Biegunka, biegunki, rozwolnienia...

dea   primum non nocere
31 lipca 2009 23:26
To jest drażliwy temat, bo mamy teraz w stajni pewne Kłopoty. (w postaci ludzi, którzy (mimo wielokrotnych prób spokojnego tlumaczenia co jak i dlaczego) twierdzą, że mają prawo odrobaczać swoje konie kiedy chcą i puszczać je gdzie chcą, latają do szefa stajni i nasyłają na mnie mamusie, które walą mi agresywnie na "ty", a na zwrócenie uwagi zapytowywują ile mam lat... W związku z tym duże pastwisko - to na siano - jest dla Brytanii już niedostępne, bo po tamtych futrach na pole jej nie puszczę. A siano niestety stamtąd jemy...)
Kłopoty całe szczęście są przejściowe i mają niedługo wyjeżdżać. Staram się nie denerwować, co się stało, to się nie odstanie.
Przed erą Kłopotów odpowiedź byłaby twierdząca.

Wszystkie konie, które chodzą tam, gdzie pojawia się Brytania, mają odrobaczenia jednocześnie, 4 razy do roku. Ją odrobaczam częściej, jak pisałam już nie raz - bo 12 tygodni to dla niej za długo. Pastwisko sprzątamy. Nic więcej nie mogę zrobić w tych warunkach...
dea, no to zamkniete koło niestety

Co do liści dębu - faktycznie zauważyłam, że na spacerze dopinała się do opadniętych. Miałam wątpliwości, czy pozwalać jej wtryniać tego dużo, więc pozwoliłam na niewielką ilość... znacie jakieś preparaty z liściem dębu?

Preparat o zabójczej nazwie STOP dla krów. Mieszanina samych ziółek i zielenin, głównie dąb.
dea   primum non nocere
01 sierpnia 2009 08:38
sznurka - wiem, jedyne wyjście to własna stajnia. Odżegnywałam się od tego jak mogłam, ale od pewnego czasu nie wykluczam, pensjonaty w pewnym momencie mogą doprowadzić do szału 🙂 a skoro w pensjonatowej stajni zachrzaniam z taczką i jestem dwa razy dziennie (+nerwy i pieniądze), pasze mam własne, ściółkę ostatnio też - to w sumie zalety powoli zaczynają się zacierać...

pokemon - dzięki, ale nazwę to mogli wymyślić jakąś bardzie google friendly :P nie udało mi się tego znaleźć nigdzie w necie. Może nasz wet o tym słyszał, podpytam. BTW. ciekawi mnie jak musi wyglądać biegunka u krowy, skoro biegunka u konia to "krowi placek"...

EDIT: znalazłam http://vetlandia.pl/pl,product,514511,stop,plus,100,g.html 🙂 pogadam o tym z naszym wetem.
  Liść dębu? Z nimi zresztą mam obserwację, że konie same potrafią traktować je jak remedium na kłopoty.



Ja też mam podobne obserwacje.
Konie , jeśli mają możliwość  , to dokładnie dozują sobie potrzebne zioła (  umownie zioła ).

Jak dowiedziałam się, konie mają 35000 receptorów smakowych na języku.
Rozpoznają ok 1000 szkodliwych, czy trujących ziół i tyle samo, jako dobrych.
Dla porównania, pies i człowiek mają po ok 10000 takich receptorów, przy czym u ludzi z wiekiem niestety zanikają.
Po czterdziestce zostaje ich ok 50 %.

U zwierząt nie ma zaniku.
Dlatego uważam, że należy zdecydowanie zaufać koniom.

Liście bardzo lubią i to różne w różnych okresach - to co im potrzebne w danym momencie.

Jeszcze jedno odnośnie biegunek.
Przecież to tylko objaw, a nie choroba.
Może to być  koński sposób na pozbycie się toksyn z organizmu.

Zresztą ludzi organizm działa tak samo- jak  zatrucie , to  biegunka.
Są nawet specjalne metody na odtruwanie  ludzi.
Polegające tak naprawdę na wydaleniu wszystkich śmieci z  zakamarków jelit- czyli wywołanie rozwolnienia, biegunki.

Psy, koty gryzą i połykają pewien  gatunek  trawy  , po czym zwracają wraz z zawartością pokarmową.
To ich sposób na odtrucie- konie nie mogą zwracać ze względu na budowę przełyku.


Może warto spojrzeć na ten problem w taki  sposób?

Przecież to ludzi zapewniają im dietę, którą uważają za słuszną i dobrą.
Konie mogą mieć zupełnie odmienne spojrzenie , a raczej smak, czy potrzeby.
dea   primum non nocere
31 sierpnia 2009 09:51
Tak, guli, biegunka to objaw, nie choroba. U nas był to objaw zarobaczenia. Bardzo poważny sygnał alarmowy, że liście dębu nie zawsze wystarczają i w tym konkretnym przypadku pomogły dwie tubki dobrze wycelowanej chemii.
Nie pisałam o przypadku Twojego konia, tylko ogólnie.

Nie zawsze pasożyty są toksyną , choć może najczęściej - nie wiem.
Może innych trucizn konie pozbywają się , jedząc zioła czy owoce  działające przeczyszczająco.
Przecież nie czytają książek , nie oglądają TV, ani internetu , do aptek nie chodzą 😀 
Muszą sobie radzić instynktownie, jak jak np mój wcinając w upodobaniem spadłe  , nadziane robaczkami śliwki.
Ale mimo, że śliwek spada więcej , to już rozwolnienia nie ma.
Ciekawa sprawa , jak dla mnie oczywiście.
🙂
Klebsiella sp.Ta bakteria zaatakowała  w czerwcu mojego konia.Do dziś trwa leczenie i nie ma poprawy. Koń ma apetyt, pije normalnie,ale wszystko przez niego dosłownie przelatuje.Chudnie, gdyż organizm nie jest w stanie przyswoić odpowiedniej ilości składników... Liczę na pomoc forumowiczów. Być może ktoś spotkał się z podobnym przypadkiem? Pozdrawiam!
Z preparatów na biegunke poleciłabym z eggersmana i z bodajże dodsona, poprawiaja one przyswajanie wody i dodatkowo zawierają bakterie regenerujące flore bakteryjną w jelitach. Z mojego wywiadu wynika ze są skuteczne i mało szkodliwe można je podawać również koniom o kiepskim układzie trawiennym i koniom wrażliwym. Nazwy moge wysłać na PW
Będę bardzo wdzięczny za każdą pomoc!!! Dziękuję!!!
edzia69   Kolorowe jest piękne!
29 sierpnia 2010 14:19
Figaro na ciężka biegunkę mogę Ci poradzić Taninal [białczan taniny] . Jak już na naszym kucyku położono krzyżyk ze względu na niereagującą na nic biegunkę, pewnie starszej daty lek wet nam poradził, dostawał to na siłę z takiej dużej tuby jak pasta do odrobaczania jest wymieszane z siemieniem lnianym i otrębami. Wtedy nie mogła tego wypluć.Drogo wychodzi, bo trzeba przeliczyć na wage konia, ale warto.


Eremitka, próbowaliście z enterofermentem?

Tak, dostawała enteroferment, prebiotyki, najgorsze jest to , że kobyła nie chce już nic przyjmować z pożywieniem i ostatnie leki dostaje przez sondę  🙁
Na kilka miesięcy biegunka się zatrzymała, klacz ładnie przytyła, ale skończyła się pasza na , której ciągle była. Nie można teraz tego dostać i sraczka znowu wróciła. Próbujemy teraz (znając skład paszy) skomponować podobną mieszankę, może się uda. Klacz stała w klinice przez kilka miesięcy, była diagnozowana i nicccccccccccccc, mimo fatalnego wyglądu konia i wodnistej biegunki wyniki ma dobre, nie znaleźli "w niej" nic co mogłoby być przyczyną dolegliwości.
Borykam się z podobnym problemem od czerwca tego roku. Badania wykazały obecność bakterii Klebsiella sp.Koń dostaje antybiotyki i probiotyki. Jak do tej pory nie ma żadnych pozytywnych efektów. Ma dobry apetyt,pije,ale wygląda koszmarnie- skóra i kości, a kałem po prostu sika. Lekarz prowadzący polecił antybiotyki 3 i 4 generacji - Cobactan 2,5% i Exenell. Od jutra zaczynam podawać ten pierwszy. Po zakończeniu  kuracji antybiotykami,planuję wywieźć konia do znajomych, którzy prowadzą wolny wychów, i koni i bydła. Doświadczeni hodowcy i lekarze twierdzą, że zwierzę potrafi w takich sytuacjach pomagać sobie, dobierając instynktownie z traw odpowiednie dla nich zioła. Oby mieli rację. Trzymam kciuki za powodzenie leczenia Twojej kobyłki. Proszę o inf. o jej stanie na pw... 🙄
Doświadczeni hodowcy i lekarze twierdzą, że zwierzę potrafi w takich sytuacjach pomagać sobie, dobierając instynktownie z traw odpowiednie dla nich zioła. Oby mieli rację.


Mają rację , o czym  zresztą pisałam wcześniej. 😉
Tylko, że same trawy  mogą nie dostarczyć potrzebnego zioła - przydałyby się  drzewa, zaniedbane ugory, urozmaicona roślinność.
No i ogólny stan organizmu, żeby koń poradził sobie sam.
Mój źrebol będąc w wieku 3 miesięcy nażarł się paszy mamy. A mama miała tam witaminy i Biogen K. Juz kilka godzin później zaczął się pokładać, tarzać. Przyjechało moich 2 zaprzyjaźnioenych weterynarzy -koniarzy. Super specjaliści, obaj mają swoje konie, jeden -to pan , który całe życie leczył konie. Ma swoje "tajemne" sposoby.
Zordon dostał kroplówkę, zastrzyk przeciwbólowy (jakis z USA,5 razy mocniejszy niż morfina i 10 razy droższy niz normalny biovetalgin. Niestety, nie pomogło. Do wieczora mały juz nie wstawał, lała się z niego brązowa woda zamiast kupki, a jelita przestawały pracować. Koczowałyśmy pod boksem całą noc, weci przyjeżdżali co kilka godzin. Dostał jeszcze sondą sulfaguanidynę, kieliszek wódki, znów kroplówki, przeciwbólowe...Jelita już nie pracowały. Daliśmy mu godzinę szansy na życie -potem miał zostać uśpiony, żeby się nie męczył... nawet nie chcę pisać...
Ale stał się cud -jelita ruszyły! To nie była zwykła kolka (bo straszna biegunka jednak była) tylko - nieżyt jelit? Zatrucie? W każdym razie przez następne  1,5 miesiąca miał rzadkie kupy, jak krowie placki i jeszcze wylewała się z niego ta brązowa woda... Wet stwierdził, że musi sie odnowić flora bakteryjna i powinno być OK.
Dopiero od kilku tygodni robi normalne, twarde bobki, ale owsa i żadnych mieszanek nie che się nawet tknąć. Tylko siano, trawa i mleczko mamusi. Boję się, czy nie będzie dalej probleóow z jedzeniem i podobnych reakcji... Zrobiłam w "ludzkiej" pracowni analiz badanie jego kupy. Wyszło wszystko w normie, nawet pasozytów nie miał. Dlatego nie odrobaczam go, bo sie boję. Poczekam, aż jeszcze dorośnie trochę 🙂
Wczoraj, 19 września , musiałem podjąć jedną z trudniejszych decyzji w swoim życiu...Choroba  zwyciężyła mojego konia. Należało skrócić  jego cierpienia. Zasypiał z głową na moich kolanach...Dziękuję wszystkim, którzy próbowali mi pomóc..!Oby Wasi pupile cieszyli się  doskonałym zdrowiem!!!
dea   primum non nocere
20 września 2010 14:12
Figaro, trzymaj się... Wiem co czujesz, przykro mi... 🙁
Figaro strasznie mi przykro, trzymaj się

czy możesz dokladnie powiedzieć jak to się stało? czy rzeczywiście to zkażenie Klebsiellą? czy był to jakiś spadek odporności ogólny? czy robiłeś inne badania np wątroby?
Figaro, bardzo współczuję 🙁
Figaro.Winner, bardzo bardzo bardzo mi przykro 🙁 🙁 🙁
Bardzo dziękuję Wszystkim za wyrazy współczucia..!Na 95%, był to nowotwór jelita, klebsiella trafiła na podatny grunt. Nie pomagały już żadne  medykamenty.Koń dosłownie  "znikał" w oczach. Burza,pamiętasz Figusia; ważył ok. 500 kg,w chwili śmierci waga nie przekraczała 250 kg.
Figaro bardzo mi przykro  🙁
Figaro wspolczuje ... bardzo przykro.

edzia69   Kolorowe jest piękne!
21 września 2010 14:44
Mój Boże konio schudł o połowę!
Współczucia....
Moi Drodzy, od dłuższego czasu zmagam się z pewnym problemem, nazwijmy to, trawiennym, u Navcia. Z kilkoma wetami szukamy rozwiązania problemu, ale nic tak do końca nie pomogło i mam nadzieję, że spotkaliście się z podobnym przypadkiem lub będziecie mieć pomysł, którego jeszcze nie przetestowałam.

Objawy - piszę w tym wątku, bo najbardziej odpowiada temu, co się dzieje. Naf nie ma biegunki, Naf "przecieka". Poza całkiem normalnymi odchodami z Navcia wylewa się płyn. Czasem towarzyszy odchodom, ale najczęściej wylewa się pomiędzy wypróżnieniami. Czasem to kilka kropli, ale częściej to ok 250 ml płynu, czasem więcej. Płyn jest ciemnobrązowy, nieprzyjemnie pachnący, jednolity w strukturze. Nie ma w nim treści pokarmowej, wygląda po prostu jak brudna woda.

Co zrobiłam, czyli badania i inne testy - Navciowi od zawsze zdarzało się wypuszczać trochę płynu, gdy się zdenerwował. Z czasem dolegliwości się nasiliły. Poza regularnym odrobaczaniem i testowym mega odrobaczaniem (trzy duże dawki co tydzień) Naf miał badania kału na pasożyty, posiew i specjalistyczne badanie na Lamblię (okazało się, że pies w stajni miał tego pasożyta, a objawy dało się podciągnąć pod to, co się dzieje z Navciem), badania krwi. Dietetyk dobrał pasze, które nic nie zmieniły. Podejrzewaliśmy, że Naf może być na coś uczulony albo źle reaguje na któres z leków. Na dwa tygodnie odstawiłam wszystkie leki i pasze, Naf jadł tylko siano i pił wodę. Po dwóch tygodniach zaczęłam po kolej dodawać pasze i leki, po jednym co dwa tygodnie i obserwowałam, co się będzie dziać. Zeszłej zimy Naf bardzo schudł mimo odpowiedniego żywienia i kontroli dentystycznej. Wet wpadł na kolejny pomysł - wrzody. Endoskopia potwierdziła podejrzenie, zostało przeprowadzone leczenie, a teraz Naf je osłonowy dodatek paszowy. W międzyczasie przeszliśmy dwie kuracje Metronizadolem, które pomogły na chwilę, ale po odstawieniu leków objawy powróciły. Naf nie może jeść Metronizadolu cały czas, bo ten lek źle wpływa na wrzody. W tej chwili Naf je siano, owies, otręby pszenne, jako dodatek Sixteen Plus Dodsona oraz siemię lniane. Z dodatków probiotyk Dodsona, Acid Protect na wrzody i od niedawna dodatek uspokajający i pomagający we wchłanianiu płynów z NAF. Po tych wszystkich badaniach i lekach jestem w tym samym miejscu, z którego zaczynałam. Żadne badanie nic nie wykazało, żaden wynik nie sugeruje, co może być przyczyną problemu. Naf, choć zawsze wyglądał jak pączek, jest teraz dość szczupły. W dalszym ciągu przecieka, ale nie wydaje się, żeby mu to przeszkadzało, tzn nie wygląda jakby się źle czuł.  Ufff, chyba o niczym nie zapomniałam. Napiszcie, proszę, jeśli macie jakiś pomysł.
Ostatnio jakoś zupełnie nie bywam na forum, ale pomyślałam, że co mi szkodzi się odezwać...

Źrebak w wieku 3,5 tyg dostał biegunkę. Wet powiedział, że może być zarobaczony. Odrobaczył, dostawał przez tydzień (może mniej) Smectę. Bardzo silna biegunka ustała, jednak kupa wciąż rzadka.
Teraz źrebię ma 2,5 miesiąca. Biegunka wciąż go męczy. Źrebak wielki, silny rojber. Nic poza biegunką mu nie dolega. Dostawał probiotyki, siemię. Kupa wciąż rzadka.
Wet uznał, że może być zbyt bogate (tłuste czy białkowe?) mleko! Klacz przeszła 2 tyg temu na ścisłą dietę - kilka godz dziennie na padoku gdzie niby skubie trochę trawy, ale właściwie prawie nic tam nie ma. Poza tym tylko siano, zero owsa, pasz itp. Niestety, mały wciąż ma biegunkę i nie mamy pomysłów...
Wet powiedział, że jeszcze max 2 tyg i trzeba źrebaka odsadzić od matki!!! Mówi, że to wina mleka i może dość do trwałego uszkodzenia wątroby i kosmków jelitowych... Chciałam go trzymać max długo przy klaczy żeby zdrowo rósł i dojrzewał, a tu taki zonk... Niecałe 3 miesiące i odsadzać karzą...

Może miał ktoś podobny przypadek i ma pomysł?  😕
Podobny przypadek racze nie, ale pamiętam, że biegunka dość szybko po urodzeniu może być związana z pierwszą rują u klaczy, czyli powodem mogły by być hormony.

Z trochę innej beczki, ale może się przyda. Szukając czegokolwiek na temat przypadłości Navcia natknęłam się na pewne forum. Oczywiście wiem, że najpierw należny zapytać weterynarza, ale czasem juz po prostu brakuje pomysłów, a to forum to całkiem spory zbiór informacji, może komuś sie przyda (mi się przydało).

http://www.horseadvice.com/horse/messages/4/4.html
Nie, nie... to napewno nie biegunka rujowa...
Mały dostał biegunkę rują, ale z końcem ruji i ona zniknęła. Ponownie pojawiła się gdy miał 3,5 tyg, czyli dokładnie 12 dni po zakończeniu ruji. Klacz była badana (ba, nawet inseminowana, choć nie skutecznie, ale nie poprawiamy). Ruje ma prawidłowe, żadnych cyst ani nic z tych rzeczy... To wykluczyliśmy w pierwszej kolejności 🙁
analop- ja myślę, że można poczekać jeszcze na efekty diety. A nie ma dostępu do lizawki?
NAF1, z podobnym problemem u naszego konia  walczyliśmy od czerwca do września ubiegłego roku. Zaczęło się od zwykłej biegunki. W trakcie choroby przeprowadzaliśmy szereg badań, które wykazały obecność bakterii klebsiellasp.Stworzyła ona podatny grunt do rozwoju nowotworu jelita. Koń wychudł , osłabł i przegrał z chorobą. Może zasugeruj lekarzowi spojrzenie pod tym kątem.. Trzymam kciuki!!!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się