Co mnie wkurza w jeździectwie?

_Gaga, nie mówię o podawaniu leków a o sytuacjach zagrożenia życia. Historia z mojej stajni miesiąc temu: koń pensjonatowy dostał wstrząsu anafilaktycznego, wet mógł przyjechać najszybciej do 60 min, koń nie mogl złapać oddechu. Weterynarz na gwałt zalecił podanie rapideksonu i perilgavetu (te leki mam na stajni). Do przyjazdu weta sytuacja się opanowała dzięki lekom.
a jak trzeba podać leki to właściciel ma iść na urlop czy jak?
Strasznie słabe to jest, że często nie ma opcji dopłaty za leki. Mój koń miał problem z okiem, krople 3 razy dziennie. I jak niby?

Cieszę się, że teraz mam taką opcję, że jak mnie nie ma, to ktoś poda lek. Baa nawet nie ma problemów z podaniem leków na wrzody przed posiłkiem <3
xxagaxx, ja podaje leki na życzenie właściciela. Mam konie 2 z wrzodami i astmatyki i wiem co to znaczy podawanie leków systematycznie zgodnie z zaleceniami weta 🙂
Tak samo jest jak coś się dzieje koniowi np kolka. Dzwoni się do właściciela odrazu i do weterynarza który opiekuje się stajnia. I nie zostawia się konia w potrzebie tak długo aż nie będzie właściciela konia na terenie stajni który będzie za zwierze odpowiadał, jak właściciel konia potrzebuje wsparcia to z nim tez się zostaje. Ja uważam ze opieka nad koniem jest jak opieka nad dzieckiem w przedszkolu. Trzeba się poświęcić w 100%. Wiadomo są różne fanaberie właścicieli koni, ale są sytuacje jak choroby które potrzebują zaangażowania i trzeba być wtedy przy koniu i właścicielu konia.
megruda, i to jest dobre podejście <3 Tak juz kiedyś sie zastanawiałam czy mogę sobie łózko polowe pod boksem rozstawić żeby ogarnąć zalecenia weta 🤣🤣
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
17 grudnia 2021 09:17
Dlatego fajnie jak w stajni pracuje zootechnik i te leki może podać. Albo technik weterynarii. Nie mówię, że inni nie potrafią 😉 tylko, że im "nie wolno" w teorii.
megruda, w sytuacjach zagrożenia życia też można zrobić krzywdę. I tak, często właściciel stajni czy jakiś pensjonariusz finalnie te leki poda. Wszystko jest fajnie, póki nic się złego przy tym nie stanie...

xxagaxx, mam konia, który problemy z okiem miał większość życia. Po pęknięciu rogówki leki trzeba było podawać 4-5x dziennie w seriach - co 10 minut lek. Stajnia 30km od domu, więc... praktycznie nie spałam. W stajni sporo przed świtem i po pracy do nocy... nie było mnie wtedy stać na stajnię z opcją zakropienia oka (tu było łatwo, bo koń miał port podspojówkowy wszczepiony). Także zdecydowanie rozumiem problem. Kolejnych pensjonatów szukałam, biorąc pod uwagę konieczność podawania leków...
Niestety nie ma miejsc idealnych... ale to wie chyba każdy właściciel konia.
Ja to w jednej stajni jako pensjonariusz udzieliłam pomocy w, uwaga, uwaga, przytrzymaniu konia na uwiązie podczas terapii falą uderzeniową jednej z przednich nóg. Stajenny był tak zastraszony przez właścicieli stajni, że powiedział, że mu zabroniono robić cokolwiek takiego i że niestety nie może. I wiecie ja rozumiem gdyby to była kwestia właśnie zastrzyków czy asysty wetowi.. ale przytrzymanie konia, który stoi na 3 nogach, bo czwarta jest poddawana zabiegowi i jest w rękach fizjo? No bez jaj…
zembria, pracownik jest w wyznaczonych godzinach, a właściciel stajni za nią odpowiada 24h na dobę przez 365 dni w roku. nie wyobrażam sobie w sytuacji kryzysowej dzwonic jeszcze po pracownika aby przyjechał, wystarczy mi potem wiszenia na telefonie aby ściągnąć weta.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
17 grudnia 2021 09:42
megruda, Ja też nie wyobrażam sobie, żeby właściciel lub inna osoba, która jest na miejscu w nocy nie mogła tego zrobić. Ale wyobraźnia wyobraźnią, a życie życiem.
to ja podam przykład z dnia dzisiejszego w mojej stajni, co mnie denerwuje. Właściciel stajni wymyślił, że będzie podawać koniom na padoku sianokiszonkę (zresztą wątpliwej jakości). Zamierza najpierw podawać mniejsze ilości w stajni, żeby docelowo na padoku stał cały balot. Nie wszystkim pensjonariuszom pomysł sianokiszonki się podoba, a właściciel ma to w dupie. Na moje szczęście w nieszczęściu mój koń nie wychodzi na razie na padok i pewnie do lata nie wyjdzie, wiec mnie ten temat omija, ale nie zmienia to faktu, że postawa właściciela stajni nie jest w porządku. I to mnie wkurza.
mindgame, ale co jest nie tak z sianokiszonka? Tj. watpliwej jakosci, z grzybem czy inna plesnia, to nie powinno sie koniom zupelnie niczego podawac, ale czemu sama sianokiszonka jest problemem?

Jedyny powod, dla ktorego taki pomysl moglby byc dla mnie kiepski to jak stado ma sklonnosci do otylosci.

Za to jakby wlasciciel stajni sie zabral za podawanie lekow mojemu koniowi na podstawie konsultacji telefonicznej... masakra, nie widze takiej opcji, od tego sa weterynarze i to wybrani przeze mnie. Obsluga stajni to moze konia gora potrzymac do zastrzyku jak mnie akurat nie ma w poblizu.
zembria ..,, Ja też nie wyobrażam sobie, żeby właściciel lub inna osoba, która jest na miejscu w nocy nie mogła tego zrobić,, ... a co zrobisz jak po podaniu leku koń padnie ? ty jako właściciel ? powiesz no trudno i przejdziesz do porządku dziennego czy będziesz miała pretensje do osoby która podała ?
inna sytuacja występuje gdy właściciel pensjo podaje leki dopaszczowe , zakrapia oczy itp , leki które zaordynował wet, a co innego gdy podaje np dożylnie biovetalgin bo koń zakolkował, podaje bez konsultacji z wetem a nawet czasami o zgrozo bez powiadomienia właściciela konia. miałam okazje w zyciu widizeć wstrzas u konia po podaniu leku dożylnego, podawał wet , nie wyobrażam sobie co by sie stało gdyby podawał własciciel stajni
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
17 grudnia 2021 10:28
blucha, Jako właściciel konia wolałabym, żeby ktoś był jednak w stanie dać koniowi leki w razie W. Kolka w nocy np. Weterynarz nie zawsze dojedzie w ciągu paru godzin więc gdybym sama nie mogła, to tak, wolę żeby ktoś był jednak w stanie to zrobić na miejscu.
Widzę dopiero, że dopisałaś więcej. Przecież nie rozmawiamy o samowolce, ale o umiejętności i możliwości podania. Oczywistym jest że najpierw się dzwoni do właściciela, właściciel do weterynarza i się rozmawia.
kokosnuss, 1. ta sianokiszonka jest spleśniała. 2. wszystkie decyzje odnośnie żywienia konia powinien podejmować właściciel konia, a nie właściciel stajni.

Do tej pory podawane było siano i ta sianokiszonka to jest wymysł właścicielki stajni, którego nie konsultowała z żadnym z pensjonariuszy. Jednym to może odpowiadać, ale innym nie. Po za tym ostatnio 2 konie były już w klinice z kolką najprawdopodobniej właśnie z powodu tej sianokiszonki.

Dlatego denerwuje mnie jak właściciel stajni sam decyduje o zmianach w stajni które mają dotyczyć wszystkich koni, bez konsultacji z właścicielami.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
17 grudnia 2021 10:46
To ja się wtrącę, skoro już zeszło na podawanie leków itd ..
Ostatnio nachodzą mnie przemyślenia związane z klaczą, którą mam w pensjonacie. Jestem właścicielem stajni przydomowej. Jest to starsza już klacz z Cushingiem i bardzo zaawansowanym RAO. Zdarzyło się, że musiałam sama, choć po konsultacji z wetem i zgodnie z zaleceniami właścicielki konia ( które mam na piśmie), i która jest końskim lekarzem weterynarii, podać leki dożylnie bo by się klacz udusiła. Problem jest tu taki, że dziewczyna mieszka i pracuje za granicą, a do klaczy nikt nie przyjeżdża. Znaczy, chcąc niechcąca jest jak nasza. Opiekujemy się nią jak własnym koniem. Jednak co w wypadku (tfu tfu) gdy się coś wydarzy ? Szczerze trochę spędza mi to sen z powiek, bo jako właściciel stajni, nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Aleks, - właśnie po to są umowy na piśmie 😅 Jak właścicielka jest normalna, to twojej przyjmie że schorowany emeryt może się wybrać za tęczowy most, bo to naturalna kolej rzeczy. Smutna jak diabli, ale naturalna.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
17 grudnia 2021 10:55
keirashara - umowę mamy, tylko mi chodzi o to, że do emerytów jednak właściciele przyjeżdżają i nawet jak nie robią tego często to weryfikują stan konia od czasu do czasu chociaż. W naszym wypadku początkowo przyjeżdżała mama właścicielki raz w miesiącu, z czasem okresy między wizytami się wydłużyły, potem zaczął się Covid i w tej chwili już nikt się nie pojawia. Tylko ja od czasu do czasu wysyłam zdjęcia, z informacją co się działo, dzieje, które leki się skończyły ( klacz dostaje regularnie także leki dopaszczowe ), co kupiłam, co trzeba kupić itd. Umowa więc umową, o jaki zapis powinnam ją uzupełnić by w razie W mieć czyste sumienie ?
Aleks, - większość umów zawiera zapis, że nie odpowiada się za zdrowie i padnięcie konia. W obecnej mam:
Koń stoi w pensjonacie Zleceniobiorcy na koszt i ryzyko Zleceniodawcy.
Co zdaję się wyczerpywać temat. W Drzonkowie to było jakoś inaczej ujęte, mogę poszukać. Jeśli masz dodatkowo konwersjace w postaci meily/smsów/zdjęć/wiadomości tekstowych to imo możesz spać spokojnie.
mindgame, splesnialego to sie nie powinno podawac nic, i bym zmienila pensjonat raz dwa przy splesnialej paszy, to sa podstawy podstaw. Od normalnej sianokiszonki konie nie kolkuja 🙂

Co do lekow, osoba niebedaca weterynarzem ani technikiem nie ma prawa lekow ot tak zwierzetom podawac a nikt poza weterynarzem nie ma prawa stawiac diagnoz, nawet jak niby kazdy glupi widzi, ze koni kolkuje. Jak kon padnie po podaniu lekow przez wlasiciela stajni na podstawie konsultacji telefonicznej, a wlascicel konia nie przymknie oka to robi sie krucho.... I wlasnie wchodzenia w kompetencje weterynarza nie da sie zbyc zwykla umowa na pismie, jak umowa jest sprzeczna z przepisami to sie taka umowa mozna potem podetrzec gora.
kokosnuss, ogólnie jeśli sianokiszonka jest dobrze przygotowana to jest super, zwłaszcza że nie pyli. Ale właśnie jak jest starannie przygotowana i szybko skarmiana. Ja mam wątpliwości co do jakości sianokiszonki która jest u mnie w stajni, dlatego nie chcę wprowadzać żadnych zmian w diecie mojego konia, zwłaszcza że jest wrzodowcem. To jest problem tej właścicielki, że robi co chce i nie umie dobrze się komunikować z pensjonariuszami. Jej rozwiązanie jest takie, że jak ktoś nie chce żeby koń jadł sianokiszonkę to nie będzie puszczany padok. 🙄 wiele osób już się odezwało w tej sprawie, więc myślę, że temat zostanie jakoś rozwiązany, ale jej podejście jest właśnie w stylu: nie podoba się to tam są drzwi 😉
wszyscy dobrze wiemy, że stajnie są różne i nie ma ich aż takiego wyboru, więc zawsze trzeba godzić się na jakiś kompromis. Pytanie zawsze jest jaki.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 grudnia 2021 11:32
Aleks możesz ustalić z właścicielem (najlepiej na piśmie) weterynarza któremu właściciel ufa i opinia weta + telefon do właściciela to maksimum co możesz wtedy zrobić. Sama mieszkam za granica i będę w podobnej sytuacji w przyszłym roku i nie wyobrażam sobie żeby właściciel pensjonatu czekał na mnie aż się zbiore nie wiadomo do czego, pal to sześć - a co jak nie odbiorę telefonu a koń kolkuje? Tak miałam tutaj w pensjonacie w UK, zresztą często właściciele mają "animozje" wobec różnych wetow i jak przyjedzie nie taki i podejmie jakąś decyzję to właściciel będzie na 100% robił wąty. Wręcz była lista w biurze którego weterynarza NIE wywoływać do konkretnych klientów... Pfff, na nazwiska niektórych tutejszych wetów sama kręcę nosem.

Dopisz sobie wszystko na umowie, co możesz robić to pewnie już robisz ale od niektórych rzeczy nie uchronisz zwierzęcia i tyle. Wydaje mi się że jeśli ktoś ci konia zostawił o tak, bez wizyt (nawet rodziny) to raczej ci ufa.
Ja bym serio chciała zobaczyć te procesy, wytoczone właścicielom za podanie leków po których koń padł (juz pomijam ilości, bo ile koni znacie co padły bo ktos podał biowetalgin? )
czy np. steryd, zalecony przez weta, bo koń ma rao? Ja nie znam, nie słyszałam. Za to znam takie co padły przez brak pomocy/zbyt późno udzieloną pomoc. Ale też nie słyszałam żeby ktoś poszedł do sądu. wiecie jakie te kwestie są ciężkie do udowodnienia, wygrania itp? Toć nawet cieżko udowodnić jest ZNĘCANIE się, ZŁĄ opieke, a wy mówicie o takich abstrakcyjnych rzeczach jakby działy się w co 3 pensjonacie raz w miesiącu.
Jedną rzecz jeszcze uściślę: iniekcyjnych leków nie może podać zootechnik a technik weterynarii tylko pod kontrolą lekarza weterynarii. Co oznacza "pod kontrolą" nie zostało uściślone.
Jeśli chodzi o inne leki i zabiegi, z tego co wiem, nie ma konkretnych przepisów.
SzalonaBibi, w przypadku kolki, czy napadu duszności tylko injekcja zadziała wystarczająco szybko.
xxagaxx, fakt, że również nie słyszałam o tego typu sprawach w Polsce, jednak podanie leków w injekcji jest złamanjem prawa i mam do tego dość ambiwalentne podejście. Z jednej strony - jak piszesz - można uratować życie, z drugiej - coś popsuć i kłopot... nie żebym nigdy nie podawała 😉

Dlatego warto mieć pod ręką telefony do kilku zaufanych wetów. I w ogóle mieć takich zaufanych, którzy w sobotę o 23 odbiorą telefon.
_Gaga, mój astmatyk miał bardzo zły rok parę lat temu. Miał ataki średnio co 2-3 miesiące. Stał dusił się, świszczał. raz nawet przestał jeść. Stał na łąkach, 70 km od mojego domu, gdzie ja w ogóle wtedy byłam za granicą. Musiał podczas tych ataków dostawać steryd. Zwykle dawka 18ml,16,14,12,10,8,8,6 to jak sobie policzysz to ponad tydzień. Jaki wet przyjedzie codziennie do wioski? w niedziele? święta? Tak ja wiem, przepisy przepisami, a życie życiem. Właścicielka podawała steryd sama, na moją prośbę.
xxagaxx, też bym podawała - na Twoją prośbę 😉
To nie tak, że jestem przeciw, tylko sytuacja ma 2 strony i nie każdy właściciel konia przejdzie do porządku dziennego np. z ropniem po zastrzyku 🙁
wracając do sedna sprawy i właścicieli pensjo, dobrze jeśli sie zgodzi i na prośbe właściciela konia poda, ale nie można zarzucać i sie oburzać jeśli jest jasno określone- nie podaje w odniesieniu do iniekcji dodam.
blucha, tylko że w większości to jest "leków nie podajemy". I nikogo nie obchodzi że to jest do paszczy, tylko naddczo, albo do oczu, albo nie wiem, że trzeba opatrunek zmienić. Nie ma opcji i już.

Dla mnie najlepszy przykład to krople. naprawdę w 99% przypadkach podaje się je minimum 2x dziennie a zwykle 3 czy 4. No i chyba jedyna opcja to wtedy zawieźć do kliniki.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
17 grudnia 2021 12:45
keirashara - dzięki. Faktycznie ten zapis wydaje się zapinać zgrabnie dosyć obszerną kwestię.
Całą dokumentacje wiadomości, sms i maile zarówno z właścicielką jak i jej mamą mam. Prowadzę także książkę potrzeb, wpływów i wydatków na tego konia gdzie odnotowuje stan jej wolnych środków oraz załączam rachunki i faktury za weta, suple, leki itd . Dostaję regularnie osobne środki na jej potrzeby.

donkeyboy - to o czym piszesz ( dzięki ) mamy ustalone. Jednak rodzina niekońska, a właścicielka od wielu lat za granicą wypadła z obiegu, do kogo z czym, więc ja jej zaproponowałam kompetentnych według mnie lekarzy do mniej grubych i grubszych spraw. Co zostało zaakceptowane. Dostałam (na piśmie) listę leków, których klacz nie może przyjmować (ze względu na Cushinga) oraz zalecenia do postępowania w przypadku wystąpienia konkretnych objawów. To raczej na wypadek gdyby dojazd weta się opóźniał. Dostałam także apteczkę, tak bym mogła reagować w razie gdyby wet nie mógł dojechać szybko. Co mi się zdarzyło i o czym wspominałam.
Cała jednak decyzyjność, została scedowana na mnie. Wychodzę więc z założenia, że w razie W zrobię wszystko co będzie trzeba i co będzie w mojej mocy.

Tak, zaufanie jakim nas obdarzono docenia bardzo, jednak czuję taki ciężar odpowiedzialności, większy niż w stosunku do koni, do których jednak właściciel przyjeżdża regularnie.

xxagaxx - tak, te kwestie są bardzo ciężkie do udowodnienia i (pomijając to o czym pisałam) wkurza mnie to, bo jestem równocześnie właścicielem konia, który ma podstawy by do sądu pójść.
Mi na tamten świat prawie wyslal konia wet podając rutynowego głupiego jasia do zębów... szczęście w nieszczęściu, że dostał pół dawki. Szok anafilaktyczny u konia, nie polecam, przez kolejne kilka lat miałam kulę w brzuchu jak jakikolwiek przy mnie dostawał 😅 Wet doświadczony, znany, nie jakiś tam szaman z Koziej Górki.
Popełnić błąd może każdy, jak mi koń zejdzie czy coś się zapapra to będzie mi tak samo przykro, nie ważne kto podał. Z dwojga złego to bym wolała reakcję, niż jej brak. Ze strony podającego chciałabym to mieć tylko w formie pisemnej, nie ustnej, bo ludzie są różni. Choćby SMS, zgadzam się, podaj.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się