Ujezdzenie jechalo mi sie naprawde niezle. Na rozprezalni chodzila jak bajka, ale jak jezdzilam juz wokol czworoboku startowego, strasznie sie zjezyla, patrzyla na wszystko. No i przed samym wjazdem sploszyla sie dzwonka sedziego, ktory dal mi sygnal do startu, bo zadzwonil tuz za jej zadem... W samym przejezdzie spieprzylam cofanie, przejscia z galopu wyciagnietego do zebranego. Raz w stepie sploszyla sie kichajacego dziecka.
Zdjecia robione przez najlepszego luzaka pod Sloncem:
W krosie mialam maly problem tylko na jednej przeszkodzie (moja nieuwaga) no i na wodnej mocno nas kaczki przytrzymaly. Do polowy kros byl postawiony na duuuzych gorach, a ze Hila ma malo xx we krwi i skromna foulke, to bylo pozniej ciezko w dystansie. Ale skakala z wielkim sercem. Tym bardziej szkoda, ze wyszlo, jak wyszlo...