kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

rudziczek, oczywiście że atesty są różne, już pominę moment gdzie atesty Unii i W. Brytanii były bardzo różne i producenci mieli problemy bo nagle nie mogli sprzedawać w W. Brytanii gdzie normy były bardziej restrykcyjne i musieli atestować swoje produkty pod rynek. Różne będą dla kasków rowerowych czy motocyklowych bo inna będzie siła uderzenia i jej rodzaj.

A kaski decathlonowe to temat rzeka (pracowałam w Deca parę lat) bo każdy model ma zupełnie inny kształt. I tak te najtańsze są zupełnie okrągłe i mało co komu pasują. Generalnie z oferty da się dopasować ale też trzeba chcieć a większość rodziców chce najtańszy byle by się na głowie trzymał, o dopasowaniu kasku pojęcia nie mają więc dla nich jest ok.

Każdy kask czy to rowerowy czy motocyklowy będzie się też rządził swoimi prawami jeśli chodzi o dopasowania i tak jak z jeździeckimi nie ma uniwersalnych pasujących każdemu bo każdy ma inną głowę i co innego mu pasuje. Dlatego kaski najlepiej przymierzyć bo zamawiając w ciemno można się zdziwić 😉
Ogólnie to chyba każdy kask dopuszczony do sprzedaży musi być zgodny z odpowiednią normą. Więc te decathlonowe nocniki też pewnie są zgodne z normą. Natomiast jakość, a raczej różnica jakości (pomimo zgodności z normą) to wiadomo jaka jest. Tak samo zresztą jak np z fotelikami samochodowymi. Niby wszystkie spełniają normę, ale jedne chronią przed poważnymi uszkodzeniami, a inne chronią tylko przed mandatem.
Sprawdziłam też, że dla jazdy konnej i dla rowerów norma jest inna. Ale biorąc pod uwagę powyższe (że nie zawsze sama zgodność z normą jest wystarczająca do zapewnienia bezpieczeństwa), to wolałabym założyć dobry jakościowo kask rowerowy niż kiepski jeździecki. Do jazdy rekreacyjnej przynajmniej. Bo wiadomo, że na zawody taka opcja nie przejdzie.
normy, atesty itepe, to pic na wodę. Wszystkie artykuły związane z zabezpieczeniem, mają certyfikat. Ale gdy chcesz zobaczyć ten atest czy certyfikat, to jest problem. Po prostu go nie ma.
kilka lat temu inspektor bhp czepił się mojego przedłużacza i zalecił stosowanie takiego z atestem. Kilka dni zajęło ściągnięcie przedłużacza z certyfikatem do hurtowni w Lublinie. Taki sam można było kupić w każdym markecie budowlanym, w każdej hurtowni elektrycznej. W kilkudziesięciu miejscach w Lublinie. Na każdym rogu. I wszystkie kosztowały kilkadziesiąt zł. A ja czekałem az przyślą i zapłaciłem prawie 300 zł.

Niech wam nie przyjdzie do głowy poprosić o atest.
LSW, niezupełnie. Kaski jeździeckie użytkowane w sporcie muszą mieć certyfikat i jest on najczęściej wbity w kasku (w środku, czasem pod wyściółką, czasem na stałej materiałowej metce). I tak, czasem to sprawdzamy na zawodach.
Oznaczenie na kasku i na metce klepie producent i nie jest to certyfikat. Certyfikat to jest dokument potwierdzający.

_Gaga, - producent może wybić na własnym produkcie tylko deklaracje zgodności z normą (oznaczenie), natomiast wg przepisów certyfikat zawsze jest z zewnętrznej organizacji, w formie papierowej/pdf 😉 Także w sumie powinno się sprawdzić w sumie ten papier, nie to co jest oznaczone.
Certyfikacja to dodatkowy koszt, więc nie każdy to robi, nawet spełniając normy.
Niemniej producenci kasków zwykle te certyfikaty dla swoich produktów mają, mam tu na myśli firmy zajmujące się głównie kaskami. Nie wiem jak jest w przypadku decathlona czy innych firm robiących jeździeckie "mydło i powidło".
Ja tak tylko powiem, że w środku mojego kasku jeździeckiego jest napisane, że nie można go używać na rowerze ani motocyklu. Pewnie w rowerowych też można znaleźć takie wpisy gdzieś w głębi.
Casco ma wszystkie kaski jeździeckie dla dziecięce certyfikowane do jazdy na rowerze, koniu i nartach. Warto wziąć to pod uwagę kupując kask dla bombelka.

https://casco-helme.de/en/reitesport_products/NORI/index.php
Żółtodziobowe pytanie: czy jazda na hackamore bardzo różni się od jazdy na wędzidle?
W sensie sygnałów, użycia

Kupiłam licząc że umiem na tym jeździć, bo to tak samo jak wędzidło przecież a pierwsza jazda i koń walczył z próbami skręcania.
Skracanie, zatrzymania wychodziły, nawet czułam że chęć schodzenia z głową była ale na boki było bardzo średnio.

Koń wcześniej jeźdzony na halterze, z 6 lat temu ostatnio miał wedzilo w pysku.
Zastanawiam się czy kwestia przestawienia konia i potrzeba czasu i ćwiczeń czy jednak hak a wędzidło to inna bajka i źle tego używam.
Sonika, skreca się łyżką a nie hakiem przeciez
Sonika, skreca się łyżką a nie hakiem przeciez
Perlica,
😁
Uwielbiam słownik w telefonie 🤣
Iskra de Baleron, haha😁😄padłam 🙃

Perlica, genialne 😃😄 teraz będę to widzieć w głowie za każdym razem jak będę skracać

Uczono mnie zawsze że dosiadem a kropka nad i to ręka, napięcie na wodzach troszkę mocniejsze niż kontakt.


Sonika, no więc na dobrze zrobionym koniu skręca się dosiadem czyli "łyżką" 😋

Spróbuj może zamiast napinać wodzę lekko ją odstawić? Jak na młodym koniu?
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
25 października 2022 10:25

Uczono mnie zawsze że dosiadem a kropka nad i to ręka, napięcie na wodzach troszkę mocniejsze niż kontakt.

Sonika,

Hak to inna bajka, przy zmianach kierunku najbardziej to widać. Możesz spróbować albo tak jak napisała Iskra użyć wodzy jako wskazania kierunku i odstawić ją w bok, a nie przytrzymać (tak chyba najprościej na początek), albo nauczyć konia (oprócz dosiadu) skręcania od zewnętrznej wodzy, którą działasz na szyję, nie ciągniesz za nią i nie przeciągasz przez kłąb absolutnie, tylko dostawiasz do szyi konia.
Aleks, dzięki, czyli użycie podobne jak na halterze czy bosalu. Spróbuję.
Sonika, dokładnie, kiedyś obrazowo się mówiło że zewnętrzna spycha/parzy, wewnętrzna zaprasza/otwiera. Tylko to takie bardzo stare określenia 😅
Mam dziwne pytanie , wedle statystyk PZHK w Polsce najwięcej jest koni ras zimnokrwistych...głupie pytanie ale moich okolicach (Śląsk) niemal ich nie widać. Skąd taka przewaga? Mamy jakieś ogromne hodowle ich czy co bo zgłupiałam a potrzebuje to rozwinąć w pracy magisterskiej 😭
macri, chyba Polska jest dosyć sporym hodowcą koni rzeźnych, myśle, że tam pewnie większość trafia i dlatego za wiele ich nie widać..
macri, - dodatkowo teraz jest tendencja do opisywania koni w innych związkach, dużo źrebaków rejestruje się w zagranicznych księgach. Widać to po paszportach na zawodach, coraz więcej "obcych" nawet na podwórkowych.
Nevermind   Tertium non datur
01 listopada 2022 21:14
A nie chodzi tu może o to, że spora część tych koni jest z ,,hodowli” za stodołą?
na Lubelszczyźnie i Podlasiu sa wsie gdzie w każdym gospodarstwie są konie mięsne. Nie widać ich bo stoją w stajniach. nikt sie nie pieści w puszczanie na wybieg.
Dzięki 😉 na pewno nie chodzi o zagraniczne paszporty - to mam w statystykach.
Faktycznie może być kwestia koni rzeźnych
Dziękuję za odpowiedzi
spam
Za ten post użytkownik otrzymał: Ban permanentny
Komentarz moderatora: spam
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
06 listopada 2022 14:34
macri, można ściągnąć dane z PZHK z podziałem liczby koni na województwa i powiaty 😉
Poza tym mogę powiedzieć, że te dane nie są do końca realne, bo w systemie jako żywe wiszą konie, które nie żyją od lat oraz te, których zakupu (czyli zmiany miejsca przebywania) nie zgłoszono. Poza tym rejestr nie uwzględnia koni, które ściągnięto z zagranicy oraz konie bez paszportów.
ścigałam też takie dane z GUSu do pracy magisterskiej, w sumie to łapcie to co opracowałam
konie w pl.png konie w pl.png
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
07 listopada 2022 10:42
Sonika, mega ciekawe te badania, które robisz 😀 w sumie jaki temat pracy?
Wiecie ile było koni w Polsce przed II wojną? Ok 6 milionów.
mój dziadek (po wojnie) miał jednego. I ja tą tradycję kontynuuję. Mam konia.
halo tylko w tamtych czasach koń był podstawowym środkiem transportu i pracy na roli więc siłą rzeczy było ich więcej
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się