Kupno konia

ja dstałam jak miałam 14 lat. I są dni że mam dość. I musiałam często wybrierać: znajomi albo koń... Ale nigdy go nie przeklinałam, ani w gimnazjum ani w liceum. Teraz na studiach to jest moja odskocznia. Niewyobrażam sobie że mogłoby go nie być.

i zgadzam się z halo. Moi rodzice konie widzieli w filmach i na zdjaciach. Sama do stani jeździłam, jak już się im zdarzyło po mnie wpasć to i tak siedzieli w samochodzie prze bramą. A zgodzili się kupic konia TYLKO I WYŁĄCZNIE dlatego ze moja trenerka obiecała mi pomóc. I to ona na poczatku zajmowała się kowalem, weterynarzem, szczepieniami, brałam od niej sprzęt, i gdyby nie fakt że ktoś doświadczony mógł mi pomóc i pomagał NIGDY w życiu rodzice nie zdecydowaliby się na zakup konia. I mieliby w 100% rację. Ogarnięcie tgo wszystkiego na poczatku jest bardzo trudne, a co dopiero jak ma się te 13-14 lat.
Dokładne halo 🙂 Ja tez nie wiem czemu wszyscy tak nagle na 'NIE" sa jesli chodzi o kupno konia dzieciom. Jak pisalam - jak maja kase to czemu nie? Tylko fajnie by bylo jakby sie tym koniem zainteresowali potem bardziej niz tylko podjechanie pod stajnie, wywalenie dziecka i odebranie po wszystkim. Nie trzeba byc super znawca - wystarczy podstawowa wiedza i kontakt z trenerem / instruktorem dziecka. Jak dziecko ma powazne ambicje sportowe to bez wlasnego konia / kilku koni bedzie ciezko. Jesli rodzice chca dziecku ulatwic start w swiecie konskiego sportu to chwala im za to 🙂 Jesli abicji sportowych nie ma to czemu ma nie miec swojego wlasnego zwierzaka do kochania? Wszystko jest dla ludzi.

No właśnie Halo.
KTO ma pamiętać o tym, że:
-kowala trzeba, bo kopyta dawno nie robione
-strzałki gniją, preparatu by kupił
-za mało koń dostaje siana chyba, bo coś chudnie. A może zęby do sprawdzenia? A może za ostro pracuje?
-za bardzo koń do przodu. A może to przez to, że za mało chodzi? I mięśnie mu spadają, szkoda konia. Może by pojeździł częściej i mocniej?
-ranka się zrobiła na tylnej nodze i jest już tak długo. Czy to od betonu? Czy bakteria jakaś?
itd itp
KTO ma myśleć o tych wszystkich sprawach?
Rodzic laik? Ależ on jest laik i nawet nie wie, że powinien o tym myśleć!
Właściciel pensjonatu? Czy to jego brocha tak się wcinać? Zwłaszcza w użytkowanie konia? A więc instruktor? ( nie wszędzie jest tak słodko, że infrastruktura stajni zapewnia super właściciela pensjonatu i instruktora któremu tam mocno zależy na dobrobycie konia)

Najlepiej to zrobi użytkownik konia!!! On najlepiej zna potrzeby zwierzaka. Przynajmniej powinien znać. Takie jest moje zdanie. A jeśli użytkownikiem jest 7-15 letnie dziecko, które jest zbyt małe, zbyt dziecinne, zbyt nieodpowiedzialne?
Dlatego ja myślę, że jeśli nie mamy rodziców koniarzy, lub prawdziwej pomocy, to najlepiej do swojego konia jednak DOROSNĄĆ.
🙂

O jeszcze dopiszę. Gdyby w Polsce były takie stajnie, jak na amerykańskich filmach o kucykach, to proszę bardzo. Takie stajnie, gdzie kilku stajennych lata przy koniach i dba o nie jak o własne, gdzie jest super instruktor, który dbałby także o kondycję i rozwój konia w szerokim aspekcie.  Wtedy ci ludzie zajmowaliby się dobrostanem konia, dziecko by sobie tylko jeździło, a rodzic płacił. Ale...wtedy ceny pensjonatów byłyby dużo wyższe.
Dlaczego tak jest często że po kupnie konia coś się złego dzieje z nim??

Czy tylko Ja mam taki fart?
Wielkie dzięki za udzielenie odpowiedzi to mnie trochę ukierunkowało mam nadzieję w dobrą stronę... Postanowiłam porozmawiać z rodzicami na temat dzierżawy w innej stajence .... (ten instruktor jazdy konnej to tak właściwie osoba, która zajmuje się tam wszystkimi konikami i jest tam jak właściciel....) A jak na razie zakończymy mój temat.... Bo inni teraz potrzebują rad.....
Słyszałam kilka takich historii, że ktoś idzie na umówione spotkanie w sprawie kupna konia widzi, że koń spokojny chodzi jak trza.... i go kupują natomiast okazało się, że na drugi dzień nie mogą sobie z nim poradzić....A jak było przed kupnem u sprzedającego-> Koń był przez tydzień w dzień w dzień brany pod siodło a na koniec okazało się, że był na środkach uspokajających.... Trzeba uważać.......Bywają takie historie
Sonia, oby tylko koń był na uspokajaczu, to pół biedy.
Gorzej, jak przed jazdą próbną dostanie coś przeciwbólowego a kupujacy nie zrobi badań bo przecież koń chodzi ok 🙂
Ja tam szczerze watpie, ze zdazaja sie rozsadzni ludzie, ktorzy kupia konia 7 latkowi. 13 lat, a 7 to jednak SPORA roznica. I nie przesadzajmy, ze rodzic laik nie wpadnie na genialny pomysl, ze zwierze sie szczepi - jak pisalam wystarczy podstawowa wiedza. Jesli ludzie takich rzeczy nie wiedza to nie powinni miec ani konia, ani psa, ani swinki morskiej. Co do zlego wygladu konia - jesli taka sytuacja by sie zdarzyla to trener / instruktor uwage zwraca na to i tyle. Co do drobnych "uszkodzen" konia - to juz zalerzy od czlowieka, a nie od wieku. Sa ludzie, ktorzy jezdza na kulawych koniach i sie nie przejmuja, a sa dorsli.

Jak dla mnie nic na przeszkodzie nie stoi tylko rodzic musi wykazac minimalna chec zaintereswania sie sprawa. Nie musi przeciez znac wszelkich zawilosci jezdziecko - treningowych, tylko podstawowe sprawy w stylu co ile trzeba kuc, co ile szczepic, a o to wystarczy sie po prostu zapytac. Przeciez nikt tu nie mowi, zeby kupowac dzieciom konie i je zostawiac z nimi samopas. Zreszta dzieci same takich rzeczy pilnuja - to wynika z mojej obserwacji, bo dlugo jezdzilam w osrodku nastawionym wlasnie na rozwoj sportowy dzieci. Mialy swoje konie, badz dzierzawily, ale wlasciwie o wszytskim musialy same pamietac i jakos konie zyja i sa w dobrym zdrowi. Rodzice w wiekszosci raczej zainteresowani, ale tez nie wszyscy, a mimo to dzieciaki robily wszystko przy swoich koniach jak nalezy. Dzieciaki coraz satrsze - jedne porezygnowaly ( wiadomo) inne dalej jezdza. Konie z ktorych dzieci powyrastaly w wiekszosci zostaly sprzedane, albo oddane w dzierzawe innym dzieciom i wszystko z nimi ok
No to faktycznie taki kupujący to ma problem.... A sprzedać kunia to pewnie nie tak łatwo...Ja tam nie wiem na takie tematy .....-> tylko się domyślam.... Wiara teraz traci pracę .....-> kasy ni ma ->Koni tera co raz więcęj -> zresztą z dnia na dzień się powiększa grono koniarzy.... Nie taki łatwy ten świat koniarzy.....dużo ludzi by miało konie gdyby ich utrzymanie było tanie...
Tera już zwątpiłam całkowicie-> z odpowiedzi    Aga-Leming   
Nie uważam, że 15 - letnia osoba (bo to raczej już nie dziecko) nie mogła sobie poradzić ze swoim koniem.
Podstawą w posiadaniu konia jest wiedza na jego temat.Zanim dostałam swojego konia bardzo dużo czytałam i to bardzo pomogło.Nie można oczywiście polegać tylko na książkach.
Nie wierzę, że instruktor czy właściciel stajni nie da kilku rad.
Moi rodzice dopiero po roku posiadania konia poznali kilka podstawowych rzeczy, ale oczywiście jak przychodzę do domu to są różne pytania, ale ogólnikowe, bo nie wymagam od nich wiedzy.Rodzice moi zamykają się na poziomie podania konikowi marchewki czy jabłuszka o raz pogłaskania czy przytulenia.
Ale i tak się bardzo z tego cieszę  😀

Sonia  a może chodzi o oceny ?? u mnie to był jeden z głównych warunków
i edytuj proszę posty 🙂


Aga Leming- bo to wszystko zależy od tego, czy to dziecko ( lub w ogóle początkująca osoba) będzie miała fachową POMOC na miejscu!
Znam ośrodki z pensjonatami, gdzie właściciele pensjonatów nie martwią się o takie sprawy. A instruktor jest raz w tygodniu. A dziecko do konia też przyjedzie raz na tydzień, bo ..akurat nie ma kto dowieźć.
Ty mówisz o ośrodku nastawionym na rozwój sportowy dzieci. A ja np. o pensjonacie w małym, zapyziałym miasteczku, gdzie tatuś totalny laik kupił córeczce konika.  🙂

Blondyna- no właśnie- POMOC.
A mi dodatkowo chodzi o to, że osoba starsza jest (powinna być) bardziej świadoma. I bardziej odpowiedzialna. A to z reguły przychodzi z wiekiem, ze wzrostem doświadczeń.
Sonia - moja wypowiedz byla taka ogolna 🙂 Sądząc po tym co pisalas wczesniej to powinnas jeszcze konia podzierzawic. Mialas konia tylko dla siebie jedynie przez miesiac, poza tym z tego co pisalas byla to kwota 200 zl. Mnie utrzymanie mojego konia kosztuje miesiecznie ok 2000 zl. Nie twierdze, ze nie mozna taniej, bo mozna, ale jesli chcesz jezdzic pod okiem doswiadczonej osoby, jeszcze do tego ew. postartowac to musisz sie liczyc ze sporymi wydatkami. Dowiedz sie ile kosztuje pensjonat w stajni w ktorej chcesz konia dzierzawic - wtedy tyle wlasnie bedzie cie kosztowala dzierzawa + kowal + jakies dodatki + sprzet + treningi + ew. szczepienia etc. Porozmawiaj z rodzicami czy ich na to stać, bo być może tylko ci sie wydaje ze tak jest. Najprawdopodobniej rodzice nie dziela sie z toba dokladnym stanem rodzinnych finansow - to, ze na co dzien niczego wam nie barkuje nie znaczy, ze taki spory wydatek nie zrobi dziory w domowym budrzenie, poza tym oni tez moga nie chciec ewentualnie rezygnowac ze swoich przyjemnosci bo ty chcesz jezdzic.

EDIT
Tunrida - oczywiscie ze taka sytuacja nie jest ok. Z tym ze nie ma co kategorycznie sie wypowiadac, ze dzieciom nie powinno sie kupowac koni, bo sobie nie poradza jesli rodzice sa laikami. Tak nie jest. Podejzewam ze w przypadku, ktory opisujesz po prostu byl kupiony kon na zasadzie maskotki. Taka samo byloby z psem, czy kotem - znudzilby sie i poszedl by w odstawke, ale to nie znaczy, ze wszystkie dzieci, ktorym rodzice kupuja psy sie nimi nie zjamuja. Ja zakladam, ze rodzice tych dzieci sa na tyle odpowiedzialni, ze sa w stanie zadac sobie pytanie czy ich dziecko jest na tyle zdeterminowane,i gotowe by sie koniem zajac, a jesli widzi, ze kon cierpi, bo dziecku sie znudzilo to albo konia oddaje innemu, bardziej zainteresownemu dziecku w dzierzawe, albo konia sprzedaje w leprze rence. Zdarzaja sie niestety nieodpowiedzialni i niereformowalni ludzie, ale na to nic sie nie poradzi. Dorosli kupujacy konietez nieraz robia to bez pojecia ( znam takie przypadki) i potem tez kon stoi, alboo jest urzytkowany nieodpowiednio. Wiadomo - wieksza sznasa, zd koniem sie znudzi dziecko, niz dorosly, ktory jednak bardziej swiadomi podejmuje decyzje. Od tego jednak w przypadku dziecka sa jego rodzice, zeby ocenic na ile zainteresowanie jest tylko chwilowe, a na ile to prawdziwa pasja. Na poczatku mozna na rok - dwa dziecku konia wydzierzawic, sprawdzic zapal i wtedy kupic.
duża jest różnica między 2000 a 200 zł...... tak właściwie tu różni się ilością zer a tak naprawdę to coś więcej......
Dobra ja kończę mój temat ... Bo tu jeszcze inni chcą rady..........
Dlaczego tak jest często że po kupnie konia coś się złego dzieje z nim??

Czy tylko Ja mam taki fart?

bo jak już pisałem w wątku o sprzedaży, nie ma w 100% zdrowych koni, są tylko konie źle zdiagnozowane.
tunrida, z tym doświadczeniem różnie bywa, bo są nastolatki, które naprawdę zdają sobie sprawę z tego jakim obowiązkiem jest koń, a są takie dla których ważniejsze są przyjaciółki i wpadają tylko w weekendy (nie mówię o tych, którzy nie maja transportu i weekendy są koniecznością).
Aga leming- masz rację. Może przesadziłam z tą kategoryczną wypowiedzią mając po prostu na uwadze to co obserwuję w mojej okolicy.
Obserwuję taką sytuację, kiedy dzieci są zbyt dziecinne, nieodpowiedzialne by zajmować się koniem dobrze. Nawet mimo dobrych chęci. Czasami bardzo chcą się nauczyć, ale słuchają nieodpowiednich osób. (osoba starsza jest po prostu teoretycznie mądrzejsza pod każdym względem) Albo nie mają zbytnio kogo słuchać. Po prostu.
Rodzice zaś są laikami do tego stopnia, że nie widzą, że koń za chudy, że jeśli dziecko nie przywiozą w 2 soboty z rzędu, to koń stoi całymi dniami zapomniany i że to nie jest najzdrowsze dla niego. Są totalnymi laikami i ich aktywność ogranicza się jedynie do płacenia za pensjonat. I jeśli właściciel pensjonatu też ma to w nosie, to.... koni żal. Ale tak jak mówisz...z psem, czy chomikiem byłoby to samo.
Wszystko zależy od stajni. We wszystkich stajniach w jakich pracowałam osoby niepełnoletnie nie miały prawa jeździć bez instruktora, samotnie w teren, bez kasku, czy wsiadać na oklep na pastwisku bez nadzoru- ograniczone prawa ze względu na wiek+ kontakt z rodzicami. Przy tak kompleksowej opiece przypominanie o kowalu i szczepieniach to nie problem. Takie warunki ustalane były przy przyjmowaniu małolata z koniem do pensjonatu. Zaoszczędza to wielu nerwów w razie W. 🙂
Tez znam takie przypadki, ale na prawdę chyba jakoś tak trafilam, ze w stajni były same zdeterminowane osoby, które sobie świetnie radziły, a do pomocy zawsze był i instruktor i trener i ew. inni dorośli w stajni. 🙂

Dla mnie najważniejsza w tym wypadku jest współpraca na lini instruktor/ trener - rodzice. Jak sie obserwuje jakieś negatywne zachowania to telefon do rodziców i sie sygnalizuje problem, tak samo rodzice powinni co jakiś czas chociaż zadzwonić i sie zapytać co sie dzieje z dzieckiem i koniem. Uważam, ze rodzice, którzy pozwalają dzieciom na latanie samopas po stajni i wyprawianie z koniem wszystkiego co im przyjdzie do galowy są skrajnie nieodpowiedzialni - dziecko POWINNO mieć opiekę trenerska bądź instruktorska przynajmniej kilka razy w tygodniu, nawet, jak nie planuje startów. Jazdę z instruktorem w weekend nie zaszkodzi, a przynajmniej jak rodzic sie końmi nie interesuje i nie zna sie na nich, to przynajmniej ma baczenie jakaś doświadczona osoba, która będzie dla dziecka autorytetem ( trzeba sie tez zainteresować, czy ta osoba jest godna zaufania)

wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z tego korzystać. Podstawa są odpowiedzialni rodzice zainteresowani dzieckiem, bo jakby np dziecko chciano latać na paralotni to tez wiadomo, ze nie idzie sie do sklepu, nie kupuje paralotni w prezencie na gwiazdkę i z radością patrzy jak dziecko usiłuje wystartować z dachu wierzowca, tylko zapisuje sie do szkolmy wcześniej sprawdzając jej renomę, oddaje sie pod opiekę instruktora dokładnie sprawdzając jego kompetencje etc.
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
25 października 2009 10:15
Cóż na w wieku 14 lat z własnym koniem naszczęście trafiłam do stajni w ktorej każdy był w stanie mi pomóc- przelonzowac konia w czasie mojej nieobecnosci, zawsze przypominano mi czy konia nie trzeba zaszczepic, odrobaczyc, albo rozczyscic. Jak najbardziej nie mowie nie nastolatce ktora chce miec konie, tylko nie kazda jest w stanie zrezygnowac np. z wyjscia do kina na rzecz konia, albo wyjazdu w gory. Wiele dziewczyn czasem nawet w wieku 16 lat nie jest jeszcze wystarczajaco dojrzala na posiadanie wlasnego konia, ale sa i takie ktore i w wieku 13 beda w stanie sie nim zajac, oczywiscie pod warunkiem ze beda mialy wsparcie (chociazby mentalne) rodzicow, i instruktora, czy inna dorosla osobe, ktora posiada juz konia dluzszy czas, do pomocy w praktyce.
[quote author=Dramka link=topic=1647.msg362880#msg362880 date=1256418452]
Dlaczego tak jest często że po kupnie konia coś się złego dzieje z nim??

Czy tylko Ja mam taki fart?

bo jak już pisałem w wątku o sprzedaży, nie ma w 100% zdrowych koni, są tylko konie źle zdiagnozowane.
[/quote]

jest jeszcze jeden bon mot odnośnie tego tematu :
"Konie dzielą się na trzy grupy. Te co były kulawe, te co są kulawe i te co będą kulawe"
Konia kupiłam w grudniu w klasie maturalnej. Sama na niego zarobiłam, sama go kupiłam i sama go utrzymuję (+ mam zapas na 'czarną godzinę'😉. Rodzina nie poniosła żadnych kosztów związanych z moim kopytnym- nie licząc paru marchewek czy jabłek  😁 Mamę męczyłam od 6 roku życia, żeby mi kupiła konia i bardzo jestem jej wdzięczna, że nie uległa moim namowom. Jak tak patrzę wstecz, to w sumie byłam dzieciakiem, który z pewnością nie do końca wiedział w co się pakuje. Musiałam dorosnąć do tego wszystkiego. I nie żałuję ani sekundy, z tych kilkunastu lat, oczekiwania na moje własne cztery kopyta. Satysfakcja z posiadania konia, na którego się samemu zapracowało jest ogromna  🙂 Gdyby nie to czekanie, to z pewnością nie byłabym z moim koniem na etapie, na którym teraz jestem  😅
EDIT: Mojego konia znam odkąd był odsadkiem, przez 1,5 roku był zupełnie zdrowy i bezwypadkowy  😁 Za to miesiąc po kopnie dostał kopniaka w klatkę piersiową i przez 3 tygodnie paradował z ogromną dziurą w miejscu uderzenia. Ale był dzielny i wyszedł z tego 😉 Taki 'chrzest bojowy'  😎
Możecie polecić kogoś, kto zbada konia przed kupnem, w okolicach Stalowej Woli? Pytałam już w wątku "podkarpackim", ale im więcej opinii, tym lepiej 😉
Niestety, odpada opcja wzięcia konia na próbę (właściciele są zdecydowanie przeciwni) i, chcąc nie chcąc, muszę to załatwić na miejscu.
Wiecie co, ja juz stara baba jestem 😁, konia mam od kilku lat, a daję głowę, że moi rodzice po wejściu do stajni, nie byliby w stanie określić, który jest "nasz"...Cóż, dla nich koń to żadna atrakcja, mama widziała go może ze dwa razy odkąd go mam, tata jest pedantyczny, więc dla niego kon i wszystko co z nim związane jest "brudne".
Konno zaczełam jeździć dosyć wcześnie, głównie w szkółkach na zasadzie- przychodzisz,czasem czyścisz, czasem nie, wsiadasz, jeździsz, schodzisz i dziękujemy. Prawda jest taka, ze dopiero wraz z pojawieniem się Kandysa,pojęłam tak naprawdę, że to nie tylko na tym(czyt.jeżdżeniu) polega. Wiedza przyszła z czasem. Na dzień dzisiejszy jestem w stanie nawet stwierdzić, że więcej czasu poswięcam szeroko pojętej opiece nad koniem niż jeździe.
Ale w większości szkółek przecież nie uczą jak robić mesz, jakie witaminy najlepsze, jak często odrobaczać, kiedy jest potrzeba smarowania kopyt, a kiedy nie ma itp.
Dzieci nie wiedzą, to tym bardziej skąd rodzice mają wiedzieć....
Co do nastolatek, milosci do koni itp. to ja powiem tak. Czasami jak spojze wstecz to troche zaluje, ze to cale jezdziectwo mnie az tak wciagnelo. Serio. Teraz jest to staly element zycia, nieodlaczny, wyjal mi kawal zyciorysu. W tecj chwili nie potrafie z tego zrezygnowac. Chociaz coraz bardziej mysle, ze bym chciala.
Tylko, ze jak tak sie glebiej zastanowie to chyba wolalabym zeby to wszystko sie nie stalo. Mialabym inne, bardziej "normalne" zycie, na pewno jakies inne hobby, ktore nie wciaga az tak bez reszty, szczegolnie emocjonalnie. Moze bylabym szczesliwsza?? Bo moje jezdziectwo kojazy mi sie tylko ze strachem, stresem i lzami. A czas po kupnie wlasnego konia to juz w ogole. Najgorsze, ze mimo to nie potrafie od tego odejsc choc ostatnio probowalam.  Gdzies tam po drodze bylo moze troche usmiechu, ale te krociusienkie chwile w ogromie reszty poszly w zapomnienie.

Tutaj tez duzo niestety dal mi fakt, ze kupujac konia wlasciwie nie znalam srodowiska. Prawie nikogo nie znalam, nie mialam pojecia o weterynarzach, kowalach, trenerach, instruktorach. Do kogo isc a do kogo na pewno nie. Kogo pytac, kogo omijac. Itp. itd.
Sama malo wiedzialam. Uczona podstaw bylam w atmosferze stresu, starych pogladow, ktore z rzeczywistoscia maja niewiele wspolnego, podejscia z cyklu nic nie wiesz i wiedziec nie bedziesz, po co Ci w ogole cos wiedziec, sluchaj i siedz cicho, bo ja pracuje z konmi od lat (co z tego, ze nie jest to rownoznaczne z wiedza... dlugo tego nie widzialam)......  itp., w "szkolce" niemal wyuczylam sie strachu przed konmi ... 
Wiem, ze kupno konia wlasnie wtedy bylo zla decyzja, za ktora place finansowo i psychicznie do tej pory.

Moze mialam po prostu pecha (fakt, ze zle zaczelam to cale jezdziectwo), moze mam za slaba psychike i "goraca glowe" do tego.

Dopiero calkiem niedawno poznalam ludzi, ktorzy a) wiedza b) moge na nich liczyc c) moge na prawde milo spedzic czas d) wiem, ze teraz to wszytsko wygladaloby zupelnie inaczej.

Wlasciwie teraz po tych wszytskich przejsciach i uczenia sie niestety na wlasnych bledach moge powiedziec, ze czuje sie gotowa na wlasnego konia. Tylko, ze znowu pojawia sie druga strona medalu. Po tym wszytskim to nie wiem czy zdobylabym sie na zakup drugiego konia. Chyba nie.

ehh Klami nie łam się jeszcze. ty chyba miałaś najgorszy start w ten koński świat jaki tylko można było mieć. Ale nie łam się. Zobaczysz że wszystko będzie dobrze. I minie trochę czasu i zobaczysz ile można mieć radości z konia, ze nie zawsze musi się coś złego dziać.

Ja też czasami załuję że nie mam prawie innego życia niz szkoła/dom/koń ale są też dobre strony. Zawsze ma się co robić, zawsze jest jakiś cel. Ma się pasję, której nie można tak po prostu odstawić w kąt. Można poznać niesamowitych ludzi, przyjaciół na całe życie. No i przedewszystkim masz kontakt z żywym zwierzęciem, które się do Ciebie przyzwyczaja i oprócz ciągłych problemów daje też ofromnie dużo radosci 🙂
Moje życie towarzyskie i rozwój osobisty ani trochę nie ucierpiały na kupnie konia. I dlatego cieszę się, że kupiłam go dopiero wtedy, jak byłam już mocno zakorzeniona w tym, co wiem że chcę robić. I sama sobie stawiałam taki warunek - że nie zamknę się w stajni, nie będę latać nagle bryczesach i brudnych butach i z daleka będę wyglądała jak koniara. Bo to nigdy nie był mój styl. Obiecałam sobie, że dalej będę się mocno rozwijać, jeśli o studia i przyszłą pracę chodzi i nie zaniedbam znajomych ani chłopaka. Bo jeszcze parę lat temu własny koń oznaczałby dla mnie jedno jedyne zajęcie, zmianę trybu z "mieszczucha" na "stajenną dziewczynkę" Nie chcę nikogo obrażać, po prostu ja jestem z tych, co po intensywnym tygodniu u konia lubią się umalować, pójść do fryzjera i pójść ze znajomymi do jakiegoś fajnego klubu. Więcej niż parę dni w stajni mnie męczy i potrzebuję powrotu do cywilizacji.
Podsumowując - własny koń ani troszkę nie ogranicza moich kontaktów towarzyskich, czy jak to nazywacie, normalnego życia. Wiadomo, że to więcej niż inne hobby, ale swobodę czuję tą samą.
Jeśli chodzi o życie towarzyskie...Odkąd mam konia, dla mnie życie towarzyskie nie istnieje...Wstaję o 6, jadę do stajni, wracam ze stajni, jestem godzinę w domu i pędze do pracy. Z pracy wracam po 21, więc po całym takim dniu jestem zmasakrowana i marzę tylko o łóżku i spanku 😁...I tak 6-7 dni w tygodniu...W zalezności czy w danym tygodniu mam zajęcia na uczelni czy nie. Cóż, znajomych mam tylko pracowych i stajennych. Wyjścia do klubu, czy na piwo lub kawkę odpadają, bo jak mam chociaż chwilę wolną to wolę coś zrobić dla siebie, chociażby odpocząć 😉 Na żadną nocną imprezę nie pójdę, bo wiem, że rano trzeba wstać i jechac do konia.
Ale wiecie co?
To mój własny wybór. Nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa. Mój koń w pewien sposób stał się moim życiem, ale na pewno nie żałuję.
I nawet jeśli tydzień miałby osiem a nie siedem dni, to i tak pewnie nigdzie z nikim bym nie wychodziła, bo ten kolejny, ósmy dzień spędzałabym w stajni, chociażbym miała tylko po to pojechać, żeby wyczyścić, czy pogłaskać 🙂 Jak mam spędzić jakiś dzień bez konia, to jestem chora, wściekła i naprawdę-bez kija nie podchodź! 😁
Chwile wolne i wieczory mam dla tego jedynego, który zresztą często także jeździ ze mną do konia.
Thilnen   Dżamal Ad-Din
15 grudnia 2009 22:52
Ja od dłuższego czasu myślę o kupnie własnego konia, co jest moim marzeniem odkąd pamiętam. I też mam masę wątpliwości - finansowych, czasowych, emocjonalnych... Ostatnio doszłam do wniosku, że chciałabym poświęcać koniowi 3-4 dni w tygodniu, właśnie po to, żeby mieć czas na znajomych, pracę no i oczywiście męża 🙂 Koń poza tym czasem siedziałby sobie z kumplami na pastwisku i żył sobie spokojnie. Wiadomo, że przy takim podejściu posiadanie konia staje się drogą inwestycją w przeliczeniu na godziny z nim spędzone, ale wydaje mi się, że to pozwala zachować w tej pasji umiar i nie poświęcić się jej bez reszty. A z drugiej strony nadal można czerpać radość z przyjaźni z koniowatym.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się