Poprawny dosiad

Ostatnio zaczęły mnie bardzo boleć plecy w odcinku krzyżowym od jazdy w półsiadzie.

Co mogę robić źle? Cierpię na hiperlordozę i permanentne bóle pleców, jestem w trakcie diagnostyki u ortopedy i neurologa. Chodzę regularnie na fizjoterapię.

Mimo to do tej pory nie miałam większego problemu z jazdą w półsiadzie. Bardzo pilnuję w trakcie jazdy, żeby kręgosłup nie był wygięty, często nawet po jeździe ból jest uśmierzony na jakiś czas. Dużo trudniej mi zachować właściwą postawę w życiu. Na koniu się pilnuję.

Z czego może wynikać problem? Czy półsiad rzeczywiście tak obciąża?
Meise, nie odpowiem dokładnie na Twoje pytanie ale powiem, że półsiad na pewno bardzo angażuje mięśnie w okolicy części lędźwiowej i krzyżowej kręgosłupa. Ja akurat półsiad mam bardzo dobrze opanowany, jest to chyba jedyna rzecz na koniu, o której mogę tak powiedzieć w odniesieniu do swojej osoby. Po prostu bardzo dużo jeździłam w teren i na rajdy więc połowę swojego końskiego życia spędziłam w półsiadzie. Kiedyś po pewnej przerwie, trwającej może ze 3 miesiące (miałam wtedy również stagnację pod kątem fitnessu więc aktywności zero) pojechałam dość spontanicznie na 2dniowy rajd. Podczas pierwszego dnia czułam się super, nie miałam żadnych problemów z równowagą czy czymkolwiek, bo jednak te 2-3 miesiące wcześniej jeździłam regularnie. Ale następny poranek to był dramat. Nie bolały mnie przywodziciele ud, co zwykle się dzieje po przerwach, a właśnie boki i plecy (nie kręgosłup - ale ja nie mam z nim problemów). Wszystkie mięśnie od granicy tyłek/plecy do łuku żebrowego i dochodzące do boków. Nie mogłam się śmiać, tak mnie wszystko bolało. Dlatego uważam, że półsiad akurat w tym rejonie angażuje bardzo dużo mięśni, a mięśnie swoje przyczepy mają między innymi na kręgach. Jeśli ktoś ma problemy z kręgosłupem w tym odcinku, jest pokrzywiony, to istnieje jakaś szansa, że półsiad może mieć jakiś wpływ na objawy
No ja mam problem z plecami, mięśniami, kręgosłupem. Bóle promieniują do żeber i lędźwi. Nie wiem już jak sobie z tym poradzić, dlatego łażę po specjalistach i zaczęłam poważną diagnostykę, bo żyć się tak dalej nie da.

Ogólnie często słyszałam, że plecy mogą boleć od półsiadu. Pytanie, czy dlatego, że tak angażuje ta forma dosiadu, czy wynika to z błędów dosiadowych? Trener nie ma zastrzeżeń do mojego półsiadu. Ale może czegoś nie dostrzega? Jak ktoś ma podobne doświadczenia to chętnie poczytam.

W pełnym siadzie 0 problemu, w kłusie też. W stępie też mnie bolą po dłuższym czasie (np. po 15 min stępa w terenie).
Napisałam post po czym mnie wylogowało i go zeżarło. Napiszę więc w skrócie :P
Może coś jest na rzeczy bo dla mnie stęp jest najbardziej rozluźniającym z chodów i rozumiem wówczas potęgę hipoterapii. Mogłabym zamknąć oczy i jeździć tak godzinami, a później cały dzień czuję się wymasowana, rozluźniona i czuję, że to robi dobrze moim pleckom.

Teraz moje totalne domysły, ale może jest to jakiś trop. Hiperlordoza może prowadzić do anatomicznego ustawienia w pozycji tzw 'kaczego kupra'. To może być dla takiej osoby naturalna pozycja. Pełen siad wymaga 'podwinięcia' tyłka, uniesienia kości łonowej. Lordoza zauważalnie się 'wypłaszcza', miednica, kręgosłup są zupełnie inaczej ustawione. Stęp prowokuje do wygodnego siadu, bardziej zgodnego z naszą anatomią. Tu nic nie trzeba wysiadywać, często się nie skupiamy na tym jak w tym chodzie jest ustawiony nasz kręgosłup i miednica. Półsiad może również prowokować zapadanie się pleców w tym odcinku, zwłaszcza jeśli nie ma czasu się w nim odnaleźć (tzn dla mnie jest różnica między spokojną jazdą po prostej w galopie, gdzie mogę się fajnie i wygodnie ułożyć w tym półsiadzie, znaleźć sobie miejsce, a np. takim nagłym półsiadem w skoku, gdzie można pewne ruchy wykonać bardzo gwałtownie i niekoniecznie w sposób nieszkodliwy dla naszego kręgosłupa chociażby). Zastanowiłabym się nad tym, może jest to jakiś trop

U nas w mieście akurat jest fizjo, który interesuje się sportem i jeździ konno więc tutaj jest prostsza rozmowa. Ale chyba zwróciłabym się z tym problemem właśnie do fizjo i spróbowała wytłumaczyć jak to wygląda, przy jakich pozycjach pojawia się problem. Może razem coś wymyślicie
No właśnie tego kaczego kupra mega pilnuję podczas jazdy. W półsiadzie też staram się podwijać dupsko, żeby kręgosłup był prosty a nie w S. Na treningu skokowym najczęściej mnie nic nie boli, bo jestem kompletnie sfokusowana na zadaniach  😉

Ale np wczoraj i przedwczoraj sobie jeździłam, koń pracuje rewelacyjnie, daje plecy, w pełnym siadzie mogę usiąść jak królowa i niesie mnie jak okręt. No ale staram się nie jeździć długo w pełnym siadzie, rozgrzewam go w półsiadzie, robię mu jogging, dodania i skrócenia i ogólnie rzecz biorąc ja uwielbiam jazdę w półsiadzie, zawsze czuję się mega pewnie, strzemiona dociążone, stawy elastyczne pracują jak sprężyny, a plecy... no zaczynają mnie boleć po dłuższym galopie.

No nic, jak mnie wreszcie zdiagnozują to się okaże co tam siedzi. Jak komuś chce się zerknąć na moją jazdę to mogę coś wysłać na pw, gdzie widać ten mój półsiad.
Meise a cwiczysz cokolwiek poza jazda konna? Jakas terapia manualna, fizjoterapia, masaze?
Tylko fizjo. Ortopeda mi zabronił biegać i jeździć na kolarce. No i rzecz jasna chciał to samo zrobić z jeździectwem, ale mu weszłam w słowo, że to akurat kategorycznie nie wchodzi w grę.

Zresztą jeszcze nawet nie miałam RTG ani rezonansu, a on już chce coś sugerować. Bez jaj...
No to trzeba cos pomyslec, nawet przy zdrowych plecach - samo jezdziectwo to za malo, trzeba czyms uzupelniac.
Joga, pilates, plywanie, masaze - cokolwiek.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
13 marca 2021 14:57
Ja mam pogłębiona lordozę i zawsze po jeździe konnej bolały mnie plecy w odcinku lędźwiowo-krzyżowym. Dopiero jak trafiłam na fizjoterapeutkę zajmującą się przede wszystkim problemami jeźdźców (Natalie Jasicką-Krugiołkę, nie jestem pewna czy odmiana nazwiska jest prawidłowa) zaczęła się długa praca by pożegnać się z bólem. Sprawdziła co się dzieje, zaleciła mi ćwiczenia do wykonywania w domu, nie na koniu, bo niestety samo jeździectwo to za mało, zwłaszcza ja się ma jakieś problemy. Zajęło mi ponad dwa lata by pozbyć się bólu (także w codziennym życiu np podczas długiego stania). Jednak każdy dzień rozpoczynam od niekłamanych ćwiczeń, wykonywanych bez ściemy, nie na odwal się. Cena niewielka jak za komfort jaki dostałam. Równocześnie z rozpoczęciem zmiany w sobie, spojrzałam trochę inaczej na jeździectwo. Wymagamy od ciał naszych koni sprawności, a sami często nie umiemy ogarnąć własnego 😉.

edit:lit.
No ja mam problem z plecami, mięśniami, kręgosłupem. Bóle promieniują do żeber i lędźwi. Nie wiem już jak sobie z tym poradzić, dlatego łażę po specjalistach i zaczęłam poważną diagnostykę, bo żyć się tak dalej nie da.




A masz inne objawy różne takie niezwiązane  kręgosłupem, np. zmęczenie, tarczyca chora itd?

... bo u mnie ból kręgosłupa, co to miał być od skrzywienia, pęknięcia kręgu szczytowego kiedyś itd. okazał się być bólem od wirusów wątroby, boreliozy i kilku innych, w tym chorych nerek. A też już był neurolog, fizjo sryzjo regularnie, reumatolog już potem, zdjcia rtg czynnościowe ciągle i ciagle powtarzane badania i zawsze było troszkę lepiej i potem znów bam, ataki tygodniami.

Jedna gigantyczna terapią i ja pierwszy raz od dekady przespałam noc bez bólu, a właśnie największe problemy miałam w półsiadzie. Jakby mi ktoś mięśnie w stal zamieniał i gwoźdźie w kręgosłup wbijał. A to jednak nie od kręgosłupa tylko inne narządy tak dawały czadu.
faith, u mnie w rachubę wchodzi pływanie. Jogę ćwiczę czasem na dywanie, ale bez rezultatu (a mam naprawdę fajne programy wyszukane na YT). Masaże mam u fizjo, i to takie, na których cienko piszczę, nie żadne pitu pitu. Na razie trwałych rezultatów brak...  🙁

Aleks, czy możesz mi podesłać te ćwiczenia na priv? Zacznę je robić nawet od jutra, jestem gotowa na każdy wysiłek, żeby ból odszedł chociaż na chwilę...  :kwiatek:

kotbury, zmęczenie permanentne - tak. Od wielu lat. Tarczyca bardzo mała, ale zdrowa wg lekarza. Ja się ogólnie od dawna boję, że mam taką przewlekłą boreliozę. Co roku łapię po kilkadziesiąt kleszczy (tak, nie wygłupiam się i tak - są to kleszcze wgryzione, wyciągam sama pęsetą). Kleszcze mnie kochają i wystarczy, że pójdę na głupi spacer na łąkę i już mam np 3 w okolicy kostek... Robiłam sobie diagnostykę, bo bóle stawowe mi dokuczają od dawna. Wyszło na pograniczu = lekarz stwierdził, że boreliozy nie ma... nie drążyłam już dalej tematu, ale kleszcze łapię od maleńkości, więc jakby mnie żaden nie zaraził to raczej musiałoby z cudem graniczyć.

Ból którego doświadczam jest dokładnie taki jak ujęłaś - jakby mi ktoś gwoździe wbijał. Napisz mi na priv co to za terapia (chyba, że chcesz tutaj)  :kwiatek:
faith, u mnie w rachubę wchodzi pływanie. Jogę ćwiczę czasem na dywanie, ale bez rezultatu (a mam naprawdę fajne programy wyszukane na YT). Masaże mam u fizjo, i to takie, na których cienko piszczę, nie żadne pitu pitu. Na razie trwałych rezultatów brak...  🙁

Aleks, czy możesz mi podesłać te ćwiczenia na priv? Zacznę je robić nawet od jutra, jestem gotowa na każdy wysiłek, żeby ból odszedł chociaż na chwilę...  :kwiatek:

kotbury, zmęczenie permanentne - tak. Od wielu lat. Tarczyca bardzo mała, ale zdrowa wg lekarza. Ja się ogólnie od dawna boję, że mam taką przewlekłą boreliozę. Co roku łapię po kilkadziesiąt kleszczy (tak, nie wygłupiam się i tak - są to kleszcze wgryzione, wyciągam sama pęsetą). Kleszcze mnie kochają i wystarczy, że pójdę na głupi spacer na łąkę i już mam np 3 w okolicy kostek... Robiłam sobie diagnostykę, bo bóle stawowe mi dokuczają od dawna. Wyszło na pograniczu = lekarz stwierdził, że boreliozy nie ma... nie drążyłam już dalej tematu, ale kleszcze łapię od maleńkości, więc jakby mnie żaden nie zaraził to raczej musiałoby z cudem graniczyć.

Ból którego doświadczam jest dokładnie taki jak ujęłaś - jakby mi ktoś gwoździe wbijał. Napisz mi na priv co to za terapia (chyba, że chcesz tutaj)  :kwiatek:


Nie ma boreliozy na pograniczu!!!!! Jak masz p. ciała to miałaś kontakt z borelką. Jak miałaś kontakt, a nie leczyłaś to masz stan przewlekły/utajoną!!
Możesz też mieć niestety chorobę kociego pazura - bo ona daje krzyżowo wyniki dodatanie na p. ciała borelki!!! Bóle w okolicach karku to odkleszczowe zapalenie opon mózgowych przechorowane ... często mylone z solidnym przeziębieniem bo niestety nie zawsze daje pełne objawy sztywnienia. Też trzeba przeleczyć!!! Ogólnie od kleszcza zazwyczaj dostaje się cały pakiet, takich, które mają podobne objawy.
Ciągłe zmęczenie i bolące stawy latami to klasyka tych dwóch chorób!!!
Nie lekceważ tego.
Ja straciłam 10 lat normalnego życia. Pracę, zawód i wiele innych rzeczy przez tłuków medycznych, którzy mi właśnie takie pierdoły gadali, bo gówno sami wiedzieli, tylko tyle co im NFZ każe mówić ludziom, żeby np. leczenia borelki nie finansować. Bzdety smolone o "syndromie post boreliozowym" itd.
🚫

Ja napisze tu.
Jestem po terapii (w styczniu tego roku) biorezonansem. Moja terapia trwała miesiąc. Miesiąc cały co dwa, trzy dni po kilka godzin. Mogą sobie wszyscy kpić, że to altmed i czary mary. Mnie to uratowało przed śmiercią, bo moje ataki były już takie, że ja leżałam po kilka tygodni sparaliżowana w łóżku i na czworakach się doczołgiwałam co najwyżej do kibla. Wzrok w jednym oku straciłam prawie cały, drugie było już powoli zajęte także stanem zapalnym. Przyjeżdżało pogotowie, dawali mi ketonal, kroplówę i... tyle. I proszę się diagnozować.
Ostatni atak  był taki, że tak wyłam, że sąsiedzi z domu obok chcieli policję wołać bo myśleli, że mnie mąż bije czy, że coś się dzieje u nas niedobrego.  A ja wyłam przez 5 dni, wyłam, wyłam z bólu. Zasypiałam na kilka h, budziłam się i wyłam.
Jak się czułam lepiej to się wlokłam kulawa do stajni, wpuścić konia w karuzele i to była CAŁA moja dzienna aktywność.
W ciągu tych 10 lat parę razy miałam kurację antybiotykami... gówno dała. Więc mi wymyślano kolejne choroby - a to, że to trzustka, a to, że stara jestem i menopauza mi już zagląda, a to (ostanie rewelacje) zesztywniające zapalenie stawów (reumatyzm) i dostałam caaaałą serię leków... po których mi właśnie totalnie prąd odcięło. Po drodze był oczywiście covid srowid. Może i był, ale nie on był sprawcą syfu.

Od 1,5 miesiąca chodzę samodzielnie, nie kuleję (bo już takie miałam porażenie, że w tych okresach gdy było lepiej to zostawała kulawizna- taka właśnie od kręgosłupa z bioder, od miednicy), Mogę wstać rano z łóżka - co było nie możliwe, po obudzeniu około 2h dochodziłam do siebie. Mam siłę się ubrać i umyć ( nie byłam sobie w stanie umyć głowy samodzielnie bo palce i ręce nie chciały być w górze). Nie sikam w majtki... bo niestety nerki miałam żarte. Nie wymiotuję ciągle a ataki wymiotów takich do utraty przytomności z drgawkami od wymiotowania miałam tak raz w miesiącu skorelowane z atakami bólu kręgosłupa.
Byłam diagnozowana na gruźlicę kości 🙂 (to dopiero jesteś traktowany na zakaźnym jak cała dzisiejsza pandemia w jednym człowieku, jak pada taka diagnoza- patykiem by cie nie dotknęli)

Przez te 10 lat odwiedziłam chyba ze 100 specjalistów. Byłam na wizytach u specjalistów z poznańskiego szpitala zakaźnego, u neurologów, u nefrologów, internistów oczywiście też. Za kasę, którą zostawiłam na badania, z których tym lekarzom nic nigdy nie wynikało, mogłabym mieć konia na GP z czystym TUV'em🙂. Spędziłam multum czasu w szpitalach- bo wiadomo, że sporo badań się robi z przyjęciem..

Mam po tym wszystkim bardzo negatywne zdanie o poziomie wiedzy polskich lekarzy.
Terapię biorezonansem będę teraz powtarzać. To znaczy będzie ponowne diagnozowanie - czy coś z mojej bardzo długiej listy prezentów od kleszcza i syfu, który dodatkowo załapałam po szpitalach leżąc (np. klebsiella) się nie odrodziło, plus będę miała mierzony poziom makro i mikroelementów i szczegółowe zalecenia ile czego mam dosuplementować.
Do tego jestem na specjalnej diecie - antyhistaminowej. Po takich stanach zapalnych organizm niestety długo ich nie może wygasić. Dlatego muszę unikać produktów z histaminą. To nie jest łatwa dieta niestety, ale efekty są spektakularne.

Ech, przerażające jest to co piszesz, serio...  😲

Ja myślę, że u mnie to też borelioza. Moim największym marzeniem jest po prostu żyć bez permanentnego bólu. Serio. Niczego innego już w życiu nie potrzebuję na ten moment. Wolałabym pogadać na priv, a najchętniej na messengerze, jeśli nie masz nic przeciwko..
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
13 marca 2021 21:24
Melise - podaj mi maila w pw, wyślę Ci skany ponieważ są to materiały szkoleniowe wraz z opisem prawidłowo wykonanego ćwiczenia, nie chce tutaj wrzucać. Po tym jednak co piszesz, o permanentnych bólach w stawach i zmęczeniu to sprawdź bardziej dogłębnie boreliozę. Tym bardziej, że tyle razy ukąsił/kąsa Cię kleszcz. Statystycznie miałabyś mega, mega, mega farta jakbyś nie złapała jej (przykre, ale prawdziwe). Ja nie, ale mam znajomą, która prawie 10 lat szukała diagnozy co jej (permanentne przemęczenie, bóle stawów) jest i po tych prawie 10 latach okazało się, że ma boreliozę ...
Ech, przerażające jest to co piszesz, serio...  😲

Ja myślę, że u mnie to też borelioza. Moim największym marzeniem jest po prostu żyć bez permanentnego bólu. Serio. Niczego innego już w życiu nie potrzebuję na ten moment. Wolałabym pogadać na priv, a najchętniej na messengerze, jeśli nie masz nic przeciwko..


Pisz śmiało na priv.
fanelia   Never give up
16 marca 2021 05:09
Meise - też jestem po wieloletnim leczeniu boreliozy, ale ja wybrałam metodę ILADS, właściwie dlatego, że próbowałam tradycyjnego leczenia NFZ, które nic nie dało, a o innej skutecznej metodzie nikt wtedy nie słyszał. Dziś jestem zdrowa, ale też miałam już bardzo poważne uszkodzenia - u mnie mózgu, bo miałam też neuroboreliozę oprócz tej typowej o objawach bólowo-stawowej. Potem kilka lat rehabilitacji, bo problemy z mową, pamięcią, równowagą, odruchami nerwowymi. Nie lekceważcie boreliozy!! I warto wykonywać dokładniejsze badania, nie tylko to, co na NFZ robią, bo one nie są najprecyzyjniejsze.
Dzięki dziewczyny, ja Wam mogę wysłać na priv moje wyniki badań, wszyscy mówią, że zdiagnozowanie boreliozy (zwłaszcza przewlekłej i utajonej jest mega trudne)...

Resztę będę pisać na priv, bo to w sumie już offtop  🙂
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 kwietnia 2021 05:55
Totalne rozluźnienie to jednak fikcja, jakiś sposób opisu odczuć najwyżej... Działają siły, trzeba im przeciwdziałać. Bez tonusu mięśniowego zrobi się szmaciana laleczka, nie stabilny jeździec. Coś musi puścić, coś działać aktywnie. Pewnie to kwestia języka, co dla kogo jest napięciem, co usztywnieniem, co rozluźnieniem itd. Są też różne punkty wyjścia, jedni ludzie będą cali sztywni, inni flaczkowaci – i powinni iść w różną stronę. Plus to, że doświadczony jeździec nierzadko nie wie, co czyni. Pamiętam jakiś wywiad z van Grunsven, w którym zapytana o piaff powiedziała, że w nim nic nie trzeba robić, wystarczy siedzieć.

Teodora? czy to Ty? sprzed 100 lat...? 😉)) czy to zbierzonść ników?
Czy ktoś może ma pomysł co zrobić na taką luźna latająca kostkę? Łydkę mam przyłożona, oparcie na strzemieniu niby tez (albo mi się tak wydaje i mam za małe i to od tego), a lata mi sama kostka. Potem mogę wstawić film, na którym najbardziej widać, że łydka jest przyłożona a kostka i tak się buja. A jak ktoś chce już teraz zobaczyć, to Ania Wojtkowska ma identycznie, to można na insta coś podejrzeć. Strasznie mnie to irytuje, chciałabym mieć całą nogę stabilna a nie tylko cześć.🙄 Mój trener nie jest mi w stanie wytłumaczyć, bo dla niego to niepojęte, że nie mogę nad tym zapanować.😅
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się