PILNE! Zwrot konia do poprzedniego właściciela- Ukryta kontuzja

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 lipca 2009 11:14
ale podejrzewam ze proces by się slimaczył latami a koszty by przerosły wartośc konia

No właśnie nie. Tego typu proces zazwyczaj trwa miesiąc.
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 lipca 2009 11:48
sytuacja jest patowa, zdania podzielone a właściciel nastawiony negatywnie, nie chce nawet gadac przez telefon, wyklina i mowi ze nic nie wiedzial.... ze pewnie właścicielka sama mu cos zrobiła.... ze juz minely 3 tygodnie i nie ma żadnego zwrotu tym bardziej ze on nie ma juz pieniędzy nawet żeby oddac. Nasłuchałam sie az mi uszy zwiędły po czym Pan sie rozlączył.....
wątek zamknięty
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 lipca 2009 11:52
To co napisałam dwa posty wyżej powiedział mi mój kuzyn co prawo studiuje.

Widać, że sprzedawca mało uczciwy, bo gdyby był pewien, że koń u niego był zdrowy to by zachował się przyzwoicie. Teraz co będzie dalej zależy od koleżanki, jakie kroki podejmie.
wątek zamknięty
Jara, ale Ty piszesz o rekojmi, ktora juz tu przerabialismy na wszytskie strony. Dla koni sa dodatkowe dwa artykuly i rozporzadzenie ministra, ktore niestety wszystko "psuja" w tej sytuacji.


Dziewczyny, tkanie NIE JEST wada glowna (zwrotna). Z ustawy:
Wadami głównymi są:
1) u koni:
a) łykawość,
b) dychawica świszcząca,
c) wartogłowienie (przewlekłe schorzenie mózgowia lub opon mózgowych z obniżeniem
świadomości zwierzęcia),
d) przewlekłe schorzenie wewnętrznych części oka powstałe na tle nieurazowym,



Tak wiec musialoby byc zawarte w umowie, ze kon nie tka. Bylo??
Poza tym dwa tygodnie minely. A udowodnienie, ze kon tkal wczesniej tez graniczy z cudem. To jest nalog, ktory moze sie pojawic z dnia na dzien doslownie. Chociazby w zwiazku ze stresem zwiazanym ze zmiana stajni.
wątek zamknięty
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
19 lipca 2009 15:05
klami było
Sprzedający oświadcza, że jest jedynym właścicielem sprzedawanego wymienionego
w paragrafie 1 konia, który  jest zdrowy –NIE POSIADA tzw. wad zwrotnych: łykawość, tkanie, dychawica świszcząca, COPD, wartogłowienie, ślepota miesięczna, nie był i nie jest przewlekle chory.

ale nie pisaliśmy o terminie. Generalnie wyszo na rtg ze rzepka to jedno ale kon ma za krotkie wiezadła i nigdy nie mogł normalnie chodzic pod siodłem a gosciu zarzeka sie ze u niego chodzil regularnie i wszystko bylo OK.
wątek zamknięty
Hmm...
1) z tym tkaniem niby moznaby zaczepic, ale... Po pierwsze bardzo ciezko udowodnic, ze tkal zanim zmienil wlasciciela. Znalezliby sie jacys swiadkowie??
Po drugie termin to dwa tygodnie (czyli minal), ale tyczy sie wad glownych a tkanie tu sie nie zalicza. Z tym, ze rodzi to kolejny problem natury formalnej. Aby cos obowiazywalo w ramach rekojmi to musi byc scisle oznaczony termin. A go nie wyznaczyliscie.
2) Czy za krotkie wiezadla daloby sie wrzucic pod "przewlekle chory" ?? No, ale i tak natykamy sie tu na te dwa tygodnie nieszczesne. No i kwestie czy do tego "dopisku" zostal by uznany termin jak do wad glownych.


edit. Termin jest w sumie 15 dni + 7. Po stwierdzeniu wystapienia wady (ma sie 15 dni) jest kolejnych 7 na zawiadomienie o tym sprzedajacego.
Zmiescila sie z tym telefonem do goscia?? No, ale i tak pozostaje pytanie czy to co zostale podopisywane jako wady zwrotne a nie pokrywa sie z ustawowymi zostaloby zaliczone do takowych.
wątek zamknięty
Z góry uprzedzam, że w tym co napisze nie ma żadnej złośliwości. Ot taka refleksja po przeczytaniu tego wszystkiego
Z pozycji kupującego (a nie jednego konia już kupiłam) to zupełnie się wam nie dziwie, że chcecie się konia pozbyć bo kto by się chciał „bujać” z chorym koniem, który nie może pracować.
Z pozycji sprzedającego i w sumie też jako postronny obserwator- sądzę, że facet mógł naprawdę nie wiedzieć, że koń ma wadę (może też kupił go bez badań?; jeśli był hodowcą to koń pewnie poza szczepieniem i odrobaczaniem weta nie widział nie mówiąc o badaniu). Znam przypadki w których właściciele naprawdę byli w szoku jak dzwonił potencjalny kupujące z wiadomością, że koń nie przeszedł badań. Sama byłam w takiej sytuacji, że musieliśmy zrezygnować z kupna naprawdę fajnego młodego konia bo okazało się że badania wyszły słabo a właściciel-hodowca był zaskoczony bo przecież „nigdy nic mu nie było”. Biorąc konia bez badań jakby „zgodziłyście się” na to, że może być z nim coś nie tak. Dla mnie to strasznie nieodpowiedzialne zachowanie z waszej strony. Po to są wszystkie dobrodziejstwa obecnych czasów takie jak podstawowe badania, możliwość wzięcia konia na próbę żeby być pewnym, że się tego konia chce kupić.
Z jednej strony to rozumiem wasze zachowanie ale rozumiem też postawę pana od którego kupiliście konia bo szczerz mówiąc to wy sami (a nie on) jesteście winni tego że kupiliście kalekę.
Chciałam tylko pokazać obie strony medalu bo z góry wszyscy przyjęli że wszystkiemu jest winien sprzedawca bo na pewno „wiedział a nie powiedział” ale on tak naprawdę nie ma też obowiązku myśleć za kupującego
Takie jest moje zdanie
wątek zamknięty
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 lipca 2009 17:55
Chromek, ale skoro facet twierdził, że koń u niego 'chodził', trenował i nic mu nie było, a po dwóch tygodniach od kupna koń pod siodłem puchnie, a wet mówi, że to stara i niedoleczona kontuzja ? Koń rzekomo młody, więc wątpię żeby miał 5 właściciel wstecz. Poza tym gdyby właściciel (sprzedający) był zaskoczony, bo o kontuzji nie wiedział to chyba by mięsem nie rzucał w dziewczynę i się rozłączał, tylko kulturalnie poinformował, że koń u niego nie miał jakichkolwiek problemów.


Ja również przychylam się do zdania, że jak się inwestuje pieniądze w konia (czy w jakąś inna rzecz), zwłaszcza że dla mnie np 7tysięcy to spora suma, to bym ze sobą sztab wetów przyprowadziła. Wiem, że głupi przykład, ale mój znajomy (mechanik z wykształcenia) kupił auto za 40tysięcy, a obecnie ponad drugie tyle władował w  jego naprawę. Szkoda takich pieniędzy inwestować w ślepo.

Ale nie ma sensu by teraz każda osoba, która wypowie się w tym temacie rzucała kamieniem i mówiła 'trzeba było konia zbadać', bo po 20stym wpisie i tak nic tego nie zmieni, a koń nadal kulawy będzie.

Ja bym tak się przejechała do tego sprzedającego, a jakby znów potraktował mnie tak niemiło wystąpiłabym na drogę sądową. Chociaż nie ukrywam, że szkoda konia, bo jakby wrócił do poprzedniego właściciela nie wiadomo co by z nim było. A kosiarka do trawników za 7 tysiaków to spora inwestycja 😉
wątek zamknięty
z tego co ja wiem, taknie jest wada zwrotna i jej dotyczy okres miesiaca. konie tkajace czesto w nowym miejscu przez pewien czas nie tkaja. mam bardzo obcykany ten temat, mam dwa tkacze i jeden z nich nie tkal (a ja nie wiedzialam, ze tka) przez 3 tygodnie od przyjazdu, moglam go odwiezc jak sie to okazalo, ale juz po prostu nie chcialam. tkal wczesniej napewno, bo takl juz u hodowcy. skoro wasz tka, a w umowie nie bylo to zaznaczone, a wrecz napisane, ze nie tak- to jest powod do oddania konia, a sprzedajacy musi go wziac.
wątek zamknięty
z tego co ja wiem, taknie jest wada zwrotna i jej dotyczy okres miesiaca.
Zapis prosimy. 😉

We wszytskich aktach prawnych jakie znalazlam nie ma o tym ani slowa. W rozporzadzeniu ministra podane sa wady glowne, tkania tam nie ma. Nic innego nie znalazlam.
wątek zamknięty
z tego co ja wiem, tkanie jest wadą zwrotna i jej dotyczy okres miesiąca.
Zapis prosimy. 😉

We wszytskich aktach prawnych jakie znalazlam nie ma o tym ani slowa.


W przypadku, gdy ktoś chciał kupić konia, który nie ma tej przypadłości i tylko  takiego - a sprzedający wiedział o niej i ją zataił - to mogą być spełnione wymogi do "załapania się"  na art. 286 kk.

p.s. współczuję, że o tej godzinie musisz siedzieć w pracy.
wątek zamknięty
286 KK ?? O ile dobrze pamietam to "oszustwo". Mocno naciagane.

Pomijam juz, ze oskarzenie z KK nam tutaj "nie robi", ze sie tak wyraze. Sprzedajacy bylby sadzony za przestepstwo i ewentualnie z tego tytulu skazany. Natomiast kupujacy jest tylko obserwatorem i ewentualnie na podstawie orzeczonego wyroku moznaby sie domagac odszkodowania. Chociaz... sad moze orzecz obowiazek naprawienia szkody.
Takze.... trudne, czasochlonne i drogie.

edit.... chociaz nie. To nieglupie.
Jesli odpowiedzialnosc cywilna z tytulu rekojmi sie przedawnila to poprzez KK mozna to ruszyc.
Tylko, ze doszlismy juz, ze do rekojmi sie sprawa nie lapie. Czyli latwiesza wersja polegajaca tylko na "ruszeniu" przedawnionego roszczenia poprzez KK odpada. Trzebaby jakos inaczej udowodnic tutaj oszustwo. A przeslanki nie sa latwe.
No, ale ja sie w KK nie poruszam zbyt sprawnie. :/
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 21:59
Sytuacja jest trudna i naprawdę współczuję, że taka przykrość trafiła się dziewczynom. Co moge zaproponować? Róbcie to co robicie do tej pory - czyli walczcie o anulację tej transakcji, a poza tym - i to najgorszy scenariusz, lecz trzeba go brać pod uwagę - spróbujcie nawiązać kontakt z wetami z klinki z Berlina. Z tego co słyszałam, to maja różne innowacyjne metody leczenia różnych schorzeń u koni. Może coś jednak wykombinują i w przyszłości konia będzie można użytkować. Niestety, przy tym trzeba nastawić się na spore sumy.
wątek zamknięty
Czytam, czytam i mam coraz większy wytrzeszcz.

W co drugim wątku się pisze o konieczności zrobienia badań, wiadomo że jak się na nich oszczędzi to można później ładnie nadrobić na leczeniu... Ja nie widzę w tym żadnej winy sprzedającego, jeżeli koń nie był użytkowany to wada nie musiała się ujawnić, a w związku z tym pewnie nie robiono mu żadnych badań u pierwszego właściciela.
Sorry, za bezmyślność się płaci, a jeżdżenie teraz po hodowcy jest mega niepoważne.
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 22:10
Burza, trudno nie zgodzic się z Twoim zdaniem. Ja jednak liczę, że stanie się "przemęczenie materiału" i dojdzie do ugody. Faktycznie, hodowca wcale nie musiał wiedzieć, że z koniem coś się dzieje złego.
Współczuję dziewczynom, bo popełniły ten sam błąd co ja - brak badań. Jednak różnica jest taka, że ja Darnicę dałam radę wyleczyć, tzn. moi weci i dziś mam zdrowego konia. Poza tym, znałam już ją trochę, a zanim kupiłam, zauważyłam kilka rzeczy. Jednak przy zakupie wiedziałam o tym, że trzeba zrobić z tym porządek i osobą, która się tym zajmie będę ja. Także na część dolegliwości do leczenia świadomie się zgodziłam. Niestety, po zakupie miałam 2 przykre niespodzianki - na szczęście już za nami.
wątek zamknięty
dragonnia, ugoda, ugodą ale dlaczego jedzie się po hodowcy?
Dla mnie jego rola się zakończyła, wada nie jest zwrotna, kupująca nie zastrzegła w umowie możliwości zwrotu w razie gdyby, rozumiem że nie brała go także w ogóle na próbę- przykro mi, teraz trzeba to odpowiedzialnie udźwignąć.
wątek zamknięty
wiadomo że jak się na nich oszczędzi to można później ładnie nadrobić na leczeniu... Ja nie widzę w tym żadnej winy sprzedającego, jeżeli koń nie był użytkowany to wada nie musiała się ujawnić, a w związku z tym pewnie nie robiono mu żadnych badań u pierwszego właściciela.
I tu jest "pies pogrzebany". Badania to podstawowa podstawa (ze pozwole sobie tak napisac).
Moj kon jest tego przykladem. Zanim go kupilam chodzil jakies pol roku pod siodlem. Pracowal lekko, dopiero wdrazany w trening... byl "zdrowy". Poprzedni wlasciciel nie wiedzial, i mial do tego pelne prawo, ze w jednej nodze konia cos siedzi. A co ujawni sie przy duzym obciazeniu. RTG wszystko pokazalo.
wątek zamknięty
Klami, dokładnie.
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 22:23
Burza, zgadzam się z tym co piszesz. Jednak próbowałam postawić się w tej sytuacji - a nie lubię takich kłótni, zwłaszcza, że grę wchodzi los żywego istnienia. Dlatego napisałam o tej ugodzie. Ja bym chociaż próbowała dogadać się, skoro o zwrocie konia nie ma mowy. Wtedy byłabym pewna, że próbowałam wszystkiego. Ale nie zmienia to faktu, że dziewczyna popełniła niewybaczalny błąd w postaci braku badań. Rodzi się we mnie tylko jedno pytanie: Co będzie dalej z koniem, jak do ugody nie dojdzie i koń pozostanie u nowej właścicielki? Co z nim chce zrobić?
wątek zamknięty
Burza - ale z tego co napisały dziewczyny sprzedawca/hodowca zarzekał się, że koń był u niego regularnie użytkowany pod siodłem - a teraz wychodzi diagnoza postawiona przez weta, że koń z anatomicznego pkt. widzenia nie jest w stanie się normalnie poruszać pod jeźdźcem ... więc chyba jednak ktoś kogoś oszukał...
natomiast co do kwestii badań przed, to popieram w 100% - ewentualnie zawierać umowę z okresem próbnym i masą paragrafów (chociaż sprzedawca zawsze może się "wypiąć" w myśl zasady "co mi zrobisz jak mnie złapiesz" - a wtedy bujaj się po sądach).
wątek zamknięty
dragonnia, idąc tym tokiem- co zrobi hodowca jeśli koń musiałby do niego wrócić? 😉 nawet tu na revolcie cyklicznie ogłaszają się osoby, które przyjmą konia do lekkich spacerów lub w roli kosiarki- tylko trzeba chcieć.
Absolutnie rozumiem przykrą sytuację, ale niestety za własne błędy trzeba odpowiadać samemu a nie szukać winnych dookoła.

królik mógł być użytkowany miesiąc, dwa, potem stać na pastwisku i się gdzieś wykręcić, tego nie dojdziemy co tam się działo i jak, co nie zmienia faktu, że musi istnieć zasada ograniczonego zaufania: jak byśmy nie znali osoby sprzedającej i jej nie ufali- to nie on będzie płacił za weta... No bo dla mnie to wyglądało " Proszę pani koń jest zdrowy" "Super poproszę" a potem zdziwienie. Ale mogę się mylić.
wątek zamknięty
Burza, doskonale rozumiem kwestie. Sama stoje w sytuacji poniekad majaca cechy wspolne.
Niestety ja tez tu bylam "madry Polak po szkodzie", bo o owym "cosiu" dowiedzialam sie kiedy noga nie wytrzymala obciazenia treningu i kon mocno zakulal. Przy zakupie nie mialam o tym pojecia mimo wykonania pelnych badan --> nauczka na przyszlosc: brac zaufanego na prawde dobrego weterynarza do zrobienia TUV.
Pretensje moge miec tylko i wylacznie do siebie. Moze ewentualnie do weta, ktory tak a nie inaczej ocenil konia i sie pomylil. No, ale zdecydowanie nie moge miec nic do poprzedniego wlasciciela, ktory zreszta sam przyjechal porozmawiac kiedy doszly do niego wiesci co sie dzieje.
No, ale kwestia tez taka, ze leczenie kosztowalo zaledwie ulamek wartosci konia.

wątek zamknięty
Ja tu nie widze żadnego problemu trzeba się udać do weterynarza po pisemne badanie konia i weterynarz musi tam napisać że koń jest kontuzjowany od kilku miesięcy z takimi dokumętami jedzie się do sprzedającego i Jak sprzedający nie odda kasy to do sądu.

Każda umowa ma wpis że koń jest zdrowy i to musi podpisać sprzedający .A jeżeli sprzedający woła sobie 7 tys. za konia to jego obowiązkiem jest też zrobienie badań czy koń nie ma jakiś ukrytych kontuzji chyba ze konia sprzedaje w cenie mięsa .

Ja byłam parę lat w Niemczech tam jak konia sprzedawali to zawsze był weterynarz i badał konia i szefuńcio spał spokojnie .

Ja mam już 2 konie na dożywociu i żyje i nie oddałam bym Je za żadne pieniądze za błędy trzeba płacić .
wątek zamknięty
monia?? hehe.... zeby rzeczywistosc byla taka piekna i prosta. 😉
wątek zamknięty
Gillian   four letter word
19 lipca 2009 22:36
a jak ja pisałam to samo to kazali się zamknąc   😁
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 22:37
Burza, fakt, może służyć za kosiarkę, może słuzyć jako ozdoba lub nawet do hipoterapii, bo tam konie drepczą stępem. Ale to tylko gdybanie. Bo Ty wiesz co byś zrobiła, ja też - gdybym została z tym koniem, próbowałabym oddać go w dobre ręce lub też próbować go trzymać, o ile kasa by na to pozwoliła. Ale to my byśmy zrobiły, że tak powiem. Poczekajmy na wypowiedź Zairki lub jej koleżanki, co dalej w kwestii tego konia. Nie ma co gdybać. Mnie strasznie ruszają takie sprawy, zwłaszcza, że tu nie idzie o jakiś przedmiot ale o zwierzaka.

Klami, Twój przykład pokazuje, że nawet własny wet nie zawsze może trafić. Ważne, że zrobiłaś wszystko, zanim kupiłaś konia.
wątek zamknięty
Gillian, bo ujelas to ee..... bardzo "dosadnie".

dragonnia, to nie byl "moj" wet. Bylam wtedy jeszcze zielona i slepa w tym wzgledzie. Powiedzmy, ze "polecony".
Teraz dzwonilabym do zupelnie innych osob. Czlowiek uczy sie na bledach.
No i... z jednej strony tak, zrobilam wszytsko (przynajmniej tak sadzilam). No, ale z drugiej strony wchodzily w gre zupelnie inne pieniadze, wiec i "problem" wiekszy.
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 22:49
Klami ale chociaz pomyślałaś o tych badaniach, wecie i wszystkim tym, co potrzebne przy zakupie konia. O to mi chodziło. Nie kupowałaś na piękne oczy i czułe słówka.
wątek zamknięty
Moim zdaniem hodowca też jest odpowiedzialny za konia ,potem są same problemy i pełno koni z kontuzjami bo jakiś hodowca zlał sobie że np.źrebak miał opuchniętą nogę ,opuchlizna zeszła a po latach okazuje się że koń nie nadaje się do pracy pod siodłem .

Niech dziewczyna walczy może jednego hodowce nauczy czegoś na przyszłość .
wątek zamknięty
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 lipca 2009 23:01
Krótko mówiąc: Zairko, powiedz koleżance, żeby poszła do dobrego radcy prawnego ze wszystkimi papierami jakie posiada odnośnie tej sprawy. Tutaj nic nie wymyslimy nowego, a będziemy tylko dyskutować kto jest winny, za co winny i co powinno się zrobić wcześniej. Trudno stało się i teraz trzeba coś z tym problemem zrobić. Należy tylko pamiętać, że sprawa dotyczy żywego stworzenia.
wątek zamknięty
Ten wątek jest zamknięty Nie można w nim odpowiedzieć.