Jak karać konia?

  ja wiem, że koń może wdepnąć "niechcący" ale, wiem również ,ze klacz w boksie nie nadepnie leżącego źrebaka- konie naprawdę mają wysoko rozwiniętą świadomość ruchu własnych kończyn i wiedzą gdzie je stawiają - więc uważam, ze ponieważ to duże zwierzątko - niech ma tą świadomość przy mnie. Zawsze. Koniec i kropka. I dlatego nie wnikam w takiej sytuacji w intencje konia tylko karzę. Siłowo, bo klapem. I Jeszcze wyzywam 😉


Nie tylko klacz w boksie nie nadepnie źrebaka.
U mnie ogier stoi w jednym boksie z wałachem.
Gdy ten ogier  (choć kuc) miał problemy z kopytami, to często leżał .
Mimo to , duży i masywny koń tańczył nad nim uważając, żeby nie nadepnąć, bo kuc to szef.
Ale zdarzało się, że słysząc coś niepokojącego na zewnątrz i biegnąc do okna, żeby sprawdzić , czy w sytuacji panikarskiej  popchąnł szefa , otrzymując stosowną reprymendę.
Tak samo jest w relacji z ludźmi.
Jeśli w ucieczce przed kowalem skacze na 3 nogach ( o dziwo potrafi to doskonale) to moją sprawą jest uważać.
Wszak jestem mądrzejsza i bardziej myśląca, w związku z czym to ja  powinnam patrzeć, gdzie mam swoją nogę i przewidzieć, że może o nią zawadzić w skoku na trzech i w panice.

Nie tak dawno syn przejechał mi po stopie przyczepą z ziemią zapiętą do quada.
Rzecz jasna, że jak odzyskałam mowę, to zrobiłam mu awanturę 😡
Tylko czy słusznie ?
Wszak nie powinnam trzymać swojej stopy na drodze koła.

I właśnie ważne są intencje 🙂
Guil - popieram Cię w 100%.
To my jestsmy ludzmi co oznacza, że to my powinnismy pewne rzeczy moc przewidziec.
Nie jest trudne pamietac o tym ,że konie to z reguly panikarze i boja się nowosci, jak również ,że czasm wiercać się nadepną nam na nogę. Kurcze tylko kon musi uważac - a my co swięte krowy?
a mój się nie boi bata, ale wie, że po jego użyciu może trochę poszczypać w pupę 😉 nie boi się wymachiwania rękami przed głową, ale wie, że mój łokieć jest twardy i jak będzie próbował mnie trącać łbem, to dostanie, po nogach nie depcze, bo raz czy dwa się zdarzyło i go szczypnęłam, lub przesunęłam. Nie macha ogonem kiedy jestem z tyłu, bo też zna konsekwencje trafienia mnie.
  Jest tego dużo, bo miał duży repertuar, ale musiałam się za każdym razem pokazać mu, żeby tego nie robił i bynajmniej nie głaskaniem i poklepywaniem.

Każdy z was ma rację! i orzeszkowa, która z doświadczenia wie, że bezpieczeństwo ludzi jest najważniejsze, a podając za przykład konie szkółkowe, wiadomo, że nie są to najszczęśliwsze konie na świecie, pracować muszą, czy chcą, czy nie...
i Guli, bo wierzę, że sobie radzi z końmi świetnie, ale ma je przy domu dla swojej przyjemności, z ziemi na pewno są bardzo kochane, choć wydaje mi się, że z siodła zbyt wiele się od nich nie wymaga 😉

przy szkoleniu koni z siodła, ważne jest trzymanie konia w ryzach i swoich nerwów na wodzy, nawet jeśli przez pół jazdy koń nie może zrozumieć o co go prosimy, a wczoraj od razu to załapał.

a propos konia depczącego: znam taką kobyłkę, depcze celowo (ja też poczułam), jest nieprzyjemna w obcowaniu, mimo, że nie bita, nie zastraszona i pracująca w miarę regularnie, po prostu ma taką manię wyższości, że machanie łbem i kitą w twojej obecności jest nagminne, a jak chce się ją upomnieć, przesunąć, krzyknąć, jest jeszcze bardziej wściekła  😵

off top - wolę wałachy 😎

...
i Guli, bo wierzę, że sobie radzi z końmi świetnie, ale ma je przy domu dla swojej przyjemności, z ziemi na pewno są bardzo kochane, choć wydaje mi się, że z siodła zbyt wiele się od nich nie wymaga 😉



Z ziemi łatwiej? 🙂
Nic podobnego, przynajmniej dla mnie było to duże wyzwanie.

Z siodła wychodziło całkiem nieźle, a ziemi???
Ni cholery 😵

Nie byłam w stanie wyciągnąć go na uwiązie  z małego wybiegu , na zewnątrz -też ogrodzonego placu.
Nie przeszedł za mną nawet kawałka dobrowolnie , czyli bez uwiązu , nóg nie podawał - to akurat nikomu.

Długo główkowałam, dlaczego tak jest.
Ale jak doszłam przyczyny, to i jazda stała się przyjemniejsza, a wyjazd w teren  przestał być walką o przeżycie.
Czy wymagam niezbyt wiele- pewnie tak  🙂
Sama niezbyt wiele umiem, to i koń tak samo, choc i tak sporo więcej niż gdy poznaliśmy się.
Może dlatego nie karzę go w czasie jazdy, bo nie mam powodu.
Jeśli czegoś nie wykona, to mam świadomość, że nie potrafiłam nauczyć , lub daję nieczytelne sygnały- za co więc kara?
Nawet niedawno pomyślałam, że to naprawdę bardzo posłuszny i wyrozumiały koń.
Mimo wcześniejszych złych doświadczeń z ludźmi zmienił się ogromnie.
Ma  9 lat , a  dopiero od niedawna zachowuje się jak młody koń , potrafi wreszcie bawić się , zaspakajać swoją ciekawość. 😀
Wydaje mi się, że to poczucie bezpieczeństwa i aprobaty zmieniło go.
I pod siodłem naprawdę stara się bardzo - nie mogę mu zarzucić niechęci do nauki, czy pracy.

No i "kochane koniki " z ziemi wcale nie są takie dla każdego- bez  przesady  🙂



Przy szkoleniu koni z siodła, ważne jest trzymanie konia w ryzach i swoich nerwów na wodzy




Też prawda.
Sytuacja w niedzielę, pewnie dla wielu winna wymagac ukarania konia.
Obydwa akurat na lonżowniku , gdzie błoto trochę mniejsze, więc może koń pochodzić bez ryzyka.
Proszę więc dziewczynę, żeby siadła na oklep na kuca, w ramach rehabilitacji , czyli  lekkiego obciążenia jeźdźcem.
Wsiadła, ale kuc zdumiony, bo na lonżowniku zawsze byliśmy tylko we dwoje, przy czym ja na środku, a on chodził.
więc  odmawia ruszenia na ślad , tylko przyczepia się do mnie jak rzep.
Nie mogę wziąc bata do lonżowania  , żeby go odgonić, bo może bryknąć i dziewczyna zleci.
Przeklinając więc siebie pod nosem idę na ślad , kuc grzeczniutko moim śladem.
Drugi koń Kuba chwilę myśli, po czym przyłącza się do zastępu idąc na końcu.
Prześmieszny widok dla kogoś z zewnątrz 🤣

Powinien kuc otrzymać karę , że nie chodził samodzielnie ?
moim skromnym (amatorskim) zdaniem trzeba byc poprostu konsekwentnym. Żądac od konia to co już umie a to czego go uczymy robic spokojnie i z zelazna konsekwencją. Nigdy nie konczyc lekcji na zle wykonanym zadaniu a jesli to co chcielismy było za trudne a chcemy skonczyc na dzis trzeba na koniec polecic mu to co już opanowal. Kon musi skonczyc naukę na dobrze wykonanym polecneiu.
Ale ja jestem amator mogę się mylic, pewnie w wielu, wielu przypadkach sie myslę bow iele robię intuicyjnie. Ale nigdy konia bym nie biła i nie karała, A przeciez miałam dzikuska araba, który na dzien dobry kopał (chłopakowi uszkodził żebra, nogę) nie potrafił podac nodg od razu się denerwował i prychał. Dzis Luncio to inny kon , kon misio który bardzo uważa aby przypadkiem komus nie wyrządzic krzywdy, nie ma mowy o kopaniu, gryzieniu. Kasia- Kasia u poprzednich wlascicieli była bita i to bardzo, uciekała z pyskiem , a gdy Ktos chiał ja pogłaskac po łbie zaraz szczypala i uciekała. Dzis stoi spokojeni. A .. i kiedys "skrobała marchewki" po nogach- dzis bardzo uważam.
A naprawdę Nigdy ani ja , ani Wiola (moja terner ktora często do nas przyjezdza) nigdy nie karałysmy koni.
nie powinnas ukarac kuca, ktory nie rozumial czegosie od niego oczekuje, tylko powinnas mu jasno pokazac, ze dzis jest cos nieco innego. gdyby zrozumial, a pomimo to nie chcial wykonac polecenia, to w tedy mozna byloby go ukarac.
1. Nic dziwnego, że potem młodzi adepci za każde zachowanie konia, które im nie odpowiada, a które przeważnie sami sprowokowali ,  lub  którego nie rozumieją , karzą konia często niemiłosiernie.

A. to naprawdę nie jest drapieżne zwierzę ,  wprost przeciwnie- nastawione pokojowo i chętnie współpracujące z człowiekiem.

B. Stań na wolnej przestrzeni naprzeciw kryjącego , młodego ogiera i zagroź mu.

1. Mam raczej problem zupełnie odwrotny - trudną do przewalczenia niechęć do jakiegokolwiek! dyscyplinowania konia, ba! z nagradzaniem za zachowania niebezpieczne. Z czego koń szybko wyciąga wnioski. Po czym dochodzi do sytuacji, że konia trzeba ukarać (albo przewidująco zapewnić ambulans).

Jeżeli "A" to chyba nie ma żadnego problemu z "B"?  😁

Było jeszcze coś takiego: "co pomoże kara na frustrację konia?". Ano - doświadczenie uczy, że często pomaga - "przywrócić właściwe proporcje". "Wyprostować drogę obiegu bodźca".
Wobec błyskawicznego tempa budowania skojarzeń o koniowatych - szybkość reakcji człowieka - jest kluczowa. Nie wróżę powodzenia nikomu, kto całymi sekundami zastanawia się "dlaczego?", "a jakby tak?"

W praktyce, czy należy ukarać czy... przeprosić - trzeba wiedzieć... z góry. Trzeba przewidywać rozwój wydarzeń. Dlatego osoba, która ma tzw. "doświadczenie", czyli potrafi trafnie i błyskawicznie ocenić sytuację - bywa bardzo potrzebna. Może się zdarzyć, że ta osoba się pomyli - ważne, żeby zdarzało sie to bardzo rzadko. W sumie ocena pracy jest prosta: jeśli koń (konie) staje się coraz bardziej zrównoważony, opanowany, skłonny do współpracy - wszystko idzie w dobrym kierunku, z karami czy bez. Jeżeli koń coraz bardziej się "biesi" - no cóż  🙁 najlepiej "oddać sąsiadowi". Szybko.

Nigdy nie ułożyłam konia bez kar. Gdybym miała konia od źrebaka - pewnie bym spróbowała. Były natomiast konie, wobec których zastosowanie kary miesiącami było niemożliwe - bo kara nie kojarzyła się tym koniom dobrze  😕. Tak, tak - kara może sie koniom dobrze kojarzyć  😀iabeł: A nawet - powinna. Jeśli pomaga rozwiązać koński "problem" - koń to okazuje, akceptuje karę. Może wielkiej wdzięczności nie okazuje  🙂, ale czasem oczuwa ulgę, że ten mądrzejszy zdecydował za niego, że pokazał kierunek. To nie jest przypadek, że konie karne są bardzo pewne siebie, dumne. Bo pokonały masę swoich strachów i dziwactw, bo wiedzą, jak się zachować, jak zachować spokój, jak patrzeć z wyższością na świat. Ale proces doprowadzenia "typowego ADHD" do "olimpijskiego spokoju" nie jest łatwy, ani błyskawiczny. I każda! kara niesłuszna - wydłuży ten proces.
halo- zgadzam się,dobrze napisane,powiedziane


Było jeszcze coś takiego: "co pomoże kara na frustrację konia?". Ano - doświadczenie uczy, że często pomaga - "przywrócić właściwe proporcje". "Wyprostować drogę obiegu bodźca".


Na frustrację konia kara nie pomoże.
Natomiast pomoże zdecydowanie i pewność siebie człowieka - myślę, że  tu akurat pomyliłaś pojęcia 😉
Jeśli człowiek jest ważny dla konia , bo zapewnia mu bezpieczeństwo ( po prostu przewodnik) to koń nawet sfrustrowany natychmiast uspakaja się , stając bezpiecznym.
Konia nie da się oszukać - każde zaniepokojenie człowieka, niepewność , powoduje, że koń nie może uznać go za przewodnika.
Bo co to za opoka, która nie zapewnia bezpieczeństwa 🙂
I wtedy frustracja zaczyna narastać - u zwierząt stadnych , które muszą mieć przewodnika to kluczowa sprawa.

To jest dokładnie to:

Trzeba przewidywać rozwój wydarzeń. Dlatego osoba, która ma tzw. "doświadczenie", czyli potrafi trafnie i błyskawicznie ocenić sytuację - bywa bardzo potrzebna. Może się zdarzyć, że ta osoba się pomyli - ważne, żeby zdarzało sie to bardzo rzadko.


I jeszcze odnośnie tej wypowiedzi


Nigdy nie ułożyłam konia bez kar. Gdybym miała konia od źrebaka - pewnie bym spróbowała. 


Przypuszczam , że nawet nie próbowałaś.
Ale jednak dopuszczasz taką możliwość , że od źrebaka jest to możliwe.
Czyli psują ludzie konie od "maleńkości"? 😉

Tak pewnie łatwiej, trudniej "odkręcać" konia chowanego za pomocą kar, bicia.

Dobry przykład to moje dwa konie.
Kuba ( koń) był  wcześniej bity i karany , fatalnie jeżdżony i ponad pół roku wczesniej bez kontaktu z człowiekiem.
Jak poznałam je, to był koniem zamkniętym w sobie , nieufnym i agresywnym .
Zadnego kontaktu, poza szczurzeniem się i ogromną niechęcią wobec ludzi- naturalnie lekceważył ich, bo poznał już swoją siłę.
Odwalał jazdy , ale jak pisałam ,z ziemi żadnej współpracy.
Koń histeryk, panikarz , bojący się własnego cienia i tak naprawdę mało myślący.
Kiedy postanowiłam je kupić i zabrać do siebie  wiedziałam, że mam miejsce na jeden boks.
Postanowiłam je więc przyzwyczajać do wspólnego mieszkania.
Kiedyś wieczorem wpuściłam do stajni, ale nie zamknęłam im boksów, tylko czekałam.
Kuc ciekawski natychmiast wyszedł , a Kuba boksu nie opuścił- było to chyba zbyt duże wyzwanie.
Wyszedł dopiero   drugiego dnia chrapiąc ze strachu.
Jest u mnie 4 lata.
Nie biłam, bo zresztą nie potrafię bić nikogo.
 
Za to rozwijałam jego ciekawość, postawiłam na wzrost pewności siebie.
Rezultat jest zdumiewający - nawet nie myślałam, że koń może przejść taką metamorfozę.
Teraz jest jak młody, zadowolony pies.
Chodzi za ludźmi, prowokuje kuca do zabawy, bryka, biega i nawet skacze! , a to oznacza, że pokonał naprawdę dużo własnych  ograniczeń.
A ile ja się nauczyłam 😀

Kuc Weksel . wcześniej surowy jest nieprawdopodobny   🙂
Jemu trzeba było tylko wskazać drogę - i żadnych problemów z wdrożeniem do pracy z jeźdźcem.
On chowany zupełnie bez kar, bo wrażliwy  i naprawdę chętny do pracy.
Kara byłaby katastrofą w jego przypadku.

Choć w zaprzęganiu go  poniosłam klęskę - zresztą przez swoją głupotę i brak doświadczenia.
Ale sulki stoją i myślę, że do nich jeszcze wrócimy 😀

Mnie podoba się  myślenie- brak nagrody ( pochwały) to kara.

Za to odrzuca schemat często niestety prezentowany:

Brak kary , to nagroda :/

Chyba coś popsułam w cytatach - ale nie umiem naprawić 😡
Guli, przestań w końcu utożsamiać karę z laniem, naprawdę większość tu obecnych osób rozumie, że kara nie powinna być wyładowaniem frustracji ani katowaniem konia  🙄

Co do wcześniejszego - bardzo trafnego swoją drogą - przykładu z psami:
Ja stosuję bardzo proste rozgraniczenie - zachowania obojętne czy umiarkowanie niepożądane u psów czy koni (żebranie przy stole, grzebanie nogą) staram się ignorować i chwalić zwierzę, gdy ustaną.
Natomiast zachowania skrajne niepożądanych czyli agresywnych nie można ignorować! Pies musi zostać skarcony za ugryzienie człowieka, nawet jeżeli stało się to np. w obronie miski. Na drugi raz właściciel powinien pomyśleć, zanim sprowokuje niebezpieczną sytuację, ale na ugryzienie musi zareagować tu i teraz, bo psy NIGDY nie wolno go ugryźć. Jeżeli koń spróbuje mnie ugryźć, także spotka się z karą (np. wystawiony łokieć czy szczotka, o którą sam się walnie) niezależnie od tego, czy to dominujący ogier, koń podszczypujący z nudów, czy spokojna kobyłka której za mocno przejechałam szczotką po brzuchu.

Każdy przejaw agresji wobec człowieka powinien być karany, niezależnie od przyczyny, a już głowa człowieka w tym, jak ta kara powinna wyglądać i jak unikać takich sytuacji w przyszłości.
Guli, a rozumiesz Ty po polsku? Czy ten język jest za trudny? Piszesz tak, jakby każde użycie bata równało się z nie wiadomo jak strasznym laniem, biciem i agresją. No bez przesady! Trochę rozgraniczenia i czytania ze zrozumieniem.
Swoje dzieci też tylko głaszczesz po główkach i nigdy nie mówisz im "nie wolno"?
Guli, a rozumiesz Ty po polsku? Czy ten język jest za trudny? Piszesz tak, jakby każde użycie bata równało się z nie wiadomo jak strasznym laniem, biciem i agresją. No bez przesady! Trochę rozgraniczenia i czytania ze zrozumieniem.
Swoje dzieci też tylko głaszczesz po główkach i nigdy nie mówisz im "nie wolno"?



Sankarita, takie pytania mogę postawić i Tobie- czytasz ze zrozumieniem? 🙄

Swoje dzieci wychowywałam bez żadnych kar - są już dorosłe, bez kompleksów , samodzielne i mają własne  życie.
Myślę, że nawet są trochę starsze od Ciebie .

Ale może to faktycznie sprawa wieku- owo rozumienie teksu pisanego i życia.
Naprawdę bez żadnych kar? Czyli co, nigdy nie zabrałas im zabawki "za karę", nigdy nie przerwałaś zabawy w latanie po łóżkach? Nigdy nie odesłałaś sprzed TV (przykładowo) jak się rozbrykały? Nigdy?? Bo wiesz, to jest kara...
Tak ogólnie to bez kary chyba nie istnieje nagroda?
Bo co byłoby układem odniesienia dla nagrody?
Ano właśnie, miałam w tej chwili napisać to samo co Epk. Nigdy nie mówiłaś swoim dzieciom co wolno, a czego nie wolno? Nigdy na nie nie krzyknęłaś? I dzieci nigdy nie sprawiały żadnych problemów, od razu wiedziały, co jest w życiu dobre, a co złe? Nie wchodziły na stół, nie biegały po łóżkach, po domu, nie kłóciły się między sobą? Zaiste, fenomen.
A jakże, to jest sprawa wieku - z racji wieku wytaczasz ciężką artylerię "jedynej i słusznej Twojej prawdy jeździeckiej" i nie dopuszczasz myśli, że ktoś inny również może mieć rację, ponieważ w jeździectwie, a i nie tylko w nim, zdarzają się różne przypadki, do których trzeba podejść indywidualnie i to, że koń A dał się wychować "bezkarnie", nie znaczy, że koń B będzie taki sam. Podajesz tylko i wyłącznie jeden, święty przykład swoich własnych koni, w liczbie dwóch, podczas kiedy kilkoro ludzi stąd miało do czynienia z innymi końmi, nie tylko ze swoimi dwoma konikami w przydomowej stajni; końmi,które z tych czy innych powodów mogły stworzyć niebezpieczną dla człowieka sytuację. No, ale cóż, przecież Ty jesteś jeźdźcem i opiekunem z bardzo wielkim doświadczeniem, wychowuj sobie swoje koniki jak chcesz, ja umywam ręce. 😉
...a ja dokładnie o to co Tania chciałam spytać...
Levi-Straus mi się przypomniał  😀iabeł: czyli opozycje binarne... jako podstawa myslenia

W układzie  idealnej harmonii pewnie nie ma ani kary, ani nagrody... bo układ idealny funkcjonuje  sam sobie... coś jak socjalizm ... w teorii oczywiście...

...aczkolwiek w jeździectwie chyba właśnie do niego dążymy? no nie? każdy chyba ma  takie chwile " absolutnego porozumienia" ze swoim zwierzakiem. 
Averis   Czarny charakter
18 listopada 2009 09:01
Metody Super Niani- np. owo sławne siedzenie na karnym jeżyku- to też kara. Mimo, że dziecko nie czuje się ani upokorzone, ani zastraszone- jest zdenerwowane, by potem poczuć się o niebo lepiej, bo ktoś w końcu zdjął z niego odpowiedzialność. Konie często stają się hiperdominujące, bo stwierdzają, że człowiek zawiódł jako przewodnik i to one teraz muszą troszczyć się o 'stado'. W gruncie rzeczy jest to dla nich cholernie frustrujące- tak jak i dla dzieciaków 😉 Dla mnie skuteczna kara to taka, której nie będzie trzeba już nigdy powtarzać, lub  powtarzać ją ze znacznie mniejszą częstotliwością i z mniejszym wysiłkiem z naszej strony (zalezy od konia). Przyznacie, że sytuacja, gdzie przez 5 lat koń gryzie i ciągle dostaje za to plaskacze i dalej nie ma żadnej poprawy jest conajmniej dziwna i powinna skłonić do zmiany metody - a znam takie przypadki 😉Ważne jest, by surowośc kary była taka sama jak waga przewinienia. Inaczej się reaguje, gdy koń wbiega w ciebie w pełnym galopie, inaczej, gdy tylko bez zaproszenia wchodzi w twoją przestrzeń osobistą. Reagując inaczej koń uczy się, że w sumie czego by nie zrobił to i tak dostanie z jednakową surowością, więc często 'idzie na całość' lub wręcz przeciwnie- całkowicie traci chęć do współpracy. To obowiązuje wszędzie czy to z końmi, psami czy dzieciakami 🙂
Ja Was laski szczerze podziwiam za cierpliwość w tej dyskusji w myśl przysłowia- gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu.
Ja nawet nie wiem, co guli pisze, ale podejrzewam, że jest to niezwykle jak zwykle (  😉 ) twórcze. Naprawdę chciałabym poznać te jej bezstresowo wychowane konie. Podejrzewam, że bałabym się podejść, bo albo by mnie pogryzły, albo się po mnie przebiegły...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 listopada 2009 09:06
Ta, akurat uwierzę że dzieci Guli od urodzenia same widziały co dobre i co złe i żadna repremenda nie była im nigdy w życiu potrzebna.

Cała ta dyskusja przypomina dyskusję gęsi z prosięciem, ewentulanie rozmowę z autystykiem który każdy sensowny argument zbywa jedną  mantrą w kółko powtarzaną czy trzeba czy nie trzeba.

Myslę że dlasza dyskusja z Guli jest zupełnie bezcelowa.
No Pokemon i ty byś była winna, bo po prostu nie potrafisz się z nimi obchodzić 😉
Averis   Czarny charakter
18 listopada 2009 09:10
Ja myślę, że tu są zakłócenia jeśli chodzi o pojęcie kary. Dla jednych jest to takie działaniem które ma na celu wygaszenie danego zachowania, dla innych jest to czysto fizyczna niesprawiedliwa forma dominacji nad kimkolwiek +siłowe narzucanie swojego zdania. Pierwsze postrzeganie jest neutralne, drugie skrajnie negatywne. I stąd to całe zamieszanie. Poprawcie mnie, jeśli się mylę 😉
pokemon, ja tam nie chciałabym poznać jej bezstresowo wychowanych koni, bo bałabym się cokolwiek powiedzieć by np. nie dostać jakąś miotłą, szmatą etc. W końcu nie jestem koniem, nie? 😉
Naprawdę bez żadnych kar? Czyli co, nigdy nie zabrałas im zabawki "za karę", nigdy nie przerwałaś zabawy w latanie po łóżkach? Nigdy nie odesłałaś sprzed TV (przykładowo) jak się rozbrykały? Nigdy?? Bo wiesz, to jest kara...



Są zasady . które umożliwiają wspólne życie , także z dziećmi.
Te zasady , to jedzenie o określonych godzinach, czy pójście do swoich łóżek np o godzinie 19.
Nie o 19:30m , czy o 20.
O 19 - bez wyjątku.
Przy czym nie ma kary , jak nie chcą iść , tak jak i nie ma nagrody, jeśli pójdą.
Znaczy, nie groziłam ... jeśli nie pójdziecie spać, to was ukarzę i nie mówiłam, jeśli pójdziecie do łózek o 19  to  dostaniecie za to nagrodę. 

To zwykła konsekwencja , która umożliwia w miarę bezproblemowy przebieg dzieciństwa i dobre relacje w domu.

I to wszystko procentuje.
Dzieci potrzebują ram , w których czują się bezpiecznie, są muszą być  pewne aprobaty , uczuć rodziców.
Tylko to trzeba wprowadzać jak najwcześniej , spokojnie , wtedy staje się normą.
Pamiętam zdziwienie koleżanek  9 -letnich  moich dzieci, że  o 19 idą do łózeczek - a one tak były przyzwyczajone,że było to  dla nich normą.


Koniom takie ramy też są potrzebne - lubią uporządkowany rytm życia, czują się wtedy bezpiecznie.

Zresztą ktoś ładnie napisał , jak  można zdziwić się , że kary wcale nie są potrzebne,ale nie jestem  w stanie tego odszukać.

p.s

Na posty prowokujące , nic nie wnoszące poza oceną mojej osoby- nie będę odpowiadać.
Guli, ale dezaprobatę, chyba wyrażałaś jakoś?
Ale pewnie zdażyła się sytuacja, że nie chciały iść do łóżka o 19. Co wtedy?
Konie też przecież sprawdzają czasem, na ile im się pozwoli. I próbują zachowań niedozwolonych. Zignorować? Chyba jednak ukarać (w sensie: sprawić dyskomfort, a nie bić bez opamiętania).
Kobyła wywiozła mnie z galopem z ujeżdżalni. Nie zdążyłam zareagować, moja wina, ale skubana szybka jest i zwrotna - nagły zwrot w galopie i jesteśmy za bramą. Nie bardzo chciała wrócić. Miałam to tak zostawić? Chyba jednak ukarać, bo inaczej ta sytuacja powtarzałaby się za każdym razem. Skoro raz by jej się upiekło, to dlaczego miałaby nie zrobić tego kolejnym razem?
Co zrobilibyście w takiej  - juz zaistniałej - sytuacji? Przy założeniu, że nie mamy możliwości cofnięcia czasu i ponownego wychowania konia od źrebaka. Mamy konia do jazdy, który lubi czasem pokombinować, a zwłaszcza zmienić kierunek jazdy - czy to na ujeżdżali, czy w terenie - skręcić nagle i pobiec w innym kierunku niż reszta koni, bez wyraźnego powodu, płoszenia czy chęci pozbycia się jeźdźca (to się akurat zdarzyło pod bardzo doświadczoną osobą, nie pode mną).
Guli, ale dezaprobatę, chyba wyrażałaś jakoś?


Wychowywanie dzieci to bardzo szerokie zagadnienie - tak samo jak i zwierząt.
Czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego część dzieci , młodzieży  nie sprawia kłopotów wychowawczych , są dobrze ułożone, okazują szacunek innym?
Ja uważam, że  .."czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość cuchnie ".

Dziecko od najmłodszych lat , a zwłaszcza w okresie przebywania głównie w domu ,  czerpie wzór do życia, właśnie z relacji domowych.

Jeśli w domu nie ma awantur, krzyków,  stawiania za wszelką cenę na swoim, to dziecko taki świat uważa za normę.
Wie , że są ograniczenia wynikające z różnych zresztą powodów i akceptuje te ograniczenia, które przecież nie sprowadzają się do warunków więziennych 😉

Jeśli na dodatek dziecko ma szanse przedstawić swoje zdanie i jest słuchane, to już super sprawa.

To sprowadza się do poświęcenia dzieciom naprawdę dużo czasu i traktowania go również z szacunkiem, wyrażającym się poprzez słuchania go, bez względu na wynik tej dyskusji.

To wszystko można przenieść do relacji z końmi , oczywiście modyfikując , bo przecież konie to nie ludzie.

p.s

Na następny post.

Nie pamiętam, żeby nie chciały iść do łózka o okreslonej porze.
Nie musiały spać, ale szły , bo to było zachowanie wyuczone przez dłuższy czas.
A jak kilkumiesięczne dziecko nie może  samo isc, to zanosi się je na rękach 😉
Jeśli faktycznie marudziły, to oznaczało , że jest poważna przyczyna- rozpoczynająca się choroba , złe samopoczucie , inne problemy.
a ja ciągle jestem ciekaw jaki jeździecki poziom prezentują konie Guli. ciekaw jestem jaki poziom ujeżdzenia prezentują te rumaki- czy galopuja na obie nogi, czy znają choćby trawersy lub cofania? pewnie fajnie jest mieć "psy" które wyglądają jak konie...
mam poważne pytanie Guli, co potrafią zrobić twoje bezkarnie wychowane konie?...dlaczego kuc nie potrafi chodzić na lonży pod jeźdźcem?
wg mnie konfabulujesz Guli, doradzasz innym mało skuteczne "metody", sama dzięki nim niczego nie osiągając...niczego z punktu widzenia jeździeckiego.
, wybacz ale nie wszyscy chcą mieć kosiarki do trawy, są tacy którzy chcą mieć wierzchowce.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 listopada 2009 10:22
Co zrobilibyście w takiej  - juz zaistniałej - sytuacji?

ja chyba bym wróciła z powrotem na tą halę i dalej pracowała bardzo intensywnie. Ew. w miescu wywiezienia zaserwowała intensywna pracę i potem na hale wróciła.

Tu karą byłoby zaserwowanie jeszcze intensywniejszej pracy

a ja ciągle jestem ciekaw jaki jeździecki poziom prezentują konie Guli.

podobny do tego jaki prezentują nasi kochani naturalni (wklejała kiedyś jakieś zdjęcia)
Co zrobilibyście w takiej  - juz zaistniałej - sytuacji?

ja chyba bym wróciła z powrotem na tą halę i dalej pracowała bardzo intensywnie. Ew. w miescu wywiezienia zaserwowała intensywna pracę i potem na hale wróciła.

Tu karą byłoby zaserwowanie jeszcze intensywniejszej pracy



I tak też zrobiam. Tylko to nie była hala, bo o takiej można było jedynie pomarzyć 😉 Więcej mnie w tym miejscu nie wywiozła.
Podobno jest taka metoda,żeby uczyć konia pokazując mu samemu elementy jakich oczekujemy.
Lewadę sobie nawet wyobrażam. 😁
W skokach czarno siebie widzę.  😂
A lotne zmiany to chyba we dwie osoby łatwiej pokazywać?
No i oczywiście zabronić oglądania telewizji po 19:30
Przepraszam za głupawki ale już na poważnie nie mogę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się