Koronawirus

mi się wydaje, że zanim ta szczepionka bd dostępna dla szerszego grona to minie zdecydowanie trochę czasu.

ale sam fakt ,,pojawienia się " jej na rynku dał nadzieję pewnie wielu osobą. Moja babcia z narzeczonym siedzą w domu praktycznie cały czas - co kilka dni tylko wychodzą do sklepu. Wcześniej prowadzili dość aktywne życie, ale wiek ( są po 80) jak i choroby które mają skutecznie ich zatrzymał w domu. Psychicznie byli już podłamani, widzę że teraz mają jakiś cel - jakąś datę do której odliczają. Mam tylko nadzieję że Mateuszek dotrzyma słowa i udostępni te szczepienia dla seniorów tak szybko jak to możliwe.

„Mateuszek” niestety z dotrzymywania słowa nie słynie, także może być różnie.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 13:53
Ale to jeszcze długo potrwa zanim w ogóle kogoś bedą szczepić. Do tego ona musi byc chłodzona bodajże w -60 stopni czy podobnie. Nie bedzie mozna sie szczepić wszędzie, tylko musza powstać specjalne centra. Do tego trzeba dwie dawki... w 2021 pewnie śmiertelnik nie ma co na nią liczyć. 

No i korona mutuje... czarno to widze, serio.

Wlasnie wróciłam z wymazu. Kaszle bardzo, ale to chyba niedoleczone ucho mi zeszło na oskrzela. Ale na wszelki wypadek wole wiedzieć, czy nie roznosze niczego 🙁 ciekawe kiedy bede miec wynik, moze do 48 h sie wyrobią 🙂
Ja walczę u siebie na oddziale i powiem wam, że słabe to uczucie, kiedy wołają cię bo pacjent się pogarsza. Gorączka powyżej 40 stopni ( termometr pokazywał 42, ale ja im nie ufam, bo potrafią nieco zakłamywać). Pacjentowi duszno i faktycznie saturacja spada mimo przepływu tlenu 9 l/ min. Chcesz go obłożyć lodem, ale jest w takim niepokoju że nie idzie go na łóżku utrzymać w 1 osobę.
Walisz w niego pyralginę iv, odkręcasz tlen na 14 litrów. A i tak ma duszność , bóle w klatce przy oddychaniu i kaszel. W międzyczasie telefon do internisty, który wspiera cię bardziej mentalnie niż informacyjnie. Bo cóż ci doradzi, skoro dałaś wszystkie leki jakie mogłaś.
Nie wiem czy ja tak psychicznie wytrzymam te dyżury. Przecież jakby co, to nawet OIOM od razu nie przyleci, bo się przebrać musi.
tunrida, :przytul:

Co by nie mówić, jesteś dzielna. Bo wychodzi na to, że to tu jesteś tą wojowniczką – nieznany wróg, nieznany teren i tyle cywili na barkach. Trochę wojowniczka, trochę matka.
Trzymaj się, jak możesz, rób co dla ciebie dobre, ile możesz. Choć sama czuję nieadekwatność tej rady. Drogie ochroniarki zdrowia, :kwiatek:
Po przeczytaniu ostatniego postu tunridy zdecydowałam, że się zaszczepię.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 14:52
Tunrida, czemu niektórzy pracujący przy pacjentach z covidem wyglądają tak:



a inni sa cali zapakowani w kombinezony? Mam wrażenie, ze patrze na zdjęcia i filmy z Polski to widze tylko tych w kombinezonach a jak widze Szwajcarię i Niemcy to widze takie ze zdjęcia. I tak dzisiaj pobierali mi wymaz. Tylko jednorazowy zewnętrzny fartuch, rękawiczki, FFP 2 albo 3 maska i okulary. Nic wiecej.
[quote author=Gienia-Pigwa link=topic=103024.msg2952580#msg2952580 date=1605279147]
Mam wrażenie, ze patrze na zdjęcia i filmy z Polski to widze tylko tych w kombinezonach a jak widze Szwajcarię i Niemcy to widze takie ze zdjęcia. I tak dzisiaj pobierali mi wymaz. Tylko jednorazowy zewnętrzny fartuch, rękawiczki, FFP 2 albo 3 maska i okulary. Nic wiecej.
[/quote]
Mnie też tak pobierali. Pytałam o to teściową i u nich nikt już kompletnie nie zakłada tych kombinezonów. Teoretycznie by mogli, ale jak mają się w nie 30 minut ubierać i 30 minut rozbierać, to odpuszczają. Powiedziała, że tylko lekarze z takich fest grup ryzyka ubierają się w nie nadal, reszta popyla dokładnie tak, jak na Twoim zdjęciu.
Co ciekawe, w maju widziałam od groma lekarzy w tych kombinezonach, nawet na pobranie wymazów jeździli do ludzi w nich. A teraz prawie nikt. Oo
Gillian   four letter word
13 listopada 2020 15:47
Ja do pobierania wymazów ubieram się we wszystko co mam. 
Nie wiem. Na gołej skórze na pewno osadza jej się wirus. Może od razu wchodzi cała pod prysznic? Pewno w takim lżejszym ubraniu łatwiej pracować i może dlatego tak chodzą?
W tym kombinezonie szybko się pocisz i twoje ubranie pod spodem robi się mokre. Słabo słychać przez kaptur, który szeleści przy uszach. Jak nie opanujesz smarowania gogli to gogle parują.
Na pewno wygodniej być ubranym lżej. Jeśli zasłonisz oczy i usta i masz rękawiczki a potem cała się zdezynfekujesz, to możesz chodzić i z gołą skórą.
My dymamy w pełnym foliaku.
Inna sprawa, że personelu i tak jest mało. W "moim" oddziale covidowym ostatnio zostałam poproszona przez dyrektora szpitala żebym przyjechała nie tylko na zwykły dyżur od 15;00 ale żebym była już od 8;00, bo....nikogo nie ma do roboty. Jeden chory. Druga musiała wziąć wolne z przyczyn mega ważnych. Trzeci po dyżurze w npl musiał zejść. I ...to koniec kadry. Robiłam więc za dnia tak jakbym tam była na etacie.
Naprawdę, naprawdę w kraju nie ma lekarzy tylu ilu trzeba.

Ps- a może część personelu jest już po przechorowaniu?



Wczoraj nagrałam trochę migawek z tego jak wygląda robota od wewnątrz. Jeśli ktoś ma Instagrama, to zapisałam relacje w zaznaczonym miejscu. Nie nagra się najgorszych momentów, bo w takich momentach się robi a nie nagrywa. No i nie zawsze jest moment i okazja na to. Ale co nieco można sobie wyobrazić.
A ja nie robię teoretycznie przy bardzo chorych przecież!!


Gienia-Pigwa, moj syn mial wczoraj test i ci co pobierali próbki ubrani byli tak samo jak na Twoim zdjęciu a ci przy stolach co segregowali nawet lżej.
Odpowiem na pytanie o ubiór. U nas wśród lekarzy jest pół na pół, część kombinezony, reszta fartuchy. To w zależności od wieku tych osób, charakteru (np. boi się mniej). Ale u nas oni wchodzą do pacjentów na maks. 15 minut na wizytę czy do jakiegoś przyjęcia (chyba że reanimacja/intubacja/pilne sytuacje). Pielęgniarki zazwyczaj w kombinezonach, bo najkrócej schodzi 2-3 godziny przy jednym wejściu (a wejść mamy kilka w ciągu dyżuru). Lepszy komfort psychiczny jest właśnie w kombinezonie. Jak jest coś mega krótkiego (powiedzmy na 30 minut), czasem zakładamy fartuchy zamiast kombinezonów. Ale to praktycznie nigdy na krótkim wejściu się nie kończy, bo przy okazji znajduje się wiele innych rzeczy do zrobienia. Z czasem na pewno jest pewna liberalizacja podejścia do ubioru. Na początku wiele osób zakładało gogle + przyłbica. Teraz praktycznie nikt nie nosi gogli, bo w przyłbicach jest o wiele lepsza widoczność. Ja niestety zazwyczaj muszę zakładać gogle, bo noszę okulary, które non stop bym poprawiała bez nich. Przyłbica jest dla mnie bardzo dobra do maseczek z gumkami za głowę, a nie za uszy.
Ja osobiście nie mam problemu z założeniem fartucha zamiast kombinezonu, czy wejściem bez ochraniaczy na buty czy bez czepka na głowę, ale wiem, że wiele osób by wtedy krzywo na mnie patrzyło, dlatego też ubieram się tak jak inni.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 16:48
Ciekawe co piszecie 🙂 myślałam, ze to takie bardzo odgórne przepisy sa. A widze, ze macie pole manewru 🙂

Dzięki za odpowiedzi 🙂
Mieszkam z teściową. Ma rozsiany nowotwór. Walczy o jak najdłuższe życie jeżdżąc obecnie na chemioterapię.
W ogóle nie wychodzi z domu. Teść tyle co musi. Mało tego. Odgrodzili się na dole od nas, od wspólnych schodów, dodatkową kotarą.
Jeśli teściowa złapie covid..... Gdyby kazali mi wchodzić na oddział taka " półgoła" zrezygnowałbym z pracy tam.

Jestem psychiatrą a leczę ludzi chorych na covid z jego objawami, które wcale nie są takie lekkie. Na razie nie było i nie ma mowy o żadnej dodatkowej kasie. Gdybym miała jeszcze robić to, ryzykując że zawlokę Covida do domu teściowej, podziękowała bym za taką robotę.
Moja sąsiadka jest pielęgniarką na covidowym i mówi, że jest ciężko, że dużo osób ma problem z oddychaniem, niekoniecznie starszych, tlen pomaga... Jak jest. Dodatkowym utrudnieniem dla chorujących i ich rodzin jest brak kontaktu. Tylko listownie i one czytają im te listy.

W Kielcach i powiecie widzę karetki z personelem w kombinezonach pełnych. Poza powiatem jeszcze nie widziałam w takim odzieniu, może to przypadek.
U nas było wiele kontroli czy czasem nie zakładamy zbyt dużo. W procedurach, z tego co pamiętam, dozwolone jest zakładanie jednej pary rękawiczek, ale stosowanie się do tego zalecenia jest nierealne. No bo jak po toaletach nie zmienić rękawiczek na czyste i iść podawać dożylne leki. A żeby zmienić rękawiczki, muszę mieć jakieś pod spodem, chociażby w przypadku pęknięcia którejś. Nogi mogę mieć gole, dłonie w żadnym wypadku. Dodam jeszcze, że rękawiczek nie zmieniamy między pacjentami, zalecane jest ich dezynfekowanie co pacjenta. Nie wiem czy w każdym szpitalu są takie same zalecenia.

A stany rzeczywiście są ciężkie, tak jak już kiedyś mówiłam, praktycznie każdy wymaga tlenoterapii. Także młodsze osoby, bez obciążeń (30+).

Praktycznie każdy pacjent ma swój telefon. Nie mają zazwyczaj osoby, które i tak by nie były w stanie z nich korzystać. Jedna historia natomiast mocno siedzi mi w głowie. Tu akurat pacjent nie miał własnego telefonu, chyba coś mu się popsuło, nie pamiętam. Najpierw leżał na odcinku, ale jego stan się pogorszył i trafił na salę intensywnego nadzoru. Tam przez jakiś czas leżał, jednego dnia było lepiej, drugiego gorzej. W końcu któregoś dnia poprosił o możliwość kontaktu z żoną. Koleżanka pożyczyła mu swój telefon (pewnie w jakimś woreczku strunowym). Zadzwonił do niej, powiedział, że ją kocha, żeby ucałowała dzieci. Chwilę jeszcze porozmawiali. Kilka godzin później zatrzymał się. Zmarł mimo reanimacji. 
mitery0322, tak, chodzi właśnie o osoby, które nie są w stanie korzystać z tego telefonu. Czytają list od rodziny osobie, co do której są wątpliwości, czy przeżyje. W treści nadzieja na szybkie spotkanie, zapowiedz czyjegoś wesela, ucałowania od wnuków.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 18:19
Tunrida, nie dziwie ci sie! Ale ty normalnie wracasz do domu?

Bo takie wdzianka to tez niezłe koszty, mogą sie znaleść dyrektorzy, co po najmniejszych kosztach chcą leciec. Z drugiej strony te fartuchy to trzeba ciagle zmieniać, wiec tez sie zsumuje.

Dziewczyny jak to czytam to łzy mi sie cisną. Moi rodzice tez mieli covida, dzieli nas ponad 1000 km. Nie wiem co by było gdyby wylądowali w szpitalu... nawet nie chce myslec.
No a jak mam nie wracać do domu? Wiesz...to nie jest sytuacja na miesiąc, żeby się wyprowadzić z domu i przetrwać czas pracy z covidami. Ludzie zakażać się będą jeszcze przez wiele kolejnych miesięcy. Oddział psychiatryczny w którym dyżurowałam od lat, przeistoczył się w covidowy i przez kolejne długie miesiące pewno będzie taki. Więc mogę co najwyżej zrezygnować z pracy w tym miejscu. Tyle że ja tam mam zawsze od lat po 8 dyżurów w miesiącu i jest to ważny zarobek w moim budżecie.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 20:39
Pytam sie, bo gdzieś miałam w pamięci ze kiedyś cos pisałaś o spaniu u kogoś wlasnie zeby teściowej nie narażać. Sytuacja jest naprawdę ciężka i bardzo wszystkim wam na froncie jestem bardzo wdzięczna.

Jako psychiatra właściwie nie powinnas tego robic, tak jak ci ortopedzi z opolskiego korfantowa, co im ośrodek operacyjny i rehabilitacyjny przekształcili na covidowy! Przeciez oni o internie pojecia nie maja...
A będziesz się szczepić?
Mieszkałam wiosną zamknięta na strychu. Wtedy teściowa nie miała raka, tylko za niski poziom białych krwinek. Ale po miesiącu stwierdziliśmy że trup nie leży na ulicach jak w Chinach a wirus będzie z nami kolejne miesiące i zeszłam ze strychu.

Nie powinnam tego robić....hm...ale KTO ma to robić? Chorzy psychiatryczni, wymagający leżenia w szpitalu psychiatrycznym, pobudzeni, z otępieniem, wychodzący z łóżka, błądzący po korytarzach, niespokojni, czasami krzyczący, nielogiczni, z myślami samobójczymi, dodatkowo zarażeni covidem z objawami Covida, którzy są na tyle wydolni że nie potrzebują respiratorów.
Wewnętrzny jest też covidowy i ma po uszy swoich pacjentów. Nie będą brać chorych psychiatrycznych. Pacjent z objawami psychiatrycznymi to problem dla innych lekarzy i personelu z wielu różnych względów. Wymaga innego podejścia i innych warunków niż na internie. Ja nie jestem internistą. Ale skąd weźmiesz internistę do opieki na psychiatrii non stop? Nie ma ich na tylu by się internistycznymi zająć, więc nikt ich nie oddeleguje na oddziały psychiatryczne.
Mogę prosić o konsultację tego internistę. I tak oddziały pracują. Jak mi się pogarsza, to proszę internistę o konsultację. Da jakieś wytyczne których ja nie znam. I "uratuje" mi pacjenta swoją wiedzą.
Tyle że wczoraj, internista udzielił mi takich porad które sama już zastosowałam. Potwierdził mi że dobrze robię i tyle. Tylko ból w tym że czasami nie ma efektu. Dałam wszystko co mogłam a efektu brak. I zaczyna się panika....i zastanawiam się czy wytrzymam to psychicznie. Nie jestem przyzwyczajona do takich jazd.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 listopada 2020 21:09
Nic tylko medal dla ciebie  :kwiatek: ( chociaż lepiej jakby dali dodatkowa kasę 😉 )
W du**ie mam medal. Dobrze podejrzewasz.  😁  Wolę kasę. A jak mam nie dostać kasy albo jakiś marny dodatek do tego co dostawałam, to niech kur** i tak będzie. Medale i pomniki niech se kur** sami rozdają.
A jak już se je rozdadzą, to niech w końcu się wezmą za robotę i podniosą punkty PKB na służbę zdrowia. Zamiast zwalać winę na lekarzy i personel.

Ps- wiesz co ustaliliśmy sobie w gronie lekarskim? Ciężko się dowiedzieć jak będzie z dodatkową kasą. Dyrektor sam nic nie wie. Część ludzi na etatach, część na kontraktach. Kontrakty też bardzo różne. Ustaliliśmy że kasę mają dostać pielęgniarki! Choćby miały ją dostać naszym kosztem. I jesteśmy w tym zgodni. Bo naprawdę, to one zasługują teraz ma ten pieprzony medal a nie my.
Moim zdaniem żadnej dodatkowej kasy nie będzie, ani dla lekarzy, ani pielęgniarek, ani dla nikogo. Będą obietnice, już już premier ogłosi, już już, tak długo aż sytuacja się uspokoi na tyle, żeby nie było powodu dawać. Dlaczego tak- powody można znaleźć w powyższej dyskusji.
lhp, masz na myśli, że nie odejdą od łóżek?
Rząd zagłosował że dodatek 100 % mają dostać oddelegowani. Pytanie co to znaczy oddelegowani? Przez kogo? Nas w tym oddziale nikt nie oddelegował do niczego.
Nie otrzymaliśmy nakazu dyrektora, z izby lekarskiej, ani marszałka województwa. Pracujemy tam gdzie pracowaliśmy. I tyle.

Co to znaczy 100 %? Czasami lekarze tej samej specjalizacji mają różne kontrakty. Niektórzy z powodu posiadania bardzo poszukiwanej specjalizacji, wycisnęli od dyrekcji wysoką kasę za swoje kontrakty. Niektórzy interniści np. z dodatkowymi podspecjalizacjami. I co? Teraz rząd zrobi im to razy 2? A pielęgniarka zapierdzielająca non stop dostanie marny grosz?
Tak jak tarczy cobidowej na wiosnę rząd nie umiał zrobić rozsądnej, tak i teraz nie wierzę że będzie umiał coś zrobić. Dyrektor twierdzi że w grudniu mają być jakieś pieniądze, to będzie mógł coś wtedy powiedzieć. I tyle w temacie.
Smutne to co piszecie, ale jestem wdzięczna za obraz sytuacji z pierwszej linii frontu. Jak czytam takie wpisy to mój szacunek do lekarzy ponownie wzrasta. Współczuję strachu, nerwów i tego wszystkiego. Nie mieliśmy wpływu na pojawienie się wirusa, ale możemy przynajmniej starać się minimalizować ryzyko zachorowania. Dla was, pracujących na froncie.

Tunrida, nie wiem ile w tym prawdy, w faktach mówili że senat zgłosił poprawkę by wszyscy dostali 100% dodatek, sejm (przez nieostrożność pisiorów) przyjął poprawkę, ale ustawa utknęła... u mateuszka. Tudzież u innej takiej osoby (wybaczcie, nie znam się, słuchałam jednym uchem). Dodali że teraz pisiory szukają ratunku by jakoś to poprawić do stanu pierwotnego, czyli dodatku dla oddelegowanych
Ktoś wam powinien pokazać jak wygląda robota na internie lub oiomie. Bo u mnie teoretycznie nikt nie umiera. Jak zacznie, to mam nadzieję że go zabiorą do mądrzejszych doktorów pod opiekę.
lhp, masz na myśli, że nie odejdą od łóżek?


Tak. Niestety w tym kraju mam wrażenie, że inaczej niż chamską siłą niczego się nie wywalczy. A już na pewno nie za tych rządów.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się