Jazda w toczku czy bez?

nie ma reguły. Można zabić się spadając w kasku i kamizelce, można też spadać setki razy bez niczego i nawet się nie zadrapać.


Tu się z Tobą nie zgodzę, jest o wiele większe prawdopodobieństwo zabicia się lub nabawienia się poważnego urazu bez kasku czy też kamizelki. Moja koleżanka skakała na koniu którego dzierżawiła, gdyby nie kamizelka i kask mogło by się stać coś naprawdę poważnego, walnęła głową w metalowy stojak, jednocześnie lecąc plecami na drągi, skończyły się tylko tym że ja wynosili z hali i przez tydzień na konia nie mogła wsiąść.
Udorka - mi naszczęście zdarzył się do tej pory tylko jeden upadek i to wcale nie taki poważny - konik się spłoszył, a ja WRACAŁAM Z TERENU i wylądowałam na padoku, bo wtedy to taka ledwo galopująca byłam. 🤣 Na głowę w życiu nie spadłam i jak narazie tego nie planuję... 🤣 Ale oczywiście gdyby coś takiego się wydarzyło (a mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się nie wydarzy) to kask bym raczej wymieniła... 🙂
Mnie zdarzyło się wsiąść kilka razy bez kasku. Czy to stępowanie koni koleżankom po treningach, czy to jakieś spontaniczne wsiady kiedy akurat kasku nigdzie nie było. Zdarzało się, zdarzało. Ale przeważnie wsiadam w kasku. Już raz spadłam dość niefortunnie na łeb i gdyby nie kask to nie wiem co by było. Mimo wszystko uważam, że to czy ktoś jeździ w kasku czy bez to jego osobista sprawa.

tak z innej beczki
zastanawia mnie jedno wedlug podrecznika powinnismy jezdzic w kasku, pisza tam tez ze powinno sie lonzowac konia w kasku.
czy ktos ubiera kask lonzujac konia?
pytam tak z ciekawosci

Kiedyś wychodziłam z koniem ze stajni i ktoś (nie pamiętam kto, ale jakiś ważny profesor czy coś) wręcz nakrzyczał na mnie, że jak ja mogę brać konia na lonżę nie mając kasku na głowie, bo przecież jak koń stanie dęba, to może mnie zabić. Wtedy posłusznie założyłam toczek. Przez dwa lata, od kąd mam Iskrę, męczyłam się trochę z lonżowaniem i zdażały się czasem bunty. Ostatnimi czasy bunty wzmagają się kiedy idziemy na halę (nowe miejsce, dopiero na ten sezon zrobione) i koń wariuje do tego stopnia, że rozważałam ostatnio założenie kasku. Nigdy nie ma gwarancji, że jak koń stanie dęba czy wpadnie na nas, nie przewróci i nie podepcze...

W toczku jeżdżę prawie zawsze (chyba, że nie zdążę polecieć po niego, ale staram się zawsze mieć) i nie wstydzę się tego. U nas w stajni niestety nie ma mody na kaski i toczki. Szkółka/rekreacja na jazdy z instruktorami ma nakaz zakładania kasków, ale właściciele prywatnych koni nie jeżdżą w nich raczej. Ja zakładam, bo mimo że mojego konia znam od dwóch lat i jestem w stanie wyczuć kiedy jej coś 'odwali', to mimo to mam na uwadzę, że koń to koń, zawsze może zrobić coś nieoczekiwanego, albo po prostu uprzeć się i mnie zwalić.

Raz toczek uratował mi zdrowie, bo spadłam po serii bryków na głowę uderzając tak, że nie mogłam z powrotem wsiąść na konia. Głowa bolała mnie przez kilka dni bardzo mocno. Potem jeździłam w toczku już prawie zawsze. Miałam okres, kiedy uważałam, że skoro to prywatny koń to mogę sobie jeździć bez niczego, ale mi przeszło. Żaden wstyd nałożyć toczek, a życie można uratować.
Fin, racja - toczek żaden wstyd, a może uratować życie w niektórych przypadkach. Widziałam ostatnio na youtubie jakiś filmik z oprowadzanki na kucyku, dziewczynka siedziała bez żadnej ochrony głowy - co o tym myślicie? Kask na oprowadzanki jest potrzebny, czy nie? Wzięło mnie teraz na zastanawianie się nad tym. 😁 Bo teoretycznie kucyk na oprowadzanki raczej będzie szedł spokojnie z wiedzą, że jest prowadzony np. przez instruktora... Ale z drugiej strony jest u mnie huculska klacz, na którą wsiadają i tacy typowi (choć mocno zaawansowani) rekreanci i dzieci z oprowadzanek. Ona potrafi "dać czadu", że tak powiem, na jeździe, więc teoretycznie gdyby jej jakoś wybiitnie odbiło, to mogłaby się wyrwać komuś i z oprowadzanki.... Tak sobie gdybam.  😁
Jeśli chodzi o mnie to ja ze 4 razy jeździłam bez kasku. I jeżdżę 2 lata. I spadłam 3 razy. Szczerze mówię, że warto jest założyć kask. Każda jazda na koniu wiąże się z tym, że koń może się spłoszyć. Może się zdażyć, że spadniemy. I w tym wypadku kask nam pomaga. Możemy doznać jakiś urazów, ale na pewno o wiele mniejszych przy jeździe w kasku. Trzeba być odpowiedzialnym i się zastanowić zanim cokolwiek się zrobi. Każdy ruch wiąże się z wypadkiem. Jeżdżenie bez kasku to istne (przepraszam) samobójstwo.
helcia   Wiedźma z czarnym kotem
02 grudnia 2009 19:17
[quote author=Northern_Star link=topic=12436.msg394001#msg394001 date=1259781031]
Widziałam ostatnio na youtubie jakiś filmik z oprowadzanki na kucyku, dziewczynka siedziała bez żadnej ochrony głowy - co o tym myślicie? Kask na oprowadzanki jest potrzebny, czy nie?
[/quote]
może nie z oprowadzanek, ale pewna pani u nas na obozie prowadziła kuca, zawsze spokojnego, miśka. I co? Spłoszył się, pociągnął, ale wina tej pani ze miała bark złamany, bo miała uwiąż zawinięty wokół dłoni.
Widziałam też sytuację gdy właśnie na oprowadzance koń się spłoszył, dziecko (a właściwie dziewczyna) spadła. Na szczęście nic się nie stało 😉.
Ja się bez toczka na łbie źle czuję, teraz chce sobie kupić kask 😉
Sonia - no to jeździmy mniej więcej tyle samo. 😉 Właśnie to jest najgorsze - te wypłochy. Jak do tej pory WSZYSTKIE bryki wysiedziałam, a spadłam tylko i wyłącznie z wypłochu. :P
helcia - ja prowadziłam kilka razy oprowadzanki na obozie jeździeckim - to była zabawa. 🤣 dziewczynka toczek rzecz jasna miała, ale usta na temat nakrycia głowy to jej się nie zamykały! Czemu czarny? Czemu taki kształt? A po co jest?  🙄 No ale mam odpowiedź: kasku/toczku wymagać zawsze, jak się ma kogoś pod opieką.
[quote author=Northern_Star link=topic=12436.msg394001#msg394001 date=1259781031]
Kask na oprowadzanki jest potrzebny, czy nie? [/quote]

Ja myślę, że tak. Sytuacja z przed kilku dni - 3 letnia córka mojej trenerki była oprowadzana na kucyku. Kucyk się spłoszył i gdyby nie to, że moja trenerka trzyma cały czas córkę idąc obok konia ( konia prowadził ktoś inny) to dziecko by spadło i mogłaby stać się jej krzywda. Na szczęście dziecko po prostu zostało w ramionach mamy, gdy konik zrobił skok w bok. Niemniej jednak na oprowadzankach zazwyczaj dziecka nikt nie trzyma - tylko jakaś osoba ( czesto niepelnoletnia) prowadzi konia.

Ja kiedyś jeździłam bez kasku, bo wszyscy wokoło jeździli. Konia długo znałam i nie czułam się zagrożona, nic się nigdy nie stało - parę razy spadłam, ale niegroźnie, raz uszkodziłam sobie poważnie nogę, ale głowa na szczęście była cała. Niemniej jednak stać się mogło wiele rzeczy. Jak kupiłam młodego konia to zaczełam jeździć w kasku - teraz już w sumie czuję się na nim bardzo bezpiecznie i niby mogłabym jeździć bez, ale się przyzwyczaiłam i mi to nie przeszkadza, poza tym jest bezpieczniej.  Moja trenerka też by mnie pewnie nie wpuściła bez kasku, mimo, że jestem pełnoletnia. Nie ma co się na siłę lansować, fryzura co prawda się niszczy, ale zawsze można czapką przykryć:P
Sonia- no to jeździmy mniej więcej tyle samo. 😉 Właśnie to jest najgorsze - te wypłochy. Jak do tej pory WSZYSTKIE bryki wysiedziałam, a spadłam tylko i wyłącznie z wypłochu. :P


Hehe... Bardzo mi miło. Opiszę swoje upadki. Pierwszy upadek miałam jak zaczęłam jeździć. Koń był na górce i skręcał.Wokół nich było pełno koni, a ja siedziałam z jedną koleżanką na oklep. Koń zrobił krok i ja z koleżanką zleciałyśmy. Ona chyba na biodro a ja na kręgosłup. Radoche miałam, ponieważ upadek miałam zaliczony na samym początku. Potem się już upadków nie bałam i to było dobre. Potem 2 i 3 upadek był na jednej jeździe. Jeździłam na młodym koniu. Byłam tak średnio wyuczona. Oby dwa z galopu i najśmieszniejsze co wspominam, to że poobijałam z dwóch stron biodra i dopiero po 4 godz. zaczęło mnie strasznie boleć. Radzę aby jednak zakładać kaski czy tam toczki. Nigdy nie wiadomo na jaką część ciała spadniemy. Ostatnio udaje mi się takie wypłochy usiedzieć. Pozdrawiam Northern_Star.

Do oprowadzanki tez trzeba kask. Niby oprowadzania i to wszystko. Wystarczy tylko ten jeden raz a nawet małe dziecko może zostać inwalida do końca życia.
helcia   Wiedźma z czarnym kotem
02 grudnia 2009 19:46
Mnie się kiedyś spytano czy zamiast toczka można nałożyć taki jak jest na rower 🙄
Sonia - ja po takim wypłochu potrafię zsiąść na chwilę z konia. Na obozie jeździeckim trzyletnia klacz spłoszyła się do tego stopnia, że zsiadłam na moment, odetchnęłam i wsiadłam. A jaka panka była. 😁
helcia - taa, proszę bardzo. A na rower w toczku. 😉
ovca   Per aspera donikąd
02 grudnia 2009 20:38
[quote author=ovca link=topic=12436.msg393854#msg393854 date=1259772822]
nie ma reguły. Można zabić się spadając w kasku i kamizelce, można też spadać setki razy bez niczego i nawet się nie zadrapać.


Tu się z Tobą nie zgodzę, jest o wiele większe prawdopodobieństwo zabicia się lub nabawienia się poważnego urazu bez kasku czy też kamizelki. Moja koleżanka skakała na koniu którego dzierżawiła, gdyby nie kamizelka i kask mogło by się stać coś naprawdę poważnego, walnęła głową w metalowy stojak, jednocześnie lecąc plecami na drągi, skończyły się tylko tym że ja wynosili z hali i przez tydzień na konia nie mogła wsiąść.
[/quote]

widzisz, prawdopodobieństwo...ja mówię o faktach.

mnóstwo osób leci bez kasków i żyją, mnóstwo też bez i kończą na wózku...

najogólniej mówiąc:
jestem zwolenniczką jazdy w toczku, wymagam go na zajęciach, które prowadzę, co nie przeszkadza mi jeździć bez niego  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
02 grudnia 2009 20:40
ovca, ergo nie szanujesz swojego zdrowia i życia. Dla mnie to jest przykre, bo tak nie wiele trzeba, by się uchronić. Nie mówiąc już jak coś się stanie i potem bliscy sobie wyrzucają i mają MEGA  kaca moralnego, że mogli przypilnować, zmusić, żeby człowiek założył kask/ kamizelkę.
Strzyga większość osb jeździ bez kasku...i żyją. Oczywiście że jestwiększe prawdopodobieństwo i broń boże nie zachęcam do jazdy bez, ale równie dobrze może mi cegła na głowę spaść jak będę szła ulicą.

Jak już pisałam skoki, teren kask. Ale jak jeżdże sobie ujeżdżeniowe to wsiadam bez. Konia mojego znam i mniej więcej wiem czego się mogę spodziewać. Do obcych zwierzakóteż stram się mieć inne podejście.

Ale jak wiadomo nawet zawody ujeżdżeniowe można jechać (corobi zdecydowana większość) w cylindrze, a to raczej głowy nie chroni.
Ja szczerze mówiąc odkąd nie trenuję zakładam kask tylko na obce konie(zawsze) i ewentualnie jak coś bym chciała skoczyć na swojej. Czytałam wątek 'ostrożności nigdy dość' i myślałam wtedy, że nigdy więcej bez kasku nie wsiąde. A jednak wsiadam. Chyba czas skończyć z ta praktyką. Ja sie  w sumie sobie dziwię, jestem z tych starchliwych o zdrowie(np nie jestem w stanie zrobić prawa jazdy bo sie boję), a tu zachowuję nieostrożność. Chyba za bardzo ufam swojemu koniowi, ale na tym zawsze można się przejechać...

Ale tak jest, że naokoło rzadko widuję jeźdzców w kaskach i rzadko słyszę żeby im się coś stało... Mi tez się nigdy nic nie stało choć na swoim koniu podróżuje bez nakrycia głowy. Ciekawe byłyby jakieś statystyki cotyczace wypadków w kaskach i bez.
ovca   Per aspera donikąd
02 grudnia 2009 20:54
ovca, ergo nie szanujesz swojego zdrowia i życia.


jazda konna jest sportem niebezpiecznym - i można powiedzieć, że już podchodząc do konia nie szanujemy swojego zdrowia.

Szczerze mówiąc, często dużo bezpieczniej czuję się na koniu niż obok niego- a przecież teoretycznie przy każdym kontakcie z nim powinno się kask zakładać.

kiedyś mój daaawny instruktor mówił do nas- dziewczyny, jak wyjeździcie 1/100 z tych godzin, które ja wyjeździłem, będziecie mogły wsiadać bez kasku.

poza tym...80% nas, westernowców, nie szanuje swojego zdrowia i życia?  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
02 grudnia 2009 21:03
ovca, znam westowców, którzy w kaskach jeżdżą =)


Cóż, każdy ma swoje racje, nikomu kasku zakładać nie każę, ale sądzę, że skoro już wsiadamy na zwierze z którym na prawdę NIGDY nic nie wiadomo, ale waży parę kilogramów, to kask jest na prawdę bardzo, bardzo małą ceną za częstokroć nie bycie warzywkiem do końca życia.

Taka historyjka krótka:

Lato, gorąco przeokropne, rozdziana ze wszystkiego, żeby tylko nie było mi tak gorąco. Tylko jak debilka z garnkiem na głowę. A jedziemy tylko na spacer  🤔wirek:


Parę minut później
ovca, ja westernu nie trawię i nigdy trawić nie będę. Po pierwsze zdecydowanie mi się to nie podoba, po drugie po prostu bym się bała robić takie rzeczy na koniu. W kasku czy bez, na western nigdy się nie zdecyduję. :P a czy nie szanujecie swojego zdrowia/życia... no ogólnie rzecz biorąc, to każdy, kto się naraża na jakieś poważne niebezpieczeństwo bez żadnych zabezpieczeń nie szanuje swojego zdrowia. Ale można ten temat drążyć i drążyć... 😉
Strzyga, no właśnie... typowe, niestety. 😀 Więc ostrożności nigdy za wiele.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
02 grudnia 2009 21:12
Z miesiąc temu, jak zrobiło się naprawdę zimno, a padok był bagienny pojechałam z Rudą w teren, żeby tam popracować. Z racji wiatru na głowie miałam kominiarkę, a na to standardowo zakładam kask. Po galopie mam manię poprawiania kasku. Tak więc zagalopowałyśmy sobie i okazało się, że mój koń umie brykać, ba! ona umie się wspinać. Sytuację opanowałam i odruchowo zaczynam poprawiać kask... Kask? Jaki kask??? Z pośpiechu i przez kominiarkę opinającą głowę miałam wrażenie, że ten kask mam. Nie miałam. I panika, żeby tylko dojechać cało do stajni (10 min. drogi).

I druga podobna sytuacja, gdzie zapomniałam kasku. Wsiadałam na dzierżawioną kobyłkę. Miałam na jeździe dwie zaawansowane osoby, więc stwierdziłam, że ruszę zwierza. W trakcie jazdy chciałam przejechać dwa drągi, cavaletti i kopertkę. Nie przyszło mi do głowy, że dwa drągi weźmiemy za jednym zamachem, cavaletti za drugim, a kopertkę na dokładkę. A jak ona fruwała, jedne z najfajniejszych skoków w życiu. Jedna z moich podpopiecznych, w którymś momencie powiedziała, że już chyba nie ma siły i mój mąż zażartował, czy ma pójść po kask, żeby dokończyć jazdę za nią. I coś mnie tknęło - zapomniałam kasku i miałam na głowie czapeczkę. I ta sama reakcja - panika, bo teraz to już na 100% coś się musi stać.
ovca   Per aspera donikąd
02 grudnia 2009 21:15
ovca, znam westowców, którzy w kaskach jeżdżą =)

ja mówię o sporcie.
widać w kaskach i kamizelką tylko tych, których obligują do tego przepisy,  czyli dzieci do lat 14 i juniorzy w szybkościówkach.
typowe? Po prostu trzeba wiedzieć na co się człowiek pisze :P Jesli jedziesz na spacer na czarnej to już o czymś świadczy 🙂

Też zależy od tego ile dupogodzin mamy wyjeżdżone.

a co do szanownia zdrowia. Kazdy sportowiec go nie szanuje. Bo nieważne ile kasków i kamizelek ubierzemy. Jak coś ma się stać to i tak się stanie. Jeździectwo do bezpiecznych sportów nie należy.

Lanka Cathar - oj tak, jak koń zaczyna szaleć, to się dopiero wtedy zauważa, że jakoś tak zimno w głowę... 🤣 Diunka też szaleć potrafi, czy to na padoku, czy w terenie, dlatego ostatnio stwierdziłam, że jak z nią jestem - to tylko w kasku. Ja ją przeuwielbiam, że tak powiem, ale były sytuacje, w których prawie bym fiknęła. 😉
xxagaxx - faktycznie, właśnie tę czarną zauważyłam... Może kobyłka ma odpały we krwii. 🤣
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
02 grudnia 2009 21:42
[quote author=Northern_Star link=topic=12436.msg394189#msg394189 date=1259789797]
Lanka Cathar - oj tak, jak koń zaczyna szaleć, to się dopiero wtedy zauważa, że jakoś tak zimno w głowę... 🤣 Diunka też szaleć potrafi, czy to na padoku, czy w terenie, dlatego ostatnio stwierdziłam, że jak z nią jestem - to tylko w kasku. Ja ją przeuwielbiam, że tak powiem, ale były sytuacje, w których prawie bym fiknęła. 😉

[/quote]

I dlatego nawet na stępa po treningu zakładam kask. Chociaż sam kask to jedno, a zaufanie do konia to drugie. Mam takie dwa gagatki, z którymi czuję się bardzo pewnie i ta pewność zostawi mnie kiedyś na drzewie.
Zawsze kask! Jak kiedys galopowalam przez las i Forest nagle przyspieszyl, lawirujac miedzy drzewami pomyslalam "a gdybym tak zleciala tutaj? Nawet nie byloby co zbierac...." nastepnego dnia zostawilam w sklepie jezdzieckim 300 zl i wyszlam z megawygodnym kaskiem, ktory oslania mi twarz przed sloncem w lecie, grzeje w zimie... czuje sie jakbym byla gola bez kasku  😁 wyjatkiem sa zdjecia, mam kilka bez kasku  👀
Lanka Cathar - teoretycznie zaufanie może zostawić na drzewie, ale jeśli czuję się pewnie na koniu, to jestem spokojna, czyli, że koń też jest spokojny... W większości przypadków moja teoria się sprawdziła. Może dlatego, że nie pcham się na kuce... 🤣
ja zawsze jeżdżę w kasku, zresztą, innego wyjścia nie mam, bo ja rekreantka jestem, więc taki obowiązek. Pamiętam jendak takie sytuacje, jak jeszcze jeździłam bez instruktora, że wsiadałam bez kasku. Nie na całą jazde, tylko tak o, bo na chwilke na oklep, bo wjechać do stawiku na chwilke [w lato], bo coś tam [nie po to, żeby 'być fajną bo jeżdże bez kasku', nie. Poprostu, wsiadając na miśka na chwilke, nie specjalnie byłam za tym, żeby biegać po kask, skoro cały sprzęt mam pod nosem] No i przyznam, że zdażyło mi się raz skakać bez kasku i wcale nie czuję się przez to 'pro' , tylko jak idiotka, bo we własną głupote do tej pory uwierzyć nie moge.
A potem już nigdy w życiu bez kasku na koniu nie siedziałam, i siedzieć bez kasku nie będe, bo szczerze mówiąc, wole mieć zepsutą fryzurę, niż głowę.
Śmieszą mnie wypowiedzi typu "Potrafię przewidzieć co mój koń zrobi" lub co gorsza "bez kasku jeżdżę tylko na hali".
Ja osobiście na jazdę po hali tym bardziej zakładam kask. Miałam kiedyś niezbyt miłe spotkanie z bandą. Po skoku koń postanowił pozbyć się mnie z grzbietu i zrobił obrót z pełnego galopu zaraz przy bandzie i poleciałam uderzając mocno głową w bandę. Na odchodne konik zaserwował mi jeszcze 2 kopniaki z zadu w głowę (swoją drogą chyba wybitnie mnie nie lubił  :lol🙂. Gdyby nie kask to chyba wybieraliby kawałki z piasku, żeby mnie poskładać w jedną część  🙄

Uważam, że dopasowany kask wcale tak bardzo nie przeszkadza i można się do niego przyzwyczaić. Tak samo jak dopasowana kamizelka ochronna (chociaż w tej akurat nie jeżdżę). Złe dzieje się szybko i nie da się już tego odwrócić. Lepiej pomęczyć się przez godzinę dziennie w kasku niż zmarnować sobie resztę życia. Drugiego przecież nie będzie...
Strawberry - no fakt, hale są najgorsze. Znajoma ostatnio jeździła sobie na takim "malutkim" ślązaku, który ogólnie ma sporo siły... Rozbrykał się trochę. 😁 No to koleżanka leciii... I na bandę. Na szczęście nic się nie stało, bo miała toczek i kamizelkę ochronną. Gdyby nie miała... Wolę nie myśleć.
tak z innej beczki
zastanawia mnie jedno wedlug podrecznika powinnismy jezdzic w kasku, pisza tam tez ze powinno sie lonzowac konia w kasku.
czy ktos ubiera kask lonzujac konia?
pytam tak z ciekawosci


Ja kiedyś lonżując głupią kobyłe założyłam kask ze względów bezpieczeństwa, bo koń młody, głupi, wbiega na ciebie i inne akcje. No i była taka sytuacja, że kumpela potrzymała mi konia a ja pobiegłam po kask. Jak usłyszała, że chce ją lążować w kasku stwierdzila, że jestem głupią idiotką bo każda normalna osoba nie używa kasku do tego typu rzeczy.
Skomentowałam to tak : "Dziękuje bardzo, i życzę Ci żeby kiedyś jakiś koń przeciągnoł Cię po całym parkurze a ty bez kasku. Powodzenia. ;D " Obrót na pięcie i tyle ją widziałam xD 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się