Co mnie wkurza w jeździectwie?

Kraska,
Jeszcze mi się nie udało zobaczyć naturalsa który jednoczesnie ma konia w dobrej formie i ma czas na krytykę innych. 😀
Kraska, bo poświęcają czas na bzdety zamiast porządnie popracować z koniem.
Facella   Dawna re-volto wróć!
26 kwietnia 2023 21:05
O borze szumiący, nie idźmy w tę dyskusję po raz enty...
No a mnie to niezmiennie śmieszy, że jest taki naskok na sport, gdzie konie owszem chodzą wysokie zawody, ale na bieżąco maja kowala, fizjo i weta i z tego ludzie robią jakiś problem i stają z transparentami. A właśnie pseudo naturalsi, którzy niby dbają o biomechanike konia a nie maja na tyle umiejętności, żeby konia ujeździć tak, żeby prawidłowo używał swoich mięśni najgłośniej krzyczą. I nadal w powszechnym przekonaniu większa patologia jest w sporcie, w którym nikt na tych koniach nie zarabia niż w szkółkach gdzie konie są wykorzystywane do granic możliwości, bo realnie zarabiają pieniądze na bieżąco i co za różnica ze kuleja i czy je coś boli, nadal chodzą pod ludźmi, którzy nie panują nad swoim ciałem i przy każdym kroku robią krzywdę koniowi. I nadal jakimś cudem to wysoki sport jest ten zły.
W ogóle to natural jest dalej tak popularny jak kilka, kilkanaście lat temu? Czy moda na to się uspokoiła?
Wydaje mi się, że uspokoiła, teraz są inne sekty 😉 Teraz już nie natural, levele i kursiki na żywo, a webinary, biomechanika, wolność decyzji i czytanie emocji ze zgięcia ucha.
I medytacja na koniu 😜
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
27 kwietnia 2023 09:19
patat, Tak, teraz są webinary ze wszystkiego, moim top był taki z wyprowadzania koni na trawę 😉
No i tak jak dziewczyny napisały trener relaksacji z końmi, ER plusy minusy i inne takie
Moon   #kulistyzajebisty
27 kwietnia 2023 09:39
Ja ostatnio widziałam reklamę... kursu ANGLEZOWANIA. Online. 😎
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 kwietnia 2023 09:51
A myślałam że tylko mi się takie durne reklamy kursów o niczym pokazują 🤣
Pati2012, jako właściciel konia po drobnym ochwacie z chęcią bym zapłaciła, żeby ktoś mi wyłożył w punktach kiedy konia mogę bezpiecznie na trawę puścić, a kiedy nie 😂 większość wetów się nie czuje w tym temacie i ciężko o rzetelne informacje.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
27 kwietnia 2023 10:27
Fokusowa, Ale to był kurs jak chodzić, żeby cię koń nie szarpał do trawy 😉 a nie kwestia dietetyczna
Pati2012, aaaaa, to nie 😂
Pati2012, matko jak mnie irytuje ta cała sekta Anny Marciniak (OneHorseLife). Poznałam osoby które były na jej kursie i miałam wrażenie turbo przepranego mózgu, gdzie tam u niej na kursach oprócz nauki relaksacji itd wchodzi się też na poziomy energii duchowej, jakieś czytania tej energii czy coś tam 🙃
(Ofc nie neguję jak ktoś w to wierzy ale po prostu tu jest kwestia kursów jeździeckich)
Widzę, że natural "rozłamał się" na wiele drobniejszych kierunków.
Natomiast, ja obserwuję trend, który idzie w kierunku behawioru. Ludzie, którzy nie mają odpowiednich umiejętności, idą na kurs i go zdają. Po czym, uczą innych jak sami nie umieją. Ale - Behawiorysta.
Te webinary są pokłosiem kilku rzeczy moim zdaniem.
Po pierwsze to dziś znikają szkółki przy porządnych ośrodkach jeździeckich gdzie jest możliwość jazdy za pracę.
To ta praca przy koniach pod okiem koniuszych, których już w zasadzie nie ma (a nie pijaków do wyrzucania obornika) i pod lekkim nadzorem zawodowców była skarbnicą wiedzy.
Coraz więcej jest szkółeczek przy przydomowych stajenkach gdzie właścielo-instruktorzy sami jedyne co umieją to pojechać w spacerkowy teren.
Nie ma skąd brać wiedzy oczywistej.

Po drugie mamy pokolenia edukacji covidowej- które przekonano, że słuchanie wykładu online plus rozwiązywanie testu online to może być jakościowa nauka. W końskich tematach niestety nie może (nie zawsze może).

Po trzecie (moja mantra i zaraz mnie pogonicie heheh)- mamy wysyp aspergerów i autystyków- czyli ludzi myślących "z dupy strony"- Nie od idei, przez jej klasy do przykładów, tylko na odwrót. Czyli muszą zobaczyć przykład i mieć wskazaną do niego szufladkę i tak to zapamiętują. Są bardzo skrupulatni ale nie umieją myśleć abstrakcyjnie i szeroko, wyciągać wniosków i modyfikować sposobu postrzegania danego zagadnienia.
Więc wszelkie "webinar- w 45 min.od zera do bohatera", schemaciki, diagramy, regułki - są dla nich. Bronią potem takiego sposobu pojmowania zagadnień zaciekle - bo spojrzenie logiczne i szerokie (a nie wykute na pamieć i posegregowanena sztywno) jest poza ich poziomem percepcji.

Webinar o prowadzaniu konia na trawie to doskonały tego przykład. Jak ktoś rozumie behawior koński i potrzeby końskie, to serio nie ma wielkiej różnicy czy prowadzimy konia na trawę, na arenę, do przyczepy czy go ogarniamy przy zabiegu weterynaryjnym. Autystycy muszą mieć zawsze najpierw przepracowany przykład i dopiero do niego "przyklejoną" teorię, co by było "naukowo"... czyli odwrotnie do logiki.


Patrząc na ilość osób z deficytami poznawczymi w młodych rocznikach, ciężko ocenić, czy takie webinary są złe, czy są niestety konieczną przyszłością.


I jeszcze taka niby niekońska ciekawostka "pokoleniowa".
Mój syn próbuje się w tym roku dostać do szkoły- do klasy sportowej. Wczoraj byłam na spotkaniu dla rodziców i tam w programie jest 10h wufu w tygodniu... czyli raptem 2h dziennie. Plus turnieje, które dzieci grają w weekndy czy czasem popołudniami. I okazuje się, że klasy sportowe mają (jako całe klasy) najwyższą średnią w szkole i dość wysoką na tle województwa. Chodzimi o to, że młode pokolenia (odbiorcy takich webinarów) nie mają aktualnie nawet 2h intensywnego wysiłku dziennie.

Mam wrażenie, że wielu naturalsów to osoby ze sporymi deficytami kondycji fizycznej i koordynacji ruchowej. Starsza młodzież ale i babaki, które są po prostu "ziemniakami kanapowymi". Te deficyty mają kolosalny wpływ na możliwy przez nich do osiągnięcia poziom jeździecki. Mówi się o emocjach, dosiadzie, ćwiczeniach balansujących i rozciągających,ale nie mówi im się o tym, że powinny iść się nauczyć skakać przez kozła znowu i robić gwiazdę, skakać, biegać i ciężary dźwigać. Do tego trend "body positive", że niby 5kg za dużo to nie jest nic złego....

Mi się wydaje że tego typu rzeczy to odpowiedź na potrzeby ludzi którym nie zależy żeby poprawnie jeździć, a po prostu być z końmi. Może boją się lub nie mają możliwości z różnych powodów, albo zwyczajnie im to wystarcza. Nic w tym złego do momentu gdy konie w wyniku tego nie cierpią, albo nie zaczynają się ataki na jeźdźców.
Nie wiem jak to wygląda teraz, ale swego czasu natural w niektórych nurtach wyglądał 1:1 jak sekta.
patat, o ile mi nie przeszkadza, że ktoś sobie robi Levele z prowadzania konia na trawę, o tyle jeśli tenże sam ktoś krytykuje zawodowców, to już jest niefajnie... Nie, abym uważała zawodowców za osoby krystaliczne, jednak aby oceniać cokolwiek, warto samemu coś reprezentować, chociażby w teorii...

Te deficyty mają kolosalny wpływ na możliwy przez nich do osiągnięcia poziom jeździecki. Mówi się o emocjach, dosiadzie, ćwiczeniach balansujących i rozciągających,ale nie mówi im się o tym, że powinny iść się nauczyć skakać przez kozła znowu i robić gwiazdę, skakać, biegać i ciężary dźwigać. Do tego trend "body positive", że niby 5kg za dużo to nie jest nic złego....

kotbury, jej, nie mogę się z tobą bardziej zgodzić. Ogólna sprawność fizyczna nie tylko przy koniach się przydaje, ale w każdej dziedzinie życia. Nawet jak musisz pobiec do przystanku, bo ci zaraz autobus ucieknie. Ja np obserwuję, że jak do nas przychodzą dziewczynki zaczynające przygodę z końmi, to te, które ćwiczą lub ćwiczyły jakiś rodzaj gimnastyki lub tańca są o wieki świetlne do przodu przed dziećmi, które wcześniej nie uprawiały regularnie żadnego sportu. Świadomość własnego ciała, ogólne rozciągnięcie, elastyczność to jest mega przewaga życiowa. Druga sprawa - szczupłe dzieci dużo lepiej sobie radzą od dzieci z nadwagą. Dodatkowo aktywność fizyczna wspomaga procesy myślowe, rozwój emocjonalny, ale także pomaga dzieciom wygasić nadmiar energii, uspokoić huśtawkę emocjonalną, wyszaleć się pozytywnie, pozbyć się złych emocji, agresji, łatwiej im się potem skoncentrować na innych zadaniach i na nauce, itd, itd. Już o chwilowym skoku adrenaliny i endorfin nie wspomnę. 🙂 Naprawdę nie rozumiem tendencji zwolnień z wfu oraz usprawiedliwiania nadwagi.
Co do wagi - sama przytyłam sporo. I czuję, że jest gorzej mi w wielu aspektach jeździectwa, czy życia tak ogólnie. Walczę, bo mnie to wkurza, ale łatwo nie jest 😅 No i też potwierdzam, że jak ktoś robi cokolwiek to na koniu łatwiej, inna świadomość ciała, inna kontrola. Ba, nigdy nie miałam takiego progresu w swojej postawie na koniu, jak gdy chodziłam na stretching. Ogromnie mnie frustruje, że odkąd przytyłam moje ciało "nie działa" w siodle tak jakbym sobie tego życzyła.

Co do wf-u - jeśli wygląda jak za "moich czasów" to ja się zwolnienią nie dziwię, nawet odrobinkę. To jest zazwyczaj 💩 a nie aktywność czy sensowny trening. To nie jest problem złych dzieci, a debilnego systemu i debilnych nauczycieli. Nie mówię o wszystkich, bo zdarzali się na prawdę sensowni, ale przez 70% czasu swojej edukacji nienawidziłam wf-u. Jednocześnie uprawiałam dużo sportów poza szkołą.

_Gaga, - w punkt. Mnie też ogromnie wkurza narracja "sport zły, sportowcy nieczuli i wstrętni". Kurka, widziałam tyłu ludzi, którzy zapewniają swoim koniom rewelacyjne warunki życia. Cholera, mi kiedyś płacili w zasadzie za to, żebym połowę czasu pracy dziennie chodziła z konikami na trawkę. I jak tylko coś się stanie to zostaną opluci jadem przez pannę, której szkoda na regularne wizyty kowala czy sensownego trenera 😒
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 kwietnia 2023 13:55
keirashara, podpisuje się wszystkimi odnóżami pod stwierdzeniem o WFie. Pamiętam jak jako 8-latka musiałam rzucać na ocenę piłką lekarską - ja miałam problem ją podnieść, byłam bardzo szczupłym, drobnym dzieckiem i była dla mnie za ciężka. Dostałam wtedy jakąś strasznie niską ocenę, mimo że dałam z siebie wszystko. A koleżanka znacznie większa ode mnie nie włożyła w to żadnego wysiłku i dostała ocenę znacznie wyższą. Zniechęciło mnie to okrutnie. Jak można oceniać sprawność fizyczną nie biorąc pod uwagę warunków jednostki? Przecież dzieci rozwijają się w różnym tempie.
Później, w liceum, złamałam nadgarstek. Na WFie zawsze graliśmy w siatkę, w okresie po złamaniu nie byłam w stanie zaserwować czy odbić piłki od dołu, bo kuźwa bolało. Uderzenia były słabe i nie dolatywały do siatki nawet. Koleżanki z drużyny były wk...e i nikt nie chciał mnie w drużynie, bo było wiadomo, że będzie to przegrana drużyna. A więc do fizycznego bólu dołączało poczucie odtrącenia grupy i poczucie winy za przegrany mecz (durny mecz na durnej lekcji był wtedy największym problemem na świecie). Zaczęłam się wykręcać z WFu jak mogłam, bo wfista nie proponował alternatywy dla siatkówki. Co innego miałam zrobić? Do dziś nie gram w siatkówkę, nie mogę, nadgarstek boli już przy pierwszym serwie. Wybieram taką aktywność, która mi nie szkodzi.
W szkole policealnej przez trzy lata miałam zwolnienie z WFu, bo musiałabym jechać 1,5h w piątek po południu do Wrocławia na godzinę zajęć na siłce i potem kolejne 1,5h wracać, robiąc w sumie ponad 200km, bo nikt nie chciał się zgodzić żeby zaliczyć mi jazdę konną w ramach WFu. Absurd.
Ja miałam zwolenie z wfu z jednego prostego powodu - mam duże problemy skórne i zwyczajnie nie mogę i nie mogłam pozwolić sobie na minimalne chociaż spocenie i nie wzięcie potem prysznica oraz użycia maści do ciała. A na to w szkole miejsca i czasu nie ma, bo wf jest zawsze w środku dnia, a po nim jest 5 minutowa przerwa. No i nie ma pryszniców 😅.
Dlatego mimo że w podstawówce miałam same piątki i szóstki, reprezentowałam szkołę we wszystkich możliwych zawodach, to potem leciałam na zwoleniu lekarskim już do końca liceum.
Inna kwestia to poziom tych zajęć, ale to już jest opisane powyżej 😉
O tak, często powtarzam że jak byłam mała i jeździłam w szkółkach to zawsze byłam tym dziwnym dzieciakiem który przed jazdą musi odbebnic rozciąganie i rozgrzewkę bo tata mi o to suszyl głowę i miałam obowiązkowe też inne sporty typu basen, tenis czy gimnastykę na które zgadzałam się chodzic tylko dlatego że było mi mówione że dzięki temu-ogolnorozwojowym zajęciom sportowym-bede lepiej jeździć konno. Oprócz tego piłka i materac i nauka upadania, bardzo prawdopodobne że dzięki temu nic mi się poważnego nigdy nie stało.
Obecnie miewam wahania wagi i wyraźnie czuje że jak mam tego cielska więcej na sobie to jest nim trudniej manewrować, bodyshaming bodyshamingiem ale fizyki nie da się oszukać 🙃

Btw na WF nie chodziłam i nie dziwię się że nikt nie chce bo w większości szkołach to jest dramat-nie ma pryszniców albo jest ich mało a przerwa 10min i po zajęciach na samym początku dnia dziecko musi siedzieć takie spocone aż do końca+nudne zajęcia ze zniechęconymi nauczycielami+brak odpowiedniego sprzętu etc etc etc
keirashara, podpisuje się wszystkimi odnóżami pod stwierdzeniem o WFie. Pamiętam jak jako 8-latka musiałam rzucać na ocenę piłką lekarską - ja miałam problem ją podnieść, byłam bardzo szczupłym, drobnym dzieckiem i była dla mnie za ciężka. Dostałam wtedy jakąś strasznie niską ocenę, mimo że dałam z siebie wszystko. A koleżanka znacznie większa ode mnie nie włożyła w to żadnego wysiłku i dostała ocenę znacznie wyższą. Zniechęciło mnie to okrutnie. Jak można oceniać sprawność fizyczną nie biorąc pod uwagę warunków jednostki? Przecież dzieci rozwijają się w różnym tempie.
Facella, bo to nie problem WFu tylko systemu ocen.
Oceny nie powinny być za "wiedzę/osiągniecia netto" tylko za progres.
Wiec na poczatku roku powinno być mierzenie, ważenie i rzut tą piłka.
Każdemu dobrane ćwiczenia na wzmocnienie core - i na koniec roku znów,mierzenie, ważenie i pomiar efektu.
I progres powinien być przeliczony na % w stosunku do stanu pierwotnego. I za to co najwyżej ocena- (uwzględniajć to, że komuś się urosło i mu łątwiej a komuś nie.)

Tak jest np. w niemieckich szkołach. Mój kuzyn uczy wf'u i biologii w Niemczech,moja ciotka Niemieckiego.
Miała epizod -chcę wrócić do kraju.Zrobiła "studia od nowa"(bo była rusycystką), zatrudniła się w PL... wytrzymała rok.
Nie rozumiała dlaczego ma leniwym a zdolnym stawiać 6 a dzieciom z trudnościami pały, gdy te się bardziej starają i robią większy progres.
A można by też w ogóle ocen nie stawiać, a dzieci motywować do ruchu na przykład wymyślając interesujące zajęcia, ale na taką rewolucję polska pruska szkoła pewnie nie będzie gotowa jeszcze ze sto lat.
jestemzlasu, dziękuję Ci za to co napisałaś.
Lepiej człowiekowi jak nie jest jedyny!
. Wybieram taką aktywność, która mi nie szkodzi.

Facella, myślę, że to jest właśnie klucz do sukcesu. Wiadomo, że są sytuacje, że nie można na ten wf chodzić, ale można to jakoś zrekompensować innymi zajęciami. Ogólnie uważam, że dzieci powinny uprawiać jakiś sport poza wfem. Taki, z którego czerpią przyjemność i chętnie uczestniczą w zajęciach.

Dla moich dzieci zwolnienie z wfu jest karą. Ale my zawsze bardzo pilnowaliśmy, żeby byli aktywni. Są sprawni, przeciętnie lepsi z wfu niż rówieśnicy i chętnie ćwiczą. Widocznie też wf jest fajnie prowadzony i do oceny oprócz wyników sportowych pod uwagę brana jest frekwencja i zaangażowanie. Czyli generalnie jeśli ktoś nie miga się od wfu to będzie miał piątkę (to jest podstawówka)
Jeśli Wf dalej wygląda jak za moich czasów szkolnych to szczerze się nie dziwię dzieciakom że go nienawidzą i kombinują zwolnienia. Nauczyciele prowadzący ten przedmiot często ani nie mają pomysłu na zajęcia, ani podejścia do młodzieży przez co lekcje stają się wylęgarnia kompleksow i podziałów, a nie oferują nic ciekawego. Jako małolata byłam wysportowana, aktywna, pracowałam w stajni, jeździłam itp a wf-u nie cierpiałam, przede wszystkim za nudę, monotonię i warunki. Wfista wmawiał mi za każdym razem ze jazda na koniu to nie sport bo to koń idzie a człowiek tylko jedzie 😉 Jak dalej tak jest to nie dziwię się że dzieci nie mają ochoty ćwiczyć i nie rownalabym tego od razu z lenistwem.

Fakt że ludzie mają teraz kiepska sprawność, ale to wina raczej nawyków żywieniowych, trybu życia, pracy niż wf-u w szkole.
jestemzlasu, z drugiej strony nauczyciele teraz zarabiają mniej niż kasjerzy w biedronce więc nie ma co się dziwić odnośnie poziomu szkolnictwa, moja mama po 30 latach pracy zmienia zawód bo wytrzymać się już nie da, a to była nauczycielka naprawdę z powołania :/
Mnie do siatkówki w podstawówce zniechęciła nauczycielka. Jako jedyna dostałam ochrzan, że nie stoję przygotowana do odebrania piłki. Czyli cały czas miałam stać na ugiętych nogach i ze złączonymi rękoma.
Na szczęście w gimnazjum nauczyciel rozumiał moją awersję do tego rodzaju aktywności i kazał może raz zaliczyć jakieś odbijanie i chyba raz zagrać, a graliśmy prawię co zajęcia bo reszta klasy to lubiła. Ogólnie, w miarę możliwości coś tam innego też robiliśmy, jednak rzadko.

Za to liceum jeszcze bardziej zniechęciło mnie do siatkówki i dołożyło do tego bieganie, które wcześniej uwielbiałam. I puki w pierwszej klasie mieliśmy nauczyciela to dało się coś wynegocjować tak później jak wf był z babkami to była tragedia.
I z tego co się dowiadywałam nic w tej kwestii się nie zmieniło. A nawet jak przyszła młoda nauczycielka to jest gorzej
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się