Co mnie wkurza w jeździectwie?

Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 września 2022 20:04
KaNie, wiesz moje mułki to ponoć dosyć gorące konie achał-tekińskie, a nie zimniok bomboodporny 🙂.
Troszkę się też obracam wśród Cornetów czy kooh i norów, skaczących jakieś tam coś ogólnopolskiego czy inne tam szkolkowe zawody.
ehh ja pasuje. Bo Ty serio nie wiesz o co chodzi. Wybacz.
Ja też jednak wymiękam. I sama sportowcem nie jestem, ale właśnie pracuję u zawodnika, którego pewnie każdy revoltowicz kojarzy, więc styczności z końmi klasy międzynarodowej trochę teraz mam.

Edit. I na achałtekinach się kompletnie nie znam, więc się nie wypowiadam. 😀
A jeśli koń tak się zachowuje, że trzeba go "przepychać" to jaki jest sens to robić? Nie lepiej odstawić takiego konia do rekreacji i zainwestować w konia, który będzie lepiej wykonywał stawiane zadania? .

Hallo! A kasa? Czy po to ktoś kupuje konia za, dajmy na to, 100 tyś, żeby przy pierwszych trudnościach zrezygnować, oddać go za bezcen do rekreacji i wywalić następne 100 tyś na nowego z nadzieją, że tym razem się uda? Może jestem zbyt cyniczna, ale to tak chyba nie działa. Jak coś nie działa to w pierwszej kolejności próbujemy naprawić, a nie wywalić.
Muchozol2, No i o ile się orientuję jeden cię zdominował. Drugi tez prawie.

Na początku jeszcze myślałam że to taki smaczny żart z tymi sportami do rekreacji 😀
Teraz widzę że to chyba jednak serio 😅

Myślę że to super że twoje achały są jak narazie grzeczne (nie zaczęły jeszcze konkretnej roboty 😉😉
Tylko dwa czy pięć wiosny nie czyni.

Dopiero co na mistrzostwach Carl Hester opowiadał jak Imhotep (obecny koń Charlotte) posłał ich rajtra do szpitala.

Ile koni tyle charakterów.
Pojedź sobie kiedyś jako widz na kliniki, czy to skokowe czy ujezdzeniowe, można bardzo dużo ciekawych rzeczy zaobserwować.
Albo przyjedź do mnie 🙂
Dam ci super przytulaśną, mizialską ultra delikatną i subtelną, przybiegającą na zawołanie jak pies kobyłę do wyprowadzenia na pastwisko 😉
Nevermind   Tertium non datur
12 września 2022 20:41
Z tą rekreacją (tą szkółkową) to prawda jest taka, że większość koni się do niej nie nadaje 😉
Koń musi nie tylko bez problemowo robić przejścia w trzech chodach, skręcać pod laikami i nie odwalać dziwnych akcji (jak ostre spłoszenia od byle czego), ale przede wszystkim zapomnieć, że ma swój rozum i dużo więcej siły od worka ziemniaków na nim. W dodatku najmniejszy problem pod laikiem to giga problem. Ba, dla doświadczonego rekreanta nieraz tyci rzecz okazywała się nie do przejechania... Szkółkowiec to nie ma być taki tam tuptak co się nie boi i porusza się w trzech chodach, tylko koń anioł, który w najgorszym wypadku postanowi niespodziewanie skręcić albo nie da się ruszyć. A pod określeniem „bezproblemowo” kryje się tutaj „bez najmniejszego, najbardziej maciupkiego problemu, którego większość doświadczonych osób nawet nie zauważy”
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 września 2022 20:48
Iskra de Baleron, oczywiście, muszę bić im pokłony żeby mnie na wybieg wpuściły 🤣.
Zamiast jeździć jako widz jeden z wielu wolę obserwować indywidualny trening z Tomaszem Wójtowiczem (wicemistrz świata lekarzy weterynarii w skokach i mistrz Europy weterynarzy) i móc mu zadać pytanie w każdej chwili 🙂.
On przynajmniej nie wymięka jak "sportowe" panie tutaj, tylko umie mi wytłumaczyć 🙂.
Tak wyrwane z mysli; krytykujecie tak duzo.. czytacie tak duzo krytyki.. jaki jest tego cel? W tym pieknie nieidealnym swiecie koniarzy, dla ktorych kazdy kazdemu jest wilkiem? A owce istnieja gdzies? Powinny? Coz, az chcialoby sie powiedziec, ze jest I tak dobrze, zwazywszy na fakt istnienia pewnej granicy pomiedzy tym, co jest I do czego sie dazy. Cel jest jeden; "perfekcja"- dla jezdzca (w jego odczuciach), dla konia (w jego odczuciach) I dla widza, ktory moze tylko biernie wszystko oceniac z boku. Krytyka prawie nigdy nie jest wyssana z palca, krytykujacy oczekuje zobaczyc ten perfekcjonizm, nawet ten, ktory ma wady, dostrzega je i mimo wszystko broni perfekcjonizmu, ktory jest celem, pomimo posiadanych wad. Taki stan ogolu istnieje i mozna go zauwazyc, pomimo brakow idealu wzorca, poniewaz mozna zobaczyc I poczuc ideal osiagniec ktory nie jest perfekcyjny, jednakze dla danego partnerstwa (konia i jezdzca) jest. Jest wynikiem obustronnego zwiazku dogadywania sie pomiedzy dwoma istotami. I do tego powinny wszystkie strony dazyc.
Nevermind   Tertium non datur
12 września 2022 20:55
Muchozol2, Wytłumaczenie niektórych rzeczy naprawdę graniczy z cudem, jeśli ktoś nie spotkał się z tym w praktyce 😉 A propozycja wyjazdu na klinikę nie miała (chyba) na celu podważenia Twoich kompetencji, po prostu na takich klinikach jest wiele gorących, sportowych koni do poobserwowania
Muchozol2, nic nie pisałam o żadnych pokłonach.
Wydaje mi się że zanadto skupiasz się na sobie. Rozmawiamy o koniach.
Czy pojedziesz do pana Tomasza, pani Dworniczak, Heushmanna, Parellego, czy kogokolwiek innego to bez znaczenia, bo nie o mentora chodziło a o konie 😀
Jest zasadnicza różnica między sportowymi końmi chodzącymi sport (kaloryczne żarcie, ciężkie treningi) chodzącymi lekko a zwykłymi końmi (nie ze sportowych linii).
To właśnie można sobie poobserwować na dowolnej klinice.
Różnicę w szybkości i sposobie reakcji na wyraźnie stopniowanie pomoce.

I zamiast po raz kolejny obracać dyskusję o koniach na dyskusję o tobie, może spróbuj zobaczyć i zrozumieć co ludzie chcą ci przekazać.
Będzie nam wszystkim łatwiej 😀
Nevermind   Tertium non datur
12 września 2022 20:59
Błagam, moglibyście przestać wszystkie dyskusje z Muchozol sprowadzać do tego, że skupia je na sobie? Krytyka jej kompetencji to prosta droga do tego, że rozmowa zeszła na jej temat. I tym razem nie wyszło to od niej
Nevermind, nie krytykuje niczyich kompetencji, nie znam człowieka.
Zachęcam do obserwacji różnych koni w różnych sytuacjach.
Perlica, z tym źrebakiem przygotowywanym do pracy to przesadzasz. Swojego obecnego konia kupiłam jak miał 8 miesięcy i oprócz życia ze stadem (wałachów, bo był ogierem) uczył się wchodzenia do przyczepy, zakładania kantara poprzez włożenie w niego głowy, miał zakładane ochraniacze, czapraki, derki, plandekę nawet. I przynajmniej nigdy nie odwalał cyrków, a zajadka (w wieku prawie 4 lat) przebiegła na zasadzie „wsiadam i jadę” jak na starym koniu. Był przygotowany do robienia z nim wszystkiego (oprócz mycia, to pominęłam i długo plułam sobie w brodę) i przez odpowiednie wprowadzenie w prace (zaczął lonżę i prace-prace w ręku w wieku 3 lat i 6 miesięcy), przygotowanie konia fizycznie i psychicznie, przy pierwszym wsiadaniu (3 lata i 10 miesięcy) koń przyjął to jako coś zupełnie normalnego i bez ani pół bryka wszedł w życie konia jeżdżonego. Temu odsadowi się nic nie stanie od noszenia czapraka podczas zabaw z właścicielką.
Perlica, ja też zakładam czaprak na źrebaki. Kiedyś mi dwa źrebaki krótko po odsadzeniu złapały wirusowke, miały dużą gorączkę, musiałam pozakładać derki. Nawet przy tej gorączce ubieranie ich nie było proste (bardzo bały się zakładania derki na grzbiet) i skutecznie mnie to nauczyło że dobrze jest młodzież zaznajomić z tym, że człowiek może chcieć im wrzucić kawał materiału na plecy
Powoli zaczynacie być gwiazdami patobehawiorystek na ich IG 😅
KaNie, lol. Chociaż, kazda reklama jest dobra jak to mówią 😎

O zgrozo, do przyczepy też uczę wchodzić, a w zasadzie uczą się same - tak 2-3 razy do roku wrzucam im do przyczepy siano albo sieczkę i zostawiam otwarty trap, ale to jak są roczne, bo kilka dwulatków rozpychajacych się w dwójce to trochę ciasno
Kon moze, z biologicznego punktu widzenia, albo odczuwac lek (I tu pelna skala zachowan w reakcji na stres) albo nie odczuwac leku (to duzo bardziej skomplikowana okolicznosc wynikajaca głównie z treningu konia - bo wszystko to, jak kon opanowuje swoj lek niestety nie wynika z jego predyspozycji wrodzonych, tylko z wyszkolenia). Podsumowujac: wszelkie niedociagniecia konia, czy to na czworoboku, czy na parkurze wynikaja ze złego przygotowania konia do pracy z czlowiekiem. Czyja to wina? Rozgrzesza ten, ktory za to placi i tego, kogo da sie pociagnac do odpowiedzialnosci. Dajcie sobie spokój. To do niczego nie prowadzi. Taka gownoburza nawet nie wiadomo o co? Nie lepiej zajac sie soba? Tym, na co macie wplyw? Chociazby z mysla o tych biednych konikach, pod ktorych haslem kazdy ma tyle do powiedzenia, jednakze moze troche mniej do pokazania innym jako wzor?
Kon moze, z biologicznego punktu widzenia, albo odczuwac lek (I tu pelna skala zachowan w reakcji na stres) albo nie odczuwac leku (to duzo bardziej skomplikowana okolicznosc wynikajaca głównie z treningu konia - bo wszystko to, jak kon opanowuje swoj lek niestety nie wynika z jego predyspozycji wrodzonych, tylko z wyszkolenia)
Mem,
Patrząc tylko na moje źrebaki, nie mogę się z tym zgodzić 😀
KaNie, - właśnie widziałam, wpisze sobie do CV 😎

W zasadzie to spoczko ten ich nurt. Swojego kupiłam za bezcen, bo ktoś go tak rozpuścił, że sprzedał za mniej niż połowę wartości. Młodszy się nie robi, może mi się kolejny taki trafi 😁
Iskra de Baleron, praca nad koniem, to ogarnianie konia takiego, jakim jest, biorac pod uwage, ze kazdy kon jest zupelnie inny. Z czym sie nie zgadzasz? Ze kazdy kon jest inny I potrzebuje innej nauki?
Edit: to, ze jeden kon niczego sie nie boi, a drugi boi sie wszystkiego nie oznacza, ze kon moze bac sie wszystkiego lub nie bac sie niczego.
Ej gdzie to się paczy! Te patobehawiorystki? Może to moje 5 sekund sławy a ja nawet nie wiem 😁
bo wszystko to, jak kon opanowuje swoj lek niestety nie wynika z jego predyspozycji wrodzonych, tylko z wyszkolenia

Nie zgodzę się. Wręcz stwierdzę że to bzdura. Konie są różne, różnie radzą sobie z czynnikami wywołującymi niepokój. Jedne od razu wpadają w panikę, inne tylko się wzdrygną i po chwili podejdą zobaczyć co to, a oba odczuwają lęk, różnica jest w reakcji. Trening uczy konia panować nad emocjami (w pewnym zakresie), jednak "ustawienia domyślne" nie są u każdego konia takie same, nie jest zasługą wyłącznie treningu że koń jest płochliwy lub nie, ani jak radzi sobie z sytuacjami wzbudzającymi niepokój. Już u surowych koni, źrebaków widać te różnice.
patat, na szczęście koni które rzeczywiście wpadają w taką totalną ślepą panikę, której koń nie wygasza aż nie ucieknie w bezpieczne miejsce (czytaj zwykle do własnego boksu) nie ma dużo. Ale nie wiem czy taki egzemplarz da się tego w 100% oduczyć - na pewno można nie eskalować sytuacji ale wszystkiego nie da się kontrolować i przewidzieć i już np. wyjazdu z takim koniem na zawody sobie nie wyobrażam. Cała reszta jest w miarę do ogarnięcia.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
13 września 2022 00:00
Muchozol2, No i o ile się orientuję jeden cię zdominował. Drugi tez prawie.
Doświadczenia męża przypisałam w ostatnich wypowiedziach sobie - nie pasowało, że go wtrącam do swoich wypowiedzi, więc nie wiedziałam jak to inaczej obejść.

Myślę że to super że twoje achały są jak narazie grzeczne (nie zaczęły jeszcze konkretnej roboty 😉😉
Kiedyś było, że grzeczne bo biegają po pastwisku 😀. Potem, że grzeczne bo początek zajazdki, a teraz bo nie zaczęły jeszcze konkretnej roboty. Chyba dam znać czy są grzeczne jak zdechną 😝.
Czy pojedziesz do pana Tomasza, pani Dworniczak, Heushmanna, Parellego, czy kogokolwiek innego to bez znaczenia, bo nie o mentora chodziło a o konie 😀
Jest zasadnicza różnica między sportowymi końmi chodzącymi sport (kaloryczne żarcie, ciężkie treningi) chodzącymi lekko a zwykłymi końmi (nie ze sportowych linii).
To właśnie można sobie poobserwować na dowolnej klinice.
Różnicę w szybkości i sposobie reakcji na wyraźnie stopniowanie pomoce.

A na tych wyjazdach na treningi do Tomka to ja sobie kawę tylko piłam? Bo to też, ale też obserwowałam (i pytałam) o konie, o których wspominałam (po Corlani/Cassini - Cornet Obolensky, Hippica Koh I Noor). Zawodniczka tych koni (trenująca u Tomka) przez 3 tygodnie opiekowała się moimi końmi. Stwierdziła, że gorące, i reaktywne ale spokojne.
Ale w sumie po co ja to piszę? Przecież to nic nie da, bo i tak jak sobie ubzduracie, że "Muchozol się nie zna", to żeby skały srały i najlepsi zawodnicy się wypowiadali inaczej to i tak będziecie wiedzieć lepiej, bo Ci co ze mną gadali na żywo pewnie się nie znajo.
Zresztą - ja tam uważam, że człowiek się uczy całe życie i im więcej wie, tym mniej wie. Dlatego "jeżdżąc" west korzystam z okazji obserwacji treningów skokowych.
I zamiast po raz kolejny obracać dyskusję o koniach na dyskusję o tobie, może spróbuj zobaczyć i zrozumieć co ludzie chcą ci przekazać.
A może to ludzie powinni zacząć czytać co ja chcę im przekazać 😉?
Nevermind, serio się starałam pisać rzeczowo i "z dala od siebie". Od wielu lat naprawdę staram się dostrzec dobre rzeczy w światku jeździeckim i nie zamykać się na to. Nawet poznałam kilka naprawdę fajnych osób (np. wspomniana zawodniczka).
Widziałam wg mnie niefajną zajazdkę koni przez polecaną zawodniczkę (dzień polonżowała i na konika), ale mimo to nie uznałam że skoki to zuo, tylko że trzeba zacząć szukać innych kontaktów - na moje szczęście zalazłam. Jeździłam na kliniki westowe poszerzać wiedzę z Magdą Szarszewską, zagadałam, że będzie do nas przyjeżdżać na indywidualne treningi jak konie będą swobodnie chodzić w 3 chodach, zapisałam się na kurs z Justyną Rucińską. I naprawdę w uj się staram wiedzieć coraz więcej. Pominę oglądanie/czytanie webinarów czy książek.
Wiem, że mało wiem. Ale skąd Wy wiecie, że wiecie wystarczająco dużo aby krytykować moje podejście? Bo Wam ktoś znany powiedział, że dużo wiecie? Wiecie - mi tez 😉. Tylko ja w to nie wierze, a w pracy z końmi kieruję się sumieniem. I przy drugiej próbie czyszczenia kopyt Tadzikowi osobiście chciałam go obedrzeć ze skóry - miał półtora roku, ale pierdyknął w plecy z kopyta mojego męża. Ten kazał mi wyjść z lonżownika, bo zwyczajnie chciałam mu (Tadzikowi w sensie) wpartolić dużo gorzej niż niż Skrzyczyński Komboyowi.
Męża nieco spisałam na straty (głupi to niech za to płaci własnym zdrowiem). Nie było magicznie lepiej odkąd wyszłam. Było przed nami w uj dużo pracy. Ale dało się tego konia ogarnąć bez wpartolenia mu. Na tyle ogarnąć, że sobie jeżdżą bez brykania i wsiada bez "złachania" go. Oczywiście cały czas w kasku i kamizelce na dobrym podłożu itp. No i oczywiście jeszcze nie zdechł, więc się nie mogę za bardzo wypowiadać :P.

Brzmi jakoś infantylnie (pewnie dlatego, że taka jestem i pląsam po tęczy i się nie znam), ale już późno i nie chce mi się poprawiać. Można się czepiać stylu, interpunkcji, whatever.
Nevermind   Tertium non datur
13 września 2022 01:03
Muchozol2, Może poglądowo się różnimy, ale ja nic do Ciebie nie mam 😅 Wkurza mnie za to, że coraz więcej dyskusji kończy się stwierdzeniem, że „skupiłaś ją na sobie”, kiedy tak nie jest. Tak jak tym razem: została poruszona kwestia Twojego doświadczenia, to takie dziwne, że się do niej odniosłaś mówiąc o sobie?
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
13 września 2022 01:39
Nevermind, nie znam człowieka, z którym bym miała dokładnie takie same poglądy 🙂. Ale można o tym rozmawiać normalnie.
Znam osoby, które tak by się zachowały, tylko zamiast dokładać jakieś teorie żeby się wybielić usłyszałabym "nie przejmuję się za bardzo tym czy koń się boi, muszę coś zrobić żeby szedł a nie chce mi się poświęcać mu więcej czasu".
I o ile zupełnie nie zgadzam się z takim podejściem i nie skorzystałabym z treningu, to szanuję za szczerość.
Ja rozumiem, że kiedyś wypowiadałam się inaczej, ale sporo pracy, czasu i kasy wpakowałam w to żeby to zmienić.
I także nie byłam fair wobec Muchy (delikatnie mówiąc). Ale od tego mam mózg, żeby wyciągnąć wnioski i krzywdę naprawić. Czasu nie cofnę, ale dałam temu koniowi co mogłam i starałam się zapewnić co mogłam najlepszego.
Nikt na mnie do tozu nie doniósł, a nawet jakby to raczej nic by z tego nie było, ale stwierdziłam że zadość uczynię pomagając innym zwierzakom. Kary są po kilka tysięcy zazwyczaj za dużo gorsze przewinienia, więc stopniowo taką kwotę przekazałam na pomoc bezdomnym kotom. Tak mi się spodobało pomaganie tym zwierzakom, że nadal im pomagam z własnych środków (głównie kastruję, ale też ostatnio udało się uratować kotkę w bardzo zaawansowanej ciąży i skrajnie wychudzoną - znaczy nie ja osobiście, tylko lekarze zrobili co się dało oraz przetrzymali mi i zaopiekowali się, ja tylko zapłaciłam i znalazłam dom).
Ale OT 😱. Zdecydowanie za dużo gadam o sobie jednak - ale strasznie się cieszę że udało się z tym kotkiem, a akurat wieczorem dostałam informację że ma się dobrze i powoli przybiera na wadze, więc się nie mogę nacieszyć 🙂.
Jeśli przyzwyczajanie konia do podstawowych czynności, z którymi będzie miał styczność całe życie to patobehawioryzm to mi już brak słów..
A ja tak się zastanawiam w kontekście tego wątku z wyłamaniem i tych słów, które czasem padają w takich okolicznościach - czy jazda konna to okrucieństwo.

No bo... zwykle kiedy ktoś wysunie argumenty, że jazda konna powinna być zakazana, bo konie źle się traktuje, padają argumenty o partnerstwie, porozumieniu i opiece, ale także o tym, że sytuacje w których koń obrywa to patologia, że to sytuacje w których coś poszło mocno nie tak, w których jeźdźcowi zabrakło umiejętności, puściły nerwy, czy też że ten koń nie powinien znaleźć się w tym miejscu, ewentualnie stało się coś czego przewidzieć nikt nie mógł - ale w każdym razie zdarzyło się coś co nie powinno, a czemu powinniśmy zapobiegać.

No i teraz pojawia się jeszcze ta wyjątkowa sytuacja, w której konia jednak uderzyć można i jest to zachowanie prawidłowe - kiedy jest on niebezpieczny. Dla ratowania życia. W szczególnych przypadkach. Okej.

Jak zobaczyłam ten filmik to pomyślałam, że pewnie znowu coś poszło nie tak, może jeźdźcowi zabrakło umiejętności - ale okazuje się że nie, topowy jeździec, może poniosły nerwy - ale mówicie, że nie, zrobił to co powinien, może koń nie powinien się tam znaleźć - ale nie, przecież koń dobry do skoków, a rekreantem i tak nie będzie. Nic nieprzewidzianego też się nie stało, to że koń wyłamie to jakieś bardzo niezwykłe nie jest. Może był jakiś błąd popełniony wcześniej, że koń tak spanikował po wyłamaniu? Ale nie, okazuje się, że konie sportowe po prostu takie są. Może można było inaczej? Ale nie, nie można było, bo koń był niebezpieczny i trzeba było ogarnąć.

I tak nagle mamy sytuację gdzie normalny koń pod dobrym jeźdźcem zasługuje na oberwanie batem za normalne dla takiego konia zachowanie, bo jest ono dla nas niebezpieczne.

I nagle się okazuje, że te konie to tak ogólnie całkiem często są niebezpieczne.

Na przykład wyłamujący koń jest niebezpieczny - padło nawet, że tak niebezpieczny jak koń stający dęba. Tylko, że o ile stawanie dęba nie jest czymś do czego każdy koń ma skłonności i można powiedzieć że jest to paskudny narów jakiego jakiś koń się nauczył, o tyle każdy koń jest koniem potencjalnie wyłamującym. Potencjalnie w tym sensie, że każdy koń naprowadzony na (nie)odpowiednią przeszkodę, wyłamie. W końcu opcje koń ma tylko dwie - skoczyć albo wyłamać, a jeśli koń uzna, że skakać nie może, to musi wyłamać.
Czy to jest w porządku? A może jeśli wyłamania sprawiają że koń jest niebezpieczny i trzeba mu przyłożyć, to może nie powinniśmy naprowadzać koni na przeszkody, których psychicznie lub fizycznie przeskoczyć nie są w stanie? A jeśli skacząc nie możemy tego uniknąć to może nie powinniśmy skakać?

Pojawiają się też stwierdzenia, że konie sportowe są zupełnie inne niż rekreacyjne, gorętsze, odwalające takie rzeczy jakich normalni ludzie sobie nie wyobrażają i przez to bywają niebezpieczne.
To może nie powinniśmy hodować koni sportowych? Skoro są niebezpieczne i przez to trzeba je bić? A jeśli bez gorących koni nie ma sportu, to może nie powinno go być?

Bo jednak jeśli jakaś sytuacja zdarza się całkiem często, to nie jest już wyjątkowa. Jeśli konie często są niebezpieczne, więc przyłożyć im wtedy można, to znaczy, że jeździectwo tak po prostu wygląda.
I nie można powiedzieć, że nie można temu zapobiec, bo można, jeśli nie da się inaczej to nie startując, nie skacząc, nie jeżdżąc.

Zaraz ktoś powie, że przecież lepiej żeby konie czasem oberwały, niż żeby je przerobić na mięso. I z tym się zgodzę, ale jednak tylko w odniesieniu do koni które już są. W końcu nie trzeba koni pozabijać, żeby ich nie było, wystarczy przestać hodować, i nie będzie. Można zapewne wystosować jakiś plan stopniowego ograniczenia skoków, sportu, jeździectwa, aż do jego zaniku, tak żeby na obecnych koniach ludzie jeszcze jeździli, a następnych nie hodowali. W końcu obecne konie umrą śmiercią naturalną, a nasze jeździectwo wraz z nimi.

Pada jeszcze argument, że przecież koniowi nic się takiego nie stało, bo na wolności konie kopią mocniej. No ale na wolności nikt nie zabrania koniowi ucieczki przed presją, nikt nie zamyka go pomocami ze wszystkich stron, jeden koń nie kopie drugiego konia trzymając go jednocześnie, żeby nie mógł uciec. Na wolności jedno uderzenie konia z taką siłą spowodowałoby że drugiego uderzenia już by nie było, bo koń byłby daleko. To, że ten koń uciec nie może, pokazuje jedynie ile sił (i siły) działa na niego, że utrzymuje go w miejscu. I takie coś na wolności miejsca nie ma.

Więc gdzie jest granica? A jeśli te argumenty o partnerstwie i porozumieniu, oraz o tym że przemoc to tylko patologia są dla laików, to jakimi argumentami przekonujemy siebie samych, że to jest w porządku?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się