A ja widziałam raz "profesjonalnie" spętanego konia. W okolicach Olsztyna, jechaliśmy w teren, ja na grzejącej się klaczy, nagle za prowizorycznym ogrodzeniem zjawił się ogier haflinger.
Pęta wyglądały jak ochraniacze, były wykonane ze skóry, regulowane i od wewnątrz miały futerko, były połączone łańcuszkiem.
Koń sobie chodził stępem i czymś w rodzaju galopu po ogromnej łące, ogrodzonej drutem, jak dla krów. Drut na wysokości około 60-70 cm.
Gdyby nie pęta, to by przeskoczył. W pętach mógł sobie chodzić i nawet w dziwny sposób biegać.
A gdyby to ogrodzenie staranował, to nie byłby w stanie za nami szybko pobiec, czy skakać na klacz.
Taka sytuacja przydarzyła się wczoraj mojemu ukochanemu, na szczęście klacz na której jechał zaczęła ogra tak napierniczać z zadu, że dał spokój, ale mogło być niebezpiecznie...
( szczegóły tu:
http://www.photoblog.pl/adamlipski/69300533/zabawa-z-ogierem.html )
Rolnik po schwytaniu zbiega i wysłuchaniu porady że "ogier nie powinien stać za takim drucikiem dla krów, że trzeba mu zrobić lepsze, wyższe ogrodzenie" stwierdził, że "nie nie, to on już nie będzie wychodził" 😕
Zobaczcie, jaka szkoda. Taki piękny koń... W takim wypadku byłabym za pętaniem. Mniejsze zło.