Projekty stajni. Zdjęcia i informacje.

morwa   gdyby nie ten balonik...
07 lipca 2010 20:13
Dea powierzchnię zabudowy wyznacza rzut zewnętrznych krawędzi budynku i daszek nie powinien być do niej zaliczany.
Co do tych działek, to tu właśnie przydałby się praktyk 😉 W prawie budowlanym mowa jest o "działce siedliskowej" (która też nie ma zdaje się definicji ustawowej), czyli o działce z zabudowaniami wchodzącymi w skład gospodarstwa rolnego. Ponieważ mowa jest o działce, a nie o nieruchomości, ja interpretowałabym to tak, że jeżeli budynek miałby powstać na działce obok, to niestety obowiązywałoby 25m2. Ale to bardzo "praworządne" podejście - bardzo prawdopodobne, że w praktyce działa to inaczej.

Co do okien wstawionych przez agull - wyglądają fajnie, ale czy te kraty się jakoś zdejmują? Jak to to umyć?
agull   Dążąc do celu
07 lipca 2010 20:33
Co do okien wstawionych przez agull - wyglądają fajnie, ale czy te kraty się jakoś zdejmują? Jak to to umyć?


Wyjąć z zawiasów, wstawić pod wodę pod ciśnieniem i założyć już czyste ❓ 😁
Dea, co do rozpiętości konstrukcji:

Budynek z wyciągniętym dachem ma wymiary: a - od słupka podpierającego dach do ściany, b - od ściany do ściany, c - od ściany do słupka podpierającego z drugiej strony (zakładając, że dach wyciagniety jest z obu stron). Kazdy z tych trzech wymiarów - a, b, c - jest rozpiętością konstrukcji, lecz te rozpiętości są od siebie niezależne. Czyli nie masz rozpiętości a+b+c,  lecz rozpiętość a, rozpiętość b i rozpiętość c, z czego b jest rozpiętością największą, czyli tą, która nie może przekraczać  4,8 m.
dea   primum non nocere
08 lipca 2010 07:50
Zbiorowe i gromadne dzięki!  :kwiatek:

trusia - a powierzchnia się liczy od ściany do sciany czy z dachem??

Tomek_J - fundamenty nie mają nic do rzeczy? Słyszałam, że mają być "szklanki" i nie może być "ław" - plotka? <hmmm>
cholera, szkoda, że nie mogę z pracy (w godzinach pracy urzędów) za dużo dzwonić po gminach i wypytywac... Może maila do nich napiszę ...
Powierzchnia zabudowy to powierzchnia mierzona po zewnętrznym obrysie ścian.  Rodzja fundamentu nie jest warunkiem „załapania” się na ten przepis, fundamenty nie mają tu nic do rzeczy (co to są „fundamenty-szklanki?”.

Ale to nie jest tak, że możesz bez żadnego papieru przystąpić do budowy. Taka budowa podlega zgłoszeniu, a nie pozwoleniu na budowę. Czyli musisz wysłać zawiadomienie do wydziału architektury właściwego urzędu gminy.  Jest też określone, co w tym zawiadomioeniu musi być (chyba szkic tego budynku).

Chociaż przyznam, że świadomą decyzją pana inżyniera budowlanego (czyli mego męża) postawiliśmy taki budynek bez tego zawiadomienia, stoi już ładnych parę lat i jak dotąd pies z kulawą nogą się nim nie zainteresował, nawet został ujęty na planach gminy do kanalizacji. Ale to nie znaczy, że w innej gminie nie będzie namolny pies bez-kulawej-nogi i nie czepnie się.
Mogą się uczepić i zażądać zalegalizowania samowoli budowlanej.
morwa   gdyby nie ten balonik...
08 lipca 2010 09:07
No właśnie - bo jeszcze pozostaje kwestia zgłoszenia (art. 30 prawa budowlanego) - gmina raczej nie odpowiada, jeżeli nie ma żadnego "ale" do zgłoszenia, więc pozostaje czekać 30 dni od dnia doręczenia. Czyli do sierpnia i tak nie ma szans.
dea   primum non nocere
08 lipca 2010 11:17
Zawiadomienie wyślemy, powinno byc OK. Dopinamy projekt ino - jak ten dach moze być to uffff... <ściera pot z czoła> wszystko może zostać jak planowałam 🙂
Presja - jak skończycie wiesz,  że ja się wpraszam 🙂  😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
08 lipca 2010 12:41
trusia, Jesli wybudowaliście i jest już na planie gminy to nikomu nic do tego. Jeśli zatwierdzone zostały plany budynku to automatycznie zostały wpisane do posiadłości.

W tamtym roku ojciec poszedł do urzedu gminy i sprawdził plany działek. Nasza chałupka byla na planie mimo, że nie była zglaszana, bo uznana została za małe pomieszczenie gospodarcze. Powiedzieli nam własnie, że skoro coś jest to możemy stawiać cokolwiek, bo jest naniesione jako budynek gospodarczy na fundamentach x.x
.
Presja - jak skończycie wiesz,  że ja się wpraszam 🙂  😉


czuj się zaproszona  😎
majek   zwykle sobie żartuję
13 lipca 2010 14:55
słuchajcie, mam takie dwie kwestie:
Czy wiecie, jak to jest z drogą dojazdową - jest opcja podziału działki  (są na niej dwa domy).  I po tym podziale do tego domu głębiej musi dochodzić droga. Teraz droga ma jakieś 2,5 metra (tzn. nie jest drogą naniesioną na jakiś plan, tylko po prostu dojazd pod dom). Oczywiście po podziale działki musi do tego domu dochodzić droga jakośtam uwzględniona w planach. Czy naprawdę jest tak, że droga dojazdowa musi mieć 6metrów szerokości (bo tak coś czytam, żeby straż mogła dojechać), czy może można to inaczej załatwić? Nie znam się... pojęcia dróg dojazdowych, koniecznych, służebnych itd są dla mnie czarną magią.

Druga: domek, który jest przerobioną kiedyś na domek oborą jest budynkiem gospodarczym. Czy przerobienie go formalnie na dom mieszkalny to duży problem? Czy np. naślą mi jakiegoś inspektora budowlanego?
Ile to może kosztować?  Macie jakieś doświadczenia w tej kwestii? 

No i tych, co mieszkają pod jednym dachem z końmi (mają dom połączony ze stajnią..) Fajnie?
Czy gdybyście mieli jeszcze raz budować (podjąć decyzję) wybudowalibyście jednak oddzielną stajnię?
No i tych, co mieszkają pod jednym dachem z końmi (mają dom połączony ze stajnią..) Fajnie?


Tak z codziennego użytku to się nie wypowiem, ale często byłam na wyjazdach w miejscach, gdzie stajnia jest w jednym budynku z normalnym domem. Konie strasznie hałasują w nocy 😉 Jak ktoś ma lekki sen (a ja taki mam) to nie ma przebacz, pobudka na każde kaszlnięcie, tupnięcie, parsknięcie, czochranie się, obgryzanie czegoś, zabawę poidłem - a w nocy to się naprawdę nieźle niesie. Z drugiej strony jest w tym pewien plus - jeśli już będzie jakaś cięższa rozróba w stajni, to się jej na pewno nie przegapi.
majek   zwykle sobie żartuję
13 lipca 2010 15:50
Tak, to to wiem... Też bywałam na takich wakacjach, gdzie się spało na strychu w sianie.... Na szczęście ja śpię jak kamień, mąż też.. Synek też.
Za to zwykle żucie siana mnie usypiało. Nie wiem, czy np. dam sobie radę z opanowaniem much i zapaszku, który jednak nawet jak go nie ma, zawsze wsiąka w ubranie. Ja nawet nie czuję, za to koleżanka z biurka obok, wie, że rano wypuszczałam konie na pastwisko.

No nic,  dzięki Quanta...

Czekam niecierpliwie, może koś się wypowie o tych drogach dojazdowych, bo mi to spędza sen z powiek..
To chyba zależy co jest w miejscowym planie zagospodarowania. Najczęściej przyjmuje się 6 m na drogę wewnętrzną. Jest jeszcze możliwośc 4,5 na "przechód będący przejazdem" - i to chyba wszystko. Mniej się raczej nie da.
.
majek   zwykle sobie żartuję
13 lipca 2010 19:27
Dzięki, Tomku.  :kwiatek:

Przyznaję, że dom już jest od jakiegoś czasu domem, a nie oborą, trudno mi powiedzieć, czy ta przeróbka odbyła się wg jakiegoś planu. 🙂
Na oko wygląda rozsądnie (tzn. nie ma np. jakichś super stromych schodów czy coś).
Pewnie nie obejdzie się bez jakiegoś inspektora budowlanego przed ewentualnym kupnem.

A kwestia higieny...Faktycznie. Trochę się tego obawiam... Chociażby masy myszy w domu...
2 lata temu byłem na wakacjach w takiej  stajni. Właścicielka oznajmiła, że stawia angielkę, a w stajni (mieszkania były nad) robi salę bankietową, etc. Względy higieniczne. Mi przez te kilka dni nie przeszkadzał zapach, ale cały rok... nie wiem...
Bischa   TAFC Polska :)
13 lipca 2010 22:36
To chyba bardziej zależy kto co lubi . Jeśli jest to sala bankietowa dla szerszej "publiczności" i trafią się nie koniarze - może przeszkadzać . Ja kiedyś na obozie kilka dni spałam w pokoiku nad stajnią - ani hałasy , ani zapachy mi nie przeszkadzały - drzwi nie było , wchodziło się po drabinie .
Hmmm... chciałam zauważyć, że stajnia nie musi być w tym samym budynku, żeby "natura" dokuczała. Wystarczy parterowy dom "otwarty na ogród" i możemy w salonie podziwiać wszystko gryzonie, ptaki, owady... just natur life.
majek   zwykle sobie żartuję
14 lipca 2010 07:52
Tutaj jest opcja, że stajnia połączona jest z domem... `krótką ścianą`. Więc nie mieszka się nad, tylko obok.
Mi podoba się opcja karmienia rannego w pidżamie (teraz muszę przelecieć przez podwórko). Myślę, że walczyć z kupą i muchami trzeba tak czy siak, niezależnie, czy stajnia jest 10 czy 50 metrów od domu...
.
majek   zwykle sobie żartuję
14 lipca 2010 08:31
Fakt. Pleśń i grzybek to może być już coś. Tym bardziej, że tam niedaleko do rzeczki.
No cóż... Nie nastawiam się, chyba warto poczekać do zimy, jesieni, żeby zobaczyć chociaż jak to wygląda, kiedy nie ma takiej suszy jak teraz.

Dzięki, halo, za tę nadzieję, na 4,5 metra drogi...

o shit, wawrek, nie mogę stosować Ciper-Pulvizoo bo mam pszczoły...
Mam pytanie do "Wtajemniczonych":
Czy to prawda, że teraz nie dostanie się pozwolenia na budowę/remont/rozbudowę jeżeli nie ma drogi oficjalnej na mapie i w papierach?  👀
Mam na oku działkę, na której jest dom i z dziada pradziada była tam droga przez las i bokiem pola sąsiada, a w goedezji okazało się, że tam oficjalnej drogi nie ma i nie było. Co w takim wypadku należało by zrobić, zeby było dobrze?
Musisz dogadać się z sąsiadem odnośnie "dojazdu koniecznego" i spisać taką umowę u notariusza.
Jeżeli się nie da dogadać to występujesz do sądu o ustalenie dojazdu koniecznego i sąd takowy wydaje nawet jeśli sąsiad protestuje ale może to potrwać długo i jest płatne - nie wiem ile.
majek ja nie wiem o czym oni piszą  😁 jaka wilgoć? jaki grzyb? jakie hałasy? jakie myszy w domu?  😲
Tam gdzie śpimy za ścianą jest paszarnia, która jest otwarta na stajnię. Słyszymy jedynie konie, gdy wstają lub się kładą, no i woda syczy, jak piją, ale to jest cichutko.
Wilgoć - na początku tak, przed przeróbkami domu, ale odpowiednia ilość styropianów i różnych kleistych mazi izolacyjnych oraz dwa dodatkowe kaloryfery w strategicznych miejscach - siodlarnia i piwnica (teraz mam też pralnię w piwnicy) załatwiły sprawę.
Smród - już parę razy pisałam, że akurat moje konie srają złotem o zapachu lawendy, więc z tym problemu nie mam. No ale na serio - jaki smród? Nie będziecie wcale sprzątać w stajni?
Myszy-  🙄 - no czasem widzę zdechłą na wycieraczce albo po powrocie w pysku kota z polowania gdzieś na łąkach. Ostatnio jedna usiłowała mi zrobić sobie lokum w owijkach, które były w siodlarni, w koszu do prania, miała pecha, bo akurat był tam ze mną mój pies. Nie zdążyłam nawet krzyknąć fuj  🙄 a on się już bosko oblizywał po myszy...W zeszłym roku też widziałam jedną w stajni, potem znalazłam jej zwłoki na środku.
.
Musisz dogadać się z sąsiadem odnośnie "dojazdu koniecznego" i spisać taką umowę u notariusza.
Jeżeli się nie da dogadać to występujesz do sądu o ustalenie dojazdu koniecznego i sąd takowy wydaje nawet jeśli sąsiad protestuje ale może to potrwać długo i jest płatne - nie wiem ile.



Samo późniejsze korzystanie z drogi koniecznej również może być odpłatne. W takim sensie, że sąsiad ma prawo żądać partycypacji w kosztach utrzymania drogi.

Poza tym jeśli jest to przejazd "bokiem polem sąsiada" to dopóki wyrok o dojeździe koniecznym się nie uprawomocni to sąsiad nie ma obowiązku Cie tamtędy przepuszczać.

Nie ma innej alternatywy?
[quote author=Tomek_J link=topic=841.msg651049#msg651049 date=1279102808]
Działek bez dojazdu się po prostu nie kupuje, bo to tylko źródło kłopotów.
[/quote]
Dowiedziałam się o tym, jak już kupiłam  🙄 niestety wieśniaki jeszcze nie wyrosły z czasów Pawlaka i  Kargula i podejrzewam, że trzeba będzie jeszcze kilku pokoleń, żeby tak się stało.
Ja kupiłam dom i na każdej zapieczętowanej karteczce z gminy, geodezji, czy z czego tam się jeszcze nasza droga dojazdowa była zaznaczona. Ale na umowie notarialnej nie było zapisanej służebności drogi. No i jest problem. Jeździć możemy, bo na szczęście po drodze jest kilka pól różnych wieśniaków, ale jedna stara raszpla zawsze się odgraża, że po "jej" jeździmy, układa jakieś cegłówki, pustaki, gwoździe na drodze.
Bogatsza o to doświadczenie odradzałabym kupownie działki bez służebności drogi. Do tego np - pomimo, że droga jest służebna sąsiad może się nie zgodzić na utwardzenie tej drogi itp, itd, bo to jest też jego droga nadal. Jak trafisz na debila, to będziesz musiała sobie potem helikopter kupić.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się