PSY

Smartini  tak zrobię, siądę sobie po południu i przeanalizuje karmy pod względem węgli. Barf pewnie byłby super rozwiązaniem, ale jestem wege głównie dlatego że mięso mnie potwornie obrzydza  😵 zapach i konsystencja, no ciężko...
Dzięki za tipa co do zoofizjo, umowie się  :kwiatek:

Efeemeryda tak, ma regularne badania, ostatnio miesiąc temu zrobiłam mu cały pakiet bo mnie jego nadwagą doprowadza do załamania.
Suczkę też mam tarczycową, po wprowadzeniu leków schudła - sama z siebie po prostu i teraz wygląda super. U Jerrego to się totalnie nie rusza, dodatkowo pies śpi. I śpi i śpi śpi.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 listopada 2020 16:05
Dorobiłam się jakiś trzeci raz przez te dwa lata fotek ze Szkodnikiem, to się przypomnę. Moja twarz uber niewyjściowa, ale piesek ładny 😉






i słit focie z kumpelą




bywa i tak :P


i pół godziny czyszczenia


(patrzę tak na nie i chyba po 10 latach czas wymienić aparat  :lol🙂
madmaddie, piękne fotki, piękna jesień, piękne psy!  😍
inoinu   May the horse be with you
02 listopada 2020 23:08
Mój Dracula
inoinu, jakie klimatyczne foto  😍
Mam kupon do zooplusa: - 15% na akcesoria (nie dotyczy żwirku dla kota), do 15 listopada. Ktoś chce?
Dla bywalców FB, nie umiem tego inaczej zalinkować - w sprawie kastracji psów:
https://www.facebook.com/watch/?v=266946528083634
epk, co do psów pełna zgoda, nie na darmo przecież wśród koni najtańszym dopingiem jest testosteron  😉 Działa top na więzadła, ścięgna i jest super tani, podawany nieoficjalnie koniom po np. operacjach ortopedycznych.
Postaw obok siebie 25 letniego wałacha i ogiera, dbane w ten sam sposów, zawsze wiesz który jest ogierem nie zaglądając pod brzuch  😉
Perlica, mnie to ciekawi głównie ze względów behawioralnych bo dalej dominującymi zaleceniami weterynarzy przy psach "agresywnych" jest kastracja. Przy psach lękliwych to już świadomość jest większa. Przy takich, które opisuje się jako agresywne dalej pokutuje, że odebranie samcom testosteronu rozwiązuje problem. A już trafiłam na opracowanie jakiś czas temu, że często to zachowanie się nasila.
Mój piesek powoli mądrzeje i chyba kolejne etapy odblokowujemy 😀 Do tego udało się trochę przypakować i w oczach poza popłochem i głupkowatością pojawiła się jakaś iskierka inteligencji 😁

Wczoraj znajomi kumpeli przyszli z samoyedem, stwierdziłam, że w sumie podobne to to (bo w sumie oba od szpiców), zwłaszcza z pyska, ale uszy to ta suka miała mikro. Mój uszateł 😉


epk, pewnie zależy jednak od przyczyny problemu czyli tego co jest powodem tej agresji  i jednostkowego przypadku.

Na pewno łatwiej wykastrować niż rozkminiać problem, zarówno ze strony właściciela jak i weta, który przecież nie jest behawiorystą.

madmaddie   Życie to jednak strata jest
04 listopada 2020 11:37
Weci to w ogóle super potrafią być i zalecić kolczatkę i flexi na ciągnięcie na smyczy 😉 Ale fakt, że ucinanie jajek traktuje się jako remedium, ostatnio moim "ulubionym" przykładem jest pies wykastrowany, bo się otoczeniem ekscytował.
Perlica, pewnie tak. Niemniej jednak ciekawe, że zaczynają docierać badania, w sumie nie jakieś najnowsze, które trochę inaczej pokazują problem.

Mam do czynienia z aussie, któremu po badaniach wyszły jakieś kosmicznie przekroczone normy testosteronu. Ale tak obłędnie. Chyba nawet powtarzali te badania bo aż tak nieprawdopodobne to było. Obecnie ma od chyba 4 miesięcy wszczepiony czip. Faktycznie zachowania agresywne ciut się wyciszyły za to pojawiła się lękliwość, której wcześniej nie było. Albo była maskowana raczej.
epk, o maskowaniu testosteronem wiem na przykładzie whippeta sąsiadów.
Z uwagi na to, że bali się o niego , bo rzucały się na niego często samce większe typu ON ( raz uciekają przed puszczonyn ON wybiegł na Borowską, bo uciekał na oślep, wiadomo że taki Whippet się nie obroni nigdy a jeszcze skóra cienka i włosa brak) to doradzono im kastrację, że wtedy nie będą się na niego rzucać.
No i właśnie kastracja sprawiła, że teraz on rzuca się na każdego psa, który wącha go dłużej niż 2 sekundy. Rzucił się nawet na mojego jak był 9 tygodniowym szczeniaczkiem i wcale nie żartował. Teraz nie toleruje w sumie już żadnego psa, tylko mojego i cieszy się na jego widok, bo też mój nie jest nachalnym wąchaczem i umie się dopasować do poziomu psa drugiego. Ewidentnie jest to z lęku. Teraz już nie wychodzą z nim całkiem nigdzie, ewentualnie jak się umówimy z moim na łąki "puste".
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 listopada 2020 18:14
Kojarzycie nazwę firmy, która robi obroże/smycze z takiej okrągłej linki?
Ktoś tu miał, chwalił, ale nie mogę przypomnieć kto i co  😵
madmaddie   Życie to jednak strata jest
04 listopada 2020 19:19
Jara, Pet me Home, Wild woof, Space dog.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 listopada 2020 20:14
Space dog! Dziekuje!
Najmądrzejszy tekst jaki w życiu widziałam  😍
Taaaa sikanie na gwizdek, skupienie na właścicielu, taki trend...
http://charty.pl/index.php/2020/10/31/fajny-pies-rozmowa-z-sylwia-najsztub/

Najmądrzejszy tekst jaki w życiu widziałam  😍

Piszesz serio czy z ironią? 😲
Boje sie, ze serio xd

Tja, kiedys to bylo lepiej, psy czytaly w myslach i sie odwolywaly na dobre checi. Pani ma troche przerosnieta potrzebe podbudowania sobie ego, ze ona to ma Wiez 😉 cala jej argumentacja w ogole opiera sie realnie na survival bias.

Moze jestem za mloda na to jej kiedys xd ale kojarze gryzace i uciekajace jamniki i sznaucery z blokow i otwarcie agresywne wiejskie psy nieumiejace dokladnie nic.  I czystosci uczylo sie przez pchanie psiego nosa w jego siki. I pieseczki sobie polowaly luzem w lesie, a bronienie zasobow to byla osobowosc pieska, a nie zachowanie do korekty. Szkol dla psow i psich sportow faktycznie brak.

Z jednym sie zgodze, nauczenie przywolania, siad i lezec przecietnego polskiego kundla to zadna fizyka kwantowa 🙂 i nie trzeba ku temu pierdyliona workshopow i konsultacji. Tylko ze wspolczesnie ludzie zamiast za przecietne kundle biora sie czesto za rasy z konkretnymi popedami, i wtedy bywa mniej fajnie.
majek   zwykle sobie żartuję
05 listopada 2020 09:24
Wczoraj mialam bardzo nieprzyjemna sytuacje, babka (Polka zreszta, a nie ma ich u duzo) z jakims mixem husky. Husky w szelkach, ona z jakas elastyczna smycza, pies kompletnie mial wywalone na nia. Ona 140cm i 40 kg wagi jak latawiec na koncu tego sznurka. Moja suczka,  mix JRT na dlugich nogach, lat okolo 10, boi sie duzych psow, ale nie ucieka, nie prowokuje, nie podchodzi. Na luznej smyczy sobie truchta kolo mnie przy nodze. I ten wielki pies oczywiscie szurnal do nas,  widze juz , ze futro na grzbiecie pionowo. Mowie do swojej ze idziemy i przyspieszylam. I kobitka przez komorke do psiapsioleczki zaczyna komentowac (bluzgajac oczywiscie. Oprocz psa byl ze mna syn 12 lat) ze co to za debile psy maja, ze jej sie chcial tylko pobawic, ze `pewni ludzie nie powinni miec zwierzat`.   😲 Zwykle sie nie wdaje w dyskusje, ale powiedzialam, ze moj pies jest mniejszy od jej psa 10 razy i nie ma zamiaru sie z nim bawic ani byc jego zabawka, tym bardziej ze ona nad swoim nie panuje, bo pies ja ciagnie na wszystkie strony.. Odpowiedz: `Bo to jest pies ciagnacy`.   👍
Serio, zasugerowalam sanki i wyprowadzke do Norwegii, a potem nasluchalam (szla za mna jeszcze ze 100 metrow) jak tej psiapsiolce tlumaczy sytuacje `ze jakas baba z malym pieskiem, tych z tych malych g***ien szczekajacych` itd. `No nie dala mu powahac`.  Bo gdyby dala mu powachac, to moja by pewnie odslonila zabki, co mogloby sprowokowac tamtego do dalszych dzialan.

Czy ja serio mam obowiazek stresowac swojego psa, ktory sie ewidentnie boi, bo jej pies musi sie socjalizowac? Swoja droga nie mialam czasu, przechodzilam przez park szybkim krokiem, szlam odebrac auto z warsztatu, nie stalam sobie i nie ogladalam wiewiorek. Jak mam czas, widze, ze np pies , mimo, ze duzy, ale widac, ze ma pozytywne nastawienie czy jest jest mlody - wtedy umozliwiam `kontakt`.  Nigdy nie biore swojego psa na rece np. Juz mi sie zdarzylo, ze musialam czyjegos psa zlapac za fraki, zeby ratowac swojego.
Lata temu bylam swiadkiem jak ON zalatwil jednym ruchem jamnika, mysle, ze przypadkiem, bo tam nie bylo agresji wtedy.  Onek machnal otwarta paszcza, bo chcial jamniczkowi zabrac pilke. Niestety trafil go w glowe. Naprawde nie chce tego widziec drugi raz...

Wydaje mi sie, ze ta babka z psem mieszka niedaleko i pewnie jeszcze bedziemy mialy `przyjemnosc` sie spotkac.  Nie chce wychodzic na spacery z psem w stresie.

Powiedzcie mi skad ta moda na szelki i elastyczne smycze, juz nie pierwszy raz widze wielkiego psa kompletnie poza kontrola.



smartini   fb & insta: dokłaczone
05 listopada 2020 09:33
majek, eee, przeczytaj świetny artykuł powyżej, przecież skupianie psa na przewodniku a nie otoczeniu to zbrodnia :P Pani słusznie pozwalała swojemu psu robić co mu się podoba 😉

A tak serio, ten problem jest wszędzie tak sam i niestety - wiele z tym nie zrobisz. Ludzie nie kumają, że pieski nie muszą się ze sobą witać, że miasto generuje nienaturalne dla psów sytuacje konfrontacyjne i należy ich unikać i uczyć psy sobie z nimi radzić a nie wrzucać je w 'mój się tylko pobawi!'

A szelki + smycz z amortyzatorem (bo domyślam się, że o takiej mówisz a nie o flexi, które połączone z czymkolwiek jest dramatem :P) to świetne połączenie... przy dogtrekkingach, biegach z psem, chodzeniu po górach itp. No do miasta się ten set nie nadaje (szczególnie, jeśli nie idzie w parze z wyszkoleniem psa) ale strzelam, że się Pani naoglądała maszerów z husky właśnie w takim zestawie i stiwerdziła, że super, ona też chce 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
05 listopada 2020 09:53
Tak, czytalam. Moze bohaterka mojej wczorajszej historii tez.

Ja serio nie mam nic przeciwko socjalizcji psa z innymi, czesto tez widze jak ludzie przeginaja w druga strone, smycz na krotko, myk na druga strone ulicy itd. i te psy fatycznie beda mialy problem potem...

Jedyny plus tej sytuacji: moj syn sie przestraszyl i przestal mi wiercic dziure w brzuchu, ze chce husky.  Nie pomyslalam o tym wczesniej, ale musze `szkolenie` dzieci przeprowadzic, one czasem wychodza same z psem. Podejrzewam, ze gdyby spotkaly te pare, to pewnie by daly by temu psu powahac (wiecie, autorytet doroslych).

edit: nie wiem, czemu nie moge dodac c w powachac! samo sie zmienia!
fin, serio.
Tekst można zinterpretować oczywiście różnie  😉
Każdy kto przeczyta ten tekst zauważy w nim coś innego.


majek historię niefajną, którą opisujesz też między wierszami można wyczytać z tego tekstu, bo ta Pani pewnie sama nie wymyśliła tej smyczy itp.

U mnie na wiosce jest też Pani starsza z podobynm psem i też chodzi na takiej elastycznje smyczy, tylko ona tego samca puszcza z tą smyczą jak idziesz ze swoim psem, bo napięta linka wzmaga agresję , co jest prawdą, ale ... co by było jakby ten pies jednak po puszczeniu linki się rzucał rzeczywiście , na szczęście sie nie rzuca...ufff. Pani chodziła na kurs i tam jej to doradzono, po cześći słusznie przecież  🤣 A córka tej Pani jest behawiorystą dyplomowanym 😉
To też jest w tym tekście  🙂
smartini   fb & insta: dokłaczone
05 listopada 2020 10:00
majek, ja robię taki 'myk' na drugą stronę. Chorizo nie ma problemów z psami (jest patologicznie miękki i łatwo go stłamsić ale nie jest ani agresywny ani lękliwy, ot, bardzo mu otoczenie przeszkadza w myśleniu), ma świetnych kumpli, z którymi się bawi i spędza czas.
Ja po prostu już mam dość tłumaczenia, że nie chcę, żeby się witał z KAŻDYM NAPOTKANYM PSEM (bo to nie jest zdrowe i to jedyna sensowna rzecz w tym wywiadzie powyżej), mam dość zastanawiania się, czy ten 'wesoły piesek' jak się zbliży to się rzuci na mojego w celu odgryzienia mu głowy. Miałam już tyle nieprzyjemnych kontaktów z psami i ich właścicielami, że po prostu nie chcę, dziekuję. Na dłuższe spacery jeżdżę za miasto, w mieście unikam innych psów (a głównie ich właścicieli) jak ognia. Mam na osiedlu 3, słownie trzy ogarnięte psy z ogarniętymi właścicielami, z którymi możemy się normalnie minąć i wszyscy szanują przestrzeń reszty (i co ciekawe, nasze pieski się na chillu, bez emocji mijają). Z resztą jest padaka jak z tym husky o którym piszesz i niestety, przejście na drugą stronę chodnika/trawnika to jedyne rozwiązanie jeśli chce się jeszcze uniknąć słownej przepychanki, pretensji i potencjalnie agresywnego psa.
Ja się dzięki ludziom wyleczyłam z psów. Moja suka raczej będzie ostatnim moim psem, nasiliło się to u mnie szczególnie odkąd mieszkam w UK...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 listopada 2020 10:22
Ja kiedyś sobie wyszłam u koleżanki pod blok wysikać psa, a że szły panie z psiego parku ze swoimi serdelkami na smyczy (bo kocham=przekarmiam), to stanęłam i chciałam chwilę poczekać aż przejdą, bo scieżka wąska. Na co pani jedna, żebym puściła pieska, bo muszą się poznać, ja "nie muszą". Pani prychnęła i powiedziała "widać, że to pani pierwszy piesek"  😜 mam ochotę kupić sobie rottka czasami i chodzić za tymi ludźmi, żeby się przywitał  😂
Perlica, ten tekst trochę ma sprzeczności jednak 😉. Bo chartów to Pani nie chce mieć nie tylko, ze względu na to, że porcelanowe fizycznie ale i dlatego, że żeby mieć w pełni ogarniętego charta to wg niej jednak trzeba z nim dużo pracować i go wyszkolić. Czyli remedium na problemy psie nie jest szkolenie (bo po co szkolimy) tylko nieposiadanie ras, które trzeba szkolić  😜

Wiecie co, ale ludzie serio mnie zadziwiają - to tak w kontekście tych kontaktów psich.
Poznałam ostatnio dziewczynę z super psiakiem. Co prawda twierdziła, że jest lękliwy i wiecznie sfrustrowany  🤔 no ale nic tam, chciała znaleźć rozwiązanie, ceni się. Mi się lękliwy nie wydawał zupełnie ale ja jestem laik - na moje oko to to czego mu brakowało to jakiegoś zajęcia (tollerek). Ale mieli (z mężem) duży problem, że on się burał do psów dość mocno. To wysłałam ją do mojej znajomej, która pracuje z psami i fajnie ogarnia psy problemowe a do tego pracuje z retriewerami, może coś podpowie co można by z nim robić. No i wyszło w sumie szydło z worka - na próbie z innym psem (żeby zaobserwować jego zachowanie) mega pies pokazał, że on w ogóle nie chce do drugiego psa podchodzić - nie chce z nim mieć kontaktu. A Państwo bardzo mocno upierali się, że oni chcą, żeby piesek się bawił ze wszystkimi kolegami w parku. ONI CHCĄ! Dokładnie tak. I pies ma się dostosować, bez względu na to jak on się czuje. No to się bura, bo innego wyjścia nie zna jak sobie poradzić w tej sytuacji. Ehh...
epk, no jak pisałam wyżej, zależy od interpretacji. Chyba żadnego tekstu nie należy traktować dosłownie, no może publikacją naukową.
Mi się to spojrzenie podoba, bo zbiega się z moim,choć mój pies w oczach niektórych charciarzy za bardoz się słucha.
Mam psa dla przyjemności po prostu, umożliwiam mu spełnienie jego potrzeb  czyli bieganie , czy to z psami czy to bardziej profi jak coursing. Ma ochotę to biegnie, nie ma ochoty to nie pobiegnie , bo i owszem są charty, które biegać nie chcą, i tez je ludzie zmuszają za wszelka cenę.
Odnośnie Pani od Azjatów wyraźnie napisane, że puszcza psy na przestrzeń to nie ogarnełaby chartów zwyczajnie i by kłusowały, bo z jednym chartem jest łatwo, sfora - nie ma opcji tego ogarnąć.
Ja tam pochwalam  jak ktoś świadomy i wybiera sobie rasę oraz osobnika pod swój rytm życia, miejsce zamieszkania itp. bo wtedy unika się frustracji zarówno rodziny jak i psa.
A z tym szkoleniem to wg mnie chodzi jej o to, żeby się nie zagalopowywać, bo teraz co 2 osoba jest behawiorystą i udziela szkoleń, porad.
Przynajmniej w mojej wiosce niewielkiej  są 4 takie osoby i myślę, że to super dużo jak na małą podmiejską wioseczkę. No dobra niech będzie 3 osoby, bo 1 z tych osób ma tu od lat ośrodek i szkoli psy policyjne.
Perlica, ten tekst trochę ma sprzeczności jednak 😉. Bo chartów to Pani nie chce mieć nie tylko, ze względu na to, że porcelanowe fizycznie ale i dlatego, że żeby mieć w pełni ogarniętego charta to wg niej jednak trzeba z nim dużo pracować i go wyszkolić. Czyli remedium na problemy psie nie jest szkolenie (bo po co szkolimy) tylko nieposiadanie ras, które trzeba szkolić  😜

Dużo myślałam o tym artykule i doszłam do wniosku, że właśnie wszystko zależy od osobowości psa i od potrzeb właściciela. Pozwolę sobie trochę się rozpisać, ale słowem wstępu podam najpierw przykład.

Nie wiem czy pamiętacie moją Ruby, młodszą siostrę Peanuta. Może kojarzycie też z Instagrama, że Ru już nie mamy - w sensie żyje oczywiście, ale nie mieszka z nami, wróciła do hodowczyni. Nie będę opisywać całej historii, ale generalnie nie polecam bawić się we współwłasność psa, o ile nie macie stalowych nerwów. W każdym razie Ru, która już się nawet tak nie nazywa, mieszka aktualnie z mamą hodowczyni na wsi za Pragą. Ma tam wielki ogród i w ciągu dnia chodzi na długie spacery do lasu. I tyle. Suka jest zadowolona, bo nikt od niej nic nie chce, a właścicielka jest zadowolona, bo ma kompana na spacery, który na dodatek w domu lubi się przytulać. No i czego taka para więcej potrzebuje, niż jakiegoś siad i mniej-więcej przywołania? Skoro obie są usatysfakcjonowane, to nie ma problemu. I wydaje mi się, że to jest podobny przykład do pani z artykułu.

Peanut ma w porównaniu do Ru gorsze życie. Nie może biegać cały dzień po ogrodzie, więc zamiast tego robi rzeczy typu nosework, naukę trików czy psi fitness. Są to "wymysły", o których kiedyś nie miałam pojęcia, i które nie są niezbędne do życia (swoją drogą, Pinuch to bardzo lubi i zawsze jest pełen entuzjazmu na wspólne ćwiczenia). My jednak potrzebujemy tego oboje - on, żeby zaangażować w coś mózg i rozwijać aparat ruchu, ja, żeby zmęczyć go w inny sposób, niż bieganie. O zgrozo, musiał też nauczyć się odpoczywać. Nie robimy też codziennie kilometrów po lesie (bo teraz jak kończę pracę to już jest ciemno) i Peanut musi chodzić na spacery po mieście.

I tu jest dodatkowa różnica, bo pies miejski ma generalnie trudniej. Na co dzień spotyka mnóstwo ludzi, psów, rowerów, samochodów, tramwajów, i tak dalej, i tak dalej. Oczywiście są egzemplarze, czy nawet rasy, na których nic z wyżej wymienionych nie robi wrażenia i z mlekiem matki wyssają umiejętność swobodnego życia w takim otoczeniu (specjalnie to podkreślam, bo zaraz przeczytamy, że borzoj umie wszystko i nie musiał być trenowany w niczym). Myślę jednak, że nie każde zwierzę tym wymaganiom sprosta ot tak i dlatego jest tyle szkół i behawiorystów - żeby im pomóc. Peanut na przykład ma problem z mijaniem psów, bo bardzo się tym jara. Gdyby spotykał psy tylko w lesie, na wolno, to przebiegałoby to inaczej, bo chociażby w naturalny sposób podeszłyby do siebie po łuku. Natomiast podchodzenie na wprost, na wąskim chodniku, jest dla niego trudną sytuacja. Mój pierwszy pies, schroniskowa Pestka w typie teriera, nie znosiła psów i gryzła, ale wtedy nic się z tym nie robiło, po prostu taka była. Z Pinim nad tym pracujemy, chodzimy na grupowe zajęcia i spacery socjalizacyjne, żeby problem wyeliminować lub ograniczyć do satysfakcjonującego mnie poziomu. A przecież nie musiałabym. I mój wniosek jest taki, że jeżeli ludzie chcą chodzić z psami na różne zajęcia i pracować nad ich problemami, to wspaniale, bo oznacza to, że zamiast wywozić problematycznego psa gdzieś na wieś, jak kiedyś, to starają się znaleźć rozwiązanie. Inną kwestią jest, że skoro szkoły i behawioryści rosną jak grzyby po deszczu, to nie zawsze uda się trafić na kogoś sensownego, ale to już osobny temat.

W każdym razie zstanawiam się czy metody pani z artykułu sprawdziłyby się w mieście i czy z tą zgrają byłaby w stanie chodzić po centrum jakiegoś miasta w taki sam, swobodny sposób.

*

A teraz zadam pytanie, trochę z innej beczki. Macie pomysł na ćwiczenia, które uczą rezygnacji? Pin ostatnio przechodzi drugi bunt nastolatka, bardzo jara się zapachami i włącza mu się na spacerach tryb "coś czuję = muszę tam natychmiast iść", przez co ciągnie na smyczy. Aktualnie stosuję starą zasadę zmiany kierunku po napięciu smyczy, ale pomyślałam, że może dodatkowo powinnam popracować nad rezygnacją.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się