Co mnie wkurza w jeździectwie?

jestemzlasu, wywalić ze stajni. Albo wezwanie do zapłaty za rachunek u weta. Cokolwiek co takiego delikwenta rozzłosci. Ja bym się jej jeszcze zapytała jak ma dziecko, psa itp. czy możesz jej wparować do domu i zacząć karmić swoim zarciem--> psu tonę czekolady, dziecku 10l coli... czy bylaby zadowolona?
O wywaleniu niestety nie decyduję, chociaż mam nadzieję, że w końcu uzbiera się tyle, że to nastąpi. Nie wiem czy osoba by się przejęła wizją psa jedzącego czekoladę czy dziecka pływającego w coli (pomijając, że dziecko ma dorosłe). Ona niby przyjmuje do wiadomości, ale ja wiem że i tak jest przekonana, że się czepiam bez powodu. Kiedyś trzymała u nas w stajni konia i wtedy było tak, że większości pensjonariuszy nie obchodziło czy ktoś im nakarmi konia chlebem, marchewką czy czymkolwiek. Parę lat minęło i ludzie są bardziej świadomi, a do niej nie dociera.
Zgłosić w takim razie wlascicielowi, ze sobie nie życzysz dokarmiaczy (to właściciel odpowiada za bezpieczeństwo twojego konia w stajni). Stanowczo, bo może właściciel nie wie, że jest problem. A jeśli niestety coś się wydarzy będziesz mieć podkładkę że sprawę zgłaszałas i kogo obarczasz kosztami za weta.
Niestety póki się nie wierci dziury w brzuchu komu trzeba to ciężko coś wyegzekwować
dramat jest jak masz szkólkę i pensjonat w jednej stajni.... jednego dokarmiacza to jeszcze można się pozbyć, ale miliona dzieci nie upilnujesz.
whisperer13, - u nas jest barierka między końmi pensjonatowymi i ośrodkowymi. Super się sprawdza to rozwiązanie - znaczy wszystkich nie zatrzyma, ale większość widzi ją i odpuszcza wchodzenie na strefę koni prywatnych.
Co prawda walczyliśmy o nią przez lata... ale w końcu jest.
A mnie wkurza jak ustawię sobie drągi i zanim zacznę z nich korzystać ktoś jeździ po nich jeździ bez pytania, koń kopnie, przestawi i jeździec ani nikt oczywiście nie poprawi tylko takie pokrzywione zostawi. A najbardziej mnie wkurza jak są ustawione na kłus a ktoś przejeżdża stępem. No i nie mówiąc już o tych co stępują byle jak z nosem w telefonie i nic poza sobą nie ogarniają.


Skoro masz czas na przeglądanie końskich insta nastolatek, znaczy masz za dużo czasu w życiu  😂 Ja nie oglądam i lepiej mi się żyje, koń, pies, praca i czasami jakieś inne życie poza tym zajmują mi tyle czasu, że nie przeglądam takich rzeczy ;P
A "meszyk" to i sama swojemu robię  😁


... ale insta tak nie działa🙂, że się obserwuje tylko wybrane konta,  bo jeśli chcesz obserwować np. #showjumping... to właśnie wpadać ci będą w feeda różne treści poza tymi wartościowymi, tak otagowane. A insta quniareczki uwielbiają hastagi nieadekwatne do swojego poziomu ale dumne i klikalne.

Czekam na pierwsze foty i stories jak smarki skaczą na "nie jest kulawa tylko tak znaczy, bo ona tak ma" jakieś badyle oparte na oponach wysokości 40 cm otagowane #tokyo #olimpics #equesrian 😂 😂 😂
Moon   #kulistyzajebisty
18 stycznia 2021 06:42
kotbury, dlatego nie obserwuję żadnych hashtagów, a konkretne konta i osoby ;-)
Moj kon mnie wkurza. Ma ktos rolke folii babelkowej na zbyciu...?



😵  🤣  🙁

Siedzenia na wiszacym na ogrodzeniu, spanikowanym, walacym na oslep z zadu koniu nikomu nie polecam.

Rany na szczescie dosc powierzchowne i nie widac nic niepokojacego, wiec pewnie za pare dni bedzie juz lepiej (oby!)  🙇

Ale czasem sie zastanawiam, czy nie lepiej bylo kupic normalnego konia  🙄 bo ten sie uszkadza wybitnie kreatywnie. Serio, jak tego debila czasem na padoku widze to zaczynam rozumiec, czemu ludzie swoje konie sportowe trzymaja zamkniete w boksach  🤣
kokosnuss, posiadam debila, który na padoku nabija sobie nakostniaki NAD ochraniaczem ....
kokosnuss, mnie zastanawia jedno - jak?!  😲
Milla, soczysty baran z polobrotu. Ona zawsze jak juz bryka, to nad ogrodzenie, ogon we wlosach i te sprawy 🤣 a teraz pech chcial, ze zahaczyla obiema zadnimi nogami 🙁 wiec wpadla w panike i zanim sie oswobodzila, to bylo juz tak :/ Ogrodzenie z bardzo eleganckiej gladkiej metalowej rurki btw. Jak zsiadlam, to stala na trzech nogach, najgorszemu wrogowi czegos takiego nie zycze.

To ogolnie jest bardzo fajny i szczery kon, ale przy tym emocjonalny i z wlasnym zdaniem. I elektryczny jak to KWPN 🙄 Juz raz sie tak samo zalatwila na padoku, innym razem zaliczyla glebe na plecy, nakostniakow i blizn nawet nie licze. Wypuszczona na hektary 24/7 i w treningu dalej luzem lata jak przeciag i dzikuje, jak nic jakas klepka jest ciutke poluzowana 🤣 😉
kokosnuss, o zesz  😵 a ja głupia myślałam ze każdy koń wypuszczany codziennie w pewnym momencie luzuje (o ile ma co robić na padoku)
Moon   #kulistyzajebisty
19 stycznia 2021 06:17
xxagaxx, znając życie, jakby kobyłę kokosnuss, ktoś puścił na łąkę i miał na nią wy...walone, to pewnie by podzikowała i by jej przeszło (za 4, 5, 15tą glebą i obitą girą, może by stwierdziła że jednak po kija ja tak zapierdzielam?! :P) a że kokos wywalone nie ma, no to złośliwość świata pokazuje to, co na powyższych obrazkach..  😫  😉
Awwwgrrrr!

Kokos, tu nie rolkę, cały kontener najlepiej zamów! Dzizus, niech się baba już nie wygłuuupiaaaa!
!

Na starym hipodromie też kiedy ratowaliśmy pierdołę życiową, której instynkt stadny się odezwał, jak została sama na chwilę za winklem na padoku, która zawisła na ogrodzeniu z metalowej rurki (takie poprzeczne belki jeszcze miała, no cud malina...  😵 ) ale na szczęście laska była stoicka, więc udało się w miarę sprawnie jej te giry powyciągać. Ale właśnie, aż mnie ciarki przeszły jakby miała wpadać w panikę i się sama z tego wyrywać  😵
Ja raz ratowałam klacz, która postanowiła uciec przed drugim koniem... przez ścianę boksu. Stając dęba, wywaliła przodami dziurę w drewnianej ścianie, przełożyła nogi na zewnątrz i tak zawisła.
Też nikomu nie polecam.
kokosnuss, jak Cię pocieszę to mój w zeszłym roku miał identyczne rany. Regularnie wraca z jakimś otarciem, raną, auabubu pomimo wielogodzinnego padokowania z drugim koniem. Ran nigdy nie powoduje drugi koń tylko niezauważone ogrodzenie, poślizgnięcie  i inne problemy z głową. Bardzo często się zastanawiam czy mój koń doczeka starości w zdrowiu 😉 i też najchętniej owinęłabym go folią bąbelkową.
Jedna z klaczy, którą się opiekuję też miała zapędy samobójcze, mniej więcej w wieku 5-6 lat (oberwane pół kopyta, rana na brzuchu że wet włożył całą rękę, podciete udo, wyrwana powieka- wszystko na padoku albo w stajni), co najmniej raz na pół roku był głupi jaś i szycie. Aż się zastanawialiśmy czy ona na pewno dobrze widzi (byla bardzo płochliwa do tego), ale weterynarz uspokoił, że z oczami w porządku.  😵
I klacz albo z tego wyrosła (niedługo skończy 12 lat, nawet obtarć nie ma) albo bardzo wpłynęła na nią zmiana sposobu chowu. Co prawda od urodzenia wychodziła na co najmniej kilka godzin dziennie na pastwisko ale od kilku lat kilka godzin to ona spędza w stajni, często całą noc stoją na dworze. Stajnia to ostateczność, jak teraz przy -20 czy w lecie przy dużych upałach i robalach.

Moja kobyła w lecie dokonała uszkodzenia, uwaga... ODBYTU. Znaleźliśmy na środku wybiegu kawał mięsa, który pasował do dziury. Konie...  😵
Laski, ale ten wypadek z wczoraj to pod siodlem akurat :/ tylko to sie stalo tak szybko, ze nie mialam jak zareagowac, a zeskakiwanie w takiej sytuacji z konia wlacego na oslep nie jest w top 10 madrych pomyslow.

To taki ciekawy przypadek jest, ze sobie chodzi jak gdyby nic, ladnie, milo i w 2 paluszkach, czasem sie trafi zwarcie stykow i 15 sekund rodeo obrotowego, a potem dalej kon chodzi jak gdyby nigdy nic. Jak sie te kobyle wkurzy to feedback jest natychmiastowy i malo subtelny powiedzmy, a wkurza ja wiele rzeczy - jazda na twarzy jest not done, jak czasem widze, jak ludzie majzluja lapami prawo-lewo to sie zastanawiam, czemu jeszcze zyja 😁 wyprzedzanie w ruchu tak samo, siedzenie krzywo, dlubanie pieta, wrzucanie w przejscia z lokcia, co sie czlowiek nauczy siedziec po cichu to jego 😉

Moon, haha, ona na hektarach lak i przy wypasie 24/7 zaliczyla glebe o jedna jedyna bramke na terenie stajni 😂 😵

Zamknac jej w stajni i tak sie nie da, bo ona w standardowej boksowej stajni stac nie umie i nie chce - no way, bedzie kopac po scianach az wykopie i pilowac zebami po kratach. Wspominalam juz, ze odpada nam z tego powodu jakies 95% pensjonatow...? 😉 Teraz w drodze kompromisu ma boks z balkonem w spokojnym miejscu i z bardzo stoickim sasiadem 25+, ale najchetniej wrocilabym do wolnowybiegowki 🙂

Wiem, ze to brzmi jak opis konia - potwora 🤣 i czasem mnie to nieziemsko wkurza, ze ona nie jest po prostu NORMALNA, ale tak ogolnie to mily zwierz jest, zawsze na wyjazdach i w klinice zbieram komplementy, jakiego mam grzecznego i wychowanego konia 😉 normalnie Dr. Jekyll & Mr. Hyde 👀

Z jednej strony w porownaniu z nia kazdy inny kon wydaje mi sie zmulonym tlukiem bez zycia, z drugiej wolalabym wsadzic noge do rozdrabniarki drewna niz na wlasnego konia wsiasc bez kasku  😂

Murat-Gazon, dorzucam do kompletu konia, ktory zaliczyl otwarte zlamanie kosci nosowej (!) wsadzajace leb w to "okienko" do zadawania paszy nad zlobem. Front boksu byl fabryczny, nowy i dobrej jakosci, a nie zadna samorobka. Tez kobyla z charakterem 1:1 jak moja obecna.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=885.msg2960042#msg2960042 date=1611038445]
Ja raz ratowałam klacz, która postanowiła uciec przed drugim koniem... przez ścianę boksu. Stając dęba, wywaliła przodami dziurę w drewnianej ścianie, przełożyła nogi na zewnątrz i tak zawisła.
Też nikomu nie polecam.

[/quote]

To jest min. powód, dlaczego uważam, że stajnia dla koni powinna być murowana i to solidnie i swojego w drewno boksiku postawić nie mogę.
Kopanie po ścianie gdy inny koń spogląda choćby w stronę jej żarcia jest codziennością. Tak samo jak jeżdżenie zębami z na maxa otwartą paszczą po kratach.
Jak widzę te sosnowe deseczki na kutych ramach... no piękne i funkcjonalne bo łatwo przesuwne itd. to się zawsze zastanawiam co za koniki na biegunach tam stoją ( z zazdrością się zastanawiam).

Kokosnuss - łącze się w bólu pełnego zrozumienia. Ja aktualnie wpuszczając konia do karuzeli muszę stać obok przez godzinę (no chyba, że sedować za każdym razem) i drzeć mordę co kilka kółek bo konik sobie radośnie bryka, albo przystaje i bierze mini rozbieg i próbuje zrobić wyskok z karuzeli. Nie mamy siatki dookoła ale naprawdę wysoką bandę. Na tyle wysoką, że ja ze swoim magicznym  163 cm czasem muszę się wysilić żeby zobaczyć czy jest wolne stanowisko, jeśli akurat konie idą z opuszczonymi głowami.

Mój koń też jest z gatunku tych, które na padoku potrafią odpalić wrotki takiej paniki, że nic nie istnieje.... i też się zastanawiam, czy wysłanie jej na łąki realnie pomoże rozwiązać problem.
I dokładnie tak samo. Fenomenalnie szczery koń. Jezdność level master. Przed kontuzją jeździłyśmy same w teren i nawet balon, którego pasażerowie bardzo chcieli nas z bardzo bliska swego czasu obejrzeć nie był problemem bo akurat były bardzo ważne (i miłe) rzeczy do robienia z pańcią.
Ale poza robotą choćby trochę zaawansowaną jest tak krótki lont i taka ekscytacja i strzelająca adrenalina, że co chwile coś.
Moon   #kulistyzajebisty
19 stycznia 2021 10:52
kokosnuss, czekaj, coooo?! Dzizus, wygrała normalnie!  🤔 😵

Jak Was czytam, dziewczyny, to jeszcze bardziej kocham mojego grzecznego wałka...  😲 👀
kotbury, przebijam, my juz jedna rozwalona karuzele mamy na koncie :P

No i takie zachowanie w stajni to powod, dla ktorego moj kon nigdy w normalnej stajni stal nie bedzie.

Moon, no bo jak brykac to z rozmachem, a co 😂 🤣 😵
Mamy hale bez band i z lustrami i tam nie jezdze nigdy, chyba nie musze tlumaczyc dlaczego 😉

Ale ja ja uwielbiam, serio, kupilabym ja jeszcze raz za kazde pieniadze. Za charakter wlasnie 🙂 Za to, jaka jest odwazna, waleczna, reaktywna, ze jak przychodzi co do czego to i w ogien za toba pojdzie. Reklamowana byla jako trudny kon, ale taki, ze i samego diabla sie nie boi 😁 i to zdecydowanie byla prawda. Moja poprzednia ukochana kobyla (ta od zlamanej kosci nosowej :P) byla dokladnie taka sama, wlasne zdanie na kazdy temat i bardzo wyrazny srodkowy palec jak czlowiek ja wkurzyl, ale jak juz szla to szla jak marzenie.

W zyciu walacha bym nie kupila (acz podobno never say never, moze na starosc... 😁 😉 ).
Moon   #kulistyzajebisty
19 stycznia 2021 11:54
kokosnuss, ja mówię z kolei, że kobył nie tykam kijem przez szmatę i za żadne pieniądze nie chcę, ale też - kto wie, kto wie... xD
Straszne rzeczy tu piszecie o tych swoich kobyłach, aż mi włosy dęba stają.

Ja mam identycznie jak Moon, nigdy nie kupię klaczy. Najgorszy wypadek w moim życiu miałam właśnie z pierdykniętej, brykającej jak szalona klaczy.

Wałach, ogier - tak, klacz - nie.

Faceci są ogarnięci, mało humorzaści. Są kombinatorami, ale robią to wdzięcznie i rzadko w sposób zagrażający życiu i zdrowiu  😉 

Mój koń na niepewnym podłożu jest mega ostrożny, zachowawczy. Może wiele rzeczy nie widziałam (z tego co robi na padoku - i dobrze), ale tfu tfu - wychodzi codziennie z kumplem i jest spokój mimo męskich zabaw.
kotbury, a "najzabawniejsze" w tym wszystkim, że tamta klacz to ogólnie taki misio - tylko nie zniosła presji w postaci agresji ze strony innego konia.
Nie wiem, czy w pewnym sensie takie konie-wariaty nie są o tyle lepsze, że człowiek wie, że można się spodziewać wszystkiego i potencjalnym zagrożeniem jest wszystko  😂
A taki spokojny "konik na biegunach" też może odwalić nagle dziwny numer i sobie urwać głowę, tylko człowiek nie jest na to przygotowany  😜
Najgorszy wypadek w moim życiu miałam właśnie z pierdykniętej, brykającej jak szalona klaczy.

A ja z kolei najgorsze co przeżyłam to wypadek z wałachem, bo mi się zachciało pojeździć sobie przez drążki na ślązaku terenowym, co w życiu nic więcej nie robił. No i wylądowałam razem z nim na twardej glebie 15 cm od rozbitej palety ze złamaną kością strzałkową. Także no 🏇

Mój szalony kobył za to obrał sobie za punkt honoru spierdzielanie mi w drodze powrotnej ze spaceru i już chyba zrobiła tak ze trzeci raz. Mimo że pojeżdżona, wymęczona, to i tak znajdzie sposób, żeby się w chwili nieuwagi zerwać (nawet z siodłem na grzbiecie) i przegalopować sobie radośnie przez łąki po czym wrócić niczym nie zrażona prosto na podwórko przed stajnią.
Ja spotkałam się z kilkoma walniętymi wałachami, bojącymi się własnego cienia. Ani to rokujące, ani przyjemne do jazdy. Chociaż mój własny wałach, mimo że jeszcze dzieciak to absolutnie anioł.
Osobiście bym nie wsiadła więcej na konia, który by mi coś takiego odwalił, sorry ale mam jeszcze inne konie do utrzymania i nie widzi mi się zostać kaleką na grzbiecie walniętego, nawet najbardziej przyszłościowego i jezdnego konia.
kokosnuss, ja mówię z kolei, że kobył nie tykam kijem przez szmatę i za żadne pieniądze nie chcę, ale też - kto wie, kto wie... xD


Niestety,ale wałach jak sie rozwali to po ptakach. I potem masz żywa kosiarkę do trawy. Owszem, czasem ktos wezmie, ale nie wiesz czy Ci taki kon na hak nie trafi. Albo utrzymujesz do końca życia takiego agenta. 1 koń spoko, ale kupisz 2 i jeśli ten sie uszkodzi? 2 emeryty?
A kobyle pokryjesz. Na matke sprzedasz. No jest jeszcze jakas opcja. Ja dlatego mam teraz babe i jest przekochana. W obejściu anioł,  nie gryzie, nie kopie, nie rzuca się na konie. Nie czuje żadnej różnicy. Jest emocjonalna, ale kto kiedykolwiek poznał Tangosława wie ze nie da się być bardziej emocjonalnym koniem xD
Oczywiście nie można generalizować, ale z moich obserwacji wynika, że klacze są po prostu... trudniejsze. Widzę po koniach znajomych.

Mój koń przykładowo nigdy by nie wymyślił, że na człowieka można iść taranem, po czym można asfaltem ruszyć galopcem w dół wsi, żeby przeskoczyć w końcu drut pod prądem i wskoczyć w młody owies, po którym jeszcze zrobi się milion kółek zanim zacznie się wyżerkę. Ale za miłością swojego życia (6-letnią klaczą) poszedł w ten pomysł jak w dym  😁

Abstrahując od tej sytuacji, bo bardziej przytoczyłam ją jako anegdotkę niż dowód, że klacze są takie "złe" i bla bla, to naturalnym jest, że między człowiekiem a zwierzęciem musi być chemia.
Ja z klaczą która mnie wysłała do szpitala i na operację (oraz wielomiesięczne L4) nie miałam tej chemii od pierwszej sekundy jak weszłam do jej boksu  😉

Podobnie jak anp, nie pcham się na żadne wariaty, a odkąd mam swojego to nie pcham się już w ogóle na inne konie. Mój jest jaki jest, ale go znam i wiem co i kiedy może zrobić  😉
Moon   #kulistyzajebisty
19 stycznia 2021 13:27
xxagaxx, no baa, przecież wiadomo że cecha emo-horse jest rodzinna :P
Ja nie przeczę, że to co napisałaś to nie prawda, pewnie jakbym teraz miała coś takiego bardziej "pro" kupować to pewnie bym się zaczęła zdroworozsądkowo nad babą właśnie zastanawiać. Acz moje doświadczenia z przeszłości pokazują, że z kobyłą trzeba się po prostu zgrać i dogadać i tyle 😉 (nie to, że z wałkami czy ogierami nie... no ale tak wiecie, "po babskiemu, jak kobieta z kobietą" :P )
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się