Kto/co mnie wkurza na co dzień?

donkeboy dopóki ludzie będą psioczyć pod nosem i dawać sie wykorzystywać nadal to nic sie nie zmieni, owszem jak pracodawca przed zatrudnieniem usłyszy twarde warunki to albo zatrudni i wtedy mamy karte przetargową albo nie zatrudni i wtedy wiadomo że pracownik byłby ,,biały murzynem,, człowiek sam decyduje co mu pasuje 🙂
z tym ze to wiąże sie z kosztami pensjo , aby zatrudnic 2 a nie 1 człowieka trzeba tą kase wyciągnać z tego biznesu, a pensjonariusze często wybieraja pensjonaty tańsze , pomimo tego ze obsługa kuleje , konie głodują lub stoją po pęciny w gnoju więc zeby cała sytaucja na tym rynku pracy sie zmieniła to tzreba przestawić myślenie w zasadzie każdego koniarza 🙂
blucha, - totalnie nie powiedziałabym, że ludzie wybierają pensjonaty tańsze, w momencie, gdy nie raz te drogie i z dobrą opieką mają prawie zawsze ogonek chętnych 🙂 Wg. mnie te czasy tańszości już minęły, bo teraz 100zł różnica to nie jest różnica, ceny poszły bardzo do góry.
W lubuskim ogólnie pensjonaty to dno, ale konia na balkonie nie da się trzymać. Gdzieś trzeba. Częściej widzę, że ludzie nawet by dopłacili, byle mieć spokój duszy, ale takich stajni nie ma. Po co się starać, jak można nie, a i tak inkasować tą samą kasę 😉 bo wybór jest żaden, więc ludzie i tak przyjdą.

Myślę, że problemem obecnie nie jest dorzucenie grosza do pensjonatu, ale znalezienie pensjonatu, gdzie jest zarówno opieka jak i infrastruktura, a jakby był w spoko odległości to już w ogóle 🙂 bo mało osób może sobie pozwolić na codzienne dojazdy 1h w jedną stronę, dzień im się nie zepnie, a jednak tyle kasy, żeby pracę rzucić to nie mają.
Do tego stajnie są na wsiach, znalezienie nie pijącego stajennego czy człowieka, który będzie zapitalał na wioskę do gnoju nie jest proste. Nigdy nie było. Pensja stajennego musiałaby być bardzo konkurencyjna do podobnie "prostej" roboty na produkcji czy magazynie.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
12 stycznia 2023 18:05
blucha, myślę że to nadal problem modelu biznesowego - skoro stajnia się nie spina żeby mieć obsługę (a tej może zabraknąć bo młodsze pokolenia nie chcą łamać karku dla szefunia), to może lepiej wynajmować same boksy i infrastrukturę (znane jako DIY za granicą i całkiem zresztą dobrze funkcjonujące - sama z tego niejako korzystam).

jeśli tanich stajni by nie było (tj. jadących po wszystkim na krótko - obsługa, siano zadawane glodowo, zbyt małe pastwiska/padoki etc.) to w pierwszej kolejności ludzie których na konia nie stać ... By go nie kupowali. Nie mówię żeby blokować jeździectwo dla i tych mniej zarabiających no ale też nie można oczekiwać że ktoś będzie za tzw. uśmiech bombelka robić. To nie jest dobro podstawowe że ma być dostępne dla każdego.

keirashara, zgadzam się, nie wyobrażam sobie jeździć do pensjo nawet więcej niż pół godziny ale ja to jestem w UK gdzie w promieniu 15 minut jest kilka całkiem różnych pensjonatów w różnych widełkach cenowych i zróżnicowana oferta. Niemniej jednak własną wygodę bym i tak postawiła niżej bo jak mam nadrabiać za słabą obsługę w stajni żeby mój koń miał "dobrze" to wolę i dojechać do lepszej stajni. Czasowo wyjdzie na to samo.
donkeyboy, - no ja jeżdżę 28km wiochami w jedną mańkę 😂 więc pół godziny idzie lekko. Jednak kiedy widzę, jak mój ogon jest szczęśliwy, jaki miałam spokój leżąc chora w domu, to 😅
Natomiast dobrze wiem, że jak muszę jechać stacjonarnie do pracy i mam jakieś spotkanie po 15, ono się przeciągnie, wpierdacze się w korek wracając i w domu jestem ~18, to już się robi ciasno z jechaniem na tą stajnię. Codziennie tak byłoby męczące, codziennie godzina w jedną mańkę, no nie, nie dałabym rady. To byłoby życie tylko w środkach komunikacji, pracy i stajni. Tak się na dłuższą metę imo nie da.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
12 stycznia 2023 18:52
Właśnie ze względu na podejście pracodawców odpuściłam sobie pracę przy koniach. Niechęć do zawierania umów, próba wciskania dodatkowych obowiązków bez propozycji dodatkowego wynagrodzenia (niestety, niektórych nie udało się uniknąć)... Jak teraz na to patrzę, to żałuję, bo straciłam na tym kilka lat stażu pracy 😐 I wielu miłośników koni jest w takiej sytuacji.
Tylko raz, na praktykach, spotkałam się z tym, że pracownicy stajni pracowali 8 godzin, 5 dni w tygodniu + dodatkowo płatne, jak brał dyżur na weekend.
Niestety koszt pracownika jest ogromny. Przykro to mówić, ale mało który pracownik (żeby nie powiedzieć, że żaden) nie zdaje sobie sprawy ile tak naprawdę kosztuje. Pracownik widzi tylko to co dostaje w gotówce do ręki lub wpływa na konto, ale prawda jest taka, że to jest niewielka część kosztu, który ponosi pracodawca. Dodatkowo, warto mieć na uwadze, że pracownik pracuje de facto (o ile legalnie wykorzystuje urlopy i dni wolne) zaledwie ok 220 dni w roku, jeśli choruje to 190 dni (powyżej 30 dni choroby płaci ZUS), a rok ma przecież dni 365. W przypadku koni, gdzie opieka jest wymagana również w niedzielę i święta no to wiadomo ile trzeba takich pracowników zatrudnić - 2 razy więcej niż potrzeba dziennie. To oczywiście nie usprawiedliwia wyzysku, ale w jakiś sposób tłumaczy skąd on się bierze.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
12 stycznia 2023 19:27
EMS, tylko że jak pracujesz bez umowy i zachorujesz, ulegniesz wypadkowi, to tylko ty masz problem, bo z dnia na dzień zostajesz bez środków do życia, bez dachu nad głową. Pracodawcy to interesuje.
A jak jesteś chory, to tracisz dniówki. Więc chory zasuwasz przy koniach, o ile jakoś dasz radę stać na nogach.
Demetek, ja pisałam o legalnym zatrudnieniu. Legalne zatrudnienie ze wszystkimi wiążącymi się z tym obowiązkami itd - to jest duży koszt. Stąd zapewne pokusa, żeby nie było umowy, urlopów, wynagrodzeń chorobowych itd. Zresztą bardzo często jest też tak, że pracownik woli dostać więcej do ręki ale nielegalnie niż mniej przy pełnej umowie o pracę, ale z wszystkimi idącymi za tym ubezpieczeniami.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
12 stycznia 2023 21:45
EMS, a ja mówię, jak to zwykle wygląda z pracą w stajni. Ostatnia stajnia, w której pracowałam, miała w ogłoszeniu, że wypłata 2500-4500 + umowa. Pojechałam i wprost powiedziałam, że ja tylko na 3 miesiące chcę przyjść, bo docelowo szukam innej pracy. Zapytałam o pensję- najpierw 2500 na rękę. Zapytałam o umowę- najpierw muszą sprawdzić, jak pracuję. Po miesiącu o umowie cisza. Pod koniec mojego pobytu tam, najpierw przez innego pracownika, a później żonę szefa miałam propozycję, żebym została tam dłużej, bo są ze mnie zadowoleni... Ale nie zaproponowali ani umowy, ani podwyżki. Powiedziałam, że zdania nie zmienię i ostatniego dnia pracy spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do aktualnego miejsca pobytu za pracą.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
12 stycznia 2023 22:40
EMS, ale w każdej pracy koszt pracownika jest taki sam, przecież to nie jest tak że tylko w światku jeździeckim pracodawca musi płacić jakoś więcej. Poza tym jeśli pracownik chce być na kontrakcie to spoko tylko nadal to musi być spisany kontrakt, gdzie ja częściej widzę (a raczej widywałam bo z końmi nie pracuje już) coś w stylu co opisuje Dementek. Kontraktor zwykle musi się liczyć ze stratami i zostaniu na lodzie w razie czego, ja np. zawsze miałam ubezpieczenia wykupione na utratę zarobku w wyniku wypadku np. kiedy byłam freelancerem.

Ja się serio nie dziwię że ludzie nie chcą UoP bo podatki są horrendalne ale on się naprawdę średnio opłaca pracownikowi na takich niższych stawkach na jakich pracują stajenni. Koleżanka w zupełnie innej branży miała propozycje pracy na B2B to by jej na koniec miesiąca zostało tyle że może by miała za co zjeść i tyle. To zwykle pracodawcy jest na rękę i tu się również nie dziwię bo obciążenie na nim jest ogromne (ale to już inny temat w ogóle). Jeśli zatrudniamy ludzi na kontrakty to powinno to mieć ręce i nogi, kontrakt nie może nosić znamion umowy o pracę więc nie można wymagać od takiej osoby pracowania jak na etacie, a nie oszukujmy się tego pracodawcy zwykle wymagają bo konie muszą być nakarmione i wyprowadzone w danym czasie etc. Jeszcze tak tylko dodam ze w mojej branży (i być moze każdym innym zawodzie) na kontrakcie nawet jak zakładasz stawkę godzinowa to i tak się ją zawyża o ten płatny urlop czy chorobowe czy jakieś ubezpieczenia w razie wu, więc no to i tak jakoś wraca ze trzeba jednak zapłacić 🙂

Co do opieki koni w święta to w każdej jednej stajni jaką znam wszystkie konie były by nakarmione x3, posprzątane i dostałyby siano x3 , każdy miałby 15-20min na karuzeli i tylko konie na rehabie miały specjalny spacer/cokolwiek było wymagane przez plan rehabilitacyjny a reszta koni siedzi w stajni na ten dzień czy dwa. Jak właściciel chce to sobie przychodzi i wypuszcza. Ewentualnie dopłaca za specjalne aranzacje ale to tylko za zgodą zarządcy żeby nie było że każdy coś wymyślił. Jako ciekawostkę dodam że jedna ze stajni to takie "święta" miała co poniedziałek i wszystkie konie miały "wolne" - i rekra i prywatne. A, i zapomniałam dodać że wtedy pracowników w pracy potrzeba było tylko 4, nie 12-15 - bo tylu zwykle było na codzień.
Wkurza mnie niemiłosiernie podejście do śmieci i ich wszechobecność. Sąsiedzi wyjmują ulotki ze skrzynki i cofają się przed blok by wywalić je do kosza na dworze. Przecież to nie pójdzie do recyklingu! Tak ciężko do domu zabrać i w domu do makulatury wywalić a potem wynieść?! Wszędzie, ale to wszędzie butelki po alko, pety i inne drobne (i nie drobne) śmieci. Brokat jest cudowny ale nikt nie pomyśli jak to zanieczyszcza środowisko. Segregacja śmieci boli. Zabieranie śmieci ze sobą jak kosz jest pełny tym bardziej boli.
magda, - imo ulotki, drukowane gazetki z marketów to problem systemowy. Ich po prostu nie powinno się tworzyć, to jedna z największych głupot i bardziej nieekologicznych rzeczy w dzisiejszych czasach.
Facella   Dawna re-volto wróć!
13 stycznia 2023 09:00
magda, mnie bardziej wkurza, że niektóre firmy nadal uskuteczniają wciskanie ulotek... To one generują niepotrzebne śmieci.
Tak, zdecydowanie się zgadzam. Ale serio co to za problem wziąć je i wyrzucić do makulatury, żeby poszły w drugi obieg? W koszu pod blokiem zmokną i nikt ich nie oddzieli do makulatury, więc zasilą składowisko albo ewentualnie trafią do spalarni o ile w danym rejonie taka istnieje.
magda, to samo jest na osiedlach domków. Co z tego, że segreguję śmieci, skoro mega wielu moich sąsiadów tego nie robi. Ba, wrzucają mi do kubła na zmieszane - a to butelkę plastikową, a to puszki. Bo czemu nie - kosz to kosz.
Niestety w Polsce nadal nie ma kultury segregacji śmieci 🙁 a to powinno być oczywiste, jak - nie wiem - mycie zębów...
_Gaga, 100% racji.
To kwestia "kultury" i to nie tylko osobistej ale takiej nie wiem jak to nazwać- pokoleniowej?

U nas w Sylwka sąsiad wystawił na środek ulicy baterię fajerwerek- taką skrzynkę tekturową.... i ona nadal stoi na tymże środku... auta ją omijaja! Nosz fucken!
Jestem bliska takiego wkurwienia, że mu ją przetargam pod wjazd do domu i ostentacyjnie położę przed furtką. Bo to jest sąsiad co ma najbardziej "odpierdoloną chatę na dzielni", marmury w ogródku, szklane patio/oranżeria, lampeczki, jacuzzi na trawniczku, porshe w garażu.

Problem śmieci wynika także (moim zdaniem) z korpo kapitalistycznej rzeczywistości, w której żyjemy. Mój przykład z wczoraj- pobliski spożywczak nie ma już twarogu w kostkach w papierku... zastąpione twarogiem w plastyku. Ludziom wmówiono, że plastyk jest recyklinowalny. Realnie NIE JEST! Tylko około 20% plastykowych opakowąń jest recyklingowalna i one są oznaczone. Reszta nie jest. Większość opakowąń po kosmetykach nie jest. Nawet nie każda butelka plastykowa jest.
Jest system oznaczeń ale nas (jako społeczeństwo) nauczenie się tego "4 elementowego" pisma obrazkowego przerasta. ... tak jak czytanie oznaczęń na koszach na śmieci.

U nas przed stajnią stoją 4 kubły. 4!!!! ... i i tak ludzie wrzucają jak debile gdzie im wygodniej.
kotbury, skąd masz info że tylko 20% plastiku idzie do recyklingu? Wydaje mi się że więcej.

Podnoszenie czegoś z ziemi też nie jest normalne. Wchodzę do kibelka, czasem jest na podłodze kilka listków papieru - widać że czyste, więc podnoszę, i tak myję potem ręce. Korona mi z głowy nie spadła. W wiacie śmietnikowej też zdarza mi się przerzucić coś z kubła do odpowiedniego kubła, albo podnieść z ziemi. Ten karton po petardach może też bym zgarnęła chociaż na bok 🤦 Czy to nie prościej coś zrobić nawet za kogoś niż omijać autem jeśli np ktoś jeździ tam codziennie?
Raz że ludzie mają 'nie moje to nie podniosę', z drugiej strony blee jaki syf jak tak można. A dwa że mają bunt bo nikt im nie będzie kazać czegoś robić 🤦 tudzież nie widzą sensu w recyklingu.

Jeśli ktoś choć trochę zainteresowany śmieciami to polecam na insta kobitkę co pracuje w branży i wszystko pokazuje co i jak działa, opowiada jak prawidłowo segregować i co się dzieje ze śmieciami https://www.instagram.com/pani_od_odpadow/

Edit:
akurat jest o plastiku w komentarzach: https://www.instagram.com/p/CnUhW7JoFg7/
Donkeyboy, no jasne, że w każdej branży koszt pracownika jest ten sam, ale już zysk, który taki pracownik wypracowuje w każdej branży jest inny. To był taki ogólny komentarz do sytuacji pracodawców. Nie znam się na prowadzeniu stajni więc nie będę wyliczać jakie są koszty i ile się na tym zarabia. Uważam, że liczenie cudzych pieniędzy jest nie fair. Każdy prowadzi biznes tak jak może, umie i potrzebuje. Zupełnie osobną kwestią jest uczciwość biznesowa i taka zwyczajna ludzka, np w stosunku do pracownika.


Ja się serio nie dziwię że ludzie nie chcą UoP .

donkeyboy, A ja się dziwię. Ale może to kwestia świadomości. Ludzie żyją dniem dzisiejszym i nie myślą o przyszłości. Te ubezpieczenia, podatki itd, jasne, dużo kosztują. Ale prawda jest taka, że w jakiś sposób zabezpieczają twoją przyszłość. Jak zachorujesz na grypę i przez tydzień nie będziesz pracować to luz. Nadal masz do dyspozycji 75% miesięcznych zarobków. Ale co np w przypadku ciąży? Albo długotrwałej choroby? Jeśli nie masz umowy o pracę to kto za ciebie będzie co miesiąc łożył na życie? Ten pracodawca, z którym nie masz umowy? A emerytura? Nawet jeśli będzie mizerna, to zawsze będzie. Jeśli teraz nie uzbierasz kapitału, to kiedy to nadrobisz? Chyba, że odkładasz sobie sama na emeryturę albo inwestujesz na przyszłość. Ale to wtedy na to samo wychodzi - dużą część wynagrodzenia powinnaś odkładać, tak żeby potem mieć z czego żyć na emeryturze.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
13 stycznia 2023 17:42
EMS, myślę jednak że jakikolwiek ktokolwiek biznes prowadzi, nie powinno się go opierać na zasadzie że się pracownika wykorzysta, niedoplaci, da pod stołem (to pod stołem się przecież do emerytury nic nie wlicza a nic) etc.

Co do drugiego cytatu - bardzo wyrwane z kontekstu ale tak, jest pewien poziom zarobków gdzie UoP się nie opłaca. Macierzyński też nie każdy musi się każdemu przydarzyć. Można na niego odłożyć. Nie każdy kontraktor zarabia też z spoza domu. Na nagłą utratę zarobków są ubezpieczenia, zresztą każdy odpowiedzialny kontraktor się z tym liczy że może być posucha w firmie. Ale przecież to jak w każdym biznesie - pracodawcy nikt nie broni kogoś z UoPu zwolnić. Co do emerytury - przecież na takim JDG też płacisz składki emerytalne. Zresztą wiedząc jak działa ZUS nikt nie daje gwarancji że będzie on wypłacalny, a że mam znajomych którzy tam pracowali i temat znają to średnio wierzę w poleganie na rządowych rozwiązaniach emerytalnych. Zresztą co to ta emerytura nawet teraz zresztą, średnio 2,5k a ciekawe jaka jest mediana. I tak trzeba kombinować i tak.
donkeyboy, - nikt z seniorów w mojej rodzinie nie ma nawet tych 2,5k, a pracowali całe życie. Jedna z babć przez jakiś czas na trzech etatach, rano w kawiarni, nocami w fabryce... gdyby nie wsparcie rodziny, byłoby bardzo ciężko. Taki pieniądz, że ani wyżyć, ani zdechnąć 🙄 dlatego ja w swoją ni cholery nie wierzę, nawet jak ją dostanę.
EMS, - ludzie żyją dniem dzisiejszym, bo jak im ledwo starcza 10-10 to nie bardzo mają inną opcję. Takich ludzi jest dużo, a obecna inflacja i absurdalne ceny nieruchomości nie pomagają. W momencie, gdy decydujesz czy kupić buty czy kurtkę na zimę, bo nie stać Cię w sumie na żadne, to każde dodatkowe 100zł robi różnicę. Próbujesz jakoś przetrwać teraz, martwisz się co będziesz jeść do końca miesiąca, a nie co będzie za 20 lat.
Myślenie o tym to pewien przywilej. Łatwo o tym zapomnieć.
kotbury, skąd masz info że tylko 20% plastiku idzie do recyklingu? Wydaje mi się że więcej.


magda, bratowa pracuje w lokalnej komunalce. Tylko 20% tego co u ans trafia do koszy jest recyklingowane.

Recycling niestety też ma słabe strony. Ja np. nie kupuję ubrań z recyklingowanego plastyku bo z nich dalej nie da się go odzyskać. Butelka PET może być przerobiona na kolejną butelkę, i kolejną i kolejną.Ale sweter z butelki PET zostaje śmieciem forever.

... paradoksalnie to co nam się wmawia, że jest "złe" i ma "duży ślad węglowy", jest najbardziej eko - u nas len i wełna.
kotbury, recykling materiałów tekstylnych jest jak najbardziej możliwy i jest to w Polsce stosowane. Co do pozostałych tworzyw - w Polsce do recyklingu trafia ok 30% zarejestrowanych tworzyw sztucznych (każdy, najmiejszy worek / butelkę itp. się rejestruje). W Europie najgorsza jest Malta , ale i oni mają odzysk na poziomie 24-25%. Nie mam bratowej, która "w tym pracuje", jednak jako osoba pracująca w przemyśle i wprowadzająca na rynek sporo tworzyw sztucznych - mam dostęp do bieżących statystyk dotyczących recyklingu. I wydaje mi się, że źródła te , opracowywane dla całej UE są bardziej wiarygodne, niż z całym szacunkiem - bratowa 😉
Wg podlinkowanej przeze mnie pani od odpadów recykling na poziomie 30% mamy dla wszystkich frakcji łącznie, a np jeśli chodzi o butelki pet jest to znacznie więcej, ale nikt nie prowadzi statystyk. Ubrania zdecydowanie warto kupić droższe, które wytrzymają kilka lat, ale najgorszym odpadem są ponoć buty, których nie da się w żaden sposób odzyskać. Zmieniło mi to postrzeganie tego co mam w szafie i wpłynęło na zachcianki zakupowe. Jedne buty mam jeszcze od czasów liceum, więc spokojnie ok 20 lat, co mnie cieszy. Część ludzi zaczęło zwracać większą uwagę na jakość, ale nadal zalewa nas ogrom szajsu typu sinsay, który często po jednym praniu się do niczego nie nadaje.
magda, z butów sportowych robi się nawierzchnie do boisk sportowych
magda, patrząc na poziom inflacji i nie zawsze przystający do niego poziom podwyżek pensji - nie jest łatwo nie korzystać z tanich marek odzieżowych, czy obuwniczych. Niech pierwszy rzuci kamieniem ktoś, kto nigdy nie kupił np. kantara Yorka 😉
Sama też celuję w jakość, ale i zdarza mi się kupić jakiś lowcost czy szajs z Aliexpress...
Perlica, w sumie coś mi świta że o tym kiedyś słyszałam, dzięki za przypomnienie.

_Gaga, pewnie że każdemu (albo prawie każdemu) się zdarza. Ale raz że można to próbować ograniczać a dwa że tanie rzeczy często finalnie wychodzą drogo 😉 bo się zużywają. Chyba też wiele ludzi ma barierę przed noszeniem ciągle tego samego. Z innej strony zawsze są lumpeksy i ogłoszenia, czasem można dorwać coś exstra w niskiej cenie.

Nic tu nie jest zero jedynkowe, może tylko wywalanie śmieci gdzie popadnie 😉
_Gaga, ja mam dane od siebie z gminy... więc u nas 30% to jest wishful thinking.

Recycling tekstyliów to jest promil. Głównie dlatego, że :
- te od ich użytkowników, znoszone nie mają metek/mają nieczytelne oznaczenia na metkach, więc w większości gmin lecą do przegródki "wysypisko"
- są mieszankami różnych włókien- tego się realnie nie odzyskuje
- mają kolory,które nie podlegają recyclingowi....- niektóre się nadają barwniki, inne nie.

Jeszcze daleka droga, żeby nasz golf "z recyklingu", włożony do worka "plastyk" otrzymał drugie życie...


Plastyk to taki artystyczny zawód.
Tworzywo sztuczne to plastik.
Tak na marginesie
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
19 stycznia 2023 13:27
Ja zmienię temat na chwilę żeby wyrzygac wku*w: nienawidzę złodziei firm energetycznych. Tych moich brytyjskich, nie wiem czy w Polsce to samo.

Mamy zwykły tradycyjny licznik, a nawet kilka, z różnymi taryfami. W listopadzie pokręcili jeden odczyt z drugim i podkręcili nam przewidywane zużycie o olaboga ponad 500%. Możecie się domyślić jaką miałam minę po otwarciu rachunku. Mój partner wyprostował sprawę w grudniu (z wysiłkiem, bo naprawdę go odbijali na telefonie od jednej osoby do drugiej). Ale nikt nie zmienił tyle co nam pobierają z konta (!). Więc teraz przyszedł nam rachunek znowu podkręcony o jeszcze więcej bo znowu pokręcili liczniki w ten sam sposób. No ku*wa. I najlepsze że babka na obsłudze klienta szła w zaparte że to tak ma być i tyle im wisimy, pomimo że na samym początku mój facet wytłumaczył że to przeniesiony błąd z grudnia który był naprostowany. I że niemozliwym jest wykręcić w miesiąc kwartalne zużycie czteroosobowej rodziny w domu wolnostojącym, gdzie nas jest dwie osoby w małym szeregowcu i mamy tylko dwa grzejniki odkręcone.

Trzeba było odwisiec na telefonie i znowu być poodbijanym pomiędzy innymi działami żeby to naprostować jeszcze raz.

Najlepsze że spryciarze usunęli jeszcze nam historię odczytów z apki i dobrze że mamy foty żeby to udowodnić. Więc o nie poprosili - "wyślijcie nam na ten formularz na tej stronie". Formularz nie działa xD Będąc projektantem apek i stron zastanawiam się czy oni tego tak specjalnie nie robią żeby utrudnić życie. Bo to że rachunki mają mega skomplikowany layout i są generalnie trudne do zrozumienia to już wszystkim znany fakt i wiele firm zostało za to ściganych przez rządowego watchdoga.

A z tego wszystkiego najbardziej przykre jest że pewnie są osoby typu osoby starsze czy schorowane które by podziękowały i zaakceptowały stan rzeczy po pierwszym "tyle się należy, tyle prognozujemy zużycie na podstawie zużycia" i zapłaciło ten horrendalny rachunek.
donkeyboy, byłam min. strategiem (po stronie agencji) projektu dla Enea - info o tym "jak czytać rachunki", jak je płacić i inne "reklamacje'.... można by horror story napisać.

Największym problemem tych firm jest to, że tam jest takie korpo, że pipa z jednego działu musi wysłać zapytanie do pipy z innego działu-które powisi w systemie zanim tamta do tego siądzie- w ogóle w kwestii "a którego działu to jest jurysdykcja".
Do tego oczywiście wprowadzanie zmian do apek i strony trwa wieki gdyż cała machina jest na SAPie i najpierw ktoś się musi dokopać czy tam w ogóle można (czy licencja i layouty) nam pozwalają zrobić jakiś odnośnik, czy serwery będą wolne itd. A za serwery płąci inny działu to już dla drugiego działu ułątwień się nie pyli robić.
To są "firmy- państwa", które się powinno zaorać,spalić i napalmem jeszcze polać dla pewności, że taka mentalność nie zmartwychwstanie.

Więcej bym napisała ale mi nie wolno...

Za to rada. To są ludzie, którzy są w tych firmach prowadzeni na zasadzie kija i marchewki, gdzie kij jest z każdej strony i podpierdalanie siebie nawzajem, a marchewką jest utrzymanie dupy na stołku. Więc najlepszym motywatorem przy załatwianiu tam spraw...jest niestety cwanych nastraszyć.
Nie wiem jak w UK ale u nas teraz urzędnik może beknąć za swój błąd i przypomnienie numerka ustawy, ostry ton, prośba o powtórzenie danych osobowych (imię i nazwisko, stanowisko), potrafią jak dobry kij do poganiania zadziałać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się