Sprawy sercowe...

nie w nowym lokum napewno nie byl, mysle, ze predzej pokrazyl po miescie i na spokojnie przemyslal wszystko i podjal ostateczna decyzje: probe powrotu. Bynajmniej ja to tak odczułam.

Nie powiem, ze mnie to naprawde bardzo zszokowalo i chyba jeszcze bardziej ucieszylo. ale...nie zmienia to faktu, ze ja sie zuje w tym wszystkim taka "zagubiona".

Wiem, ze w zwiazkach bywaja kryzysy, ze pownnio sie przebaczac...ale zawsze sie zastanawiam, gdzie jest ta granica wybaczania.
A moze to ja robie tylko takie problemy?Moze ja przesadzam? On mnie nigdy nie zdradzil, nigdy nie uderzyl czy os takiego, zrobi dla mnie wszystko, a ja sie tak wsiekam, bo poszedl z kumplem i sie opil... Moze to ja nie potrafie zrozumiec tego ze o tez prezywa jakos swoje problemy, ze cos go gnebi (wiem co napewo go gnebi) a nie wszystko moze mnie powiedziec... Moze to ja za bardzo tylko o sobie myslalam (ah...tak to jest byc jedynaczka)...
Zaczelam troche inazej myslec po rozmowie z mama i po tym Jego "powrocie".
Akkzi byłam przedwczoraj na imprezie, i spotkałam dwie dawno nie widziane koleżanki, które się przyjaźnią. Obydwie ostatnio przeżywały w związku kryzys. Jedna mieszka z facetem od ponad roku, druga właśnie stoi nad decyzją o zamieszkaniu razem z chłopakiem. Obydwa związki trwały dość długo, bo ponad 3 lata. Kryzys doprowadził do tego, że ta pierwsza wróciła do matki, a ta druga rozstała się z chłopakiem. I obydwie postanowił zastosować ten sam pomysł. Mianowicie, zaproponowały facetom, żeby zaczęli się spotykać na stopie przyjacielskiej, bez emocji, tak jakby dopiero się poznali i jeszcze nie byli razem, żeby poflirtowali i po prostu zobaczyli, czy jeśli codzienne problemy zostaną zepchnięte na drugi plan, to czy między nimi dalej będzie iskrzyć. No i chodzili do kina, czasem na imprezy, ale w większości czas spędzali osobno, bo w końcu się rozstali.
Para nr 1, która ze sobą mieszkała, rozstała się na dobre. Obydwoje uznali, że między nimi nic nie ma, wszystko się wypaliło, a fakt, że razem mieszkali, tylko potęgował kłopoty, bo zniknęła nić porozumienia między nimi.
Natomiast druga para zeszła się z powrotem, ale odłożyli na razie myśl o mieszkaniu razem do lata - ale wszystko jest już dobrze 😉

Więc może faktycznie warto przekalkulować to na zimno? Zapytać samą siebie, jak widzisz swoje życie bez tego człowieka, co on zrobiła dla Ciebie, a co dla niego Ty, i tak dalej... Z powrotem trzeba być ostrożnym - nie jestem przeciwko, ale uważam, że trzeba się solidnie nad tym zastanowić, i po pierwsze wyznaczyć granicę, do której będzie tolerować się błędy partnera, ale mieć świadomość, że samemu też trzeba będzie się zmienić, postarać.
Nie wiem, co Ci powiedzieć jeszcze, bo to tak indywidualna sprawa... Ja jakoś czuję, że już nie, że już koniec, i nie da się nic więcej wycisnąć. Tak definitywnie to czuję. Bo czasem działam pod wpływem emocji i jadę po kimś z góry na dół (co widać szczególnie ostatnio  :lol🙂 ale potem wracam z podkulonym ogonem... Trzymaj się  :kwiatek:
.....
Akzzi to faktycznie chłopa ubezwłasnowolniłaś. Może stąd właśnie waszw problemy? Może dlatego właśnie upił się kiedy miał okazję (syndrom psa zerwanego z łańcucha). Nie to żebym popierała picie, ale niektórzy mają czasem potrzebę się napić. Jestem przeciwna by tak rozwiązywać problemy, ale czasem jako odstresowanie się w ramach imprezy? czemu nie.
Powinnaś sie cieszyć, że facet chce jakiś sport uprawiać, miec coś własnego. Ja narzekam, bo mój nie ma sprecyzowanego hobby. A ja nie potrafię zrozumieć jak można sie nudzić.
...
akzzi ale dlaczego mu zabroniłaś na ten boks chodzić? W związku nie wszystko trzeba robić razem, według mnie nawet zdrowo jest, kiedy każda ze stron ma coś "swojego" a druga to akceptuje i popiera.
Lena napisalam juz wesniej czemu 😉
akzzi, chyba nikogo, kto by trenował boks nie znam, ale różne sztuki walki - owszem. Aikido, kung fu, karate, krav maga... Pewnie wszystko można wypaczyć, ale nikt z tych znajomych nie jest agresywny. Zwykle sztuki walki równolegle z rozwijaniem ciała, uczą panowania nad sobą, rozwagi, świadomości własnych ograniczeń. Plus dają pewność siebie, a to imho najlepsza szczepionka przeciw agresji. No i jak wyszumieć się można na treningu, to potem mniej nosi.

Poradzić Ci cokolwiek oczywiście nie umiem w Twojej obecnej sytuacji. Każda sytuacja jest taka inna... Ale mi się zdaje, że czy będziecie razem, czy nie, to pozytywne, że starasz się widzieć wkład was obydwojga w obecną sytuację. Rozumienie jest rozwojowe. A... Jakkolwiek może się to wydawać głuptakowate, to IMHO warto sobie w trudnej sytuacji międzyludzkiej zrobić takie coś: http://radykalnewybaczanie.com.pl/arkusz.htm Żeby trochę uciszyć wewnętrzne sztormy. Popatrzeć na nie ze zrozumieniem, bez krytycyzmu.
Powinnaś sie cieszyć, że facet chce jakiś sport uprawiać, miec coś własnego. Ja narzekam, bo mój nie ma sprecyzowanego hobby. A ja nie potrafię zrozumieć jak można sie nudzić.


dołączam się do narzekań  :jogin: :oczopląs:
Teodora wielkie dzieki!!  :kwiatek:

Z pojsciem na boks mialam tez obawy ze zdeyduje sie a boks zawodowy, jest dobry w tym, Kiedys trenowal...

nie rozumiem, nie toleruje, przestaje mnie to bawić.

faceci nie są normalni i tyle.

edit: akkzi opowiem Ci pewna historie apropos wyjechania za kims do innego miasta.
mam bardzo dobra znajoma, ktora w swoim rodzinnym miescie, gdzie ma i rodzine i kupe przyjaciol i miala niezla prace rzucila wszystko wyjechala do innego miasta, bo zw na odleglosc przestal byc taki fajny. postawila WSZYSTKO na jedna karte i co? wlasnie przezywa strasznego dola. przez ponad miesiac nie mogla znalezc pracy, nie ma nikogo oprocz swojego chlopaka. jak juz gdzies przez przypadek wpadla na starego znajomego, to jej facet zrobil awanture, ze poszla na piwo z kumplem. cierpi strasznie, no ale walczy o to, zeby bylo dobrze... ja jej zycze jak najlepiej, no ale nie wiem, czy dlugo wytrzyma. także musisz zrozumiec to, ze jak on nie ma nikogo, to moze czuc sie naprawde podle.... powodzenia :kwiatek:
Wrocilam do mojego  ulubionego watku..
Zeby nie bylo OT, wiec ja tez, 4 lata temu postawilam wszystko na jedna karte, a wlasciwie na jednego faceta, zostawilam fajna prace, rodzine, przyjaciol, konie, cale zycie i wyjechalm do irlandii. Od kilku miesiecy , po naprawde toksycznym quasi-zwiazku znowu jestem singlem  🏇, bo moj ex wywalil mi pewnego dnia, ze  jestem z nim tutaj, w ie, tylko dlatego, ze mu Tatus kazal zobowiazania dotrzymac (wczesniej bylismy razem prawie 2 lata)  🤔 😂  jakby nie patrzec , prawie 6 lat poszlo w ..
ps. Wlasnie szykuje sie na randke z fajnym irlandczykiem, wiec moze zycie nie jest tak calkiem do dupy...
sanna to rzeczywiście długo byliście razem!
no ale dobrze, że masz takie podejście, nie wolno się załamywać tylko cieszyć, skoro to bym toksyczny związek, że juz jest to za Tobą 😅 udanej randki życze  😉



a ja się własnie dowiedziałam, że na imprezie na której dzisiaj będe będzie też Pan Koniarz, (choć jak mówił nie lubi tego typu imprez) i w sumie..to się ciesze, że będzie  💃
Dzieki Dumkowa 🙂
Tobie tez udanej impezy w towarzystwie P. K. 🙂
eh.. probuje wroic do zywych i uwierzyc, ze nie wszyscy faceci to swinie..
hmm, moze cos w tym jest:
s(he) be(lie)ve(d)
sanna ojej, tak mi przykro - ale dobrze, że się trzymasz  :kwiatek:

a ja się martwię o B - ostatnio powiedział, że nie ma ochoty rozmawiać, bo coś się stało, nic strasznego, ale jednak ma zły humor i wolał się zaszyć w swojej jaskini  😁
szkoda tylko, że ja też mam doła, i chciałabym się przytulić  🙁
madryt   Las jest zawsze piękny :)
30 stycznia 2010 20:15
ja jestem beznadziejnym i nieczułym chyba człowiekiem, bo powrotów jakoś nie ma w moim słowniku...  życie mi pokazało, że się na tym srednio wychodzi. jestem wyznawcą niezmienności ludzi. jak mnie ktoś raz zrobił w konia - to pewnie zrobi to jeszcze raz... może i przekreslam tym coś dobrego i fajnego, ale niestety, przezorność ;/

stawiać na jedną kartę... tak, jestem za. pod warunkiem, że znam w jakiś sposób to, co będzie... mój Angolek kochany mieszka w Londynie, widzimy się co tydz - dwa. jesli zdecyduję się na wyjazd - wiem, że mam tam masę znajomych. wiem, że moje życie tam będzie trochę inne, ale nie będę tam zupełnie sama. gdybym tego nie wiedziała / nie znała, nie pchałabym się w to, co jest. różnica kulturowa jest, jak najbardziej. plus jest taki, że się w końcu musiałam za angielski zabrac powaznie ;p a jak musze popsioczyć, to robię to po polsku ;p i nie ma punktu zaczepnego, bo wymyslam w języku nieznanym drugiej połowie... ;p

natomiast rzucanie czegokolwiek dla faceta odpada... raz przerobilam, nigdy więcej. wymuszanie na mnie zmian odpada. potem zaczyna się jakaś dziwna, patologiczna gra - alb ktoś mnie akceptuje, jaką jestem, albo "z tej maki chleba nie będzie"...
ja rzucilam wszystko dla faceta - po maturze wyjechalam do innego miasta, przy okazji po 11 latach rzucajac szkole muzyczna, tuz przed dyplomem.
Zostawilam rodzine, przyjaciol, a co dla mnie najbardziej bolesne (wiem nie jestem normalna) psa i cale psie wroclawskie srodowisko.
Zaczelam budowac nowy swiat, rozwijalam i rozwijam dalej moje pasje, poznaje nowych ludzi. Przyjaciele odwiedzaja mnie raz na jakis czas, ja odwiedzam ich przy okazji swiat, ferii.
Nigdy nie mialam watpliwosci, wyjechalam bo chcialam, nie bylo zadnego wielkiego 'podejmowania decyzji'.
Nie zawsze to 'rzucanie wszystkiego' jest jakas droga przez meke czy wymuszaniem zmian. Ja jestem szczesliwa, znalazlam swoje miejsce i wiem, ze nawet jesli w naszym zwiazku cos nie wyjdzie, to nie bede zalowac.
madryt   Las jest zawsze piękny :)
30 stycznia 2010 21:59
Sienka, bredzisz  😉 nie jesteś nienormalna, bo boli Cię zostawienia psa oraz psiego towarzystwa! Ja bym powiedziała, że to akurat jest normalne 🙂 Skoro to kochasz, skoro to Twoja pasja i spełnienie się - nie powinnaś tego rzucać... Albo inaczej - myslę, że powinnaś do tego wrócić, niezależnie, gdzie jesteś 😉 przecież to też jakaś miłość 🙂 rodzajów miłości jest wiele 🙂 a pasje są w życiu ważne, określaja nas jako ludzi i są mocno związane z naszą tożsamością - a da się je rozwijać wszędzie.. gdzie wola, znajdzie się i sposób 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 stycznia 2010 22:05
Ja zamieszkałam z facetem po miesiącu bycia razem, fakt znaliśmy się kilka lat. Wyjechałam za nim do Irlandii, mimo iż bardzo nie chciałam tam być. Mieszkanie razem było naprawdę fajną sprawą do czasu aż nie pojawiła się w domu inna  baba. Padło wszystko na ryj.
kujka   new better life mode: on
30 stycznia 2010 22:06
madryt, ale przeciez sienka, nie napisala ze ja cokolwiek boli... napisala (ja tak zrozumialam) ze jest zadowolona z tego, na co sie zdecydowala..
madryt   Las jest zawsze piękny :)
30 stycznia 2010 22:51
owszem, ale napisała "a co dla mnie najbardziej bolesne (wiem nie jestem normalna) psa i cale psie wroclawskie srodowisko"  i tylko do tego się odnosiłam
Moze troche niezgrabnie sie wyrazilam. Mialam na mysli raczej to ze nic mnie nie boli, a jak juz to to ze pies zostal we Wroclawiu.
A co do pasji, to wlasnie po przepowadzce zaczelam ja rozwijac na 100%, wczesniej byly tylko niesmiale marzenia.


zeby nie bylo tak rozowo, wlasnie sie poklocilismy i siedzimy obrazeni kazde przy swoim komputerze 🏇
To chyba tak  troszke wpisane w nasza nature, to podazanie za facetm..  Takie wyjazdy do innego miasta, kraju, dzialy sie, dzieje i beda sia dzialy bo ludzie ktorych laczy uczucie chca byc razem .. Inna sprawa, jak to sie pozniej konczy i jakie wyciagamy z tego lekcje na przyszlosc.. Gdy wyjezdzalam do irlandii, jedno pytanie jakie zadawala nam blizsza i dalsza rodzina brzmialo  "kiedy slub", pytanie o bylo tyle na miejscu, ze pan R. zadeklarowal sie, co prawda bez pierscionka , ale slowo rzekl,  wiec z dwojka kotow pojechalismy do przyszlego meza .. 😁   Jak wiadac, zalezy na kogo sie trafi..
Szepcik, wiem. te jaskinie powinny miec ograniczenia czasowe jak parkingi tu gdzie mieszkam "2 hours only" .. Ale jaskinia to miejsce bardzo samotne, wiec pewnie za chwilke p. B. wyloni sie z niej baaardzo steskniony  😎
He he, wyłonił się - trochę stęskniony, a już na pewno o zdrowych zmysłach i rozumie, czego efektem była dość poważna rozmowa o ogólnie pojętej przyszłości  😎
natomiast cenię, że potrafi to powiedzieć, że nie znika gdzieś nagle, a dopiero potem okazuje się, że był w jaskini  😎
Arka   Gniady buntownik :)
31 stycznia 2010 23:19
akzzikoc, koc, nakryj się kocem i pomyśl co i z kim chcesz w życiu robić 🙂
Jara  jak to pojawila sie w domu inna baba?

Czytam was i czytam.. I chyba sama powinnam się dopisać. Mam tak dziwną sytuację ostatnio, że powoli przestaje to wszystko ograniać... Tak średnio mi jest. Mam kogoś obok, przyjaciela, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji. Zwłaszcza teraz, gdy jestem w tak zwanej czarnej dupie 😉 W sumie jest ich trzech tak naprawdę, ale co do dwóch sytuacja wydaje się być jasna. Zdecydowanie jasna... A on.. on jest. Jest go coraz więcej, zadaje błache pytania typu "jak minął dzień" czy też "jaki sok chcesz na śniadanie?". Mieszkaliśmy jakiś czas razem bo musialam sie wynieść ze swojego domu. Angażuje sie we wszystko co mnie dotyczy, nie zawsze bezpośrednio, ale daje o sobie znać. Pilnuje bym się wyspala, bym miala spokoj, bym uczyla sie do matury czy też nie wychodzila z domu bez śniadania. Wszystko normalnie, od zawsze był mega troskliwy, ale teraz.. Teraz jest tak jakoś inaczej. Chyba w jakimś stopniu się od niego uzależniłam i sama nie wiem czy to dobre. Fakt faktem, że nie wyobrażam sobie dnia bez kontaktu z nim. Bez spotkania, codziennej rozmowy chociaż przez telefon, do tego sms lub gg. I chyba to jest w obie strony, bo to on daje o sobie znać..

aj, zamotałam, ale mam taki mętlik w głowie jak nigdy  🤔 chyba się zakochuje, a równocześnie boje się tego, czy aby przypadkiem nie interpretuje źle jego uczuć 🤔
Gillian   four letter word
31 stycznia 2010 23:22
zaczynam dosadnie rozumieć powiedzenie "z cudzego konia zsiada się w połowie drogi" 🙁
trzynastka   In love with the ordinary
31 stycznia 2010 23:25
Arka - miałam podobną sytuacje z moim B. teraz mamy już prawie 4 lata razem  😁
Jak sprawdziłam? Alkohol. Upiliśmy się we dwójkę i żadne z nas już nie umiało trzymać łap przy sobie. Wyszło szydło z worka 🙂

Gillian
- co sie dzieje?
Arka   Gniady buntownik :)
31 stycznia 2010 23:33
zaczynam dosadnie rozumieć powiedzenie "z cudzego konia zsiada się w połowie drogi" 🙁


Gillian co sie stało?

ninevet zawsze jakieś wyjście 😉 wtedy wiadomo jak to się u nas skończy 😉
Gillian   four letter word
31 stycznia 2010 23:37
nie wiem, chyba doszłam do ściany pod którą sama się zapędziłam. I pozostaje w nią tylko walić łbem.
Cholernie brakuje mi się po prostu przytulić. Chciałabym móc napisać chociaż głupiego smsa - nie wolno. Mogę tylko siedzieć na tyłku i czekać na moje następne pięć minut. A miało być tak pięknie, bez emocji, bez oczekiwań. No i jest, to się sprawdza. Aż nie przyjdzie taki wieczór jak dziś i wszystko się wali 🙁 boleśnie uderzyła mnie świadomość, że nigdy nie będę mogła powiedzieć "mój facet", żadne "my" nie istnieje 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się