Lonżowanie

anp
Mnie sie juz nie chce dyskutowac.
Bo wychodzi na to, ze sobie z mim mezem robimy dziki zachod i nie dbamy o bezpieczenstwo nasze i koni.

Glupoty piszesz Ty i to nie tylko w tym watku.

Jezdziectwo rowniez nie jest czarne i biale.
Jedna moja trenerka mi powiedziala kiedys madra rzecz.
Zeby potrafic cos z konmi robic trzeba wyjsc poza ustalone schematy, ksiazkowe rozwiazania. Trzeba myslec i miec otwarta glowe.

Jezdziectwo rowniez nie jest czarne i biale.
Jedna moja trenerka mi powiedziala kiedys madra rzecz.
Zeby potrafic cos z konmi robic trzeba wyjsc poza ustalone schematy, ksiazkowe rozwiazania. Trzeba myslec i miec otwarta glowe.


I taka jest prawda. Jak ja to kiedyś usłyszałam przeciętny jeździec zna 1-2 metody jak coś z koniem zrobić. Dobry trener zna tych metod 20 albo i lepiej i potrafi tak nimi żonglować, żeby dobrać dla danego konia najlepszą z możliwych. A czasem mimo znajomości tych 20tu musi wymyślić 21, bo taki mu się przypadek trafi.
Dlatego na wszystkie osoby piszące o jedynej właściwej szkole postępowania z końmi patrzę z dystansem. Podziwiam za to osoby, które słuchają różnych ludzi, często skrajnie różnych i od każdego potrafią wyciągnąć coś wartościowego i w odpowiednim momencie przy odpowiednim koniu zastosować to w treningu.
anp
https://www.instagram.com/p/CCJFNH5qpuF/?igshid=en1y24su6xk1
Takiego tez pogonilabys batem? To 7 latek , 3 krotnie oddawany w trening, ale nikt nie odwazyl sie wsiasc. Potrafil tak brykac i sie w tym amoku przewracać. Brykal i galopowal na oslep bez opamietania.
O! Kanie się jeszcze chce jednak  😀

<anp gorączkowo szuka teraz takiego przypadku w książkach i artykułach w necie>

Zgadzam się z vanille, dobry jeździec = duża dawka pokory do swoich umiejętności i umiejętności swoich trenerów. Oni też się mylą i też jeszcze będą się dużo uczyć.

Każdy chyba miał taki etap w swojej edukacji jeździeckiej. Rozpoczynasz współpracę z cenionym trenerem i wydaje się, że wszystko co on mówi to prawda objawiona, że teraz tylko tak jest dobrze i on nigdy się nie myli. I nawet sam trener nie musi tego podsycać, wystarczy że jeździec jest w niego zapatrzony. Wtedy samo bycie podopiecznym takiej osoby sprawia, że czujesz się bardzo blisko rozwiązania każdego problemu z końmi, bo wystarczy dobry trener przecież i już. A skoro coś innym nie wychodzi lub mają wątpliwości, to znaczy, że nie mają takiego super trenera jak ty. Wypowiedzi anp bardzo mi przypominają właśnie taki etap.
Roobina
Nie chce mi sie dyskutowac o "wyzszosci" jezdzcow MPMK nad miesem armatnim.

Za to chce mi sie dyskutować o tym co robić w przypadku takiego konia jak ten z filmu. I dlaczego absolutnie nie wolno takiego konia gonić batem.
Kanie a jaki macie (jeśli już macie  :hihi🙂 sposób na takiego gagatka?
Miałam kiedyś taką brykającą kobyłę (na szczęście przestała po 2 tygodniach lonżowania z siodłem) i trzeba było ją ot przeczekać i pilnować ruchu do przodu, ale domyślam się, że z tym nie jest to takie proste?
Olq
Ten koń akurat miał złe doświadczenia. Był po kontuzji ( dokladnie to znaleziono go na grzbiecie w takim metalowym paśniku na siano ). Jak miał 4 lata to przyjął jeźdźca i był normalnym koniem. Potem mial kontuzje. Dostał zielone swiatlo na prace, ale nie dał na siebie wsiaść. Właścicielka sie bała ( co mnie nie dziwi, bo on na widok jezdzca podnoszacego noge, stawał dęba , odsadzał się i wyrywał - zazwyczaj zaliczał przy tym jakaś wywrotke). Dostal troche przerwy i jako 6 latek zostal oddany w trening. A wlaściwie w 3 treningi bo z kazdego takiego wracal po miesiacu. Nikt nie wsiadł, za to w ostatnim treningu ktoś go pronował przewalczyć siłowo i batem.

Nie mogliśmy w 1 kolejności bata wcale podnieść z ziemi.
Bez siodla jeszcze jakos ogarniał, ale jak tylko coś sie znalazlo na grzbiecie to brykał i galopował aż stracił siły.
Mój mąż potem zrezygnował z wysylania go na koło, bo to od razu tego konia prowokowało. Brał go na krotka lonze, kon był blisko ściany i zaczynalismy ruch od przodu blisko narożnika. Za każdym razem kiedy koń zaczynał brykać , mój go w tym narozniku zatrzymywał i płynnie kontynuowaliśmy dalej to samo. Na.poczatu tylko stęp, potem kłus ( moj maz z nim biegał ). 
Bardzo pilnowaliśmy tego, zeby nie dopuścić w ogole do sytuacji w ktorej zaczyna brykać, a po nawet kilku krokach bez paniki nagradzalismy smaczkami. W efekcie po miesiacy plynnie galopowal na lonzy z siodłem. Zdazalo mu sie brykać tylko jak sie czegoś wystraszył, ale szybko też mój maż potrafił go z tego wybić... np takim zachodzeniem drogi.
Potem wsiadałam. Najpierw w boksie, bo brykał oczywiście. Jak to zaakceptował, to chodzilismy na hale i robilismy to samo co na poczatku lonzy. Tyle ze koń już wiedział co chce moj maz, wiec nie potrzebowalismy dodatkowej pomocy z ziemi.
Jezdzilam na tym koniu w stepie i klusie. Ale jak sie tylko sploszył i jezdziec stracil rownowage, przysiadl go bardziej to wpadał w szał. W efekcie wyslalam go na diagnostyke ponowna do innej kliniki, bo mi sie jego ruch i reakcja nie podobala, tam wyszly zwyrodnienia w lędźwiowym i koń wrocił do domu.

Nie mniej jednak chodzi sobie na lonzy aktualnie ( bo ruch ma wskazany ) i nie robi zadnych problemów.
rybka   Różowe okulary..
15 marca 2021 10:44
KaNie tak sobie Ciebie czytam i myślę, jaka szkoda, że 20 lat temu nie spotkałam ludzi z taką wiedzą…. tak wiele musiałam na własnym tyłku (żebrach…wstaw dowolną część ciała) sama się nauczyć. Może jakiegoś mini bloga byście z mężem pisali  :kwiatek:
rybka
Slabo z tym blogiem. Myslalam o tym wielokrotnie, ale ludzie w jezdzieckim swiecie sa tak toksyczni, ze raczej szkoda naszego czasu. Ja sie nie lubię denerwować.
Zreszta masz tutaj na ostatnich stronach przykład.
KaNie, czy szkoda czasu? Zależy jak na to patrzeć. Cokolwiek byś nie napisała zawsze się znajdzie przynajmniej jeden człowiek, który będzie miał jakieś 'ale'. I to by ogólnie było spoko, gdyby to chodziło tylko o polemikę ale często to są jakieś krzywe teksty, ukryta agresja, prześmianie etc. Pytanie czy Tobie to przeszkadza? Bo jednak przychylnych czytelników będziesz mieć dużo więcej, myślę, że dużo osób by profitowało dzięki Twoim wpisom, a może i Ty sama bo nie każdy wie wszystko i mogłyby się nawiązywać jakieś ciekawe dyskusje. Czasem nie warto patrzeć na te 5% agresorów (choć ich najwyraźniej widać i czasem zdają się dominować), tylko skupić się na tych 95%, które są przychylne i oczywiście nie zawsze się muszą zgadzać w 100% ze wszystkim, ale potrafią konstruktywnie krytykować i dyskutować a nie taki chamski najazd i obrażanie kogoś, zwłaszcza gdy samemu się niewiele umie.
Dziewczyny, jak byście lonżowały konia, żeby mu pokazać pracę plecami, ale nie może być na niczym wypięty, bo robi taką rolkę, że ma prawie pysk przy klacie? Pod siodłem już powoli z tej rolki wychodzimy, umie dać nos do przodu, aczkolwiek szyi nadal nie chce obniżyć. Biega mi z tymi odgiętymi plecami na lonży, ja nie mam na to pomysłu, więc na razie to jest na zasadzie biegania w koło na ogłowiu. Nie wiem, jak jej zasugerować, że plecy tez biorą udział w tym wszystkim, owijka za zad? Czy może na wypięciu i po prostu przepracowywać tą rolkę, tak jak z siodła?
flygirl ja na początku takiego konia zachęcam do obniżenia szyi nawet kosztem rytmu i angażu zadu-za każdego nawet "nurka" w dół nagradzam, a później stopniowo dodaję energii zapraszając go do odpowiedniego ustawienia. Bardzo pilnuję granicy, w której taki zwierz nabytą umiejętność schodzenia niżej przekształca w uwalanie się na przodzie. No i przejścia, przejścia, przejścia.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
16 marca 2021 07:08
flygirl Kawecan, zawsze łatwiej będzie koniowi zrozumieć obniżenie głowy na kawecanie, a jeśli on się od wędzidła roluje to tym bardziej. Polecam też ćwiczenia w ręku na tymże kawecanie, to podstawowe prowadzenie ze Straightness Training i stopniowe wypuszczanie na koło, początkowo w stępie, potem w kłusie też można. Świetnie to działa, polecam.
vanille
Żeby pisac takiego bloga, to tez trzeba umiec pisac, miec materiały. Tzn robic foty, nagrywac filmy, obrabiać to itp. Moze znalazlabym na to czas, ale jak mam pisać a potem wchodzić w dyskusje z jakimiś trollami to mi sie nie chce. Wole sobie serial w tym czasie poogladać.
Ja sobie dla tej wiedzy i doswiadczenia zyly wyprułam, poswiecilam zdrowie i swoje dotychczasowe życie. Nie chce mi się tego oddawać tak po porostu , dla takiego niewdziecznego i negatywnego srodowiska ludzi zwiazanych z jezdziectwem.
I nie mowie ze ja jestem pozytywna. Jestem juz po tylu latach w tym bagnie , zwyczajnie zgorzkniała i malo co mnie juz pozytywnie zaskakuje.
Witam, poszukuję informacji od bardziej doświadczonych czy istnieją jakieś metody/patenty na chociażby złagodzenie narowu odsadzania się, inne niż odwracanie uwagi smakołykami bo u mnie na tym się właśnie skończyło. Koń na lonży odsadza się od zawsze kiedy akurat przyjdzie mu ochota, najczęściej gdy poczuje presję z lonży (chociażby minimalną) albo ma być zagalopowanie na lonży. Czasem odsadza się już w stępie i spierdziela. Bez lonży chodzi grzecznie w kółko (zmienia chody, tempo, kierunek na sygnał ręką i komendy głosowe, nie ma żadnego problemu). Nawet bym się tym nie przejmowała gdyby nie to że w tym tyg. zaczął się odsadzać również z uwiązu prowadzącemu a to już nie jest fajne. Robi to w taki sposób że cofa się nagle, jednym szarpnięciem głowy wyrywa uwiąz odwraca się i już jest w sąsiedniej wsi. Do głowy przychodzi mi tylko masakrycznie krótko zapięty gog żeby nie mógł ryja podnosić do góry i wyrywać ale nie wiem czy to coś da... Prowadzenie na ogłowiu mija się z celem, bo koń ma taką głowę że ją z ogłowia wyjmuje sam przy szarpnięciu. Na razie tylko marchewki coś dają ale koń jest na ścisłej diecie i nie powinien nic dostawać, karmić jaśnie pana przy każdym przeprowadzaniu to trochę przesada jak przestanie żuć i nic mu się do dzioba nie wciśnie od razu to też ucieka....  Ostatnio jest też prowadzany w dwie osoby - jedna prowadzi, druga idzie z tyłu z batem, taki mały orszak... Czy jest światełko w tunelu? 🙇 🙇 🙇
Oblivion
Ja bym z 2 osoba wlasnie i prowadzila i lonzowala. Tylko osoba ktora jest z batem musi miec spory refleks.
Nie wyprowadzalabym tez na uwiazie. Takie gagatki czesto prowadze na dlugiej lonzy lub linie. Bywa ze ide tylem, czyli twarza do konia i jak widze ze bedzie sie odsadzal, to nie trzymam na sile, tylko popuszczam lekko line, a osoba z tylu robi swoje. Przydaje sie kantar z łancuszkiem.

O chamskim wypieciu IMO powinnas zapomnieć. To nie jest rozwiazanie.
Wielkie dzięki za odp, tylko że często muszę gnoja obsługiwać sama, bardzo ciekawe z tym prowadzeniem tyłem, wypróbuję może marchewki na mniejsze kawałki pokroję i jakoś to będzie... koń ma wielką siłę niestety, popuszczenie lonży ogólnie nie działa, zazwyczaj jest prowadzony na luźnym uwiązie żadne tam trzymanie za kantary bo tego nienawidzi, jak jest na długiej lonży to się szybko odwraca i nie ma takiej mocy na świecie co by go zatrzymała  😜

Edit: najbardziej sie obawiam że przy tym jego odwracaniu dostanę kiedyś w głowę... wcześniej się po prostu zatrzymywał jak nie chciał iść, pocmokało się trochę i ruszał dalej, teraz jest masakra...
Oblivion, nie jestem znawcą ale ja bym w ogóle zrezygnowała z marchewek. Jak dla mnie to ślepa uliczka i szansa na pogłębienie problemu.
vanille do tego marchewki dla tego konia są bardzo niewskazane. Z wielką chęcią bym z nich zrezygnowała gdybym tylko miała jakąś inną alternatywę :/
Chodzenie tyłem , jest własnie po to zeby nie dostać kopa w głowę.

Uwiaz nie jest dobrym rozwiazaniem, bo nie daje Ci mozliwosci przytrzymania. Jak bedziesz z 2 osobą to na lonzy prawdopodobnie utrzymasz, na uwiazie nie.
Teraz powoli już nie masz wyjscia, musisz zrobić wszystko zeby go utrzymać i kilka razu dosadnie mu wytlumaczyć, że nie moze tak robic. W przeciwnym razie, bedziesz miala bardzo duzy problem.
Ok, czyli to się sprowadza jednak do obsługi w 2 osoby (ciężko będzie), chyba że sobie zrobię korytarzyk z pastucha gdzie nie będzie miał miejsca, domyślam się jednak że jeśli teraz odetnę mu drogę ucieczki i przestanie to robić, a potem znów otworzę to wszystko wróci..
Samej bedzie Ci bardzo cieżko.
Ok, wezmę głęboki oddech i od jutra zaczynam  🏇
Dopytam jeszcze jednak o lonżowanie - wspomniane zostało o drugiej osobie do lonżowania - zazwyczaj nie ma problemu z lonżą na zamkniętym lonżowniku - nie odsadza się, natomiast na placu gdzie z trzech stron ma ściany i jedna jest otwarta, a na otwartej człowiek z batem - też nie ma problemu. Za to jak ten człowiek zniknie odsadzanie automatycznie wraca (chyba że jest luzem bez lonży, wtedy chodzi po kole normalnie, nie ucieka) . Czy to oznacza że jestem do końca skazana na lonżowanie w czterech ścianach? Czy to się da naprawić, czy nie za bardzo?
Oblivion, nie wiem czy to zadziała, ale...
Nie nazwałabym tego co pisujesz odsadzaniem się. Odsadzanie to, generalnie, panika od unieruchomienia.
Skoro koń na zamkniętym obszarze chodzi - nie chodzi tu o nacisk na potylicę.
Koń ci, zwyczajnie, sp... nawiewa 😉
Czemu? Bo - może! "Kto silniejszemu zabroni?"
I masz problem, to ten nawyk już się ugruntował.
I nie jest błahy, bo nikomu nie polecam utrzymywania lonży na siłę.
U koni, które w ten sposób nawiewały zauważyłam, że wykorzystują (w tym zaparciu, podskoku, obrocie, nabieraniu tempa błyskiem) własne usztywnienie.
Z szyi robi się beton, z całej kłody beton. Tak "zestalona" siła konia plus jego refleks i przyspieszenie sprawiają, że nie ma chłopa ani fachowca, który by takiego gagatka utrzymał
(nie ryzykując np. złamaniem obojczyka etc.)
Z tej obserwacji wynikł pomysł, aby uniemożliwić to rozprostowanie i usztywnienie.
Czyli prowadzić i lonżować konia utrzymując go w wygięciu.
Lonżowanie: zewnętrzny wypinacz na wysokości łopatki, tylko ograniczający, dość luźno, lonża od pasa do lonżowania przez kółko wędziła/kawecan.
Dwóch lonży nie polecam, bo gotów owinąć i siebie i ciebie, a to jest skrajnie niebezpieczne.

Prowadzenie tylko na lonży. I to spreparowanej. Ostatecznie taki 3,5 m spreparowany uwiąz może być.
Spreparowanie polega na wkładaniu za każdym razem mocnego, solidnego, karabinka.
Po co?  Żeby można było lonżę przełożyć nad nosem przez oba boczne (!) "kółka" kantara. I wtedy wpiąć karabinek, do zewnętrznego "kółka"/okucia.
I prowadzisz konia cały czas z lekko ugiętą w twoim kierunku szyją. Pociągnięciem zapobiegasz każdej najmniejszej próbie rozprostowania się/odgięcia w drugą stronę.
Tu sobie możesz pomagać koncentrując konia na sobie, głosem, dłonią, nawet smaczkiem, ale smaczek może dostać dopiero gdy odepniesz lonże, a on luzem spokojnie poczeka.
Na tej zasadzie wcześniej identycznie nawiewającego konia potem  można było lonżować na dowolnej przestrzeni w samym luźnym kantarze.
halo
O wlasnie o tym jeszcze myslalam.
Dopisalabym tylko, że czasem takie konie włażą na człowoeka jak maja zgieta szyje i dobrze jest wtedy trzymać rękę na łopatce.
Poza tym czuje się wtedy duzo szybciej napiecie mieśni konia, ktory chce nawiać i można o wiele szybciej zareagować.
Łatwiej też w razie czego ściągnać konia na siebie, bedac w bezpiecznej strefie.
A ja zastanawiam się, czy tego konia coś nie boli...
Bo gdyby chodziło o uciekanie z lonży, to dlaczego on nie ucieka, kiedy lonży nie ma? Oblivion pisze, że bez lonży ładnie pracuje na kole i nie ma takiego problemu.
Miałam takiego gagatka, który nawiewał w podobny sposób zewsząd, dodatkowo wyskakiwał przez podpięty pod prąd pastuch wchodząc w niego i wychodził z drzwiami z boksu na klacie, zerwaliśmy 4 karabińczyki, przypięte do wędzidła! - to pokazuje skale, jak bardzo ten koń znał swoją siłę... Podobnie, jak KaNie i halo pisały, to nie jest odsadzanie się, tylko spier... "bo mogę".

Najważniejsza zasada - pokazanie, że jednak nie może! Niezależnie, co się będzie działo nie wolno doprowadzić do sytuacji (oczywiście racjonalnie, nasze bezpieczeństwo jest ważne), w której koń osiągnie swój cel, czyli ucieknie. Ja na początku pracowałam z chłopakiem (ja prowadziłam i lonżowałam, chłopak był na końcu lonży, jako "kaftan bezpieczeństwa" i jak mi już brakło siły to on go przytrzymywał), jak byłam sama to prowadzałam go na ogłowiu (ryzykowne) lub kantarze wpiętym według instrukcji halo - uwiąz przez nos. W ostateczności, jak odpierdzielał gdzieś pośrodku drogi z pastwiska do stajni dostawał uwiąz do pyska (znów, ryzykowne, ale nie działa mu się krzywda, a było bezpiecznie, bo za nim szło zawsze 10 innych koni). Lonżowanie utrzymując go w wygięciu do środka, bo miał nawyk nawiewania do zewnątrz nosem, szybkiej zawrotki i włączenia wrotek (lonża od ogłowia, przez pas do ręki - kontrolowałam zgięcie ręką lub na dwóch lonżach). Bardzo szybkie reakcje "przód-tył" na lonży - obserwowanie ruchów i napinania mięśni, wyłapywanie, kiedy będzie próbował nawiać i agresywne posyłanie do przodu w tym momencie - wymaga skupienia i umiejętności obserwacji.

Oprócz tego bardzo, bardzo restrykcyjna praca z ziemi i wymaganie absolutnego posłuszeństwa przy prowadzeniu - ćwiczenia z zatrzymywaniem, cofaniem, pozytywne wzmacnianie go i budowanie pewności, jeśli chciał współpracować, przejścia itd.

Dwa miesiące i powyrywane barki praktycznie codziennie kosztował mnie ten koń, ale później chodził na myśli, zaczął szanować człowieka i myśleć.
Tak w temacie nawiewania i nie pozwolenia koniowi uciec za wszelka cene.
Takie gnojki lubia zadziwiajaco czesto wykopac z zadu w czlowieka , ktory stara sie je zatrzymać.
Dlatego jak kon zaczyna nawiewac, to trzeba taka lonze lekko wypuscic, zeby sie nie znalezc w zasiegu zadnich kopyt.
Widzialam raz sytuacje, w ktorej kon tak postanowił uciec, luzak go nie puscil bo byl wielki chlop, ale był za blisko i dostał z zadu w 2 rece rownoczesnie. Obie zlamane.
Poza tym najczesciej obrywaja żebra i... twarz.
Murat-Gazon,  a gdyby go coś bolało - czemu pracowałby bez lonży? 🙂
Zrozumiałam to tak, że koń pracuje na lonżowniku, z lonżą czy bez.
A przy otwartej przestrzeni daje w długą, czy z lonży czy z uwiązu.
"Turysta", który poznał własną siłę.

KaNie, tak, to też ważne. Ogólnie przy takich koniach trzeba szalenie pilnować stref, mowy ciała, i być tak skoncentrowanym, by być szybszym od konia.
Neurologicznie to niemożliwe, nie ten refleks, ale my możemy przewidywać.

Plackowata, powiem ci, że miałaś dużo szczęścia. Oprócz uwag Ka Nie - sama widziałam lecącego na końcu lonży w powietrzu faceta, rezultatem złamana ręka.
Gość był typu "Co? Ja nie utrzymam?" Potem powiedział: "Przypomniałem sobie, że końmi się zrywkę w lesie prowadzi".
I to jest ogromna trudność z takimi końmi: puszczać trzeba, gdy się szanuje własne zdrowie - a puszczać nie można, bo każdorazowy "nawiew" wzmacnia nawyk.
Lonżowanie "od wędzidła do pasa" to jeden z najtrudniejszych sposobów lonżowań, daje kontrolę, ale też, hm, "irytację" konia. Bo występuje opóźnienie przy odpuszczeniu.
Murat-Gazon,  a gdyby go coś bolało - czemu pracowałby bez lonży? 🙂
Zrozumiałam to tak, że koń pracuje na lonżowniku, z lonżą czy bez.
A przy otwartej przestrzeni daje w długą, czy z lonży czy z uwiązu.
"Turysta", który poznał własną siłę.


Być może ja zrozumiałam źle, co by sugerowało, że post może być niejasno napisany.
Ja mam wizję: koń nie ucieka z lonży na lonżowniku (bo stamtąd się nie da), ucieka z lonży, kiedy ma przestrzeń i ma dokąd. Nie ucieka pracując na kole na wolności, również mając przestrzeń do ucieczki.
Dlaczego na tej podstawie myślę, że może go coś boleć? Bo sam, luzem, ma większą kontrolę nad tym, co robi ze swoim ciałem i czego z nim nie robi. To mogą być mikromanewry, nawet niewidoczne z ziemi dla człowieka, ale mogą istnieć. Tu  gdzieś przesunie szyję centymetr inaczej, tu gdzieś postawi odrobinę inaczej nogę itp. - i już może uniknąć bólu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się