Jazda w toczku czy bez?

Z tym kaskiem /toczkiem to taka dziwna sprawa.
Kiedyś,kiedyś- zawsze jeździłam w toczku.
Bo przy okazji ładnie się w nim wygląda. Tak profi.
Potem-całe lata z gołą głową. /środowisko west - niby nie wypada /
Potem kupiłam/za Waszą namową/ kask i nie ubierałam bo jakoś tak się bałam,że wywołam nieszczęście.
🤔wirek:
Potem ubrałam i już widzę,że mi "przysechł" do głowy.
Teraz się boję,że jak nie ubiorę to wywołam nieszczęście.  🤔wirek:
Nawiasem mówiąc i Sierra i Cheyenne -są to kaski jakie Troxel opisuje jako westernhelmets.
http://www.troxelhelmets.com/products/index.php?catID=pWestern
Każdy zrobi jak uważa. Z tych co mają wybór.
WESTERN HAT HELMET nomalnie bombowy 😀
[quote author=Grafitkowa link=topic=12436.msg393983#msg393983 date=1259780254]
[quote author=ovca link=topic=12436.msg393854#msg393854 date=1259772822]
nie ma reguły. Można zabić się spadając w kasku i kamizelce, można też spadać setki razy bez niczego i nawet się nie zadrapać.


Tu się z Tobą nie zgodzę, jest o wiele większe prawdopodobieństwo zabicia się lub nabawienia się poważnego urazu bez kasku czy też kamizelki. Moja koleżanka skakała na koniu którego dzierżawiła, gdyby nie kamizelka i kask mogło by się stać coś naprawdę poważnego, walnęła głową w metalowy stojak, jednocześnie lecąc plecami na drągi, skończyły się tylko tym że ja wynosili z hali i przez tydzień na konia nie mogła wsiąść.
[/quote]

widzisz, prawdopodobieństwo...ja mówię o faktach.

mnóstwo osób leci bez kasków i żyją, mnóstwo też bez i kończą na wózku...

najogólniej mówiąc:
jestem zwolenniczką jazdy w toczku, wymagam go na zajęciach, które prowadzę, co nie przeszkadza mi jeździć bez niego  😁
[/quote]


Nie chcialabym trafic na takiego instruktora jak ty, szczerze mowiac. Tzn.sama moze nie mialabym problemu, nie wybralabym po prostu takiego instruktora. Ale dziecka nigdy bym ci nie poslala. Bylo nie bylo dzieci obserwuja, i potem zadaja takie pytania, np.dlaczego ta pani kaze mi jezdzic w toczku, a sama nie jezdzi? Dla mnie to czysta hipokryzja. A juz nastolatce na pewno ciezko byloby wytlumaczyc dlaczego ma jezdzic w kasku, skoro jej pani instruktor na jazde go nie zaklada. I potem rosna takie panienki ktore majac juz wlasnego konia nie widza potrzeby zakladania toczka. Ostatecznie autorytet pani instruktor konczy sie z chwila gdy uczniowie zsiadaja ze szkolkowego profesora.
Co do lonzowania w kasku - nigdy nie praktykowalam, ale przemawiaja do mnie argumenty za jego zakladaniem. Dosyc dlugo juz z konikami nie mialam do czynienia, ale jestem pewna ze kiedy juz wroce do jezdziectwa to bede lonzowala w kasku 🙂.
ovca   Per aspera donikąd
03 grudnia 2009 14:39
Ilu widziałyście instruktorów w stajniach, którzy wsiadają na konia w kasku? przewinęłam się przez sporo ośrodków, również prestiżowych, i w kaskach stale widziałam tylko tych, którzy muszą w nich jeździć.

pokażcie mi stajnię, gdzie wszyscy jeżdżą w kaskach (w tym zawodnicy, prywata, trenerzy), to aż się przejadę zobaczyć  😁
kelpie co instruktor robi jak na niego nie patrza, jego rzecz. ale juz jesli prowadzi teren, i wymaga od jezdzcow kasku, sam rowniez powinien go miec- ja tak robie.
zuza   mój nałóg
03 grudnia 2009 14:53
Ja też przez pierwsze lata jeździłam zawsze w toczku-szefowa kazała  😡 ,potem jak już miałam swojego konia-długo,długo bez.A teraz odkąd mam własne dzieci i prowadzę jazdy,zawsze w kasku.Nawet na stępa.Choć mam swojego konia od 9ciu lat,nie pamiętam kiedy spadłam,lub się przewróciliśmy.Ale ile razy w lesie walnełam o gałąź to tylko kask zliczy  😉

edit. (przypomniało mi się jeszcze)
Nie czytałam całego wątku  😡 i nie wiem czy było wcześniej.Ja głównie jeżdżę/prowadze rajdy.Kilku godzinne lub kilku dniowe.I tu właściwie regułą jest jazda bez kasku .Wszyscy zawsze zdziwieni jak mnie widzą,bo przecież na rajd wszyscy jeżdżą w czapeczce lub kapeluszu  🤔
Ovca, to juz kwestia jakosci naszego krajowego jezdziectwa i kadry instruktorskiej. Zgadzam sie ze jest prywatna sprawa instruktora to, czy jezdzi w kasku czy bez. Niemniej nadal uwazam to za hipokryzje. Przekazuje ludziom to, czego sam przestrzegam, najprostsza prawda. Zreszta, w Polsce kazdy moze zostac instruktorem,  akurat fakt ze malo ktory jezdzi w kasku specjalnie mnie nie dziwi. Moze mam wysrubowane kryteria, ale nie chce zeby uczyl mnie ktos, kto sam nie stosuje sie do zasad ktorych wymaga. To co robia prywatni jezdzcy to sprawa ich odpowiedzialnosci za samych siebie, bezdyskusyjna. Ale instruktor, trener to w jakims stopniu autorytet, nie moze byc tak dowolny jak by sobie tego zyczyl.
Swoja droga, zauwazylam ze to najczesciej ujezdzeniowcy nie jezdza w kaskach. Rzeczywiscie, bez kasku wyglada sie na pewno bardziej reprezentacyjnie, mam czasami wrazenie ze kask w jakis sposob nie pasuje do calego tego ujezdzeniowego entourage'u. Ale z drugiej strony kiedy ogladam zdjecia takiej np. Anky van Grunsven(o ktorej nie moge powiedziec zebym byla jej oddana fanka-.-), na wielu zdjeciach z treningow ma ten kask przeklety. Ale na wielu tez go nie ma.
Ciezko jest jednoznacznie potepic jazde bez toczkow, wlasnie dlatego ze mnostwo jezdzcow, nawet z najwyzszej swiatowej polki, ja praktykuje. A jest w ludziach cos takiego, ze autorytet jakiejs gwiazdy czesto osmiela nas do postepowania podobnie jak ona. A przynajmniej do usprawiedliwiania swojego postepowania tym, ze wszyscy/polska czolowka/Anky van Grunsven tak robia.
Ilu widziałyście instruktorów w stajniach, którzy wsiadają na konia w kasku? przewinęłam się przez sporo ośrodków, również prestiżowych, i w kaskach stale widziałam tylko tych, którzy muszą w nich jeździć.

pokażcie mi stajnię, gdzie wszyscy jeżdżą w kaskach (w tym zawodnicy, prywata, trenerzy), to aż się przejadę zobaczyć  😁


Ja też pojadę 😀😀

kelpie ale jaka hipokryzja?? Trener/instruktor jest odpowiedzialny za swoich podopiecznych, zwłaszcza dzieci, więc MUSI wymagać jazdy w kasku. A co robi sam?? Jego sprawa, jego życie, jego zdrowie.
Do tej pory prawie zawsze jeździłam w kasku lub toczku, przyznaję parę razy uratował mi życie. Ostatnio jeżdżę bez bo jest mi po prostu za zimno i uważam że większym zagrożeniem (przynajmniej dla mnie) jest jazda na koniu gdy telepie się z zimna i przez to jestem spięta, niż gdy jest mi ciepło i przez to jestem rozluźniona i lepiej czuję konia. Zabić można się przechodząc przez jezdnię na zielonym świetle, owszem jazda konna to niebezpieczny sport ale nikt nas nie zmuszał do tego aby właśnie ten sport wybrać. Nie mówię że jazda bez jest ok, po prostu uważam że w końcu jestem osobą dorosłą i zdaję sobie sprawę z zagrożenia.
Jeżeli wsiadam na konia którego nie znam, lub nawet na swojego który stał dwa dni to wtedy zawsze w toczku, tak samo jeżeli chcę poskakać ale nie dlatego że boję się że może coś się stać tylko jest to dla mnie oczywiste że wtedy obowiązkowo musi on być.
ovca   Per aspera donikąd
03 grudnia 2009 15:24
Moze mam wysrubowane kryteria, ale nie chce zeby uczyl mnie ktos, kto sam nie stosuje sie do zasad ktorych wymaga.

Twój instruktor/trener zawsze wsiada na konia w kasku?  😉

Ja też pojadę 😀😀


no to jesteśmy umówione  😁
zuza   mój nałóg
03 grudnia 2009 15:35
Ja jestem instruktorem i wsiadam na konia zawsze w kasku,zapraszam do nas 🙂
ovca   Per aspera donikąd
03 grudnia 2009 15:46
Zuza, ale u Ciebie w stajni każdy zawsze bezwzględnie zakłada kask?

jeśli tak - to szacun.
zuza   mój nałóg
03 grudnia 2009 17:57
Przyznam się,że raz jak robiłyśmy zdjęcia w sukienkach to było bez  😡
A tak to zakłada każdy ,ale nasza stajenka malutka.Nie ma pensjonatu a jazdy prowadzę tylko ja.Także nie ma wyjścia  😀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2009 18:01
ovca, przecież Ponia pisze, że w jej ośrodku wszyscy bezwzględnie muszą jeździć w kaskach. Sama potwierdzam. Wybieram się w sobotę, możecie się zabrać.
No powiem ze jestem ciekawa jak jej się udało wszystkich "zmusić" do jazdy w kasku... zwłaszcza że jak taksię ogląda ludzi to 99% ujeżdżeniowców popyla bez kasków.

Co nie zmienia faktu ze tak na pewno jest bezpieczniej.

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
03 grudnia 2009 18:11
Ja również zapraszam do nas. Dzisiaj jak założyłam kask o 10, tak zdjęłam go o 16, jak zsiadłam z piątego jeżdżonego dziś zwierza. Nawet do czyszczenia nie chciało mi się go ściągać, żeby później nie zastanawiać się, gdzie go rzuciłam.
ovca   Per aspera donikąd
03 grudnia 2009 18:14
jak to się udało? cały sport, prywata, kadra, też?  🤔
kiedyś pojechałam na stępa do lasu. Był to, powiedzmy, ciężki poranek i byłam "kapkę" zmęczona. Miałam kask na głowie jak wyjezdzałam, wracałam już bez niego.
Mimo że był oryginalny itp to jakaś gałąź mi go zdarła z głowy /uprzedzając pytania- tak był zapięty/. Następna gałąź zafundowała mi pokaźnego siniaka na głowie. Więc.. co ma być to będzie. Kask nie zawsze nas ochroni.
Skoki, teren, jazda na czyimś koniu- zawsze w kasku. Jazdy ujeżdzeniowe na swoim- niekoniecznie.

BTW u nas prywaciarze jeżdzą jak chcą. Szkółka zawsze w kasku, łącznie z instruktorką.
Nie jeżdżę w kasku, jestem małoletnią gówniarą, nie szanuje swojego zdrowia, mam wiele do stracenia, duże niebezpieczeństwo wypadku... Nie zakładam, bo nie - jest niewygodny, brzydki i jest mi w nim zwyczajnie ŹLE.
Na skoki owszem, ale rzadko mi się zdarza skakać, więc..
Ponia   Szefowa forever.
03 grudnia 2009 19:23
No powiem ze jestem ciekawa jak jej się udało wszystkich "zmusić" do jazdy w kasku... zwłaszcza że jak taksię ogląda ludzi to 99% ujeżdżeniowców popyla bez kasków.
Co nie zmienia faktu ze tak na pewno jest bezpieczniej.

jak to się udało? cały sport, prywata, kadra, też?  🤔

Ovca. WSZYSCY.

Żadna wielka filozofia,Mój tata jako właściciel ośrodka nie zgadza się na jazdy bez kasku.Nie ważne czy ktoś ma 15,20 czy 45 lat.
IloveMosiek   Mościsław & Co
03 grudnia 2009 19:31
na skoki zakładam toczek, na ujeżdżenie raczej nie.

mam swój stary wysłużony toczek, który w sumie jakoś nigdy mi życia specvjalnie nie ratował, ale nie zamieniłabym go na nic. kiedyś była próba, gwoli ścisłości - w okolicach lipca.
kupiłam kask, dobrej firmy, wyzbyłam się gotowki dosyc dotkliwie. ale dobra, myślę, wzięłam się za bezpieczeństwo, jestem z siebie dumna.
przywiozłam moje cudeńko do stajni, otwieram bagażnik naszego renault megane kombi, zaparkowanego na kostce brukowej, zbieram graty, w tym ów śmierdzący nowością, nieśmigany kask. ups, kurczę, wypadł mi z tego bagażnika. podnoszę, a on... pęknięty. centralnie na pół. i to miało mnie chronic przy upadku z konia 1,70 w kłębie?
zraziłam się kompletnie.


Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2009 19:33
IloveMosiek, dobre kaski pękają od uderzeń, bo przyjmują na siebie wstrząsy i siłę uderzenia. Tylko jak się często leci, to często trzeba wymieniać...
IloveMosiek   Mościsław & Co
03 grudnia 2009 19:39
IloveMosiek, dobre kaski pękają od uderzeń, bo przyjmują na siebie wstrząsy i siłę uderzenia. Tylko jak się często leci, to często trzeba wymieniać...


dobra, rozumiem, ale nie z takiej mikrej wysokości! jeszcze jakbym nim z zamachu grzmotnęła, ale on się tylko stoczył, po czym rozwalił na pół. impet uderzenia przy upadku z konia byłby dużo większy...
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
03 grudnia 2009 21:09
rewir to może warto kupić wygodny kask, który będzie Ci się podobać? wybór jest tak ogromny, że każdy może znaleźć coś dla siebie 😉 serio, ja swojego nawet nie czuję na głowie, a to zawsze jakaś forma ochrony 🙂

Ponia bardzo podoba mi się Twoje podejście!
Miałam podobny "problem". Zupełnie nowy kask pękł przy pierwszym upadku na główkę, który moim zdaniem nie kwalifikował się pod hasło "upadki groźne". Po prostu przeleciałam przez szyję konia. Porównując - mam za sobą grzmotnięcie głową w murowaną ścianę, w betonopodobną ziemię [podłoże twarde jak diabli, na którym była wysypana garstka piasku.] w drzewa [spadłam głową na pokaźny pień albo zostałam na drzewie, kiedy kucykopodobny grubasek zdecydował się spłoszyć i odbić w prawo - siodło i ja się nie zdecydowaliśmy], w bandę.... przelecenie przez szyję konia na miękki piasek czy stuknięcie kaskiem przy "wypadnięciu z rąk", w zasadzie bez impetu, moim zdaniem nie kwalifikuje się do urazów "kasko-łamiennych". Przecież kaski muszą "swoje" wytrzymać. Groźniejszy upadek z konia zazwyczaj następuje z jakąś siłą, impetem i później mocnym uderzeniem, od którego ma nas chronić kask i niekoniecznie rozpadać się przy pierwszej lepszej okazji.
Ale fakt, powinno się kaski wymieniać nieco częściej niż to zazwyczaj się robi. Przyznam szczerze, mój kask powinnam już dawno wymienić....  😡 ale jakoś wsiadałam raz za święty czas i wymiana kasku była raczej tematem odległym, ale teraz - nie ma opcji, wymieniam ten kask.
Ilu widziałyście instruktorów w stajniach, którzy wsiadają na konia w kasku? przewinęłam się przez sporo ośrodków, również prestiżowych, i w kaskach stale widziałam tylko tych, którzy muszą w nich jeździć.

pokażcie mi stajnię, gdzie wszyscy jeżdżą w kaskach (w tym zawodnicy, prywata, trenerzy), to aż się przejadę zobaczyć
 

Zapraszam do mnie.
Instruktorzy zawsze w kaskach. Ja jako instruktor na skoki zawsze kask plus kamizelka. Dzieciaki obowiązkowo w kaskach, po stajni też mają chodzić w kasku a na skoki ubierać kamizelki ochronne. Konie lonżuje się w kasku.

Prywatni wszyscy jeżdżą w kaskach, nawet jeśli jeżdżą sami czy z publicznością, żadnego lansu bo jestem prywaciarzem lub instruktorem i jeżdżę bez, po prostu nie ma czegoś takiego - a i w stajni nie ma obowiązku dla prywaciarzy jeździć w kasku, ale jak widać, najwyraźniej trafili nam się sami mądrzy i świadomi jeźdźcy.
darolga   L'amore è cieco
03 grudnia 2009 22:17
W mojej obecnej stajni też. Bezwzględnie wszyscy. Nie pasi - do widzenia. Nawet lonżują w kasku, ale to chyba zwyczajowo i zdroworozsądkowo, bo takiego nakazu to nie ma.

Fajne te kaski z tego 'troxela', western hat super! A i Sierra ma swój model  😎
Ja jeżdżę bez.

I tyle. Nie dorabiam do tego ideologii ani teorii. Na skoki, na zawody zakładam kask. Na obce konie, zwłaszcza na obce konie w teren.

Wywodzę się - z czego nie jestem dumna - z miernej rekreacji bez wzoru z góry, czy jakichkolwiek dobrych tradycji. Odkąd pamiętam, czyli odkąd skończyłam 12-13 lat jeżdżę bez, wcześniej jeździłam w i tak - za przeproszeniem - g***o wartych, zazwyczaj niedopasowanych toczkach. Oczywiście rodzice nie mieli pojęcia.

Gdy Czardasz był młodym ogierem i trzeba go było podjeździć oczywiście rodzicie zafundowali mi porządny, lekki i elegancki kask. Zapału starczyło mi dokładnie na pierwszą lonżę z jeźdźcem i pierwszy teren. Potem zmieniło się moje nastawienie gdy trafiłam do porządnej stajni, z instruktorami i trenerami z prawdziwego zdarzenia. Na treningi tylko w kasku, porządnym, atestowanym, dopasowanym. Od tamtej pory zawsze na treningi zakładałam kask, zresztą w tereny też.

Teraz mam swojego konia, nie trenuje skoków a ujeżdżenie (wśród ujeżdżeniowców mam wrażenie, że jeszcze mniej osób zakłada kaski). Czy trening, teren, rajd, gonitwa, skoki czy cokolwiek innego jeżdżę bez. Mój wybór.

By może kiedyś go pożałuje.

Cóż, co ma być to i tak będzie...

ps. http://www.troxelhelmets.com/products/features.php?ProductID=31 <- rzeczywiście fantastyczny!  😍

kelpie ale jaka hipokryzja?? Trener/instruktor jest odpowiedzialny za swoich podopiecznych, zwłaszcza dzieci, więc MUSI wymagać jazdy w kasku. A co robi sam?? Jego sprawa, jego życie, jego zdrowie.


To trochę tak, jakby polonista wymagał pisania bez błędów ortograficznych od uczniów, a "po godzinach" sadził byki, bo "to jego sprawa"
;-)
Co sobie myśli dziecko, od którego instruktor na jazdę wymaga kasku/toczka, ale  sam jeździ bez? Że jazda "bez" jest wyznacznkiem umiejętności. I dziecko marzy "jak będę duża, to nareszcie będę jeździć bez toczka". Bo dla nich to jak przyjęcie do kręgu "wtajemniczonych".
Ja bardzo długo nie jeździłam w toczku i w twreny i na skoki i na ujeżdzenie - dopóki nie okazało się, że mój koń, który wcześniej mi nigdy nie bryknął zrobił mi godzinne rodeo - wtedy zaczęłam jeździć w toczku i bez niego na Maxa nie wsiądę... 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się