Transport koni-co i jak. Wszystko na temat :)

Nie miała baba kłopotu to sobie kucyka kupiła... Jeszcze, żeby było śmieszniej czeka nas jutro 370 km trasy do domu. Będziemy jechać koniowozem (kat. B), większość trasy autostradą. Kucyk koło 120 w kłębie, jechał przyczepą jakieś 6 lat temu, nie dał się wprowadzić, musieli go wnieść, ale sam przejazd ok. Kilka dni temu właścicielka miała dostęp do przyczepy, to pakował się bez problemu. Jakieś porady?  :kwiatek: Mam sedalin na wszelki wypadek, ale mam nadzieję, że się nie przyda. Zapasowe kantary i uwiązy są. Co będzie lepsze na siano, siatka czy torba z 1 dużym otworem? Robić jakiś postój na pojenie czy lepiej jechać cały czas jak wszystko będzie ok?
Jeśli dawno nie jechał to 370 km przewiozłabym na głodniaka. Ja moje wożę dość często 320 km i jadą z sianem bez dopajania i bez przerwy, chyba że stanę na stacji kupić sobie kawę.

Na autostradzie zwykle śpią. Czasem skubią siano.
Warneńczyk już dojechał  😀 stoi sobie teraz na pastwisku z innymi ogierami i już powoli można powiedzieć że zapowiada się na fajnego konia. Sama jazda niestety była dla niego dość stresująca i w połowie drogi dostał sedalin. Jechał trochę na leżąco, potem już stał po sedalinie. Po kilku dniach obserwacji konia, można stwierdzić że nic mu nie dolega. Po za obtarciem na głowie. W sensie że nic nie puchnie, daje się już głaskać. Teraz szykujemy go do kastracji.
Hej! Mam problem z panikującym koniem i szukam kolejnych rozwiązań, może Wy na coś wpadniecie  🙇
Mój 8-letni wałach panikuje w transporcie. Mam go od urodzenia, był uczony wchodzenia do przyczepki, jeździł na początku na krótkie trasy, poświęciłam naprawdę dużo czasu na to i ostatecznie bez najmniejszego problemu jeździliśmy czy to na zawody, czy na treningi. Do kliniki na kastrację też pojechał bez żadnych problemów.
Jakoś 2 lata temu jechaliśmy na kolejny trening do zaprzyjaźnionej stajni. Kolejny raz autostradą, na której nigdy nie było problemów. No i z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny młody wpadł w panikę. Zrobiłam skrajnie głupią rzecz - wsiadłam do niego i jechałam z nim aż dotarliśmy z powrotem do domu. Zrobiłam to, bo jestem z nim od pierwszych chwil życia i zawsze przy mnie się uspokajał. Tym razem się nie uspokoił, ale jak gadałam do niego, a w skrajnych momentach darłam ryja, to zwracał uwagę na mnie, a nie na wszystko dookoła i jakoś poszło.
Był wtedy, jak zwykle, w derce polarowej (to było w zimnym okresie, nie pamiętam już jaki miesiąc, ale generalnie na te treningi jeździliśmy na halę, bo jest większa od naszej) i ochraniaczach transportowych (sic!). Po tej akcji wyleczyłam się z transporterów, bo wyszło na to, że tylko dodały mu nerwów  🙁
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, co mogło go wystraszyć do podjeżdżające blisko i wyprzedzające nas tiry. Jak już byliśmy na zjeździe z autostrady do miasta to jeszcze jakiś k***s na nas zatrąbił, w tym samym momencie przez okno w suficie wpadło słońce i panika od nowa...
Od tamtej pory nie wjechałam z nim na autostradę, jak jedziemy na trening to tylko przez miasto. No i generalnie jakoś się udawało. Wchodził nadal super, ale nigdy nie miałam pewności, czy w trakcie drogi znowu się nie odpali.
We wrześniu byliśmy znowu na treningu w tej samej stajni, żeby przed zawodami poskakać różne straszaki. Padał deszcz i podczas pakowania młodego pokapała na niego woda z plandeki, którą zamykamy z tyłu. Dostał takiego szału, że rozwalił wszystko w środku i wyskoczył z przyczepy. Na miejscu musieliśmy zadupki prostować itp. Dostał w żyłę sedazin i jakoś wrócił do domu. Kilka dni później na zawody jechał na specjalnej paście dopuszczonej do transportu i startów w zawodach (niezawierająca dopingu). Dojechał na miejsce w miarę spoko, miał tylko na przodach skorupy i tyle. W drodze powrotnej (już było ciemno) znowu panika i tak naparzał, że urwał gumę, która wisi na przegrodzie (przyczepka jest dwukonna). Obił sobie nogę, miał krwiaka w stawie pęcinowym, także w sumie 3,5 tygodnia był na L4. Wrócił do treningu, wszystko spoko i teraz w weekend znowu jechaliśmy na zawody. Żeby było miło mieliśmy do pokonania ledwie 7km. W sobotę pojechał tam na paście i w ochraniaczach skokowych, w których szedł później konkursy, poszło gładko, wracał po ciemku, mieliśmy słabe warunki pakowania go na powrót, bo co chwilę mijał nas jakiś koniowóz i Młody bał się świateł. No ale ogarnął temat i dotarliśmy do domu. W niedzielę już od rana był podenerwowany, więc znowu dostał pastę no i po przejechaniu jakiś 50m (czyli wciąż na terenie stajni) panika, wykopał zadupek i masakra. Musieliśmy go wypakować, do boksu, czas na ochłonięcie i jeszcze raz. Jakoś dojechał, ale całą drogę jechałam z otwartym oknem i darłam się do niego jak zaczynał wariować  😵
Na zawodach spóźnieni, no ale jakoś poszło, skakał super, był spokojny, no naprawdę bez zarzutów.
W drogę powrotną pakowaliśmy się jak było jeszcze w miarę jasno i nie było ruchu koniowozów, więc super. No ale żeby nie kusić losu i biorąc pod uwagę to, że już doping mało ważny - dostał sedazin w żyłę. Wyszedł z boksu ledwo powłócząc nogami, więc byłam dobrej myśli. Miał na sobie polar, bo był mocno spocony i było bardzo zimno, no i na nogach znowu skokowe skorupki. No i niestety się myliłam. Napierdzielał całą drogę praktycznie od samego ruszenia, sedazin przestał działać w ułamku sekundy. Na miejscu się okazało, że zadupek wykopany, ochraniacze na tyłach z rozwalonymi zapięciami, jeden przód rozpięty, a derka zdjęta tak, że wisiała mu na szyi i stał na niej przednimi nogami. Dodatkowo znowu oderwał gumę z przegrody, ale - poprzednio jak ją zerwał, to puściła guma, więc teraz była tak przygotowana, żeby nie mogło się nic z nią stać, więc co się stało? Urwał oczko, na której na mocnych zaczepach ta guma wisiała... Dodatkowo tak kopał, że wygiął zapięcie rampy na zewnątrz...
No i po wypakowaniu go okazało się, że ma rozwaloną nogę, do szycia, także znowu L4...

Kończą mi się pomysły, jak mu pomóc. Z drugim koniem bardzo się boję go przewieźć, bo jak wpadnie w panikę i zrobi krzywdę nie tylko sobie, ale i drugiemu koniowi, to chyba się zabiję...
Chcę jeszcze spróbować z feromonami, kolejne pasty mam zamówione, tym razem innych firm. Będę chciała spróbować z koniowozem, ale boję się, że nikt takiego oszołoma nie weźmie...
No i teraz jak się zagoi to będę od nowa ćwiczyć pakowanie i jeżdżenie po podjeździe przed stajnią, nie widzę innych opcji.
Ostatnia opcja, do której wczoraj przekonywał mnie mój trener, to sprzedaż tego konia. Ale dla mnie ta opcja z góry odpada.

Może Wy macie jakieś pomysły? Co z nim zrobić?
Nie może nie jeździć przyczepą, bo jeśli (tfu, tfu) kiedykolwiek musiałby jechać do kliniki to jak? 🙁
Z pewnością próba przewiezienia go koniowozem to dobry pomysł. Znam konie które nie jeżdżą przyczepą lub takie które jeżdżą w 2 konnej przyczepie bez przegrody. Musisz próbować, jeśli problemem jest że widzi coś przez okno to może spróbuj je zasłonić
Tak myślę właśnie, żeby mu zasłonić to okno w suficie, bo przez przednie dużo patrzy i najwyraźniej to lubi.
No i kamera, muszę obowiązkowo w jakiś sposób zamontować kamerę w przyczepie. Mój tata oczywiście twierdzi, że się nie da, ale to moja nadzieja na wyłapanie "punktu zapalnego" paniki
Gillian   four letter word
18 listopada 2020 10:08
Da się, kamera cofania na bluetooth.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
18 listopada 2020 10:11
Da się, kamerka cofania plus monitorek łączone bezprzewodowo. Kamerkę podpina się do lampki w przyczepie, a monitorek do "zapalniczki". Sami w zeszłym roku zakładaliśmy. Jakieś nie całe 150zł nam wyszło za porządny zestaw.
Współczuję sytuacji, mój koń podobnie przeżywał jazdę. Włącznie z powieszeniem się na belce, wywrotką na plecy w środku i wypadnięciem przez trap potem... ale teraz daje radę. Jedyne co mogę Ci poradzić, to ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Powoli, po kawałku, wchodzić czasem tylko żeby chwilkę postać i dostać coś dobrego w nagrodę. My początkowo robiliśmy "trasy" po dosłownie 5m! a koniowi tętno skakało tak, że je słyszałam stojąc obok :/ Ale pomalutku, bardzo cierpliwie udało nam się wypracować jazdę na trzeźwo. Tego lata jechaliśmy ponad godzinę i dał radę, trochę się już pod koniec denerwował, ale bez porównania z tym co było. Nie ma już takiej histerii i paniki. Ćwiczcie na tyle często, żeby taka przejażdżka króciutka była czymś normalnym, stałym elementem dnia, to pomaga na prawdę.
Polecam zmianę przyczepy na taką ze sztywną górą. Taka plandek potrafi załopotać i sporo koni się tego boi. Przy sztywnym dachu tego nie ma.
Powodzenia :kwiatek:
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 listopada 2020 11:36
Popieram zembria miałam do czynienia z gagatkiem który nawet jakby był zostawiony na ogrodzonym małym placu z otwartym koniowozem i żarciem w środku to by maksymalnie kopyto na trapie postawił i tyle. Mógłby tak stać cały dzień i by nie wlazł. Serio.

Był problem i z wchodzeniem i z transportem. Pierwsze wycieczki zawsze kończyły się kąpielą bo spocony i obs**ny dosłownie. W ogóle żeby go załadować trzeba było „magika” od naturala i takiego haltera gdzie kiedy koń stawia opór i się cofa to linka się lekko ściąga i jest nieprzyjemnie dla niego. Czy to dobre czy złe, nie mnie sadzić, co wiem to to ze koń zagrażał bezpieczeństwu ludzi w pewien sposób, właścicielowi kopytem potrzaskal kask (nie byle jaki, Samshield XD) i nos jak protestując stanął dęba, a mnie w podobny sposób prawie wciągnął pod siebie. Konisko 700kg niestety, ma czym dowalić. Używaliśmy tego tylko na początku a potem tylko zakładaliśmy ale nie zapinalismy żeby myślał ze nadal z tego korzystamy  😂

Runda pracy na halterze przez 10 minut codziennie plus ładowanie do koniowozu jako element tej pracy z ziemi. Codziennie. Wchodzenie i schodzenie wielokrotnie plus wycieczka, chociażby miało to oznaczać wbieganie do koniowozu (niestety inaczej to by nie wlazł). On ja już się zorientował ze ochraniacze transportowe oznaczają jazdę to już fisiowal. Tylko dwie osoby miały u niego wyrobiony autorytet po jakimś czasie na tyle żeby go tam wsadzić. I co najlepsze - kiedy się go w koniowozie zamknęło, nic nie „pocieszało” tylko od razu jazda i na autostradę (bo gładko i spokojnie) to się uspokajał. Im więcej było „ciu ciu ciu dobry koń” tym więcej cyrków.

Ja nie wiem czy to jest dobra sugestia w tym przypadku bo każdy przypadek jest z deczka inny, konie są różne ale w przypadku tego konia mnie to nauczyło żeby samemu spuścić z tonu, ma wleźć i jechać, a im większa celebracja aktu transportu tym gorzej. Przez całe te w/w ćwiczenia maks co bym powiedziała to „dobry koń” raz, od razu, żeby wiedział ze to dobre i tyle. Częściej po prostu łatwiej było to wszystko zrobić w ciszy.

Takie moje małe case study.
Mój koń również był "nieładowalny". Najpierw kombinowaliśmy z wprowadzaniem na kolcu, później z maską na oczy, poźniej przestał wchodzić w ogóle. W środku wypychanie zadupnika, obracanie się w przyczepie, zdejmowanie laminatowego dachu (!) na porządku dziennym. Przyczepa nie jedzie - wychodzę.

Praca, praca i jeszcze raz praca.

Ja przepracowałam to długą i upartą drogą wielu metod. Przyczepę stawiałam na placu do jazdy(otwartą) i normalnie jeździliśmy, czasami zbliżając się do trapu, aż udało się przez trap przekłusować. Później do tego stopnia, że koń na trapie stawał w stępie. I tyle. Przyczepa wypełniona sianem i odpowiednio zabezpieczona (żeby się nie bujała) stała na padoku. Potem - przyjeżdżałam z przyczepą do stajni, żeby dać mu w przyczepie kolację. Zostawiałam samego w na padoku z przyczepą a w środku wiadro meszu itd.

Doszliśmy do etapu, w którym koń zaczął włazić do przyczepy bez większych problemów, jeździ sam. Czasami mu się przypomni, ale zaprotestuje "dla zasady" i wchodzi. Obowiązkowo ładowanie na łańcuchu (niestety).

Od pół roku jeździmy koniowozem i już w ogóle jest miodzio, bo czasami mu się tak śpieszy do środka, że ja muszę za nim wbiegać  😀.

Ciekawostką może być fakt, że u mnie "wyleczenie" tej jego przyczepofobii pokryło się z wyleczeniem wrzodów żołądka.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
18 listopada 2020 12:28
Mój od początku nie miał najmniejszych problemów z załadunkiem. Ba, wlazł nawet 2 minuty po akcji z wywrotką w środku zupełnie spokojnie. Jego przeraża jazda. Na ten moment mogę go zawołać stojąc w środku i wejdzie sam, mogę stanąć z boku i mu pokazać, że ma wejść i wejdzie, mogę sama go wprowadzić, wyjść i pozapinać, to wszystko jest spoko. Dopóki przyczepa stoi. Jazda go przeraża. I sądząc z opisu to tak samo jest z koniem Szafirki, że cyrk się zaczyna podczas jazdy dopiero.
Gillian, zembria ja wiem, że się da, po prostu mój tata zawsze tak gada, a potem ostatecznie ja mam rację  😂

donkeyboy u nas nie ma problemu z ładowaniem i nikt się jakoś szczególnie nie cacka, bo nic dobrego z tego nie wychodzi. Młody był uczony wchodzić i po tych kilku atakach paniki wchodzi mniej chętnie, ale zawsze skutecznie i w środku grzecznie czeka na pozamykanie go itp. No i generalnie zawsze ruszamy najszybciej jak to możliwe żeby nie było niespodzianek. Problem się robi w trakcie jazdy i nie wiemy dlaczego. Będziemy montować kamerę, to mam nadzieję, że dowiemy się cokolwiek więcej.
No i zgodnie z moim założeniem będziemy pracować od nowa, tak samo jak robiliśmy za dzieciaka.
Pasty kupione, dogadam jeszcze z kimś od transportu żeby próbować koniowozem.
Cały czas widzę nadzieję dla niego.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
18 listopada 2020 15:57
Szafirka ogólnie opowiedziałam o tym koniu dlatego ze wpajanie mu do codzienności podróży przyniosło efekt o którym mówi zembria. Różnica jest oczywista, niemniej jednak dla niego transport był częścią składowa problemu, tyle ze nie miał za bardzo gdzie pajacować bo zabudowany był w czterech ścianach niemalze na styk żeby nie miał głupich pomysłów.

Wspomniałaś ze panika wchodzi jak coś się dzieje (np. przejeżdża tir). Może warto byłoby spróbować zatyczek do uszu podczas jazdy? Wyciszyloby to ekstremalne dźwięki i zniwelowało poziom stresorow chociażby o ten jeden. Kosztuje to z 8 dych maks.
donkeyboy pisałam, że Młody wpadł w panikę z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny, że jedyne, co mi przychodzi do głowy z tej pierwszej akcji to tiry. Od tamtej pory nie jeździłam z nim autostradą, nie było tirów, a też panikował :/
Mamy nauszniki wyciszające, jeździ w nich już od jakiegoś czasu 🙂

edit: Mam namiar na słynnego p. Witka, bo w zeszłym roku ogarniał u nas pensjonatowego konia. Będę do niego dzwonić jeśli inne sposoby po drodze zawiodą. Bo jeśli mam z nim testować podstawy w stylu zamiany przyczepy na koniowóz, to trochę szkoda jego czasu i moich pieniędzy 😉
Jak już wyświetlił mi się ten wątek to zapytam.
Nasz problem zaczął się od tego jak koń rozwalil staw skokowy i biodrowy w przyczepie. Jechał bez ochraniaczy, rozwalił staw skokowy prawy o ścianę (odkleiła się metalowa płytka) i ratował się uciekając na lewo dzięki czemu rozwalił lewe biodro o przegrodę. Było to 3-4 lata temu. Koń od tego czasu jeździł dużo. Dwa razy w roku trasa 600 km plus zawody. I od tego czasu każdy zakręt w lewo to jest walenie w podłogę, wrzurzanie się, kopanie. Rondo to już w ogóle jakaś masakra. Jechane jest prawie w miejscu. Każdy zakręt jechany jest bardzo ostrożnie, próbowaliśmy ruszać ze stój, próbowaliśmy wjeżdżać normalnie - nic. W prawo i na wprost nawet się nie ruszy. W koniowozie trochę lepiej ale tez tupie. Transport znosi dobrze, wsiada normalnie, wczoraj go wyciągałam po trasie 10h i był niewzruszony. Ale tupał non stop.. już mi jest wstyd przed ludźmi, ze podłogę im rozwali.  😵 Jest strasznie pamiętliwy i kompletnie nie mam na niego pomysłu.
Uprzedzając pytanie- koń wchodzi na patencie (sam wchodzi bez pomocy) i wejdzie tylko tak i tylko na prawo.
Sonkowa a co się dzieje jak jedzie z lewej strony? Bo właściwie to jest jedyne, co mi przychodzi do głowy, żeby z nim spróbować zwłaszcza, że, jak piszesz, dobrze znosi transport 🙂
Nie wchodzi na lewo. Miał taki głupi wypadek 8 lat temu przy wchodzeniu i nie można go już było włożyć. Pracował z nim naturals i wprowadzany jest na patent. Wejdzie tylko na prawo... to jest bardzo uparty i pamiętliwy koń. Nigdy nie miałam problemu, że ktoś mi odmówił jazdy po prawej stronie wiec nie kombinuje bo aktualnie wchodzi sam, mogę go sobie sama z tylu zapiać , potem przywiązać. Myśle jednak, ze to różnicy się nie zrobi bo w koniowozie jeździ po obu stronach i tupie tak samo.
Sonkowa, znam konia który grzebał prawą przednią nogą po ścianie i kładł się na nią. Jeździł z prawej. Żadnych traumatycznych przeżyć nie zaznał w transporcie.
Przestawiony na lewo stoi całkowicie grzecznie. Grzebanie nie zdarzyło się ani razu. I weź tu zrozum te konie 😉
Ja się czasami zastanawiam po co mi stajnia, konie i te wszystkie problemy  🤣
Mam wystawowego psa - zero problemów z transportem, no chyba, że przed dostanie jedzenie to najwyżej się porzyga. Zero problemów z rozwalaniem przyczepy - co najwyżej sierść na tylnej kanapie w aucie  🤣
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
24 listopada 2020 10:11
Szafirka ja mam około 50 kóz, w większości rogatych, także koziołki kryjące i żadnych z nimi problemów w transporcie. Bardzo grzecznie wskakują do kontenera, w środku leżą spokojnie na słomie i wcinają siano. Nikt nie tupie jak się zatrzymamy, ani żadne takie, a jeżdżą przy okazji wizyt u weterynarza na RTG, USG i innych zabiegów. Dwa razy wiozłam nasze rasowe kozy na trasie powyżej 400km, moglismy się zatrzymac na obiad, kozy spały, albo wcinały siano nie robiąc przy tym żadnego szaszoru  🤣
Za to jeden z moich koni swojego czasu tupaniem, zamienił mój nie lekki samochód w prawdziwego, skaczącego lowrider-a  🤣


edit: Jeszcze w temacie tupania. Nam pomogły na tupanie w początkowym etapie ogarniania transportu w przyczepie, feromony. Stosowałam je na długich trasach, do momentu, aż koń zaakceptował podróżowanie i pogodził się z faktem, że musimy jechać i choć nie jest to dla niego super komfortowe do przyczepy musi wejść kiedy go proszę i zostać tam do póki go nie poproszę by wyszedł.
Tylko on nie stresuje się tranportem. Jedzie spokojnie , skubie sobie sianko, możemy na stacji się zatrzymać i iść na obiad. Po 10h jazdy nie był zestresowany, spocony, nie miał przyspieszonego oddechu. Z aklimatyzacją w nowym miejscu tez nie ma problemu. On nie toleruje tylko skręcania w lewo. Tupie jak wariat po czym po pokonaniu zakrętu wraca do jedzenia sianka i zachowuje się jakby nigdy nic.  😵
Sonkowa, a nie jest tak że przy skręcaniu w lewo obciąża którąś część ciała (nogę), która go po prostu boli?
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
26 listopada 2020 10:41
Sonkowa - moim zdaniem może okazać się, że już nic z tym nie zrobisz. Wiem, że to takie mało pocieszające, ale zdarza się i tak, że uraz w głowie konia zostaje bardzo silny, praktycznie nie do wyeliminowania. Skoro u Was trwa to już tak długo, koń jest pamiętliwy jak sama napisałaś to myślę, że powinnaś docenić, że  w ogóle wchodzi.
Sonkowa, a nie jest tak że przy skręcaniu w lewo obciąża którąś część ciała (nogę), która go po prostu boli?


Boleć nie boli. Gdzieś w poprzednim poście opisałam dlaczego tak robi.


Aleks pamiętliwy jest okropnie. Nie znam drugiego takiego konia... Wchodzi na patencie od 8 lat bo kiedyś coś się zdarzyło..
Hej

Potrzebuję porady, jako, że mój poprzedni koń jeździł wszędzie bez mrugnięcia okiem, jestem w takie klocki mało obeznana.

Czy jest coś co można stosować na jakieś lajtowe uspokojenie, wyciszenie?
Szykuje nam się niedługo wycieczka do kliniki do Warszawy (z Krakowa). Zastanawiam się nad podaniem czegoś, aby koń zniósł spokojnie podróż.
Generalnie nie ma większych problemów z zapakowaniem i jedzie spokojnie, niczego nie rozwala ani nic, tylko on się zwyczajnie stresuje i potem wysiada z przyczepy mokry od potu. Nie jest to na pewno przypadek na Sedalin, ostatnio dowiedziałam się o istnieniu Domosedanu, jaki on daje efekt? Chyba, że jest na tym świecie jakiś suplement, który faktycznie działa i nie są to pieniądze wyrzucone w błoto?  👀
Generalnie pojechałby i bez niczego, ale wiem, że na pewno będzie przeżywał tą podróż, obcych ludzi, inną stajnię itp.
Domosedan jest silniejszy niż sedalin. Poszukaj może jakiejś pasty bardziej ziołowej.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
03 stycznia 2021 00:24
Popieram powyższe. Praktykowałam kiedyś ConfidenceEQ od Audevard który ma takie właśnie doraźne zastosowanie. Przy czym z doświadczenia mogę powiedzieć ze na jedne konie działał a na inne wręcz odwrotnie, może dlatego ze proszek trzeba podać ... w nozdrza.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
03 stycznia 2021 11:20
Alaska - spróbuj z feromonami.
Ciągnął ktoś przyczepę z końmi tiguanem 1.4 160km w benzynie? Daje to radę?
Aleks a są gdzieś w ogóle dostępne? Znalazłam tylko w jednym sklepie, zamówiłam, a potem zadzwonił Pan ze sklepu, że feromonów nie ma i nie wiadomo czy i kiedy w ogóle będą 🙁
Zamówienie sobie wisi, bo i tak było za pobraniem, ale już od ponad miesiąca jest cisza w ich sprawie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się