Kącik Rekreanta cz. III (rok 2010)

o matko  😵 szczerze współczuję...

ogólnie 2010 jest straasznie pechowy. tak jak patrzę wśród znajomych... końskich jak i nie tylko końskich.
wątek zamknięty
busch   Mad god's blessing.
09 lipca 2010 00:50
Sezon w plecy. Jestem załamana. Ale to pół biedy.
Jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze i teraz się cholernie martwię.


darolga - teraz to Twoje zdrowie jest najważniejsze, a nie konia! Właśnie sobie pogruchotałaś staw skokowy, czeka Cię odsiadka w gipsie i rehabilitacja, miejmy nadzieję że nie odbije się to tak bardzo na ruchomości stawu - ale tego też nie możesz wykluczyć. Naprawdę uważam, że w pierwszej kolejności musisz zadbać o swoje zdrowie, a potem o Koraba...
wątek zamknięty
darolga Zgadzam się z Busch [której swoją drogą życzę powodzenia na "nowej drodze życia".😉 Szkoda, że rozstałyście się z gniadą, było Ci do twarzy, no ale cóż zrobić. Trzymam kciuki za dalsze jeździectwo🙂]
No, ale, Darolga - jeśli sama nie będziesz w pełni sprawna, to nie będzie jeden "sezon w plecy"..... Zdrowie konia jest ważne, jasne, ale zdrowie jeźdźca jest ważniejsze.

Raven Śliczny jest! I pięknie umaszczony, uwielbiam skarogniade 🙂
caroline, Oooo, zdjęcia z jazdy! Kłusy i lotna robią wrażenie! Miło popatrzeć🙂
hate me!, Ten do kochania też niezgorszy 😉


wątek zamknięty
darolga, może oddać go komuś w trening, jak wyzdrowieje? Bo skoro ma tak dalej być, to nie wiadomo jak to się może skończyć..
wątek zamknięty
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
09 lipca 2010 09:26
Darolga rzeczywiście masz mega pecha, ale dziewczyny mają rację  🤔trzałka: Twoje zdrowie jest najważniejsze!!! I póki co, tego masz sie trzymać  😉 A co na to wszystko Twoi rodzice? Ja pewnie po tylu wypadkach miałabym cały czas suszenie głowy (mimo że stara baba jestem  😁 )

Burzolku espeszli for ju  😉 ŻAR




Pozdrawiam

wątek zamknięty
Severus   Sink your teeth into my FLESH
09 lipca 2010 09:54
Darolga, współczuję  :przytul:

U nas też 2010 nie za ciekawy, ale na szczęście nie pod względem końskim
wątek zamknięty
Nasturcja-Renata, podobny do mamy 🙂

Darolqa a może najwyższy czas go wywałaszyć skoro sobie z nim nie radzisz? Przykro mi z powodu złamania.
wątek zamknięty
darolga   L'amore è cieco
09 lipca 2010 10:06
Dziękuję, Dziewczyny...

Nirv - naprawdę pechowy... 🙁
busch - wiem, wiem, ale ja się wykuruję, nie jest przecież źle, a co z nim?... a co do mojej nogi - szczęście w nieszczęściu,bo i cała jestem i operacji uniknęłam...
Sankaritarina - wiem, wiem, macie rację, ale tak bardzo się o niego martwię...
Likier - to nic nie zmieni,ten typ tak ma, wielu próbowało go wyciszyć...za rok-dwa pewnie mu przejdzie, młode to to i głupiutkie jeszcze. Poza tym przywykłam, że jest taki a nie inny - tyle, że wczoraj mieliśmy pecha, bo jemu się nogi poplątały i się przewrócił.
Nasturcja-Renata - kurczę, serio pechowy ten rok... Rodzice? Szczerze, to nie mają wiele do gadania. Tato wprawdzie przyjechał po mnie i zawiózł mnie na pogotowie i wiadomo - szczęśliwy nie był, ale co na to poradzą? Nic. Już odpuścili suszenie głowy i to nawet nie ze względu na mój wiek, ale na skuteczność - zerową.
Severus - dziękuję.
Burza - hormony też w pewnym stopniu mają na to wpływ, ale on po prostu taki jest. Nie ma co demonizować, nauczyłam się go wysiadywać, tylko mieliśmy pecha, bo sam stracił równowagę i się przewrócił. Ale zaczynam myśleć nad tym, ale to z innego powodu.
wątek zamknięty
darolga, jasne, już widzę jak idziesz z wałkiem na dwóch łapach... proszę Cię 😉 najwyższy czas pomyśleć o swoim bezpieczeństwie.
wątek zamknięty
darolga   L'amore è cieco
09 lipca 2010 10:16
Burza - zakład?  😎 braciszek wykastrowany i nadal taki sam 😉 a tak serio, to przecie tak naprawdę pierwszy wypadek z winy Koraba (oby ostatni) i to tylko dlatego, że się przewrócił. Był jeszcze wstrząs mózgu, ale to z mojej winy. Także proszę Kucyka nie demonizować 🙂
(tak, tak, dobrym humorem próbuję zabić głęboką rozpacz z powodu swędzącego, ciężkiego gipsu i bolącej nogi)
wątek zamknięty
busch   Mad god's blessing.
09 lipca 2010 10:27
busch - wiem, wiem, ale ja się wykuruję, nie jest przecież źle, a co z nim?... a co do mojej nogi - szczęście w nieszczęściu,bo i cała jestem i operacji uniknęłam...

Nie jest źle? Powtórzę - to jest STAW SKOKOWY. Ja miałam głupią zerwaną torebkę i naderwane ścięgno, mimo trzymania jej w gipsie ta kostka ma mniejszą ruchomość i boli przy dużym wysiłku. A to było tylko skręcenie, Ty masz kości połamane, pomijając już fakt że naprawdę nie chciałabym widzieć, co wypakujesz z gipsu po 6 tygodniach (mówię o zaniku mięśni).

Co z nim? Wracasz do punktu wyjścia, wykuruje się albo nie wykuruje drugi raz - ale to Ty go utrzymujesz i za Twoją kasę się leczy, więc naprawdę pora zostawić w spokoju martwienie się o konia i zacząć poważnie martwić się o nogę. Nie wiem, czy brak operacji to taka super opcja - jednak jak Ci rozprują nogę, to widzą te kości, mogą usunąć odłamki, a tak to poskładali na czuja i tyle. Mam tylko nadzieję, że trafiłaś do naprawdę dobrych fachowców...
wątek zamknięty
Darolga, najpierw ty się wykuruj, w tym czasie możesz znaleźć kogoś do pomocy przy Korabie. Trzymajcie się oboje :kwiatek:
wątek zamknięty
Ehh staw skokowy i nadgarstek to chyba jedno z bolesniejszych miejsc pod wzgledem urazu. I bynajmniej nie chodzi o sam uraz czy pobyt w gipsie, ale o to co sie dzieje później. darolga i tak sie dziwie ze przy uszkodzeniu stawu skokowego masz gips tylko do kolana, a w zasadzie to sie ciesze bo to oznacza ze cały ten uraz nie jest az tak groźny. Ale dbaj o siebie bo to juz nie żarty i na parwde mozesz sobie dopiero teraz krzywde zrobic.
wątek zamknięty
darolga ja bym kastrowała. Już na prawdę żarty się kończą. Młody jest to może szybko się ogarnie.  Ja mojego kastrowałam bo stał się niebezpieczny. Stawał dęba i machał łapami. I owszem, wysiadywałam to. Ale wizja przewrócenia się jednak była. Teraz owszem, nadal czasami stanie dęba czy coś, ale to już co innego. w 100% mu to na pewno nie minie, ale w jakimś stopniu na pewno. Radziłabym ci się zastanowić bo on już sam siebie przechodzi. I zajmij się sobą. Jego noga spokojnie da radę.. Z Twoją mam nadzieję, że będzie dobrze ale uważaj na siebie babo wstrętna  😤 Tworzycie z Korabem ładną parę i głupio by było gdyby w końcu (tfu tfu odpukać) coś poważniejszego się stało.
Na prawdę przemyśl to bo nie ma co się z ogierem szarpać  :kwiatek:

wątek zamknięty
ash   Sukces jest koloru blond....
09 lipca 2010 11:36
Ja również bym wykastrowała! Tzn ja wykastrowałam swojego min. z takich powodów. Nie przeszło mu zupełnie, zdarza się że stanie dęba i bryknie ale zupełnie inaczej niż za ogierzych czasów. Teraz jest bardziej przewidywalny. Sama miałam uraz kolana, jestem po operacji i słowo honoru nie życzę tego nikomu bo mimo świetnej rehabilitacji tą nogę bardziej czuję!
Dużo zdrowia! :kwiatek:
wątek zamknięty
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
09 lipca 2010 11:39
jako była właścicielka ogiera z licencją (późnokastrowanego) , aktualnie wałka mogę napisać tylko jedno - b.dobre ogiery są z reguły wybitnymi wałachami ...
wątek zamknięty
Ja b ym wykastrowała nawet mojego 18 latka. Gydbym miala taka moc wykonawczą. Nie tylko z powodu odpałow czasami, ale np. panicznie boje sie z niego spaść bo nie wiem gdzie poleci i jaka komu krzywde zrobi... . Zawsze najbardziej sie boje nie o niego czy o siebie, tylko o nic nieswiadomych ludzi na innych koniach, których on pewnie chetnie zaatakuje, a jak nie zaatakuje to zgwałci... :/
wątek zamknięty
[quote author=Mąka link=topic=14622.msg646954#msg646954 date=1278671405]
głupio by było gdyby w końcu (tfu tfu odpukać) coś poważniejszego się stało.
[/quote]
W zasadzie trwałe uszkodzenie obu stawów skokowych + wstrząs mózgu (w niewielkim odstępie czasu) - to jest nic poważnego? Oszacujmy na szybko - jakieś 45% trwałego uszczerbku na zdrowiu? (wg ubezieczalni)
Mam tak mieszane uczucia na ten temat - że aż się odezwałam, a  nie ma mowy, żebym napisała, co naprawdę myślę.
No ale ja z perspektywy matki córki licealistki, której zdarza się wsiąść na konia  😀iabeł: - więc pewnie przewrażliwiona jestem.
wątek zamknięty
darolga, widać problem leży w twojej relacji z Korabem- co nie zmienia faktu, że kastracja to +50 do bezpieczeństwa... Poza tym co mnie obchodzi jego brat? Masz Koraba czy jego brata? Powinnaś sobie radzić z własnym koniem, a tego nie ma, Zaczyna być dla mnie niezrozumiałe, że nie radząc sobie z koniem, dalej uparcie skaczesz nad nim jak kura nad jajkiem zamiast pomyśleć o sobie dopóki zostały Ci jakieś niepołamane kości. Przykro mi, to tak wygląda z perspektywy Twoich postów. Obudź się. Ciągle deby, bunty, historie i Twój zachwyt, a potem dwa dni później dramat bo przy dębie/buncie/czymkolwiek gwizdnęłaś i boli. Myśl o własnym zdrowiu.
wątek zamknięty
darolga   L'amore è cieco
09 lipca 2010 12:31
busch - no wiem, wiem, ale zawsze mogło być gorzej, jestem do znudzenia optymistką i wierzę, że szybko się wykuruję i będzie gut... Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. I o nodze  i o koniu. Nie wiem. Wiem tylko, że zastrzyki w brzuch są  okropne, mam je robić sobie sama przez  4 tygodnie, okropieństwo. Dzisiaj pierwszy - sama się nie przełamałam, kumpel robił... brrr.
Atamanka - trener się nim zajmie jak chłopak się wykuruje, bo ja chyba trochę nie poskaczę... dziękujemy.
Hypnotize - dlatego też jestem dobrej myśli, dzieki bogu, że kolana mi nie zagipsowali... i w miarę funkcjonuję. Za godzinę rozpoczynam naukę chodzenia o kulach, bo dopiero wówczas będę je miała, na razie podkuśtykuję na skręconej szkicie. Paradoks.
Mąka - czuję, że kastracja niewiele zmieni, ale zaczynam nad tym myśleć... dziękuję za ciepłe słowa. Ehh, wszystko się ostatnio tak niefortunnie składa.
ash - dziękuję. Ajj, współczuję, urazy kolana są strasznie bolesne, moja koleżanka "wygięła" kolano w drugą stronę i do dzisiaj odczuwa skutki tamtego urazu..
bjooork - podoba mi się to stwierdzenie, naprawdę mi się podoba i dużo w tym racji.
halo - drugiego uszkodzenia stawu skokowego proszę nie łączyć z Korabem. Domyślam się, co naprawdę myślisz, chyba 😉
Burza - z relacjami gdzieś na pewno jest problem, tyle, że nie tylko ja go mam na nim. Każdy kto nie wsiada ma to samo. A wsiadały naprawdę dobre osoby. Jest trudnym i irytującym momentami koniem przez swoje zachowania, ale nie jest bestią z piekła rodem, nie rzuca się na ludzi, nie zgniata człowieka leżącego na ziemi czy coś z tych rzeczy. Wszystkie jego akcje nauczyłam się wysiadywać i jak do tej pory było ok, gdyby się nie przewrócił bylibyśmy cali. Jak go oduczyć tego - nie wiem, daję milion w złocie temu, kto to zrobi. Próbowało wielu i zawsze padała jedna rada - "jeździć, konsekwentnie jeździć, nie karać, do przodu i czekać. Przejdzie mu, jeszcze parę miesięcy roboty i mu przejdzie. Musi dojrzeć." Sama nie spodziewałam się kiedyś, że są takie konie. Konie, które wykraczają wszelkie schematy i są delikatnie mówiąc nietypowe. Miałam pecha, że na takiego trafiłam, no ale już jest, nie zamienię na innego i zamierzam konsekwentnie go przez ten okres młodzieńczych buntów przejeździć. A jak będzie  gorzej i przestanę go wysiadywać ja, to wtedy pojedzie w trening do kogoś lepszego. Jak na razie jest lepiej niż było. A wypadek przy pracy - no bywa. Widzę zato setki innych pozytywnych zmian.

wątek zamknięty
Nie za bardzo rozumiem to naciskanie na kastracje. Żeby nie było sama jestem zdecydowanie za kastracją koni, które się na ogiery nie nadają, nie mogą nimi być (ze względów umysłowych), czy po prostu nie ma potrzeby żeby nimi były. Nie mówię również, że akurat tego konia nie powinno się wykastrować (nie znam go, nie wiem czy jest złośliwy w stosunku do ludzi i koni, jakie plany ma w stosunku do niego właścicielka i czy zwyczajnie nie myślałoby mu się łatwiej gdyby był wałachem  itd.).

Chodzi mi o to, że ten wypadek to nie była tak do końca wina konia. Powiem zupełnie szczerze: Dla mnie nierozsądnym pomysłem było wsiadanie na młodego, niewychodzonego ogiera i jechanie sobie nim na spacer. Tym bardziej, że w ciągu tych 3 tygodni już się zdarzało, że koń pokazywał co potrafi. Nie mówiąc już o swoim zdrowiu to nawet dla jego dobra lepiej byłoby mu zapewnić jakiś inny rodzaj ruchu ( ja oprowadzam lub stępuje wypiętego na lonży po dużym kole lub „prostokącie”) bo najłatwiej o odnowienie leczonej kontuzji podczas takiego radosnego bryknięcia. Tu w dodatku mówimy o młodym ogierze, który przed kontuzja był w kondycji treningowej więc z góry można było przypuszczać, że lekko nie będzie. Sama nie raz się przekonałam, że nawet najgrzeczniejsza „sierotka” potrafi pokazać rogi podczas leczenia i wdrażania do pracy. Może to mój starczy wiek (całe 22 lata), może to, że jestem pingwinem, albo po prostu szanuje swoje zdrowie, ale nie wyobrażam sobie wsiadania na spacer stępem na konia w leczeniu/ rehabilitacji jeśli wiem, że może coś „wymyślić” a jest inna forma zapewnienia mu wystarczającej dawki ruchu. Nie mówię żeby konia traktować jak potwora co zabija i morduję ale to „tylko” i „aż” zwierze i trzeba cały czas o tym pamiętać.

To tyle ode mnie. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i sprawności oraz mam nadzieje, że będzie to jakaś nauka na przyszłość. 😉
wątek zamknięty
Darolga
Troche mnie przeraza Twoj optymizm w zwiazku z praca z ogierem. Dojrzeje? przejdzie mu? Ja mam 18 latka i nigdy mu nie przeszlo, tyle ze wczesniej jexdził na nim chłop jak dab i lepiej dawał sobie rade, ja dziecko wazace zaledwie 45 kg moge sobie na nim siedzie a on i tak wymachuje lapamie, debuje i wydziwia . Czasem do rany przyloz, ale czasem bywa groźnie.
Zapytaj wendetty jak jej 13 letni ogier zmienil sie po kastracji. Ogier ktory byl bardzo łagodny. Nigdy nie gryzl nie kopal, nie atakowal innych konia, ale sie spalał, miał adhd i tez potrafil czasem wywijac, mimo ze przez całe zycie nic zlego nikomu nie zrobił. Kastracja nie zmieniła jego temperamentu, ale uszczesliwiła i nieco wyciszyla. Kon sam z siebie nie robi sobie krzywdy w koncu, bo nie rozwalaja go hormony.
I mam tylko takie pytanie. Po co chcesz go skazywac na bycie ogierem? jest tak wybitny ze bedzie ogierem rozpłodowym? Masz to w planach? czy chcesz ogiera bo ogier jest fajny. wszyscy sie boja ogiera itp ? jesli nie ma byc dawca materialu genetycznego to zapraszam Cie do zobaczenia sobie mojego Pinia, który całe zycie meczy sie z jajkami . Wiele lat całkowicie izolowany od koni, dopiero etraz na starosc jest mu dane chociaz pyskiem konia dotknac, ale za 160 cm ogrodzenia pod pradem. i o niczym innym nie marze jak tylko o tym zeby go tych jajek pozbawic i pozwolic mu sie cieszyc zyciem konia który sie nie flustruje i nie patrzy z utesknieniem na inne konie które sie pasa wspolnie na lace... .
wątek zamknięty
Ehh staw skokowy i nadgarstek to chyba jedno z bolesniejszych miejsc pod wzgledem urazu. I bynajmniej nie chodzi o sam uraz czy pobyt w gipsie, ale o to co sie dzieje później.


Pozwolę sobie wtrącić jako stary zgred również moje 3 grosze. Jesienią będzie 3 lata, jak połamałam staw skokowy. Rozstałam się z konikiem, którego w ramach mojego ciężkiego debilizmu zachciało mi się cywilizować. Zeskoczyłam niby na nogi, ale w ten sposób, że wygięła mi się stopa i stojąc na kostce mogłam sobie przez pewien czas pooglądać podeszwę buta...
Nie polecam.
Samo złamanie to jest pikuś. Po 6ciu tygodniach z gipsu wyciągasz nie działającą nogę, z zasuszonym patyczkiem łydki i zblokowaną kostką. Podstawowa rehabilitacja, żeby jakoś chodzić, zajmie kolejne 4-6 tygodni. Będzie bolało - w zasadzie pierwszy rok, to cały czas odczuwa się taki stale obecny ból. Ciężko chodzić po nierównym podłożu - ja do dziś nie bardzo mogę po nierównym biegać. Oczywiście wszystkie końskie akcje - brykanie, czy inne przeciążenia, dają się tej nodze we znaki.
Zwolnienie z pracy od lekarza miałam na pół roku - i to tylko dlatego, że jęczałam, że to bez sensu i wcale nie chcę. A ja pracuję przy komputerze. Nie przy koniach.

Jak się ma 20cia lat, to się człowiekowi wydaje, że jest mega pancerny i niezniszczalny. Surprise, ale tak niestety nie jest. Darolga, zwolnij. Drugą nogę masz uszkodzoną (lekarze chcieli ją nawet pakować w gips, ale się nie zgodziłaś), już kilka razy czytałam w wątku o Twoich utratach przytomności, problemach z oddychaniem po kopie, wstrząśnieniu mózgu. Naprawdę warto? To nie jest kwestia, że zawody uciekły. Nie stawiasz swojego zdrowia na szali wiecznej sławy czy międzynarodowej kariery. Kombinujesz w kierunku tego, żeby pracować z końmi - nikt nie zatrudni luzaka ani berajtra kaleki 🤬 Tu się naprawdę musi włączyć czerwona lampka!

A konia bym wykastrowała. Jakiego by charakteru nie miał, jednak z hormonami rzuconymi na mózg jest po prostu bardziej waleczny. Serio, po co chcesz go trzymać z jajami, żeby kryć? Do tego trzeba mieć albo własną stajnię (gdzieś te przyjeżdżające kobyły trzeba hotelować), albo grubą kasę, żeby wozić konia na fantom i przechowywać mrożonkę.
Jesteś w koni zakochana po uszy - OK. Ale nie broń konika, że biedny stracił równowagę, a źle nie chciał - to są tylko konie. Następnym razem też nie będzie chciał, straci równowagę, a pomyśl tylko, że zamiast nogi można połamać kręgosłup... 😤

Draloga, naprawdę najważniejsza jesteś Ty, a nie koń, choćby nie wiem jak wspaniały. To przykre i ssie, że plany biorą w łeb, że zamiast sportowca mamy rekonwalescenta. Mi kiedyś w odstępie 2 miesięcy padły dwa konie, klacz i jej źrebak, które miałam w czasach licealnych. Wydawało się, że to koniec świata, tym bardziej, że źrebaczka miałam takiego super swojego, jedynego, wyhodowanego od embriona - ale wyciągnęłam z tego słuszne wnioski i wzięłam się za siebie, a koniom zrobiłam całkowite papa - aż na 9 lat. Dla mnie to była najlepsza z możliwych decyzja.
Trzymam za Was kciuki - ale tak samo, jak trzymam za pomyślne leczenie, tak samo trzymam je za przemyślenie swoich priorytetów i rozsądne, przemyślane decyzje.
Te 6 tygodni jakoś zleci, a kolejne będą już z górki...
wątek zamknięty
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
09 lipca 2010 12:52
[quote author=Mąka link=topic=14622.msg646954#msg646954 date=1278671405]
głupio by było gdyby w końcu (tfu tfu odpukać) coś poważniejszego się stało.

W zasadzie trwałe uszkodzenie obu stawów skokowych + wstrząs mózgu (w niewielkim odstępie czasu) - to jest nic poważnego? Oszacujmy na szybko - jakieś 45% trwałego uszczerbku na zdrowiu? (wg ubezieczalni)
Mam tak mieszane uczucia na ten temat - że aż się odezwałam, a  nie ma mowy, żebym napisała, co naprawdę myślę.
No ale ja z perspektywy matki córki licealistki, której zdarza się wsiąść na konia  😀iabeł: - więc pewnie przewrażliwiona jestem.
[/quote]
ja mam jeszcze młodszą córkę...mam zawodowego jeźdzca w domu, a mimo to też jestem przerażona wpisami Darolgi...to nie jest chleb powszedni...i tez już nic więcej nie napiszę...bo jest dorosła,to jej życie,ale dobrze by było,gdyby nikt nie chciał jej naśladować - "bo jest taka dzielna" 🤔wirek:
wątek zamknięty
darolga   L'amore è cieco
09 lipca 2010 12:55
Chromek_ - nie jest zlośliwy, nie ogierzy, nie atakuje, nie zwraca uwagi na kobyły, z ziemi absolutnie grzeczny - to taki typ wesołka pod siodłem.
Co do sytuacji - zaraz, zaraz... Po pierwsze, to koń musi chodzić na spacery pod siodłem, bo takie są zalecenia weta. Po twardym, więc ujeżdżalnia odpada. Pod siodłem, więc nie w ręku. Po drugie, koń nie dostaje grama owsa i nic energetycznego. Po trzecie chodzi na te spacery od 3 tygodni i zawsze było ok, choć czasem próbował - ale tylko próbował, nagana i koń znów full control.
Ryzyko zawsze jest, wiadomo, ale nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń. Z mojej strony - zapewniłam sobie maksimum bezpieczeństwa. Dzięki, a nauka zawsze jest - całe życie się człowiek uczy, także na wypadkach 😉

Hypnotize - nie rób ze mnie proszę dziecka, które trzyma ogierka bo fajny. Nieraz pisałam, że będzie zagrywany na czempionaty. I po to mu te jajka. Pewno, że fajnie i prościej by było go wyciąć - ale mam też pewien plan wobec niego i dopóki będzie to bezpieczne dla mnie i dla niego, zamierzam ten plan realizować. Nie jestem desperatką, która za wszelką cenę będzie jeździć na świrze, ale też trochę demonizujecie - koń brykał i się przewrócił. Nie zaatakował mnie, nie przygniótł celowo. Ot, przykry wypadek. A że chłopak jest wesoły - cóż poradzić. Wróci do roboty i mu przejdzie. A co do padoku - chodzi z drugim koniem na wielki, piękny padok i cieszy życiem. Może nie jest to stado, ale jest kumpel. No, chodził, bo teraz pokontuzjowy czas.

quanta - nie pocieszasz mnie z tym stawem, wiesz?... eh... Tak, to jest fakt, że nie dbam o siebie i to przyznaję bez bicia.  Tu masz absolutną rację. Jakoś tak...taka jestem. Co do krycia - kwestie finansowe i miejsca są już rozwiązane. Napisałaś dużo mądrych słów i conieco muszę przemyśleć. Tylko, że kurczę, nie wszystko jest takie proste...

Ktoś - to nie dzielność, to głupota, ale cóż poradzić?
wątek zamknięty
Swoja droga jestem po skomplikowanym złamaniu reki  na koniu. I jeszcze przed wypadkiej byłam taka madra, taka super jezdżaca i niezniszczalna. Im bardziej coś brykało tym lepiej bo to przeciez +10 do lansu. tak sie polansowalam wiec w terenie na zajezdzanej pzrez siebie klaczy i przeszlam zaraz potem 2 operacje i którne lamanie ręki przez lekarzy. reka prawa niestety i cudem w ogole jest sprawna. do tej pory boli ( minely 3 lata ) i nie jestem w stanie dobrze powodowac nia koniem. Nic nie jestem w stanie konkretniejszego nia robic w zasadzie.  
Ale to było najlepsze co mogło mi sie zdazyc. Wrócilam do podstaw, nabralam pokory, zrezygnowalam z niebezpiecznych koni i zaczełam myslec szybciej niz kon. zrobiłam sie okrutnie przewidujaca i asekuracyjna.
Mam nadzieje ze jak 1 raz po wypadku z cholernym bólem nogi wsiadziec na Koraba i poczujesz strach ze to sie moze znowu stac to zmadrzejesz, wydoroslejesz i zechcesz cos zmienić... .


Troche mi sie wydaje darolga ze kolejny raz bronisz konia i starasz sie za wszelka cene udowodnic nam ze jest bezpiecznie. A narazie nie ejst bezpiecznie ani dla Ciebie ani dla konia. I nie wmówisz mi ze jest inaczej, bo co wchodze na forum, albo na bloga to cos sie dzieje. A ty wiecej razy jestes w szpitalu od kad masz koraba niz ja pzrez cale zycie.
wątek zamknięty
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
09 lipca 2010 13:01
a ja bym nie ciela. mam tam osobistego fiola na punkcie ogierow i ich przydatnosci w skokach. jezeli nie sa czubki i potrafia sie zachowywac przy kobylach plus jakies tam perspektywy na dobrego sportowca posiada to po co? ogiery lubia walczyc w parkurze.

a do rzeczy teraz. dziewczyno opanuj sie tylu urazow ile mialas w ciagu ostatnich 3 miesiecy nie miala wiekszosc jezdzacych osob przez cale swoje jezdzieckie zycie. tez taka waleczna bylam i co? mam wiecznie pykajace obie kostki- bo po skreceniu mozna jezdzic bezstresowo, prawda?, mam bolace udo- bo naderwany miesien nie przeszkadza startowac, mam dziure w biodrze bo osoba, ktora wlasnie wyszla ze szpitala po zaniku widzenia moze spacerowac z ogierem na kantarku, bo to mis-pys jest ukochany.

fakt, ze tego nie zaluje swiadczy tylko o moim jakims uposledzeniu chyba. ale wracajac do sedna. to, ze potrafisz tego konia wysiedziec nie oznacza tego, ze potrafisz go ujezdzic. robic ogiera trzeba potrafic, lubic i rozumiec bo to inna praca niz z kobylami ( z ktorymi ja sie dla odmiany nie dogaduje) czy walachami. rozumiem, ze kazda minuta z nim spedzona daje Ci radosc i kazdy minimalny postep przyprawia o zawrot glowy, ale wreszcie sie przyznaj do tego przed sama soba, ze ilosc poniesionych strat w Twoim zdrowiu wskazuje, ze po prostu nie dajesz rady.

jego testosteron tlumaczysz przypadkiem i tym, ze on nie chce. a to jes zwykly czubek z jajami, korego trzeba sprowadzic na ziemie raz,a porzadnie. takiego czuba sama mialam jako 3 latek fruwal dwa metry nad ziemia, a waleczna dziewczynka uwazala, ze mlody i sie wyszaleje i ze szczesliwy i ze on nie chce i tez wysiadywala te glupoty. w koncu jeden z najlepszych seniorow w Polsce powiedzial, zeby sie opanowala bo zrobi krzywde jej i sobie a taki material szkoda stracic przez wlasne ego.

poszedl w trening i jest 10letni mis chodzacy duze konkursy. nei bylo latwo bo sie ze soba scinali i to calkiem na powaznie, ale ogierowi trzeba spucic przyslowiowy wpierdut zeby wiedzial kto tu rzadzi.

nie wahaj sie i odpusc wsiadanie na Koraba dopoki nodze nie wroci pelna sprawnosc. sama zajmij sie praca, a wsiadaj sobie na spokojnego konia na ktorym na nowo wrocisz sprawnosc OBU nogom i jak sily starczy wrocisz do Koraba. jego oddaj w trening i daj komus z latami dowiadczenia podporzadkowac to fiu bzdziu i sie zrobi fajny chlopak.

wracaj do zdrowia 🙂
wątek zamknięty
darolga, a co ma Korab do tego? Przecież nie do niego mam pretensje  🙄 Podzielam zdanie Chromek. Zapewniłaś sobie maksimum bezpieczeństwa? Wsiadając na "lekarsko" stępowanego młodego ogiera (choćby był najsłodszy) będąc poważnie kontuzjowana? W dodatku jesteś instruktorem. Miałabym np. oddać dzieci pod opiekę kogoś, kto do tego stopnia jest optymistą? Owszem, wzbudzacie sympatię z Korabem, ale dlatego tym bardziej  🤬  🤬  🤬
Stało się. Teraz wracaj do zdrowia!
wątek zamknięty
darolga   L'amore è cieco
09 lipca 2010 13:08
Hypnotize - nie jest tak, jak myślisz. Ten etap zostawiłam za sobą jakieś 5 lat temu, sorry. Mam za sobą gorszy wypadek i nie zmieniłam nastawienia. Nie jeżdżę na Korabie dlatego, bo jest trudny i to takie fajne czy z innego głupiego powodu. Jeżdżę na nim, bo jest dobry. A że w jego przypadku idzie to w parze z fjubździu pod sufitem - bywa.

christine - jakie są poniesione straty przez tego konia? Raz, z mojej winy, polecialam na okserze. I to drugi, bo się przewróciliśmy. Poza tym nie widzę żadnych urazow związanych z tym koniem. A z tego  względu, że jestem mała i nie mam tyle siły ile czasem trzeba, mam trenera, który go jeździ na zmianę ze mną. Poza tym widzę, że mamy podobne nastawienie do wielu spraw - też nie żałuję i pewnie coś ze mną nie tak. Sama siebie nie rozumiem. Bywa. I co do ogierów - mam takie samo zdanie.

halo - no fakt, z kostką to był zły pomysł wsiadać, ale maksimum bezpieczeństwa w innym sensie - kask, kamizelka. No stało się, teraz się kuruję...
wątek zamknięty
darolga
Nie mam nic wiecej do powiedzienia w twoim i koraba temacie w sumie . nie zycze Ci tego ale czekam na kolejny wypadek, bo z takim nastawieniem do takiego dojdzie predzej czy później. Życze ci zmiany nastawienia i pokory do pracy z tym koniem 🙂 Obyś po wypadku bylalepszym jeźdźcem niz jestes i dala sobie z tym koniem rade.  EOT
wątek zamknięty
Ten wątek jest zamknięty Nie można w nim odpowiedzieć.