Koniec z jeździectwem?

Pati ja bym rozważyła dobrego "behawiorystę". Ale takiego dobrego, np. pana Witka, który Skrzyczyńskiemu pomagał.
kotbury a kto to taki, ten Pan Witek?
Chętnie skorzystam, może z transportem też pomoże.
pati12318, no p. Witek taki magik, niejednemu pomógł - też o nim pomyślałam.
A jak tego Pana Witka znaleźć? Jak ma na nazwisko?
pati12318, r-v i gugiel podpowiadaja Witolda Dudka jako magika od behawioru
kokosnuss, wstyd, ja nie wiem nawet jak on ma na nazwisko... Bo do nas zawsze jako "Pan Witek" przyjeżdżał do dwóch osób. On ma córkę Darię, która też pracuje z końmi ale mam wrażenie (patrząc z boku), że jednak on jest bardziej skuteczny.
Jakby ktoś znał nazwisko i kontakt do Pana Witka to też poproszę, na zaś się może przydać, przyjeżdżał do nas do stajni ale też nie mam pojęcia jakie ma nazwisko🤔
kokosnuss, i dobrze mówią 😉
Pan Witek Dudek 🙂
Odkopuję wątek i dyskusję o jeździectwie i macierzyństwie.
Otóż stwierdzam z całą pewnością, że o ile połączenie posiadania jednego dziecka i w miarę regularnej jazdy jest możliwe, to posiadanie dwójki już nie 🙈
Tak jakby ktoś się zastanawial 😁
A pisałam ja pati12318
Heh, ja myślę, że się da ale to kwestia przede wszystkim zasobności portfela i ewentualnie kwestie zdrowotne po ciążach. Jeśli masz kasę na zajęcia dla dzieci lub opiekunkę, oraz blisko domu pro stajnię z warunkami do treningu o każdej porze dnia i roku + trenera, który wsiądzie jak ty nie możesz, to zapewne jest opcja trenowania i ambitnej jazdy. Ja mam jedno dziecko, wcześniej miałam 2 swoje konie i jeździłam ambitnie rekreacyjnie. Niestety konie poszły na emeryturę i do hodowli, a ja nabyłam takie kilogramy, że żadna szkółka nawet by mnie na konia nie wpuściła. Długo to zrzucałam i nadal zrzucam. Chciałam kupić konia w tym roku bo już mi strasznie smutno bez własnego ogona ale wojna, kryzys, inflacja i ogólna niepewność jutra mi ten plan na razie w czasie odsuwają. Mam jeszcze jedną ciężką rozkmninkę...czyli stajnię dla konia. Chciałabym trzymać sierściucha w wolnowybiegówce z hektarami do biegania, gdzieś gdzie będę miała super tereny do dyspozycji najlepiej z jakimiś górkami 😍. No i tu jest klops bo mieszkam w centrum Wrocławia. Takie stajnie są ale koło 40-50km od Wrocka 🙃 Nie mam już niestety opcji spędzania 2 h lub więcej ( korki na wjeździe do Wrocka) w drodzie do/od konia. Dopóki nie rozwiążę tego problemu to niestety koń musi poczekać. Słabo ale co poradzić, cieszę się, że zdrowotnie nie mam przeciwwskazań do jazdy bo to by była dopiero trauma dla mnie. Była tu kiedyś na r-v mama 3 dzieci, która trenuje ujeżdżenie, i mama 2, która startuje w skokach. Spora część się pewnie nie chwali swoim przchówkiem bo do stajni przyjeżdża odpocząć 😁
MAATRIX69 ależ oczywiście, że wszystko to kwestia portfela, ewentualnie bliskości chętnej do pomocy rodziny.
Mój wpis dotyczy mojej sytuacji nad którą miałam ciężką rozkminę na ostatnich stronach tego wątku.
Konia nie sprzedałam, wsiadam 2, czasem 3 razy w tygodniu.
Resztę dni wsiada współdzierżawczyni.
Dla mnie to zdecydowanie nie jest jeździectwo do jakiego przywykłam przez ostatnie 20 lat (codziennie minimum 2 konie, treningi, zawody).
Mam zakwasy jak poskaczę jakieś mini przeszkody.
No nic, kiedyś wrócę!
Napoli… ale to nie jest taki koniec koniec. Fajnie że Ci się udaje nawet te 2-3 razy w tygodniu, bo to znaczy, że się da jednak ogarnąć i dla jednego to będzie mało, a dla innych to i tak już jest kosmos. Bo znam ludzi, co mimo braku dzieci nie mają czasu nawet na te 2-3 razy w tygodniu 😉
Moja bratowa to nawet do pracy nie ma czasu chodzić… mimo ze macierzyński jej się skończył…. w lutym.
Napoli, pewnie, że wrócisz, dzieci mają to do siebie, że rosną, a jak są już starsze to więcej czasu poświęcają na swoje sprawy a nie na wiszenie na rodzicu 😉 2-3 razy w tygodniu to niezły wynik, pamiętam jak mi na początku z bobasem pod pachą udawało się jechać do koni raz w tygodniu ogarnąć "emerytki" to był szał ciał i wielka feta 😉 Z tego co pamiętam to masz małe dzieci, jeszcze nie chodzą do przedszkola. W moim wypadku 4-5 lat to właśnie dziecko zaczyna swoje życie towarzyskie, woli np jechać z kolegami gdzieś lub do babci na cały weekend ....i jakos tak rodzic ma więcej możliwości 😇 W sumie jak tak sobie policzyłam to dałabym radę jechać do stajni i popracować uczciwie z koniem 3 razy w tygodniu...gdybbym tą moją stajnię marzeń miała w takiej odległości od domu co mam najbliższą stajnię, ale oczywiście ta najbliższa stajnia to wielki topowy ośrodek sportowy i za wysokie progi na moje nogi.... Pozostaje mi ujeżdżanie ciężarówek na razie, bieganie i siłka w celu schudnięcia i ciułanie drobniaków na tego swojego wymarzonego ogona.
Napoli myślę, że dasz radę wrócić do jeździectwa na pełną skalę skoro w niesprzyjających warunkach jesteś w stanie jeździć 2-3 razy w tygodniu to szacun!

martrix, Ja bym tak nie oceniała kogoś, że nie chce iść do pracy bo mu się macierzyński skończył, po macierzyńskim można mieć jeszcze urlop rodzicielski. Mnie nie dziwi wcale, a wcale, że ktoś nie chce oddać niespełna 2 letniego dziecka do placówki. Obowiązek edukacyjny jest dopiero od zerówki, nie każde dziecko nadaje się do żłobka i nie każdy rodzic chce żeby jego dzieci chodziły do żłobka. Ja mojego syna też nie oddałam bo było mi go zwyczajnie szkoda, rozwarzałam to przez chwilę, ale jak zebrałam opinię wśród znajomych to wyszło mi, że dzieci, które faktycznie chodzą do żłobka to dzieci tych rodziców, którzy mają tęgie kredyty do słacania i nie mogą sobie pozwolić na brak jednej pensji w domu (chociaż koszt żłobka to czasem prawie pół pensji 😎 ). Rodzice bez takiego bagażu albo nie posyłali dzieci do żłobka wogóle albo posyłali dopiero przed pójściem do przedszkola czyli w okolicach 3r.ż. gdy dziecko już trochę inaczej reaguje na rozłąkę z rodzicami. Moim zdaniem nie ma co oceniać, to jest mega indywidualne jeśli chodzi o relację rodzice- dziecko, u każdego będzie inaczej i czasami lepiej jak się skończy macierzyński do pracy od razu nie wracać, jesli nie ma takiego przymusu. Przynajmniej z braku kasy nauczyłam się żyć oszczędnie co teraz w dobie kryzysu bardzo mi się przydaje 😂
Dzięki dziewczyny, też mam taką cichą nadzieję, że kiedyś wrócę, szczególnie, że ten mój dziki koń (można sobie poczytać na poprzedniej stronie) się zrobił całkiem fajny i nawet przy tym trybie 2- 3 razy w tygodniu udaje mi się zaliczyć jeden trening i coś poskakać I mieć mega fun.
Dzieciaki mam małe- 2,5 r i 10 mcy.
Babci żadnej w promieniu 150km.
Ja z tych matek wariatek co to mega się przejmują rozwojem I emocjami dzieci, więc do publicznej placówki na pewno nie poślę.
Fajne przedszkole w stylu skandynawskim póki co znalazłam jedno, 40km od nas.
Także czekam, może w ciągu roku coś się otworzy
Póki co szukam niani, bo niedługo czeka powrót do pracy.
MATRIX69 ja to nie bardzo wierzę w istnienie stajni idealnej, w każdej są plusy I minusy.
Może nie ma co czekać tylko wybrać jakiś kompromis, albo poszukać na początek do współdzierżawy?
Napoli, na dzierżawie się pewnie skończy jak nic nie kupię, ale muszę jeszcze zrzucić parę ładnych kg bo w ogłoszeniach o dzierżawie są limity wagowe, nie dziwię się właścicielom koni ale mnie zazwyczaj na wstępie dyskwalifikują więc przetapiam ten tłuszczyk w mięśnie powoli 😂 Dobrze, że przed dzieckiem lubiłam biegać i ćwiczyć na siłce bo nie wiem jak bym bez tego schudła, bez koni i jeździectwa zdecydowanie nie miałabym motywacji do zrzucania zbędnych kg. Druga sprawa to to, że ja bardzo emocjonalnie podchodzę do koni jak mam jakiegoś do opieki i niuniania to go zaraz "kocham" i traktuje jak własnego co w przypadku dzierżawy może być potem dla mnie emocjonalnie bolesne bo np. właściciel konia sprzeda, zabierze itp. W nastoletniości maiałam niezłe doły z tego powodu wyleczyło mnie dopiero kupno własnych koni.
W tej mojej przerwie od koni jeździectwa, bardziej mi chyba brakuje koni i spędzania czasu z końmi niż samej jazdy. Pocieszam się tym, że kiedyś wszystkie dzieci dorosną, pojda swoją drogą. A ja sobie wtedy wrócę do stajni i będę komuś mojego konia wydzierżawiać 😁
Napoli, to Ty Pati od Chacco?
To nie sprzedałaś go jednak?
Tak, to ja. Nie sprzedałam na szczęście bo chyba bym się zapłakała🙈
Mam takie pytanie do właścicieli koni, szczególnie tych starszych i z różnych innych powodów "niesprzedawalnych". Zastanawialiście się co zrobić jak wszystko pi#$@knie i najzwyczajniej w życiu nie będzie was na to stać? I nie chodzi tylko o pieniądze ale też czas i energię jaką trzeba im poświęcić.
Macie przemyślane jakieś plany B, C...X? Rozważaliście w ogóle coś takiego? Mam ktoś pomysł, czy da się w takiej sytuacji coś zadziałać? A jeśli nie, to co? Przecież nie eutanazja, bo nawet nikt tego nie zrobi. Na mięso też nie, bo wiele koni dostawało leki po których nigdy się nie nadadzą do spożycia.
Nie, żeby komukolwiek katastrof życzyła, wręcz przeciwnie. Ale w życiu tak się potrafi porąbać, że nie wiadomo co robić.
SzalonaBibi, zawsze koń może iść na mięso, ale nie do spożycia przez ludzi chyba?
Ja konie zawsze sprzedaje zamim są starsze,żeby nie mieć takiego problemu.
Ale szczerze to dlatego nie chciałabym mieć koni w domu.
U mnie była taka sytacja. Po narodzinach syna nie było mnie stać na utrzymanie 2 koni w pensjonacie. Po dwóch latach kombinowania i robienia bokami, żeby konie miały co trzeba stanełam przed ścianą. Konie - dwie klacze śląskie wtedy lat 16 i 19 wystawiłam na sprzedaż, finalnie zgłosiła się do mnie dziewczyna z chęcią dzierżawy. Dogadałyśmy się konie trafiły bardzo dobrze, po dwóch latach sprzedałam konie dzierżawczyni, wszyscy zadowoleni - ja bo jestem o konie spokojna i nie muszę kombinować jak za pensjo zaplacić, aktualna właścicielka bo ma fajne konie i swoje wyhodowane źrebaki, konie bo mają doskonałe warunki na górskich łąkach i bardzo dobrą opiekę. Dzięki temu mam fajnych znajomych, których mogę odwiedzać i mieć u nich "agroturystykę" w górach pod postacią sprzątania stajni i kurnika, czyszczenia koni. Dla mnie mieszczucha to radość 😉 Ostatnio oni odwiedzili mnie, nasze dzieci razem się bawiły i też było fajnie. Na szczęście moja historia ze sprzedażą koni skończyła się dobrze.
Perlica, nie każdy ma takie chłodne podejście..

SzalonaBibi, zawsze można się dogadać i koń może iść na łąki. Co do eutanazji to dlaczego ktoś miałby jej nie wykonać? Myśle, że jakby wet został poinformowany, że albo eutanazja albo na mięso i żadnej innej opcji nie ma to by wykonał eutanazje.
Fokusowa, rozumiem. Chodziło mi o to, że sprzedając czy oddając starego konia musisz się liczyć z tym, że trafi na karmę dla lisów, bo ktoś może go tam wysłać.
Mięso jest dzielone na 3 kategorie. Więc jeśli ktoś sprzedałby do rzeźni to i tak zostałoby mieso z niego spożytkowane, bądź zutylizowane w przypadku niezdatnego do spożycia.
Druga sprawa, wet nie uśpi zwierzęcia które jest zdrowe i możliwe do wyleczenia.
Ok, to konkretniej.
Jedna starsza, 20 lat, kuc feliński, 130 w kłebie. Nie zaźrebia się i nie zaźrebi. Badana, nie wiadomo dlaczego. Znaczy hodowlanie wałach. Bardzo wrażliwa, wrzodowa (właśnie wyleczone), problemy ze ścięgnami w krzywej przedniej nodze, szpat. Absolutnie nie wyklucza to jej z użytkowania po płaskim. Jeżdżona w tereny, niesamowicie pewny i bomboodporny koń. Mam ją od trzylatki i ja z nią zrobię wszystko, ale obcych sprawdza (bezpiecznie) i bywa mocno nieufna.
Druga hucułka, 11 lat, zmiany w ścianie macicy uniemożliwiające zaźrebienie, więc też, de facto, wałach. Ochwatowa, tyje z powietrza. Bardzo twardy charakter, silna i niezależna. Ze mną zżyta (mam ją od roczniaka, znam od zawsze) z obcymi baaaardzo różnie. Jak się ktoś dogada zrobi dla niego dużo, jeśli ktoś chce coś narzucić, nic nie wskóra. W terenie czołg - wszędzie wejdzie, niczego się nie boi, lubi skakać.

Na razie kombinuję co zrobić, bo one mnie przy życiu trzymały jak chorowałam. Nie wyobrażam sobie, żeby się miały gdzieś tułać. Ale sama nie wiem gdzie się będę podziewać i co robić a gdzie jeszcze dwa konie.
No nie udało mi się w życiu, spierniczyłam wiele spraw.

Może znajdę jakiś dzierżawców dopóki się nie odkuję. Ale to pewnie też nie z dnia na dzień.

Na razie rozważam różne opcje, licząc, że nie będzie tak źle.
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
15 maja 2023 12:52
Fokusowa, bo to nielegalne jednak
Do eutanazji zwierząt są potrzebne wskazania:
https://www.lux-vet.pl/pytania-odpowiedzi/kiedy-mozna-lub-trzeba-uspic-psa/
Pati2012, pytanie było o konie „niesprzedawalne”, więc założyłam, że jakieś mocno schorowane itp.

Ja generalnie uważam, że prawo eutanazji (wszelkich, nazwijmy to, osobników) w tym kraju jest średnio przemyślane. Można konia wysłać na mięso, ale uśpić już nie.
Szczerze? Gdybym nie miała absolutnie żadnego innego wyjścia między rzeźnią, a uśpieniem to bym tego konia przewiozła do kraju gdzie mogłabym go uśpić. Albo samemu odstrzelić szybko i w miarę bezboleśnie. Nie wyobrażam sobie posłać go do rzeźni. No choćby skały srały - nie.
SzalonaBibi, - priv, bo nie o wszystkim chce pisać publicznie 😉

Natomiast problem niesprzedawalnego konia jest mi znany i to na prawdę patowa sytuacja, jak nie bardzo jest hajs i zdrowie na to.
Pati2012, pytanie było o konie „niesprzedawalne”, więc założyłam, że jakieś mocno schorowane itp.

Ja generalnie uważam, że prawo eutanazji (wszelkich, nazwijmy to, osobników) w tym kraju jest średnio przemyślane. Można konia wysłać na mięso, ale uśpić już nie.
Szczerze? Gdybym nie miała absolutnie żadnego innego wyjścia między rzeźnią, a uśpieniem to bym tego konia przewiozła do kraju gdzie mogłabym go uśpić. Albo samemu odstrzelić szybko i w miarę bezboleśnie. Nie wyobrażam sobie posłać go do rzeźni. No choćby skały srały - nie.

Fokusowa,

Na razie jestem na etapie właśnie takich myśli. To się pewnie da ogarnąć, tylko emocjonalnie jest niesamowicie trudne.
Myślę, żeby je gdzieś w sprawdzone miejsce na rok wysłać do roboty. Traktowane fair mogłyby chodzić, wręcz jest to wskazane.
Nie sprawdziłyby się w "typowej" szkółce. No i rozmiar kucynki nie dla każdego.

U mnie służyły do lekcji dla rodzinnych i zaprzyjaźnionych dzieci. To były "lonże w lesie" - ja na hucułce a dzieciak na kucynce na lince. Ba, własną ponad 70letnią matkę tak ostatnio uczyłam.
SzalonaBibi, - jeśli masz taką opcję to pewnie. Ty odpoczniesz i ogarniesz siebie, one będą zajęte, może życie się tak ułoży, że problem się sam rozwiąże 🙂 Jak nie, to choć trochę oddechy będzie.
To jest mit, że koń nigdzie nie będzie miał tak dobrze jak u nas 😉 Jeśli ktoś będzie traktował dobrze, to czemu nie? To zdecydowanie lepsze, niż wypruwanie sobie flaków.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się