Przeprowadzka

A ja mam pytanie. Czesto sie zdarza, ze wlasciciel mieszkania nie zyczy sobie zwierząt? Przeglądam ogloszenia i widzialam moze ze dwa (parom z dziecmi i zwierzetami dziekujemy) :>

Zastanawiam sie czy będzie problem...
Nie nawidze przeprowadzek, ale mam sposob.. Pakuje wszystko do kartonow pokojami... Upycham gdzie sie da.. dopiero w nowym miejscu z nowa energia rozpakowywuje wszystko na nowe miejsca 🙂
Czesto, zwlaszcza w nowych/ wyremontowanych mieszkaniach.
Ewentualnie mozesz ponegocjowac oferujac wyzsza kaucje.


Kartony te mniejsze - z punktow ksero (po ryzach papieru).
W sklepach sieciowych isc na tyly i zagadac z pracownikami. Dopytac kto i w jakich godzinach rozklada pudla, przygotowujac je do wyrzucenia.

A najlepsza byla wymiana europaneli na pizze hut  🙂
jako że postanowiłam tu zostać, też jestem na etapie gruntownej przeprowadzki... tyle że dość nietypowej bo przez internet  😁
niezawodny skype ....
4 wieczory spędziłam przed monitorem wybierając co chcę a czego nie chcę aby mi wysłać...
całość zostanie wysłana przez GLS

już mi się nie chce tego rozpakowywać, choć paczki jeszcze do mnie nie dotarły... 😵
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
07 września 2009 14:31
Kiedyś uwielbiałam przeprowadzki...
Aż naliczyłam ok. 15- 17 miejsc do których się przenosiłam, w różnych miejscowościach (już nawet wszystkich nie pamiętam - lata w kilku internatach, akademcach, potem stancje, mieszkania, lokale firmowe). Dziś mnie mndli na samą myśl.
  Jak czytam historię Alviki jakoś mnie ona średnio bawi - bo i sama przez wiele przeszłam .
Np. z nieuczciwymi właścicielami - którzy byli dobrze znani policji, dzielnicowym, synkowie- kuratorowi itp (pobicia itp.). Próbując zakwaterować na nasze miejsce jakiegoś swego pociotka wyautowali nas z dnia na dzień -dwa dni przed sylwestrem, mimo obowiązującej umowy z okresem wypowiedzenia. Sprawa skończyła się policją.

      Najgorsze, że każde nowe lokum wymaga przystosowania się- dokupienia jakiejś specjalnej rzeczy np. koszyczków do łazienki, czegoś do kuchni. A w innych miejscach się to nie przydaje- za to staje się zbędnym balastem w kartonie -bo może w następnym lokalu się przyda...  No i moje ukochane książki- przy przeprowadzkach stają się  ciężarem, wkurza to że nadal są potrzebne i muszę je taszczyć.  Doszło już do tego, że w nowych miejscach przestawałam się rozpakowywać - poza potrzebnym minimum - myśląc, że i tak niebawem wyjadę...
No i nauczyłam się nie przywiązywać do ludzi... 'bo i tak nasze drogi się rozejdą' (- może dlatego tak mnie ciągnie na forum ? Mimo zmian życiowych forumowicze nadal są )
Obecnie planuję kolejny przewrót życiowy, który też związany jest z przeprowadzką. :oczopląs:

Moje podpowiedzi
-  kartony najlepiej kupić w hurtowni - ważna jest grubość,  format. Dobrze jest mieć ok 2-3 rodzaje wielkości kartonów - łatwiej się je układa niż gdy każdy karton jest inny. Fajnie jak jest dużo sporych kartonów - a mało malutkich- bo najupierdliwiej się je nosi, najłatwiej przeoczyć- zagubić.
-  bąbelkiowa folia - do porcelany, szkła, wszystkich cennych bibelotów.
-  dolną warstwę i górą pod szkłem/porcelaną itp. można zrobić z ubrań dla amortyzacji- gdy ktoś gwałtownie obciąży karton innym kartonem
-  osobiście staram się pakować dobrze wpasowując rzeczy w każdą dziurę w kartonie - im mniej kartonów- tym łatwiejszy transport.
-  książki w średnie kartony, lub cienką warstwą w duże - a na wierzch lekkie ciuchy - by waga kartonu nie przytłoczyła noszącego.
-  jakiś system opisów- a przynajmniej zaznaczenie które kartony trzeba otworzyć zaraz po przeprowadzce. oznaczenie kuchni. łazienki, delikatnych/szkła. Na kartonach ze szkłem duży napis ostrożnie/szkło.
- najważniejsze/najcenniejsze rzeczy pod okiem- na końcu.


Znalezienie lokum z możliwością trzymania psa/ kota z dobrym standardem to ciężka sprawa (w praktyce zauważyłam, że na zwierzaki najczęściej zgadzali się właściciele  lokali o kiepskim standardzie).


Bo nikt nie chce, żeby zwierzę zniszczyło lokal. A lokatorom nie zawsze można zaufać, że naprawią ewentualne szkody. Poza tym zwierzę to częsty powód konfliktów z sąsiadami (bo pies narobił na schody, bo pod drzwiami brzydko pachnie kotem, bo papużka się wydziera). A jak się do tego dołoży to, że właściciel lokalu nie płaci podatku od wynajmu to się może okazać, że zwierzak + mili sąsiedzi stają się zbędnym ryzykiem.

Ja też się przeprowadzałam wiele razy, długo żyłam na kartonach z powodu braku mebli. Jestem przyzwyczajona. I choć wizja pakowania nie jest mi jakoś straszna to z radości raczej nie szaleję 😉 Najważniejszy jest plan - plan pakowania, przewożenia i rozpakowania wszystkiego na miejscu (nawet jeśli to rozpakowanie oznacza jedynie przecięcie taśmy na kartonie).

Z własnych doświadczeń doradzę jedno. Owszem, warto upychać w kartonach jak najwięcej ale nie warto robić tego kosztem porządku. Odradzam wrzucanie np. otwieracza do konserw luzem, bo jest szpara i się zmieści. Niby mało potrzebny przedmioty mogą tak sobie poleżeć, ale potem, gdy trzeba będzie je znaleźć, w domu może rozpętać się małe piekiełko 😉
Lepiej takie drobiazgi włożyć do mniejszego kartonu, też dobrze opisanego a ten umieścić w większym, już właściwym.
slojma   I was born with a silver spoon!
07 września 2009 15:09
Ja jestem na etapie przeprowadzki. Przeraża mnie ogrom rzeczy do spakowania i potem rozpakowania. Muszę jeszcze kupić mnóstwo rzeczy. I jeszcze to sprzątanie och nie wyrabiam 🙄
Jako odreagowanie nerwowe po dzisiejszym podpisaniem umowy notarialnej wywaliłam właśnie pół szafy na środek pokoju i robię przegląd rzeczy do oddania, a to co do przeprowadzenia pakuję już w worki.

W czwartek od rana mam mieszkanie do posprzątania- jakieś chętne do pomocy? 😎 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 września 2009 17:45
Jako odreagowanie nerwowe po dzisiejszym podpisaniem umowy notarialnej


Czyli można Ci już gratulować?  🙂
Pogratulujesz mi po podpisaniu umowy ostateczniej, bo narazie jesteśmy po warunkowej. Teraz czekam na odpowiedź ANR 😅
A co umowa to kupiec jakieś cyrki mi odstawia, więc odetchnę dopiero jak będzie rzeniesienie własności i kasa na koncie 😉
A ja mam pytanie. Czesto sie zdarza, ze wlasciciel mieszkania nie zyczy sobie zwierząt? Przeglądam ogloszenia i widzialam moze ze dwa (parom z dziecmi i zwierzetami dziekujemy) :>

Zastanawiam sie czy będzie problem...


Taaa wynajmujący są fajni, najlepiej żeby było bez zwierząt, bez dzieci ale studenci też nie :] najlepiej single bez nałogów 😀 dopiero im spadają wymagania po kilku miesiącach często 😉
Ciekawe kto wynajmuje mieszkania jeśli nie studenci, młodzi ludzie z dziećmi itp..
Firmy dla swoich konsultantów, single pracujący na własne mieszkanie, młode pary bez ślubu, też pracujące, ludzie świeżo po rozpadzie związku (również tacy nieco starsi niż lat 30) i ci, którzy nie potrafią zagrzać miejsca. Świat nie składa się z samych młodych rodzin 2+1, 2+2 i studentów 😉 Chociaż ja w Poznaniu czasem mam takie wrażenie 😉
To będzie wesoło. Studiująca, pracująca para z kotem 😀
Ale bedziemy szukac czegos w miare taniego, nieumeblowanego (bo mamy wlasne meble) wiec moze będzie łatwiej. Ja mam prawdziwy dar przekonywania 😀
A najlepiej to chyba przez znajomych szukac...
Świat nie składa się z samych młodych rodzin 2+1, 2+2 i studentów 😉 Chociaż ja w Poznaniu czasem mam takie wrażenie 😉


Jak to ? serio?
(żart)
też mam takie wrażenie wynajmując 8 mieszkanie - w tym pięć w Krakowie na studiach, jedno jaka para bez ślubu, jedno jaka para beż ślubu a potem ze ślubem i nawet z dzieckiem i ostanie jako małżeństwo 2+1 z małym niedobrym szkodnikiem :P

W sumie ja od pierwszej klasy liceum przeprowadzałam się 9 razy i jest do dla mnie wcale niestraszne 😀
gwash, to podobnie jak ja. W liceum bursa, potem akademik przez rok. Następnie 5 wynajętych pokojów i w końcu na własne. Czasem było wesoło, czasem przerażająco, niektóre sytuacje były absurdalne 😉 Za to doświadczeń starczyłoby na napisanie pokaźnej książki 😀
To może ja się tutaj wypowiem z punktu widzenia osoby, która przez 15 lat wynajmowała swoje mieszkanie wielu klientom.

Kiedyś nie stawiałam ograniczeń poza tym, że nie może być w mieszkaniu psa lub niesterylizowanego kocura (znaczy teren). Ze względu nie tyle na same zniszczenia (bo jeśli zwierzak nie jest młodym szczeniakiem skorym do gryzienia mebli to nie powoduje zniszczeń) co na zapach- nie każdy dba o swojego zwierzaka na tyle, aby potem każda kanapa nie śmierdziała psem.

Wynajmowałam mieszkanie przez te lata: klientom Międzynarodowych targów Poznańskich, biznesmenom stale mieszkającym poza Poznaniem, ale pracującym tutaj, rodzinom 2+1, młodym małżeństwom, studentom i ostatni rok doktorantce (singiel) z 5 letnim synem i jej bratankiem w 1 klasie liceum.

Klienci MTP- bardzo dobry układ. Wysokie stawki, mieszkanie zajęte tylko maksymalnie od środy do niedzieli (a częściej od piątku do ndz). Zero rotacji z meblami (co często równa się podrapanej podłodze i poobijanych ścianach/narożnikach ścian), większa kontrola nad stanem mieszkania (bo od pon do śr-pt klucze są u mnie i ja się wtedy zajmuję mieszkaniem), nie potrzeba okresu wypowiedzenia. A jeśli wynajmje się poprzez firmy działające przy MTP to firmy też gwarantują zwrot kosztów z ewentualnymi naprawami. Minusy- jakby nie było najem krótkoterminowy i nigdy nie wiadomo ilu klientów w mscu się będzie miało i ile się zarobi. Jeśli wynajem poprzez MTP to trzeba się dzielić zyskiem z najmu, no i biznesmeni często palą w domu, robią zakrapiane spotkania biznesowe itp

Biznesmeni- podobnie jak wyżej. Palenie w domu, nakrapiane spotkania biznesowe, zdarzały się "dziewczynki do towarzystwa", faceci mniej dbali o czystość w mieszkaniu, ale też mniej korzystali z kuchni (wystarczyły im czasami kawa i kanapki wieczorem  😉 ). Za to stawki rewelacyjne, często płatność z góry z kilka mscy

Rodzina 2+1- bez reguł. Zależało na jaki typ człowieka się trafiło. Bywały takie, ze mieszkanie pachniało i lśniło czystością. A bywały i takie co było tam gorzej niż w chlewie.

Młode małżeństwa- jak wyżej

Studenci- NIGDY WIĘCEJ!! Często nieterminowe płatności, zawsze więcej niż 3 osoby w mieszkaniu= większe jego zużycie, większe opłaty, większe koszty doprowadzenia mieszkania do stanu "sprzed". Balangi, burdy, bałagan. Szczytem było kiedyś jak moim rodzicom sąsiedzi donieśli że do białegorana w środku tyg była balanga więc z rana się tam udali. I zastali w pokoju 14 m2 śpiących pokotem 17 osób, pomiędzy fajkami od marychy, butelkami i prezerwatywami. Wiadomo, że nie wszyscy studenci tacy są. Jednak specyfika mojego mieszkania (3 pokoje, samiutkie centrum miasta, nowe budownictwo, a co za tym idzie wysoka stawka za najem) powodowała, że przyciągało ono najczęściej studentów "nowobogackich przyzwyczajonych że rodzice za wszystko płacą- również za zniszczenia. Lub przyciągało liczne grupy (bo duzo pokojów), a jak liczne grupy to tez różnie bywa. Raz studenci postanowili na moim mieszkaniu dorobić i sobie je na weekendy podnajmowali innym osobom (najczęściej klientom MTP) 🙄

Tak więc obecnie jedynymi ograniczeniami jakie stawiam to zakaz psa lub niesterylizowanego kocura i żadnych studentów.
To troche mnie pocieszylas, moze sie uda przekonac ze moj kot kastrowany(bedzie, bo dzieciak ma 4 miesiace), niewychodzący, kuwetkowy i wielki fan drapaka.

A z drugiej strony - ja tez nie chce mieszkac u kogos, komu nie jestem w stanie nic wytlumaczyc, bo on wie swoje i już.
To chyba dziala w dwie strony. Ja mam dbac o to,zeby nie zniszczyc mieszkania i dbac o platnosci w terminie a wlasciciel od tego zeby nie utrudniał i potrafil zrozumiec jakies drobne wpadki. w koncu łaski nie robi ze na mnie zarabia, nie?
Myślę, ze pod tym względem byłam zawsze dobrym właścicielem. Obecni najmujący widzieli mnie na oczy w ciągu roku tylko trzy razy. Raz jak się zepsuła lodówka i musieliśmy z mężem ją naprawić, raz jak wyjechali w wakacje na 3 tyg i poprosili abym raz w tym czasie wpadła podlać ich kwiaty i teraz na odbiorze mieszkania. Jak klient nie robi demolki, sasiedzi mi nie donoszą o kłopotach, płatności są regulowane w terminie to po co mam im tyłki zawracać 😉 Poza tym czasami dla świętego spokoju lepiej za często się nie pojawiać- po co się denerwować 😉 (czego oczy nie widzą tego duszy nie żal).

A z tym zarabianiem to owszem zarabia się. Ale miałam jeden najem 6 miesięczny gdy wyszłam na zero 🙄 Po owych studentach co zrobili orgię 17-osobową. Mieszkanie było do generalnego remontu (malowanie ścian, cyklinowanie i lakierowanie parkietów-po przesuwaniu mebli, wymiana kranów, toalety, blatu w kuchni (studenci chyba nie posiadali deski do krojenia i kanapki kroili na blacie- a że ten nie był kamienny to cały był pocięty), wymiana wykładzin i karcher na wszystkie sofy i fotele w domu. Nie sądziłam, ze można tak zdemolować mieszkanie w tak krótkim czasie. A że to był wtedy jeden z naszych pierwszych najmów (nie mieliśmy doświadczenia) i te 10 lat temu pobieranie kaucji nie było tak popularne- to wyszliśmy na totalne zero. A co nas to zdrowia i czasu kosztowało to nasze.
Ze wzgledu na rozne strony medalu przy wynajmnie, ja pojawiam sie w mieszkaniu co miesiac - odbieram naleznosc, wystawiam rachunek, odbieram faktury za wode/ energie (te rozliczam co dwa miesiace)/ inne, a przede wszystkim mam wglad na stan mieszkania.
Zgloszenie do US jest oczywiste.
W mieszkaniu zostal odlaczony telefon (po tym jak jedna taka zostawila niezaplacony rachunek na 2500).
Dzieki umowie wynajmu lokatorzy moga sobie zainstalowac pakiet tp'sy czy inny.

Nie przyjmujemy niepracujacych studentow, matek z dziecmi, samotnych facetow.
Umowa ma okres wypowiedzenia, dzieki czemu widzac, ze cos jest z mieszkaniem nie tak, mozna wynajem wypowiedziec.
Na zwierzeta sie nie godzimy. Mieszkanie jest w zbyt dobrym stanie. Jednomiesieczna kaucja pozwala tylko na odswiezenie (malowanie) mieszkania. A ciaganie sie po sadach, by odzyskac zwrot za ewentualny remont niewarte jest zachodu.
Też na czas najmu robię "porządek" z telefonem stacjonarnym. Jednak tylko w taki sposób, że blokuję możliwość połączeń wychodzących i internet, a abonament jest socjalny. Tak więc jest to tylko 28 zł miesięcznie, a w razie czego jak najmujący nie odbiera kom to dzwonię na stacjonarny
Mam kryzys. Znowu jestem na etapie, że sobie obiecuję iż nigdy więcej nie wynajmę swojego mieszkania.
Wczoraj odebrałam mieszkanie po kolejnych najemcach.
I znowu czeka mnie remont 👿
Mieszkania, które gruntowny remont przeszło 3 lata temu :emot4:

Zaciek od wody na ścianie w pokoju przylegającym do łazienki (nie wycierali po kąpieli wody z półki przy wannie i przesiąkło przez ścianę.
Tak więc musimy to zeskrobać do tynku, od nowa wygipsować i pomalować cały pokój.
Urwany jeden kran.
Obluzowany próg na balkon.
Duży pokój do pomalowania bo same tłuste ślady na ścianach.
brak jednego karnisza, jednego regału na książki i zniszczony totalnie stolik pod komputer.

A chciałam się tam dzisiaj urządzać 🙄 A tu znowu się to przeciągnie, bo czeka nas jakiś tydzień dłubania :emot4:
😀 :kwiatek:

Coś w tym jest 😉
Jutro kolejny raz się przenoszę. Znowu tymczasowo - wyjazd na studia. Po poprzednim roku akademickim musiałam niestety wszystkie rzeczy przewieźć do domu, teraz czeka mnie przewożenie i taszczenie tego wszystkiego na 3 piętro bloku. I niestety brak możliwości podjechania samochodem pod klatkę schodową + ograniczony czas. Ah....wesoły dzień jutro będzie 😉

Muszę zapytać właściciela mieszkania jak zapatruje się na zwierzęta. W moim wypadku gryzonie lub żółw.
Laguna,  mam nadzieję że remont na koszt wynajmujących.
slojma   I was born with a silver spoon!
22 września 2009 15:31
Ja już prawie przeprowadzona. Większość rzeczy przewieziona. Zostały jeszcze tylko typowo zimowe ubrania, które przywiozę przed sezonem. Jeszcze nie wszystko ogarnięte ale nie jest źle.
W&W- zostało to potracone z kaucji.

Uf.... 12 dni to trwało, ale już wszystkie kartony rozpakowane, ściany odmalowane, krany ponaprawiane. Został jeszcze do naprawy próg na balkon. I stwierdzam: nienawidzę przeprowadzek!!!

Teraz jeszcze robię przegląd starych gazet, listów i książek, które przeleżały rok w garażu. Jak skończę (pewnie za 2-3 dni 😁 ) to już będę na 100% zadomowiona 😅
ja już też po przeprowadzce, jestem z siebie dumna że nie rozwlekłam tego na miesiąc i wszystko rozpakowałam w dwa dni 🏇


Ja już prawie przeprowadzona. Większość rzeczy przewieziona. Zostały jeszcze tylko typowo zimowe ubrania, które przywiozę przed sezonem. Jeszcze nie wszystko ogarnięte ale nie jest źle.


ja od zimowych właśnie zaczęłam, bo mi tu już zimą powiewa tyle że śniegu nie widze 😉


p.s. a te worki próżniowe to naprawdę świetna sprawa, tylko czas prasowania dluuugiii 😁
slojma   I was born with a silver spoon!
22 września 2009 18:42
Ja mam jesienne, ale takie mega zimowe zostawiłam jeszcze 😉
Laguna ale ty naprawdę uważasz ze ludzie powinni wycierać po sobie jakąś tam półkę (to ich obowiązek czy jak  🤔 😲)  przy wannie i że zaciek na ścianie to ich wina a nie tego że wanna była źle uszczelniona? Tak samo ślady na ścianach - wynajmujesz mieszkanie więc musisz się liczyć z jego normalnym zużyciem, odmalowywanie mieszkania po kilku latach to nie jest nic nienormalnego.
Zgodzę się z urwanym kranem brakiem czegoś czy innymi typowymi zniszczeniami - za to trzeba zapłacić lub wymienić na swój koszt.
Sorry ale piszę od strony najemcy - niektórym właścicielom mieszkań sie wydaje że mieszkanie się nie zużyje pod wpływem mieszkania w nim ludzi  😂 😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się