Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 lipca 2020 20:18
A to gdziekolwiek są wysokie? Poza jedna propozycja która dostała kumpela w jakiejś prestiżowej rajdowej stajni u jakiegoś szejka to rzeczywistość jest generalnie szara wszedzie wydaje mi się. Albo może ja żyje w jakiejś zakrzywionej rzeczywistości.

Niby płaci się czasem krocie za te pensjonaty a kluczowy pracownik dostaje ochłapy. Np. w jednej stajni w UK gdzie pracowałam zatrudniali w większości młode dziewczyny „apprentice” za jakieś 3-4 funty za godzinę, miejsce w pokoju dwuosobowym i lunche zapewnione ale jeden koń stojący w tym pensjo to bazowo ponad £1000/msc było. Nie wspomnę o dodatkach typu ekstra trocin albo lekcja. Klienci akurat dziani to można było podwyższać cennik.
Około 30-40 koni w ośrodku, każdy koń miał przypisanego opiekuna. Plus szkółka jeździecka gdzie te dziewczyny uczyły jak już tylko przeszły BHS stage 1 bo jakiś tam papier jest.

Nie ze mnie to jakoś dziwi ale ... powiedzmy ze ktoś tam znalazł sobie pomysł na biznes. Mnie ze świata luzakowania wymiotły perspektywy bo łatwiej jest zastąpić takim stażysta i przyuczyć niż dopłacić doświadczonej osobie. No taki jest biznes wydaje mi się przynajmniej.
Donkey no masz racje generalnie.

Duże zarobki zdążają się, ja znam pare przypadkow w top poziomie skoków.

Mnie dziwi nieprzerwanie, że skoro te konie już nawet takim średnim poziomie sportowym kosztuja naprawde w ciul pieniedzy, to szefowie wciaz nie chca płacić porzadnie. Przeciez to chyba strach takiego aprentica zostawic samemu z 10-15 konmi pod opieka jak sie jedzie na zawody? Przeciez nawet nie zauwazy (no bo nie wie) ze cos spuchniete, zepsute, zle zalozone etc etc etc.

Podziwiam ludzi na ktorych to jest kariera na dlugie lata, bo dla mnie gra niewarta świeczki 🙂
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
28 lipca 2020 21:35
Donkey no masz racje generalnie.

Duże zarobki zdążają się, ja znam pare przypadkow w top poziomie skoków.

Mnie dziwi nieprzerwanie, że skoro te konie już nawet takim średnim poziomie sportowym kosztuja naprawde w ciul pieniedzy, to szefowie wciaz nie chca płacić porzadnie. Przeciez to chyba strach takiego aprentica zostawic samemu z 10-15 konmi pod opieka jak sie jedzie na zawody? Przeciez nawet nie zauwazy (no bo nie wie) ze cos spuchniete, zepsute, zle zalozone etc etc etc.

Podziwiam ludzi na ktorych to jest kariera na dlugie lata, bo dla mnie gra niewarta świeczki 🙂


No, mało ze nie zauważy to jeszcze czasem tak dowalą ze wszelkie witki opadają. W tej stajni świeżaki wrzucali do opieki nad szkolkowymi najpierw i miałam wątpliwa okazje tam „szkolić” przez pare tygodni bo nie było komu. Przez ten czas to wiadomy wąsik można mi byłoby dorysować.
Kopyta wyczyścić dokładnie nie było laska, już nie wspomnę ze jedna wyjątkowa artystka to potrafiła i konia na lekcje osiodłać godzinę przed jazda i tak stał (bo zapomniała zegarka i nie wiedziała która godzina, serio), albo wyprowadziła konia na pastwisko w szczerym polu samopas (tzn 0 koni w polu widzenia) kiedy jej wyszczególniłam ze idą w parze i ja jej je przygotuje do wyjścia. A to z kolei wynikało z tego ze myliła derki stajenne z padokowymi. A wg jej CV to kompletnie zielona nie była, takich zielonek to nie brali 🙂
Najlepsza to była taka co poszła zrobić late check i koń kolkowal. Zignorowała/nie zauważyła, mimo ze przyznała ze stajnia była rozkopana  (czego ten koń normalnie nie robi) i był trochę spocony. Wydało się to tylko dlatego bo luzaczka która się nim na codzień opiekowała była zdziwiona ze tylko jedna kupa i rozwalona ściółka (zawsze ubijalismy w takie trzy mini ścianki po bokach).

Także yyyy z perspektywy właściciela konia można było tam trafić na totalna fleje luzaczke albo kogoś ogarniętego, byli tacy ale takich to dawali dla klientów „premium”.

Mam tak samo, przebranzowilam się w zeszłym roku i oczywiście ze mi teraz kontaktu z końmi i światkiem brakuje, ale ważąc minusy i wzdychanie to jednak minusy przeważyły. Mam znajomych gdzie jak chce to mogę przyjechać i dorabiać w weekendy ale nie mam na to teraz czasu niestety przez studia, ani tez nie muszę tego robić bo nowa branża źle nie płaci.
Mimo wszystko kiedyś tam chciałabym jakaś mała stajnie za domem i terapeutycznie powyrzucać sobie gnój 🙂

Edit: jeszcze dodam ze jako były freelancer, i ktoś kto zarządzał i dobierał nowych luzaków mogę powiedzieć jedno: rynek pracy z końmi jest dość logiczny. Mała płaca wynika z niskiej jakości usług i odwrotnie. Masakryczna liczba ludzi ma jakieś „ale”, w większości leży lojalność (telefon 30min przed praca ze „jestem chora”) bądź bylejakość pracy. Lojalni ludzie na których można polegać się cenią i tyle, a sporo stadnin jak ma ciąć to na opiekunach. No bo dwie ręce to nadal dwie ręce.

Jedyna stajnia - wyjątek - była gdzie szefowa zapieprzala równo z luzakami-freelancerami (w tym ze mną). Każdy zadowolony bo robota wykonana dobrze, pensjonariusze zadowoleni, freelancer miał zapłacone ile zawołał i tez zadowolony. Miała 3 stałych freelancerów do współpracy i układaliśmy sobie kto bierze które dni i z kim. Jak coś wychodziło tak ze nikt nie mógł wziąć danego dnia to szefowa (dziewczyna może pare lat starsza ode mnie, generalnie inne pokolenie yard managerów) brała się sama za widły i pomagał jej narzeczony.
Ale taki model biznesowy to jest rzadki obrazek moim zdaniem.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
28 lipca 2020 21:50
[quote author=aleqsandra link=topic=823.msg2939679#msg2939679 date=1595922524]

Gdyby ktoś nadal miał pytania dotyczące pracy w Szwajcarii - udało mi się dotrzeć do kilku Polaków na miejscu i zrobić mini wywiady:

https://konnowszwajcarie.blogspot.com/2020/07/polacy-pracujacy-przy-koniach-w.html




wszystko fajnie tylko szkoda, że te pensje owiane taką tajemnicą
[/quote]

Powiem tak, 3000 to naprawdę minimum tutaj, rzadko się zdarza niższa pensja. Stażysta często dostaje 2000. Do tego stajenny/luzak ma możliwość mieszkania w stajni, więc w efekcie wygrywa życie, bo mieszkanie kosztuje 1-2 000. Mieć na czysto 3000 to naprawdę dużo. Ludziom z pracą biurową potrafi zostać mniej...
Osoba, która przyznała, że ma "najwięcej" ze wszystkich, to było "prawie 5 000".

To jest kraj, gdzie pensje są dość ustandaryzowane. Zarówno Pani w sklepie na kasie, Pani na poczcie, stajenny - tę 4 wyciągną... I będą z niej całkiem dobrze żyć. Młodszy specjalista od "byleczego" w biurze też. I może tym młodszym specjalistą być całe życie, jeśli chce. Tu nie ma aż takiej "wolnej amerykanki".

Co dokładnie byś chciała wiedzieć? Czy ktoś zarabia 3200 czy 3500? Czy to coś zmienia? A co zmienia czy zarabia 3300 czy 4000? Każda z tych osób miała zupełnie inną historię i inny zakres obowiązków. Stajnie też różne, jedne komercyjne, zarabiające na siebie, inne nie... Taki ten jeździecki świat trochę jest - nie zarabia na siebie, więc i pensje są jakie są i niekoniecznie ustandaryzowane...

Co dokładnie byś chciała wiedzieć? Czy ktoś zarabia 3200 czy 3500? Czy to coś zmienia? A co zmienia czy zarabia 3300 czy 4000? Każda z tych osób miała zupełnie inną historię i inny zakres obowiązków. Stajnie też różne, jedne komercyjne, zarabiające na siebie, inne nie... Taki ten jeździecki świat trochę jest - nie zarabia na siebie, więc i pensje są jakie są i niekoniecznie ustandaryzowane...


Otóż to, nie wiem dlaczego tak zawsze wszyscy lubią innym zaglądać do portfela i pytać o zarobki. Kto jest luzakiem z doświadczeniem, ten wie ile prosić i kiedy. Wie, jakie jest minimum - nie w danym kraju czy stajni, ale dla siebie. A kto jest zielony to chyba jasne, że powinien dostać mniej, niż ktoś kto pracuje od lat i wie co robić.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
29 lipca 2020 15:36
[quote author=aleqsandra link=topic=823.msg2939794#msg2939794 date=1595969443]

Co dokładnie byś chciała wiedzieć? Czy ktoś zarabia 3200 czy 3500? Czy to coś zmienia? A co zmienia czy zarabia 3300 czy 4000? Każda z tych osób miała zupełnie inną historię i inny zakres obowiązków. Stajnie też różne, jedne komercyjne, zarabiające na siebie, inne nie... Taki ten jeździecki świat trochę jest - nie zarabia na siebie, więc i pensje są jakie są i niekoniecznie ustandaryzowane...


Otóż to, nie wiem dlaczego tak zawsze wszyscy lubią innym zaglądać do portfela i pytać o zarobki. Kto jest luzakiem z doświadczeniem, ten wie ile prosić i kiedy. Wie, jakie jest minimum - nie w danym kraju czy stajni, ale dla siebie. A kto jest zielony to chyba jasne, że powinien dostać mniej, niż ktoś kto pracuje od lat i wie co robić.
[/quote]

Dlatego wszyscy chcą wiedzieć, gdyż już taka jest natura ludzka, że chcemy wiedzieć gdzie co i za ile. Jak się o czymś takim pisze jak praca w danej dziedzinie, to kwota zarobków to podstawowa informacja, tym bardziej jak nie piszemy o osobach z imienia i nazwiska. 
Zgadzam się z Elą. Ja osobiście nie mam żadnego problemu mówić o zarobkach i podobają mi się takie modele "skandynawskie" z jawnymi zarobkami, a nie wrecz klauzule w umowach o tajnych zarobkach.  🍴
Aja np. nigdy nikomu nie mówię o tym, ile zarabiam czy ile mi zaproponowano  😉
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
30 lipca 2020 09:42
ElaPe, nie Elu, naturą ludzką w tym przypadku nie jest "wiedzieć", tylko "oceniać". Lubimy ludzi dzielić na nieudaczników (gorszych od nas) i tych, którzy zasługują na szacunek, bo mogą się nam do czegoś przydać. A może by tak jednak szanować ludzi po prostu? I obdarować się wzajemnie odrobiną życzliwości? Czy nie możemy przyjąć pewnych informacji bez oceniania?

Mimo, że osoby nie zostały wymienione z imienia i nazwiska, znaleźli się już tacy, co ich rozpoznali. Świat koni jest mniejszy niż nam się wydaje. Nawet Anonim został zidentyfikowany.

Kwota zarobków, to nie jest podstawowa informacja pisząc o jakiejkolwiek pracy, ponadto zostały podane kwestie standardów rynkowych. Jeżeli informacja, że zdecydowana większość pensji mieści się w widełkach 3-4 000 nie jest dla Ciebie satysfakcjonująca, to usilne naciskanie na doprecyzowanie tego to według mnie zwykłe i zbędne wścibstwo. Nie widzę w takiej informacji żadnej wartości dodanej, szczególnie bez kontekstu rynkowego (kosztów życia, mieszkania, ubezpieczeń itd. itp.).

Gdybym naciskała na zarobki, to taki artykuł by prawdopodobnie w ogóle nie powstał. I sama swoich też bym Tobie nie zdradziła, ale chętnie mogę opowiedzieć o przygodach z pracą... punkt widzenia jest bardzo względny, jedni znając moje zarobki biorą dystans bo wydaje im się że w garażu mam złote ferrari a inni zawsze powiedzą "za mało" albo inne dziwne nalepki Ci przykleją... . Zarobki, szczególnie przy różnicach ponadgranicznych i kulturowych to tak jak polityka czy religia - bardzo drażliwy i polaryzujący temat.

Zorilla, mi też się podoba model skandynawski jawnych zarobków, tak samo jak demokracja bezpośrednia. Ale nikomu nie jestem w stanie jej narzucić, więc najlepsze co mogę zrobić, to żyć w danym systemie. Tak samo jak do kościoła raczej nie pójdziemy w bikini, tak samo dla wielu ludzi zarobki to takie bikini w kościele... W Szwajcarii, jeszcze bardziej niż w Polsce, nawet nie o zarobkach, ale o pieniądzach się nie rozmawia. Do tego stopnia to jest wkurzające, że utrudnia to np. kupienie samochodu, albo nawet opłacenie rachunku za karuzelę... Przez 4 miesiące nie mogłam się doprosić rachunku tylko musiałam zgadywać ile razy poszedł i sama wyliczyć ile mam zapłacić... Bo Szwajcarom było głupio powiedzieć mi "ile im jestem winna" bo to prawie jak wymierzyć komuś policzek...
aleqsandra mam nadzieję że ludzie nie oceniają aż tak jak piszesz i że to pesymistyczna wizja... Ja lubię znać cyferki, tak samo jak zawsze jestem zainteresowana tym ile kto ma lat i nie sądzę żeby wynikało to z czegokolwiek innego niz zboczenie mojego mózgu :P.

Wydaje mi sie ze ta dyskusja na temat zarobków to absolutnie nie jest atak na Ciebie jako autora artykułu tylko luźna pogawędka? Przynajmniej z mojej strony.

Swoją drogą, widełki dla mnie sa wystarczające i mają o tyle znaczenie ze ciekawym jest jak zarobki różnią sie pomiedzy krajami, nominalnie ale też ile faktycznie za ten pieniądz można mieć, więc de facto jak szanowany taki luzak jest przez swojego pracodawcę i czy uważa jego pracę za wartościową. Roznice miedzy dyscyplinami i rodzajmi stajni też sa IMO ciekawe (profesjonalista a rodzinka amatorow, stajnia sprzedazowa albo pensjnat etc).
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
30 lipca 2020 10:15
Ale jaki ma sens nawet podawanie dokładnych zarobków kilku osób kiedy tak naprawdę możesz mieć sytuacje ze 90% z nich poszczęściło się i maja super warunki (lub odwrotnie)? Przecież to nie jest miarodajne „ile się zarabia w CH przy koniach” mając próbę garstki ludzi. Po to są statystyki, bo przykłady wybiórcze nie oddają rzeczywistości.

Ja absolutnie zgadzam się z jawnymi zarobkami ale wtedy kiedy aplikujesz o prace, ba - powinny być z góry podane, żeby sobie nie zawracać dupki jakimiś dusigroszami. Niemniej jednak tutaj sa indywidualne przypadki  które są mimo „anonimowości” (jak się okazało) są łatwe do zidentyfikowania. Już nie wspomnę ze temat i „kultura”  pieniądza w CH jest zupełnie inna jak aleqsandra powiedziała, podali widełki i myśle ze nie ma po co drążyć tematu. Mi artykuł się podobał i jakoś mnie nie ciekawi rozliczenie podatkowe każdej z osób w artykule.

Poza tym wypłata luzaka jest dość zmienna. U mnie w sezonie wyjazdów na zawody za nadgodziny wpadało sporo, za każdy Bank Holiday tez inna stawka. Jakbym podawała miesięczne  wypłaty poza sezonem/w roku akademickim  to tez nie byłby prawidłowy obrazek tej pracy. Wiec serio jest bez sensu podawać konkretne kwoty przy tych i jeszcE innych wielu zmiennych.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
30 lipca 2020 10:42
Zorilla, nie odebrałam tego jako atak na mnie tylko chciałam przedstawić kwestie wartości jakie mi przyświecają, nawet jeśli niekoniecznie są to moje wartości.

donkeyboy, dzięki za Twoją opinię i punkt widzenia.

Dodając jeszcze w temacie zarobków przy koniach w CH: oczywiście, zdarzają się tacy, co zarabiają mniej. Np. jeśli masz 2000 na czysto a pracodawca oferuje mieszkanie (które na mieście może kosztować 1-2k) i ubezpieczenie (które może kosztować 200-500chf) to nadal jest akceptowalna pensja. Jeśli ktoś zarabia mniej, to powinien sam się zastanowić, czy na pewno mu to odpowiada i czy jest to fair. A nie w artykule czy na forum czy w komentarzach niekoniecznie przychylnych, a na pewno przypadkowych ludzi. Najczęściej taka pensja będzie jednak na czarno. Ale za nic na świecie nie chciałabym swoim postem takiej osoby stygmatyzować. A skoro się do takich zarobków nie przyznaje, to wie na czym stoi...
aleqsandra 2000chf, no właśnie akceptowalna i takich ofert jest sporo, ale ja już bym za takie pieniądze nigdy nie chciała wrócić do Szwajcarii. Wg mnie 3 tys netto to minimum.
Jest tu ktos z okolicy Londynu? Ja mieszkam w HA4


Co to za stajnia w Rickmansworth?
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
30 lipca 2020 19:50
_kate ja jestem 🙂

Ta stajnia o której mówiłam  nazywa się Trout Rise
Pozdrowienia z nad Pacyfiku  😍 😍 😍




Niestety zimą nie jest tak fajnie jak latem ale da się jeździć.
Jedyny plus, jestem opalona nawet w taki zachmurzony dzień.

Ja z maseczką bo zapomniałam zdjąć i się już przyzwyczaiłam.
Jedyne co to mam okropnie suche dłonie od mycia i dezynfekowania. Czasami pęka mi skóra i cholernie boli.
Super Luiza, dobrze widzieć że u Ciebie wszystko OK.
Ja jutro sie wybieram nad morze z moim koniem i znajomą i nie mogę się doczekać
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
03 sierpnia 2020 18:22
Pozdrowienia z nad Pacyfiku  😍 😍 😍


Czad!! Ja za to "znalazłam pracę życia" w Nowej Zelandii właśnie - trekkingi po 90 miles beach 🙂 (niestety, mało realne, ale marzyć zawsze można)

Swoją drogą - serio mnie instruktorka pytała, czy bym nie chciała tam pracować, może ktoś ma ochotę na pracę życia? 🙂
Mam pytanie do niemieckojezycznych dziewczyn. Znalazlam przypadkiem taki filmik kilik. Amazonka na ogierze gania w kolko zrebaki. Komentarz jest po niemiecku. Czy ktos wie, co ma na celu taki pokaz?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 sierpnia 2020 16:39
U mnie w stajni epizod w wprowadzeniem się 21 koni będących w treningu  u trenerki dyscypliny hunters i equitation  dobiegł końca.

To było bardzo ciekawe przeżycie, zetknięcie się dzieciakami które trenują i jeżdżą na zawody.

Jedna z zawodniczek, 14 letnia zdaje się dziewczynka, miała 3 konie w tym klacz moszniańskiej hodowli Emisja M. Nawet sporo informacji o tym koniu jest na internecie, w tym gdzie i kiedy i pod kim i co startowała będąc jeszcze w Polsce. Zagadałam do tej dziewczynki któregoś razu, że ma polskiego konia, że znalazłam o klaczy sporo informacji itd itp. Zdziwiła mnie niesamowicie reakcja tej dziewczynki: otóż nie wyraziła ona najmniejszego zainteresowania przeszłością swojego konia. Jej reakcją było wzruszenie ramion i zero jakiegokolwiek komentarza. Powiedziała że nic jej to nie obchodzi. 🤔

Generalnie ta grupka dzieci przebywająca w stajni u swoich koni od rana do godzin popołudniowych bardzo dziwacznie się zachowywała. Zero jakiejkolwiek radości, śmiechu, dokazywania. Snuły się w  te i we wte jak jakieś zombie. O tym żeby komuś powiedziały dzień dobry to należało zapomnieć. Nawet na te Hi nie były w stanie odpowiedzieć.

Na szczęście po 2 tygodniach większość wyjechała na zawody gdzie przebywali kolejne dwa tygodnie. Po czym się wyprowadzili do innej bardziej profesjonalnej stajni z halą.
przykry obrazek sie wyłania z twojego opisu 🙁 raczej nie widać w tym pasji, ale i u nas w Polsce, jeżdżąc po stajniach widuje takie obrazki, dzieciaki zrobią przy koniu to co instruktor pokaże palcem i nos w telefon, jakby do stajni przychodziły za kare.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
11 sierpnia 2020 18:14
ElaPe niestety jest to dość powszechne zjawisko, czytałam jaka sciane tekstu na Facebooku wczoraj o „zepsuciu” młodzieży „aby wyżej, aby więcej” a koniarstwa jako takiego w tym jeździectwie brak. Autora niestety nie pamietam.

Sama spotkałam się parę razy z takimi przypadkami, czy to rekreacja czy dzieci-sportowcy, nie ma znaczenia. Tylko genezy tego zachowania są troszkę inne. Była taka „zawodniczka” co by mi nawet „cześć” nie odpowiedziała, ale swoje konisie (i to raczej te pracujące) by przywitała 😀

Nie będę się oszukiwać, Jest to jedna z niewielu rzeczy która mnie automatycznie triggerują, prawdopodobnie dlatego ze ja musiałam sobie zapracować. Rodzice  to by mi maks jazdę na miesiąc zafundowali o ile komuś się chciało mnie zawieźć na te konie, bo drałować z buta było jednak teoche za daleko  😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 sierpnia 2020 18:18
przykry obrazek sie wyłania z twojego opisu 🙁 raczej nie widać w tym pasji, ale i u nas w Polsce, jeżdżąc po stajniach widuje takie obrazki, dzieciaki zrobią przy koniu to co instruktor pokaże palcem i nos w telefon, jakby do stajni przychodziły za kare.


Zadziwiający, zastanawiający  i bardzo przykry obrazek.

Jakoś nie kojarzę bym kiedykolwiek w Polsce tak się dzieciaki między sobą zachowywały ani w stosunku do pozostałych użytkowników stajni -  moja własna córka trenowała na warszawskiej  Legii skoki kucykowe wraz z grupką podobnych jej dzieciaków. Było zawsze mnóstwo śmiechu, choć trening to trening, wiadomo, trenerka pani Retka mocno dzieciaki trzymała w ryzach ale przecież zawsze te dzieci umiały się zachować, grzecznie pozdrowić i normalnie porozmawiać.

donkeyboy: być może tak jest jak mówisz, wiadomo jak ktoś trenuje to wiadomo że ma ambicje, te dzieciaki z czasów trenowania mojej córki w grupie  kucyków legijnych też  ambitne i też nastawione na sukcesy ale jednakowoż tak przerażająco to nie wyglądało jak tu, że zero interakcji czy zainteresowania przeszłością własnego konia (!).
Mam podobne spostrzeżenia patrząc na dzieci ze szkółki lokalnej... ale to wcale nie jest sprawa przegrana.

Ja jestem wstrętną, okropną "tą stara baba od tej dużej czarnej" i opierdal.. te dzieci na każdym kroku. Po prostu tylko mi włażą do stajni to do nich gadam - a po co przylazły, a że w końskim świecie jest zasada, że każdy się wita, bo to wiocha się nie widać, nawet z konia na krosie, a jak tak się szwendają to raz, dwa, trzy- gdzie jest kolano, a co to jest trzeszczka kopytowa, a w co kowal wbija te podkowiaki, a potrzymaj mi tu dziecko nóż do kopyt jak już stoisz i zobacz jak on jest śmiesznie zakrzywiony i dlaczego itp. itd - i nie ma litości!!!  Jesteście tu to jesteście "under constans surrvilance!" i to są konsekwencje waszego bycia tu!
Owszem to strasznie męczące, bo człowiek często przychodzi do stajni żeby sobie od własnych dzieci odpocząć i ostatnią rzeczą na świecie jest chęć wymyślania angażujących gadek do innych obcych dzieciorów... ale
... ale po okresie plotek, żartów ze mnie, podśmiechujek itd... oni zaczynają przychodzić częściej, otwierają gęby przełamując wstyd i wychodzą z nich na świat pytania - pytania z sensem. Zaczynają chcieć wiedzieć i chcieć słuchać.

Po prostu dzieci, których najbliższe otoczenie ma je (prawdziwe "je", a nie ich oceny, pozycję w grupie, wyniczki sportowe itd.) w dupie też mają otoczenie w dupie. Są kalkami postaw narzucanych przez najbliższych. A wcale nie chcą być. Tylko często tego nie wiedzą. Albo nadal mają taką relację z bliskimi ale z inną osobą, która kształtuje z nimi inną relację już potrafią "być" inaczej.

Oni kopiują rodziców - strasznie zajętych i skoncentrowanych na zadaniach z pracy, a po pracy chcących się nachapać odpoczynku- więc włączających wdupiemienizm. Wszystko co nie dotyczy bezpośrednio mojej roboty (wielkiego i ważnego zarabiania pieniędzy/robienia kariery) jest mi zbędne i nie obciążam umysłu- ostentacyjnie. Trend, który wyniknął z mody na mylnie rozumiany coaching w stylu "let go i naucz się odpoczywać". Usankcjonowany wdupiemienizm.

Do tego te dzieciaki to jest pokolenie Z... pomiędzy mini  a nami (milenialsi i starsze) jest przepaść. Oni są strasznie zadaniowi i o ile ktoś im powie "to co robisz jest częścią czegoś większego i dobrego" - to oni nie mówią "sprawdzam", jadą jak roboty zadania. Są świetni w zadankach (dlatego tak zdyscyplinowani i pięknie uginają grzbiety do reżimu treninngu sportowego) ale kiepscy w syntezie - dlatego nie lubią (pozornie) pytań o to "czy wiesz, że ten koń jest z Polski" bo wiedzą, że to by wymagało połączenia faktów, zastanowienia się szerzej, jakiegoś dialogu poza formatem "wybierz właściwą odpowiedź".

I oni pomimo tego co się sądzi o dzieciorach - nie lubią konfliktów. Bo ich wychowano w etosie źle rozumianego pacyfizmu. Gdy tylko pojawia się początek konfliktu to oni robią "myk" i ich twarz jest w telefonie i jadą z bierną stymulacja. Nie ma takiego drivu do rozwiązywania konfliktu, także, ze strachu przed agresją. Im od przedszkola wpojono, że agresja jest zawsze zła. Więc oni szybciej sobie jak coś im nie pasuje ukręcą intrygę i wykluczenie w mgnieniu oka przez komunikatory - działając jak nieobiektywny dziennikarz naginający fakty przez publikowanie nieobiektywnych zdjęć, niż sobie dadzą "staroświecko" po mordzie i rozładują napięcie.
Dla mnie to brzmi jak standardowe frustrackie narzekanie doroslych na "te dzisiejsza mlodziez".... O nas tez tak mowili 🤣

Mam pare nastek w stajni i jakbym siebie w tym wieku widziala, glupie toto i zakochane w koniach i z planami oderwanymi od rzeczywistosci :p taki wiek 😉

W szkolkach czesto sa dzieci co maja wywalone albo koni sie boja, zwlaszcza te jezdzace w imie ambicji rodzicow. Ale to tez obrazek stary jak swiat.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
12 sierpnia 2020 15:06
Dla mnie to brzmi jak standardowe frustrackie narzekanie doroslych na "te dzisiejsza mlodziez".... O nas tez tak mowili 🤣

Mam pare nastek w stajni i jakbym siebie w tym wieku widziala, glupie toto i zakochane w koniach i z planami oderwanymi od rzeczywistosci :p taki wiek 😉

W szkolkach czesto sa dzieci co maja wywalone albo koni sie boja, zwlaszcza te jezdzace w imie ambicji rodzicow. Ale to tez obrazek stary jak swiat.


Być może, zakochane dziewczynki w konisiach to widuje się nadal, chodzi mi bardziej o „karierowiczów”. Kwestia manier to kwestia wychowania przez rodzica już, jakby nie było.

Co do koni już to była taka nastka która miała ze trzy kuce i jak tylko któryś był skontuzjowany to natychmiast już nie było „lofciam”, tylko płacz bo starty, uwaga skupiona na tym który „działa” i nawet nie chciało się szczotką przejechać po grzbiecie tego który siedzi w areszcie boksowym.

Przyklad B. to taka dziewczynka gdzie mama chyba bardziej była zainteresowana niż ona. Dziecko bało się koni, kupili jej starsza wyczilowaną kucke która jakby była człowiekiem to każdy by myślał ze jest wiecznie zjarana 😀 ale dziecko mimo wszysyko się bało. Krok po kroku zachęcaliśmy ja do robienia rzeczy przy niej, serio nawet przejechanie szczotka to było wielkie halo. No a dzisiaj (4 lata później) śmiga w wkkw na młodym kucu.

Przyklad C. to taka która w stajni spędzała całe dnie kiedy wolne od szkoły i w weekendy, od otwarcia stajni aż do jej zamknięcia, mimo ze miała kuce na pensjonacie full wypas sama robiła wiele rzeczy i wyręczała przypisanego opiekuna, bo sama chciała to robić. Z luzakami, opiekunami i instruktorami za pan brat. Dzisiaj śmiga na dużych koniach duże parkury, a zaczęła od tej samej wyczilowanej kucki powyżej.

Tak jak mówiłam genezy zachowań są różne, są rozpieszczone dzieciaki, są nieśmiałe dzieciaki, są dzieciaki które są snobami, i są dzieciaki które są przy tych koniach na sile a są tez takie których od nich oderwać nie można. Tak samo wśród dorosłych ludzi nietrudno takich zaobserwować. Tyle ze wśród dorosłych rzadko macie ludzi których rodzice do tego zmusili. No ok, wśród dorosłych znalam jeden przypadek...
vissenna   Turecki niewolnik
12 sierpnia 2020 15:51
ElaPe niestety jest to dość powszechne zjawisko, czytałam jaka sciane tekstu na Facebooku wczoraj o „zepsuciu” młodzieży „aby wyżej, aby więcej” a koniarstwa jako takiego w tym jeździectwie brak. Autora niestety nie pamietam.


Też to czytałam.
Trochę wysryw "dzida", ale też i sporo racji.
Głównym problemem jest, że obecnie to raczej rodzice wybierają pasję swojemu dziecku... Sama się z tym spotkałam i z takich dzieci jeźdźców nie będzie.
majek   zwykle sobie żartuję
13 sierpnia 2020 09:57
To was uspokoje, aktualnie jezdze w miejscu, ktore jest wlasciwie szkolka jezdziecka dla dzieci (znalazl sie duzy kon dla mnie) i poznalam ostatnio mase fajnych dzieciakow, troche - tak ja ja 30 lat temu - kazda wolna chwile chca spedzac w stajni i pracowac przy koniach, jezdzic, rozpieszczac itd. Oprocz dzieciakow ze szkolki jest kilka dzieci z wlasnymi konmi i jakos nie widze, zeby towarzystwo bylo podzielone.

vissenna ma bardzo dużo racji z tym, że rodzice wybierają pasję i to rodzicom bardziej zależy a konisie są słodkie to w sumie młode dziewczynki się do tego garną. No i też mam wrażenie, że dziś to wszystko im łatwiej przychodzi niż na przykład mnie te 12 lat temu. Ja przyszłam do stajni bo zawsze kochałam konie i chciałam z nimi po prostu być - sprzątać boksy, wyprowadzać czyścić karmić i nawet nie marzyłam o tym, że będę mogła jeździć... Nie miałam nawet w planach jazdy konnej jako takiej ale zanim się zorientowałam pomagałam w stajni żeby móc iść na lonżę a później wsiąść na jakiegoś szkółkowego konia. A podejście do koni to myślę podejście do życia które się wynosi z domu rodzinnego - mnie nauczono że jak coś się psuje to się to naprawia a nie wyrzuca i zastępuje nowym.
Moja Ruda była wyczekanym i wymarzonym prezentem od rodziców więc przez kolejne 10 lat robiłam i robię wszystko żeby "służyła" mi jak najdłużej.
Tymczasem wokół siebie obserwuję trend wymieniania koni z nawet niegroźnymi kontuzjami nabytymi z winy ich właścicieli na nowe takie nie-zepsute.

Tymczasem wokół siebie obserwuję trend wymieniania koni z nawet niegroźnymi kontuzjami nabytymi z winy ich właścicieli na nowe takie nie-zepsute.


Wiesz, może to zabrzmi brutalnie ale to jest podejście dość fair. Jeśli ktoś planuje wysoki sport, albo wie, że nie ma wiedzy aby leczyć to wymiana konia, na takiego, który nadaje się dla danej osoby jest fair.
Gwarantuje, że do ciężkiej pracy (sport) nie będzie pchany koń, którego trzeba co chwile ostrzykać bo gdzieś tam kiedyś miał kontuzje i teraz rykoszetem jednak odzywają się jej skutki.
Lepiej dla takiego konia znaleźć dom, gdzie sposób użytkowania nie będzie go narażał na ból.
Ja znam wiele osób, które zostawiają sobie konie z nabytymi defektami nie z realnej miłości tylko dlatego, że nie mają hajsu na nowego, choć nie umieją tego przed sobą przyznać. I to dopiero są dramaty- gdy "trzeba kochać" a marzenia o rozwoju w sporcie poszły się kochać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się