kastracja

Z tym, że najądrza odpowiadają podobno za sygnały do przysadki mózgowej.
przysadka mozgowa ogolnie odpowiada za gospodarke hormonalna i przejmuje funkcje uszkodzonych gruczolow. w takim razie wychodzi mi na to, ze kastracja na wesolo jest jednak bledem w sztuce.
przysadka mózgowa ogólnie odpowiada za gospodarkę hormonalna i przejmuje funkcje uszkodzonych gruczołów.

Czyli co - plemniki zaczyna produkować  🤔  🤣
Błąd w sztuce to chyba jednak - błąd, czyli wykonanie zabiegu niezgodnie z procedurą. Natomiast procedura zamierzonej! kastracji "na wesoło" jak najbardziej istnieje.
halo gruczolow dokrewnych- zaczyna produkowac hormony. kiepsko by bylo jakby produkowala plemniki, bo przysadke ciezko wyciac w ramach kastracji  😁
a po co sie tak kastruje???
Powiedzmy: 16 letni ogier wybrakowany z SO? Kryć już mu nie wolno, a jest sprzedawany w prywatne ręce. Musi być bezpłodny, a lepiej minimalizować i tak radykalną zmianę.
Inny przypadek - dobrze rokujący sportowo koń, któremu "ogierzenie" dodaje dynamiki a ma jakąś wadę uniemożliwiającą użycie w rozpłodzie.
pierwszy argument przyjmuje w 100%
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
03 lipca 2009 00:55
Często też ludzie kastrują na wesoło bo koń i tak kryć nie będzie, a chcą żeby się ogierzył, bo ogiery są taaakie fajne.
no a tego wlasnie nie kumam wogole  🤔wirek:
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
03 lipca 2009 09:53
Wet przy kastracji sie pyta o to jak chce kastrowac?Tzn czy "na wesoło" czy normalnie tak ,że nie bedzie już tych gruczołów?
Chciałabym swojego wykastrowac,wprawdzie nie ma z nim żadnych problemów itd ale chce sobie sprawic drugiego konia i wole
żeby nie było żadnych niesnasek miedzy nimi jak Naparowi coś odbije i zacznie pokazywac,że on jednak ogier 🙂
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
03 lipca 2009 09:57
Nie spotkałam się jeszcze z wetem pytającym jak kastrować, jak nic nie mówisz to wycinają wszystko i tyle. Zresztą z tego co widzę na szczęście celowe kastrowanie na wesoło już wyszło z mody i ja przynajmniej już dawno nie widziałam takiego wesołego wałka.

Katija tak samo jak ja nie rozumiem trzymania ogiera w momencie kiedy wiadomo, że licencji nie dostanie i kryć nie będzie.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
03 lipca 2009 10:12
Koniczka-dzieki :kwiatek: teraz tylko poszukac jakiegos dobrego weta i na jesien tniemy 🙁
Katija tak samo jak ja nie rozumiem trzymania ogiera w momencie kiedy wiadomo, że licencji nie dostanie i kryć nie będzie.


tego tez nie rozumiem  😉
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
04 lipca 2009 09:23
Koniczka, Katija ja też tego nie rozumiem 🙄
Mam koleżankę, która ma ogiera bez licencji (i napewno jej nie dostanie), i 2 lata (1) dojrzewała do tego, żeby go "wychlastać". Mówi, że nastąpi to na jesień, mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Bo tylko konia szkoda. Sam na pastwiska chodzi, rzuca się po boksie do innych koni, itp.
fanelia   Never give up
29 lipca 2009 11:56
Hej pisze nie w swojej sprawie 😉 jest taka sytuacja -> Jest ogier, bardzo spokojny, fajny konik, chodzi razem z trzema wałaszkami na pastwisko, ale strasznie je gryzie (naprawdę horror - jeden z nich jest cały w dziurach, a właścicielka włosy z głowy wyrywa),dwa wałaszki pewnie odejda niedługo ze stajni, więc zostanie z tym, którego najbardziej gryzie. Nikt nie chce, żeby ogier stał sam, ale tak się pastwi nad tym wałachem, że coś trzeba zrobić. Miała być kastracja, przyjechał wet gotowy na zabieg, obejrzal konia i stwierdził, że ma za szerokie ( ?) nasieniowody (generalnie coś z tymi nasieniowodami jest nie tak, mnie przy tym nie było, więc nie wiem, słyszałam tylko z opowieści) i jak go będzie operować to jest duże ryzyko, że umrze i trzeba kastrować w jakiś specjalnych warunkach i w jakiś tam sposób i to wyniesie 4 tys złotych (!!) w klinice koło gniezna. Czy ściemniał, czy rzeczywiście jakaś inna budowa nasieniowodów istnieje i sprawia, że nie można konia wykastrować bez dużego ryzyka? I pytanie, czy jest możliwośc kastracji, żeby tych nasieniowodów nie ruszać? Ktoś mi kiedyś coś powiedział, że jest coś takiego, że się zakłada jakas blokade na nasieniowody, a jajka zostają i też nie wiem, czy to między bajki włożyć, czy faktycznie coś takiego jest?
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
29 lipca 2009 12:02
Wprawdzie przeczytalam temat caly,ale mimo tego mam watpiliwosci i obawy,bo bardzo kocham swoje konisko i nie chce go narazac na jakies niebezpieczenstwo.Rozumiem ,ze kastracja na stojaco jak i na lezaco ma swoje plusy i minusy nie wiem ktora wybrac...pewnie wazne jest to aby zabieg wykonal dobry wet-mozecie kogos polecic z okolic Wroclawia kto by przyjechal do mnie i wycial konisko?Jakby co prosze o kontakt na pw
Wiem,wiem jestem super po pieciu latach zdecydowalam sie go wyciac 🙄 pozostawym to bez komentarza 🤔wirek:
Wrocław - dr Andrzej Gołachowski
ul Pilczycka 196C tel 0 660 446 408
Hej pisze nie w swojej sprawie 😉 jest taka sytuacja -> Jest ogier, bardzo spokojny, fajny konik, chodzi razem z trzema wałaszkami na pastwisko, ale strasznie je gryzie (naprawdę horror - jeden z nich jest cały w dziurach, a właścicielka włosy z głowy wyrywa),dwa wałaszki pewnie odejda niedługo ze stajni, więc zostanie z tym, którego najbardziej gryzie. Nikt nie chce, żeby ogier stał sam, ale tak się pastwi nad tym wałachem, że coś trzeba zrobić. Miała być kastracja, przyjechał wet gotowy na zabieg, obejrzal konia i stwierdził, że ma za szerokie ( ?) nasieniowody (generalnie coś z tymi nasieniowodami jest nie tak, mnie przy tym nie było, więc nie wiem, słyszałam tylko z opowieści) i jak go będzie operować to jest duże ryzyko, że umrze i trzeba kastrować w jakiś specjalnych warunkach i w jakiś tam sposób i to wyniesie 4 tys złotych (!!) w klinice koło gniezna. Czy ściemniał, czy rzeczywiście jakaś inna budowa nasieniowodów istnieje i sprawia, że nie można konia wykastrować bez dużego ryzyka? I pytanie, czy jest możliwośc kastracji, żeby tych nasieniowodów nie ruszać? Ktoś mi kiedyś coś powiedział, że jest coś takiego, że się zakłada jakas blokade na nasieniowody, a jajka zostają i też nie wiem, czy to między bajki włożyć, czy faktycznie coś takiego jest?


wydaje mi sie (choc moge sie mylic), ze moze raczej chodzic o szerokie kanaly pachwinowe- wtedy jest ryzyko. a co do kosztow, najlepiej zadzwonic do kliniki i sie zapytac o to.
Nawet z "normalnymi" kanałami polecam kastrację w klinice. Jest robiona w sterylnych warunkach, z zaszyciem moszny, bez ropienia bez problemu 😉. kon wraca do domu i moze wrócić pod siodło. cena 4 tys. jest trochę abstrakcyjna, na Klinikach kastracja w pełnym znieczuleniu z 10-dniowym pobytem kosztuje coś koło 800-1000 złotych. Można zadzwonić na nr stacjonarny 71 3205343 ale lepiej na komórke Radomir Henklewski 606203668
No ja nie wiem czy zawsze trzeba zawozic koniki do kliniki. Przecież niejednokrotnie transport przekroczy wartosc zabiegu.
Ja u siebie kastrowałam (tzn nie ja tylko wetka) 3 ogierki, w róznych odstępach czasowych i nie było żadnych komplikacji. Trzymałam się scisle zalecen wetki tj lonża kłuso-stęp bez galopów, przemywanie ranki ale to dopiero pozniej zastrzyki (chyba z peniciliną) przez 4 dni.
Od ostatniej wykonanej kastracji minęło 3 tygodnie i naprawdę konik czuje się dobrze.
Co do kosztó pobytu w klinice to w Warszawie (w obu szptalach na Służecu i SGGW) ceny są podobne od 800 do 1000zł ale koszt transportu do kliniki w jedną stronę to rząd 400zł a przeciez trzeba wrócic wiec w sumie transport ok 800zł. Natomiast za sam zabieg na leżąco z udziałem dwóch wspaniałych wetów kosztował mnie 500 zł .
Ananke - ja bym tak nie była pewna, że koń może wracać pod siodło. Owszem, krew się nie leje jak normalnie i nie schodzą skrzepy, ale opuchlizna taka sama, jak nie większa. Akurat miałam idealne porównanie - w tym samym momencie kastrowałam swojego i koleżanka swojego. Ja normalnie, z tym że na leżąco. Ona w klinice, własnie z zaszyciem. Konie dochodziły do siebie dokładnie taką samą ilość czasu. Przy czym mojemu opuchlizna złaziła w trakcie ruchu - bo poprostu skrzepy wypadały, oczyszczało się, a tamtemu rozpędzić opuchliznę było trudno. I na dodatek mojego to wszystko niespecjalnie ruszało, tamten był zdrowo obolały ciągle. Więc to trochę takie na wyrost, że koń wraca i jest w stanie normalnie pracować.
Opuchlizny brak  😉 zależy jak zrobiony zabieg. ogier znajomych kastrowany był w Klinice we Wrocławiu, opuchlizny nie było prawie wcale, po powrocie do domu był jak nowonarodzony. jeżeli chodzi o obolałość - nic takiego, wręcz lepiej by było jakby go troszkę bolało jakieś 5 dni po zabiegu nogi na uszy zarzucał 🤣 Oczywiście że jest to zabieg i nie można po 2 tygodniach jechać 140 🙄 ale pod siodło wraca od razu. Taki jest sens zabiegu w warunkach sterylnych - nie ma zakażenia, nie ma ropy, nie ma obrzęków. Wiadomo, że możliwe są komplikacje... ale i tak bezpieczniej jest na leżąco z zaszyciem moszny - przynajmniej jak się zdarzy (odpukać) wypadnięcie jelit, to się pod skórą zatrzymają...
Na pewno wygodniej jest w terenie, chociaż do kliniki oddaje sie konia i to oni się martwią spacerami, lonżami, komplikacjami, ale jak kto woli.
Ja w tym momencie nie zastanawiałabym się - od razu wieźć. A już ogiera, który krył bezdyskusyjnie.

Al
dempsey   fiat voluntas Tua
27 sierpnia 2009 02:54
nawiazujac do mojego wpisu na poprzedniej stronie i kastracji na wesolo..

sama nie wiem co myslec.
opisany przeze mnie 15 letni walaszek xx  ostatnio chodzi z nowa kolezanka. lacznie na padoku ma 3 laski tylko dla siebie. nowa jest zdaje sie pelna seksapilu. efekt taki ze chlopakowi jajka chyba odrosly.

mam walacha ale w zasadzie jakbym miala ogierka. podczas sprowadzania, czyszczenia, jazdy itp. radary non stop na stado.jak kobyly wleza w krzaki i ich nie widac, malo zawalu nie dostaje. rzy jak czolowy, obecnosc kolegi na wybiegu obok ogromnie go niepokoi (na pewno mu jego harem ukradnie). na jezdzie zdekoncentrowany, ostatnio odlegle pianie koguta (sic!) przyprawilo go o tetno 150.  powrot z terenu odbywal sie na recznym, caplowal tak ze wrocil spieniony (moim zamiarem byl lekki spacerek stepoklusowy..)
przy powrocie na padok juz sie nie wyrywa (ustalilismy to po tym jak mnie podeptal) ale zwolniony z uwiazu w tej samej sekundzie odpala z miejsca mega wrotki, i z kwikiem laduje miedzy kobylami.
a nastepnie kryje nowa laske, ktora jest uprzejma znowu sie grzac oczywiscie.  dzis sie przyjrzalam. w sumie oprocz tego ze zrebaka z tego nie bedzie, to jest to normalne krycie..

zawsze troche ogierowal, ale teraz to bije rekordy
zalamac sie idzie. co ja mu jeszcze moge obciac, oprocz glupiego lba?...
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
27 sierpnia 2009 09:34
My jesteśmy właśnie po kolejnej kastracji 🙂
Na leżąco z szyciem kanałów.
Zero krwawienia, zero opuchlizny(dosłownie), konio zapyla na lonży aż miło-wyraźnie widać, że nie ma dyskomfortu.
350 zł

Dempsey- współczuję....nie masz tam czasem jakiegoś wnętrowego jajka 🙂?
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 sierpnia 2009 09:40
przy kastracji na stojaco tez jest mozliwosc ,ze jelita wypadna?jak czesto zdarza sie w ogole wypadniecie jelita?przestraszylo mnie to dosc mocno,bo nie chce stracic koniska,ale ogiera tez juz nie chce miec...
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
27 sierpnia 2009 09:59
Doktor mówił, że komplikacje zdarzają  się (pi razy oko) raz na 100 kastracji.
Tak na logikę przy kastracji na stojąco ryzyko może być większe.
Szycie kanałów zapobiega właśnie wypadnięciu jelit przez ewentualne szerokie kanały, dodatkowo ogranicza krwawienie.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 sierpnia 2009 10:05
Czyli lepiej na lezaco z szyciem kanalow?Mozna powiedziec wetowi,ze sie chce wlasnie taka forme?
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
27 sierpnia 2009 10:17
Myślę, że możesz jak najbardziej 🙂
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 sierpnia 2009 10:29
Kastracja szykuje sie na pazdziernik o ile portfel sie zapelni do tego czasu.Dziekuje za odpowiedzi :kwiatek:
ms_konik to nie do konca tak dziala. przy kazdym zabiegu na lezaco problemem jest wybudzenie i wstawanie konia, i wtedy tez powstaje najwiecej problemow. ja uwazam, ze jesli w badaniu nie wyszly wskazania medyczne do innej metody powinno sie to robic normalnie. tzn oczywiscie to tez zalezy od zasobnosci portwela wlasciciela, bo jesli stac go na ponoszenie niepotrzebnych wydatkow to ok. okolo 260 zl kosztuje kastracja na stojaco. tego samego dnia dieta i stanie w boksie, drugiego dnia pol porcji i spacerek, trzeciego dnia jesc normalnie, spacerek, czwartego dnia normalnie na padok. i tyle. tyle koni to przezylo w ten sposob i byo ok.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
27 sierpnia 2009 11:44
Na pewno kładzenie i wstawanie konia po zabiegu jest obarczone ryzykiem- to nie ulega wątpliwości.Ciekawi mnie jakaś ogólna statystyka komplikacji, ktore powstają w tych okolicznościach- kurczę, że nie spytałam  🙁
Mam porównanie jeśli chodzi o kastrację na stojąco, pierwszego ogra tak właśnie pozbawialiśmy klejnotów-ogólnie wspominam sytuację na NIE (koszt podwójny+strach o lekarza+utrudniony dostęp+długość zabiegu)
W przeciągu roku kastrowaliśmy 6-7 ogierów, wszystkie na leżąco i zwyczajnie ta opcja do  mnie przemawia.

Katija- a Ty jak najczęściej kastrujesz?(może źle wnioskuje-jesteś wetem?)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się