Ścięgna - urazy, leczenie, pielęgnacja

domiwa   W poszukiwaniu prawdy, mojej prawdy...
01 grudnia 2021 12:49
mindgame, generalnie nie zdarzają się takie sytuacje. Mimo świat jestem codziennie , ale gdyby jakimś cudem się tak zdarzyło to próbowałabym kogoś poprosić. A jak i to by się nie udało to spacer a po powrocie kilka dni na ponowne dojście do punktu w którym skończyłam. No ale ja wychodzę z założenia że choćby święto niewiadomo jakie na te 2 h przyjeżdżam i robię swoje
mindgame, jak miałam konia wprowadzanego w ruch to niestety - święta nie święta byłam. Owszem, jak miałam być dwa razy to poprosiłam, żeby raz mi go ktoś wziął ale na drugi już przyjeżdżałam. Zresztą akurat święta to zawsze był okres bycia w stajni - głównie ze względu na zmniejszoną kadrę stajenną - wolałam być i się upewnić, że wszystko ok.
mindgame, - zawsze byłam w święta na stajni, jak kon ma rehabilitację to choćby skały pierdział jestem. Ostatnio w niedzielę miałam tylko jednodniowy kryzys, to prosiłam kogoś, ale czułam się z tym źle. Co innego, jak mam zaufaną osobę, to mogę jej konia zostawić, ale tak to po prostu jestem, rehabilitacja to za ważna rzecz. Święta będą też za rok, kontuzja nie poczeka aż zjem pierożka 😉
mindgame, niestety gdy miałam konia w rehabie to nie wyjechałam nigdzie, nie pojechałam na wakaje itd... Życie.
mindgame, ja nie jestem maniaczką przyjeżdżania do stajni, ale koń w rehabilitacji to jednak nie wiem czy jest wielu chętncyh na wsiadanie na takim etapie...
Jak być nie mogłam to prosiłam o spacer w ręku , za który płaciłam po prostu.
To imho nawet, nie , że chętni.
Chodzi o to, że na własnym koniu, jak coś idzie nie halo, to się czuje. I każdy wie o jaką tą pracę w kłusie np. może prosić żeby głowę zająć ale nie przegiąć. Bo to nie tylko ilość kłusa robi różnicę.
Ja bym nie posadziła nikogo na rehab bo bym się bała, że coś nie tak pójdzie i będę potem żałować. Bo to, co dla kogoś kto ścięgnowców nie jeździł jest zwykłym ustawieniem na wędzidle może kosztować dziurę nad blizną na tym etapie.
Mam takie same odczucia jak kotbury. Mimo, że mój się tylko lonżuje na kantarku to i tak źle się czułam zostawiając go, bo jak ktoś coś nie tak... 😐
Też mam podobne odczucia do waszych i jak koń był w fazie samego stępowania to pojechałam na urlop a znajoma spacerowała. Jednak wprowadzanie w kłus jest już ryzykowne. Też wolę robić wszystko sama, ale rodzinę mam 500 km od siebie i już widzę ich miny jakbym nie przyjechała "bo konik jest ważniejszy" dlatego zastanawiam się jak to zorganizować żeby wszyscy byli zadowoleni 🙂
mindgame, - to wytłumacz, że konik jest chory, wpakowałaś niesamowite hajs w weterynarza i rehabilitacja to jest jego być albo nie być pod względem przyszłego zdrowia i życia.
Btw. 500km dziala w obie strony tak samo, oni nie mogą przyjechać?
mindgame, to jedź na 3-4 dni a koń niech łazi w karuzeli/ w łapie 2x dzień.

Potem jak przyjedziesz to na pierwsze wsiadanie again dasz kreskę sedalinu...
O zachowanie konia raczej się nie martwię tylko od którego punktu kontynuować wdrażanie kłusa po 4ch dniach stępa. Cofnąć się o tydzień z planem czy kontynuować zgodnie z planem
Imgo pierwszy dzień po przerwie mniej, drugi mniej, a trzeci i czwarty już w kierunku tego co było.
Ale te wasze wszystkie odpowiedzi utwierdziły mnie, że nie ja jedna jestem lekko "zwalona" na punkcie swojego konia i chcę wszystko sama dopilnować. Niestety ktoś kto konia widział tylko w TV albo przy wozie zupełnie nie rozumie powagi sprawy i nie jest wstanie pojąć czemu tzw. "koniara" tyle czasu, kasy i zaangażowania poświęca koniom. Mimo że na koniach jeżdżę od 9 roku życia to moi rodzice do tej pory nie mają zielonego pojęcia o niczym związanym z końmi, a jak były w necie jakieś zdjęcie z zawodów to myśleli że na wszystkich jestem ja dopóki nie pojawiła się fota z siwym a nie brązowym koniem 🤣 czasem się zastanawiam gdzie koniary znajdują swoich facetów jak cały dzień siedzi się albo w robocie albo w stajni, a tam też same baby 😅 tak czy siak żeby nie było że offtop to na święta pojadę do rodziny bo tak łatwiej, a po drugie mniej tłumaczenia... Na które zawsze padnie odpowiedź "przecież nic mu się nie stanie jak kilka dni cię nie będzie" 🙂
mindgame, hahaha w punkt!

Proszę cię, ja jestem z moim mężem niekoniarzem od czasów kiedy jeszcze nie miałam swojego konia. On współuczestniczy na prawie każdych zawodach jakie są u nas organizowane w stajni. Nawet razu pewnego się przez przypadek napatoczył i trzymał Jungowi konia do dekoracji...
A jak ostatnio byłam chora i go poprosiłam o to, żeby mi wpuścił kobyłę w karuzelę ale uwaga - najpierw ściągnął derkę padokową ( a potem założył)- to nastąpiła afera jakbym conajmniej wymagała od niego zaorania 10 hektarów przy pomocy łyżeczki.
I to było straszne, męczące, niebezpieczne itd. i normalnie pańszczyznę musiałam za tą przysługę płacić przez następne kilka tygodni...
Ale dokładnie ten sam człowiek ma taki stan umysłu, że przecież jak ja planuję jazdę tak, żeby zminimalizować ilość straszydeł, które nas mogą zaskoczyć - to jestem głupia, inni jakoś nie maja takich problemów, ja wiecznie przesadzam z tym koniem, bo to się bierze i jedzie przecież itd.

I serio im dłużej to znoszę, tym bardziej mnie to zaczyna wnerwiać, bo mój niejeżdzacy i nieprzepadający za końmi syn lat 9 ogarnia lepiej i ma więcej zrozumienia i zawsze ale to zawsze, jak wchodzę do domu po przyjeździe ze stajni to pada pytanie o konia, w sensie jak było, jak chodził, czy był grzeczny itd.

Za to jak słyszę z ust męża - "No to dzisiaj nie pojedziesz" (po np. 2 dniach gdy nie byłam), to mnie krew zalewa.
Nie mój koń, ale pytam z ciekawości. Spuchnięty staw skokowy, dodatkowo opuchlizna powiększająca się w dół od stawu od strony zewnętrznej. Może to być naderwanych przyczep jakiegoś ścięgna? Koń jest od tygodnia w nowej stajni, więc możliwe że się uszkodził podczas ustawiania w nowym stadzie.

Edit: podobno nie kuleje.
mindgame, - międzykostny byłby raczej od wewnętrznej spuchnięty, przynajmniej u mojego tak jest.
mindgame, przyczyn może być z milion... od opuchlizny po uderzeniu, po jakiś poważniejszy uraz...
_Gaga, właśnie wiem, ale odpukać z taką sytuacją jeszcze nie miałam styczności. Sama zastanawiam się czy nie przenieść swojego konia do tej stajni, ale jak po tygodniu koń znajomej ma spuchnięty staw to się waham. .. wiadomo różnie może być ale teoretycznie stajnia bezpieczna. Wszędzie płasko, super podłoże do jazdy. Padoki płaskie i konie w małych grupach i młoda zdrowa klacz ma takie kuku to daje do myślenia 😉 no i zastanawiam się czy to może być coś poważnego czy nie..
mindgame, ale co ma spuchnięte staw do stajni? Konie się wszędzie uszkadzają, w stajniach których stoja latami, miesiącami czy po 2 dniach. Mój koń po 3 dniach w nowej stajni wyglądał jak Harry Potter bo sobie w boksie zdjął na głowie niezłego skalpa... skąd? Do dzisiaj nie wiadomo, włosów nie znalazłyśmy. Jeśli są zastrzeżenia do stajni to owszem rozumiem, ale to że kon sobie nie wiadomo jak coś zrobil to... no to są konie.
xxagaxx, niby tak, ale też nie do końca 🙂 wiadomo że konie to konie, ale przeprowadzka to zawsze ryzyko. A skoro koń który nie miał żadnych problemów w dużo większym stadzie, ma teraz uraz to jest duża szansa że mojemu też się przytrafi..a psychicznie chyba nie udźwignę kolejnej zdrowotnej nowinki. Teoretycznie jak warunki są lepsze to powinno być mniejsze ryzyko kontuzji, a znam stajnie w których niby wszystko jest ok ale konie mają wieczne problemy, które znikają po przeprowadzkach. Ale to jest już totalny offtop.
Warunki w stajni mogą być super hiper, ale wystarczy kijowa obsługa i już mamy problem. Najlepszy przykład to nieodpowiedzialne, szybkie i bez nadzoru wprowadzanie nowych koni do stada. Niestety nie każdy właściciel konia może sobie pozwolić na bycie w stajni podczas zapoznawania
Koń to ryzyko. Nawet taki który się zwykle nie uszkadza.
5 sekund i potrafi na 3ch nogach łazić.
Wystarczy że stajenny z lenistwa puszcza konia luzem żeby sam wszedł do boksu i bach, łatwo załatwić tak biodro.
A skoro koń który nie miał żadnych problemów w dużo większym stadzie, ma teraz uraz to jest duża szansa że mojemu też się przytrafi...
mindgame, z całym szacunkiem ale większej bzdury nie słyszałam.. O ile stajnia zapewnia dobrą opieką, ma bezpieczną infrastrukturę (wiadomo, na miare mozliwosci) to koń się po prostu może rozwalić... bo tak...

Moja kobyła załatwiła sobie krzyżowo biodrowy w boksie :P także ten. Musiała źle wstać.

Nie znamy szczegółów, może ty wiesz coś o tym miejscu co sprawia że masz takie podejście, ale "bo koń koleżanki sobie coś zrobił to mój też" brzmi jak totalna abstrakcja.

a co do puszczania luzem, to sprowadza się do niewłaściwej opieki (o ile nie masz od razu powiedziane ze tak robią)
xxagaxx, dla ciebie bzdura, a dla mnie nie. Każdy właściciel stajni przedstawia wszystko kolorowo, a prawda wychodzi na jaw dopiero po przeprowadzce. Już nie raz przez telefon słyszałam jedno, a po przywiezieniu konia okazywało się, że wiele rzeczy funkcjonuje inaczej. W pensjonacie nie mam podglądu na żywo co się tam dzieje i jak obsługa pracuje i trzeba wierzyć na słowo. Jeżeli koń koleżanki nie miał żadnych kontuzji w starej stajni, a w nowej po tygodniu doszło do urazu to dla mnie to jest znak ostrzegawczy, że coś nie zostało tam dopilnowane.
mindgame, to daj namiar na tą stajnie gdzie konie nie mają kontuzji, bo kurde, to będzie rozwiązaniem wielu problemów 😀
xxagaxx, daj to był chiński sprzedawca jak 🙂 jak nie rozumiesz to twój problem 🙂
mindgame, najczęściej najwięcej dzieje się w pierwszym miesiącu po przeprowadzce. Nowe stado, nowe miejsce, często nowe godziny obrządku, nowi ludzie w obsłudze.
Poza tym koń potrafi się uszkodzić w najmniej spodziewanym momencie. Jeden z moich gagatków podczas spaceru w ręku po zamarzniętej hali, tak sobie bryknął, że zahaczył stawem pęcinowym o metalowy wspornik NAD bandą i... przebił staw tak, że płyn wyleciał... i czyja to była wina??? Moja, bo go spacerowałam (stajnia bez karuzeli i krytego lonżownika), stajni? Czy po prostu durnowaty wypadek?
To wyżej to ja... nie umiem w nowe forum...
Dodam tylko, że wyoadek skończył się dobrze. Wet dojechał na sygnale dość szybko, wszystko się zagoiło bez konsekwencji... ale wypadek mega głupi i z niczyjej winy... ot dziś stoimy w stajni z karuzelą 😉
mindgame, ja rozumiem, ale nie wierze ze to może być prawda, więc już pozostaje się tylko śmiać 🤣🤣

_Gaga, mnie czasem zastanawia magia karuzeli, se te konie takie grzeczne, ale coś w tym jest
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się