stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

U mnie taka agresje wykazuje koń, który wcześniej żył przywiązany w stanowisku i jest mega zaborczy o jedzenie, przy karmieniu szczurzy się i startuje do koni obok, ogólnie "straszy" z boksu ale po wejściu misio w obsłudze.

Moim zdaniem takie regularne dokarmianie nie wpływa dobrze na zachowanie koni, generuje nerwowość i nawyki obszukiwania, chwytania za ubrania czy dłonie, nawet jak nie jest to agresywne, jest naruszeniem przez konia twojej przestrzeni i może łatwo eskalowac. Czasem można dać przysmak, to nic złego ale wchodzenie z reklamówka i robienie kursu po boksach nie przynosi nic dobrego poza chwilowym zadowoleniem człowieka. A i czasem można złapać się za głowę widząc co ludzie chcą dawać.
Ja generalnie nie lubię jak ktoś chodzi i rozdaje smakołyki "żeby innym koniom nie było smutno". Mój stary koń się co prawda nigdy nie nauczył nic złego od tego ale inne owszem. Jak dostają tylko od swojego opiekuna to jest co innego. A jak co chwilę wchodzi ktoś i daje wszystkim to potem właśnie oczekują, że zawsze coś dostają i rodzą się problemy.
A ja w ogóle nie godzę się na dokarmianie mojego konia przez innych czymkolwiek. Ma swoją dietę, a też nigdy nie wiadomo czy marchewka nie nadgnita albo nie daj boże ktoś da suchy chleb.
epk, oj tak, zwłaszcza jak koń dostaje coś jak grzebie czy lata po kratach. Ja bardzo nie lubię takiego zachowania i moje kobyły nawet jak mnie widzą z wiadrem pozwalają sobie na chrumkanie. Wiedza dobrze że za grzebanie są odsylane w drugi róg boksu i nie dostaną nic, póki nie będą grzecznie czekały.
A ja w ogóle nie godzę się na dokarmianie mojego konia przez innych czymkolwiek. Ma swoją dietę, a też nigdy nie wiadomo czy marchewka nie nadgnita albo nie daj boże ktoś da suchy chleb.
mindgame, o matko jak ja tego nienawidzę! Karm sobie swojego, a jak nie masz swojego to zapytaj czy możesz mu coś dać...
Ciekawe czy Ci ludzi chodzą też na spacery z kiełbaską w kieszeni i jak widzą psy to do nich podbiegają i je karmią bez zgody właściciela... 😐
Haha w pewnej stajni miałam taką osobę. Codziennie rozdawała smaczki wszystkim koniom - jak to zobaczyłam to powiedziałam, że mojemu proszę nie dawać. Nie pomogło. W końcu ostro zakazałam. To chodziła nadal a jak przechodziła obok mojego to stawała z tymi smaczkami i mówiła - "no ty nie dostaniesz, chciałam dać ale twoja pańcia nie pozwala". Że on nie dostał ok....wienia to cud jakiś 😇
epk, no tak... bo ludzie nie rozumieją, że możesz mieć konia na specjalistycznej diecie, który nie może pewnych rzeczy jeść albo zwyczajnie nie życzyć sobie tego żeby ktoś obcy go karmił...
Mnie też to wkurza niesamowicie, bo mój koń potrafi dostać rozwolnienia od marchewek, tak po prostu źle je znosi. Czasem jedna czy dwie spoko, ale generalnie niewiele trzeba, żeby podziałały źle. Nie po to cuduje z esparcetą, probiotykami itd, żeby mi się koń za przeproszeniem, obsrywał po same pachy, bo ktoś koniecznie musi mu dać marchewkę. Czy cukierki z uczulającą go lucerną w składzie. Czy coś innego 🙄
Ogólnie nie toleruje dokarmiania innych koni, nigdy się nie wie, czy koń nie jest alergikiem. Nie rozumiem karmienia warzywami/owocami na kg. No i dobieram dietę pod jego samopoczucie, jak mi ktoś wrzuca niespodzianki to potem mnie szlak trafia, bo nie wiem, czy jak coś się dzieje to od niespodzianek czy coś nie tak ze stałym żarciem 😑

Nique, - dokładnie z tą kiełbaską, albo nie wiem, dokarmianiem dziecka. Nosz kurna, koń jest mój, to nie dobro publiczne, na zabiedzonego też nie wygląda 😒
keirashara, no dokładnie...

"No ale przecież biedny taki jest, patrzy jak innemu smakołyki daję, i do tego kochany taki no to mu dam". Czasami wolałabym mieć gryzącego paskuda, bo wtedy każdy by się bał mu coś dawać.
Ogólnie zauważyłam, że ludzie lubią używać argumentu "biedy taki" w stosunku do zwierzątek, które mają potrzebę nakarmić. Przykład - mój kot, wielkolud w jak najbardziej prawidłowej wadze, micha pełna, ale miauczy zawsze jak się idzie z talerzem. No to przecież "biedny taki jest, pewnie głody" i babcia mu zawsze coś z talerza podrzuca...
Gremialne z szeleszczącej tytki dokarmianko, równa się wcześniej czy później wrzodowanko...

i tyle...
O ile również dokarmianiu mówię nie, o tyle wrzodów tu nie rozumiem... (?)
Że się konie narowią: kopią, gryzą, grzebią - to prawda. Ale w jaki sposób garść cukierków / marchewki itp. ma spowodować u zdrowego konia wrzody, to nie specjalnie rozumiem... (?)
To mój koń za dzieciaka stał naprzeciwko kobyły, która łapała przechodzących ludzi za ubrania, żeby ich zmusić do karmienia (miała epizod bycia niekarmioną w innej stajni, stąd takie zachowanie). Mój młody, chłonny jak gąbka, natychmiastowo przejął od niej tulenie uszu. Jak podchodzi się do boksu to tuli uszy i wygląda „strasznie”, ale za tym zachowaniem nie idzie totalnie nic innego. Ot uszy położone i tyle, jak się do boksu wejdzie to normalnie uszy stawia i pyta co tam słychać. Na początku próbowałam z tym walczyć, żeby się nie szczurzył przy przechodzeniu, ale potem jak zobaczyłam, że obcy w stajni go omijają szerokim łukiem to stwierdziłam, że to w sumie bardzo dobrze, że tak robi 😂
U nas jest zakaz dokarmiania i co krok tabliczki informujące o tym i wyjaśniające dlaczego, a i tak każdorazowo po robocie sprawdzam żłób konia, odkąd kiedyś zastałam wypełniony po brzegi zgniłymi jabłkami. W ogóle mnie to irytuje, już nie tyle sam pomysł dokarmiania, co traktowanie koni jak śmietniki. Jak można uznać że nadpsute owoce i warzywa, albo spleśniały chleb to jest pożywienie dla zwierząt? I jeszcze mają poczucie że zrobią dobry uczynek bo przecież nie wyrzuca. Brr.
Podobna kwestia - obcy ludzie, dokarmiający konie na padoku. Krew mnie zalewa jak widzę, co niektórzy mają w siatkach. A są na tyle bezczelni, że pomimo tabliczki z zakazem (!) - potrafią się wykłócać jakby to o złoto chodziło. Hitem był sąsiad, co resztki z obiadu przynosił. Albo Pan, który miał kukurydzę i rzucał przez ogrodzenie!
JustKaro   Kiedyś Windziakowa :)
15 kwietnia 2023 08:48
Wiecie co, ludzie chyba uznają ogólnie konie za dobro wspólne, szczególnie jak stajnia jest w okolicach lasu albo tras spacerowych.
Ja gonię bez litości, już jednego konia pożegnałam przez czyjąś bezmyślność i nakarmienie czymś. Przepłaciłam to depresją, blisko 20k za operacje i po koniu został mi kantar i kawałek ogona. A Ona okropnie cierpiała, bo ktoś chciał sprawić bezmyślnie radość dziecku czy samemu sobie…
Cieszę się, ze u Nas w stajni nie ma problemu z dokarmianiem. Każdy wie, że Młody ma zakaz dostawania smaczków z ręki, bo nie umie się zachować. I całe szczęście każdy tego przestrzega…
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
15 kwietnia 2023 10:18
Te historie to chyba powinny się znaleźć od pewnego momentu w "co mnie wkurza w jeździectwie" 😉 więc ciągnąc off topa 😉 znam przypadek podania przez tę sama osobę, dwóm koniom w odstępie czasu UWAGA HICIOR - owoców wiśni wraz z pestkami pozostałych po procesie fermentacji na wino .... 🤦 . Jeden z tych koni jakoś sobie z tym poradził (może nie zjadł dużo), drugiego ledwo odratowano tak się zgazował ...
Wiecie ludzie obcy to jedno. A co powiecie jak to robią współpensjonariusze i jak się wkurzasz to słyszysz teksty, że jesteś przewrażliwiona? Serio czasem uważam, że ludzie mają ubytki w mózgu.
Aleks, ja mam taką gwiazdę, która sama na padoku najadła się kiedyś sfermentowanych spadów z czereśni. Była nawalona jak szpadel, ale poza tym na szczęście nic się nie stało.
O ile również dokarmianiu mówię nie, o tyle wrzodów tu nie rozumiem... (?)
Że się konie narowią: kopią, gryzą, grzebią - to prawda. Ale w jaki sposób garść cukierków / marchewki itp. ma spowodować u zdrowego konia wrzody, to nie specjalnie rozumiem... (?)

_Gaga, ano w taki, że: konie regulują sobie wydzielanie kwasu dobowo. Najwięcej go jest po wschodzie słońca i w szczycie dnia - bo to jest zakodowane jako "żryj i żyj". Jest też odruch "Pawłowa" - czyli godziny karmień. ... i inne sygnały, które go wywołują np. szeleszcząca torebunia.
Niestety nie ma spięcia w dwie strony - czyli nie ma interpretacji na zasadzie " tyle soku gdy idzie wiadro żarcia, a adekwatnie mniej gdy idzie marcheweczka"...
Stąd takie wizyty włączające bodziec "żarcie", włączają wyrzut soku... A teoria, że koń powinien mieć całą dobę dostęp do siana jest słuszna ale:
a) nie w każdej stajni zawsze egzekwowalna 24h/doba
b) konie, które się czują w danej chwili "najedzone sianem" pomimo tego, że im leży pod nosem go nie zjedzą... za to chętnie by zżarły treściwe. A dostaną (albo i nie bo inne dostają akurat) kawałek marchewki albo jabłka.

Takie akcje po sobie następujące to ciągłe atakownie śluzówki nieadekwatnym do ilości żarcia wyrzutem soku.
Łącząc to z faktem, że nasze konie nie żyją już w zupełnej ciemności po zmroku. A do regeneracji śluzówki potrzebna jest całkowita ciemność po zachodzie słońca. To się robi nie tyle "wrzody" jako niefart niektórych, a raczej wrzody jako choroba fundowana przez postęp cywilizacyjny. Niejako nieunikniona.
Czy jest tu ktoś kto zajmuje się zajeżdżaniem młodych problematycznych koni? Chodzi mi o skonsultowanie jednego przypadku. Dookoła tylko słyszę wpier...złamać. nie jestem zwolennikiem takich metod 🙁
asiaj, wielokrotnie polecana Justyna Rucińska.
asiaj, jakie rejony? I jaki potem docelowy trening?
Hej, oto mój temat. Chcę się dowiedzieć, czy ktoś miał podobną sytuacje?

Mój koń pod siodłem nigdy mi nie bryknął, na lonży może raz/dwa się zdarzyło jak wesoło mu było.
Przyjechała do nas fizjoterapeutka , powiedziała że pospinany i rozmasowała. Koń na lonży faktycznie chodził lepiej, częściej się rozluźniał itp. Po paru dniach w końcu wsiadłam. Stępuje, stępuje a tu nagle koniu przestawia się jakiś guzik. Zaczął wierzgać jakby pierwszy raz miał na sobie siodło. Nawet kiedy spadłam wciąż nieustannie podskakiwał. Po chwili się uspokoił, więc wsiadłam i już normalnie chodził. Przy kolejnych dwóch treningach chodził już tak jak zwykle, więc pomyślałam, że taka jego pierwsza reakcja była. Kolejnego razu jednak dla bezpieczeństwa, zanim wsiadłam puściłam go na lonżowniku (wcześniej tego nie robiłam). Po paru krokach stępa ruszył nagle galopem i tak samo jak za pierwszym razem podskakiwał. Po ok. 2 kółkach już mu minęło, więc wzięłam go na plac. Chodził wręcz wzorowo. Podkreślę, że to nie jest koń z "humorkami". To nie jest takie zwykłe gówniarskie brykanie co dwie foule, bardziej "podskakiwanie" co krok. Nie potrafię ogarnąć co się dokładnie dzieje, fizjo mu coś naciągnęła? Konsultowałam to z nią i nie powiedziała nic szczególnego. Wet oczywiście będzie, ale chciałabym jeszcze go poobserwować.
Wyjście w teren w ręku/ siodle. Koń lat 16 więc nie młoda gadzina charakterna od zawsze. Los chciał że stoimy w stajni gdzie prawie nikt oprócz mnie nie jeździ, stajnia przydomowa jest ujeżdżalnia ale praktycznie 3/4 roku albo twardo albo grząsko albo gruda. Pomyślałam więc o spacerach. Problem jest taki, że koń z drugim w teren pójdzie bez najmniejszego problemu ale sam to już nie. Dzisiaj spróbowałam w ręku, na wędzidle i lonży. Uszliśmy może z 200m... Tył zwrot i koń w długą. Nie ma szans utrzymać dziada. Pobiegł do koni zaparkował i zadowolony stoi. Czy ktoś ma pomysł jak takiego konia nauczyć wychodzenia w teren? Na ujeżdżalni, lonzowniku nie ma żadnego problemu. Problemem jest odłączenie od koni 😔
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
20 stycznia 2024 14:21
redhorse, a masz możliwość wziąć np. jakiegoś kuca na uwiązie z sobą? Gdy pracowałam w stajni, kilka razy wzięłam na taki spacer niegrzecznego młodego kucyka, by zgubił trochę energii.
Nevermind   Tertium non datur
20 stycznia 2024 15:03
redhorse, Jak ze wszystkim - powoli, stopniowo. Oddalać się od koni na spacerze, wchodzić do lasu do momentu, kiedy widać że pojawiają się już pierwsze nerwy, ale koń pozostaje z Tobą, pod kontrolą. Dużo nagradzać, żeby koń widział że nic złego się nie dzieje. Lepiej skończyć wcześniej i zakończyć na dobrym, niż przetrzymać kilka sekund za długo i znów mieć nerwówkę.
Niestety, przepracowywanie lęków swoje trwa i jest żmudne
A jak wyskoczę jak filip z konopi. Może ktoś pamięta jak opisywałam problemy z kucem szetlandzkim który w galopie robił zwroty 180 stopni, nagle, z zaskoczenia - nawet w narożnikach.
A więc temat ogarnięty - chodził "tylko" o poprawną jazdę w łykach, stosowanie poprawnych jasnych pomocy, 100 procentowe skupienia i precyzyjne sygnały - czego niestety czasami ciężko wymagać od młodego dziecka. Nie mniej, moja 10 letnia córka dojrzała do tematu i obecnie śmiga parkury A0. Szkoda, że za chwile wyrośnie 🙁. I tutaj jest największy problem z kucami, bo to naprawdę dobre zwierza.
Karmijn ekwador 2.jpg Karmijn ekwador 2.jpg
Karmijn Zawody ekwador.jpg Karmijn Zawody ekwador.jpg
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
20 stycznia 2024 19:03
falabana, Matulu jaki kudłatek 😍
falabana, cudny😊 widziałam zwierza w ogłoszeniach, jako że mam szetlanda od razu wpadł w oko😍 kuce są wspaniałe 😁
Z moją bywa ciężko z odesłaniem na lonży, ale to bardziej mój problem, bo jak się schylę do jaśniepani , żeby sygnał był czytelny na wysokości 1m to problem znika😆
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
20 stycznia 2024 21:21
donatella, może jest w drugą stronę. Może puściło wszystko i stąd takie zachowania. Mówiła, że gdzie konkretnie były te napięcia? Grzbiet?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się