Hunting - gonitwa za lisem

To teraz moje reflekcje. Mieszkam w Anglii, jezdze prywatne konie w Anglii, no i wlasnie 2 huntery. Jedna to kobyla ktora ma juz za soba 'kariere' mysliwska, ma 22 lata i trzeba jej przyznac ze wyglada na dobrze zbudowanego 10letniego konia, cale zycie 'tropila' bez ochraniaczy, nic z nogami sie nie dzieje (nakostniaki itd), zostala odstawiona ze wzgledu na wypadek w normalnym terenie(hack), i teraz chodzi juz tylko sporadycznie w tereny. Generalnie kon ma totalnie zepsuta psychike, kazde otwarte pole, droga, sciezka kojarza jej sie z zapie**laniem (za przeproszeniem), przeskoczy wszystko co ma przed soba.
Druga to kobyla ma 11 lat no i wlasnie jest hunterem 'w najlepszym wieku'. Ja ja jezdze na ujezdzalni (a raczej staram sie) a jej pani sobie na niej 'huntinguje' oczywiscie w sezonie, w wakacje na kobyle jezdzi corka wlascicielki. Generalnie obie kobyle ma ja straszny problem z koncentracja na ujezdzalni, strasznie je to nudzi. Caly czas sie rozgladaja itd. Z mojego punktu widzenia to sa po prostu 'trupy' ktore maja zakodowane galopowanie za stadem innych koni, oraz przeskakiwanie wszystkiego co jest na drodze. W pewnym sensie to sa konie bez rozumu. Moj kon 'normalnie' jezdzony, nie przeskoczy przez ogrodzenie, nie zrobi 2 ful na asfalcie i nie skoczy kolejnego ogrodzenia, bo wie ze mu sie to nie oplaca.

Juz pomijam to ze konie galopuja, klusuja, skacza nawet po 5-7 godzin non stop, a ci bogaci snobi nie interesuja sie sprawami takimi jak: ochraniacze, moze jakis zel pod siodlo albo podkladka. Munsztuk w pysk, jakis cienki czaprak, siodlo i pa.

Podsumowujac: nienawidze huntingu!
ikarina i czemu chciałaś milczeć!? Trzeba pisać i uświadamiać.  Szok, szok, szok 🙁
Moon   #kulistyzajebisty
10 września 2010 18:58
Przyznam się szczerze, że w dobie RSPCA i tym podobnych, myślałam, że taka "ciemnogrodzka" (jeśli chodzi o dobro zwierząt) forma huntingu już dawno wymarła. O.o
I ogólnie, strasznie mnie drażni męczenie/robienie z koni maszynek dla jakiejś kretyńskiej zabawy ludzi. Czy to w cyrkach, czy na polowaniach, czy na tzw. festynach rodzinnych.

No właśnie, bardzo często konie wracają kulawe, poszarpane, ze śladami po ostrogach, odparzonymi grzbietami od siodeł i ochraniaczy, do tego u niektórych koni dochodzi łysienie (reakcja alergiczna na rozpryskane po polach chemikalia).
Przed oczami właśnie stanął mi kadr z filmu "Czarny Baron", gdzie rajter zsiadając z konia, który po owym wyścigu nie może tchu złapać, zsiada sobie i ot bez stresu odchodzi.
Pamiętam, że wyłam jak głupia.
Ech hunting jest popularny także w Irlandii. W tym roku miałam trzy 4-latki do jazdy, które zostały zajeżdżone w zeszłym roku i całą zimę spędziły na hunting. Konie niezrównoważone, bojące się bata, skaczące przez wszystko co nie jest płaską drogą, reagujące na pochylenie się jeźdźca - np by poklepać konia - wpadaniem w galop, zaszarpane. Nie było to zresztą moje pierwsze zetknięcie się z hunterami, zauważyłam, że może owszem im starsze huntery tym spokojniejsze w codziennej obsłudze, ale za to jeszcze bardziej spiepszone pod siodłem. No i im starsze tym więcej blizn po różnego rodzaju ranach :/
W każdym razie wg mnie zajeżdzane na szybko w Polsce szkółkowe rekreanty są mniej popsute, niż takie młodziaki po sezonie huntingowym...


Dokładnie.
Jak byłam w szkole BHS w Irlandii, to przyszedł do nas koń po huntingu.
Miał chyba 8 lat, a nie umiał nic (zero jakiegokolwiek zgięcia, sztywny jak szyna tramwajowa) był zaszarpany, miał zapadnięty grzbiet, wielki brzuch i zero mięśni. Poza tym bardzo ufny i sympatyczny, strasznie go było wszystkim szkoda.
A niektórzy koledzy i koleżanki mówili mi, że mają nadzieję, że też tego w Irlandii w końcu zabronią.
Gillian   four letter word
10 września 2010 22:37
nie wiem czego tym ludziom bardziej brakuje - mózgu czy serca 🙁
To jest w ogóle jeszcze ciekawe zjawisko z tego względu, że na polowania jeżdżą nie jednoktornie przyzwoici i kulturalni jeźdźcy. I jak tam docierają wpadają w jakiś dziwny amok i robią rzeczy jakich by normalnie swoim koniom nigdy nie zafundowali. Świetny przykład tego co człowiek potrafi zrobić w tłumie...
my_karen   Connemara SeaHorse
10 września 2010 23:05
brrrr Dzisiaj właśnie miałam na treku gościa grubo po 50., z Anglii, który wymyślił sobie plażowe wyścigi w ramach relaksu od huntingu. Bardzo był niezadowolony, że w ogóle jedzie z przewodnikiem, że nie pozwoliłam mu zapi****, i że musi zostać w zastępie. :/ Najbardziej przeżywał, że kazałam mu zdjąć ostrogi ("on tak zawsze jezdzi i tak lubi, bo kon lepiej słucha!"😉. Kilku takich ludzi pod rząd i czasem mam dość swojej pracy. Chyba pierwszy niezadowolony klient w tym sezonie, no trudno.
Ale. Znam też dwóch bardzo miłych Irlandczyków, którzy biorą w gonitwach udział regularnie, jeździłam z nimi wielokrotnie i nigdy nie mialam zastrzeżeń, ale po nich od razu widać, że lubią sam kontakt z końmi, a nie robią tego dla samego zapie*rzania. Szkoda, że takich jeźdzców jest jednak niewielu.
Dawno, dawno temu bylam na czyms takim w Belgii, ale wszystko odbywalo sie pod wieksza kontrola i bardziej cywilizowanie, w kazdym razie psow za bardzo nie pamietam, jesli nawet byly, to w jakiejs skromnej ilosci. Trasa przemyslana, polegalo to raczej na takim dluugim spacerze od polanki do kolejnej. Na polankach byly przeszkody stale, ustawione po wielkim okregu, co polanka to coraz wyzsze. Po dotarciu na polanke ci  ktorzy czuli sie na silach jechali ten , nazwijmy to, tor przeszkod, z tym ze pierwszy jechal master a reszta jezdzcow gesiego ale w duzych, bezpiecznych odleglosciach za nim. Ci ktorzy nie decydowali sie jechac - bo za latwo i czekali na kolejna polanke- juz taka bardziej psujaca, albo- za trudno i tez sie nie pchali - czekali spokojnie w wyznaczanym miejscu. Oczywiscie styl skokow byl rozny, pyski bywaly szarpane, ale tak jak pisalam wyzej, bylo to pod kontrola, kon za koniem ale z utrzymanym dystansem, w sumie byla to fajna zabawa. Zdecydowanie cos innego niz w Irlandii, gdzie irlandczycy, twardzi ludzie, nie oszczedzaja siebie i nie widza zadnego powodu aby oszczedzac konie, ktore z pewnoscia lubia, ale kon jest w ich opinii jest do tego aby isc hunting i nie ma zmiluj sie.. Mozna spokojnie powiedziec, ze hunting w Irlandii to "sport" ekstremalny..
A ja Wam powiem taką ciekawostkę.
Mam od kilku dni w stajni konia z Irlandii. Koń ma 8 lat, przyjechał do Polski w lipcu. Nie zna "prrr" trzeba do niego gwizdać, albo mówić "whooooaaa" 😉
Dziś byłam na nim w terenie w lesie. Jedziemy sobie stępem na długiej wodzy, aż tu nagle, koń zaczyna mi się sam z siebie zbierać.  🤔
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale spojrzałam na naszą drogę i okazało się, że  20 metrów przed nami na drodze był zamknięty szlaban leśny  😁
Szlaban, który normalnie omijamy taką małą, boczną dróżką...
Hehehe... nie ma to jak szacunek do przeszkody...
👍
dempsey   fiat voluntas Tua
11 września 2010 22:09
a te konie to się tak opłaca rypać? to taniej kupić surowego trzylatka za rok, gdy sześciolatkowi się nogi skończą?..
a może te konie na Wyspach żelazne, i wiele sezonów wytrzymują.

i jeszcze sie zastanawiam dlaczego taki "wyczyn" stał się w Anglii oznaką statusu materialnego, jak pisze Ikarina? czy żeby wziąć udział, trzeba mieć imienne zaproszenie od zarządu hrabstwa + udokumentować brytyjskość 10 pokoleń wstecz? bo impreza, pomijając zużycie materiału końskiego  😕 nie wygląda na jakoś specjalnie drogą.
same zagadki.
jak to mówił Obelix "Ale gupi ci Brytowie"  🤔wirek:
Mysle, ze w Irlandii wynika to troszke z tradycji, oni prawie wszyscy jezdzili lub jezdza, a koni maja naprawde sporo, gdzie sie nie obejrzysz tam jakas stajnia  albo padoki/laki z pasacymi sie konmi, tak wiec jest w czym wybierac, przebierac. Rypac sredniej klasy konia  oplaca sie im, bo ten kon zarabia konkretne pieniadze a na wszedzie wokol rosna / czekaja kolejne konie. Wychow nie jest tak drogi jak u nas - caly czas mowie o sredniakach, z bardziej cennymi cackaja sie mocniej ale przecietna zrebna kobyla idzie na laki, w peczku z  innymi zrebnymi kobylami, tam sie zrebi, odchowuje zrebaka ktory pozniej na tych lakach dorasta do momentu az sie za niego nie wezma - caly czas na trawie, jesli uznaja ze kobyla/mlodzak potrzebuje cos wiecej niz trawa- dostanie raz dziennie jakas granulaty, ale musi byc ku temu uzasadniony powod. Te konie zima -lato, bez wyjatku siedza na pastwiskach , bez derek, bez zadnej stajni /wiaty, co najwyzej drzewko sobie znajda. Koszty wychowu  nie sa przerazajace.
edit. literowki
sanna: Ale wiesz co jest dla mnie ciekawe?
Bo mówisz, że "wychów nie jest taki drogi". Mnie jak tam byłam zaskoczyło to jak drogie jest utylizowanie końskiej kupy  🤔 🤔
U nas gnój oddaje się za darmo komuś, albo wręcz sprzedaje na zasadzie wymiany gnój=nawóz na pola w zamian za słomę.
A w Irlandii nie ma pól uprawnych. Są zielone łąki na których pasą się krowy, owce i konie. Nie pamiętam jaka to była kwota, ale kupa końska jest odpadem, który trzeba utylizować i za to słono płacić.
Pryzma którą udeptywaliśmy skrupulatnie w kształt schodów, spod około 20 koni po pół roku musiała zostać zutylizowana po pół roku i kosztowało to na pewno ponad 1000 euro.
Ale to taki mały OFF TOPIC.
Sorry.
Poza tym za łąki też często trzeba sporo płacić, jeśli sie nie ma własnych. Ogrodzenie łąk tak by konie bezpiecznie tam zimowały też kosztuje. I niekoniecznie jest tak, że daje się zwierzaki na zimę na pierwszą lepszą - my np jak rozwozilismy konie na łąki to takie, gdzie były jakieś osłony do wiatru i deszczu(nie tylko drzewa ale i wały usypanej ziemi czy wiaty), jakieś strumyczki, żeby konie zawsze miały wodę itp. Poza tym w taką zimę jak ta co była konie trzeba dokarmiać, przynajmniej sianem, które na Wyspach jest drogie, a w tym roku osiągnie jeszcze większe ceny niż zazwyczaj(susza).

Mimo wszystko zgadzam się, że dla przeciętnego Irlandczyka utrzymanie konia jest dużo tańsze niż dla przeciętnego Polaka. Dla przeciętnego hodowcy Irlandzkiego także koszta związane z utrzymaniem koni będa proporcjonalnie mniejsze niż koszta jakie musi ponieść polski hodowca. I w ogóle ich system trzymania koni jest zdrowszy dla zwierząt, może dlatego jakoś długo funkcjonują pod siodłem i nie 'kończa się' po paru latach - znam huntery, które w wieku 25-30 lat wciąż z powodzeniem starują w polowaniach i naprawdę można im pozazdrościć zdrowia.

Z moich obserwacji wynika, że w Irlandii sa miejsca gdzie o konie się strasznie dba i są takie, gdzie zwierzęta traktuje się gorzej niż maszyny rolnicze. Tak jak wszędzie. Hunting jest głupim sportem, konie mocno tam dostają w dupę i w większości wracają popsute, ale nie każdy jeździec udający się na polowania to debil i nie każdy koń zostanie tam spiepszony. Poza tym huntery mają określone sezony kiedy są brane na polowania - potrafią mieć nawet pół roku wolnego, a pół roku tylko pracują. Albo trochę chodzą na polowania, trochę chodzą w szkółce i wciąż większośc doby spędzają na pastwisku relaksując się i jedząć trawę. A jak okuleją, albo fiksują psychicznie to koni w Irlandii jest tyle, że nie jest to jakiś problem odesłac jednego konia na rok na łąki czy tanio sprzedać komuś na kosiarkę przydomową.
Temat mnie zaciekawił i obejrzałąm sporo filmików na yt. Część trochę wiało zgrozą, ale najbardziej w pamięć zapadł mi jeden, na którym konie wpadały wręcz głowami do jakiegoś potoku, a po 10tym koniu zrobiło się tam grzęzawisko i koniom było jeszcze ciężej, a kiedy się wywalały jeźdźcy (chyba, że spadli) w ogóle nie schodzili z nich żeby łątwiej było im się wydostać tylko "radź se koniu"... Styl skoku na większości filmów(i większości jeźdźców na tychże) jest taki, że moje dzieci ze szkółki przy tym to prezentują formę olimpijską... ;/ Ale znalazłam też taki, gdzie jeźdźcy mieli równowagę, oddawali rękę i szli z ciałem.. więc chyba nie ma reguły... w każdym razie... po obejrzeniu tych filmów to już chyba wiem skąd się wzięło określenie "zasadzić angola" ;/
majek   zwykle sobie żartuję
13 września 2010 10:34
co znaczy `zasadzić angola` ?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 września 2010 10:42
[quote]co znaczy `zasadzić angola` ? [/quote]



coś takiego

Julie, pewnie masz racje tym kosztem utylizacji- ja sama z problemem 'co zrobic z kupami - nie zetknelam sie, wiec nie wiem.. Piszac mojego posta bardziej mialam na mysli, ze koszty odchowu zazwyczaj - tam gdzie ja to widzialam - a nie byla to produkcja konikow za stodola - sa naprawde do ogarniecia, duzo nizsze niz chociazby w Polsce, gdzie musisz miec stajnie -czyli budynek, prad, slome, karmisz 3 x dziennie, musisz miec czlowieka do obrzadku dzien w dzien, za transport obornika tez placisz.. I rowniez na tyle niskie, ze nie wpadli na pomysl aby importowac tanie konie, np z Polski, chociaz to pewnie od czasu do czasu tez sie zdarza. Ale nawet biorac pod uwage koszt tej utylizacji - to i tak  koni jest  tam - i bedzie, bo oni kochja miec konie-  i tak w brod, wystarczy pojechac jakakolwiek droga - co oplotki to peczek koni za nimi - utylizowac kupy i tak trzeba, a brak kosztow zwiazanych z wychowem stajennym tak jak u nas. Oni naprawde nie maja dylematu - zazwyczaj- z zastanawianiem sie nad dobrem huntera - ktrory robi obornik ale zarabia na utylizajce i jeszcze cos zostaje a jak sie 'skonczy" to wzma z lak kolejnego.
Co do importowania tanich koni to akurat o dziwo od jakiegoś czasu trochę z Polski importują - do szkółek jeździeckich, głównie konie typu ślązaki bez papierów - albo grubsze konie, które można kupić na takich targach jak Skaryszew. Opłaca im się ściągnąc cięzarówke takich koni, kupionych po powiedzmy 4 tys zł i jako tako ujeździć - potrzebują je pod cięższych jeźdzców. U nich za podobne konie musieli by zapłacić jednak  dużo więcej - irish draughty nawet bez papierów czy jakieś ich rozmaite krzyżówki są drogie.  Poza tym u nich nich konie bez papierów to zazwyczaj jeszcze bardziej idiotyczne krzyzówki niż u nas, które często nie nadają się do rekreacji przez nazwijmy to, wybujały temperament. Irlandczycy namiętnie krzyżują wszystko co możliwe z folbutami - i choć nie powiem, Irish sport horse im wyszedł, to jest bardzo dużo koni, z którymi się po prostu nie da pracować, mają taki charakter.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
13 września 2010 20:59
Duuużo bym na ten temat mogła napisać, bo przepracowałam dwa sezony w stajniach huntingowych, opiekowałam się końmi mastera.
Postaram się coś dodać od siebie jutro lub w środę, teraz padam z nóg.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się