Po co laikom fachowe ksiązki weterynaryjne?

Podsumowując (już jako mod)
albo wracamy do tematu watku - dyskusji o ksiazkach, albo zamykam wątek. dodo

skoro oczekujecie usług jak w Anglii, Zimbabwe czy Francji, to będziecie też musieli za nie tak samo jak tam płacić. Za zwykłe dzień dobry kilkadziesiąt euro. Może to Was nauczy rozumu.



Czy należy przez to rozumieć, że w Polsce weterynarze świadomie świadczą usługi na gorszym poziomie, bo zarabiają - w przeliczeniu na euro - mniej, niż ich koledzy po fachu za granicą? Jeśli niektórzy tak właśnie myślą, to broń Boże nasze konie i nas przed takimi lekarzami. Pozostaje mieć nadzieję, że Autorkę wypowiedzi poniosły emocje. Ostatnie zdanie z cytatu ("Może to Was nauczy rozumu"😉 ma wydźwięk delikatnie mówiąc arogancki.

Odbiegając nieco od tematu: porównywanie zarobków w Polsce z unijnymi chyba nie ma większego sensu, bo można popaść w niepotrzebne frustracje. Myślę, że każdy po przeliczeniu swojego wynagrodzenia na euro i porównaniu z pensją wypłacaną za tę samą pracę w UE, dojdzie do wniosku, że zarabia grosze. I to niezależnie od tego, że biorąc pod uwagę polskie warunki zarabia całkiem nieźle. Czy z tego powodu mamy wszyscy zacząć gorzej pracować?
Oczywście nie wiem co  ,pokemon miała na myśli z tym płaceniem ale się domyślam.
Często jest tak,że portfel Klienta limituje rozmach w leczeniu .
Bardzo trudno namówić Klienta na wykonanie badań dodatkowych / a potem natrafia się na zarzut leczenia w ciemno 🙄/ . Natrafiałam też na targi co do dawki leku i czasu jego stosowania.
A nawet na próby podania mi mniejszej liczby zwierząt czy mniejszego spożycia paszy czy wody /mam inna specyfikę praktyki/ w celu zmniejszenia wydatku na leki.
Podobnie rzecz się ma z profilaktyką -trudno wprowadzić obszerny program szczepień w celu lepszej protekcji . Oczywiście później ,kiedy choroba się pojawi -winien jest lekarz weterynarii bo nie zaszczepił. 🙄
I ja to rozumiem jeśli Klient jest rzeczywiście niebogaty. Ale paradoksalnie-ten niebogaty zwykle płaci .
A "oszczędza" taki wręcz rozrzutny. Często słyszę- może Pani Doktor poczeka miesiąc na pieniążki-bo akurat ... kupiłem nowe meble, wyjeżdżamy na wakacje do Meksyku, kupiłem córce Porshe Cayenne .
Miesiąc trwa zwykle około 90 dni . Udzielony "kredyt" znacznie przekracza moje półroczne zarobki i jest nieoprocentowany.
Moi znajomi lekarze z cywilizowanych krajów się dziwią. W znanej mi zagranicznej klinice-nie dotyka się psa z wypadku nawet palcem zanim nie ustali się na jaki zabieg stać właściciela . I najczęściej jest to eutanazja.A klinika dysponuje i tomografem i rezonansem magnetycznym na przykład.
Każdy medal ma dwie strony.

p.s Dodo-może rzeczywiście wydziel końcówkę dyskusji do osobnego wątku?
Taniu właśnie dlatego że jak piszesz, jesteś weterynarzem z pokolenia na pokolenie z 22 letnim stażem  powinaś  uczciwie przyznać że są weterynarze i weterynarze, zresztą w każdym zawodzie tak jest. Przecież ci wszyscy ludzie którzy wypowiadają sie na tym forum napisali o swoich spostrzeżeniach, dosiadczeniach z wetami i może warto się zastanowić dlaczego dlaczego muszą dowozić weta własnym samochodem, dlaczego wet nie daje znaku zycia, a przecież byl umówiony, dlaczego leczy nie tą noge co potrzeba, dlaczego daje zastrzyk przez boks, dlaczego dając zastrzyk spytany o nazwę mruczy coś pod nosem itp. a ptzecież te sytuacje nie są wyssane z kosmosu. Rozumiem że to nie jest przyjemny temat dla absolwentów weterynarii a tym bardziej dla weterynarzy ale on istnieje. Pierwszy post zaowocował własnie taką lawinę. każdy kto ma konia tym bardziej konie i choduje je od iluś tam lat powinien mieć jaką wiedzę na ich temat chociażby po to żeby przedstawić  sytuację jak wzywa weterynarza,a przecież taką wiedzę musi skąś zdobyć.  Tak jak juz napisałam nie wszyscy są be, gdyby dac taki wątek "weterynarze którzy uratowali nasze zwierzeta" to pewnie byłby dłuższy niż ten, ja sama trafiłam na kilku wspaniałych. pierwszy to ten trzeci 🙂o którym napisałam w pierwszym swoim poście który rozpoznał chorobe mojej kobyły i dzieki niemu do tej pory czyli 9 lat nie mam problemu, i wspaniały weterynarz który niedawno wyleczył moją z ciężkiej choroby, wysłuchał, zbadał, mówił co daje, ba.. zapisał na kartce, punktualny, i wszystko tłumaczył. Chylę przed nim czoła.
Widzę ,że jest potrzeba dyskusji na ten temat i stąd moja propozycja,żeby ją wydzielić.
Opisujesz przykłady zjawisk nagannych . Nikt nie zaprzeczy,że w każdym zawodzie się zdarzają.
Uważam je za wyjątki . I potępiam.
Nagromadzenie ich w jednej,pełnej napięcia dyskusji utworzyło bardzo koślawy i nieprawdziwy obraz. Wystarczy zerknąć na tym samym forum na wątek Opinie o wetach i już inaczej się to przedstawia.
Podobnie rzecz się ma z Klientami - w znakomitej większości są w porządku. Pamięta się jednak tych paskudnych. Bo bywają i paskudni- to z kolei Ty powinnaś przyznać. 🤣
Myślę,że jeśli udałoby się spokojnie przedstawić punkt widzenia i lekarza weterynarii i posiadacza zwierzęcia - jakaś korzyść z dyskusji by wynikła.
Co do zarzutu -był umówiony a się nie zjawił,spóźnił:
-Ja jestem punktualna obsesyjnie. Teraz mam już poukładaną praktykę i bardzo ograniczoną.
Dawniej przyjmowałam masę zgłoszeń -bo mi taka popularność imopnowała,nie umiałam odmawiać a i pieniądze miały znaczenie wielkie. I już pierwszy Klient nie pojawiał się na czas- kwadrans opóźnienia, drugi... już godzina. Trzeci-jakaś trudna sprawa,wszystkiego się nie przewidzi. Czwarty -musiał gdzies pojechac i zapomniał odwołać / 30 km jazdy w jedną stronę/ .Piąty się nie doczekał . Ale nigdy ze świadomego olewania. Z przyczyn niezależnych. Pamiętajcie,że lekarze tzw.terenowi często nie tylko praktykują. Weterynaria jest tak u nas zrobiona,że lekarz prywatnej praktyki wykonuje też masę czynności urzędowych. Pobieranie krwi od bydła ,świń,szczepienie psów , badanie w ubojni . To nie tylko te zadania ale masa papierkowo komputerowej roboty. A dzieje się tak-bo zwyczajnie -z samej praktyki wyżyć trudno.
Możecie sobie zerknąć na forum dyskusyjne
http://www.medicusveterinarius.pl/
I poczytać jak to po tej drugiej stronie wygląda.
Wrócę na chwilę do tematu książek. Tak, odniosłam silne wrażenie, że zabraniacie (lekarze weterynarii) czytać "nam" książek  😀 powyżej poziomu "ABC w weekend".
Co jest złego w sformułowaniu "buc pozostanie bucem"? Takie są moje obserwacje. Nie spotkałam się z tego typu osobą wśród lekarzy weterynarii. Klientów tego typu, niestety, miałam okazję oglądać.
Nie wierzę, że ten wątek zniechęci obecnych na forum przedstawicieli tego niezbędnego nam zawodu, do udzielania rad na forum. Powód: przecież raczej ich nie udzielają  😀iabeł: (bo by net diagnozy się nie stawia). I chyba nikt nie miał do forumowiczów - weterynarzy z tego tytułu pretensji. Nie to, że pomocy w ogóle nie było - bo np. Karla pomagała często, ale oczywiście w granicach rozsądku. W życiu spotkałam się tylko z jednym "dziwnym" vetem (opisywałam) i to pewnie dlatego, że jego specjalizacja ściśle dotyczyła rozrodu, a był wzywany do np. spraw urazowych (jako obecny na miejscu). Wśród lekarzy weterynarii mam dobrych przyjaciół, znam wielu lekarzy, których podziwiam i szanuję. W moich wpisach w żadnym razie nie atakowałam lekarzy, tylko pogląd, że wiedza szkodzi.
"Konował" jest określeniem płynącym z tradycji. Określało osobę, zajmującą się wyłącznie kastracją koni, ze znikomą wiedzą o innych zagadnieniach. Użyłam tego określenia jako "domyślnego", w wyobrażonej sytuacji, kiedy klient ma niesłuszne pretensje, jako takiego wrednego klienta wypowiedź.
Halo-to teraz rozumiem.
A tu dla równowagi inna dyskusja:
http://www.ppr.pl/forum/viewtopic.php?t=4556
A co do zabraniania to chyba post Tomka_J najcelniej podsumowuje temat.

Ja myślę, że powinno sie odbyć jakieś odgórne nasze zebranie i skoro oczekujecie usług jak w Anglii, Zimbabwe czy Francji, to będziecie też musieli za nie tak samo jak tam płacić. Za zwykłe dzień dobry kilkadziesiąt euro. Może to Was nauczy rozumu.




po pierwsze primo  🤣 : z Twojego wpisu wynika że leczysz gorzej niż możesz....


i zastanawiam się ile Euro zapłacił  by weterynarz we Francji czy Anglii za..... nie stawienie się  tak jak w moim wątku na volcie starej "weterynarze ... ku...mać"

przypomnę tu nazwisko tego konowała : karol kusa ( nazwisko i imie z małej litery to nie literówka) z Leska , z tego co wiem to tez weterynarz od pokoleń

Oczywiście znam weterynarzy przed których wiedzą klękam z pokorą  🙇 ale żaden z nich nie miął mi za złe że czytam książki  🤣
Wrócę na chwilę do tematu książek. Tak, odniosłam silne wrażenie, że zabraniacie (lekarze weterynarii) czytać "nam" książek  😀 powyżej poziomu "ABC w weekend".

Ja odniosłem wrażenie, że odniosłaś takie wrażenie zanim przeczytałaś np. moją wypowiedź. Nie chce mi się tłumaczyć, że napisałem co napisałem, a nie napisałem tego co nie napisałem, skoro wrażenia odnosisz chyba na podstawie tego, że mam jakieś zdanie na ten temat i bezczelność zabierania głosu.
Ja mysle ze to, ze własciciele koni sie dokształcają i czytają fachowe ksiązki to dobrze. Przeciez taka wiedza zawsze moze sie przydac. Poza tym weterynarz tez jest człowiekiem i czasem moze "zapomniec" w natłoku spraw o jakis nowinkach i pomocnych badaniach lub popadł w rutyne . Wtedy własciciel moze grzecznie sie zapytac,np "a moze zrobic badanie parazytologiczne kału?" i mądry wet "podłapie" zachęte i zrobi takie badanie jesli własciciel chce płacic.
  Bo np. nie wyobrażam sobie zeby własciciel konia upominał weta ze to czy tamto robi nie tak a powienno sie to robic inaczej, a nie ten lek, ja wole inny :/
  Sama jeszcze nie jestem weterynarzem i jadąc z moim zwierzakiem do weterynarza nawet nie śmiem się odezwać ze ja zrobiłabym coś inaczej, bo nie mam takiego prawa. Choc wiele rzeczy mi sie nie podoba. Tak jak ostatnio mój pies miał "kobiece" problemy i zapytałam weta wprost o badanie hormonów. Ale nie miałam odwagi podważać jego diagnozy. Jak mi nie pasuje to po prosu opuszczam gabinet i tyle.

fachowe ksiązki są "fajne" ale powiedzcie mi ile zrozumiec moze z nich człowiek bez wykształcenia w kierunku medycznym? Bez podstaw chemii, biologii czy biochemi? Bez farmakologii i fizjologii? Nie pytam złośliwie, tylko z ciekawości jak własciciele rozumieją takie ksiązki?
[quote author=green-girl link=topic=5191.msg333216#msg333216 date=1252674914]
[...]fachowe ksiązki są "fajne" ale powiedzcie mi ile zrozumiec moze z nich człowiek bez wykształcenia w kierunku medycznym? Bez podstaw chemii, biologii czy biochemi? Bez farmakologii i fizjologii? Nie pytam złośliwie, tylko z ciekawości jak własciciele rozumieją takie ksiązki?
[/quote]

Jak nie rozumie, to szuka kolejnych ksiazek badz dopytuje np. ... weta  🙂

A niestety np. u mnie mialo miejsce niewykonanie badan przez roznych weterynarzy zeby nie bylo ! ('zrobi sie pozniej' - gdyby zrobilo sie gdy mowilam, moznaby zaczac leczyc i nie straciloby sie 3 miesiecy; 'dzis sie nie da bo laboratorium zamkniete' - no to bylo sie umowic na wizyte innego dnia, skoro o koniecznosci zrobienia tego badania wiadomo bylo od miesiaca ; gdy poprosilam o zrobienie rtg wszystkich nog, zeby sprawdzic ich stan - zwlaszcza ze zwyrodnienia sa juz w jednej - to dowiedzialam sie, ze nie trzeba bo przeciez kon na inne nogi nie kuleje;  no coz gdyby w odpowiednim czasie zrobic badanie nogi obecnie w fazie zwyrodnien to moze udaloby sie te zmiany spowolnic).
Nie mowiac juz o tym, ze czlowiek glupieje gdy ma kilka diagnoz od roznych weterynarzy. Skad wowczas wiadomo ktora z sugestii leczenia wybrac ?!
Ciezkie bywa zycie wlasciciela zwierzakow 😉
Po co laikom fachowe książki weterynaryjne?

bo chcą wiedzieć więcej  i już 😀
Ja odniosłem wrażenie, że odniosłaś takie wrażenie zanim przeczytałaś np. moją wypowiedź. Nie chce mi się tłumaczyć, że napisałem co napisałem, a nie napisałem tego co nie napisałem, skoro wrażenia odnosisz chyba na podstawie tego, że mam jakieś zdanie na ten temat i bezczelność zabierania głosu.

Owszem, odniosłam wrażenie zanim cokolwiek napisałeś, ale je wzmocniłeś  😕

Są jeszcze poradniki dla hodowców, artukuły w gazetach, internet. Jak mam problem z kompem to kupuje poradnik typu "... dla każdego" a nie podręcznik programowania. Sprawa obija się o "fachowość" książki, czyli (moim zdaniem) jaj zrozumiałość i stopień zaawansowania. (...)

Od wielu lat w prawie każdej szczepionce dla psów jest komponent wirusowego zapalenia wątroby, wystarczyło pamiętać.


Nie można było odnieść wrażenia, że "pamiętać o komponencie"  🤔

edit: Musiałam się nauczyć, i nadal się uczę, że na volcie trzeba uważać na każde, każdziutkie słowo. Nie ma przebacz pt. "miałam inne intencje". Nie dyskutuje się przecież z konkretną osoba i jej poglądami, tylko z tym, co pojawia się na ekranie.
Konował= lekarz, który jest niedouczony lub z zaniedbania nie pomaga/szkodzi pacjentowi. Pokemon jak inaczej nazwałabyś lekarza, który uraz stawu pęcinowego ogląda z odległości 3m (bo konie kopią) i mówi, że koń do uśpienia? Dodam, że koń po 3 miesiącach leczenia przez innego lekarza był zdrów jak ryba.

Jak nazwać lekarza (ludzkiego tym razem), który pacjenta zgłaszającego się z bólem promieniującym od kręgosłupa, wymiotującego z bólu odsyła do domu po "pomacaniu" z receptą na maść przeciwbólową?

Piszemy o tych negatywnych przypadkach, bo one na lata zostają w pamięci. Osobiście wśród wielu weterynarzy, których miałam okazję poznać tylko 2 nazwałabym konowałami. Ponieważ ich podejście do zwierza było lekceważące, brak jakiegokolwiek zaangażowania by pomóc, choćby telefonu do "kolegi po fachu".
Poza tym społeczeństwo podnosi swój poziom wiedzy w różnych dziedzinach, Pewnych podstaw oczekują od klienta przedstawiciele różnych branż. Tak samo lekarze używając często fachowego języka niejako sami nieświadomie wymuszają to dokształcanie się. Bo jak nie czytając książek mam wiedzieć co to jest "zagazowanie jelita ślepego", "badanie rektalne", "ochwat" itp?
W książkach dla laików tylko "straszą" ochwatem w działach o karmieniu. A nigdzie nie jest napisane jaki to proces, jakie są konsekwencje.
Skoro tematem jest pytanie : Po co laikom... itd


Powiem że może po to aby przestali być takimi laikami i potrafili rozpoznać który z weterynarzy jest laikiem :-)
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
12 września 2009 22:41
[quote author=pawel_asola link=topic=5191.msg333869#msg333869 date=1252779439]
Skoro tematem jest pytanie : Po co laikom... itd


Powiem że może po to aby przestali być takimi laikami i potrafili rozpoznać który z weterynarzy jest laikiem :-)
[/quote]

Jak dla mnie wręcz idealne podsumowanie
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się