Co mnie wkurza w jeździectwie?

Membasta, albo jak trafisz na konia o słabych nerwach i zaczniesz takiego cofać to moźe zrobić myk na plecy, bo i takie się zdarzają.
Mój miał taki moment. 2 kaski mi połamał, dobrze że nie miednicę. Od lat się już nie wspina, czasem się lekko podniesie ale już nie stawia świec pionowych. Ale na milion procent sposób z cofaniem skończyłby się wywrotką. Natomiast trzy szybkie na tyłek zdawały egzamin, nawet jeśli czasem "oddał z zadu".
Facella   Dawna re-volto wróć!
18 lutego 2022 20:09
Folblutka o której pisałam kiedyś się cofała, później zamiast się cofać od razu leciała do pionu i na plecy - bo ktoś próbował oduczyć ją cofania cofając ją. Możecie dodać kolejnego konia do kolekcji tych, na których cofanie jest nie tyle nieskuteczne, co wręcz niebezpieczne.

Niektórzy chyba nigdy nie przyjmą do wiadomości, że konie są różne i nie ma jednej objawionej metody na każdego konia.
Ale to już tylko i wyłącznie ich strata.
Ototo tez mam jedną młodą delikwentkę, która jest tak wrażliwa że naraze poważnie muszę przemyśleć, każde zatrzymanie w jakiejkolwiek stresującej sytuacji, próba cofania w celu kary zakończyłaby się na 100% wywrotką na plecy. Są konie, u których jedyna opcja to uzyskanie za wszelką cenę ruchu na przód.
Mój miał taki moment. 2 kaski mi połamał, dobrze że nie miednicę. Od lat się już nie wspina, czasem się lekko podniesie ale już nie stawia świec pionowych. Ale na milion procent sposób z cofaniem skończyłby się wywrotką. Natomiast trzy szybkie na tyłek zdawały egzamin, nawet jeśli czasem "oddał z zadu".
_Gaga,
W żadnym razie nie bylo mowy o cofaniu z siodla, tylko z ziemi, z koniem w ręku. To sa zupelnie odmienne sytuacje. Jeżeli w siodle nie wychodzi, to prawdopodobnie z ziemi tez moga pojawić się problemy. To "cwiczenie" jest krokiem wstecz, ktory czasami warto wykonać, by pójść do przodu. To nie ma zastosowania do wszelkich, możliwych okoliczności, do wyboru. Proponuje sprobowac na najprostrzym przykładzie, idąc z koniem na uwiazie, gdy cos sprawi, że stanie się niespokojny.
Membasta, ale co da przerobienie czegoś w ręku ? Ja wiem ze wiele osób uważa że to remedium na wszystko, ale no w przypadku przeszkód jest cięzko to zrobić w wersji z dołu.

Mój koń z dolu to anioł, idzie wszystko zrobić. Zapraszam żeby wsiąć, okazuje się że bez "przewodnika" z dołu już tak różowo nie jest.
Oprócz rzeczy typu stanie przy wsiadaniu to praca z ziemi nie przydała się do rozwiązania problemów z siodła.
<b>Membasta,</b> ale co da przerobienie czegoś w ręku ? Ja wiem ze wiele osób uważa że to remedium na wszystko, ale no w przypadku przeszkód jest cięzko to zrobić w wersji z dołu.<br>
<br>
Mój koń z dolu to anioł, idzie wszystko zrobić. Zapraszam żeby wsiąć, okazuje się że bez "przewodnika" z dołu już tak różowo nie jest. <br>
Oprócz rzeczy typu stanie przy wsiadaniu to praca z ziemi nie przydała się do rozwiązania problemów z siodła.

xxagaxx,

Wejscie do wody, o tym byla mowa.
Membasta, jak z ziemi z koniem w ręku przepracować portójny szereg? Serio pytam
Poza tym mój koń z ziemi jest bomboodporny, już pisałam o tym... W ogień by wlazł za mną bez wahania. Bez szefa na ziemi to już taki odważny nie jest...
Bywa, że w jakimś mega ekstremalnym przypadku zsiądę i uspokoję, ale generalnie mam konia do jazdy i staram się pracować z siodła, nie z ziemi.
Na ziemi problemu nie mam. Myjka, stanowisko, karuzela, solarium, golenie, pistolet do masażu... ten koń serio ma "wylane" totalnie na wszystko (nie od początku, wszystkiego się uczył, ale to nie było trudne). Co wniesie cofanie przed potrójnym szeregiem? Poza faktem, że "broniąc życia" ma szansę wrócić do narowu?
<b>Membasta,</b> jak z ziemi z koniem w ręku przepracować portójny szereg? Serio pytam<br>
Poza tym mój koń z ziemi jest bomboodporny, już pisałam o tym... W ogień by wlazł za mną bez wahania. Bez szefa na ziemi to już taki odważny nie jest...<br>
Bywa, że w jakimś mega ekstremalnym przypadku zsiądę i uspokoję, ale generalnie mam konia do jazdy i staram się pracować z siodła, nie z ziemi.<br>
Na ziemi problemu nie mam. Myjka, stanowisko, karuzela, solarium, golenie, pistolet do masażu... ten koń serio ma "wylane" totalnie na wszystko (nie od początku, wszystkiego się uczył, ale to nie było trudne). Co wniesie cofanie przed potrójnym szeregiem? Poza faktem, że "broniąc życia" ma szansę wrócić do narowu?

_Gaga,
Czyli, ze wylamuje przed przeszkoda? I tylko przed ta jedna, konkretna?
Nie wyłamuje, podałam przykład, skoro piszesz o przepracowywaniu problemów z ziemi - jak to zrobić NA PRZYKŁAD w przypadku potrójnego szeregu, bo serio - nie wiem...
Nie szukam tu remedium na jakiekolwiek problemy z moim koniem. Jedynie - jak pisałam - nie zgodzę się z przepracowywaniem strachu u konia cofaniem go, bo znajdą się konie, które się na takie działanie znarowią (wspinanie, ciągłe cofanie, wywrotka).
Potrójny szereg z perpektywy konia to "las drągów" i są konie, które się tego boją i zatrzymują. Cofnięcie może utwierdzić takie zwierzę w przekonaniu, że tam jest strasznie i nie ma co się pchać...
_Gaga,
Opisałam dwie metody, każda sprawdzi się w innym przypadku. Cofanie jest metoda dodania odwagi kopytnemu, w sytuacji takiej jak lek przed woda. Przynajmniej to zobaczylam na filmie, ktorego dyskusja dotyczy. U tego konia na pierwszym miejscu byl strach i do tego starałam się odnieść.

"Jedynie - jak pisałam - nie zgodzę się z przepracowywaniem strachu u konia cofaniem go, bo znajdą się konie, które się na takie działanie znarowią"

Zupełnie nie zgodzę się z tymi słowami. Dlaczego? Nie chce zmieniać tak mocno swojej wypowiedzi za pomocą funkcji "edit", za którą przepraszam.
Kręcenie koniem w miejscu w przypadku wrażliwca spowoduje to samo, co cofanie - bunt i walkę o życie. Takim koniom niestety trzeba pomóc w podejmowaniu decyzji a ta pomoc nie zawsze jest miła... i nie piszę tu o laniu na odlew i wpędzaniu w strachy, a pracę nad ruchem w przód i wykorzystanie tego przy strachach.
Cofać, czy kręcić można uparciuchem, który nie zrobi czegoś "bo nie".
W linku masz przykład pracy nad strachem poprzez ruch do przodu
Kręcenie koniem w miejscu w przypadku wrażliwca spowoduje to samo, co cofanie - bunt i walkę o życie
_Gaga,
Pewnie, jesli nie ma się wyczucia i robi się to bezmyślnie, nie w odpowiedzi na zachowanie konia.
Membasta, na czym polega kręcenie koniem, który się boi - w miejscu i z wyczuciem?
Jak się ma koni, który nie ma chodzić wysokich krosów, to cofanie aby spowodować większą niewygodę niż "odmowa" może być fajną metodą. Od właśnie wejścia do wody, przez uzyskanie stania np. przy wsiadaniu itd.
Jak się ma wkkwistę, to nauczenie konia cofania (albo nawet zatrzymania i popatrzenia sobie aby zaufać, że niegroźne) może kosztować kogoś w przyszłości życie. Koń na krosie ma mieć szwunk. Nawet jak walnie nogami w kłodę, to dopóki mu ta noga nie odpadnie, ma biec w przód. Niestety woda-wodzie nierówna, i to, że przepracujemy cofaniem, patrzeniem itd. włażenie do jednej ma się nijak w przypadku kolejnej jak taki typ konia.
I rozumiem tych, którzy takie konie przepracowują narobieniem mu strachu po dupsku. Bo jedyny ruch dozwolony na krosie dla bezpieczęństwa jeźdźca- jest w przód!
... ja krosów nie jeżdżę i jeździć nie będę. Nie jeżdżę też skoków. Może właśnie dlatego, że osobiście wolę "wolniej" sobie poprzebywać ze swoim koniem i zachowanie na tym filmiku nie musi mi sie podobać. Ale wg. mnie niestety takie bywa niezbędne, jak ktoś ma nie zaliczyć trąby kiedyś na szwedzie bo będzie po deszczu i kałuża pod spodem ciemna i koń się zacznie zastanawiać- "woda czy nie, to może przytupnę"..."
Membasta, jeśli chodzi Ci o pracę nad jakimś strachem, to metoda przybliżanie-oddalanie, nie samo cofanie.
Przybliżanie testuje, oddalanie uczy.

Ale taka praca składa się z 3 filarów.
Rytm, rozluznienie, przybliżanie-oddalanie.
Samo cofanie to tak jak wyżej dziewczyny pisały, nie ma większego sensu.

Przy przybliżeniu dochodzimy do końcówki strefy komfortu konia, po czym oddalamy powodując zaciekawienie. I tym sposobem mega szybko przesuwamy sobie tą granice strefy komfortu.

Ale na temat pracy z końmi do WKKW się nie wypowiadam, za mało styczności miałam z tym światem i z tymi końmi
Nevermind   Tertium non datur
20 lutego 2022 00:54
Nie rozumiem, o co ten cały szum.
Druga metoda, ktora u mnie sprawdza sie, to wchodzenie w ręku, zatrzymanie, wycofanie na kilka kroków i ponowny ruch do przodu. Zazwyczaj po kilkukrotnym powtórzeniu tej sekwencji , kon odblokowywal się i wchodził. Mozna wykonać to ćwiczenie przed wejściem do wody, jak i w wodzie, włącznie z wyjściem na brzeg jak i bez wychodzenia z wody. Ta druga metoda, przemiennego cofania z ruchem na przod, powtórzona kilkukrotnie, sprawdza się u mnie zawsze i w każdej sytuacji, gdy kon jest zestresowany. Pomaga to go uspokoic i przełączyć z funkcji "panika-ucieczka" na "myslenie" Membasta wyraźnie napisała, że to metoda która u niej się sprawdziła. Nie pisała przecież, że zadziała się u każdego konia ani tym bardziej, że należy próbować jej szczególnie na tych koniach, które wtedy zrobią nam świecę 🙃 Przed sekundą wspominaliście, że konie są różne. Na jednego zadziała, na innego nie. Jak dla mnie oczywiste jest, że to w każdej sytuacji było trochę na wyrost, nic nie działa zawsze i wszędzie. Zwłaszcza, że ta wypowiedź odnosiła się do jednej bardzo konkretnej sytuacji i Membasta podała to jako jeden ze sposobów, a nie jedyny i prawilny
Moze powinnam to napisac na wstepie...Metoda cofania nie jest kara! Absolutnie zadnym dyskomfortem dla zwierzecia nie zaczyna sie i nie konczy. Pomaga mu "przeskoczyc" przez pewne wlasne ograniczenia, wynikajace z budowy i funkcjonalnosci organu jakim jest mozg. Konie maja dwie polkule mozgu. Jedna odpowiada za szybka reakcje -zagrozenie, strach, ucieczka- druga analize i proces uczenia sie. Obie polkule sa slabo ze soba polaczone, tzn. Trudno takiej jednostce robic jedno i drugie jednoczesnie. Procesy odpowiadajace za aktywnosc danej polkuli sa zalezne od poziomu hormonow, mniejsza z tym... kon albo jest w trybie "ucieczka" albo "analizuje i ucze sie" (tak zgrubnie). Wiec w sytuacji strachu, leku, stresu (jakby to nie ujac po ludzku)zwierze nie potrafi zbyt duzo wykonac w określonym momencie w sytuacji stresu, oprocz reakcji uniknięcia konfrontacji z zagrożeniem. Odruch cofania nie jest odruchem typowym, na ktory decyduje sie takie zwierze w pierwszej kolejnosci. Wykonanie takiego dzialania wymaga zaangazowania drugiej polkuli mozgu zwierzecia, ktora umozliwi komunikację neuronów w obszarze zrównoważonym. COFANIE jest pomoca, dzieki ktorej przestawiamy konia z trybu "spier...lam stad" a trybem "co będzie dalej zobaczymy, ale uwazamy". I tu jest furtka. Jeden znajdzie klamke i ja otworzy pozwalajac zwierzeciu przedostanie się przez ta szczelinę, drugi z tego nie skorzysta. Nie skorzysta również kon. Nic nie zmieni się. Nie ma nauki. Za każdym razem schemat bedzie się powtarzal. To nie konie sa bardzo rozne, to ludzie sa mniej lub bardziej ogarnieci.
kotbury najlepiej to takiego konia w ogóle odpuścić. Gdy chce się jeździć wysokie krosy - trzeba takiego konia, który to kocha. Ale wiadomo, że nie ma tak różowo. Klimke kiedyś przepychała (wiadomo, w ramach przepisów) przez kros srokacza. Aż wywinęli orła. Czasem jest tak, że koń się obawia - bo tak (bo ma zdrowy instynkt samozachowawczy?). a gdy spróbuje iść w tempie i rytmie, przekonuje się i zaczyna to kochać. Czasem ktoś ma doświadczenie, wyczucie, szczęście - że koń raz, drugi załapie, że to nie zjada - i wejdzie w tryb poezja. Na którychś M.Ś. świetnie poszedł taki koń, który odmawiał i był "trupem", póki nie trafił na swego jeźdźca. A ten zaczął na nim po prostu non stop jeździć krosy, oczywiście od małych. Tydzień w tydzień. Nie zawracał sobie głowy, tylko "przygotowanie metodą startową". Nikt by nie uwierzył, że ten koń wcześniej więcej odmawiał niż skakał. Bo chyba w ogóle nie jeździlibyśmy na koniach, gdyby nie ich natura nawykowa, zachłanność na to co im pasuje. I tu jest problem z "miękkimi" metodami, czy koniowi po drodze nie utrwali się akurat to niepożądane - bo akurat powtórzeń tego "złego" było więcej. A problem z "twardymi" (oprócz wielu innych kontrowersji) jest jak w słynnym dowcipie o pańci, która uczyła szczeniaka nie robić na dywan. Tak czy siak - wielu nie wie, czego uczą, czego oduczają.

EMS wcale nie jestem pewna, czy aż tak często spotykasz się z "nieee, tamci uczą źle". Bo, jeśli odliczyć paskudną konkurencyjną walkę o klienta, takie postępowanie jest nieracjonalne. O wiele skuteczniej jest powiedzieć "rób tak a tak" i oglądać "banana" na twarzach. Przekonanie się na własnej skórze, że coś świetnie działa jest skuteczną metodą, zniechęcanie do kogoś/czegoś - nie jest. Natomiast możesz spotykać się z czym innym, a nie odróżniasz. Z takim: "u nas się robi tak a tak". Bo... cóż, są rozliczne uwarunkowania. Np. jeździłam na ogierach i non stop słyszałam: "nie rzucaj wodzy!" (przy upadku). Czemu? Bo ogier latający luzem mógł solidnie narozrabiać. A potem - "jak spadasz, byle daleko od konia, natychmiast rzuć wodze!" Czemu? Bo to znacząco zapobiega urazom jeźdźca. Zwykle nie ma czasu, aby cierpliwie wyjaśniać wszystkie uwarunkowania, że by ludziom na poziomie "co i jak" tłumaczyć "dlaczego i po co". I to może być twój problem; że nie jesteś na poziomie "co i jak", więc nie masz czego szukać w "szkółkach".

Kiedyś pochwaliłam Grzesia Kubiaka, jak cudownie odnalazł się wobec niekonwencjonalnego (akurat "miękkiego"😉 trenera. A on: Jestem profesjonalistą, jeżdżę jak każe trener.
Jak się ma koni, który nie ma chodzić wysokich krosów, to cofanie aby spowodować większą niewygodę niż "odmowa" może być fajną metodą. Od właśnie wejścia do wody, przez uzyskanie stania np. przy wsiadaniu itd.<br>
Jak się ma wkkwistę, to nauczenie konia cofania (albo nawet zatrzymania i popatrzenia sobie aby zaufać, że niegroźne) może kosztować kogoś w przyszłości życie. Koń na krosie ma mieć szwunk. Nawet jak walnie nogami w kłodę, to dopóki mu ta noga nie odpadnie, ma biec w przód. Niestety woda-wodzie nierówna, i to, że przepracujemy cofaniem, patrzeniem itd. włażenie do jednej ma się nijak w przypadku kolejnej jak taki typ konia.<br>
I rozumiem tych, którzy takie konie przepracowują narobieniem mu strachu po dupsku. Bo jedyny ruch dozwolony na krosie dla bezpieczęństwa jeźdźca- jest w przód!<br>
... ja krosów nie jeżdżę i jeździć nie będę. Nie jeżdżę też skoków. Może właśnie dlatego, że osobiście wolę "wolniej" sobie poprzebywać ze swoim koniem i zachowanie na tym filmiku nie musi mi sie podobać. Ale wg. mnie niestety takie bywa niezbędne, jak ktoś ma nie zaliczyć trąby kiedyś na szwedzie bo będzie po deszczu i kałuża pod spodem ciemna i koń się zacznie zastanawiać- "woda czy nie, to może przytupnę"..."<br>

kotbury,

Sorry, że post pod postem, ale:
To wszystko kwestia zaufania. Co moze byc dziwne, zaufanie można zdobyć poprzez siłowa metodę wzmacniania bodzca dezorientacji, czyli pogonienie do przodu, pomimo dużego leku. To nie cuda na kiju i moze byc to nawet paszcza lwa, jednakze zwierze musi mieć jakiś punkt zaczepienia i tu jest miejsce na zapamietana relacje z jezdzcem, ktora pozwoliła ujsc z życiem z opresji ucząc czegos nowego. Środkiem pośrednim dla mozgu i jego obszarów jest doskonała pamięć.
No teraz jest post pod postem...
Halo
W sedno! Kon i jezdziec to jest zespol, a jak nie to jest "zepsul". Człowiek z racji faktu, że jest istota madrzejsza od konia, musi go ogarniać , musi wiedzieć lub czuć za nich oboje. To właśnie takiemu "tworowi" kon odda siebie. Byle komu, na niepewny los, na nie-wiadomo-na-co zwierze nie odda siebie, każda zywa jednostka ma zakodowana walkę o swoje istnienie. Jedne pokazują to tak, drugie inaczej.
Membasta, jak w takim razie wytłumaczyć zachowanie koni (wielu), które w ręku wlezą za człowiekiem w przysłowiowy ogień, a pod siodłem już tracą odwagę? Człowiek ten sam...
_Gaga, ze człowiek lepiej ogarnia komunikacje z ziemi niż jeździ...? 😉

Plus pod siodłem dochodzi strach przede utratą równowagi. I zadania pod siodłem z reguły są bardziej wymagające, nawet jak obiekt np. ten sam (woda) to z ziemi raczej nikt nie prosi konia o wejście galopem czy skokiem, gdzie jest mniej czasu na ocenę sytuacji i robi się straszniej.

Co do krosow - konie chodzące jakikolwiek sensowny poziom szwung mają same z siebie, nie trzeba tego wypracowywać unikając cofania w treningu, wypracować to trzeba kontrolę i ujeżdżenie. I tak samo nie przepracowuje się w jakiś wyszukany sposób wody, są konie których woda jakoś szczególnie nie rusza i z takimi pracuje się dalej.
<b>Membasta,</b> jak w takim razie wytłumaczyć zachowanie koni (wielu), które w ręku wlezą za człowiekiem w przysłowiowy ogień, a pod siodłem już tracą odwagę? Człowiek ten sam...
_Gaga,
Trudno wytłumaczyć powod, jednakze pewnie jest ten sam, co w przypadku młodych koni, na ktorych siedzi jezdziec, a obok idzie drugi czlowiek. To, z czym sie spotkałam, to fakt podążania za czlowiekiem idącym po ziemi, jak pies, krok w krok. Nie próbowałam sprawdzać na ile "posluszny" moze byc kon, gdy jezdziec siedzacy w siodle wytyczy inna trasę dla siebie i konia, poniewaz sytuacje wykorzystuje jako okazje do prawidłowego działania pomocami podczas różnych zmian tempa, skrętu, zmiany kierunku, cofania, przejścia do wyższego, niższego chodu, wszystkiego, co tylko uda się wyegzekwować osobie z ziemi. To dotyczy pierwszych doswiadczen z siodlem i jedzcem u młodzieży kopytnej. Najciekawsze jest to, ze z takiego supportu konie rezygnują same, dosc szybko, przychodzi taka chwila, ze zwierze przestaje podazac za tym drugim człowiekiem, odlacza sie od przewodnika, tak jakby czul sie gotowy do wiekszej samodzielności. Staje i czeka. Jest gotowy psychicznie do stawienia czoła dalszym etapom. Dlaczego tak jest? Nie mam bladego pojęcia. Dotyczy to tylko koni, ktore nie maja zadnego doświadczenia z czlowiekiem w siodle.
Powód jest bardzo prosty. Koń ma linię motoryczną przechodzącą mniej więcej przez łopatki. Według niego wszystko, co przed tą linią, jest przed nim, a wszystko, co za nią, jest za nim. Koń idzie pewnie za prowadzącym go człowiekiem, bo ten człowiek jest przed koniem. Traci pewność siebie w siodle - bo wtedy to on jest pierwszy.
Na to też pomaga praca z ziemi, uczenie konia pracy z człowiekiem na różnych wysokościach. Praca z wysokości zadu albo zza konia świetnie uczy konia pewności siebie, gdy to on jest pierwszy.
..i już znikam 😉
Powód jest bardzo prosty. Koń ma linię motoryczną przechodzącą mniej więcej przez łopatki. Według niego wszystko, co przed tą linią, jest przed nim, a wszystko, co za nią, jest za nim. Koń idzie pewnie za prowadzącym go człowiekiem, bo ten człowiek jest przed koniem. Traci pewność siebie w siodle - bo wtedy to on jest pierwszy.<br>
Na to też pomaga praca z ziemi, uczenie konia pracy z człowiekiem na różnych wysokościach. Praca z wysokości zadu albo zza konia świetnie uczy konia pewności siebie, gdy to on jest pierwszy.<br>
..i już znikam 😉

Murat-Gazon,

Bardzo rozsądne wytłumaczenie.
Do tego "z ziemi/z góry" dodałabym jeszcze jedno przemyślenie. Człowiek stojący twardo na... ziemi właśnie, też zwykle czuje się pewniej. Nie obawia się upadku czy utraty równowagi, najwyżej puści lonżę/uwiąz/wodze. A w siodle to, jak sami wiemy, bardzo różnie może być.
Do tego trzeba dodać równowagę (brak takowej) pod jeźdźcem. Konie bardzo boją się upadku. Nie da się wyrzec instynktu, co to oznacza w biegu - czyli w trybie ucieczki przed (drapieżnym) zagrożeniem. Boją się wszelkich zachwiań równowagi. A równowaga konia bez jeźdźca w porównaniu z teamem, który ma zupełnie inny układ wektorów sił, to dwie różne rzeczy. Koń dosiadany jest wysoki (głowa jeźdźca), podstawa podparcia nadal wąska. W dodatku człowiek nie życzy sobie zmian rytmu, przyspieszeń i zwolnień, dzięki którym koń zarządza swoją równowagą. Nie życzy sobie równoważących ruchów wahadła głowy i szyi. Dlatego koń może super chodzić na lonży czy dwóch, a pod jeźdźcem bywa jak dziki. Tej wspólnej równowagi trzeba cierpliwie nauczyć, i nie zakłócać jej bezmyślnie.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
21 lutego 2022 07:37
Myślę, że z ziemii człowiek jest często "żywą tarczą" - barierą między koniem, a rzeczą do spłoszenia
Dziwne że „intuicyjnie” nie czujecie różnicy.
Przykład na ludziach, małe dziecko (3lata) czegoś się boi, kiedy szybciej się przekona do stracha:
a) gdy stoisz za nim popychając lekko i mówisz: idź nie bój się,
b) gdy jesteś pomiędzy nim a strachem i pokazujesz ze tobie nic się nie dzieje

Tak samo jest z młodymi psami chociażby.
(Nie pląsam po tęczy, mam ostrogi i różne baty 😂😉

Dorosły człowiek uprawiający sport stojący przed trudnym zadaniem (rowery górskie, cross, narty itp) kiedy łatwiej ci będzie przełamać się i pojechać trudny element: gdy ktoś powie - dawaj będę tuz za tobą, czy gdy pojedzie przed tobą pokazując ścieżkę?

To są naciągnięte przykłady na potrzeby wyjaśnienia mechanizmu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się