Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia

Mi tez jakoś szkoda tej babki choć nie jest to zbiórka, na która wplacilabym pieniądze. Mnie osobiście rusza to, ze rodzic w ogóle rozumie pasje dziecka, jestem w stanie sobie wyobrazić uczucie, ze jako matka nie jestem w stanie wesprzeć rozwoju mojego dziecka. Smutne to i naiwne niestety. Nawet uzbieranie 50tysiecy nie rozwiąże tego problemu a z cała pewnością wygeneruje kolejne. Dużo lepiej byłoby sie zakręcić koło kogoś kto startuje, poluzakowac za friko, wejsc w to środowisko jakoś głębiej. Wtedy łatwiej pojeździć i sie pouczyć na zasadzie barteru ale to wymaga ogromnej ilości czasu i samozaparcia
Wiecie? To całkiem możliwe, że to nie matka pisała, ale nawiedzona Młoda.

Ogólnie wydaje mi się, że już byłby czas,żebyśmy przestali reagować oburzeniem na niektóre (liczne) zbiórki.
Niech sobie każdy pisze co chce, a my rzetelnie włączajmy ignora.
Te istotne prośby i tak da się wychwycić. I je promować.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 maja 2020 09:17
Największa krzywdę zrobił ktoś dziecku mówiąc, ze ma niezwykły talent. Matka jak to matka, kompletnie nie ogarnia jeździectwa i koniarstwa, porównuje koszty konia do kosztów skrzypiec i wierzy w karierę swojego dziecka. Wątpię, żeby ktoś je odwiódł  od tego pomysłu, pewnie muszą same spróbować i się doszczętnie spłukać.
Facella   Dawna re-volto wróć!
12 maja 2020 10:06
Prawda jest taka, ze 50 tys. to jest absolutnie nic w tym sporcie. Starczy na dobrego konia profesora i sprzęt. I może zostanie na pół roku utrzymania. A później co? Nie daj borze zielony żeby się jakaś kontuzja przytrafiła. Ale wtedy zrobi się zrzutkę na leczenie, nie?
Rozumiem ze Hipodrom organizuje CSIO, jest na co popatrzeć i pomarzyć. Tylko ze ta zrzutka ukazuje całkowity brak pojęcia o tym, jak to wyglada od d...y strony - transport, wpisowe - i ile to wszystko realnie kosztuje. Jadąc na AMPy pękło parę tys. - bo licencja, nocleg, transport konia i własny, wpisowe, jakieś ubezpieczenie i pierdolety typu choćby jedzenie na miejscu. I mimo ze było maksymalnie po kosztach i nie jechaliśmy znad morza, jak niektórzy, to i tak jest to spory jednorazowy wydatek. Szczególnie gdy ktos zakłada, ze pieniądze ze zbiórki mają starczyć na utrzymanie konia przez dwa lata. Czyli nawet na utrzymanie nie ma. Rozumiem tez ze Hipodrom organizuje mniejsze zawody, ale... jak często? Jak ktoś ma ambicje na międzynarodowe starty, to MUSI jeździć po różnych ośrodkach, już nie mówię ze przez pół Polski, ale za granicę. I tu już koszta są spektakularne dla kogoś, kogo stać ledwo na cztery jazdy w miesiącu.
Spojrzałam na podlinkowaną w zbiórce stronkę. Nie ukrywam, że w celu zobaczenia tego wybitnego talentu jeździeckiego. No i nie zobaczyłam...
Marzyć sobie można i trzeba. Ale nie zawsze „dreams come true” i życie to bardzo szybko weryfikuje. Tez chciałam startować, już miałam wybraną muzykę i wymyślone programy pod kiry. Wiele lat spędzałam każdą wolną chwile w stajni, gdzie zapieprzalam równo, zaczynajac na sprzątaniu boksow, kończąc na zajazdce koni. I życie mnie tak zweryfikowało, ze ostatnio na koniu siedziałam w październiku, przez chwile, bo po sesji koleżanka pozwoliła mi powozić tyłek, jak się rozmarzyłam, że ostatnio na koniu to było rok temu i jak mi się podoba jaką prace zrobiła ze swoim rumakiem. Co się przez ten czas nauczyłam, to moje, to ze mną zostanie i jestem za to wdzięczna. Praca z końmi od podstaw, praca z trudnymi końmi czy nauka nowych elementów uświadomiły mi, jak cholernie długa i wymagająca pracy, czasu i środków jest to droga. I jak wiele musiałabym poświecić, szczególnie finansowo, żeby zacząć startować na satysfakcjonującym dla mnie poziomie. Tez słyszałam, ze mam dar czy talent, ale co z tego? To zdecydowanie za mało.
I mogłabym zrobić zrzutkę na treningi czy nawet na konia. Mnie tam właściwie wystarczy 5 tys., będę mieć za to rok treningów. Spokojnie, dojazd do stajni sobie opłacę sama, a jak się zmieszczę w bryczki, to nawet sprzęt już mam. Tylko zwyczajnie nie mam takiej bezczelności, żeby żerować na ludziach na moje zachcianki. Bo sorry, ale bez startów, wielkiego sportu da się żyć. W ogóle da się zyc bez koni, to nie jest obligatoryjne. A jak dziewczyna niemal pełnoletnia nie może bez koni żyć, to jest pełno stajni na świecie, które ją przyjmą jako working student. I to nawet nie jest taka zła opcja po skończeniu szkoły. Tylko tu się trzeba napracować, a nie wyciągać ręce i „dej, dej!”.

PS: Strzyga, koszty skrzypiec, smyczków i ćwiczeń tez są niemałe. Wiem ile kosztuje nas fortepian, strojenie, transport i lekcje na poziomie licencjackim. A filharmonia to sporo dalej.
była jakiś czas temu zbiórka założona przez małolatę na zakup wymarzonego konika. Pod ogłoszneiem posypały się komentarze, że jak nie ma na konia to skąd dziewczyna weźmie na utrzymanie/chorobę - kolejna zbiórka? Więc na barykadę wlazła mamuśka bronić swojej latorośli przez zawistnikami, którzy negatywnymi komantarzami minimalizują wpłaty  😁 Mamuśka oburzona twierdziłą, ża na konia i utrzymanie ich jak najbardziej stać - tylko ustalili z córką, że na konia musi sobie uzbierać sama, żeby poznać wartość pieniądza  😜 mama była dumna że córka taka przedsiębiorcza i tą wartość poznaje zakładając zbiórkę. 🙄
Haha, to dopiero nauka o wartości pieniądza 🙂
Ja to pamiętam, że jak chciałam książkę "Nauka Jazdy konnej w weekend" to musiałam sama uzbierać połowę i rodzice dołożyli mi drugą połowę. Fakt, że miałam wtedy z 10 lat i zbierałam z kieszonkowego 3zł tygodniowo, ale jak to uczyło cierpliwości i nie wydawania tego kieszonkowego na byle lizaka czy inną zachciankę dzieciaka. Pamiętam, że wtedy ta książka kosztowała 30zł, więc uzbierać nawet 15zł to nie było tak łatwo dla dziecka.
A teraz matki uczą żebractwa i naciągactwa... super 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
12 maja 2020 10:42
Facella, ale jednak koszty utrzymania skrzypiec, a koszty konia...

nie wiem jak starczy 50 000 na konia profesora... a w dodatku na sprzęt i utrzymanie przez pół roku? nie w tej rzeczywistości.
Zależy co to za profesor. Ogromna ilość ogłoszeń opiera się na frazie koń-profesor, a sprowadza się to do tego, że koń chodzi x lat pod siodłem, nie robi problemów przy stępie/kłusie/galopie i coś poskacze bez stopek i wyłamywania. Taki rekreant, co już ma mniej więcej uklepane w głowie.
Facella   Dawna re-volto wróć!
12 maja 2020 11:33
Facella, ale jednak koszty utrzymania skrzypiec, a koszty konia...

nie wiem jak starczy 50 000 na konia profesora... a w dodatku na sprzęt i utrzymanie przez pół roku? nie w tej rzeczywistości.

Racja. Poza tym skrzypce można schować do futerału i odłożyć w kąt na krócej czy dłużej, a konia nie i będzie generował koszty bez względu na to, czy można jeździć. Aczkolwiek nie ma co umniejszać muzykom. Właściwie każda pasja w którymś momencie staje się studnia bez dna.
Profesora miałam na myśli takiego, co pare razy przejechał L, może P i jest „łatwy do jazdy”, „wybaczający błędy”. W 40k da się zamknąć. I nie trzeba mieć siodła nowego, ręcznie szytego na miarę. Z tym pół roku utrzymania to faktycznie się przeszacowałam.
Tylko ze to nie jest i nie będzie perspektywa na starty choćby krajowe na poziomie mistrzostw. A zakładam, ze takie są brane pod uwagę, skoro w skokach chce się jeździć międzynarodówki.
[url=https://ogloszenia.re-volta.pl/sprzedam-piekna-klacz-do-ambitnej-rekreacji-malego-sportu/o/251705/] klik [url]

Jakoś tak mi się ten opis ze zdjęciami nie pokrywa...
Facella   Dawna re-volto wróć!
12 maja 2020 13:08
No jak to, towarzyskie LL to już mały sport. Albo co najmniej ambitna rekreacja!
anetakajper   Dolata i spółka
12 maja 2020 13:37
https://www.olx.pl/oferta/sprzedam-ogierka-CID103-IDEtlRU.html#0e3e928597
Dosłownie strach kupować konie :/
vissenna   Turecki niewolnik
12 maja 2020 13:43
też widziałam to ogłoszenie.
Są od tego uzytkownika jeszcze dwie klacze srokate:
https://ogloszenia.re-volta.pl/sprzedam-zamienie-super-klacz/o/264717/

4 latka, do sportu pełna profeska. Siodło totalnie niedopasowane, wielokrążek w pysku i pro rider. 😀
Hahahaha byłam tam kiedyś oglądać konia 😉 kobyła miała być dobrze ujeżdżona 😉 (pominę już stopień rozluźnienia konia i braku pracy u podstaw, bo szczerze, to nie szukaliśmy cudów a konia, który chodzi poprawnie w 3 chodach i przynajmniej skręca) ale jak kobyła przy próbie zagalopowania wysadziła jeźdźca testowego, który już nie chciał na konia ponownie wsiąść, to  już nawet żadnej z nas nie chciało się konia testować, bo to bez sensu. 😉 był jeszcze inny koń do sprzedaży, ale bał się czarnych butów 😉
Zależy co to za profesor. Ogromna ilość ogłoszeń opiera się na frazie koń-profesor, a sprowadza się to do tego, że koń chodzi x lat pod siodłem, nie robi problemów przy stępie/kłusie/galopie i coś poskacze bez stopek i wyłamywania. Taki rekreant, co już ma mniej więcej uklepane w głowie.


Ja widzę wszystkie konie do sportu, to jest w ogóle już kosmos.
To ludzie już tylko sport, nikt rekreacyjnie nie jeździ?  😜
wistra, to prawda. Ja akurat nie kupuję konia póki co ale lubię sobie pooglądać ogłoszenia żeby być w temacie. I większość ludzi oferuje profesorów, prospekty lub konie do sportu (przynajmniej małego). I w sumie nie byłoby w tym nic złego, wręcz przeciwnie (fajnie, jakby wszystkie konie były tak dobre), ale rozjazd między poziomem koni, które kryją się pod tymi pojęciami jest ogromny
Słowo rekreacja w ogóle jest dość mocno omijane. Taki koń, co to sobie tupta trochę po ujeżdżalni i do lasu można pojechać najczęściej jest opisywany jako 'koń rodzinny' 😀 Rekreantów jak na lekarstwo 😁
Taaa, a "do ujeżdżenia" jest wszystko co ma 4 nogi 🥂
bo jak sie napisze że koń do sportu i np cena 30 tys to szybciej znajdzie sie klient niz jak napiszesz ze kon rodzinny za 30 tys, pomimo tego że ten drugi tej ceny wart a ten pierwszy niekoniecznie 🙂 jaki rynek takie konie
vissenna   Turecki niewolnik
13 maja 2020 10:56
bo jak sie napisze że koń do sportu i np cena 30 tys to szybciej znajdzie sie klient niz jak napiszesz ze kon rodzinny za 30 tys, pomimo tego że ten drugi tej ceny wart a ten pierwszy niekoniecznie 🙂 jaki rynek takie konie



Nic nie mów. W moich ogłoszeniach mam teraz konia przyjaciółki wrzuconego. Ładny, sympatyczny fiord. Chodził w bryczce, jest bomboodporny, jeździły na nim nawet drobne dzieciaczki, można na nim pojechać P w ujeżdżeniu (robi elementy N). Koń zdrowy, w fajnej kondycji a na PW dostaje pytania "ta cena to tak podana byle jak czy rzeczywiście za tego konia"  😵 
Nie zgodzę się ja bym szybciej kupiła konia 'rodzinnego' niż do sportu, bo już z nazwy określa to jego lepszy charakter. Na jakiś tam poziom zawsze można go zrobić.

Mnie i tak bardziej przy sprzedaży konia najbardziej denerwuje, że chcą cenę negocjować przez telefon a potem przy przyjeździe jeszcze coś uskubać.. No i komentarze ten koń nie jest tyle warty...
To prawda, a to np. Dla mnie straszna sytuacja bo ja nie umiem negocjować i głupio sie czuje musząc udowadniać, ze to co sprzedaje jest warte ceny, która podałam. Zreszta skoro jakaś cena została powiedziana i ktoś sie decyduje na oględziny znając ja, to potem jakieś gadki, ze za dużo są naprawdę nie na miejscu. Zwłaszcza jeśli zdjecia (czy jak w przypadku koni - filmy) pokazują dokładnie co sie sprzedaje (oczywiście co innego jak ogłoszenie sobie a rzeczywistość sobie). Brr, nie lubię tego bardzo
vanille, ale to kiedy trzeba negocjować? No dla mnie brakiem szacunku są negocjacje przed przyjazdem. Bo nie widzi się konia, nie wie się o czym rozmawia. Plus no też dużo zmienia wet, bo może coś wyjść podczas badania? Ty się nagadasz, nakombinujesz z ceną a potem bach nie kupujesz xD
apropos negocjacji, kiedyś dzwonił do mnie facet z pretensjami, że takie siodło jakie mam do sprzedania znalazł w jakimś sklepie dużo taniej i sobie je zamówił! I w sumie to nie wiem po co dzwonił, skoro już zamówił sobie gdzieś indziej. Później sprawdziłam i faktycznie był wtedy czarny piątek/weekend jakaś mega promocja na te siodła i można było je zamówić w lepszej cenie. Ale mnie zarzucił kłamstwo, że cena katalogowa jaką podałam za takie nowe siodło to nie prawda. Masakra.
I do tej pory nie wiem, po co dzwonił i dupę zawracał skoro zamówił gdzie indziej. Powinien się cieszyć.
Gdyby zadzwonił i powiedział, że znalazł taniej nowe i czy w związku z tym opuszczę z ceny to bym jeszcze zrozumiała.. a tak to nie wiem. 😉
xxagaxx najlepiej podczas telefonu zapytać czy cena jest ostateczna czy sprzedający jest w stanie jeszcze coś opuścić. A bardziej szczegółowe negocjacje zostawić sobie już po obejrzeniu konia.
Macie wszyscy racje ale gadanie gadaniem a rzeczywistość wiemy jaka jest..
Dla mnie oferowanie 75% kwoty początkowej jest.. śmieszne i tłumaczenie się kosztami transportu nie na miejscu.
Jeśli ja chce kupić jakiegoś konia to nie wliczam ceny transportu w cenę konia, równie dobrze powinnam wliczyć wyżywienie, kowala, weta no wszystko.
vissenna   Turecki niewolnik
13 maja 2020 13:29
Macie wszyscy racje ale gadanie gadaniem a rzeczywistość wiemy jaka jest..
Dla mnie oferowanie 75% kwoty początkowej jest.. śmieszne i tłumaczenie się kosztami transportu nie na miejscu.
Jeśli ja chce kupić jakiegoś konia to nie wliczam ceny transportu w cenę konia, równie dobrze powinnam wliczyć wyżywienie, kowala, weta no wszystko.


Dokładnie. Jeśli ktoś chce ograniczyć koszt transportu to szuka u siebie w okolicy a nie wydziwia...
Mnie wkurzają takie negocjacje, bo cenę zawsze podaję w ogłoszeniu - i to nie w widełkach. Najgorsze są ogłoszenia w stylu "1zł" albo "123zł"... Nie wiem czemu ktoś tak robi, bo ja nawet pod takie ogłoszenia nie dzwonię. Szkoda mi czasu...
xxagaxx, ja akurat koni nie sprzedaje :P mi chodzi o prostą rzecz: jeśli chcę kupić siodło, które mi się podoba, w ogłoszeniu kosztuje 3 tysiące i umawiam się na obejrzenie/odbiór to jadę tam mając te 3 tysiące w kieszeni. Jeśli stan jest zgodny z tym, co było napisane, to jest we mnie gotowość zapłacenia za to siodło takiej sumy. Jeśli cena była do negocjacji to mogę spróbować ją obniżyć. Ale nie wyobrażam sobie pojechać, zobaczyć siodło dokładnie takie jak na zdjęciach i stwierdzić, że ono przecież tych 3 tysi w ogóle nie jest warte. Że mam 2, płace i 'biere od ręki'. Jeśli ten sam model w innym ogłoszeniu jest wystawiony za 4 tysiące i uznaję, że to za dużo, że są tańsze oferty, że nie jest tyle warte, to po prostu nie odpowiadam na takie ogłoszenie, zwłaszcza jeśli planuję zaproponować komuś 75% ceny.
Mi chodzi ogólnie o taką wyjściową gotowość do zapłacenia podanej ceny - tzn uznaję, że przedmiot/zwierze jest tyle warte (o ile zgodne z treścią ogłoszenia). A nie, że od początku wiem, że niezależnie co by się działo to i tak tyle nie jestem gotowa zapłacić. Oczywiście w przypadku koni mogą wyjść jakieś nowe fakty podczas badania i to może być powód renegocjacji ceny. Ale nie jadę tam z 80% podanej kwoty i nie próbuję wciskać właścicielowi, że przecież ten koń w ogóle nie jest więcej wart, choć wszystko jest dokładnie tak jak w ogłoszeniu.
Nie wiem czy dobrze przedstawiłam, co mam na myśli, ale mam nadzieję, że tak 😀

EDIT: i tak jak wyżej ktoś napisał - uważam, że jeśli wyjściowa cena nam się nie do końca podoba to warto od razu zapytać, czy jest do negocjacji. Bo część osób ustala początkowo taką dość luźną cenę, często 'z górką', żeby było z czego zejść. I są gotowi na negocjacje i mają ogólnie podejście 'przyjedzie pan/i, zobaczy i pogadamy'. A część osób, zwłaszcza jak komuś zależy na czasie, podaje ostateczną sumę i nie zejdzie nawet 10zł. Więc jeśli od początku wiemy, że za coś podanej kwoty nie zapłacimy to warto się zorientować jaka jest gotowość sprzedającego do negocjacji
Vanille, znam Twój ból. Ja też mam w takich sytuacjach asertywność na poziomie podłogi i po prostu mi głupio. Nie nadaję się do takiego handlowania.
W zeszłym miesiącu gościu mi przyjechał po siodło. Do przymiarki, za kaucją. Siodło w stanie idealnym, cały opis w ogłoszeniu, plus zgoda na testy. I mimo tego wytaszczam mu to siodło przed dom, a on mi proponuje o 2 stówy mniej, bo "miał przewidziane sporo mniej na siodło". No kur... Stoi już mi pod domem, kilka telefonów z umawianiem się na odpowiednią godzinę i dopiero wtedy rzuca mi, że weźmie za 2 stówy mniej. Niby miałam takie widełki zostawione, zaczęłam je zostawiać we wszystkich ogłoszeniach (ludzie od razu szczęśliwsi, jak im się zejdzie z 10%, co z tego, że to kompletnie bez sensu, bo większość osób przez to po prostu podnosi ceny wywoławcze), ale niesmak pozostał. Ludzie albo nie ogarniają, że dla niektórych negocjacje, szczególnie w cztery oczy, są niekomfortowe, albo wykorzystują to specjalnie.
Kiedyś mi gościu za konia próbował zaproponować 70% ceny, bo "on ma po niego daleko"... Na szczęście przez telefon, to go wyśmiałam i tyle. Ale jak już ktoś przyjechał i stoi przede mną, to mi po prostu w uj głupio.
Sivrite, hahaha, no to możemy sobie podać rękę z poziomu gruntu 😀 Ja niestety w ogóle nie nadaję się do handlu a czasem po prostu mam coś, co jest mi zbędne albo potrzebuje coś spieniężyć bo zachodzi potrzeba posiadania gotówki... i dokładnie takiej sytuacji jaką opisałaś się obawiam. Bo wiem, że jak ktoś już się pofatygował i przejechał x km żeby coś odebrać to po prostu ponad moje siły jest negocjowanie z taką osobą. Są osoby, które nie mają problemu z tym, żeby trzasnąć komuś drzwiami przed nosem ale ja niestety taka nie jestem. I uważam, że to bardzo nie fair stawianie kogoś w takiej sytuacji, licząc na to, że za którymś razem trafi się taki frajer jak ja czy Ty
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 maja 2020 15:28
Do mnie na przykład hurtowo wypisują influłenserki, żebym im zabawki za darmo dawała 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się