Kupno konia

Piszą też że rozgrywki rodzinne.
Tak czy inaczej, Polska jest wysoce prawdopodobnym miejscem zbytu koni kradzionych czy uprowadzonych, więc póki nie zmieni postu to niech wisi.
Pewnie. Ogólnie to dość przerażające, że można ukradkiem wyprowadzić 5 koni. Trzeba jednak mieć dość duże auto, żeby pomieścić taką ilość. Albo kilka mniejszych. Straszne. Mam nadzieję, że się znajdą
Konie się odnalazły!

W okolicy Vechty w niemal każdej wiosce są stajnie hodowlane i sportowe.
Duże auta do przewozu koni jeżdżą tam na okrągło i stoją na "co drugim" podwórku.
Łatwo się zgubić w tłumie 😉
https://ogloszenia.re-volta.pl/walach-na-sprzedaz/o/352987/

a tego konia ktoś zna może?
I czy by mi ocenił ewentualnie też z filmów? 🙃
infantil, jeszcze niedawno doradzałam Ci w wątku o szkółkach 😉 gratuluję decyzji! Chcesz się podzielić skąd ta nagła zmiana? Mi też bardzo mocno chodzi po głowie kupno konia, ale czuję, że jeszcze ten sezon chcę pojeździć na dzierżawionych. chociaż nie wiem czy mi to wyjdzie patrząc na dostępne opcje...
Hm, bo odkąd wróciłam do jeździectwa i tak sobie jeżdżę, to widzę, że to nie to. Tzn. jeździectwo jako jeździectwo to TO, ale nie na cudzych koniach.
Nie odpowiada mi bycie zależną i jazda nie wtedy, kiedy chcę, a kiedy jest termin. Nie odpowiada mi brak więzi, taka praca wywalona w powietrze, bo następnego dnia na konia wsiądzie kto inny i tyle. Nie chcę jeździć dla jazdy, a chcę mieć z tego coś więcej, przyjaciela i jakiś wspólny cel i kierunek 🙂 Zauważyłam po prostu, że nie mam aż takiej frajdy z samej jazdy u kogoś, chcę sobie dbać i chuchać na swojego.
Nie mam już sportowych ambicji, chcę konia do kochania i do wspólnej nauki. A że ciężką pracą doszłam do sensownego i stabilnego poziomu w życiu, to wreszcie chcę coś z tego życia mieć. Wierzę też, że koń będzie świetną terapią dla mnie, da mi dużo spokoju i radości, nada jakiś kierunek mojemu życiu, po prostu że odżyję.
Z moich obserwacji wynika, że sporo osób, które na jakimś etapie zrezygnowały z jeździectwa, wracają już z własnym koniem. Zwykle właśnie po krótkim okresie przejściowym
infantil trzymam kciuki żeby się znalazł taki wymarzony
Kon dajacy spokoj u radosc 🤣 sorry, znowu bylam z koniem w klinice i fakture mam, stad nastroj 😉

Znalazlam mojego wymarzonego konia 😍 spac nie bede jak go nie kupie, po obejrzanych x koniach tego biore chocby do bagaznika 🙊 problem jest taki, ze sprzedaje go para i o ile dziewczyna to mi go odda za darmo i jeszcze zapakuje na wynos 😂 tak bardzo sie go boi i chce go pozbyc, o tyle facet wie, ze ma zaje*istego konia i nie wiem, czy sie w ostatniej chwili nie wycofa 🙁
kokosnuss, już nawet nie pytam co tym razem. Ale trzymam kciuki za zakup. I pochwal się, jak już będzie u Ciebie
vanille totalnie tak jest 😀 Ja też miałam przerwę prawie 2 lata, obecnie wróciłam do jazdy raz w tygodniu i już mnie nosi, że za mało, że bym chciała porzeźbić na jednym, większa swoboda itd. Najchętniej tak jak infantil już bym szukała konia do kupna, ale no.. niestety moje realia życiowe nie pozwalają na to i prędko się to nie zmieni. Ale jest mega niedosyt.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
19 kwietnia 2021 23:26
Jaka jest praktyka rezerwacji źrebaków przed odsadzeniem? Płaci się całość, zaliczkę? Co jak, odpukać, źrebak padnie/uszkodzi się przed odbiorem?
vanille, tuigpaard 💖 marzenie zycia. Kawal konia z napedem atomowym.
Na_biegunach, zależnie od umowy wszystko. Ogólnie ustal ze sprzedającym termin kiedy własność przechodzi na nowego Ciebie (sensownie jest to zrobić przed opisem jeśli źrebak jest opisany za granicą, żeby nie nabijac kupującemu kosztów). i od tego momentu sobie źrebaka możesz ubezpieczyc - najlepiej ustal taki termin ze sprzedajacym żeby to ubezpieczenie było jakieś sensowne, bo na kilkudniowe źrebię może być słabo, kiedyś rozglądałam się za ubezpieczeniem ciąży to było w ogóle nieopłacalne przy świeżym nasieniu (w razie problemu stacje dają zniżkę na kolejny rok), raczej przy mało dostępnej mrożonce
kokosnuss, brzmi mega 😁 To trzymam kciuki żeby wszystko sie dobrze potoczyło
Hm, bo odkąd wróciłam do jeździectwa i tak sobie jeżdżę, to widzę, że to nie to. Tzn. jeździectwo jako jeździectwo to TO, ale nie na cudzych koniach.
Nie odpowiada mi bycie zależną i jazda nie wtedy, kiedy chcę, a kiedy jest termin. Nie odpowiada mi brak więzi, taka praca wywalona w powietrze, bo następnego dnia na konia wsiądzie kto inny i tyle. Nie chcę jeździć dla jazdy, a chcę mieć z tego coś więcej, przyjaciela i jakiś wspólny cel i kierunek 🙂 Zauważyłam po prostu, że nie mam aż takiej frajdy z samej jazdy u kogoś, chcę sobie dbać i chuchać na swojego.
Nie mam już sportowych ambicji, chcę konia do kochania i do wspólnej nauki. A że ciężką pracą doszłam do sensownego i stabilnego poziomu w życiu, to wreszcie chcę coś z tego życia mieć. Wierzę też, że koń będzie świetną terapią dla mnie, da mi dużo spokoju i radości, nada jakiś kierunek mojemu życiu, po prostu że odżyję.

infantil, nie ogarniam jak koń może dać dużo spokoju. Mam konie wiele lat, na szczęście teraz już jednego i naprawdę faktury z klinik burzą każdy spokój, choć akurat ten koń którego mam teraz mnie rozpieścił, bo odpukać jest turem. Posiadanie konia to chyba najgorsze co można w życiu zrobić, z jednej strony uzależnia , zabiera cały czas, więc nie można myśleć o niczym innym ( np. pracy) i to jest bardzo fajne, ale z drugiej strony to skarbonka bez dna , jeśli człowiek rzeczywiście ma pojęcie o koniach i widzi kulawizny, sztywności itp. Najfajniej jest posiadać konia i nie mieć pojęcia o kulawiznach, dopasowanym siodle czy wrzodach 🙂 Tęsknię za tymi czasami, moja głowa byłaby wolniejsza😝
To akurat fakt - wlasny kon to totaaaaaalne zaprzeczenie spokoju, ciagle cos 😉
Za chudy, za gruby, kulawy, kaszle, siodlo nie pasuje, przestal galopowac, poharatal sie, przestal zrec pasze, nie chce witamin, kupa nie taka, wpiernicz na padoku, przestal sie ladowac do przyczepy... Iiiiii tak w kolko 🙂
Oj tam. Wszyscy jesteśmy masochistami i tyle 😉
W sumie odkad mam konia to i tak mam najspokojniejszy okres w zyciu 😅 ale bez konia byloby jeszcze spokojniej, to fakt.

Z drugiej strony na ten moment mnie juz nic nie rusza, byle toto bylo zdrowe. Nie chce zrec profi paszy to niech nie zre, nie chce stac w boksie to niech nie stoi, nie chce stac na dworze to niech stoi w stajni, chce demolowac stajnie to mam ubezpieczenie... Siodlo to nie taki dramat przeciez, tylko konia z sensownym grzbietem trzeba kupic zeby nie byc skazanym na nowki na wymiar, to i patrze od razu przy ogladaniu czy mi kon bedzie do docelowego siodla w miare pasowal 😂
Na cudzych koniach to można tylko rekreacyjnie pojeździć. Jak ktoś chce czegoś więcej, więcej się nauczyć to niestety raczej tylko na swoim... Ja już miałam dość jeżdżenia na cudzych koniach.. ciągle nerwy... ciągłe podtykanie trupów i zabieranie jak koń zaczął coś lepiej chodzić... ileż tak można.. 20 lat człowiek jeździ a tak naprawdę nie wiele się nauczył bo nie było na czym. Dopiero na swoim koniu można zrobić realny progres.
Oczywiście pomijając zawodowców, którzy jeżdżą na cudzych i jeszcze biorą za to kasę.
Ja trochę o innym spokoju mówię 😉
O uspokojeniu głowy pod kątem zaburzeniowym, o spokoju związanym z przebywaniem z koniem, o spokoju związanym ze spełnieniem marzenia, osiągnięciu czegoś ważnego, poczuciu ruszenia w życiu do przodu.
Mnie „przyziemny” spokój związany z finansami czy lękiem o zdrowie zwierza nie kręci, bo takiego spokoju i tak w życiu nie mam i nie oczekuję go od konia.
Jaka jest praktyka rezerwacji źrebaków przed odsadzeniem? Płaci się całość, zaliczkę? Co jak, odpukać, źrebak padnie/uszkodzi się przed odbiorem?
Na_biegunach,

U nas się płaci rezerwacje 15% umówionej kwoty, reszta przy odbiorze. Miałam kilkanaście takich transakcji, raz się zdarzyło, kilka lat temu, że źrebak padł przed odbiorem. Oddałam wtedy tą kwotę w całości. Dziś inaczej bym to zrobiła, albo zapis, że nie zwracane, albo połowa, bo ryzyko jest zawsze. Hodowca nie zawinił, po latach twierdze, ze trzeba to ryzyko dzielić na obydwie strony, a ta kwota jest u nas przyznajmy - symboliczna.

Być może ta kwota zaliczki powinna być właśnie wyższa. Dwa razy zarezerwowane źrebie nie zostało od nas odebrane.
Na własnym koniu większość ludzi też jeździ sobie rekreacyjnie. Jak Perlica napisała, większość sobie nie zdaje sprawy, że jego koń jest kulawy.
To się tylko tak wydaje na początku, że kupisz konia i będziesz więcej jeździć i więcej się nauczysz. A faktycznie to zwykle jest tak, że pojeździsz pół roku i drugie pół roku będziesz leczyć kontuzję.
Ja obecnie mam 2 kontuzjowane konie i gdyby nie trzeci to bym chyba rzucała jeździectwo 🙄
Albo jak juz wyleczysz to po oplaceniu weta nie ma kasy na treningi 😝
Ja trochę o innym spokoju mówię 😉
O uspokojeniu głowy pod kątem zaburzeniowym, o spokoju związanym z przebywaniem z koniem, o spokoju związanym ze spełnieniem marzenia, osiągnięciu czegoś ważnego, poczuciu ruszenia w życiu do przodu.
Mnie „przyziemny” spokój związany z finansami czy lękiem o zdrowie zwierza nie kręci, bo takiego spokoju i tak w życiu nie mam i nie oczekuję go od konia.


ja swój okres posiadania konia wspominam jak najlepiej. super była ta stajenna rutyna, która nadawała tempo w zasadzie wszystkim pozostałym aspektom życia. pomogło mi to dojrzeć i uporządkować osobowość. przed tobą świetny czas! jasne, że trzeba mieć z tyłu głowy różne ryzyka ortopedyczne i inne, ale jeśli jazda nie jest celem nadrzędnym, to nie przekreśla możliwości przyjemnego spędzania czasu.
wszyscy właściciele koni w ostatecznym rozrachunku wybierają brak spokoju ponad spokój nie posiadania problemów 😉
anp, jak kupisz i jest zdrowy to bedziesz wiecej jezdzic na pewno, za to jak doliczyc w skali roku wszystkie godziny w stajni na zapewnianie ruchu nie pod siodlem, drobne kontuzje i prace stajenne to te godziny w siodle wypadaja cokolwiek bladawo.

No i kontuzje niestety... i nie ma, ze TUV jest gwarancja czegokolwiek, bo konie to debile jednak, i wyjda i sie wywroca, urwa, zerwa podkowe i zagwozdza, dlugo by wymieniac 🙄 a to tylko rzeczy bez wiekszego zwiazku z warunkami chowu, bo jak ma sie pecha do stajni i kowala to jeszcze zakolkuja, ochwaca, dostana RAO, wrzodow, trzeszczkozy i tak dalej i tym podobne.

Z trzeciej strony jak jezdzilam cudze to wiecznie bylo tak, ze kon byl troche kulawy, sztywny, taki nie do konca okej, albo cos bylo nie tak warunkami chowu (brak padokowania zima nagminnie) i nie mialam nic do powiedzenia i moglam albo jezdzic na takim troche kulawym 🙄 albo isc w swoja strone. Wiec mozliwosc zawiezenia konia na cito do kliniki jest jest cos nie tak to IMO luksus, z ktorego zreszta czesto korzystam pomimo srogich faktur 😉

Btw. jak Fly zaliczyla powazna kontuzje, te obecna znaczy sie, to nawet myslalam, zeby na okres jej rehabilitacji pojsc do jakiejs sekcji/lepszej szkolki troche powozic d.... bez zobowiazan i ladowania kasy w drugiego konia. Powiem tak, zastane obrazki tak mnie zszokowaly, ze juz wole bulic hajs na drugiego konia niz nawet myslec o wsiadaniu na cudze konie 😖 moj kon po 1,5 miesiaca z kontuzja wyglada i chodzi o niebo lepiej niz te "zdrowe" konie w "sportowych" szkolkach, niby pierwszy swiat, a w rekreacji warunki jak w jakims kur... Bangladeszu 😤
Perlica, to może być spokój na zasadzie mieszkania samemu vs z rodzicami. Przecież wiadomo, ze z rodzicami bardziej sie opłaca, jak za bardzo polecimy z wypłata to mimo wszystko jedzonko będzie w lodowce a i pranie czasem jakoś samo sie zrobi 😉 a mimo tych niewątpliwych pokus większość osób woli wydać polowe wypłaty niejednokrotnie byle mieszkać samemu. Konie w dzierżawie czy w szkółce finansowo bardziej sie opłacają ale jakoś nie ma masowego wyprzedawania koni własnościowych i ruchu ku szkolkom jeździeckim :p niepokój finansowy da sie pogodzić ze spokojem ducha
vanille, przepraszam, ale przykład mieszkania z rodzicami to ja jak najbardziej rozumiem, bo sama zrobiłam podobnie ( pierwsza praca, od razu pierwszy kredyt, który pochłaniał mi ponad 50% pensji, uprzedzając pytanie: tak bank mi dał ten kredyt , choć nie powinien). Przykład konia nijak dla mnie ma się do tego, bo koń to ciągłe martwienie się o niego, przynajmniej ja tak mam, bo za dużo rzeczy widzę i wiem. Jak jest za długo dobrze to zawsze się coś zesra 😁 Po prostu na uwolnienie głowy poszłabym w inną pasję, ale rozumiem jak najbardziej, bo każdy chce mieć tego 1 konia i argumenty nie docierają wtedy, wiem, bo sama tak miałam 🙃 a konie przez wiele lat miałam dwa, obecnie już jednego i cały czas mieszane czy sprzedać w cholerę czy jednak jeździć, bo jak jężdżę i startuję to mnie to kręci, ale z drugiejs strony wkurza mnie układanie całego życia pod konia.
Ja infantil rozumiem. I Perlicę też 😉 i kokosnuss, bo też wczoraj płaciłam za klinikę. Teraz mam spokojne, stabilne i poukładane życie, ale 11 lat temu, gdy pojawił się koń, to tak nie za bardzo. I patrząc z perspektywy, ten koń - psychicznie - dał mi bardzo dużo. I nie żałuję, mimo stresów, bo te oczywiście są.
To ja szczęśliwy jestem. Żadnych kulawizn, sztywności, wrzodów, kolek, wetów i klinik. I mało obowiązków a kasy jeszcze mniej wydaję na konia. Trzeba mieć trochę farta. 🙂
Ale całe życie "towarzyskie" duża część pozostałego, ustawione pod konia. A miałem być motocyklistą. Nawet dwa motory mi zostały do tej pory.
Ja kupiłam konia jako odsada, prawie 9 lat temu. Zostanie u mnie na dożywocie, ale następnego na pewno nie kupię.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się