Nasze upadki z koni.

Jakie były wasze upadki z koni? Te najgorsze, najśmieszniejsze, najboleśniejsze? Ile razy spadliście? Wasz najgorszy  upadek?🙂
Ty jeszcze długo bedziesz takie badziewne tematy zakładala?

Swoja droga jest pokrewny temat gdzie ludzie opisuja takie rzeczy
http://voltopiry.pl/forum/index.php/topic,5983.0.html
Ja raz tak spadłam, że aż mnie zabolało, serio.
co do ilości, to po pierwszej setce przestałem liczyć, najśmieśniejszy to ten jak kilka ful po przeszkodzie wodnej wyślizgnąłem się z siodła bo luzak pomylił smar do siodeł z mydłem do siodeł...a najbardziej bolesny, to zawsze ten ostatni. 😉
Pokrewny a nie taki sam🙂
co do ilości, to po pierwszej setce przestałem liczyć, najśmieśniejszy to ten jak kilka ful po przeszkodzie wodnej wyślizgnąłem się z siodła bo luzak pomylił smar do siodeł z mydłem do siodeł...a najbardziej bolesny, to zawsze ten ostatni. 😉


Ja nie spadam, bo bardzo dobrze umiem jeździć i uważam, że spadanie jest głupie. 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 sierpnia 2010 11:08
mi się zdarzyło parę razy w stepie spaść (serio)
a ja raz spadłam ze stój
trzynastka   In love with the ordinary
13 sierpnia 2010 11:11
mi się zdarzyło parę razy w stepie spaść (serio)


mi 2 razy w stępie z czego jeden jest dalej tematem  żartów  😉
Moon   #kulistyzajebisty
13 sierpnia 2010 11:12
Funfela 170 wzrostu spadła w "stój" z konika polskiego...  😎
Moon, rozumiem, ze konik spod niej wyszedl po prostu? 😉
Ja kiedys spadłam 3 razy w jednym tygodniu. 3 razy w stępie. Miałam wtedy 3 razy plecak na plecach. serio.
z bardziej obciachowych-tez spadlam w stoj, "skaczac" krzyzaka z klusa, ktory mial jakies 20cm wysokosci i mial byc kawaletka, no i najgorsze to gleby na zawodach na parkurze 😡
ja kiedyś myślałam, że jak zahamuje kucyka kolanami w drzwiach stajni, siedząc na nim, to nie pójdzie dalej .  😎 bolało
majeczka   Galopem przez życie!
13 sierpnia 2010 11:29
voltopiry 😀iabeł: 😁
Moon   #kulistyzajebisty
13 sierpnia 2010 13:03
katija, konik przestraszył się niesionego drąga i 'troszkę' zawinął  😎
a ja żaluję że jako mała dziewczynka nie spadlam...w efekcie pojechalam po asfalcie na wywróconym koniu, który przygniótł mi i zmiażdżył nogę.....a można było sobie fiknąć na trawce i przynajmniej teraz spokojnie biegać maratony ba normalne funkcjonować....
dwa najgłupsze upadki??

teren w lesie, stęp, jesień
ja - koń mega spokojny, ubrana w bluzę z kapturem
idziemy - pod jakimiś "krzonami"
koń idzie, ja zostaję na "haczyku" za kaptur zawieszona  😂 😂
koń idzie dalej...
ja jak w Kaczorze Donaldzie - 3 sekundy wiszę i hlas na dupę ;-)

NIGDY KAPTURA na konia  😤 😤

i z zeszłego roku - większy hard-kore
= stęp, góry, ślisko, zbocze góry, wódka w ręce,
hops - leżę - koń sie przewrócił ze mną i sie zsuwamy po zboczu
nogę mam zablokowaną ciężarem konia
wódka w ręce
i text kolegi - podnieś się (kura) i wódkę oddaj (kura) w końcu 🏇 🏇

inny hard-kore
jadę w rzece - nurtem (październik)
wody po końskie "kolana" - czyli do połowy jego nóg
kolega woła - wyłaź (kura) tam jest głęboko (kura)
ja - (kura) nie jest!
i w tym momencie konia nie ma - ja po szyję w wodzie (koń zanurkował)
płyniemy...
kolega - (kura) jest!


i jezcze jeden ciekawy - ja nie spadłam  🤣
teren - z 10 ludzi + wóz konny, teren typu - nie ma komend, każdy robi co uważa, czyli kto chce galop, kto chce stęp
ja na końcu z piwem, nagle ściernisko (wyszliśmy z lasu)
koledzy galopują od razu,
ja z piwem
nagle koleżanka (dość duża i masywna) spada - bo jej koń zagalopował a ona była nieprzygotowana
koledzy wracają...
ona leży,
nam nie chce się zsiąść,
podjeżdza wóz..
kolega Krzych do ludzi z wozu
= macie tam jaką łopatę
= po co?
=  😂bo trzeba dziurę w ziemi po W. zasypać


ogólnie spadam rzadko, z przyczyn obiektywnych lub z głupoty
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
13 sierpnia 2010 13:51
Wybraliśmy się ze znajomą na konie do lasku na przechadzkę. Żadnych galopów, świrowania, lekki kłus, stęp.. długie  rozmowy itp.
Przy ostatnim zakręcie gdzie było widać już zagrody była wąska ścieżka- ok 100 m. jechaliśmy kolejno ja na końcu, na moim ulubionym koniu.Przejechały trzy osoby i nic.. mój niestety spłoszył się ptaka wylatującego zza mrowiska . Koń podskoczył i rzucił się na bok.. a ja poleciałam 4 m wraz z jego ruchem . Zatrzymałam się na... drzewie.

Gdybym ja wtedy nie miała kasku oraz kamizelki na kręgosłup nie rozmawiałabym z wami. Nic mi się nie stało.. poryczałam się ze strachu, godzinę moczyłam głowę w zimnej wodzie.
Centralnie nie wiem jak to możliwe że po tym zdarzeniu nie miałam ANI JEDNEGO siniaka. 😲 Mogłam się zabić, połamać kości... ktoś chyba nade mnę tam czuwa.
Dzisiaj nie rozstaje się z moim ukochanym żółwikiem nawet na głupie ćwiczenia na lonży.

Dodam jeszcze śmieszną rzecz. Przed konna przechadzką powiedziałam do mojego chłopa- dzisiaj spadnę z konia zobaczysz, coś tak czuję 🤔- a on mnie wyśmiał.
Może to nie jest mój upadek, ale chyba najśmieszniejszy, o jakim słyszałam (a przydarzył się mojej mamie): Otóż mama, będąc jeszcze małą dziewczynką, wsiadła na wiejskiego konika na oklep i... też spadła w stój  😁 Jak? Po prostu na koniku usiadła mucha, więc ten "potrząsnął" trochę skórą, żeby się go pozbyć - i za jednym zamachem pozbył się również jeźdźca  😀iabeł:

A ja ostatnio zleciałam z mojego spokojnego miśka jakieś 3 lata temu - trenerka zaleciła galopy kondycyjne, więc tak sobie galopowaliśmy po torze w półsiadzie, aż tu nagle zza rogu wyjechała wielka, straszna bryczka! Boston na widok bryczki włączył ABS-y, a ja zrobiłam pięknego fikołka nad jego szyją i wylądowałam zgrabnie na nogach. Mina woźnicy - bezcenna!
ja spadłam juz troche razy, jednak zdecydowana większość to upadki na nogi 🙂
najgroźniejszy : połowa jazdy skakaliśmy szereg około 80-90 cm ale od początku coś nam nie szły tego dnia skoki . W pierwszym członie już coś nie wyszło i w efekcie czego koń się wpakował w drugi człon, wzięła drąg miedzy nogi i sie przewróciła. Ona obtarła sobie klatę, ja straciłam przytomność, z nosa i ust leciała mi krew dostałam drgawek (w pewnym momencie jak juz przestałam sie trząść to myśleli ze juz nie żyje ...) odzyskałam przytomność w karetce. Efekt wstrząs mózgu kilka szwów i siniaków i usta miałam jak po 20 botoxach 🙂 wole nie myśleć co by było jakbym nie miała założonego kasku . . .
najgłupszy: jadę stępem na oklep, kobyłka zlękła sie czegoś i przeszła do kłusa a ja sie zsunęłam pod jej kopyta. Na szczęście mnie nie zdeptała 🙂
najmilej wspominany : zima, śnieg , pole pod lasem pierwsza galopuje koleżanka potem ja za nią w pewnym momencie patrze ona lezy razem z koniem ja już zaczynałam zwalniać ale niestety nie zdążyłam bo również koń się wywalił. Okazało sie że nasypało w tym miejscu trochę więcej śniegu i konie sie tego nie spodziewały.Wyglądaliśmy jak 4 bałwany, konie i my cali w śniegu i momentalnie odechciało nam się już dalej jechać i pojechaliśmy kłusem do domu 🙂
Moon   #kulistyzajebisty
13 sierpnia 2010 18:01
To był w końcu taki temat czy ni, że wszyscy tu opisują swoje gleby?

Moja najgroźniejsza gleba skończyła się zwichniętym łokciem, gdyż przypitoliłam lekko w bandę na hali;
Nie fajnie się też czułam gdy zapodałam na czerep przy zeskoku z bankietu, sto lat temu - wydaje mi się, że miałam zbitą kość ogonową, ale oczywiście po co iść do lekarza...

Jednak najgorzej wspominam na pozór niegroźną glebę, gdy konio się na zakręcie potknął dość konkretnie, że podparł się nosem, mnie jak z katapulty wyrzuciło i na chwilę mnie przytkało, że nie mogłam tchu złapać - trochu się przestraszyłam O.o I właśnie zawsze po upadku lepiej jest chwilę na glebie posiedzieć, nie wstawać gwałtownie i od razu - Wtedy gdyby trenerka do mnie nie podbiegła i nie kazała chwilę posiedzieć, nie wiem co by było... O.o

A ze śmieszniejszych to kilka razy zdarzyło mi się, jeżdżąc młode konie, że robiły zakręty 180*, bo coś strasznie strrrasznego było od frontu, a ja zostawałam że tak powiem bez konia pod tyłkiem  😎
To mnie nikt nie przebije 😂.
Sto lat temu czasy głębokiej rekreacji, zima (ale bez śniegu), ciemno - tylko latarnia sie na ujeżdżalni świeciła, padła komenda że zsiadamy z koni. Koń się grzecznie zatrzymał, wyciągnęłam nogi ze strzemion, zrobiłam porządny zamach i....zahaczyłam prawą nogą o tylny łęk siodła. Wylądowałam na tyłku, tłukąc kość ogonową i przy okazji dobijając głową do drąga, który za mną leżał. Dobrze, że miałam kask.. Oczywiście pozbierałam sie w ekstremalnym tempie patrząc czy nikt mnie nie zauważył:P Mina konia była bezcenna:  🤔
Ja kiedyś spadłam 3 razy w jednym tygodniu. 3 razy w stępie. Miałam wtedy 3 razy plecak na plecach. serio.

oj tam, mój rekord 3 razy za trening, i to bolesne bardzo ze skoków.  🤣

dodofon
piliście wódkę siedzac na koniu?  😲
Siss   Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
13 sierpnia 2010 19:39
Ja byłam świadkiem jednego spektakularnego upadku. Na rajdzie jakiś 10-12km od bazy noclegowej postanowilismy popałwić konie, ale jeden koń postanowił popławić jeźdźca😀 Koleżanka wylądowała w jeziorze, na szczęście w sakwach było coś na rozgrzewkę  🤣 więc uniknęła przeziębienia.

natomiast najgroźniejszy upadek to koń przewrócił się po przeszkodzie. Jeździec wylądował w szpitalu z zanikiem pamięci, koń niestety zginął. 
Moj najgorszy byl jakies dwa miesiace temu. Kon brykal ze mna na korytarzu, poslizgnal sie, upadlismy i ja polecialam na twarz. Rog mi na zawsze pozostanie, ramie tez troche oberwalo. Gorzej sie po tym czulam, niz po moim upadku na twarz przed paroma laty, przy ktorym zlamalam nos i kosci policzkowe...  😵

Najsmieszniej bylo, jak jako dziecko chcialam galopowac na koniu szkolkowym i w tym momencie urwala mi sie wodza. Kon uciekl z placu pod barierka, a ja zawislam na barierce jak mokre pranie  😁
[quote author=hanoverka link=topic=30241.msg675108#msg675108 date=1281694717]
Ja kiedyś spadłam 3 razy w jednym tygodniu. 3 razy w stępie. Miałam wtedy 3 razy plecak na plecach. serio.

oj tam, mój rekord 3 razy za trening, i to bolesne bardzo ze skoków.  🤣
[/quote]

Arimona bo ty jechałaś galopem, więc 3 razy w ciągu treningu, ja jechałam stępem więc 3 razy w tygodniu. Prędkość ma znaczenie, rozciąga lub skraca w czasie 😁

edit: lit
hanoverka
No dobra wygralas,  🤣
Ja ze stepa spadlam tylko raz, bo miałam psa na smyczy i sie zaplatał w drzewie i ściągnął mnie z konia  🤣
No na to bym nie wpadła, żeby psa na smyczy prowadząc siedząc na koniu! Szczypiory siedzą i się uczą 😀iabeł:
To wszystko miało głębszy sens ( 🤔wirek:  :wysmiewa🙂 , bo nie był to mój pies, miałam ja spuścić ze smyczy jak odjadę dalej od stajni zeby trochę sie wybiegala za koniem, a nie chciała iść na początku bo pańcia w stajni została.  🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się