Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

A chociaż zasięg jakiś podasz? Cała Polska, czy są jakieś „rewiry”?
martrix, Obsługuje całą Polskę 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
31 sierpnia 2022 21:29
Wracam po latach, kto jest jeszcze ? 😁
Ja? :p
Ja jestem non stop. 😎 Cały czas. 😁
tunrida, Cały czas na diecie?
Tak. Dieta nie znaczy że non stop redukcja. 😉
Ale cały czas dieta, treningi siłowe, bieganie. Podtrzymanie stanu wytrenowania organizmu i nie tycie w moim wieku wymaga systematycznego pilnowania żywienia.
Ja jestem okresowo, a okresowo nie ma mnie 🙈🙉🙊
Raz mi łatwiej się pilnować, a raz gorzej. Od września 2019 schudłam jakieś 33-35 kg (zależy od mojej motywacji i samozaparcia). Tak oscyluje w okolicach 80 kg, co wciąż jest dla mnie tylko kolejnym kamieniem milowym w tym wszystkim. Raz mi się udało na kilka dni zbić poniżej 80, ale później niestety kilogramy wróciły na kilka powyżej 80 i już więcej nie doszłam do takiego poziomu. Moim celem jest brak nadwagi, czyli przy moim wzroście - max 68 kg. Uważam to za osiągalny wynik, ale „im dalej w las, tym więcej drzew”.
Po prawie trzech latach wyrzeczeń i bojów jestem już trochę zmęczona i perspektywa kolejnych miesięcy walki jest trochę przytłaczająca. Założyłam sobie ostatnio, że za rok dojdę do tego celu, ale czy mi się uda, tego nie wiem. Wiele razy próbowałam, ale nigdy mi się nie udało. Dlatego teraz cieszę się z tego, co jest (bo było już grubo ponad 100). Ciężko mi się mobilizować, kiedy już waga mi spadnie do jakiegoś poziomu względnie zadowalającego (np teraz, kiedy z otyłości spadła już do „tylko” nadwagi), a jak tendencja się odwraca, to staram się bardziej. Dlatego tak często muszę sobie stawiac bardziej rygorystyczne wymagania. Na razie na 3 dni wzięłam sobie dietę sokową. Strasznie to ciężkie, ale to jest jedyna opcja, z którą jestem w stanie nie dyskutować, tylko się poddać. Ewentualnie jeszcze dieta Dąbrowskiej jest dość „prosta”. Przy zwykłym żywieniu już zaczynają się schody. A jeśli dodać do tego brak czasu na gotowanie i ogarnianie zdrowego jedzenia no to niestety ale ja się poddaję.
Ja na wiosnę w końcu poszłam do lekarza i ogarnęłam leki - na samym tym poszło -5kg. Zostało mi 10kg do zarzucenia, generalnie ładnie leciało po -0,5-1kg na tydzień, aż mnie ciepło choróbskiem, poszło w górę, dwa tygodnie schodzenia z tego, potem wpadł syfiasty jedzeniowo weekend na zawodach i stanęło... no ale przynajmniej nie rośnie i dalej jestem to -5kg 😅
Założyłam sobie, że nawet jak stracę 1kg na miesiąc, to za rok będę u celu 🙂 Na spokojnie. Koń wraca do roboty, ja mam w planach fizjo dla siebie w końcu i powrót na siłkę jak dostanę multisporta, powinien przyjść jakoś zaraz.
Dietę pożyczam od chłopa, on ma rozpisaną, ja sobie jem to samo, tylko mniej 😂 Jestem za leniwa, żeby 2x gotować.

martrix, - gratulacje efektów, 30kg to nie w kij dmuchał! 💪
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 07:48
Wracam do wątku po 9 latach, tak samo jak wróciła moja waga, a waga to wróciła nawet z nawiązką. Więc zaczynałam już z 3 cyfrowa waga. 😒
Pojawiły się problemy zdrowotne: początki bólów pleców, zapalenie rozcięgna podeszwowego. Ostrogę miałam zdiagnozowana już w czerwcu, a ortopedę dopiero na wrzesień, poczytałam, że to od nadwagi, małej ilości ruchu i przykurczach w nogach, więc był to jeden z motywatorów.
W lutym zaczęłam również terapię, a że względu na to, że mam zaburzenia odżywiania (kompulsywne obiadanie sie) to wybrałam osobę, która jest psychoterapeuta, psychologiem i psychodietetykiem. Miałam też problem z tym, że doskonale kryłam się z jedzeniem, jednocześnie mając dookoła siebie same chude i zdrowe osoby, które kochały jeść. Nie rozumiały i nie widziały mojego problemu, tego, że przejawiam zachowania autodestruktywne (jedzie, aż do bólu brzucha), że z jednej strony codziennie myślę, że jestem gruba I nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, a z drugiej nie mogę przestać jeść.
Dzięki ciężkiej 4 miesięcznie pracy i pomocy psychologa 24 czerwca rzuciłam jedzeni, tak jak 11 lat temu rzucilam palenie. Oczywiście to nie jest tak, że jem teraz tylko mlecz, ale w przeciągu tych 2 miesięcy problem najedzenia do bólu brzucha wystąpił tylko dwa razy (a nie 3 razy dziennie) I to że względu na kiepskie oszacowanie ilości jedzenia, a nie działanie intencyjne.

Więc od 24.06 do 01.08 byłam na samej diecie (z wykluczeniem 2 tygodni na Dominikanie, gdzie wszystko było tłuste i smazone) I straciłam 6kg.
Od 1 sierpnia mam multisporta, więc zarzynam go do czerwoności i najczęściej chodzę na dwie aktywności dziennie. Że względu na problemy z kostka, śródstopiem i pięta nie mogę biegać ani brać udziału w zajęciach mocno skocznych, poza tym mocno podniesione tętno bardzo mnie demotywuje, więc wybieram mniej intensywnie dyscypliny np. Aqua aerobik, brazylijskie pośladki, sztangi, rolki, rower, a później idę na coś lekkiego jak joga, pilates czy streching.
W domu mam też rower treningowy (taki do spinningu), więc w dniu kiedy pobliskie kluby nie oferują zajęć na moim poziomie po prostu godzinę pedałuje oglądając Ród Smoka.

Moim celem jest zejść docelowo do 70kg. Mimo, że nie będzie to prawidłowa moja waga, ale mi to wystarczy. Obecnie wyznaczam sobie cel, taki codzienny to zawsze 2 kg mniej niż mam dzisiaj na wadze. Bez większej presji. Jestem mocno zaskoczona sama sobą, bo przez te lekko ponad dwa miesiące nie miałam ani raz kryzysu, nie pomyślał, że się poddam. Jestem nakręcona i cieszę się na nadchodzące aktywności (jak nie ja! 😁😉 , więc póki to trwa to ide za ciosem! Oczywiście mam cheet day czy np zjem cos niezdrowego, ale nie jest to już obiadanie sie ani pochłanianie 6000kcal z poczuciem niedosytu.

Dodatkowo od 1.5 roku mam zegarek Garmina i w aplikacji można zdobywać różne odznaki czy rywalizować że znajomymi, także takie wirtualne medale np. Za 300 tys kroków w miesiącu, 4h jogi w miesiącu itp. Motywują i zmuszana do wyjścia z domu, a nie tylko leżenia w łóżku.

Dziś rano weszłam na moją stara wagę, zwykle ważę się u mojego faceta, no i ta stara waga pokazała mi już 12kg mniej. 😁

No 12 kg to mega wynik.
Obecnie wyznaczam sobie cel, taki codzienny to zawsze 2 kg mniej niż mam dzisiaj na wadze. Bez większej presji.

JARA, ale te 2 kg to na jaki czas? Na dzień? Bo to trochę mało realne. Znaczy No, przy pewnym poziomie wagi to jest to osiągalne, ale na dłuższą metę chyba nie ma szans na taki wynik.
Początki są w miarę łatwe, jeśli się zaweźmiesz. Ja tez wcześniej miałam epizody po dwa razy 16 kg na minusie, ale później niestety wracało z nawiązką, bo zapał opadał. Teraz też trochę korzystałam z pomocy terapeuty, ale odżywianie było tylko niewielką częścią tej terapii. Choć myśle ze chyba pomogło w zupełności.
Ja do ćwiczeń stworzona nie jestem, wiec podziwiam ludzi, którzy mają motywacje do tych wszystkich aktywności. Moja zamyka się tylko na razie na jeździe konnej i (na razie bardzo sporadycznie) jeździe na rowerze. 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 08:27
Nie zrozumiałaśny się. 😉
2kg w ciągu dnia to conajwyzej odwodnienie, a nie stracenie faktycznie tluszczu.
To i tak nie do końca rozumiem.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 września 2022 09:06
JARA, kibicuję. Ja przez różne perturbacje życiowe i moją relację z żarciem (zajadanie stresu, obżeranie się), dotarlam do otyłości. Teraz już mam "tylko" nadwagę, a do zrzucenia 16kg.
Nie mam już ani czasu, ani siły cisnąć wielu wymagających treningów. Wracam powoli i spokojnie, a każdy kilogram mniej już zostaje kilogramem mniej. Zmieniam nawyki powoli i podejście.
W poniedziałek zaczynam terapię, zobaczymy co z tego będzie. Problem mam z okropnie mnie paraliżującym stresem z byle powodu, który zapycham słodyczami.
Ale w końcu czuję dobry wiatr w żaglach. Na spokojnie, bo ze zrywów to nigdy nic nie było.
Moja motywacja to głównie szybciej chodzić po górach :v
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 09:09
Nie zakladam, ze mam schudnac 2kg dziennie, bo to niemozliwe, aby tracici realnie tyle TŁUSZCZU dziennie. W skrajnych sytuacjach w takim tempie idzie woda albo degradacja miesni.
Nie zakładam, że mam schudnąć jeszcze 20/30/40 kg.
Codziennie walczę o zrzucenie tylko 2 kg. Bez nacisku na czas w jakim to zajdzie.
Jak zrzucę te 2kg to walczę o kolejne 2 kg, a nie jeszcze 18/28/38.

Narzucanie na siebie presji zrzucenia dużej wagi podchodzili pod: albo wszystko albo nic i często się kończy porażka 😉 zwłaszcza kiedy pojawiają się zastoje. Wtedy nie zadowalają nas efekty czy półśrodki.

Codziennie zakładam, że walczę o kolejne 2kg od obecnej wagi.
JARA, a no to teraz wszystko jasne 😉

Ja właśnie mam konkretny cel (czyli te 68 kg i BMI w okolicach 25 - czyli normy). Strasznie się frustruję, kiedy nic na wadze się nie zmienia (a jeszcze gorzej, kiedy przybywa trochę). Najłatwiej mi wychodzą takie szybkie akcje typu soki na 3-5 dni, albo Dąbrowska na 3-4 tygodnie, wtedy najłatwiej mi jest się spiąć.
Długofalowo wiem, że przede mną jeszcze sporo pracy, ale na tę chwilę cieszę się, że jest te 80-82, a nie jak 3 lata temu 116. To jest naprawdę ogrom pracy i poświęceń, który widzą wszyscy wokół i ciągle mi to powtarzają, a nie tylko ja sama. Czuję się zdecydowanie lepiej, aczkolwiek czasem mam chwile gorsze, ale to wszystko jest też związane z sytuacją życiową (kto nie czyta wątku wrzodowego - przez ostatnie pół roku leczyłam konia bardzo wielkim nakładem energii własnej, czasu i kosztów). Nie na wszystko jest czas i siła zawsze. Póki co mieszkam jeszcze z rodzicami. Doskwiera mi trochę taka sytuacja, ale jeszcze kilka miesięcy muszę się przemęczyć. Za bardzo nie mam warunków, żeby poukładać kuchnię po swojemu i zaplanować wszystko tak, jak bym chciała. Jestem trochę zagubiona w tej sytuacji, ale perspektywa jest niedaleka na wyprostowanie tej sytuacji. Na razie na samodzielne gotowanie nie mam czasu, więc w głównej mierze podpieram się dietą pudełkową. Jest to jakaś wygoda, ale po jakimś czasie trochę monotonia taka, że chciałoby się już czegoś innego, więc dlatego idzie to opornie po jakimś czasie.
A no i jeszcze najgorsze jest dla mnie zawsze lato... niby wszyscy mówią, że latem to się nie chce jeść, jak gorąco. A ja bym właśnie wtedy jadła i piła najwięcej, a jak do tego dojdą jeszcze lody i słodkie napoje to już w ogóle. Dlatego cieszę się, że upały wreszcie się skończyły, bo przestało mi się w końcu chcieć jeść 😀
Ja również próbuję wrócić. Od poniedziałku 5 dni w tygodniu będę na pudełkach, spróbuję się zmobilizować do bycia więcej w ruchu. Obojętnie czy to będą spacery, kijki, rower, basen, czy cokolwiek. Byle być więcej w ruchu. Póki co wszystko stopniowo, jeszcze muszę się oszczędzać pocovidowo. Ale spacerować mogę swobodnie (po płaskim na pewno), więc nie ma co odkładać. Próbowałam i od zeszłej jesieni i na wiosnę i u mnie największym problemem jest jak już wejdę w rytm, to jak pojawiają się kontuzje i problemy zdrowotne. Wtedy wszystko się sypie i kończy mi się cierpliwość. Chciałabym przetrwać takie okresy (albo ich po prostu nie mieć) i w końcu zwyciężyć. Ważę 72 (a już było ciut poniżej 70...), docelowo idealnie by było zejść do 60. Ale i z 65 będę zadowolona.
Ja jestem chuda i wysportowana już od ładnych kilku lat.
Mimo tego walczę o swoje nadal. Bo miewam okresy kiedy przytyję 1-2 kg a nie chcę tego! Więc cały czas sobie walczę, by wyglądać jak najlepsza wersja mnie.

Tyle że ja zmieniłam cały swój tryb życia i większość życia dostosowałam pod aktywność fizyczną. I moja dieta i aktywności są prawie na górze priorytetów.
Jem bardzo prosto. Bardzo mało gotuję. Nie mam czasu i nie lubię. Jem różne produkty. I chipsy i lizaki i czekoladę. Bo lubię. I moja dieta to już mój tryb życia na zawsze. A nie że "teraz dieta, a potem odpuszczę". Więc aby żyć w szczęściu, jem też produkty kaloryczne i "niezdrowe".
Kluczem do sukcesu u mnie okazał się zegarek który mi liczy spalanie kcal całą dobę.
I aplikacja w telefonie gdzie wpisuję WSZYSTKO co zjem. Dzięki temu mam kontrolę i nad kaloriami i nad makro.
I nad nadmiernym minusem energetycznym!!! Bo to on mi się mści napadami żarcia gdzie potrafię wchłonąć 2 tyś kcal od ręki.
Ponieważ mam BARDZO dużo aktywności, (lubię!) to potrafię spalić naprawdę dużo! I jeśli na czas nie uzupełnię kcal, to zaliczę potem napad żarcia.
Muszę to kontrolować.
Poza tym, kocham żreć!!! I wiem że jeśli zrobię dużo aktywności, to będę mogła zeżreć więcej. Trochę to chore. Muszę popracować nad tym by przestać tak myśleć, bo się kiedyś zajebię tymi aktywnościami. Które w sumie kocham.
Ogólnie - jestem od lat szczęśliwa. Radzę sobie. I jest mi dobrze tak, jak jest
Ale walczę cały czas. I cały czas wszystkiego pilnuję. Bo już nigdy nie chcę być za gruba!!!!! NIGDY
Zbyt bardzo kocham swój wygląd teraz by mieć choćby te 2 kilo więcej. 😉
Z moich obserwacji wynika że:
- każdy musi znaleźć swoją własną drogę
- każdy musi odkryć, CO dokładnie u niego szwankuje i co dokładnie przeszkadza mu utrzymać dietę i to zmienić
- każdy powinien się przebadać czy nie ma nadczynności tarczycy, insulinooporności
- każdy powinien się wysypiać, unikać stresu!! dbać o niski kortyzol!
- każdy musi dam znaleźć sposób jedzenia dla siebie. Ile posiłków, czy gotowane, czy proste żarcie its itp i jeść to co my smakuje!!! Nie da się jeść tego czego się nie lubi na dłuższą metę!!
- każdy powinien znaleźć aktywności jakie lubi i jakie może na daną chwilę wykonywać.
I tyle.
I jeszcze. Droga do znalezienia swojego sposobu czasami trwa długo. Ja zaliczyłam i dietetyków i psychodietetyka (porażka) I diety pudełkowe. I diety od pseudotrenerek. I diety eliminacyjne. I próbowałam gotować. I próbowałam jeść mało zdrowo, nie patrząc na makro a patrząc tylko na kcal. Różnych rzeczy próbowałam zanim znalazłam sposób na siebie, który mi najbardziej pasuje.
I to, że coś nie wychodzi, to nie znaczy że tak już ma być i trzeba się poddać .
Trzeba po prostu spróbować inaczej. Przeanalizować CO mi tak naprawdę w tym nie pasuje i szukać innego wyjścia.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 10:52
Jestem właśnie 3 tydzień na diecie pudełkowej, takiej office czyli tylko 3 posiłki. Pozostale dwa posilki dojadam we wlasnym zakresie. I chyba to będzie mój ostatni tydzień.

Poza tym, że jest to super wygodne to mam trochę niedosyt 🙄
Wyciągnęłam właśnie drugie sniadanie, a tam 3 naczosy, łyżka pasty jajecznej - ponad 300 kcal.🙄
Albo chochelka zupy /woda plus kilka kostek ziemniaka i por/ i 300kcal 😐
Chyba jednak przełoże wygodę i będę robić sobie to żarcie w pudełka, najwyżej będę robić trochę więcej na 2-3 dni, a będę mieć ilościowo więcej jedzenia i będę pewna kalorii 🤔

Dodatkowo apka Fitatu ma opcje "lodówka" czyli można wskazać składniki jakie ma się w lodówce i pokazuje propozycje posiłków. 😁


To co? Wracamy do relacji sprzed lat? Motywujemy się i wspieramy? 😁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 10:57
JARA, kibicuję. Ja przez różne perturbacje życiowe i moją relację z żarciem (zajadanie stresu, obżeranie się), dotarlam do otyłości. Teraz już mam "tylko" nadwagę, a do zrzucenia 16kg.
Nie mam już ani czasu, ani siły cisnąć wielu wymagających treningów. Wracam powoli i spokojnie, a każdy kilogram mniej już zostaje kilogramem mniej. Zmieniam nawyki powoli i podejście.
W poniedziałek zaczynam terapię, zobaczymy co z tego będzie. Problem mam z okropnie mnie paraliżującym stresem z byle powodu, który zapycham słodyczami.
Ale w końcu czuję dobry wiatr w żaglach. Na spokojnie, bo ze zrywów to nigdy nic nie było.
Moja motywacja to głównie szybciej chodzić po górach :v

madmaddie, dopiero teraz przeczytałam Twój post, gdzieś mi musiał umknąć!

Trzymam kciuki za terapię i wysyłam dużo wsparcia i ciepła!
Doskonale Cię rozumiem, doskonale! Mam ogromną nadzieje, ze u Ciebie pójdzie równie dobrze! 😍
Martita   Martita & Orestes Company
01 września 2022 11:03
tunrida a z jakiej apki na telefon korzystasz?

Kibicuję wszystkim! 💗
Fatsecret.

A co do tych własnych sposobów to podam na przykładzie. Moim problemem jest wpierdalanie wieczorem. " Bo mi się należy w nagrodę za dzień". Psychodietetyk- ale dlaczego nagroda? Za dużo pracy? Pracuj mniej. (pracowałan mniej, nie pomogło) Dietetyk - za mało jesz w ciągu dnia i masz głód (jadłam więcej, nie pomagało. Bo to nie głód, tylko chęć zrobienia sobie dobrze w nagrodę za dzień) Trenerka - chcesz tych słodyczy (bo głównie one wpadają wieczorem) zjedz je około treningu.( Zero zrozumienia mojego problemu, bo ja ich NIE CHCĘ w dzień) Inni internetowi specjaliści - odstaw cukier zupełnie to ci minie. (Bardzo cierpię i jestem nieszczęśliwa kiedy odstawię cukier, a nagrodę wieczorem i tak chcę) Mój sposob żeby się czymś zająć wieczorem jest męczący na dłuższą metę i nie do zrealizowania. Więc jadłam. Słodycze. Ale..... potrafiłam za bardzo popłynąć. I przekraczałam kalorie. Zmodyfikowałam to tak, że staram się mieć odpowiedni minus energetyczny żeby się zmieściły moje "słodycze" wieczorne w nagrodę. Minus nie może być za duży, bo będzie napad. A te słodycze to: lizaki z Rossmana, wafle kukurydziane. Miałam takie andruty ale są zbyt smaczne i jem za dużo. Więc na razie ich nie kupuję.
I mój sposób sprawdza mi się najlepiej!!!!! Musiałam sama do tego dojść. Metodą prób i błędów.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
01 września 2022 11:28
JARA, dzięki! Nad pudełkami myślałam chwilę, ale u mnie na wsi nic nie dowożą 😀

ja mam ten plus, że uwielbiam gotować, uwielbiam zdrowe jedzenie - bardzo mi smakuje, więc jeśli udaje mi się zdyscyplinować na tyle, by przygotować posiłki to jest ok.
Zobaczymy, muszę sobie to poukładać. Na razie cisnę bez liczenia kalorii, pod koniec pewnie będzie trzeba to bardziej ułożyć.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 11:38
Chciałabym kochać sałatę tak jak kocham ziemniaki, schabowego czy big maka 😅
Chociaż sałatę lodowa z pomidorem, feta, przyprawa suszone pomidory i oliwa kocham mocno mocno 😍
Ja bez rukoli nienawidzę wszelakich warzyw. Rukola ratuje mi dupę.
Z warzyw na surowo lubię tylko cukinię. Ale strasznie mnie wzdyma i pierdzę.🤣
Warzywa jem tylko i wyłącznie z rozsądku
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 września 2022 11:50
Nikt normalny nie lubi rukoli! 😂

Dla mnie akurat rukola jest niejadalna, mlecz pewnie lepiej smakuje ;D
Moje grzeszne marzenie spożywcze: paczką mleka w proszku jedzonego łyżeczką na sucho i co jakiś czas łyżka masła orzechowego z nerkowców lub innego, koniecznie słodzonego.
Pod choinkę se zjem. 😎
O ekstra, że reaktywacja wątku!
Ja już się życiowo poddałam w walce o chudnięcie, bo waga stała non stop w okolicy 72kg czasem lekko rosnąc. Znalazałam sobie IO, PCOS i być może Hashimoto, ale to ostatnie raczej jeszcze nie. Brałam przez chwile metformine, byłam na pudełkach 3 miesiące i spadł chyba kilogram xd Jedyny plus, że przez te moje choroby jak dobrze jem to hormony są na swoim poziomie, ale waga stała jak zaczarowana.
I nagle jak sie 2 miesiace temu rozstałam z chłopem, wróciłam do starego trybu życia, gdzie non stop wychodze z domu, szukam sobie nowych aktywności, zaczęłam chodzić na ściankę wspinaczkową i 5 kg w dół, nawet nie wiem jak i kiedy. Tyle lat starań o niższą wagę na nic, a teraz samo z siebie spada. Muszę tylko pilnować, żeby znów nie dopuścić do powrotu. Najchętniej zgubiłabym jeszcze kolejne 5, ale nie wiem czy to możliwe.
Ja uwielbiam pomidory i rzodkiewkę i marchew tak nawet nawet. Właśnie wczoraj się "zapychałam" rzodkiewką. Też mam problem z wieczornymi zachciankami na słodkie. Ale na razie mi przeszło. Jak przychodzę do domu wieczorem, to staram się już nie jeść, no chyba że jakiś owoc. Zazwyczaj jem tylko w pracy. Później albo tylko piję, albo właśnie owoce. Dlatego wieczorami mnie ssie mocno. Przy czym jak nie podjadam wieczorem, to cokolwiek zjem do południa/do popołudnia to wszystko ze mnie zejdzie do następnego dnia i wtedy efekty są najlepsze.
Ale nie wiem czy jestem gotowa na chwalenie się i relacjonowanie swoich "poczynań", bo właśnie przy takich okolicznościach zaczynam się gubić i opadać z sił, bo za dużo o tym myślę. Chyba poczekam do cieszenia się, jak już faktycznie będzie "po wszystkim".
Dzisiaj mam kryzys totalny. Bo czuję się tak słabo (w głowie mi się kręci i jestem taka jakaś niewyspana i zmęczona), że chciałabym jakoś się doenergetyzować i najchętniej zjadłabym wszystko, co mam pod ręką. A na podorędziu mam tylko soczki i serek. 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się