stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Nevermind, dobrze, ujmijmy to inaczej - jakiekolwiek podbieganie do odwalających coś i biegnących jednocześnie koni, czy od boku, czy pod kątem jest głupie. Jeśli nie wiesz dlaczego to życzę ci serdecznie pozostania w tej niewiedzy i nieotrzymania nigdy kopa w kolano czy splot słoneczny, od konia który przecież był bokiem, daleko, czy co tam.

kotbury, mądrego to miło poczytać.
Smaczki moim zdaniem kompletnie się nie sprawdzają jako wiodąca metoda nauki, ani tym bardziej na konie cwane, chamskie. Smaczka mogę dać koniowi bo go lubię, zwracając tylko uwagę żeby nie wzmocnić tym zachowania którego nie chcę 😉 przy robocie i w obejściu WYMAGAM, a nie daje opcje - bądź koniu grzeczny lub nie jak ci się nie opłaca.
Koń ma wiedzieć że pewnych rzeczy nie może i koniec, nie ma na nie miejsca. Żadne smaczki i "żeby zgadywał o co chodzi".

kotbury, długo móżdżyłam 😉 jedyne co udało mi się wymyślić to prowadzenie przez dwie doświadczone osoby, jeśli na kantarze to z uwiązami do bocznych kółek, lepiej było by na czas korekty ogłowie albo chociaż kantar sznurkowy.
Obie z batami, nauka chodzenia, pilnowanie tempa, kierunku, zatrzymania, cofania. Każda opóźniona reakcja to korekta batem. Za próbę zwrotu bez polecenia, cofanie pozostając na wysokości łopatki.
Jeśli on jest na tyle agresywny że taka musztra wywoła eskalację, to dziada na lonżownik i parę razy przegonić nie na samo zmęczenie, zmiany kierunku zatrzymania, za obrócenie się zadem bat.
W skrócie - korekta od podstaw i nauka zasad współżycia z ludzmi, skoro jest niebezpieczny to chyba jedyna opcja.
Nie za bardzo mam czas tu zaglądać, teraz się udało, a te kucyki mnie zaintrygowały.
kotbury nie chcę martwić, ale opisany sposób nawiewania jest skrajnie trudny do wykorzenienia. Nawet u dużych koni. U kuca to jest trudniejsze. Kuc znacznie szybciej uzyskuje ten specyficzny wyprost, który odpala niemożebną siłę, to jest siła jak do zrywki. Można poprawić sytuację, ale trzeba się liczyć z tym, że, niekiedy, taki koń zawsze może to włączyć. To jest akcja typu" koń, jaki silny jest, żeby wiedział, to by nikt na nim nie siedział. Jest bardzo trudno z końmi/kucami, które poczuły swoją siłę i x razy wygrały z człowiekiem. Prowadzałabym, dość długo, na lonży, nie na uwiązie. Zawsze w rękawiczkach. Zawsze, w każdym kroku, skupiała uwagę delikwenta na sobie. Taki koń nie może się nawet 3 kroki "potoczyć", nie może zmienić rytmu aby-aby. Trzeba chodzić trenując: zatrzymanie, ruszenie, cofnięcie, ustąpienie zadem od gestu, wygięcie na sygnał. Jest szansa, że takie podejście zaciekawi konika, i uzna prowadzenie przez człowieka wg ludzkich wytycznych za fajną zabawę. Trzeba uzyskać bezwzględną kontrolę nad nosem konika, zawsze nos ma być dokładnie tam gdzie chcemy, czyli w praktyce - ma chodzić prowadzony w mikro wygięciu. I nie ma to tamto - nie ma prawa zmieniać ustawienia/kierunku szyi żeby nawet helikopter wylądował. Takiego konia trzeba bacznie obserwować: uszy, mimika, stawianie kopytka krok w bok.. Takie konie obsługuje się zawsze z użyciem głosu, trzeba uczulić na ton głosu i głosem wyprzedzać pomysły konika. Nie od rzeczy jest takie podejście, jak do psów, gdy oduczamy ciągnięcie na smyczy, czyli zawracanie co kilka kroków, także zawracanie, cofanie, zawracanie, cofanie. Gdy tylko pojawi się napięcie. Na moje - warto się pomęczyć przez 2 tyg. żeby takie akcje zminimalizować do okazjonalnych. Konik ma iść wyczilowany. Technicznie najlepiej sprawdza się... sznureczek. Lonża przypięta do cienkiego sznureczka na nosie przewleczonego przez kantar. Lonża włożona do pyska też pomaga.

Co do kuca robiącego spiny - to żaden koń nie wykona samowolnego spinu jeśli wcześniej nie zmieni rytmu. Tego kuca należy nauczyć, żeby trzymał rytm Zawsze, w każdym chodzie. Uczyłabym tego na lonży z jeźdźcem, potem na placu na kole, dopiero potem na fragmentach prostych. Owszem, wymagające od instruktora, bo nie wolno oczu na chwilę odwrócić. Gotowa jestem założyć się, że konik nie umie w poprawne zagalopowanie = wykonuje bardzo mało przejść. Bo na takich delikwentach nie jeździ się x kół/objechań placu, tylko żąda czegoś co chwila. To może być przyczyna, dlaczego pod lepszymi jeźdźcami się nie wygłupia - bo czegoś oczekują i czymś kuca zajmują.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
02 grudnia 2022 09:01
kotbury ja się nie "tłumaczę" tylko już widzę kolejną awanturę "antysmaczkową", nadinterpretacje i smaczki jako "metodę wiodącą" choć nigdzie nikt nie napisał w ten sposób, a ja nie mam czasu na elaboraty, żeby tu pisać. Na stronie 156 napisałam o tym jak utrzymać głowę i nos takiego gagatka przy sobie, by zapinać lonże/linę (z naciskiem na linę bo jest lepszy chwyt) jak kawecan (można użyć kantara sznurkowego i zawinąć sobie nachrapnik w nim), że to jest ważne by głowa została skierowana na człowieka, a samo zapięcie na nosie ułatwi wykonanie tego, choć w ogóle to i tak trudne. Takiego konia, jak wyżej, trzeba cały czas obserwować, cały czas egzekwować, kontrolować każdy krok, a przede wszystkim trzeba się skonfrontować skoro on na każdą korektę od razu odwala cyrk. To jest tak na prawdę nauka od podstaw przynajmniej obsługi z ziemi. Choć ja nie wiem jak on jest w ogóle obsługiwany i jeżdżony skoro nie da się go z padoku sprowadzić.

Co do kuca falabany to podobnie jak halo uważam, że na takim koniu nie jedzie się X kółek galopu, tylko zajmuje mu się głowę i oczekuje uważności na polecenia jeźdźca, a te co chwila powinny być inne tak by wymusić skupienie. Jeśli galop to 3-4 foule i przejście, a nie nawijanie okrążeń aż się zdarzy spin.
Panie Ryszardzie zapraszam do udziału w dyskusji. Tu jest wygodniej niż w wiadomości prywatnej.
Nevermind   Tertium non datur
03 grudnia 2022 23:02
patat, Podbieganie do koni, które są daleko, jest głupotą straszną. Natomiast w momencie gdy koń zaczyna nas wyprzedzać a my jesteśmy tuż przy ciele bieganie razem z nim żeby odzyskać kontrolę jest jednak sensowniejsze niż poczekanie aż minie nas zadek, by dostać kopa wymierzonego prosto w nas lub zbłąkanego przy jakimś wesołym bryku. Bo nie oszukujmy się, kiedy koń mija człowieka raczej nie zdążysz odbiec zanim minie Cię zad, możesz się ewentualnie skulić 🙂 Kiedy koń lekko się oddali i jestem ciut za daleko, żeby podbiec, stosuję odwrotną taktykę - odbiegam. Dwa - kiedy koń idzie w długą żeby się wyrwać, to idzie w długą a nie idzie w górę, tak że mógłby być niebezpieczny z przodu. Trzy - kiedy mamy już jakieś niebezpieczne indywiduum, to jednak o tym wiemy i możemy dostosować swoją reakcję. Cztery - polecenie dotyczyło kucyka, który z przodu ogólnie ciężko żeby był niebezpieczny przy tego typu biegu. Także jako że niebezpiecznego konia na oczy nie widziałam, obstaję przy mojej technice 🙂

P.S. Na żywo jednak łatwiej jest to wszystko wyjaśnić i zaprezentować, może po prezentacji miałabyś inne zdanie. Moim zdaniem podbiec jest w tym momencie bezpieczniej niż konia puścić i liczyć na to, że akurat żaden zbłąkany kop nie trafi w nas. I am dying on that hill.
Nevermind,
Możesz mi wierzyć, że nie musisz minąć zadu, zeby kon ktory chce Ci sie wyrwać lub odwrócić, sprzedał Ci kopa z dwururki. Widziałam dzieki takiemu zachowaniu z podbieganiem kilka wypadków skończonych polamanymi rekami i żebrami. Jest dużo technik innych i bezpieczniejszych, zeby koń nie dal rady tego zrobić.
I można podbiegać ile się chce , a jak sie żebra uwypukla po Twojej stronie , a nos sie odwroci w odwortna stronę niż chcesz, to już Ci przy koniu chamie nic nie pomoże. A i kurczowe trzymanie linki to proszenie się o kopa z zadu.
My zawsze chodzimy przy takim koniu z linka w lewej ręce, a prawa reka na łopatce. Ciało konia szybciej mowi co on planuje niż jego nos. Prawą reką sie łopatkę wtedy przepycha, a lewa skierowuje sie nos do srodka. Czesto sie z takim koniem robi kółko. Taka sama jest zasada np przy trzymaniu mlodego konia do wsiadania. Dobry luzak bedzie prawą reką czuł kazde napiecie miesnia konia i dzieki temu bardzo latwo da sie takiego konia uspokoić i skontrolować.
Nevermind   Tertium non datur
04 grudnia 2022 08:40
KaNie, Wiadome jest, że jednak na pierwszym miejscu jest myślenie, jak koń się wygnie w Twoją stronę to się czym prędzej spiernicza w drugą stronę. Nie widzę w ogóle sensu w próbie gonienia takiego konia albo wygnie się i pójdzie po Tobie, albo bardzo szybko minie Cię po łuku. Nigdzie nie pisałam, że to najlepsze rozwiązanie na każdą sytuację, jednak w niebezpiecznych momentach niezależnie co się zrobi najbardziej liczy się wyczucie konia i dobra reakcja w odpowiednim momencie. A jak ktoś tego wyczucia nie ma, to nie powinien takiego konia dostać do ręki.
Nevermind, dla mnie nadal „podbiegnięcie” czy nawet wyraźne przyspieszenie pachnie zaognieniem sytuacji, wydaje się być zachętą do dodania.
Zwłaszcza w kontekście konia o którym pisała Kotbury. Raz że kuc, dwa że reagujący agresją.

Mam teraz u siebie osobę która chcąc opanować ciągnącego na uwiązie konia, włazi przed niego i chce zatrzymywać sobą 🤦 Gdzie się ludzie uczą takich rzeczy? 🙉
Nevermind   Tertium non datur
04 grudnia 2022 13:41
Dlatego właśnie nie lubię tłumaczenia sposobów na sucho, zwłaszcza takich które stosuję w bardzo konkretnej sytuacji. Na żywo jednak łatwiej zrozumieć o co chodzi i wyraźnie widać kiedy czegoś takiego nie robić.
Nevermind, nie robić nigdy po prostu.
Konie patrzą na nasze nogi i doskonale odczytują nasze zamiary.
Iskra de Baleron, zgadzam się tutaj z Tobą, chociażby dlatego, że koń jako zwierzę uciekające przed drapieżnikiem, notabene, którym jest też człowiek, będzie instynktownie uciekał przed czymś co go goni. Więc zaognienie sytuacji w pogoni za koniem jest nie uniknione. Lepiej odbiec w drugą stronę, wtedy w ewentualnym amoku koń nie weźmie nas za zagrożenie, bo drapieżnik raczej nie będzie uciekał przed ofiarą 🤷

kotbury nie chcę martwić, ale opisany sposób nawiewania jest skrajnie trudny do wykorzenienia. Nawet u dużych koni. U kuca to jest trudniejsze. Kuc znacznie szybciej uzyskuje ten specyficzny wyprost, który odpala niemożebną siłę, to jest siła jak do zrywki.

halo, dokładnie. To jest milisekunda i nie ma mocnych. Czy na ogłowiu realnie czy na lonży czy łańcuszku- siła taka, że jak nie puścisz totalnie od razu to ręce ze stawów wyszarpane. Jak mi właścicielka powiedziała, że takie coś się zdarza to sobie pomyślałam: "oj tam, oj tam, no przytrzymać trzeba i tyle"...no i next day jak mnie szarpnął to mój koń prawie 800kg nigdy mnie tak nie przetargał. Środek ciężkości niżej i dupa. Nic nie zrobisz.

Zdyscyplinować długonogiego półkrewka to często wystarczy mu "syry poplątać"= strach, że glebnie- będzie posłuszny. U kuca co zrobisz jak nic nie zrobisz. Równowaga topowa bo dupa blisko ziemi=miej wywrotne i mnij skrętne - nie masz na nic wpływu jak się koń wycwani.


I jeszcze o smaczkach - w ogóle jedzeniu jako nagrodzie, znowu🙂 hehe.
Konie to nie drapieżniki. Nie jest tak, że przywódca stada rozdaje żarcie wg. hierarchii.
U koni żarcie przed nimi nie ucieka i najlepsze bierze po prostu najsilniejszy. Nie musi mieć "przewodniej funkcji" w stadzie.
Człowieka z żarciem wiele koni postrzega dokładnie tak samo - jako "osobnika",który im daje żreć bo się podał i oddaje.
Nagradzanie konia żarciem za "nawet minimalny przejaw dobrego zachowania" jest bardzo trudne min.z tego powodu. Już koń, który sam wystosował głowę do naszej ręki został nagrodzony za wejście w naszą strefę i sugerowanie nam, że mamy oddać żarcie 🙂
Osoba średnio doświadczona ma małe szanse mieć lepszy timing niż koń ze swoimi reakcjami i szybkością postrzegania zmian.
Zwróćcie uwagę, że na pokazach różnych z końmi, treserzy wciskają to żarcie im tak, że publika prawie nie widzi, koń po nie nie sięga, ręka ląduje do pyska sama i daje i to jest milisekunda.

Z tego względu wiele osób, szkolących konia na kliker po miesiącach progresu ma nagle fail i konia wykonującego sztuczki ale coraz częściej chamowatego. Koń żeby go motywowały smaczki musi być od nich poniekąd "uzależniony" - sugar high.
Takie fejs mi wypluł 😁
DE1317C0-2D48-423D-91C1-BA8B1BB36BDA.jpeg DE1317C0-2D48-423D-91C1-BA8B1BB36BDA.jpeg
Iskra de Baleron, wspaniałe 😁
Iskra de Baleron, coś w tym jest hehehe.

Ale prawda jest taka, że bez "tych parellich" i innych wielu klasyków by się nad pewnymi rzeczami też nie pochyliło. To taki trend, który jak wszedł prawie dwie dekady temu do mainstreamu, to jednak namieszał i to nie tylko negatywnie.

Ja jestem "anarchistyczny gorszy sort' i mnie śmieszą wszelkie "programy"i "levele" - strukturyzowanie wiedzy i edukacji w jakiś jedyny słuszny wariant jej przetwarzania mnie śmieszy, dlatego śmiechłam jak właśnie zauważyłam, że wspomniana OneHorseLife już nie ma po prostu klinik u siebie tylko ma "OPP" - Optimal Performance Programme🙂

Takie "naprawisz sobie konika sam" jako produkt ready out of the box mnie osobiście wybitnie śmieszy.
Ale szanuję, za doskonałą strategie marketingową.Czapka z głowy!
Oczywiście że metody, potocznie zwane naturalnymi dużo wniosły i wielu pomogły ułożyć koegzystencję, innym otworzyły oczy, jeszcze innym nazwały to co intuicyjnie robili.

Obrazek jest zwyczajnie zabawny.

Często mam styczność z ludźmi „po kursie” którym się wydaje że już są specjalistami, to jest zaskakujące, bo w mojej ocenie obcowanie z żywymi istotami to nieustająca nauka. Brakuje takim osobom pokory.



Często mam styczność z ludźmi „po kursie” którym się wydaje że już są specjalistami, to jest zaskakujące, bo w mojej ocenie obcowanie z żywymi istotami to nieustająca nauka. Brakuje takim osobom pokory.

Iskra de Baleron, to jest chyba niestety nasza "narodowa przypadłość", że często swój sukces budujemy na wytykaniu innym błędów. I wszelkie nowe "szkoły" sporo swojego jestestwa definiują na bazie zasady "kto nie z nami ten przeciwko nam".
Adepci je opuszczający czują się właśnie "wyedukowani przez ekspertów", a eksperckości jakoś ostatnio nie wolno u nas kwestionować. Wystarczy, że na takim kursie ktoś rzuci ze dwa zdania wyrwane z jakiejś pracy naukowej, że "badania dowodzą" i tadamm- już jest bogiem niekwestionowalnej wiedzy.*
To widać w kurwidołeczku siodlarskim u nas, tym NTB (czy jak to tam), teraz R+i inne. Strasznie ta zawiść i marketing rodem z "po trupach do celu" razi.

Tworzą się fankluby bardziej o charakterze "sekty"... tak jakby opowiedzenie się po jednej stronie było sprawą życia i śmierci i nie istniały żadne odcienie szarości pomiędzy.


Off top:
*niepodważalność "badań" jest ostatnio drastyczna. Zaraz mi przychodzi na myśl badanie o "wyższości ochraniaczy nad owijkami"... które realnie nie udowodniło niczego bo nawet rzetelnym badaniem tego nie można nazwać. Ot na bardzo małej próbie koni zmierzono zewnętrzną temperaturę nogi po jeździe... nie uwzględniając czynników tak istotnych jak:
- chłodzenie przez pot/ konwekcję
- realną temperaturę wnętrza (ścięgna)- nie da się 🙂
- szybkość dochodzenia kończyny do normalnej temperatury.
itd.
Wysnuto wniosek, że skoro nogi ( skóra) w owijkach są cieplejsze to musi być gorzej... równie dobrze ja mogę postawić tezę i zrobić z niej wniosek po tym badaniu, że skóra jest cieplejsza, a koń odprowadza ciepło z wewnątrz na zewnatrz to znaczy, że cieplejsze nogi odprowadziły więcej ciepła, czyli w środku musi być chłodniej czyli lepiej 🙂

Teraz ostatnio latem badanie o niechłodzeniu wodą... to samo. Wnioski wyciągnięte na bazie jednego scenario...



Ja jestem "anarchistyczny gorszy sort' i mnie śmieszą wszelkie "programy"i "levele" - strukturyzowanie wiedzy i edukacji w jakiś jedyny słuszny wariant jej przetwarzania mnie śmieszy,

kotbury, jestem zaskoczona. W Niemczech wyszkolenie jeździeckie jest mocno ustrukturyzowane, to daje solidna bazę na której można budować wirtuozerię jeździecka. Tak samo jest z resztą w każdej innej dziedzinie, Einstein nie byłby wybitnym fizykiem gdyby ktoś go nie nauczył ustrukturyzowanych podstaw matematyki. Tak samo nie da się być wybitnym lekarzem czy wetem nie znając nudnych podstaw fizjologii (a serio, słuchanie o filtracji różnych rzeczy przez nerki w piątek o 9 rano po dobrej imprezie studenckiej w czwartek potrafi wywołać natychmiastowa chęć zapadnięcia w sen zimowy).

Ja właśnie uważam, że PZJ powinien proponować dobrze ustrukturyzowane i solidne podstawy (bo na razie certyfikacja trenerów czy ośrodków często nijak się ma do stanu faktycznego) - od tego były zawsze klasy sportowe, od jakiegoś czasu są jeszcze odznaki, tylko wykonanie jest takie se, bo dwie osoby mające SOJ mogą prezentować skrajnie różny poziom. I to jest słabe, bo jest masa dzieci z rodzin nie jeździeckich, które szybko i łatwo nauczyć głupot jednocześnie dojac rodziców i zarabiając na obracaniu ich końmi, bo każdy następny ma być tym na medal MP. Natomiast dalszy rozwój to już indywidualnie, treningi, kliniki, pod konkretną parę.
karolina_, heh w Niemczech choćby TÜV jest ustandaryzowany a u nas chujek dusza piekła nie ma 😜
Mnie bardzo razi brak fundamentów, zarówno w opiece nad końmi jak i w nauce jazdy.
O matko i córko 😂😂😂
Pomocy 🙈🙉🙊
Hulaj dusza miało być 🙊
Moon   #kulistyzajebisty
09 grudnia 2022 19:40
Iskra de Baleron, hahahaah, oplułam sobie ekran 😅 ale w sumie oba słowa pasują… 😎😁
Zdrobniale, żeby nikogo nie urazić 🤣🤣🤣
Iskra de Baleron, u nas tuv jest głównie wg niemieckich wytycznych + plecy bo kupujący płaczą, chociaż w DE od tego odeszli + dodatkowe projekcje jak coś wyjdzie niejasne. Ja się nie spotkałam z inną opcją standardu. A to że kupujący sobie życzą RTG szyi i endo na rorera u 3 miesięcznego źrebaka to już jest ich problem, nie weterynaryjny a na pewno nie mój, bo ja takich delikatnie i subtelnie wysyłam za bramę a potem nie odbieram, bo też jakie ten maluch miałby u nich życie
karolina_, ale do ujeżdżenia robią szyje w tuv przecież?
Tzn. Nie u źrebaka oczywiście.
Perlica, nie standardowo, ale niektórzy sobie życzą. Ja dla siebie robię 18 zdjęć nóg wg standardu w DE + plecy, bo to chce prawie każdy + to co trzeba żeby wyjaśnić niejasności, jak ktoś chce coś więcej to może robić wszystko o ile koń jest odpowiednio dojrzały do badania. Na pewno na żadne gastro, endo u źrebiąt się nie zgadzam, przy RTG informuje żeby skonsultowali pomysł z innym wetem, bo obraz może się zmienic, ale koniec końców to nie mój wydatek a badanie nie jest inwazyjne więc jak się upierają to ok
karolina_, nie zrozumiałś mnie. Musiałam się niepreczycyjnie wyrazić.
Mnie śmieszy aktualna moda na robienie kursu, stopni wtajemniczenia i leveli z niczego.

Piramida ujeżdżenia i klasyczna szkoła jazdy to jest kompletny system jeździecki. Nie ma wariantów czy dróg na skróty ale nie ma tez tak, że nie możesz poprosić o łopatkę do wewnątrz jeśli nie macie opracowanego perfect square zatrzymania. Wszystko się przenika i jest po coś.
Za to nowomodne kursy i programy są często po...po zarabianie kasy. wiedza jest rozczłonkowywana żeby "dłużej delikwenta doić".
Większość tych ludzi, którzy się łapią na rózne "optimal performance", "5 steps to alvays supple horse"- nigdy nie miała dobrego, klasycznego trenera. Wielu nie umie przed sobą przyznać, że mają za mało dupogodzin wyjechanych a do tego no nie mają talentu.

Ja nie mam jeździeckiego talentu a do tego jestem tchórz. Mój brak odwagi (duposkórcz przed upadkiem) jest głównym powodem mojego małego progresu. Żaden kurs tu nie pomoże.
Może nie subordynacja a może bardziej końska mowa, ale nie znalazłam pasującego wątku. Taka sytuacja z dzisiaj. Ja i mój znajomy(koń także go bardzo dobrze zna) staliśmy na placu, jak chodziliśmy to koń chodził za nami jak pies. Wzięłam bacik do lonżowania i chciałam ja trochę popędzić do szybszego stępa(była świeżo po kolce). Szła sobie po ścianie i zaķłusowała podbiegając do mojego znajomego. Chwilę pochodziliśmy po placu i stanęliśmy we dwoje na środku zamieniając dwa zdania. Staliśmy od siebie jakies 3 metry....i uwaga doszło do sytuacji dla mnie niezrozumiałej. Koń wszedł między znami ustawiając się do mnie zadem. Patrzyłam na zad ale nie był przygotowany do kopnięcia. Zrobiłam krok w bok, a koń powtórzył zachowanie i przysunęła się do mnie zadem. Cała sytuacja zaczęła mnie zastanawiać, po czym koń odwrócił się do mnie przodem. I zgupiałam. Czy to coś miało znaczyć?

Ossesmayer, Koń znajomej do ludzi,których zna odwraca się w boksie zadem... bo chce, żeby go drapać🙂 Coś na zasadzie "Hej, jak już to jesteś któryś raz i przed chwilą tak nam się ładnie z karuzelki szło, to może będziesz miły i pomożesz?"
Tak zostawię tylko jako podsumowanie hejtu na Cavaliadę, gdzie konie mają jednak dopasowane siodła i jeźdzców z dobra równowagą:
https://fb.watch/hopW7ZOh7P/

Tu wyraźnie za wielka laska i za długie siodło, leży poza ostatnim żebrem...przynajmniej to można stwierdzić na podstawie filmiku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się