Zastrzyk Domięśniowy. Pomocy!!

mimo wszystko autorce watku radzilabym konsultacje nawet tel z wetem a nie z forum

dea   primum non nocere
02 września 2010 22:44
Złota - przecież autorka wątku pisała, że konsultowała. Pisała nawet kilka razy i pisała co wet odpowiedział.

U nas niby bliska okolica Gdańska, a też ciężko o weta. Ja błagałam wszystkich z listy kontaktów, żeby przyjechali podać "seryjny" zastrzyk, nikt nie chciał. Do kolki musiałam po 15 wetach dzwonić i fuksem jakiegoś ściagnęłam. Do zastrzyku? Z zostawionego leku? Pfff..! A nasz "doktór" zostawił wiąchę strzykawek i powiedział, że następny zastrzyk jest w SOBOTĘ, więc OCZYWIŚCIE mamy go podać same (będzie z dziećmi w aquaparku - też chce mieć życie). Osobiscie miałam przejścia z takim zastrzykiem wykonanym osobiście (kobyła paskudnie zareagowała, nie wiem czy to jakiś lekki wstrząs nie był), gdyby to była kwestia 50zł czy nawet 100zł - nie mialabym cienia wątpliwości. Ale czasami wybór jest nie: "mieć czy nie mieć pięciu dych" tylko "podać lek samemu, czy nie podać wcale". Jeśli ktoś tu jest winny, to nie właściciel konia pozostawiony z bukietem strzykawek, ale wet, ktory mu ten bukiet zostawia, bo nie ma ochoty podjechać tylko w celu wkłucia.

A posiadając kobyłę, która regularnie kolkowała, pilnuję, żeby stać w stajni, w której ktoś POTRAFI wykonać wkłucie dożylne. W apteczce biovetalgin, buscopan i jeśli nikt nie chce przyjechać, to diagnoza przez telefon na podstawie wywiadu i podajemy leki z apteczki. Albo raczej podaje je koleżanka, którą koń tak przećwiczył, że robi zastrzyki bez mrugnięcia okiem. I z lepszą skutecznością* niż coponiektórzy weci z okolicy....

* - rozumiem przez to mniejszą ilość efektów ubocznych w stylu opuchlizny i spokojniejsze zachowanie konia
edzia69   Kolorowe jest piękne!
03 września 2010 07:37
Hm, a tak z czystej ciekawości - jakie są objawy wstrząsu i co może/powinien zrobić wtedy wet?

wali Ci się koń nagle na glebę i dostaje drgawek, widok makabryczny.
Co powinien robić? no chyba ratować. Koń którego widziałam dostał wstrząsu gdy znieczulenie do resekcji zęba [ trzeba mu było dołożyć]  poszło w tętnicę
Zestaw przeciwwstrząsowy.
http://www.pielegniarki.info.pl/files/1163652918.pdf
Chciałabym aby świat był idealny. Aby przy każdej stajni był lek wet spec od koni i w promieniu 50 km od każdej stajni była klinika dla koni... Ale tak nie jest. Najbliższy lek wet ma do mojej stajni jakieś 120 km, kolejny prawie 300 ... oczywiście każdy z nich przyjedzie na seryjne zastrzyki domięsniowe, podawane co 24/40 h... Każdy przyjedzie w przeciągu kilku chwil jeśli jeden z koni dostanie dusznosci i trzeba będzie podać steryd jak najszybciej... Każdy dojedzie w środku nocy do źrebiącej się klaczy - przecież te 100 czy 300 km to po prostu moment... Kolek szczęściem od lat nie miewam w stajni ale... (tfu tfu)
Zatem Taniu, Karlo, Hanowerko - co robic bez wetów? Czekać aż kaszlak się udusi? Nie pomagać w porodzie, jesli źrebię źle sie ułoży, lub nie moze wyjść z jakichkolwiek innych przyczyn? Czy ryzykować zycie i zdrowie konia aby... ratować jego życie i zdrowie?
Na prawdę uważam, że nie jestem ani alfą ani betą - a do omegi to mi baardzo daleko. Nie jestem dumna z robionych zastrzyków, czy zakładanych szwów... ba wstydzę się tego - bo nie mam odpowiedniego wykształecenia i postepuję nieodpowiedzialnie... Ale co mam robić?

A w temacie - plama plamie nierówna. Mogła to być odrobina krwi, czy część leku. Jeśli miejsce po zastrzyku nie grzeje, ani nie puchnie - nie ma co panikować :-)

Gaga piszesz teraz o skrajnościach. Ja w nagłym przypadku gdyby stało się coś złego i nie ma weta bądź będzie za dwie godziny, a wiem, że mogę pomóc oczywiście podałabym leki.  Co innego nagła sytuacja, a co innego szukanie drogi na skróty.
To ja nazwę rzecz po imieniu-z pierwszego postu jasno wynika,że osoba pisząca go nie ma pojęcia o robieniu zastrzyków.
I tyle-nie utożsamiajcie się z nią i nie szukajcie alibi. Jak ktoś nie umie-niech się nie zabiera za działania.
Tania o właśnie, o to ten pierwszy post się rozchodzi.
BASZNIA   mleczna i deserowa
03 września 2010 08:19
a gdzie wynika z pierwszego postu, ze nie umie?  wie, ze trzeba gleboko w miesien, potem dopowiadala, ze nie cofnela igly za wczesnie. wynika z posta, ze nie ma doswiadczenia i po anormalnej reakcji spanikowala i pyta kogo popadnie, bo chce wiedziec co schrzanila. Na czele z wlasnym WETEM pyta.

Tania o właśnie, o to ten pierwszy post się rozchodzi.

Mnie też. :kwiatek:
Basznia-wynika jasno- ale skąd to wnoszę to zawodowa tajemnica i nie napiszę. 😉
Wiecie co - pamiętacie ten wątek:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,10284.0.html
jak stanęłam po drugiej stronie barykady?
Więc mam strasznie mieszane uczucia na ten temat.
Naprawdę.
Bo to mnie - lekarza dotknęła taka sytuacja.
I chyba po części rozumiem właścicieli.
I chyba w dużej części.
Poza tym sami weterynarze namawiają do tego właścieli koni. Robiłam koniowi zastrzyki, sama tego nie wymyśliłam. Weterynarz powiedział, że nie bedzie przyjeżdżał codziennie, pokazał, jak zrobić zastrzyk, więc robiłam.  Treaz się zastanawiam, jak to jest z tą odpowiedzialnością weterynarzy? Ja sie podzieliłam z nim swoimi wątpliwościami (nie umiem, nie mam doświadczenia itp.), ale zapewniono mnie, że na pewno krzywdy koniomi nie zrobię, gdy będe się stosować do zaleceń.
No tak to jest niestety. Brak w weterynarii dawnych techników.
U nas także lek. wet. nie ma czasu na robienie zastrzyków ... bo np. urlop niewykorzystany (wiem, wiem - każdy ma prawo do wypoczynku), i tak zostawił 16-letniej dziewczynie, bez jakiegokolwiek doświadczenia, antybiotyk - niech się bawi w iniekcje sama 🙄
I gdzie tu odpowiedzialność? Gdzie poczucie obowiązku, etyka zawodowa, respektowanie przepisów prawa?
Więc drodzy lek. wet. nie oburzajcie się tak na plebs, bo to Wy zostawiacie/sprzedajecie im lekarstwa (btw łamiąc obowiązujące przepisy prawa).
Moją znajomą zastrzyki domięśniowe i dożylne nauczył robić znajomy weterynarz i już od paru lat sama robi swoim podopiecznym. Mojego konia kuł kiedyś doświadczony wet i zrobił się stan zapalny, także nie ma na to reguły. Ta moja znajoma już tyle lat sama robi zastrzyki i nic się nie dzieje, a przykry wypadek może się zdarzyć każdemu i lekarzowi weterynarii i osobie bez wykształcenia weterynaryjnego.
W miejscu zastrzyku nie zrobił się żaden stan zapalny nie ma tam zgrubienia ani nie jest to miejsce gorące.. Zaczęłam ten wątek bo zaniepokoiła mnie ta "plama". Dzisiaj byłam u weta po syrop i dokładnie opisałam mu co się wydarzyło po raz kolejny i powiedział że nic się nie dzieję i że jak dalej będzie się coś działo to przyjedzie..
no i większość wetów wkłuwając się uparcie nie odkaża "pola rażenia" , a ręce przyjeżdżając z innych stajni myje po, a nie przed kontaktem np. z raną konia. Ja to interweniuję ale większość nie ma odwagi.
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 września 2010 20:23
Szczerze mowiac tez znam przypadki ogromnych ropni po podaniu ( nawet szczepienia) przez konskiego weterynarza...I absolutnie nie uwazam, zeby to byla jakas " wina" o ile oczywiscie wszystko zrobil, jak trzeba. Tak bywa i juz.

Pokemon, poczytalam tamten watek 🙁, bardzo to smutne, musze przyznac, ze mnie nigdy nie spotkala taka sytuacja- i myslalam ze to normalne, w koncu wet taki a nie inny zawod wybiera i powinien odpowiadac na wezwanie, zwlaszcza tez, ze to dziedzina komercyjna i uslugi te tanie nie sa.... U mnie akurat lepszy albo gorszy, zawsze jakis wet sie znalazl, raz tylko nie moglam nikogo namierzyc, ale lekarz przez telefon udzielil mi bardzo dokladnych i na szczescie skutecznych instrukcji. W kazdym razie daliscie mi do myslenia i chyba rozszerze liste telefonow do potencjalnych wetow, na wszelki wypadek, zeby miec wiecej mozliwosci w razie czego.
Przyznaję się, że zdarza mi się zostawić leki, z powodów wymienianych w tym wątku, zawsze jednak pytam się, czy właściciel jest w stanie i wie jak ten lek podać.
Co do tego o czym pisze Pokemon z jednej strony sam zaraz po studiach przyjechałem do rodziny, trafiłem na kolkę i problem był nie tylko z wetem, ale chociażby z pożyczeniem sondy, z drugiej strony szlak człowieka trafia, jak w weekend w nocy ktoś wydzwania z kolką ze stajni, gdzie nigdy wcześniej, a często i później nie zadzwonią no ale akurat wtedy nikt z Panów Doktorów nie odbiera
dlatego najlepiej miec weta , ktory zajmuje sie dana stajnia lub koniem
i jest proszony o przyjazd zarowno do szczepien, inseminacji, ran czy kolki, a nawet czasem na sama kawe, jak jest przejazdem w okolicy 😉
To skoro masz tak wyśmienitego lekarza to dzwoń do niego, a nie oczekujesz porady od nas. Chciałaś zaoszczędzić pieniądze?
Słuchaj-nie czepiaj się tak tej dziewczyny. u mnie w stajni wiele osób podaje swoi koniom zastrzyki domięśniowe i jest ok. Mi ostatnio lekarz też dawał zastrzyki do domu,żebym sobie sama podała, ale ja akurat tego się nie podejmuję. Rzeczywiście.......uzyskać jakąkolwiek pomoc na volcie to porażka. Pozdrawiam
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 kwietnia 2013 16:48
[quote author=MonikaxD link=topic=31537.msg695695#msg695695 date=1283446216]
kazał mi robić w szyję

jak juz podaje domiesniowy to albo w zad, albo w piers. powiedziano mi, ze ropien w szyi jest najbardziej problematyczny, moze miec najpowazniejsze konsekwencje i najtrudniej go ewakuowac , stad jesli juz nie calkiem profesjonalnie robic to lepiej w piers lub zad.
[/quote]

katija, dziś po raz pierwszy spotkałam się w podawaniem zastrzyku w pierś. Czy są tam jakieś większe naczynie krwionośne / nerwy, których trzeba unikać? Dodam, że w przypadku tego bydlaka nie ma możliwości sprawdzenia, czy igła wbiła się w ewentualne naczynie...
Słuchajcie, kobyla mi się po chorowała, ma RAO i co jakiś czas powtarzamy podawanie sterydu .Niestety przez pogodę koń mi się przeziebil i przed sterydem musimy się wyleczyć.Dostałam dziś zastrzyk do mięśniowy a ja dostałam kolejne 4 na następne dni, lekarz mówi że antybiotyk jest i domiesniowy i do zylny więc mogę nie mieć obaw jak trafię na żyłe.Robiłam kilku krotnie zastrzyki koniom pensjonatowym i nic się nie działo niestety przy swoim mam jakieś opory.Pytanie czy faktycznie nie muszę się bać podawać takiego leku czy nie ryzykować ?Problem jest tego typu że wet wyjeżdża i nie może być u mnie codziennie  🙄
Robiąc zastrzyk domięśniowy we właściwym miejscu nie trafisz na żyłę, więc jeśli wiesz jakie to miejsca nie miałabym oporów.
Poza tym zawsze powinnaś sprawdzić po wbiciu igły czy nie ma krwi, jeśli jest to musisz wybrać inne miejsce.
Jeśli robiłaś koniom pensjonatowym, to i swojemu dasz radę. Nasz wet nas nauczył, że właściciel konia/stajni powinien umieć robić wszelkie zastrzyki - pierwsza pomoc. No i jak dobry wet, to raczej nie ma czasu przyjeżdżać dać jeden zastrzyk.
Dzięki za szybką odpowiedź.Będę musiała jakoś dać radę, to mój ukochany zwierzak i mam takie opory jak nigdy. Nawet swoim kucom robiłam i nie miałam problemu , a u niej na samą myśl mnie trzęsie. Wiem w teorii i praktyce jak zrobić taki zastrzyk, dzięki za przypomnienie o zmianie miejsca jak będzie krew będę tego pilnować.
Jeśli się boisz, że trafisz w zyłe to sprawdź po wbiciu odciągając strzykawke.  😉
Dziewczyny my już po pierwszym zastrzyku,poszło szybko i bezboleśnie.Ja się bardziej zestresowałam niż mój kobył  😂 Teraz jeszcze jedno pytanie do więcej wiedzących bo nie mogę się dodzwonić na razie do weta .Dziś mamy podać dwa leki w dwóch strzykawkach czy muszę robić 2 wkucia czy mogę przez jedną igłę podać dwa leki i czy mam zmienić miejsce wkucia (to znaczy strony szyi)  ? Zawsze robiłam po jednym zastrzyku i zazwyczaj co 2-3 dni ,teraz muszę codziennie podawać lek do piątku 😵
Ja jak dawałam dwa leki na raz to robiłam jeden po lewej stronie szyi, a drugi po prawej.
Miałam dokładnie to samo, również byłam w sytuacji gdzie nie było nikogo kto mógłby podać steryd i musiałam zrobić to sama. Przymierzałam się chyba z 15 min, za każdym razem gdy robiłam "zamach" z igłą, ręka dosłownie sama zatrzymywała się przed wkłuciem, taka blokada... Po kilku próbach się udało, później sama dokończyłam terapię sterydową i podawałam szczepionki 🙂 grunt to wiedzieć gdzie celować, niektórzy np. ładują prosto w kręgosłup i robią się mega odczyny... Nawet widziałam taki przypadek z Panią zootechnik :P
Nawet widziałam taki przypadek z Panią zootechnik :P


Zootechnik nie jest uczony na studiach robienia zastrzyków czy jakichkolwiek zabiegów, choćby opatrunków. Więc jak każdy "kowalski" jak się sam nauczy to umie, jak nie... to  cóż... Zresztą formalnie nie ma żadnych uprawnień do podawania leków, niestety. Dopóki ten kierunek nie będzie miał w programie z automatu technika weterynarii, to jest on całkowicie bezsensowny.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się