Co mnie wkurza w jeździectwie?

No tak, zapomniałam, że na rv żartobliwe skróty myślowe są nie do przyjęcia. 🤣 Także naokoło: chodzi o dopasowanie informacji przekazywanych jeźdźcowi zgodnie z jego aktualnym poziomem. Jak oglądam czyjeś treningi to mam wrażenie, że korygowałabym dosłownie wszystko (świadomie już nie napiszę, że bym się "czepiła" 😉), ale może mi się tak tylko wydaje z boku będąc. Pewnie teoretycznie to jedno, a praktycznie to drugie. 🙂 Aż w sumie ciekawa jestem, czy bym się odnalazła. Zawsze byłam z gruntu na nie, a teraz żałuję. 🤣

Twój kurs wydaje się fajny, takie liźnięcie tematów różnych by mi starczyło. Wiadomo, że nie oczekuję cudów, bo przekrój ludzi jest nieogarnialny. Pracowałam w Maku, trochę dziwnych ludzi przerobiłam. 🤣 Zarówno pracowników pode mną, jak i klientów. Także na ten aspekt pracy instruktorskiej jestem mniej więcej przygotowana. Bardziej się boję o przekazywanie wiedzy, ale to też pewnie kwestia, którą trzeba w praktyce sobie wyrobić.

Tak czy siak będę szperać w tych kursach, może się coś fajnego trafi. A jak nie to trudno, papier będzie. 🤣 I tak patrząc na ogłoszenia, to łatwiej jest z połączeniem papier i brak doświadczenia niż brak papieru i brak doświadczenia.😀
flygirl, jak chodzi o to, żeby nie marnować 2 tygodni po papier, to może nabyć papier bez żadnego kursu?
Wydaje mi się, po prostu, że oferty pt. sensowny(!) obóz rekreacyjno-sportowy zakończony egzaminem i papierem - już nie ma.
Głównie dlatego, że sensowni ludzie dobrze wiedzą, że dziś "papier" to świstek, który można sobie samodzielnie wydrukować na drukarce.
Do niedawna PZJ, przynajmniej oficjalnie (i nie wnikam w jakość), nadzorował niektóre ośrodki i nadawał wewnętrzne "tytuły" PZJ, ale dziś PZJ ma co innego na głowie.
Także dlatego, że, jak pisałam - grono zainteresowane uzyskaniem skutecznej wiedzy i umiejętności instruktora jest maleńkie.
Głównie dlatego, że to wymaga praktyki, ponoszenia kosztów i długotrwałego wysiłku.
Kiedyś ludzi motywowała Konieczność - nie można było nikogo uczyć bez Uprawnień. Dziś nie ma uprawnień, od wielu lat.
Jeśli planujesz być dobrym instruktorem - załatw sobie praktykę, staż, jak pisze Sankaritarina.
Jeśli chcesz podciągnąć wiedzę i umiejętności jeździeckie - to sposoby na to są znane, ale nie tanie.
Jeśli chcesz papieru  - wydrukuj sobie.
Jestem głęboko przekonana, że człowiek  potrzebuje (jakiejś) motywacji do robienia czegokolwiek.
rzecz dotyczy także potencjalnych organizatorów kursów.
PO CO miałyby istnieć "sensowne kursy instruktorskie"?
PO CO ktokolwiek miałby podejmować wysiłek stworzenia i prowadzenia takiego kursu?
Na taki kurs nie ma popytu (tj. ani potrzeby ani siły nabywczej).
To jest bardzo proste: gdyby samochodowe prawo jazdy nie było wymagane, jak miałyby się szkoły jazdy?
Jaki byłby ich poziom, gdyby każda mogła wydrukować "certyfikat" do niczego nie potrzebny?
A ilość klientów zmalałby do poziomu, przy którym już nie funkcjonuje "konkurencyjna ręka rynku"?
Gdy znika konkurencyjność - znika motywacja do starań o rezultat akcji.
Chyba że rezultat podlega urzędowej "ewaluacji". A wtedy i z konkurencyjnością nie ma problemu, trzeba koniecznie - to są liczni klienci szkolenia,
to są liczni chętni na prowadzenie szkoleń - to jest konkurencja.
flygirl, z pewnością na fejsie znajdziesz jakiś kurs, który ma dużo lajków. Wtedy ukończysz kurs, który ma dużo lajków.
halo jak zwykle pełna słuszność. :kwiatek: Zobaczymy jak ta moja instruktorska sytuacja się rozwinie, ciśnienia w zasadzie na to nie mam, co wyjdzie to wyjdzie. 😀
flygirl nie znam osobiście tej stajni, ale oferta wydaje się być ciekawa:
[[a]]https://www.facebook.com/Stajnia-D%C4%99bina-kursy-i-szkolenia-1482193371995986[[a]]
Wolałabym jednak coś bliżej niż na drugim końcu kraju. 😀
flygirl ja robiłam w Gałkowie i powiem szczerze, ze podczas tych dwóch tygodni było sporo wiedzy, dosyć obszerne wykłady i praktyka też całkiem niezła. Prowadziliśmy jazdy dzieciakom obozowym 🙂

W Ekwadorze też jest spoko
Gillian   four letter word
05 czerwca 2020 07:31
Wkurzają mnie niezmiennie kowale i weci. Wkurza mnie nieodbieranie telefonu, nieoddzwanianie i zawalanie terminów - przecież ja mogę zrobić sobie 4 dni wolnego na czekanie na kowala, prawda? Wkurza mnie to, że jak koń jest stary to można go spokojnie olać i wybierać sobie łatwiejszych klientów. I wkurza mnie, że stoje z nabranym Buscopanem do strzykawki i kolkującym koniem i nikt nie odbierze tego cholernego telefonu, żeby mi powiedzieć ile mam podać leku - bo już nawet nie wymagam, że ktoś do mnie na zadupie w lesie przyjedzie. No po prostu mnie to wkurza. O.
Gillian, Co prawda ja mam tylko jednego konia ale też mnie to wkurza. Nie wiem co to za świat że nie można z człowiekiem jak z dorosłym się dogadać. Kowal umówiony, nie przyjeżdża i nie dość że nie uprzedzi to jeszcze kontaktu z nim żadnego i nie wiesz czy trzeba szukać kogoś innego czy ten łaskawie się zjawi, a jeśli tak to kiedy
Gillian   four letter word
05 czerwca 2020 08:24
Dosłownie tak było. Straciłam dwa dni. Szkoda, bo to dobry kowal a ostatecznie musiałam wezwać lokalnego Wieśka i odczekać dwa kolejne dni aż wytrzeźwieje  😵
Gillian, nefferet, amen. I to każdy taki sam. Ja niby już wiem że tak jest, ale człowiek I tak się wkurza. Na naszych wetów nie mogę narzekać bo jak jest kaplica to można na nich liczyć. Ale kontrolne USG które się przesuwa o 10 dni to norma już xD.
anetakajper   Dolata i spółka
05 czerwca 2020 10:09
Też mnie to bardzo wkurza :/
Wkurza mnie że mają tyle sprzętu i albo nie potrafią, albo im się nie chce dobrze diagnozować.
Czy RTG muszę konsultować z "goździkową" żeby dowiedzieć się że koń ma ropę w kopycie! bo wg weta RTG czyste! Przyjeżdża kowal i ropa się leje!
Na prośbę dokładnej analizy RTG .........brak odzewu.

Ja raz spotkałam się z tym, że jak weci przez tel słyszeli co się dzieje (ostra wznowa flegmony) to jeden  po drugim odmawiali przyjazdu pod byle pretekstem (pomimo, że wstępnie jak pytałam, czy mogą przyjechać  to nie było problemu).  Jedna dr. Biazik mimo, że miała planowane operacje pomogła na ile mogła - wysłała swoją praktykantkę do mnie i na podstawie zdjęć i tego co mówiłyśmy ordynowała leczenie. A następnego dnia była u mnie i do końca koordynowała leczenie.
Kurczę ostatnio dokładnie to samo chciałam napisać...
Nie wiem o co chodzi czy tych wetow jest za mało czy jak?

Do tej pory nie miałam nic pilnego "na już" i zawsze własne była jakaś obsuwa..
Ja mogę poczekać kilka dni ale chciałbym mieć pewność, że przyjedzie.
Wkurza mnie, że zwalniam się z pracy, lece jak kot z pęcherzem, czekam czekam a potem telefon:
"jednak nie przyjadę, nagła kolka'"
Uuuuu jak ja Was rozumiem  😤 O ile z wetami właśnie też miałm różne przeboje, (ale również potwierdzam, że dr Biazik stara się jak może nawet jak nie może), to kowale nie maja chyba nagłych kuć. A standardem jest przekładanie, nie oddzwanianie, delikatne spóźnienia 2 godziny... I masz ochotę już z tym człowiekiem nie robić interesów, ale zmiana kowala nie jest taka łatwa to raz, a dwa że następny na 99% będzie robił to samo 😀

I musiałam przełknąć swoje wkurzenie, odrobić w pracy parę godzin i w końcu doczekałam sie wizyty...
Wkurza mnie mój koń i jego wielki sagan  😫
Kupiłam ogłowie, które chodziło za mną od lat, uzbierałam kasę, nie było tanie jak na moje możliwości. Nie dość, że okazało się za małe, to jeszcze kobyła przy pierwszej przymiarce odganiając się od muchy zrzuciła wodze i w tej samej sekundzie nadepnęła na nie i podrywając głowę zerwała pasek... Więc ogłowia nie zwrócę, bo uszkodzone, ani w nim nie pojeżdżę, bo za małe 😫 😫 😫

Niesłowni kowale też mnie wkurzają, mój od miesiąca mnie zwodzi, bo a to sraczka, a to auto, a to to, a to tamto... Zamiast normalnie dać znać, że nie wiem, nie po drodze mu na mój wypizdów i mam sobie szukać kogoś innego. Nie uprzedzi, ja dzwonię i potwierdzam dzień wcześniej wieczorem, czasem nawet tego samego dnia rano jeśli umawiamy się na popołudnie, oczywiście słyszę "tak, tak, aktualne, będę", biorę wolne, bo przecież potwierdzone, czekam do umówionej godziny, czekam, czekam, dzwonię, słyszę: "sooory, jednak nie przyjadę". Nosz kurczaczki!  😫 😫 😫
Ja coraz bardziej mam chęć sama nauczyć się robić te kopyta na własne potrzeby bo mnie kiedyś krew zaleje.
Ja sobie nie wyobrażam być obecna na wizycie kowala. Nie mam tyle urlopu xD
Ja powiem Wam, że z kowalem to mam większe cyrki i muszę mieć wizyty jak w zegarku...

Niestety mój koń dosyć boi się kucia na gorąco - cała się trzęsie i kręci  jak widzi tylko sprzęt.
Nie jest to jej jakaś złośliwość, po prostu jest bardzo nieufna do nowych sytuacji, choć przy werkowaniu nie ma problemu
Zatem aby konia nie stresować i nie ryzykować to kujemy ją na sedacji.  Nie wiem czy to rozsądne czy nie, ważne że sposób działa.


Więc wyobraźcie sobie mój stres, że w tym samymi momencie musi być kowal i weterynarz!
Na szczęście kowal przyjeżdża do nas zawsze na 3dni i robi cała stajnie więc mam większe pole manewru.
No ale jest już dużo lepiej, kobyła się przyzwyczaja i w tym miesiącu próbujemy bez pomocy zastrzyku, zobaczymy czy na paście da radę.
Wish me luck  😜
jabooshko, to po co kujecie ją na gorąco?
hahaha..... Jakbym miała być obecna przy wizycie kowala, to chyba bym przestała pracować i w stajni zamieszkała.
jabooshko, to po co kujecie ją na gorąco?


jabooshko, to po co kujecie ją na gorąco?


Może to głupie ale po prostu zaufałam kowalowi, a że w ten sposób kuje to nie chciałam wymyślać.
Oczywiście mogłabym poprosić o normalne kucie choć nie wiem czy cyrku by tez nie było, bo wcześniej moja nigdy nie miała podków a czasem się kręci przy werkowaniu.

Choć mam cichą nadzieję, że już chyba kobyła ogarnia sytuację i nie będzie paniki




Klami no wiem... Trochę karkołomne podejście,
Ale kurna jakoś daję radę od uwaga... 1.5 roku  😁
Gillian   four letter word
05 czerwca 2020 14:14
No ja muszę być przy kowalu bo konie są specyficzne niestety i wymagają pomocy do obsługi. Plus nie wyobrażam sobie, że ktoś mi się kręci po podwórku jak mnie tam nie ma 🙂
Ja się staram być przy kowalu, choć często robi sam 😉 Zazwyczaj i tak się mijamy, bo siedzi u nas od świtu do nocy i bywa dość często. Zalety dużego ośrodka 😁

Tak samo dziękuję za weta na miejscu i jej słowność 🙇 Raz w życiu czekałam dłużej przy lekkiej kolce (zatkaniu), bo akurat była na interwencji, ale i tak dała radę być w nieco ponad godzinę. Kiedyś mi w wigilię przyjechała jak miał nawrót choroby, sama wtedy prawie miesiąc przychodziła do niego codziennie na zastrzyk i sprawdzić jak się czuje - mimo, że mogłabym to ja robić. I jeszcze nie zemdlałam przy rachunku. W zasadzie było "y... tylko tyle?" 😂 Z początku nie miała wiele sprzętu, ale kurka, jak się liczy czas i posiadanie podstawowych leków/wiedzy to jest zbawienie. Po tym jak w okolicy przez lata nie było weta, ktoś musiał cisnąć minimum 150km... ulga. Znaczy w sumie w okolicy był. Tylko "będę o 17" oznaczało że będzie, albo nie będzie 🤣 Kiedyś przyjechał po 3 tygodniach do szwów, które się rozeszły źrebakowi na piersi. Lato, gorąc, muchy, stan zapalny, rana na pół klaty, ropa cieknie... wyleczyłam sama z mamcią z nadzieją, że blizna będzie mała 🙄 Pan był wielce zdziwiony, że jak w końcu dotarł to już nie ma co robić. W sumie nie wiem po co jechał po tym czasie, zgon stwierdzić? 😵 Jedyną zaletą tego, jest to, że umiem sama całkiem sporo ogarnąć.
vissenna   Turecki niewolnik
05 czerwca 2020 22:18
A mnie wkurzają takie ogłoszenia:

https://ogloszenia.re-volta.pl/oddam-konia/o/273355/

"Właścicielka" prowadzi elegancką agroturystykę z piękną stajnią i najwyraźniej koń nie zasłużył na ta "zasłużoną emeryturę" w miejscu gdzie pewnie latami pracował :/
Pani nie znam, als kopyta masakra. Kondycja jak na seizoen pastwiskowy tez cokolwiek skromna.

I od kiedy kon 16 lat to emeryt? 🤔wirek:
No jak się zdrowie wysypalo to może być emeryt 🙁
Kondycja ani zła ani pastwiskowa. Dużo zdrowiej jest jak koń ma zarys żeber, nic cellulit.
Facella   Dawna re-volto wróć!
06 czerwca 2020 10:30
"Właścicielka" prowadzi elegancką agroturystykę z piękną stajnią i najwyraźniej koń nie zasłużył na ta "zasłużoną emeryturę" w miejscu gdzie pewnie latami pracował :/

Biznes is biznes. Redukcja kosztów. Nie ma miejsca na sentymenty. I tak dobrze, ze oddaje, zamiast sprzedać gdzieś do handlarzy.
I tak dobrze, ze oddaje, zamiast sprzedać gdzieś do handlarzy.


szczerze mówiąc to w ten sposób też nie ma pewności, że koń dobrze trafi...
Facella   Dawna re-volto wróć!
06 czerwca 2020 16:07
Oczywiście ze nie ma. Ale mogła od razu sprzedać na rzeź i nie patyczkować się z szukaniem domu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się