Z 10 lat nie jeżdżę na niczym innym niż bezwędzidłowkach (na moich koniach i różnych innych na które wsiadałam, czasami nie nauczonych na te ogłowia). Moje przemyślenia (po moich doświadczeniach - wiadomo, że na innych koniach mogłyby być inne), to zdecydowane nie wszelkim patentom zaciskowym. Nie są po prostu precyzyjne i nie rozluźniają się natychmiast. Dodatkowo niektóre konie bardzo wkurza nacisk koło całej paszczy. Też nie lubiliśmy Cooka. Znaczy pierwszych parę miesięcy tak, potem go koń z całego serca znienawidził. Najlepiej mi się sprawdził (też na koniach, które nie znali wcześniej bezwędzidłowki) najzwyklejszy sidepull. Dobrze siedzi na nosie, daje klarowne precyzyjne sygnały, które koń rozumie, da się pięknie koniu wytłumaczyć czy chce samo zgięcie wbok, czy też oddanie potylicy poprzez różne sygnały wodzą. To nam się właśnie (znaczy koniu) czasami myliło na Cooku i koń czasami nawet zginął łeb na odwrotną stronę bo akurat zareagował na pasek na potylicy zamiast na nosie.
Z kolei na młodą jeszcze dzikawą paszczę huculską jednak zamówiłam ogłowie "mocniejsze" i cięższe, lepiej siedzące na szerokim nosku. Takie a la hackamore kwiatkowe z bardzo szerokim paskiem skórzanym. Coś takiego:
https://www.ebay.de/itm/Hackamore-STELLA-Biothane-Edelstahl-Messing-Gluecksrad-Gebisslos-4x-Polsterwahl-/131617079873Sidepula zdarzało mu się czasami olewać, ale też mu się trochę przesuwał, zatem może to po prostu było moją nie precyzyjnością i szumem w komunikacji. W każdym razie ten zestaw na nim siedzi jak przyklejony, nie przekręca się ani przy luźnym nachrapniku i szumu nie ma. Ma też bardzo małą dźwignię, przez co koń się nie przeganaszowywuje. Na normalnym hacku ja osobiście bardzo nie lubię jeździć, ponieważ właśnie sygnał do prostego zgięcia często też bierze cały nos i koń kuli łeb, wpada na przód i się zaciska zamiast wyciągnąć nos i się wygiąć.
Też nie lubię ostre nachrapniki (i już w ogóle nie kantary sznurkowe), no te nachrapniki może jeszcze jak narzędzie korekcyjne, ale zdecydowanie nie docelowe. Konie czują muchy i nie trzeba im bólu, żeby się z nami komunikować. Moje doświadczenie mówi, że jak się koń wiesza, to musi mięć o co. Jeżeli ręka nie jest ciągnąca, to koń się nie zawiesi, bo nie ma o co i wszystko jedno co ma na pysku/w pysku.