Nasze upadki z koni.

Też wylądowałam w środku oksera  🏇 jadąc swoją pierwszą L-kę. I to na ostatniej przeszkodzie, do przedostatniej było pięknie i czysto  👿
Upadek Marcina z koniem w Warce. Wyglądało bardzo groźnie. Koń w skoku zachaczył podkową o napierśnik i podwozia nie otworzył przy lądowaniu.

Te zawody nie zaliczamy do najbardziej udanych  🙄
mój najgorszy upadek. Kobyła odbiła się o fule za wcześnie, drąg został jej na nogach i nieszczęście gotowe. Uprzedzając pytania. Ja miałam złamany obojczyk z dużym przemieszczeniem, kobyle nie było nic, poza małą ranką od napierśnika. W sumie to i tak to się szczęśliwie skończyło.
http://www.youtube.com/user/ewcia112?feature=mhum#p/a/u/0/ilAI6FWt5tE

P.S. do filmiku dorwali się moi koledzy z klasy, stąd "efekty specjalne" 😉
Też warka  🤔
To teraz ja... tylko sie nie śmiac!
Moje 2 skoki w życiu i do tego na hucule... 😂
Dramka tak, też Warka. Do tej pory czuje respekt do tej tęczy i zdecydowanie wolę oksery czy triple niż stacjonaty
ewuś - ała, wspólczuję. Dobrze, że nic poważniejszego.

Conorowa - buahahahahahhaa, padłam, padłam, padłam! Ta końcówka! Ta rozpacz! Rany!  😂 😂
Hmm...  😉 Ja po setnym upadku z konia , przestałam liczyć  😁
A to ostatni uwieczniony upadek z mojego młodzika, Nawet nie wiem kiedy i jak znalazłam się na ziemi  😁O dziwo nawet się nie ubrudziłam  🏇
ja już dawno przestałam liczyć. Jak dla mnie mój upadek strasznie długo trwał - zdążyło mi ze 100 myśli przejść przez głowę. Najlepsza z nich to "Cholera zrzutka!" 😁

edit: oczywiście miałam na myśli ten upadek, do którego wstawiłam filmik wyżej.
ewuś ogladałam wczoraj z chłopem Twój upadek i nas zmroziło 😲 Dobrze, że jesteś cała 🙂
hanoverka szczęście w nieszczęściu, że to skończyło się tak, a nie inaczej, bo niewiele brakowało, aby kobyła mnie przygniotła.
ewuś Upadek wyglądał groźnie bardzo  🤔

Wczoraj przeglądaliśmy fotki z marcinem i stwierdził że chyba nikt nie ma tyle fotek ze stopami..wstawić?
wstawiaj! 😉
Marcin się czepia myślałam że będzie więcej..a tu tylko 2..i znów ta warka
ta Warka chyba coś w sobie ma. Chociaż ja lubiłam tam startować.
hm chyba kazdy ma na koncie sporo gleb,najgorzej jednak wspominam wypadek kiedy koń ( to nie mały) pośliznął się w stajni i wyrżnął na mnie. niestety nie miałam gdzie uciec bo byłam w wejscu do boksu... jak potem lekarz prosił zeby zgieła kolano to zapytałam w którą stronę 😉 kobyle nic na szczescie się nie stało, a ja kiedy usłyszałam o operacji, gipsie i rehabilitacji to uciekłam z pogotowia... pobolało i przeszło 😉
ewuś czy to Dalia ?  🙂
ja dzis zlecialam i rękę polamalam.. 😁 😁
I to powód do śmiechu? 🙄
hm chyba kazdy ma na koncie sporo gleb,najgorzej jednak wspominam wypadek kiedy koń ( to nie mały) pośliznął się w stajni i wyrżnął na mnie. niestety nie miałam gdzie uciec bo byłam w wejscu do boksu... jak potem lekarz prosił zeby zgieła kolano to zapytałam w którą stronę 😉 kobyle nic na szczescie się nie stało, a ja kiedy usłyszałam o operacji, gipsie i rehabilitacji to uciekłam z pogotowia... pobolało i przeszło 😉

Ja ostatnio wprawdzie nie spadłam, ale miałam podobną sytuację z małym koniem - źrebicą chyba 2 latką, kucyk około 140 może... U nas są wypuszczane na pastwisko stadem, bez kantarów, w związku z czym jak wracają, to trzeba je porozdzielać do boksów albo zakładając uwiąz na szyję, albo za grzywę. No i biorę delikwentkę za grzywkę i prowadzę do boksu, jeszcze się zdążyłam zdziwić, że takie młode a tak grzecznie za grzywkę idzie, no i skręciłam do boksu, zdążyłam być w drzwiach, kiedy ona odskoczyła w zupełnie przeciwną stronę, do siana i koleżanki źrebiczki number two, tak mnie zadem pie.dyknęła o drzwi boksu, że już nie mam pytań jak to się dzieje, że ludzie miednice łamią, bo koń przyciśnie... Na szczęście tylko mi coś chrupnęło i zaraz przeszło, tylko z szoku musiałam sobie na chwilę przykucnąć  🤔 Ogólnie to co dzień sobie powtarzam, żeby nie zbliżać się do obcych (czyt. szkółkowych) sierściuchów, bo nie po to mam swojego miłego i grzecznego konia, żeby dać się tratować pospólstwu, ale wiecie jak to jest - czasami będąc w stajni trudno czasami się opanować, żeby nie pomóc... 😉

madziorkowa - jak to? Opowiadaj?

Rozie Si to Dalka. Skąd ją znasz  👀
majeczka   Galopem przez życie!
26 października 2010 10:38
kenna, polemizowałabym że wszystkie dookoła be a nasz super, nie dalej jak w zeszły czwartek jeden z moich koni, najspokojniejszy, do rany przyłóż dostał amoku jak zobaczył mnie z odrobaczeniem w ręku... zwiewając dzikim pędem z boksu rzucił mnie klatką na jego kant murowany. Efekt: pęknięte żebra. A jest mój i taki grzeczny i spokojny...
Majeczka dobrze mówi... Mnie Sahara nie dalej jak dwa dni temu znokautowała i niemal złamała nos tylko dlatego, że uderzyła się żłób i gwałtownie machnęła głową, a że ja akurat stałam obok...
To teraz ja... tylko sie nie śmiac!
Moje 2 skoki w życiu i do tego na hucule... 😂



Haha jestem fanem 😀
Ta złość na końcu jest mega 😀.
nie miałam nigdy poważniejszych upadków z koni. najśmieszniej przypominam sobie jak w sierpniu 2009 roku tato lonżował mnie na Borce. Kłusujemy sobie na oklep nagle bum ! pięknie przywitałam ziemię  🏇
mbalicka   Kucyk <3 / Figaro najwspanialszy :*
27 października 2010 08:12
to i ja coś opowiem..
nie wiem, to było jeszcze w podstawówce, ale pamiętam jak by to było wczoraj.
byłam w Wadowicach na obozie konnym. już któryś raz z rzędu, wszyscy mnie znali, zawsze musiałam komuś pomagać przy koniu itd. któregoś dnia, podczas jazdy, postanowiłam z kumplem zrobić sobie zawody, kto szybciej młynek zrobi w kłusie (apropo - miolion lat już tego nie robiłam!) no i dawaj! jedna noga, druga noga, siedzimy tyłem.. i ŁUP! koń mi skręcił, bo się kałuży przestraszył i ja na taki kurde czarny żwir ramieniem, bo oczywiście 'bardzo stosownie' do jazdy ubrana w bluzce na ramiączka popyrałam. ramie całe zdarte, krew się leje, instruktor krzyczy, kumpel się śmieje.. a ja co?! dawaj na konia i jeszcze raz robimy młynek. hehe 😀 było śmiechowo, dopiero po jeździe opatrzono mi ranę. na szczęście ślad już zniknął. do tej pory to mile wspominam, bo śmieszna sytuacja była 😀
Dramka nieee,nie do śmiechu.
tylko nad czym tutaj płakać powiedz mi?.  😀
reka mnie nie boli,chodzę sobie w gipsie i tyle nic mi to nie przeszkadza jakoś szczegolnie.


a spadlam tak,ze kon tradycyjnie odstawial rodeo,duuzo brykow wysiedzialam az w koncu przesz szyję spadlam  ;]
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
27 października 2010 14:33
Mój ostatni i najgorszy upadek z konia miał miejsce ponad 10 miesięcy temu.
Złamanie trójkostkowe z uszkodzeniem stawu skokowo-goleniowego i chrząstki stawowej. 6 miesięcy wyciętych z życiorysu.
Ogier, na którym wtedy jeździłam, spłoszył się w momencie jak na niego wsiadałam. Jakoś podciągnęłam się ale nie byłam w stanie wysiedzieć.
Ostro gruchnęłam o glebę ze stopą wykręconą o 90 stopni. Dodatkowo uderzyłam głową i gdyby nie kask nie pisałabym tego (daszek pękł).

Nie boję się jeździć, ale panikuję przy wsiadaniu. Koń musi stać nieruchomo a mój osiołek się cofa...  a wsiadam zawsze z jakiegoś podwyższenia.
Zabawa czasem trwa ładnych parę minut  😵
To mnie nikt nie przebije 😂.
Sto lat temu czasy głębokiej rekreacji, zima (ale bez śniegu), ciemno - tylko latarnia sie na ujeżdżalni świeciła, padła komenda że zsiadamy z koni. Koń się grzecznie zatrzymał, wyciągnęłam nogi ze strzemion, zrobiłam porządny zamach i....zahaczyłam prawą nogą o tylny łęk siodła. Wylądowałam na tyłku, tłukąc kość ogonową i przy okazji dobijając głową do drąga, który za mną leżał. Dobrze, że miałam kask.. Oczywiście pozbierałam sie w ekstremalnym tempie patrząc czy nikt mnie nie zauważył:P Mina konia była bezcenna:  🤔


Mój kolega zrobił identycznie, z tym ze to było w dzień, po całym dniu jazdy (rajd) dotarliśmy na miejsce. No zadowoleni byliśmy że żadnych upadków, żadnych niebezpiecznych przygód. No ale sobie zsiadamy i nagle słyszymy huk. Patrze, a Kubuś leży na ziemi . xd Ale w drodze powrotnej już nikt nie spadł.

Jeżeli chodzi o najśmieszniejszy upadek (tylko dwa przychodzą mi do głowy, ale oba nie moje):
1. Kilka lat temu, moja koleżanka dostała polecenie (na obozie konnym) jeździć bez strzemion, no ale sie zbuntowała, wiec wyszło na to że stepowała. Ogólnie jeździła wtedy na niedużym skrzyżowaniu konika polskiego z młpl bodajże. Taki lekki, psotny. Nagle na ścianie przy lesie konik się przestraszył i uskoczył ze galopikiem. Ona spadła, a koniś po niej przegalopował. Przerażone byłysmy do czasu gdy rozległ się krzyk :
-" Już nigedy na niego nie wsiąąąąąąąądeeeeeee .!" I wielce obrażona dalej leżała.

2. Druga zaliczyła moja instruktorka zajeżdżając młodą kobyłę. Pewnego razu, kiedy było wielkie błoto i nikogo nie było postanowiła na nią wsiąść. Jeszcze dobrze nawet nie usiadła, a ta barany po całej ujeżdżalni. W końcu instruktorka wierdziła że nie ma sensu dalej siedziec i spadła. Zapomniała chyba jednak o tym błocie. ;d Fajnie potem wygladała, mając błoto dokładnie WSZĘDZIE. !!

A co najniebezpieczniejszego mojego upadku, to było rok temu pod koniec wakacji. Jeździłam sobie na takiej jednej kobyłce, którała uwielbiała się potykać, ale raczej w kłusie czy stępie (od msc jest w moim posiadaniu .;D). Kiedy galopowałyśmy i dostałam polecenie :półsiad. Zbieg okoliczności jednak chciał, że w tym samym momencie klaczka się potknęła i przefikołkowała, niestety po mnie. Na początku nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje, ale po chwili znopwu poczułam ciężar tego konia (wstając zatoczyła sie na mnie) . leżałam jeszcze przez chwilkę dochodząc do siebie, aż dotarło do mnie na czym leżę - poczułam ostry ból , gdyż leżałam w pokaźnej kępie pokrzyw. natychmiast się zerwałam. Wsiadłam jeszcze raz na tego konia i zdążyłam jeszcze chwilę postepować, zanim szok minął i poczułam zewsząd ból, pieczenie i dotarło do mnie, że kreci mi się w głowie. na szczęście nic mi nie było, nie dałam się nawet zaciągnąć do szpitala. Argumentem było owe wrócenie na grzbiet konia (przecież nic mi nie jest.!) Dzisiaj miewam częste bóle kregosłupa itp. ale w badaniach niczego nie wykryli.  jak znajde, to wstawię zdjęcie bo mam gdzieś.
do ludzisk z przebytym złamaniem obojczyka: mam złamany z odłamem pośrednim i przemieszczeniem, to zdj zrobione godzine po upadku: (kropki to od flesza)
dziś jestem 12 dni po złamaniu, kości zaczynają się zbliżać i ustawiać, lekarze jednak nie chcą operować, mam gips "ósemkę"... i teraz pytanie do was koniarzy: jak mniej więcej rokujecie kiedy wsiąde na konia? kiedy będę mogła chociaż pójść, wyczyścić i przelonżować? zaznaczam że to ręka prawa a jestem praworęczna. Po jakim czasie wy wróciliście do formy i do stajni?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się