Co mnie wkurza w jeździectwie?

Perlica, zawsze jest jakiś zakątek gdzie nie nie jest "wyjściowo". Natomiast co do błota na padokach, to tak, drenaż i piasek, albo maty robią robotę. Może kiedyś się uda tak zrobić, ale koszty są faktycznie spore 😉
Ale ja mówię o przydomówkach na własny użytek, tylko dla swoich ogonów.
Napaleńcom, którzy z końmi mają niewiele do czynienia a złapali zajawkę i chcieliby mieć koniki to oczywiste, że to pomysł do d... Bo nie wiedzą z czym to się je.
A robić nie u siebie w przydomówce No to cóż mogę powiedzieć, to pracownik stajenny tyle, że bez stajni. Taka praca, na którą nikt raczej nie zmusza, a był to własny wybór.
I jeżeli ktoś jest tym zmęczony to jest całkiem okej, obrabiać kilkanaście / dziesiąt koni, padoków etc.
Ale proszę nie mówcie, że przydomówka to tylko wkurw i brak energii na wszystko.
Konie dla siebie, dla przyjemności z jazdy, z przebywania to najlepsza opcja ever dla, kolokwialnie mówiąc, prawdziej koniary 😅
To trzeba po prostu mieć bzika i wiedzieć z czym to się wiąże, czyli tak jak mówicie choroba, nie choroba, mrozy, święta czy wakacje. To wszystko niestety przestaje mieć znaczenie 🙃
19tedei, - można to lubić, ale jak z gilem po pas o 6 rano w mrozie lecisz z widłami, to nie powiesz, że tryskasz radością 😜 Do tego jakiekolwiek wyjazdy czy wakacje to jest duży problem logistyczny - chyba, że masz na miejscu rodzinę, która jest w stanie to ogarnąć lub wygrałaś los na loterii w postaci dobrego pracownika stajennego. Jeśli robisz własne siano/słomę to w lecie bywa na prawdę przekichane, bo łapiesz pogodę, a to czasem oznacza z tydzień-dwa wstawania o świecie i chodzenia spać po północy, cały czas w robocie. Jakbym znalazła kogoś, kto na ten zapier*ol mówi "hura" to sprawdziłabym, czy mu słońce na polu nie przygrzało za mocno 😂
Generalnie siano, słoma, owies to Twój problem. Jako pensjonariusz płacę i wymagam, mi wisi skąd ono będzie, jak i za ile. Ma być ładne i wystarczająco.
Na plus na pewno jest brak dojazdów. Jak ja za tym tęsknię! Czasem najbardziej mnie zniechęca konieczność dojechania do stajni, nie samego przebrania się i porobienia przy koniach, ale właśnie dojazdu. Podawanie leków, dodatkowych posiłków, smarowanie ranek, przebieranie derek, no jest dużo łatwiejsze. Nawet szybka lonża to jest 40 minut, nie 40 minut plus godzina dojazdów.
Wszystko ma swoje plusy i minusy. Niemniej, doceniam wstawienie konia w pensjonat, pewien spokój i wygodę tego 🙂 Teraz przez auto prawie tydzień już nie byłam, ale wiem, że koń idzie do karuzeli, idzie na padoczek, ma co jeść.
Do tego standard pracy zdalnej to dość nowy wynalazek, na dzień dzisiejszy ogarnelabym dwa-trzy koniki pod domem, ale pracując stacjonarnie byłoby to trudne. No, a niestety, bogata z domu nie jestem, a nic mi nie da tyle $ co etat teraz.
Także wierzę, że można mieć z własną stajnią dość, wkurzać się na pogodę, błoto, mróz i inne uroki. To nie znaczy od razu, że człowiek już nie chce, ale czasem się wkurza 🤷
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 lutego 2023 13:23
19tedei, - można to lubić, ale jak z gilem po pas o 6 rano w mrozie lecisz z widłami, to nie powiesz, że tryskasz radością
To trochę jakby powiedzieć - nie bądź w związku, bo się pokłócicie, nie miej dzieci, bo będą płakać.
Jasne że będą trudne momenty. To jest życie. Podejrzewam że jak np. Ty masz konia to też masz trudniejsze momenty, nie wszystko wychodzi a jakoś nie rezygnujesz. Jeśli nie masz konia, a jeździsz w ogóle to też są trudniejsze momenty w trakcie treningu.
Dla jednego "gil z nosa" będzie do przeżycia (chociaż ja wtedy po prostu zlecam opiekę petsitterce/mamie/przyjaciołom), a dla drugiego zupełnie nie. Są różni ludzie i ile ludzi, tyle pomysłów na sposób życia.
Chyba troche przesadzacie z tym bieganiem z widłami o 6.00 rano ;P zakładając że przeciętna osoba pod domem ma 2-3 koniki to logistycznie jest to dość proste do ogarnięcia, rano sypnięcie owsa i siana to jakieś 10 min, wypuszczenie na padok (na ogół otwarcie boksu i zamknięcie furtki) kolejne 10 min. Na padoku balot siana starcza na dobre kilka dni, podgrzewane poidło i problem z wiadrami i noszeniem wody z głowy. A przy wiacie i padoku z balotami siana to naprawdę te konie są niemal bezobsługowe. Kwestia dobrego planu i dostosowania obiektu zanim wymyślimy sobie koniki pod domem… mówię z perspektywy osoby, która konie ma od zawsze pod domem.
Muchozol2, - ale to nie chodzi o to, że to jest nie do przeżycia. Po prostu... wkurza. Ma prawo. To, że korzyści jest więcej, nie oznacza, że coś nie może wkurzać, że czasami człowiek nie przeklnie na błoto i pomysł posiadania koni 😉 No comon, nigdy nie pomyślałaś "I na co mi te konie?".
Mój chłop też mnie czasem wkurza, ale go kocham. Nie przestaję go kochać, jak mnie wkurza, ale mam prawo się wkurzyć. To chodzi o taką chwilową emocję, że czasem człowiek ma dość.

Lullaby, - ja biegałam o 6 rano 🙃 bo trzeba było potem się umyć i dotrzeć do szkoły/pracy. Dlatego napisałam, że możliwość pracy zdalnej czy brak etatu zmienia rzeczywistość. Bardzo zmienia.
Biegałam w wigilię, biegałam w upały, biegałam od świtu do północka przy sianokosach, bo o tej porze przyjeżdżały ostatnie transporty. Lubiłam to, bardzo. Niemniej, wierzę, że można mieć dość wstając z łóżka kolejny dzień po 4h snu, można wcale nie chcieć z ciepłej pierzynki na zimny deszcz i mieć chwilowo ogólnie dość 😉
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 lutego 2023 14:12
No comon, nigdy nie pomyślałaś "I na co mi te konie?".
Pewnie że tak. Ale jak pisze Lullaby - głównie w poprzedniej kiedy nie miałam wszystkiego zorganizowanego jak należy 🙂.
Ja to nawet przed 6 biegam z sianem i widłami, bo na 730 siadam do pracy (na szczęście zdalnej) i głównie po to tak rano, żeby po pracy mieć czas wsiadać. Pewnie, że bywa ciężko, pewnie że zimą bywają dni, że kwestionuję ten życiowy wybór, ale jednak pewność, że moje konie mają wszystkiego pod korek, są nakarmione, napojone i ktoś ich dogląda jest bezcenna. W pensjonatach (a zwiedzilam wiele) niestety te oczywistości nie zawsze były spełniane. Logistyka terenu oczywiście jest ważna, ale praca przy koniach zawsze była i będzie ciężka - każdy, nawet największy padok jednak wypada sprzątać, tak samo boksy, siano się samo nie zapojawi itp. Ale jak sobie na wiosnę o świcie patrzę jak konidła szamią sianko, słonko świeci, ptaki śpiewają to jednak jest najpiękniej😀. Ja narazie nie żałowałam tej decyzji ani przez chwilę, ale też ja mam hopla na punkcie koni od 30 lat, nie wyobrażam sobie nie mieć koni i ogólnie bym bez nich zdechła. Normalnym ludziom to też zawsze bardzo ochoczo odradzam posiadanie konia w ogóle, a już własnej stajni w szczególności. Do tego jednak trzeba być bardzo końskim i móc wiele poświęcić. Jedyne czego się boję, to na ile mi starczy zdrowia - bo jednak własna stajnia to spore fizyczne obciążenie.
To, że są słabe momenty to jasna sprawa i każdy ma gorszy dzień i się nie chce, ale chodzi mi o to, że odradza się stajni przydomowych, nawet jeśli są warunki predyspozycyjne. A zniechęcają Ci, którzy nie mają dobrego zaplecza albo się przeliczyli co do swojego czasu / sił / ilości koni.
19tedei, ile masz koni i osób do pomocy? Pracujesz normalnie na etacie 8h dziennie codziennie?
19tedei,
Ja zniechęcam chociaż prowadzę super stajnie, mam maszyny etc. Ze wszystkim wyrabiam się w czasie mając 23 konie , w tym 10 w treningu. A zniechęcam bo to hardocorowo ciezka praca, na 24h na dobę, 7 dni w tygodniu i życie z aplikacją od pogody. Życie z ciagłym poczyciem obowiązku i odpowiedzialnosci. Życie bez wolnego, bez weekendów, bez świąt. Bez ani jednego dnia kiedy można się wyłączyć. Zamknąć drzwi po pracy i mieć w dupie stajnie , a żyć własnym życiem.
Teraz jednak postanowiłam jeździć i się rozwijać, niż martwić się o wszystko inne dookoła. Jakbym miała 2 konie pod domem to lajcik. Ale wiecej to już jazda bez trzymanki.
Pomagam od kilku lat w przydomowce i też widzę że to nie jest niemożliwe żeby normalnie żyć i mieć konie przy domu. Czyli normalny etat plus zajmowanie się końmi.

Marzy mi się kiedyś 2-3 konie u siebie ( choć patrząc po znajomych to z dwóch trzech koników nagle robi się naście+ jakaś koza a i kurki do tego 😆 ) mieć taką kompletną wolność, ja widzę co daje jeść, pilnuje sobie sama, do tego możliwość podejścia wieczorem i zerkniecia ( w pensjonacie często jest tak że po wieczornym karmieniu człowiek pojawia się dopiero rano ) czy zrobienia kopytowego spa o 22: 00 bo akurat nie mogę zasnąć.
Nikt obcy mi się nie kreci, sama obserwuje jak się konie mają, czy coś się zmienia. Widzę gigantyczna różnice w zachowaniu konia który jest karmiony, ogarniany, jeżdżony przez jedną osobę a konia na którym właściciel tylko trenuje a cała obsługę robi ktoś inny.

Z wyjazdami też nie jest tak że się jest uwiązanym. Właściciel u Nas mógłby wyjechać i na 2 tyg, są zaufane osoby które stajnie ogarną i on serio się nie musi martwić. Ewentualnego weta czy kowala też te osoby załatwia.

Mnie przerażają koszty własnej stajni, nie tylko sama działka, budowa a eksploatacja , koszty siana owsa słomy bo swojego mieć nie będę, woda której idą gigantyczne ilości, przemyślenie co z obornikiem, czy w ogóle będzie co z nim zrobić, jakiś traktor też jest potrzebny bo wszystko w belach, martwienie się czy pastwisko będzie w tym roku wystarczające czy trzeba zadbać o trawe dodatkowo. Czy jak mi konie zwieja to nie dostanę pozwu od sąsiada za zniszczenie trawnika.

Przydomowe stajnie mają jeszcze jeden minus według mnie - odcięcie od końskiego życia społecznego. Nie ma plotek i ploteczek, nie można pooglądać treningów innych, nie ma spotkań, nowych osób, nie ma kogo podpytać nawet o głupoty. Nagle zostaje się samotnym okrętem i nie ma nikogo innego odpowiedzialnego jeśli taki okręt by zatonął.
Sonika,
Odniosę się do odciecia od świata. To ma swoje plusy i minusy. Wiecej plusów, szczegolnie jak sie nie ma sportowego zacięcia. Ale fakt niemożliwosci podgladania lepszych, rozmowy z nimi czy uczenia się od nich jest jednym z wiekszych minusów.
Ja przez 4 lata ponad myślalam że jeżdżę tak sobie, aż nie poszłam na triale do innych stajni i okazalo się, że nie muszę tkwić w zajeżdżaniu i ze jestem na dużo wyższym poziomie, niż myślałam. Ale jak się dupe wozi na koniach, nawet tych super fajnych ale za stodołą, nie ma sie nikogo kto Ci powie że jest fajnie, to wydaje Ci sie ciagle że wstyd wychodzić zza tej stodoły.
I to mnie wkurza w przydomowce przez pryzmat mojego rozwoju. Bylabym dużo dalej, gdybym nie musiala marnować czasu na wszystkie dupsy zwiazane z prowadzeniem stajni.

* odszczekam tylko fakt że nikt mi nie powiedział ze potrafię jeżdzić. Bo to mi od 2 lat mowila halo i jej mąż, ktorym zawdzięczam to na jakim etapie i poziomie teraz jestem. A całe moje ujeżdżenie to tylko halo, ktorej jestem za to bardzo wdzięczna.
Sonika, nie wyobrażam sobie wyjechać i zostawić konie na więcej, niż kilka godzin. Przecież jakby wyjechać z przydomówki - ktoś inny musi tam zamieszkać i ogarniać wszystko w 100%. Kto się na to zdecyduje na 2 tygodnie? Co, jeśli wydarzy się coś złego? Czy ta pozostawiona osoba poda zastrzyk, nawodni, ogarnie? Wet nie zawsze przyjedzie od razu...
_Gaga,
Heh, to jest własnie mój problem w obecnej pracy. Nie ma nas kto zastąpić. Zawsze jest coś czego przecietny czlowiek nie potrafi zrobić. Zawsze jest problem z zaufaniem i tym czy ktoś to faktycznie sam ogarnie.
KaNie, ja wyjechałam raz, na narty, w polskie góry. Z końmi został mój koński tato. Przespałam się w górskim pensjonacie i wróciłam, bo się oczywiście w stajni coś nawydarzało. Tyle. Przez 15 lat...
Dziś stojąc w pensjonacie mogę sobie wyjechać na weekend do SPA czy na 2 tygodnie pomoczyć tyłek w ciepłym morzu i luzik 😉 Jeśli chcę iść do kina / teatru - nie muszę dopasowywać się do pory karmienia. A jak wstanę w weekend z mega leniem - mogę wrócić pod kołdrę i nic się nie zadzieje. Polecam bardzo taką opcję.
Oczywiście staram się być w stajni te 4-5 dni w tygodniu, ale jak mnie nie ma nic się nie dzieje.
19tedei, ile masz koni i osób do pomocy? Pracujesz normalnie na etacie 8h dziennie codziennie?
_Gaga, koni koło domu od początku było sztuk 2, następnie pojawił się trzeci i 2x był źrebak. Rotacja koni była raz na sezon źrebaczkowy, tzn po bodajże 2 latach kiedy pojawił się 3ci koń to rozgrywaliśmy to tak, żeby źrebaka sprzedać po odsadzeniu, bo boksów było sztuk 3. Chodziłam do szkoły a potem pracowałam na etacie ( haha, praca na etacie w innej stajni ). Ale ja do pracy miałam 1,5km : ))))
Moja rodzina nie jest końska, wszystkim zajmowałam się sama, tzn obrządek dookoła koni, padoków, stajni. Dopóki nie byłam pelnoletnia to jeden z rodziców pomagał mi zwozić siano i słomę 2x w miesiącu jako kierowca.
Z racji tego, że nie musiałam mieć swojej stodoły tylko ten komfort odbierania siana i słomy super jakości z tej samej wioski to była bajka. Więc nie mówię tu o tym, że posiadanie gospodarstwa i maszyn rolniczych to to samo co posiadanie kilku boksów pod domem... Bo ja żadnych sianokosów nie robiłam, nie musiałam pilnować pogody etc. bo wszystko było dostępne od ręki na wsi.
Jedyne zmartwienie jakie było to to czy żaden delikwent nie rozwalił ogrodzenia i konie nie poszły na spacer po wsi.

Jak już wspomniałam, przydomówka to super sprawa, ale jeśli ma się na to warunki gospodarcze / techniczne i siłę psychiczną.

Bo jeśli robimy to na zasadzie "chcę mieć konie u siebie bo tak / za wszelką cenę / bo taniej niż pensjo, a jest to nasz debiut w opiece nad końmi to strzał w kolano.
Jeśli chcemy się rozwijać sportowo to wiadomo, że do tego potrzebna jest infrastruktura i w domu ciężko jest ogarnąć treningi.

Przypominam, że ja cały czas mówię o posiadaniu przydomówki dla siebie, dla pasji i rekreacji, a nie dla zysku czy ambicji sportowych.
19tedei,
Tyle ze bez wzgledu na powody przydomowka to w kazdym wypadku taka sama orka i odpowiedzialność.
od wielu lat mam konie przy domu, w zasadzie to nigdy nie miałam w pensjo 🙂 i za każdym razem gdy wracam z pracy ( werkuje kopyta) to jestem szczęśliwa że mogę je mieć u siebie, widzę po różnych pensjo, lepszych, gorszych i najgorszych, co sie tam dzieje i nawet gdy pot leci po tyłku, gdy gil wisi do pasa 🙂 nie mam myśli - a w cholere wstawić je do kogoś.
19tedei, czyli miałaś 2 konie w szkole i mieszkając z rodzicami, tak? Nie przejmowałaś się zakupami, gotowaniem obiadu i zapasami pieczywa na święta... Nie obchodził Cię rachunek za wodę i prąd. W ciężkich pracach (rozładunek siana, owsa) pomagał tata? A teraz czemu nie masz już koni pod domem?
W takim trybie też mi było fajnie mieć swoją stajnię. Gorzej, jak już byłam dorosła i musiałam o 6 być w biurze. Zimą u koni o 4tej, aby śnieg zdążyć odkopać. Nadal wolę pensjonat, chociaż zgodzę się, że mega ciężko o dobry...
Nie ogarniam przydomówki dla zysku... jaki zysk jest z koni pod domem? Darmowa siłownia?
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 lutego 2023 19:25
Przecież jakby wyjechać z przydomówki - ktoś inny musi tam zamieszkać i ogarniać wszystko w 100%. Kto się na to zdecyduje na 2 tygodnie? Co, jeśli wydarzy się coś złego? Czy ta pozostawiona osoba poda zastrzyk, nawodni, ogarnie? Wet nie zawsze przyjedzie od razu...
Są petsitterzy, można wszystko dogadać. Trzeba tylko pytać i szukać (wystarczy minimum chęci, typu zapytać w stajni, popytać znajomych - tu naprawdę nawet ja daję radę, mimo że utrzymuję kontakt z 4 osobami ze światka końskiego). Z racji tego że moi petsitterzy ogarniają tylko moje i ościenne województwa to nie widzę sensu podawać ich danych publicznie. Jedna z nich jest tech wetem, więc i zastrzyk poda i kolkę rozpozna.
Tu już podaję wersję "hard" jakby nikt z rodziny/przyjaciół nie mógł się zwierzakami zająć.
Oczywiście usługa takiego petsittera jest płatna, ale nie jest tak że nie ma wyjścia i "nie ma z kim zostawić".
Na szczęście większość osób funkcjonuje w społeczeństwie, nie jest samotną wyspą i ma kontakty społeczne po których szuka usługi/porady której potrzebuje.
Muchozol2,
Ty masz 2 konie... to mozesz sobie brać kogo chcesz. A jak masz zrebaki, zrebne matki, mlode konie, chore to tez weźmiesz randomowego petsittera? 🙈
19tedei,
Tyle ze bez wzgledu na powody przydomowka to w kazdym wypadku taka sama orka i odpowiedzialność.

KaNie, odpowiedzialność tak, ale nie orka przy kilku ogonach.

19tedei, czyli miałaś 2 konie w szkole i mieszkając z rodzicami, tak? Nie przejmowałaś się zakupami, gotowaniem obiadu i zapasami pieczywa na święta... Nie obchodził Cię rachunek za wodę i prąd. W ciężkich pracach (rozładunek siana, owsa) pomagał tata? A teraz czemu nie masz już koni pod domem?
W takim trybie też mi było fajnie mieć swoją stajnię. Gorzej, jak już byłam dorosła i musiałam o 6 być w biurze. Zimą u koni o 4tej, aby śnieg zdążyć odkopać. Nadal wolę pensjonat, chociaż zgodzę się, że mega ciężko o dobry...
Nie ogarniam przydomówki dla zysku... jaki zysk jest z koni pod domem? Darmowa siłownia?

_Gaga, przestań się proszę nakręcać i próbować na siłę uświadomić mi, że nie mam racji. W stajni byłam od dziecka zaczynając jazdę za pracę, bo kiedyś tak się dało. Przez 8 lat miałam 3-4 konie (2 na początku przez około półtorej roku) kiedy już byłam pelnoletnia i owszem gotować obiadu dla rodziny nie musiałam, ale już zarobić na życie swoje i koni owszem. Rozładunek przyczepki z kostkami sianem i słomą to niewielki wyczyn jeśli robi się to co 2 tyg. Karmione paszami, wyslodkami, więc nie było mowy o ciężkich transportach. Worek paszy 20-25kg też tahałam sama od dziecka. Bele siana zawsze ktoś pomagał postawić / przeturlać. A mój wzrost i waga nie bardzo się zmieniają od czasów gówniarza lat 12, a życie stajenne znane mi było od dziecka więc ciężary również.
Więc proszę Cię, nie wyjeżdżaj z takimi tekstami, że tatuś pomagał a ja żyłam bestrosko 🙂 życie pisze różne scenariusze i stajnia owszem jest jeszcze, tyle że mnie w kraju już nie ma ani moich koni. Nie była to decyzja zależna ode mnie, a od sytuacji życiowej. Więcej powodów tego, że już się "nie bawię" (tak wynika z twojej wypowiedzi) w konie przy domu nie muszę mówić, bo spowiedzi forumowe nie są mi potrzebne.
Wyraziłam tylko swoją opinię, że może być fajnie i być to spełnieniem marzeń dla kogoś, żeby mieć swoją małą stajnie, a Ty za wszelką cenę starasz się pokazać, że tak nie jest.
Ja mam dwa kucyki w przydomówce, będzie już 6 lat. Uwielbiam moja stajenke za swobode, za robienie wszystkiego po swojemu i przystosowanie wszystkiego pod swoje konie. Nie wyobrażam sobie powrotu do pensjonatu, chociaż czasami marzy mi się chociaż jeden dzień wolnego od koni. Pracuje z Mama na zmiane, jak ja jestem rano w pracy to ona ogarnia konie, wypuszcza i sprząta, później wracam ja. Mimo super ogrodzenia, kamer i sąsiada który w razie czego zerknie to nie zostawiamy koni samych na dłużej niż 2-3 godziny. I to jest problem, bo nawet wyjście na wesele do rodziny to ciągle kursowanie do domu żeby popatrzeć czy wszystko gra, żeby nakarmić.
Zdecydowanie najbardziej doceniłam posiadanie koni pod domem, gdy moja Seniorka była już bardzo schorowana, gdy nie wstawała samodzielnie. No nie wyobrażam sobie trzymania takiego konia w pensjonacie (może są jakieś super ale ze wszystkich w których kiedykolwiek stałam to zdecydowanie nie), pilnowaliśmy jej niemal całą dobę i wybawieniem w tym wszystkim było to, że można było do niej zaglądnąć w nocy w piżamie i iść spać dalej czy podać lekarstwo między krojeniem papryki a gotowaniem makaronu 😉

No i jeszcze moje takie skrzywienie - nie wyobrażam sobie trzymać koni na padoku, który nie jest codziennie sprzątany. Po wszystkich przebojach z kolkami mojej Seniorki muszę mieć wyliczone kupy co do sztuki 🤠
19tedei, czyli miałaś 2 konie w szkole i mieszkając z rodzicami, tak? Nie przejmowałaś się zakupami, gotowaniem obiadu i zapasami pieczywa na święta... Nie obchodził Cię rachunek za wodę i prąd. W ciężkich pracach (rozładunek siana, owsa) pomagał tata? A teraz czemu nie masz już koni pod domem?
W takim trybie też mi było fajnie mieć swoją stajnię. Gorzej, jak już byłam dorosła i musiałam o 6 być w biurze. Zimą u koni o 4tej, aby śnieg zdążyć odkopać. Nadal wolę pensjonat, chociaż zgodzę się, że mega ciężko o dobry...
Nie ogarniam przydomówki dla zysku... jaki zysk jest z koni pod domem? Darmowa siłownia?

_Gaga, jeszcze dopowiem. Skoro piszesz, że musiałaś być na 6 w biurze a o 4 u koni, tzn że nie miałam warunków do tego, żeby mieć konie u siebie i wyszłoby ci na dobre. Przecież powiedziałam, że to nie jest opcja dla wszystkich co CHCĄ tylko dla tych, którzy faktycznie mogą sobie na to pozwolić i mieć spokój ducha, a nie żyć, pracować na konie i jeszcze martwić się o to czy zdążysz im dzisiaj wyczyścić boksy np....
No kurcze mając super pensjonat to nie Myślisz o tym, żeby mieć swoją stajnie. Ale jeśli trafiasz w złe miejsca i się tak bujasz, widzisz różne rzeczy i chcesz stamtąd uciec, a MOŻESZ sobie pozwolić na trzymanie koni koło domu, to have fun.
Ja myślę, że to jak u kogoś zadziała przydomowka zależy od warunków - czy jest ktoś kto może z końmi zostac? Czy siano i słomę można dostać bez problemu w okolicy? Czy jest wet i kowal który do tych kilku koników w przydomowce dojedzie, czy wszyscy są zawaleni zleceniami w duzych stajniach?

U mnie działa dość specyficznie, bo z mężem wyjeżdżamy po prostu na zmiany. Mamy też bardzo dobrą i samodzielna stajenna. Tylko niestety, nie mam nikogo kto pod moją nieobecność poda leki dożylnie, więc średnio co 3 wyjazd któryś koń postanawia coś odwalić, jakby wiedziały...
Ja myślę, że to jak u kogoś zadziała przydomowka zależy od warunków - czy jest ktoś kto może z końmi zostac? Czy siano i słomę można dostać bez problemu w okolicy? Czy jest wet i kowal który do tych kilku koników w przydomowce dojedzie, czy wszyscy są zawaleni zleceniami w duzych stajniach?

U mnie działa dość specyficznie, bo z mężem wyjeżdżamy po prostu na zmiany. Mamy też bardzo dobrą i samodzielna stajenna. Tylko niestety, nie mam nikogo kto pod moją nieobecność poda leki dożylnie, więc średnio co 3 wyjazd któryś koń postanawia coś odwalić, jakby wiedziały...

karolina_, No i to jest clue mojej wypowiedzi - warunki. Dzięki, że się rozumiemy. 🙏
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
12 lutego 2023 20:31
KaNie, żadnego z "moich" petsiterow nie nazwałbym randomowym. Nazwa nie jest idealna, ale na szybko innej nie znalazłam. Chociażby wspomniana techniczka wet. Ma doświadczenie z chorymi zwierzętami, inna bez tytułu technika - spokojnie bym jej powierzyła chorego konia, klacz w ciąży etc.
Muchozol2, 20-kilka lat temu nie znałam żadnego petsittera, który zostałby z moimi końmi. Znajomi koniarze mieli swoje konie / stajnie i mało czasu na cokolwiek innego.

19tedei, ja się totalnie nie nakręcam. Sama miałam wiele lat przydomówkę i bardzo lubiłam widok koni na łące przy śniadaniu na tarasie, czy konie śpiące w piaskownicy przed stajnią. Cudownie było sobie o świcie pojechać w teren, nie martwiąc się, że kogoś się obudzi. Zwierzaki były zadbane i miały wszystko, co najlepsze. Weci i kowale dojeżdżali bez problemu. Dostawców siana i owsa miałam. Trocin również. Pastwiska dosiewane i nawożone. Pasze gotowe dopiero raczkowały, kupowałam półprodukty, których dostępność była niezła. Mogłam liczyć na użyczenie gniotownika w okolicznych stajniach.
Jednak z perspektywy czasu wiem, że przydomowa stajnia poza przywilejem samodecydowania o wszystkim, przyjemnością widoku koni i swobodą, to też orka na ugorze. Nie miałam codziennego wsparcia w postaci męskiej ręki, byłam z większością codzienności sama. Potrafiłam się rozbeczeć z niemocy po kolejnym odkopywaniu śniegu przed świtem (prawdziwe, śnieżne zimy były najgorsze). I serio bywało, że załamywałam ręce z braku sił. Stajnię miałam w podmiejskiej sypialni , zero rolników w okolicy, znikąd pomocy fizycznej (tak, chciałam płacić za pomoc). Oczywiście stajnia była spełnieniem dziecięcych marzeń, ale z perspektywy czasu - drugi raz nie poszłabym w przydomówkę.
_Gaga, ja sie zawsze śmieje (i nie) że jakbyśmy miały tyle siły i orientacji przestrzennej co facet to "Seksmisja" dawno stałaby się faktem. Jestem myślę, że mocno samodzielna, a i tak uważam, że bez męskiej ręki własna stajnia to faktycznie koszmar, ile razy coś się psuje, traktor nie pali na mrozie, kran pękł bo zmarzł i trzeba naprawić, czy trzeba przerzucić coś ciężkiego. Ja w ogóle mam inaczej, bo mój mąż sam potrafi zaprojektować i zbudować stajnie i inne elementy infrastruktury (poza tym co jest na pozwolenie i musi być projektant, kierownik, inspektor itd). Bez jego wsparcia nie wiem czy by się dało
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się