na oddział po operacji, żeby z nim byla, bo tak to zakaz odwiedzin, ale i tak mały to bardzo przezyl).
A jeszcze w aucie parę rzeczy do roboty,.nie takich.tanich a my bez kasy bo trzeba było wydać na leczenie siebie( bo tak się super.czeka na terminy na NFZ, że trzeba prywatnie..). Stresuje się na maksa tym miesiącem bo rachunki nie zapłacone za poprzedni miesiąc, za konia też zalegam,a nie widzę.z czego miałabym to przed lutym opłacić 🙁
Jakoś się to ogarnie ale jakoś mi nie wesoło i dawno mi tak nie było 🙁
efeemeryda   no fate but what we make.
09 stycznia 2021 23:23
Branka Facella przytulam Was mocno  :kwiatek:
Nie chce prawić frazesów, ale w końcu się na pewno poukłada  :kwiatek:
Serdecznie współczuje stresów  🙁
Mój nowy rok też się tak średnio zapowiada.
W listopadzie w końcu poszłam na urlop z czego bardzo się cieszyłam, bo był nawał roboty. Przez COVID wprowadzili nam pracę na dwie zmiany, zleceń przychodziło o dziwo więcej niż w poprzednich latach. O ile w pierwszym tygodniu odpoczęłam, tak drugi to był dla mnie jakiś koszmar. Porobiłam sobie badania, dostałam profilaktyczne skierowanie na USG brzucha, na którym wyszła mi torbiel na jajniku. Więc zaczęło się bieganie po lekarzach - ginekolog, skierowanie do szpitala na konsultację, aż w końcu czekam na zabieg. We wtorek idę na oddział. Z jednej strony chcę mieć to już za sobą, z drugiej strony strasznie się boję.  🙁
SzalonaBibi, wsiadaj w auto i przyjeżdżaj. Moja propozycja nadal aktualna. Mam do środy wolną chatę bo dziecko i partner wyjechali.
Dzisiaj miałam egzamin, w ndz cztery będą... Ten tydzień chyba odpada... Zadzwonię jak dogram plany.
Cześć... Wylewa się ze mnie już.
Od marca siedzę w domu na studiach zdalnych z 2-miesięczną przerwą na pracę w Niemczech. Właśnie jestem w kompletnej dupie z pracą inżynierską, głównie z powodu braku motywacji i bycia paskudną prokrastynatorką. Mieszkam w malutkim mieście na końcu Polski, prawie Ukraina. Od ponad 3 lat łączę studia dzienne 200 km od domu (gdyby nie pandemia); bycie gospodynią domową dla swojego ojca i brata; własnego konia i związek. W każdej z tych dziedzin jestem beznadziejna.
Jestem totalnym pasożytem. Jedyna praca jaką znalazłam, było rozwożenie gazetek reklamowych i robiłam to do momentu wyjazdu za granicę. Wysyłam CV w odpowiedzi do każdej oferty, jaka się pojawi w okolicy, ale co z tego, skoro jedyne doświadczenie, jakie mogłam zdobyć, to fizyczna praca przy zbiorach, czy w stajni przy uczeniu dzieci. Konia i moje koty utrzymuję sama i idzie na nie każdy grosz, czy ze stypendium, czy z Niemiec. Ale te środki za miesiąc, czy dwa już się skończą. Nie zniosę być znowu na czyimś utrzymaniu. 

Na pracę zgodną z wykształceniem nie mam co liczyć. Podczas studiów dobitnie się przekonałam, czym jest nepotyzm. Nie będę robić magistra, nie ma to sensu.
Czarę goryczy przelała sytuacja sprzed kilku dni. Pojawiła się oferta pracy w jednej z okolicznych stajni jako opiekun koni sportowych. Oferta, o której dowiedziałam się, gdy tę pracę dostała znajoma. Odpowiedziała na nią natychmiast i mimo mniejszego doświadczenia niż moje, dostała ją i rzuciła swoją poprzednią pracę. Bardzo jej kibicuję, bo jest dobrą i odpowiedzialną osobą. Ale czuję się koszmarnie, chociaż nie chcę.

Rok temu zdiagnozowano u mnie pewne zaburzenie osobowości. Mój podstawowy stan to stan depresyjny, w porywach gniew z autoagresją, strach przed ludźmi, nawet tymi, których widzę codziennie w stajni, czasem ataki paniki, i nerwica odkąd pamiętam, bo w domu nie było nigdy kolorowo. I to wszystko jeszcze się pogłębiło, odkąd 3 lata temu moja matka zrobiła najpaskudniejszą rzecz świata. Nie mogę zostawić ojca samego i się wyprowadzić.

Moją jedyną radością i pasją w życiu jest moja kobyła. Dla niej wciąż się uczę i mimo że tutaj też nigdy nie było łatwo, jeszcze nigdy się nie poddałam. W tej jednej dziedzinie, odkąd pierwszy raz wsiadłam na konia, od 10 lat. Mam warunki na własną stajnię i uwielbiam uczyć ludzi. Ale wciąż wiem i umiem tak mało i stres mi nie pozwoli zrobić głupiego kursu instruktorskiego.

Czuję się przy Was jak małe rozkapryszone dziecko. Nie umiem sobie poradzić, więc chyba nim jestem. 

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się