Co mnie wkurza w jeździectwie?

Ja szczerze mówiąc lubię nagrody finansowe, bo zwraca się start. Rzadko to się zdarza w ujezdzeniu, ale parę razy trafiłam na zawodach tak, że wyszły mi na zero, nie licząc kosztów dojazdu. Niestety w większości tak to nie działa i do zawodów się dokłada, stąd też objeżdżanie przekłada się na cenę konia
Muchozol2, - budowa stajni to też słaby interes jeśli chodzi o zwrot, a ludzie jednak budują. O kupnie konia to nie wspominając 😂😂😂
Skokowe częściej się opłacają niż ujeżdżeniowe, taka specyfika. Z nich pewnie coś tam zostaje, ale kokosy to nie są. Myślę, że w pewnym sensie organizatorzy są też pasjonatami, po prostu to lubią. Często same zawody idą na jakiejś granicy opłacalności, ale za to dorabia się np. na jakimś jedzeniem, dzierżawą miejsca pod stragan ze sprzętem itd. Dużo zależy od skali i rangi zawodów, od terminu, warunków i zwykłego szczęścia.
Jak jest dobre miejsce, mają wprawę i organizują fajne zawody, pogoda dopisze, zawodników zjedzie sporo, to i zysk jest. Jeśli pogoda słaba, zgłoszeń mało lub zawodnicy nie dojadą to już słabiej. Na pewno duże imprezy mają ten plus, że zawodowcy jeżdżą w każdych warunkach, na pewno takie ośrodki jak Leszno, które cisną halówki co tydzień praktycznie, zawsze z dobrym obłożeniem - bo mają spoko warunki i wprawę, to też zarabiają. Niestety ZR to trochę loteria, a karetka/wet/sędzia/komisarz/obsługa biorą dniówkę z reguły. Dlatego o ile nie ma pewnego sponsora to nikt się nie porywa na rozrzutność nagrodami tam, gdzie nie musi, bo jak już coś zapiszesz w propozycjach to po frytkach, tak musi być.
Plus, jak ktoś tu wspominał - górka z jednych zawodów często musi pokryć dołek z kolejnych, także nawet jak coś zostanie w kieszeni i na plusie, to raczej się tym nie szasta.
A tak w temacie cavaliady to jak jedziesz 120 czy 130 i wygrasz 1 konkurs to się zawody nawet nie zwrócą 😁
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
29 listopada 2021 21:56
keirashara, dzięki za wyjaśnienie 😀. Pasja tłumaczy wszystko - buduję stajnię i w założeniu jest, że się nie zwróci. Jedynie jako ułatwnienie życia. A widok koni u siebie - dla mnie bezcenny i pewnie to samo nakręca organizatorów zawodów 🙂.
Tak mnie naszlo na podstawie tego watku ze u nas karetki na zawodach regionalnych nie ma, na WKKW tez nie mieli, wiem bo raz zaliczylam glebe w krosie 😅 a na dresazowych to w ogole nie wiem po co by miala byc :P

Ale tak czy siak ze dzieciaki sobie gdziestam regionalki pojada to zadna rekama stajni, ja w sumie nawet uwagi nie zwracam jaki jest osrodek, tylko na to co mnie bezposrednio obchodzi (podloza!). Regionalki to sztuka dla sztuki i tyle 😉
Tak sobie Leilę czytam i sobie myślę, że jest mamą początkującego w jeżdżeniu dzieciaka.
Wiedzy mało (pretensje do PZJ o brak nagród) jedynie jakieś wyobrażenia organizacji zawodów i o sportowej rywalizacji.
I pewnie do głowy nie przyjdzie, że można na regionalki jechać nie po to, żeby wygrać. Że rywalizacja nie jest najważniejsza. Śmiem nawet napisać, że rywalizacja i chęć wygranej jest na ostatnim miejscu.
Sprawdzenie konia, zapoznanie konia z nowym miejscem, poprawienie wyniku z poprzednich zawodów, progres konia, praca nad własnym stresem, ukończenie przejazdu, objeżdżenie się, zdobycie doświadczenia przez konia i (lub) jeźdźca ..... mogą być celem głównym, najważniejszym, dominującym.

Tak przy okazji... żeby się dostać na Cavalidę trzeba się na nią zakwalifikować a to oznacza wiele startów z dobrymi, równymi wynikami.
Z zakwalifikowaniu się trudne konie raczej dziecku nie pomogą 🤣
Powiem nawet, że te trudne i "tanie" konie są źródłem wielkich dziecięcych frustracji. Rodzice oczekują, że dziecko wygra (przecież jedzie, żeby wygrać 😜😉 a krnąbrne zwierzę wyłamuje, przeskakuje szranki lub wyprawia inne cuda.
Mamusia wkurzona, dziecko zaryczane, koń ukarany.
Zresztą... te drogie samograje same z siebie niczego nie wygrywają ale z pewnością ich doświadczenie pomaga młodym zawodnikom.

Wiele z Was odniosło się do tego co pisała Leila i absolutnie się pod tymi uwagami podpisuję.

Leila
Skoro to taki złoty interes te zawody to proponuję..
Kup ziemię, wybuduj stajne, place konkursowe i zaplecze. Kup przeszkody, czworobok wybuduj budki sędziowskie, zatrudnij ludzi i.....
rób mega kasę na zawodach.
250 zł wpisowego za dzień uczyni z Ciebie krezusa.
Nic, tylko żyć z tych zawodów.

PS. Jak znam życie Leila się na wszystkich obrazi. Że my jej tak tu gadamy.... tak na złość, tak z podłości wrodzonej bądź nabytej.
Pseudozawodowcy psia mac. 😉
Ja tam obstawiam, że to jest raczej sfrustrowana nastolatka niż matka...
Żadna matka nie będzie chciała dla swojego dziecka życia na rywalizacji opartej.
I te fantazje o "robieniu trudnych koni", ...
kotbury, chyba jesteś idealistka. Ja mimo, że nie mam dzieci i nie obracam się na co dzień w tym towarzystwie miałam wątpliwa przyjemność widzieć rodziców, którzy chętnie opierają życie swojego dziecka na rywalizacji. A przegrane w konkursie na najładniejszą pisankę przeżywają tak, jakby chodziło przynajmniej o mistrzostwo świata 😂
Proponowałabym nagrodę niemal bezkosztową. Dyplom w postaci pliku do pobrania na smartfona, z kodem OR najlepiej i jakimś śmiesznym gifem, z konfetti - że X.Y. wygrała/ukończyła/zajęła n miejsce!!! Hip hip hura!b Gdyby coś takiego zrobić dla wszystkich dzieciaków w Polsce - byłoby w praktyce bezkosztowo. I, owszem, PZJ mógłby to komuś zlecić. Bo, jednak (choć prawda wszystko, co tu piszemy) - flots w zamierzeniu są dla koni. A dla dzieciaków - co? A co do flots, to np. w Finlandii, w Stanach chyba też - flots były ujednolicone. W sensie - za pierwsze miejsce wszędzie te same barwy, weźmy Finlandię: biało-niebieskie, za drugie - białe, ze trzecie - niebieskie, dalej już kolorowo. I wtedy widać w masie flots kto był po przodach. Nawet jest taki, już w zasadzie idiom: "blue ribbon". U nas byłaby to rozeta biało-czerwona. Kiedyś coś takiego próbowaliśmy wprowadzić, nie wyszło. A i na MP były rozety biało-czerwone, ozdobne, dal wszystkich o ukończyli, a za pierwsze miejsce dodatkowa wstęga złota, za drugie - srebrna.
halo, a co koń ma zrobić z flots? Jemu to raczej wisi (dosłownie i w przenośni).
Flots bywa w barwach ośrodka, kompletnie nie zgadzam się z ujednolicaniem. Na MP są biało-czerwone, już na to wpadli ;-)
Mini LL rozgrywany jest często jako dokładności, więc wszyscy zerowi są na 1 miejscu. Ile wtedy flots w danym kolorze zamówić?
No to można robić LL na styl i pierwszych miejsc będzie mniej.

U nas flo są pomarańczowo-pomaranczowe zawsze, ale nie wiem, co ujednolicenie ma do rzeczy 😉

kotbury, byłaś kiedyś na meczu piłki nożnej dzieci i słuchałaś rodziców na trybunach? 😉

Nawet przy mało opartym na rywalizacji wspinaniu są rodzice cisnący dzieci dla swoich ambicji tak, że aż robi się przykro. A w koniach to w ogóle, ludzie czerpiący satysfakcję z dziecka zaliczającego seryjne gleby z kucyka "bo trudne konie uczą najwięcej", pranie mózgu o wygraną w LL, no najdziwniejsze przypadki po świecie chodzą 🙊
kokosnuss, jak masz 60 startów w LL, to nie zrobisz na styl, bo konkurs zajmie ponad 2 godziny. Wtedy C/CC będziesz rozgrywać po ciemku...
Mnie się wydaje, że dla dzieciaków startujących LL sam udział w zawodach to już wielkie przeżycie, które samo w sobie jest nagrodą. Zawody amatorskie (bo przecież regionalne LL dla dzieci to chyba są amatorskie, prawda?) powinny być zabawą, rywalizacją i treningiem jednocześnie. I szczerze mówiąc nie wiem, który z tych elementów jest najważniejszy w tym przypadku.
Nagrody? Jeśli ktoś startuje w zawodach tylko dla nagród to nawet nie wiem co o tym myśleć. Uważam, że satysfakcja z zajętego miejsca, osiągniętego wyniku czy pokonania jakiegoś progu jest najważniejszą nagrodą. A jeśli do tego dziecko dostanie kawałek papieru czy to w formie dyplomu czy flos) to już szczyt szczęścia 😜
Podoba mi się pomysł z dyplomem elektronicznym - można się koleżankom i kolegom pochwalić - to pewnie też dałoby dzieciom sporo radości.🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
30 listopada 2021 09:57
Jeśli ktoś startuje w zawodach jeździeckich tylko dla nagród, to wybrał złą dyscyplinę…
majek   zwykle sobie żartuję
30 listopada 2021 10:24
Mnie się wydaje, że dla dzieciaków startujących LL sam udział w zawodach to już wielkie przeżycie, które samo w sobie jest nagrodą. 🙂

Tez tak mysle.

Chociazby podworkowe zawody - one po to jezdza na codzien, zeby sie raz na jakis czas odstrzelic w fajne ciuchy, spedzic wieczor na kapieli konia i zaplataniu grzywy itd.

U nas nagrody sa tylko od sponsorow, flots sie kupuje z wpisowego (colour coded jak halo wspomniala - dla mnie tez ma to sens, widac na pierwszy rzut oka kto ktore miejsce zajal). Zwykle sponsorem jest sklep jezdziecki i mozna dostac voucher. Na kilkanascie funtow albo znizke 30% - przyda sie przy nastepnych zakupach. Dodatkowo promuja sie male biznesy typu domowe smakolyki dla koni - kilka sztuk dostaje sie w nagrode (czyli do sprobowania). Zapakowane w firmowe torby gadzety, nawet jak sa guzik warte - dzieciaki sie z tego ciesza. Jakies breloczki czy zawieszki na telefon. Nagrody sa dla pierwszych 3 czy 5 miejsc.
Raz promowal sie jakis konski fotograf (ktory i tak tam byl) - mozna bylo dostac swoje zdjecia z przejazdow za darmo.

Przypomne ze, w UK dla malych dzieci i tych dopiero zaczynajacych jezdzic jest nawet konkurs w skokach w reku (i np do tego przebierany).

Dla mnie sa to fajne rodzinne momenty po prostu, dzieciaki maja swoje swieto i czuja sie wazne. (tzn mam nadzieje, ze czuja sie wazne codziennie, ale wiecie o co cho)

<b>kotbury,</b> byłaś kiedyś na meczu piłki nożnej dzieci i słuchałaś rodziców na trybunach? 😉<br>

kokosnuss, w sumie racja. Przypomniałaś mi dlaczego nie jeżdżę na turnieje syna.
Dokładnie po to aby nie słuchać "madek synusia jedynego" i tatusiów trenujących za trenera.
Majek
Ja sobie myślę, że u Ciebie czy w Niemczech sklepów jeżdzieckich w bród i jakoś łatwiej o sponsorów.
Miałam wrażenie jeśli chodzi o Niemcy, że w każdej miejscowości oprócz sklepu spożywczego i karczmy jest jeszcze sklep jeżdziecki 🙂
Jako była wlaścicelka sklepu powiem ...że dla mnie to był żaden interes te fundowanie nagród. Niegdy to się nie przełożyło na obroty.
Ale miałam za klientów organizatorów zawodów, znajomych któzy prowadzili stajnie i którzy kupowali gadżety dla dzieciaków. Dawałam im duże zniżki zachowując minimalny zysk.
Oni zyskiwali a ja nie traciłam.

Co do zawodó i nagród ..Pamiętam jak lata temu Legijne juniory pomykały L na styl i największą nagrodą za dobrze przejechany konkurs był odczuwalny progres, uśmiech trenera, flo.
Najważniesze były te 1,5 czy 1 punkt za styl, że się oczko zrobiło do następnej klasy.
Że już klasę P będzie można już pojechać. Że z czasem eNkę się pojedzie.
I w ogóle wyjazd na zawody to było wydarzenie, nagroda za codzieną pracę na treningach
Bo te dzieciory jeździły 6 dni w tygodniu ia jaka rozpacz była, że treningi opuszczone jbo się jakieś przeziębienie przyplątało.
Konie mieli najczęściej po karierze sprotowej ... skaczące, ujeżdżone, bez durnot w głowie.
Większej bzdury nie słyszałam niż to, że lepszy koń z problemami za 20 tysi niż samograj za 100.
Owszem, jak sobie z trupiszczem człek poradzi to satysfakcja jest spora.
Droga do tej satysfakcji jednak trudna, najeżona zniechęceniem, nieukończonymi zawodami, frustracją i błędami.
Rozumiem, że kogoś nie stać na te 100 tysięcy ale pisanie, że ten trudny lepszy a takim za 100 to inawet początkujący Grand Prix przejedzie jest kosmicznym nieporozumieniem.
Tak sobie myślę.... Z dzieckiem jak z każdym młodym szkolonym osobnikiem.... Co włożysz, to wyjmiesz. To zwykle rodzicom się coś "wydaje".... albo wprowadzaja jakąś chorą rywalizację między sobą. Przynajmniej takie mam obserwacje...

<br>
<b>Sankaritarina,</b> to nie było do Ciebie, tylko tak w ogóle 😉 u nas takie losowania się odbywają czasami.

anai, Aaa. A to też w sumie takie nijakie. Po co się więc starać skoro puchar należy do przypadku? 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
30 listopada 2021 11:53
szemrana, wlasnie te sklepy najczesciej dawaly rabat na produkty, ktore i tak od nich kupujemy. Raz czy dwa sie trafily te breloczki. I ja Ciebie absolutnie rozumiem, ze dla Ciebie to zadna promocja firmy.
Odbiegnę od jeździectwa a jak myślicie jak wyglada w innych dyscyplinach: runmagedon jakie tam są nagrody za 1,2 i 3 miejsce? wpisowe tez pewnie swoje kosztuje. Za bajtla trenowałam lekkoatletykę - zawody na poziomie miedzynarodowym nagroda: medal i uścisk dłoni burmistrza miasta gdzie były zawody za granica. Ok za transport na te zawody i wyżywienie sponsorowała nam gmina z której pochodzę. A dziś jak to wyglada na turniejach piłkarskich, siatkarskich, czy innych gdzie startują dzieci? medal puchar?
Jestem w radzie gminy i np jak Gmina organizuje zawody dla dzieci np turniej piłkarski dla maluchów to takie zawody kosztują któryś tysiąc. I dalej za nagrody są medale lub puchar dla calej drużyny i po czekoladzie. Najwiecej kosztuje opłacenie sędziów, obsługi zawodów czy karetki.

edit: W kategorii kids runmagedon dla dzieci są tylko medale. Za wpisowe na ta kategorie 69 zł dla dorosłych ceny od 189-1700zł.
kokosnuss, - akurat brak karetki to głupota. Koleżanka ze stajni tak poleciała na zwykłym LL, że miała teleport do kartki, nie pamięta jak ją przenosili. Niestety widziałam jak ta karetka się przydawała, często właśnie na tych niższych konkursach.
Po co w ujeżdzeniu? Ano, bo na przykład koń się postanowi wystraszyć budki, chamsko pójść pełną pi*dą i rzucić dziewczynką o płot. Zdarza się też, że na rozprężalni jakiś odpali. To, że generalnie rozprężalnia w ujezdzeniu jest miła, szczególnie biorąc pod uwagę co się dzieje przed skokowym LL (tam to powinni rozdawać nagrody za samo przeżycie 😝😉, to nie znaczy, że nic się nie dzieje. W L często idą młode konie swoje pierwsze zawody, czasami mają zwarcie mózgu.
Ważna jest też dobra obsługa tej karetki - tu na prawdę prosty dla stałej ekipy karetki w Drzo, raz byli inna, różnica w ogarnięciu kolosalna. Ci panowie że stałej ekipy to mega szybko i dobrze reagują 💪
Jasne, jeździectwo ogólnie jest ryzykowne i na każdym treningu może się coś stać, ale jednak na zawodach jest tych ludzi sporo i ono wzrasta. Niech będzie, postoi i pojedzie. Lepsze to, niż tracić czasem bardzo cenne minuty czy sekundy czyjegoś życia. Jako organizator też wolałabym tą karetkę płacić, niż mieć czyjeś zdrowie na sumieniu.
Brak karetki wynika raczej z przepisów a nie z niechęci do bezpieczeństwa.

W tamtych krajach nie można sobie ot tak, nawet za kasę łatwo wynająć karetki... bo to jest równoznaczne z tym, że jest mniej karetek dostępnych dla innych.
U nas jest prawnie inaczej po prostu.
Dokladnie, po prostu mi sie rzucilo w oczy dopiero teraz, ze tych karetek nie ma a w Polsce byly. Tekst o braku karetki przy ujezdzeniowych regionalkach to z przymruzeniem oka, stad i emotka, bo w sumie najpowazniejsza kontuzje ever sama zaliczylam depczac kapuste jak sie konis ciutke eksplozywnie sploszyl 😉

U nas na wiochach co weekend jest 10 roznych regionalek dresazowych w promieniu 20km, jakby na kazdych zawodach miala stac karetka na wszelki wypadek to by nie bylo karetek do wypadkow etc w calym regionie 😉 na zawodach jest "cywilny" punkt pierwszej pomocy a po karetke sie dzwoni jak juz sie cos stanie.

Ale mnie to akurat nie wkurza 😉
Tak wracając do Leili i jej podejścia do wygrywania.... że po to się trenuje, że chęć wygranej taka ważna to ja jeszcze muszę parę zdań dopisać.
Maratony!!!! Biorą w nich udział zawodowcy, biegacze codzienni czyli amatorzy. Czy naprawdę tych kilka tysięcy ludzi biegnie żeby wygrać?
Przecież oni na starcie wiedzą, że o nagrodach, miejscu w pierwszej setce nie mają co marzyć.
Oni wiedzą na starcie, że będą biec, truchtać, iść, stać i prawie się czołgać byle dojść do mety.
Biegną żeby poprawić wynik sprzed roku bo maraton zrobili w 4 godziny i 15 minut a rok wcześniej 5 godzin było mało.
Wiem, bo mój chłop osobisty ma 4 maratony za sobą a w ogóle biegać zaczął dobrze po pięćdziesiątce.
I jak ktoś mi mówi, że w LL siłą napędową jest rywalizacja i chęć wygrania to mi się nóż w kieszeni otwiera.Przecież to LL to wstęp jest, początek, jeździeckie raczkowanie.

Mój syn jeździ konno od 7 roku życia. Startował od 12 roku życia. Widziałam w życiu setki porypanych rodziców. Dramy bo dziecko zrzutkę zaliczyło. Pretensje i awantury bo gówniarz śmiał coś spieprzyć. Bo koń głupi. Zamiast przytulenia rodzicielski foch.
Biedne te dzieci są. Biedne nie przez brak nagród a posranych dorosłych.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
30 listopada 2021 15:03
Tak w temacie... Nie zapomnę tekstu jaki usłyszałam na podwórkowych zawodach mini-mini LL kiedy dziewczynka nie poradziła sobie ze swoim kucykiem (i tak bardzo ogarniętym!) i wygrał ktoś inny. Rodzice dziewczynki podsumowali: "Nie przejmuj się kochanie, kupimy ci innego kucyka" 😉
W temacie zawodów: w tym roku po raz pierwszy byłam jako widz na regionalnych zawodach skokowych oraz uziemiona koronawirusem w długi weekend wykupiłam dostęp do transmisji z Cavaliady w Warszawie. I to co mnie wręcz zszokowało i nie podobało mi się to to, że w jednej kategorii startują dzieciaczki i dorośli (niskie poziomy w regionalnych zawodach) oraz to że światowej klasy zawodnicy startują też w kategoriach słabszych (akurat w Cavaliadzie to było 120 cm). Ja rozumiem, że oni na tych niższych poziomach trenują gorsze młode konie, ale konkurują z młodzieżą i 13-14 -letnimi dziećmi. Tak się zastanawiam czy to jest fair. I już nawet nie chodzi o nagrody, ale o sam fakt. Mnie się to wydaje strasznie deprymujące.
EMS, deprymujące dla kogo?
Patrząc na statystyki zwycięstw Cavaliady na poziomie 120 to cześciej te dzieciaczki sa po przodach jednak i ogrywają profi.
EMS, pisałam o tym parę postów temu, u nas tak nie wolno i imo taka rywalizacja jest niesportowa. Amatorzy rywalizują z amatorami a profesjonaliści z innymi na swoim poziomie 🙂
Perlica, , przede wszystkim dla startujących, ale dla kibiców również. Przynajmniej tak mi się wydaje. W sporcie przecież są kategorie zawodników - wiekowe, albo klasowe. Jakiś podział na poziom zaawansowania. Tutaj, w zawodach skokowych wszystko jest wymieszane. Dla przykładu - startowałam kiedyś w amatorskich zawodach narciarskich. Warunkiem startu był brak licencji zawodnicznej od x lat (już nie pamiętam ile to było). W ten sposób z amatorskich zawodów wyeliminowano zawodowców, żeby w jakiś sposób wyrównać szanse.
Wiem, że w jeździectwie często młodzicy lepiej wypadają niż zawodowcy, ale mimo wszystko coś mi nie gra kiedy startują razem. To jest takie wymieszanie poziomów.
Może ja tego nie ogarniam i tak musi być. Nie upieram się że mam rację. Tylko po prostu źle to odebrałam.
EMS, spoko, rozumiem.
Ja po prostu odbieram to inaczej, bo sobie tak zawsze myślę , że to właśnie jedyny sport, gdzie baba może być lepsza od faceta, tak samo jak i junior może ograć seniora.
MP tudzież Mistrzostwa regionu mają jak najbardziej podział na kategorie. Niższe konkursy na Cavaliada np.110/115 też nie można startować jak się ma 2 klasę czyli jak się jest profi. Konkursy są różne po prostu i każdy może wybrać coś dla siebie.
Są organizowane różne puchary amatorów z wysokimi nagrodami i wyraźnie napisane w propozycjach kto może, a kto nie może startować.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się