Niezdiagnozowane kulawizny: Wyrok?

dea   primum non nocere
12 września 2020 06:38
No właśnie, można na to spojrzeć z drugiej strony. Zwierzę sobie żyje, ma tego życia potencjalnie radość, nawet nie wiadomo czy go coś boli. Nie daje takiej informacji poprzez swoje zachowanie. Żyje sobie, biega, a wy - usypiać? Na przykład teraz, od hmmm roku albo dwóch, mnie boli, okresowo mocno - raz barki, raz łokcie. Był etap paskudnego stanu pleców. Zastanawiam się, czy mimo to chcę żyć, no raczej chcę 🤣 oczywiście człowiek to nie koń, ale gdyby tego łosia spytać, to nie sądzę, żeby był w takim cierpieniu, żeby wolał odejść z tego łez padołu. To nie jest takie czarno-białe i nie żyjemy w bajce. W życiu czasem coś boli, tak działa nasz układ nerwowy. To nie jest wskazanie do natychmiastowego umierania. Różne osobniki mają tego bólu różną tolerancję, znowu nawiążę do siebie - mam próg dość wysoki i mogę sobie dość wesoło brykać, nawet jeśli coś mnie stale boli. Z drugiej strony, znam ludzi, którzy po otarciu naskórka siadają pod ścianą, blednąc, i prawie schodzą z tego świata. To jest jedna płaszczyzna. Druga jest taka, na ile koń pokazuje - bo może odbierać ból mocno a być mniej ekspresyjny niż Twoja klacz 😉 i po prostu tego nie demonstrować. Pewnie część tego pokazywania da się też siłą u konia przejeździć. Od razu w tym pięknym linczu założyłyście, że koń na pewno odbiera ból mocno i na pewno tego nie pokazuje i na pewno jest siłą przejeżdżony. Właścicielka protestuje - mówi, że koń w innych sytuacjach na ból jest wrażliwy, mówi, że nie napiera na niego mocno, a jednak koń sprawia wrażenie chętnego do ruchu - może więc jednak nie boli go tak strasznie, że trzeba go uśpić, bo to znęcanie? Przecież ból bólowi nierówny. Zakładacie od razu, że właścicielka kłamie - jeśli kłamie, to niech z tym żyje w swoim sumieniu. Lincz nic tu nie zmieni, po prostu odejdzie od ekranu, jeśli jest tak bardzo zła, to zapewne wsiądzie na tego konia i pójdzie skakać przez trzy godziny na kopnym placu. I co zrobicie? Lepiej założyć, że mówi prawdę - może tak zresztą jest. Lepiej współpracować, próbować zrozumieć. Może wtedy będzie można coś sensownego zasugerować i pomóc rozwiązać faktyczny problem, a nie oczyścić wasz internetowy świat, pełen jednorożców, z niewygodnego osobnika.

Mam teraz pod opieką kopytową klacz 26 lat po ostrym sporcie. To jest naprawdę wrak. Kiedy ona stoi, nie obciąża żadnego kopyta poprawnie. W przodzie koziniec, w jednym mocniej, w drugim mniej. W zadach proste stawy skokowe, nie może ustać długo z jednym w górze. Międzykostne pewnie w strzępach. Strzałek nie ma, po latach kucia. A kiedy ruszy - idzie. Idzie chętnie, idzie po kamieniach, nie skracając, jest błysk w oku, idzie dość luźno. Zadziwia mnie ona. Oczywiście najprościej powiedzieć - uśpijcie, i nawet któryś wet to sugerował, ale czemu? Życie jest jedno. Można się nabijać z patrzenia oczkami, ale naprawdę widać po zwierzaku, kiedy cierpi tak, że nie chce żyć, a kiedy mimo wszystko do tego niewątpliwego bólu się przyzwyczaił. Tamten koń chodzi w tereny. Tempo dyktuje. Lubi stęp i galop, kłusa nie lubi, chodzi więc bez kłusa. Żyje sobie. W świecie jednorożców nie ma na niego miejsca, a jednak żyje. Ja szczerze też lubię jednorożce. Boli patrzeć na jego kopyta, bo nie są to idealne piękne kopyta mustanga, ale one działają. Koń działa, pomimo licznych problemów. Nie widzę powodu, żeby go usypiać. Więcej, myślę, że odstawienie od tych terenów i wysłanie na łąki szybko by sprawiło, że koń sam by się skończył. Czy tak jest słusznie? Hmmm...

Mam też w swoim stadzie folbluta, o którym myślałam, kiedy go zobaczyłam, że był do uśpienia. Miał wtedy pół roku i chodził na przedniej ścianie kopyta. Nadal tak uważam 😉 niestety koleżanka go wykupiła, niestety z różnych powodów zostawiła go z tą nogą, wtedy stwierdziłam, że trzeba mu pomóc, skoro już żyje. Noga po operacji wygląda zdecydowanie lepiej, ale nie oszukujmy się, jego coś pewnie boli. Okresowo kuleje. Dorobił się paskudnych zwyrodnień w okolicy stawu koronowego (widoczne teraz nawet bez RTG), był nawet okres, kiedy z boksu wychodził niechętnie i na trzech nogach, codziennie. Ale z wybiegu wieczorem schodził dużo lepiej. Przemyślałam, dostał szansę - wszystkie swoje konie wywaliłam na 24h pod wiatę, ze względu na niego. Ogarnął się na tyle, że teraz co najwyżej znaczy jak ma więcej ruchu po zimowym staniu przy balocie. W stadzie ma względy klaczy przewodniczki, kryje sobie ją (wałach oczywiście), chodzi zadowolony i rządzi. Oczywiście użytkowany nie jest, ale każda sytuacja jest inna. Ja mam akurat ekstremalnie drogą kosiarkę. Kosiarka ma już 12 lat i będzie sobie żyć, dopóki widzę ten błysk w oku.

NIE WSPIERAM jazdy na kulawych koniach!! Zdecydowanie konia trzeba diagnozować, jeśli się da, to pomagać, po prostu nie przeginajmy w drugą stronę. Bo to zwyczajnie nic dobrego nie da.
dea pięknie to napisałaś  :kwiatek: może kilka osób zastanowi sie nad tym przekazem a może nie ? jak jest sie bardzo młodym to świat wydaje sie czarny i biały, wraz z wiekiem i bagażem doświadczeń patrzymy na pewne sprawy z innej strony, a siedząc przed kompem tak łatwo klikać w klawiature, można być w pewnym stopniu anonimowym i takim ,,idealnym,,
pamiętam historie sprzed kilku lat gdy 2/3 tego forum kibicowało dziewczynie przy ściagnieciu jej klaczy do Polski, koń wracał na leżąco, nie było wiadomo czy dojedzie żywa, potem wspierano ja przy leczeniu, interesowano jak koń sie ma po ulokowaniu na miejscu docelowym, podczas gdy było wiadomo ze koń do końca życia będzie kulawy, miała wirtualne i realne wsparcie, a teraz ? każą usypiać po jednym poście z prośbą o rade.  🤔wirek:
Zgadzam się z dea. Zazdroszczę, jeśli w Waszym otoczeniu wszyscy koniarze mają taką wiedzę, podchodzą do koni i jeździectwa w taki sposób, diagnozują wszystko co się da etc. Ja mam niestety wręcz przeciwne doświadczenia. Ogromna część osób, która ma własnego/własne konie, ludzie, którzy prowadzą od lat własną stajnię często nie mają nawet części tej wiedzy. Wielu zachowań nie uważają nawet za powód do szukania diagnozy. Sami prawdopodobnie wyrośli w filozofii 'ten koń tak ma', wzywają weta gdy dzieje się coś, co już w żaden sposób nie może ujść uwadze nawet laika, wet od lat ten sam, obdarzony 100%owym zaufaniem, którego opinia nigdy nie jest kwestionowana czy weryfikowana z kimkolwiek innym - bo te osoby zwyczajnie nie widzą takiej potrzeby. I nie jest to nawet często wynik skąpstwa, lenistwa czy złej woli, po prostu ci ludzie tak zostali nauczeni, w ten sposób funkcjonują od lat i to im się mniej lub bardziej sprawdza. Macie dużą wiedzę i zakładacie, że inni też taką mają a niestety tak nie jest. Naturalnie - jazda na kulawym koniu jest w oczywisty sposób karygodna ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że osoba bez większego doświadczenia, słysząc zalecenia od osób mądrzejszych od siebie - czy to weta, czy to instruktora, podąża za ich radami, nawet jeśli intuicja podpowiada inaczej. Bo mamy zwyczaj zawierzania osobom, które w naszej opinii znają się lepiej, mają większe doświadczenie etc. Ja dość późno zaczęłam jeździć konno, nie znałam się na koniach ani na jeździectwie i również długo zdawałam się na to, co mówią osoby siedzące w tym od lat, mimo, że moja intuicja podpowiadała mi coś zupełnie odwrotnego. Ale nie śmiałabym nawet podważać cudzych kompetencji, bo co ja wiem? Jaki mam powód by to robić?
Uważam, że jeśli ktoś dostrzegł jakąś niespójność w opiniach weta czy innych specjalistów i zdecydował się tu zapytać to naprawdę należy to docenić i komuś pomóc. Nawet wyłącznie po to, żeby koń miał szansę na właściwą diagnozę i lepsze życie. Niestety wyzywanie kogoś od dzbanów i skupianie całej uwagi na karygodnym fakcie jazdy na kulawcu nic nie wniesie do tematu. Stało się, trudno, tego się już nie zmieni (zresztą myślę, że autorka zrozumiała już dobitnie co zrobiła źle) - ale być może coś da się dla tego konia dobrego zrobić, żeby jego przyszłe doświadczenia były lepsze. Naprawdę wiele osób nawet wiele lat obcujących z końmi ma w rzeczywistości niewielką wiedzę teoretyczną i stan wiedzy na revolcie nie jest odzwierciedleniem wiedzy w populacji koniarzy. Powiedziałabym raczej, że to zdecydowana mniejszość tej społeczności.
blucha, jesli mowisz o Kaprioli to akurat tam nawet w dedykowanym watku pojawily sie glosy, ze to podchodzilo pod uporczywe leczenie, z czym sie jak najbardziej zgadzam. Ale nie moj kon i nie moja sprawa.

dea, z cala sympatia, analogie do ludzi sa mocno nietrafione z definicji. Konie nie szukaja sensu w bolu, nie racjonalizuja nieprzyjemnych doswiadczen. Czlowiek niesprawny fizycznie moze odnajdywac sens i radosc zycia w czytaniu ksiazek i malowaniu akwareli, dla konia sensem zycia jest zdolnosc do ruchu.

W kwestii eutanazji widze, ze dopadla nas roznica kulturowa i serio, nie bede ganiac konia SparkHope ze strzykawka z morbitalem 🤣

Jakby sie teraz wziac temat pod lupe to kazda z nas jezdzila pewnie kiedys na koniu odczuwajacym bol czy dyskomfort - po pierwsze, bo konie z reguly pierwszego bolu nie pokazuja, instynkt przetrwania, po drugie, bo sporo dyskomfortu objawia sie behawioralnie przy czystym klinicznie koniu.

Niemniej naprawde nie wiem, w jaki sposob to usprawiedliwia dlugoletnia swiadoma jazde na kulawym koniu 🤔wirek: i zajezdzanie tegoz bez prob rzetelnej diagnozy "bo wyjazd do kliniki za drogi". Jedyny "specjalista" ktory twierdzi, ze kon kulejac nie odczuwa bolu, to altmedowiec - i personalnie mam takie "diagnozy" w bardzo glebokim powazaniu. Wiec nie wiem, skad podejscie do tego konia jako wyjatkowego przypadku czy w ogolnie pacjenta paliatywnego - jakby zrobic podstawowa diagnostyke (znieczulenia, rtg, usg) to moze sie okazac, ze kon latami mial przechodzona dosc blaha kontuzje...
dea, dzięki Ci za mądre słowa. Przywróciłaś mi wiarę w ludzi, którą niestety utraciłam czytając ataki w tym wątku. Kopanie nieświadomego nie jest żadną metodą, a wiadro pomyj nie leczy.
Szacun, że miałaś czas i chęci.
kokosnuss zmień podejście ze każda dysfunkcja ruchu = ból, i wtedy inaczej spojrzysz na pewne sprawy, a że to jest możliwe to dałam przykład dwie strony temu.
Tak tak, teraz kazdy bedzie udowadniac, ze kulawego konia nic nie boli, bo oni widzieli takiego, co kulal, a go nie bolalo. A ja widzialam kulawe, ktore bolalo, i co z tego wynika?

Ten kon nie mial nawet znieczulen diagnostycznych. Duzo lepsza metoda sprawdzania bolesnosci niz lanie wody w internecie 🙂

Ze szur zdiagnozowal bezbolesnie opadajacy krag, no od tego sa szury. Troche sie tego kreci po stajniach i u nas - jak jeden maz wszystkie konie maja opadniete kregi, przestawione miednice i zrosty jelit i macic, diagnostyka roku normalnie 😉
nic nie będę ci udowadniać, miłego dnia życzę i życzę twojemu koniowi aby omijały go kontuzje 🙂
blucha, z całym szacunkiem, ale mam wrażenie, że nie do końca zrozumiałaś co kokosnuss ma na myśli. Przede wszystkim napisała, że koń jest po prostu niediagnozowany. Chodzi sobie raz prosto raz krzywo, ale tak na serio nikt do diagnostyki nie podszedł. I tu nie chodzi o to, że kokosnuss jest zła, bo zajeździ konia do kontuzji i uśpi (niedobra zachodnia kapitalistka  :hihi🙂

Rozpętała się po prostu dyskusja etyczna. Każdy ma swoje poglądy i każdy się ich trzyma. I pytanie, czy bardziej etyczne jest niediagnozowanie znaczącego konia, czy zdiagnozowanie problemu do dna i jak się okaże, że koń ma jedynie szansę na życie w bólu to uśpienie?

Ja mam 30 letniego wałacha, który sobie drepcze. Ale jak się położy i nie wstanie to go nie będę wieszała na pasach i faszerowała niewiadomo czym tylko go uśpię. Z szacunku do niego, bo go mam 28 lat i bardzo go kocham.

Mam też konia, który miał bardzo poważną kontuzję po której RTG i USG było czyste a koń znaczył. Ponieważ właśnie chciałam uczciwie wiedzieć - szarpnęłam się na rezonans i miałam szansę zapewnić temu koniowi leczenie odpowiednie do diagnozy i udało się go wyleczyć. I szczerze mówiąc, gdyby nie mógł wrócić do sportu to nie miałabym problemu, żeby do końca jego życia utrzymywać go jako kosiarkę. Ale gdyby mi wtedy lekarze powiedzieli, że nie ma szansy na leczenie i życie bez bólu - to bym go uśpiła. Nie dlatego, że jestem zła, tylko dlatego żeby nie żył z bólem.

Równocześnie zdaję sobie sprawę, że diagnostyka jest droga, więc nie osądzam autorki pierwszego posta. Co prawda, nie zrobiła nawet podstawowej diagnostyki, ale znam wielu lekarzy, których podstawowym narzędziem pracy są jedynie czułki więc jak tylko do takich ma dostęp do daleko z tą diagnostyką nie zajedzie. Życzę temu koniowi, żeby naprawdę ktoś go zdiagnozował i go nie bolało.

dea   primum non nocere
14 września 2020 05:24
dea, z cala sympatia, analogie do ludzi sa mocno nietrafione z definicji. Konie nie szukaja sensu w bolu, nie racjonalizuja nieprzyjemnych doswiadczen. Czlowiek niesprawny fizycznie moze odnajdywac sens i radosc zycia w czytaniu ksiazek i malowaniu akwareli, dla konia sensem zycia jest zdolnosc do ruchu.

Przecież on się rusza. Według autorki, nawet chętnie. Gdyby leżał, sama (choć bez dzbanów) radziłabym eutanazję.
Dlaczego twierdzisz, że tylko ludzie chcą żyć i ból w pewnym stopniu im nie przeszkadza a zwierzęta, to jak tylko coś zaboli, to od razu umierać, albo strasznie cierpią? Znowu: nie proponuję braku diagnostyki i jazdy na cierpiącym koniu. Oczywiście, znieczulenia diagnostyczne, tak. Ale nawet jeżeli trochę boli, a w zwierzaku widać chęć co życia, to dlaczego mu tego odmawiać? Nikt przecież nie mówi, że ten koń ma malować obrazy ustami. On sobie żyje po końsku.
Ja to czytam !! I zaraz posypią się ostrzeżenia!  Proszę trzymać słowinictwo na wodzy (chociaż jako właściciel kulawego konia mam wqrw na osobę, która jeździ na takim zwierzaku)  Rada - prosze zawieźć konia do kliniki na pobyt by dokładnie koń został zdiagnozowany i leczony!
🏇 🏇 🏇
DODO MOD
Mam problem kulawizną. Koń w kłusie na prawo chodzi nie równo, nie jest widoczna kulawizna ale widzę że robi się sztywniejszy i pojawia się charakterystyczny ruch szyi (bardzo delikatny ale jest). Jak anglezuję na złą nogę to jest wszystko ok, jak jadę półsiadem to też. I to ma miejsce tylko w czasie pierwszych kłusów, po rozgrzaniu i galopie wszystko mija. W lewo jest wszystko ok. Wychodzi na to że coś się dzieje podczas anglezowania na prawidłową nogę na prawo, jakimś wybitnym jeźdźcem nie jestem ale raczej jeżdżę tak samo źle na obie strony  😉 Problem pojawił się tydzień temu, nic w międzyczasie się nie wydarzyło, plecy obmacane i nie wykazują żadnych bólowych objawów.
nefferet próba szpatowa. I jak kuleje to nie anglezowac na zdrową nogę tylko nie wsiadac do wyjasnienia. Oby nic poważnego. U mnie zaczęło sie tak samo. Teraz koń od roku odstawiony od jazd, w ciągłym leczeniu, jego zdjeć rtg mam więcej niż sweetfoci. Raczej pozostanie mu już rola kosiarki do trawy. Ale u nas na szpat nałożyła się kontuzja szpatowego stawu. Wet z rtg jak najszybciej, bo wiele rzeczy można uratować jak szybko zadziałasz. Trzymam kciuki.
nefferetI jak kuleje to nie anglezowac na zdrową nogę tylko nie wsiadac do wyjasnienia

Gwoli wyjaśnienia: Nie jeżdżę teraz anglezując ciągle na zdrową nogę bo w ten sposób nie kuleje. Podałam taką informację w celu lepszego opisania problemu. Zauważyłam ten problem tydzień temu i od tamtego czasu wsiadłam dzisiaj na placu i raz poszliśmy na spacer (Na prostej nie kuleje w ogóle nie zależnie od tego na którą nogę anglezuję).
Nie chcę żeby mi zaraz dopisywano udawanie że kulawizny nie ma i jeżdżenie z obciążaniem zdrowej nogi żeby ukryć objawy.
Wet może być dopiero w poniedziałek a do tego czasu może wpadnie tu kilka pomysłów co to może być.
Bez lekarza i diagnozy możesz sobie conajwyżej gdybać. I to lekarza, który również jest w stanie zrobić USG ścięgien. Nie widziałam konia, więc piszę z powietrza ale jeśli po rozgrzewce kulawizna ustępuje to trzeba by się ścięgnom przyjrzeć. Tak naprawdę może być to jednak wszystko, nawet naciągnięta szyja czy stłuczona łopatka.
Początkowe problemy z międzykostnym też lubią dawać takie objawy. Bierz czym prędzej weta i to takiego, który zrobi w razie czego usg i rtg na miejscu.
Gillian   four letter word
19 września 2020 22:41
U mnie tak się zaczął międzykostny. Badania jak najszybciej, oby to nie to.
Dzięki za odpowiedzi. Czekamy w takim razie na weta i badania
Mam takie pytanie, w jakich kwotach oscyluje obecnie artroskopia kolana u konia?
Mam takie pytanie, w jakich kwotach oscyluje obecnie artroskopia kolana u konia?


A co ma być w stawie robione?
anyann, na pewno jest to bardzo uzależnione od zakresu tej artroskopii. W sensie, co konkretnie ma być robione.
mam problem, oczywiście działam z wetem i kowalem, ale chciałam zapytać czy ktoś coś takiego przechodził.

Koń w kłusie kuleje lekko (widać tylko unoszenie szyi, wykrok nie jest skrócony) na prawą nogę, ale tylko na kole w lewo...dziwna sprawa. Na kole w prawą idzie normalnie. Już raz byliśmy z tym u weta, ale wówczas kulawizna magicznie przeszła, badania nic nie wykazały (trzeszczka zdrowa, ścięgna i więzadła w porządku). Po tygodniu pracy pod siodłem konie wpadły mi galopem na podwórko po kamieniach, dodatkowo koń następnego dnia na wybiegu zgubił podkowę z tej nogi 🙁 no i kulawizna wróciła 🙁

jakieś sugestie? ktoś spotkał się z takimi objawami?
dea   primum non nocere
07 października 2020 11:35
Jeśli to od kopyta, to przyjrzałabym się wewnętrznej stronie prawego kopyta. Czy wewnętrzna ściana nie podwija się pod kopyto? Może też być ścięgno zginacza powierzchownego, więzadło po tej stronie, międzykostny też ma gałęzie. Generalnie nawet jeśli uraz jest wyżej, kopytu bym się przyjrzała pod kątem równowagi bocznej (czy jedna strona nie jest wyższa od drugiej, czy nie ma dyskomfortu obciążania jednej strony, czy koń idąc obciąża kopyto prosto, czy staje na jednej krawędzi najpierw).
Jeśli kuleje na prawą noge idąc w lewa stronę na kole, to znaczy, że kulawizna jest gdzieś z góry. Obejrzałabym m.mostkowo-głowowy, staw barkowy, łopatkę i ogólnie szyję.
edytuję, przechodzę do wątku dla trzeszczkowców
Mam problem. Klacz na pastwisku porusza się swobodnie, luźno i z chęcią. Na lonży tak samo chętnie idzie do przodu, bez problemu się rozluźnia itp do momentu założenia np pasa do lonżowania. Gdy założę pas lub siodło od razu idzie sztywna.
Zaczęło się od momentu kiedy sprzedałam swoje siodło i założyłam inne (pożyczone) na pierwszy rzut oka pasowało, na kilku krótkich jazdach w tym siodle było dobrze (koń się nie wkurzał, nie uciekała podczas siodłania, nie było reakcji bólowych). Skoro w tym siodle było ok to pojechałam w nim w teren na dłuższą trasę. Następnego dnia grzbiet obolały. I od tamtego czasu mam problem. Siodło kupiłam z pasowaczem siodeł z polecenia. Problem nadal jest. Po założeniu siodła lub pasa jest sztywna przez kilka minut potem się rozluźnia. Konsultacja z wetem "To siedzi w głowie". Pytanie czy konsultować to z innym wetem, z fizjoterapeutą, co robić?
Kolejny problem z tym samym koniem sztywno idzie również po twardej nawierzchni typu asfalt, kostka brukowa. Na polnej drodze nie ma problemu (no chyba, że są kamienie to wtedy idzie 'ostrożnie' skraca kroki).
rupka, Na twoim miejscu skonsultowałabym się z dobrym fizjo/osteopatą który też może rzucić okiem na siodło (polecam Anię Bajko). Problemem mogą się też okazać ew. wrzody, wtedy koń też źle reaguje na dotyk w obrębie popręgu/grzbietu.

Koń niechętny do ruchu po twardym, może wskazywać na problemy w układzie kostno-szkieletowym, stawy. Drobienie na kamyczkach to może być problem np. wrażliwej podeszwy w kopycie.

mindgame, dziękuję za odpowiedź ❤ znalazłam Anię na facebooku i się z nią skintakuję.
Masz jakieś rady co do wrażliwej podeszwy?
rupka, pogadaj z kowalem jak kujesz. Nam dał skórzane wkładki, ale w naszym wypadku były za twarde i nie wyszło nam to na dobre, więc tutaj trzeba ostrożnie.
rupka, - czułość na twardym może być nie tylko kwestią kopyta, a np. chrząstek stawowych. Mój koń ma skostniałe chrząstki - wyszło to po tym, jak go kucyki wypuściły w nocy i połaził z nimi sporo po twardym. Jest z tego powodu kuty od pary lat na przody i funkcjonuje normalnie, ale widać pogorszenie jakości ruchu na twardych, nie elastycznych podłożach.
Anię Bajko również polecam, nam bardzo pomogła 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się