Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje

efeemeryda   no fate but what we make.
31 sierpnia 2022 12:14
ostatnio słyszałam że dolewanie octu bardzo poprawia jakość prania, może i tu by pomogło ? Przyznaje, że sama nie próbowałam
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
31 sierpnia 2022 12:28
Z octem bym się bała akurat sportową odzież prać. Ja co któryś trening najpierw namaczam w wodzie z płynem i dopiero piorę. Suszę na dworze.
Generalnie nie w ten wątek widzę wkleiłam, ale już nie będę zmieniać 😂🤦
Octu też się trochę boję, ale jak tak dalej pójdzie to albo to, albo śmietnik, bo jest coraz to gorzej.
Też suszę na dworze/w domu, wywieszone, nie mam i nie zamierzam mieć suszarki bębnowej. To nie jest zapach niedosuszenia, a normalnie potu spod pachy, w tych rejonach ją czuć. Kurde no, wyrzucałam takie koszulki przepocone, ale po latach, nie 2 miesiącach. Niby nike, oddychająca, antybakteryjna i inne uje muje dzikie węże, a gorzej niż tania bawełna z bazaru 🙄
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
31 sierpnia 2022 13:34
keirashara, nie wiem czy w zwykłym markecie znajdziesz ale może akurat - są takie specjalne płyny do prania antybakteryjne. U mnie robi je Dettol i Persil.

Ewentualnie jak tylko pranie nie działa to może po prostu namoczyć przed praniem w tym antybakteryjnym płynie ale tego nie próbowałam i nie wiem czy "mozna" - to już pewnie zależy od płynu jako takiego

Zapomniałam dodać w jakim kontekście się dowiedziałam o tych płynach - mój chłop zalał mlekiem koszule flanelowa i tak zostawił do kiszenia w koszu na brudne ciuchy do następnego prania. To nie śmierdziało, to j*bało, i to nie tylko jego koszula ale i inne ciuchy które tam były. Kilkukrotne pranie nic nie dawało, ten płyn antybakteryjny właśnie pomógł, "jak ręką odjął"
Keirashara, ja odmaczam w wodzie z dużą ilością cytryny. Niestety te techniczne właśnie łapią taki popraniowy, specyficzny smrodek. Raz na kilka miesięcy odmaczam dobę wszystkie.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
06 września 2022 15:29
Ocet jest super. Na pralkę działa lepiej niż kalgon, a i na pranie zacnie. Szybko wietrzeje z ciuchów. Plamy, szare białe, smrodek popraniowy - na to wszystko ocet jest najlepszy. Mi małż przywozi z Niemców taki 25%.
Edit. Leje do prania razem z płynem i ustawiam super płukanie. Wszystkie tkaniny tak traktuje bez przebaczenia 🤣
ElMadziarra, - a czarne zostaje czarne? 👀

Póki co jadę po ten proszek antybakteryjny, który sugerowała donkeyboy, tylko dojechać nie mogę 🤡 Może w czwartek mi się w końcu uda.
Czarne na bank zostanie czarne, ocet utrzymuje pigment we włóknie, poleca się dodawać np do pierwszego pranie mocno barwionych dżinsów.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
07 września 2022 12:19
Ja generalnie prawie do każdego prania leję płyn antybakteryjny.Mój stary prania bez nie uznaje. Ja akurat najbardziej lubię Sanytol- mało się leje, miły ma zapach, ale miałam też inne.
Ocet używam i do czarnych - zostają czarne - i do białych - nie szarzeją, nie żółkną - i do kolorów. Nie do każdego prania, ale jak muszę wyciągnąć ciężkie działa, albo jak robię akcja czyszczenie pralki. Kiedyś puszczałam puste pranie z octem, a teraz robię dwa w jednym.
Wydaje mi się że był tu kiedyś wątek w stylu: psycholog dyżurny.
Czy coś pochrzaniłam?
keirashara, i jak z tą koszulką- udało się zlikwidować smrodek?
yegua, - pranie z płynem antybakteryjnym wg. instrukcji i cytryna nie dały rady. W sensie jest ciut lepiej, ale dalej śmierdzą. Zamierzam jutro utopić to w tym płynie lub occie 🙄
keirashara, ocet najlepszy 😀. I nie trzeba moczyć, wystarczy dodać trochę do prania i do płukania, nawet przy praniu w 40 stopniach powinno zadziałać.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
16 października 2022 15:21
ajstaf, a ten ocet pomaga też na plamy od potu na białych koszulach i koszulkach?
Dementek, z plamami nie pomogę, bo nie miałam tego problemu, ale z wszelkimi zapachami radzi sobie świetnie.
Dementek, na to soda oczyszczona z płatkami z szarego mydła i trochę wody. taka pasta. nałozyc, potrzeć, potrzymać i do pralki.

Ta sama pasta jest idealna do szorowania piekarnika.
Można sobie ciut więcej w słoiku zrobić na zapas żeby mieć pod ręką.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
05 listopada 2022 19:24
kotbury, o, dziękuję za poradę!
patat, z lekturami jest ten problem, że jest sporo szmeli i sporo dziwnych wyborów - serio, figle Tadeusza z Telimena to jest spoko lektura dla 14 latka? Albo nie zrozumie bo pisane wierszem, albo zrozumie w całości opis groomingu młodego chłopaka przez stara babe. Super lektura obowiązkowa.

Co do wf, jakos nigdy nie przykładałam wagi, jak mi pasował to chodziłam, jak nie to się migalam. Aktywność fizyczna realizowalam poza szkołą. Nie sądziłam że mogą być z tego takie traumy jak tu widać

A co do chorowitosci, to jak jest ich x to każdy tydzień gdzie się nic nie dzieje jest zajebisty

karolina_, moim zdaniem sama idea lektur jako książek które musisz pod groźbą kary przeczytać w określonym czasie i przeanalizować zgodnie z kluczem, jest kiepska. Wybór pozycji - jeszcze gorszy. Czytanie powinno rozbudzać ciekawość, uczyć spojrzenia na różne kwestie z wielu perspektyw, pokazać kontekst przemian społecznych i postaw na przestrzeni lat, poszerzać wiedzę. W rzeczywistości uczniowie czytają streszczenia, albo czytają bez zrozumienia bo termin goni, na lekcji mają sprawdziany z pytaniami o biżuterię jakiejś trzecioplanowej postaci w danej scenie, wartości lektur (i tylko tych zgodnych z kluczem) uczą się na lekcji zamiast dostrzec je samemu. Ciekawość umiera po prędkim zderzeniu z Sienkiewiczem czy inną cegłą pisaną archaicznym językiem, dotyczącą nieaktualnych dziś problemów, jeszcze bez podkreślenia kontekstu historycznego (jak na przykład "W pustyni i w puszczy" która zestarzała się bardzo źle - zresztą nie jedyna). Efekt tego taki, że wielu dorosłych ludzi nie lubi czytać i nie sięga po książki po ukończeniu szkoły, kojarzą się z przykrym obowiązkiem a nie rozrywką.
patat, w pustyni i w puszczy dobrze się czyta we wczesnej podstawówce jako książkę przygodowa, jak do człowieka jeszcze rasizm płynący szerokim strumieniem z tej pozycji nie dociera 😉 obecnie to chyba przydałaby się jako lektura obowiązkowa folwark zwierzęcy, ale jak by to było niewygodne dla pana ministra...
Hmm, a to Folwark nie jest już na liście lektur? U mnie był 🤔

patat, - w pełni się zgadzam. Czytam od dzieciaka dużo, wręcz bardzo dużo (1000 stron w tydzień jak mam więcej wolnego czasu wleci na spokojnie), a z lektur przeczytałam nieliczne. Czasem na prawdę chciałam, ale no kurka, nie szło. Nie mogłam się przemóc. Zdarzyło mi się wciągać trudniejsze pozycje (jak Silimarilion Tolkiena, czy późniejsze dzieła Dostojewskiego) z własnej woli, a wielu lektur nie byłam w stanie stracić. Sienkiewicz, Żeromski (Syzyfowe Prace rzuciłam po jakieś 10 stronach, no mózg mi w poprzek stawał jak to jest strasznie napisane), czy inne koszmarki, wszystko pod klucz, czasem bzdurny (no sikałam przy "Szklanych Domach" jak wg. klucza typ stający na czele powstania nie wybiera żadnej strony konfliktu i zachowuje neutralność 😂😉, plus właśnie pytania o jakieś absurdalne detale, które nawet przy faktycznym przeczytaniu łatwo pomylić. Potem człowiek nie czyta tej lektury ze zrozumieniem, ale ukierunkowaniem "o to pewnie będą pytać" 🙄
Ja też zawsze lubiłam i nadal lubię czytać, a lektury szły mi opornie i wielu nie przeczytałam w ogóle, ograniczając się tylko do informacji które będą potrzebne na teście i przy omawianiu. Ogólnie system edukacji jest bardzo nieprzyjazny wszelkim przejawom indywidualizmu, kreatywności, myślenia nie dającego się wtłoczyć w ściśle określone ramy. A największym kłamstwem jest to, że piątki w szkole gwarantują życiowy sukces...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
04 maja 2023 21:37
Po co dziś czytać w "Pustyni i w puszczy"? Ano, chociażby po to, by porozmawiać o rasizmie. To, ze realia w danej powiesci odstają od naszych to okazja do dyskusji na wiele roznych tematow. Możliwości jest generalnie wiele, książka nie jest problemem, problemem jest system edukacji.
Co proponujecie, aby było w kanonie lektur? Co jest ważne? Co wypływa na świadomość członków społeczeństwa?
Chodziłam na zajęcia na których profesor grał z nami w grę: próbowaliśmy (my, studenci polonistyki) znaleźć 10 książek, które przeczytał każdy w sali (gra oczywiscie zaczerpnięta z powieści). Nie udawało się 😉
Czy to znaczy, że kanon jest bez sensu? Że listy lektur są nic nie warte? Po co czytać klasyków? Czy da się rozumieć kulturę nie znając Szekspira? Czy należy czytać tylko to, co łatwe i przyjemne? Czy czytanie 50 twarzy Greya ma jakąkolwiek wartość?
Pytań jest wiele, odpowiedzi - całkiem sporo. Problem jest w tym, że system edukacji (również tej wyższej) spycha humanistyczne sprawy na margines (także finansowy), więc lepiej nie będzie 😉
Polecam książki Koziołka na ten temat, np. "Dobrze się myśli literaturą"

A z moich skromnych różnych doswiadczen: tak wiele zależy od nauczyciela. W LO nienawidziłam polskiego, a gdy dostawaliśmy zastępstwo ze starym belfrem, byłam w stanie się nie spóźnić i przeczytać co trzeba 😉
Ta sama historia w sumie z każdym przedmiotem.
madmaddie, - jestem daleka od wyrzucenia klasyków i zastąpienia ich Greyem (którego nawiasem mówiąc też nie byłam w stanie przeczytać, przez grafomaństwo jakie tam jest uskutecznione). Natomiast między omawianiem wszystkich cholernych dzieł Sienkiewicza, a nie czytaniem go wcale są jakieś opcje, jak np. wybranie jednego, takie "W pustyni i w puszczy" jest super, bo dużo cieńsze niż trylogia. Można omówić też fragmenty, bo w wielu z jego dzieł są opisy opisów opisów, o ile pamiętam w Potopie jest opis ściany na całą stronę książki 🤦 No super, taka modła tamtych czasów, bardzo barwne te opisy, gość wielkim Polakiem był, ale obecnie czyta się to strasznie. Do tego dochodzą pytania z d*py w stylu "jakiego koloru zasłonki wisiały w oknie opisanym w rozdziale 5", człowiek nawet jak przeczyta to nie jest w stanie napisać sprawdzianu dobrze przez to i całkiem mu się odechciewa. Nie raz czytając streszczenie odpowiadałam na tą bzdury lepiej niż po przeczytaniu książki, bo one są pisane pod klucz i to co masz niby zauważyć. To na prawdę z jakiegokolwiek odbioru książki robi koszmar i zupełnie nie zachęca do czytania, cięższych rzeczy tym bardziej. Choć tu faktycznie już nie sam kanon lektur, a podejście nauczyciela się kłania.
Także wrzućmy klasyków, wrzućmy epokowe dzieła polskie, ale zbalansujmy to dodając też coś aktualniejszego, lżejszego 🙂 W szkole widok mnie z książką na przerwie nie był niczym dziwym. Nie raz mnie pytano dlaczego lubię, bo to dla dzieciaków, którym prezentuje się tylko mało przyjemne dzieła klasyków może być niezrozumiałe.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 maja 2023 09:18
Nie byłam w szkole już długo, a i z nauczaniem nie mam nic wspólnego, ale sprawdziłam listę lektur:
https://strefaedukacji.pl/matura-2023-lista-lektur-obowiazkowych-na-poziomie-podstawowym-sprawdz-ktore-warto-znac/ar/c5p1-23477161
jeszcze taką znalazłam, nie wiem która jest prawidłowa
https://perspektywy.pl/portal/index.php?option=com_content&view=article&id=211:52-lektury-ktore-kazdy-maturzysta-znac-musi&Itemid=180
no i to jest lista bardzo krótka, nikt też (wraz z nienawidzoną polonistką), nie zapytał o pierdoszczegóły danego utworu, serio, bo to nie ma żadnego znaczenia.

Ja np. z całego serca nienawidzę romatyzmu. Studia jeszcze pogłębiły tę niechęć. No ale nie sposób czytać jakiejkolwiek ambitniejszej literatury najnowszej, bez znajomości go. Zmierzam ku temu, że świadomość historycznoliteracką trzeba mieć.

Czy młodzież chętniej przeczyta Tokarczuk niż Sienkiewicza? Nie wiem. To literatura dla gospodyń domowych, więc :P A Stasiuk? Stasiuk zawsze gdzieś jedzie, przeczytasz jedną książkę, jakbyś przeczytała wszystko (choć pałam sympatią niezmiennie). Twardoch? Śląskość, męskość, seks. Miłoszewski? Sprawność pisarska wyborna, ale to zwykły kryminał. I tak dalej. Masłowska może? Ona ma swój idiolekt, czytanie jej też nie jest takie łatwe. Kto ma stanowić tę właściwą literaturę, która rozbudzi czytelnicze popędy?

Czy jak lista lektur będzie seksi, to ludzie będą czytać? Nie. Myślę, że nie ma takich cudów i czytelnictwo od wielu wielu lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Można spotkać inspirujących ludzi, którzy sprawią, że Lalkę z przyjemnością i ciekawością przeczytasz, można takich, co i najlepszą lekką lekturę obrzydzą.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
05 maja 2023 09:21
keirashara, o o o właśnie to. Sprawdziany na wyrywki z jakichś bzdur które nawet czytając bym nie zapamietala. Niechlubnie się "pochwalę" że lektur przeczytałam znikome ilości, kurde Plastusiowy pamietnik, Dzieci z bullerbyn, Kamizelkę, Zbrodnie i Karę plus parę dzieł Szekspira. Kultowych książek typu Chłopi czy Dziady nie mogłam po prostu strawić - czytam czytam i zapominam w ogóle o co tu chodziło. I tak samo jak ty keirashara bardziej opłacało mi się przeczytać kilka dobrych streszczeń. A lubię czytać, i pomimo że czytam szybko, sprawnie i ze zrozumieniem (no, poza tym kiedy rozprasza mnie jakiś opis pola na parę stron) to nie dałam rady przeczytać nic więcej. Ponadto, pewnie nie tylko ja, trzeba to było łączyć z innymi przedmiotami a na bieżąco mieliśmy cały czas jakieś sprawdzajki, randomowe kartkówki, co lekcja to dwie osoby minimum wałkowane przez nauczyciela przy tablicy przez pół lekcji. Łącznie z językiem polskim - pomimo że profil klasy był daleki naukom humanistycznym. No i weź tu idź do szkoły o 6, wróć około 15-17 zjedz obiad i ogarnij to wszystko i czytaj taką kilogramową książkę po nocach.

I żeby nie było że tylko ja taki leser w mojej szkole, w mojej grupie znajomych ostatnio właśnie o tym rozmawialiśmy przy okazji tego jak mój niepolski partner kupił sobie m.in. Chłopów do czytania (podobno dobra książka dla obcokrajowców na poznanie kultury polskiej 😅😉. I okazało się że nikt z nas tego nie przeczytał tylko streszczenia i ewentualnie obejrzał film, bo kto by miał na to czas wtedy 🤐

Mniejszy, a bardziej konkretny kanon lektur by się przydał, ja w szkole zawsze miałam wrażenie że co chwila coś mam mieć "przeczytane" i nawet nie zdążyłam wypożyczyć z biblioteki nawet jakbym chciała (a to akurat inny już problem gdzie w roczniku jest 3-5 klas a książek 20 i ludzie szli parami do biblioteki żeby od razu książkę sobie zaklepac po osobie która przeczytała 🙃😉
Co proponujecie, aby było w kanonie lektur? Co jest ważne? Co wypływa na świadomość członków społeczeństwa?

Pytanie tylko, ile faktycznie wynoszą z lektur osoby czytające je dla odbębnienia? Czy one doceniają wartość tych pozycji, rozumieją przesłanie? Czy można tu mówić o budowaniu świadomości, skoro dla wielu osób to tylko kolejny element planu edukacji, który trzeba zakuć, zdać, zapomnieć w natłoku innych przedmiotów i nie wrócić więcej w dorosłym życiu? Uważam, że nie można ludzi zmusić, żeby coś polubili. I to jest coś czego obecny system edukacji nie uwzględnia. "Rozbudzać ciekawość" pod groźbą kary. Totalnie nieżyciowe. I jeszcze wszystko pod konkretny, maturalny klucz, jedyna słuszna interpretacja. Czy to rzeczywiście rozwija świadomość?
Fakt, wiele zależy od nauczyciela - w obie strony, tylko nawet najlepszy nauczyciel musi liczyć się kluczem i mimo wszystko pole do dyskusji jest ograniczone.

Nie każdy zostanie koneserem literatury, tak jak nie każdy będzie matematykiem czy fizykiem. To już imo wkracza w szczegółowe zainteresowania a nie ogólną wiedzę. A w systemie edukacji jest niezrozumiały dla mnie pęd do bycia "dobrym' (w określonych granicach akceptacji) ze wszystkiego na równi, bo niby w takim wieku przecież nie wiesz czego chcesz od życia (bzdura). Jak wiele informacji ze szkoły przydało wam się w późniejszym życiu, nie licząc kierunkowych związanych z dalszym wykształceniem/pracą? Tych które przecież "musisz" znać żeby rzekomo być inteligentnym człowiekiem? A są szkoły, gdzie nakładana presja i ilość materiału potrafią zeżreć nerwy młodemu człowiekowi i w wieku kilkunastu lat masz nerwicę, depresję i cały zestaw zaburzeń. Może nam jako pracującym dorosłym to się nie wydaje teraz takie okropne, ale dla nastolatka to bywa naprawdę duże obciążenie i są osoby, które przez to dostają pakiecik problemów psychicznych na resztę życia. Czy to ludzie są coraz słabsi/głupsi, czy mamy tak nieprzyjazny system edukacji?

Te mało ambitne książki, greje i tym podobne twory też nie bez powodu są tak popularne, czyta się je szybko, są napisane banalnym językiem, historia jest przewidywalna i prosta. Tak samo dla kogoś produkują te wszystkie Trudne sprawy. Taka zupka chińska, bo nawet nie fast food kultury, ale komuś to wystarcza. Czy te osoby żywo zainteresowałyby się kulturą, gdyby starannie przerobiły lektury w szkole? Nie wydaje mi się...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 maja 2023 12:47
patat, tyle, ile wynoszą z wkuwania na pamięć cyklu Krebsa albo trzaskania zadań z chemii organicznej (bo ja na biol-chemie byłam). LO z założenia kształci pobieżnie w różnych tematach. Czy wczesna specjalizacja jest dobra? Nie wiem.

Zazdroszczę jasnej ścieżki od młodego wieku, ja parę lat po studiach nadal raczej "nie wiem" i gdzieś tam zaczynam kształtować swoje kierunki, choć ścieżkę zawodową mam całkiem jasną od początku (i nie ma nic wspólnego z moimi studiami, ale uważam, że to wykształcenie bardzo mi pomaga, w myśl tego, że "dobry filolog poradzi sobie wszędzie" )

Pytanie, czy edukacja ma jakiś sens poza zarobkowym wykorzystaniem w pracy? Czy trzeba ją przekładać na aspekt czysto ekonomiczny? Bo to jest właśnie to "mi się tam przez ostatnie 10 lat wzór Pitagorasa na nic nie przydał". Jeśli się czegoś nauczę, to muszę to przełożyć na pieniądze, żeby było sens się tego w ogóle tykać.

Czy szkoła jest bardziej opresyjna? A nie wiem, nie uczę nikogo, ani się nie uczę też. Ale rwie się tkanka społeczna, relacje międzyludzkie są krótkie i powierzchowne i to nie sprzyja znoszeniu trudów współczesnej egzystencji. Dodatkowo, psychiatria dziecięca w tym kraju nie istnieje. Nie sądzę, by problemem było parę książek do przeczytania, albo ilość zadań z chemii, choć pewnie swoje 3 grosze dokładają. Presja nie płynie z programu nauczania, a z innych źródeł.

No i czy lepiej jest przeczytać tego nieszczęsnego Greya, czy obejrzeć i przemyśleć Dark, podyskutować o nim? Literatura ma sens, między innymi, wtedy, gdy tworzy jakąś wspólnotę czytających. Otwiera na dyskusję i na przeżycie rozterek bohaterów, daje inne punkty widzenia. Czy jest w liceum przestrzeń na myślenie o takich rzeczach? No nie wiem, dla mnie zderzenie z polonistyką i interpretacją było dość szokujące.

Plus nawet jak wrzucisz najbardziej pociągającą książkę w listę lektur, to gwarantuję, nikt jej nie będzie chciał czytać. A współcześni pisarze to jeszcze kręcą gównoburze na fejsbuku, Czytać, nie czytać? 😀

PS. wyksztalcenie nie ma nic wspólnego z inteligencją, wystarczy popatrzeć na wypowiedzi osób z tytułem profesora 😉
Zazdroszczę jasnej ścieżki od młodego wieku, ja parę lat po studiach nadal raczej "nie wiem" i gdzieś tam zaczynam kształtować swoje kierunki, choć ścieżkę zawodową mam całkiem jasną od początku (i nie ma nic wspólnego z moimi studiami, ale uważam, że to wykształcenie bardzo mi pomaga, w myśl tego, że "dobry filolog poradzi sobie wszędzie

Niekoniecznie chodzi o jasne określenie zawodowej przyszłości w liceum, ale w tym wieku mniej więcej wiesz już co cię interesuje, w czym jesteś dobra i co lubisz a czego nie, co idzie ci lepiej lub gorzej. Teoretycznie problem powinny rozwiązywać klasy profilowane, to już chyba norma w szkołach, ale w praktyce często wymaga się od uczniów co najmniej równego zaangażowania w przedmioty z których nie będą pisać matury, dla zasady.

Pytanie, czy edukacja ma jakiś sens poza zarobkowym wykorzystaniem w pracy? Czy trzeba ją przekładać na aspekt czysto ekonomiczny? Bo to jest właśnie to "mi się tam przez ostatnie 10 lat wzór Pitagorasa na nic nie przydał". Jeśli się czegoś nauczę, to muszę to przełożyć na pieniądze, żeby było sens się tego w ogóle tykać.

Edukacja to inwestycja, czas, pieniądze i włożona praca. Raczej dziwi mnie to, że ludzie są w stanie poświęcać lata na studia które ani ich nie ciekawią, ani nie zaowocują w przyszłości, po prostu dla zasady że "trzeba", "wypada" mieć wyższe. Wartością jest też zdobywanie wiedzy z osobistej ciekawości, jako rozwijanie zainteresowań, choćby dla własnej przyjemności. Wykształcenie dziś nie gwarantuje dobrych zarobków, celowo nie mówię o sukcesie zawodowym bo nie musi być związany z wysokością pensji, a po prostu pracą w wymarzonym zawodzie i realizowaniem się, gdzie są konieczne konkretne kompetencje.

Nie sądzę, by problemem było parę książek do przeczytania, albo ilość zadań z chemii, choć pewnie swoje 3 grosze dokładają. Presja nie płynie z programu nauczania, a z innych źródeł.

Ponoć według ekspertów uczniowie wyrabiają na nauce (w szkole i w domu) więcej godzin niż dorośli na etacie. Na pewno to nie jedyny problem w społeczeństwie, ale skutecznie dokłada swoje szczególnie u wrażliwszych osób. Rodzice i nauczyciele nie pomagają, bo przecież dziecko musi być ambitne, najlepsze. Swego czasu pracując jako instruktorka spotykałam wiele takich dzieci, ze zorganizowanym przez dorosłych czasem od rana do nocy, w dzień szkoła a po szkole X zajęć dodatkowych w tym konie, te dzieciaki były widocznie zmęczone i widać było, że nie chcą zawieść oczekiwań ale własnej przyjemności w tym niewiele.

PS. wyksztalcenie nie ma nic wspólnego z inteligencją, wystarczy popatrzeć na wypowiedzi osób z tytułem profesora

Oj tak, dla niektórych to gorzka pigułka do przełknięcia...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 maja 2023 14:17
patat, naprawdę ilość materiału to dużo mniejszy problem niż presja społeczna. Serio serio. Jak masz giga zadanie, ale wsparcie bliskich i widzisz sens, to jest łatwiej. Program jest raczej ścinany, niż rozszerzany. Wykształcenie ogólne to nie jest "dla zasady", tylko, żeby nieco lepiej orientować się w świecie.

Jeśli powód kształcenia się jest jedynie czysto ekonomiczny, to społeczeństwo nigdy nie będzie dojrzałe.

Spadam do moich zajęć, na rozluźnienie zostawiam anegdotkę w temacie intelektualistów :P
received_6438467776231061.jpeg received_6438467776231061.jpeg
received_1364771114368606.jpeg received_1364771114368606.jpeg
received_6438467776231061.jpeg received_6438467776231061.jpeg
madmaddie   Życie to jednak strata jest
05 maja 2023 14:31
a się dziwnie wkleiło. (screeny mają być dwa)

PS. moja koleżanka obecnie prowadzi zajęcia dla dorosłych z obsługi komputera i pakietu MS office. Osoby 60+, tylko 35, 40+, żadne niziny społeczne. Okazuje się, że mają giga braki w matematyce i nie ogarniają najprostszych działań, nie były im potrzebne. I jak taki ktoś ma ogarnąć excela? 😉

PS2. w kwestii psychiki młodych - to social media odwalają tu wielką robotę niestety.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się