a ja się w końcu zmotywowałam i opowiem Wam naszą historię jako ostrzeżenie
- ku przestrodze dla wszystkich wywożących swoje konie na rentę/urlop/emeryturę z dala od nadzoru swojego oka...
Osta pauzuje już prawie 2 lata - najpierw z powodu mojej ciąży przestała pracować pod siodłem, wyglądała wtedy tak
pod koniec ciąży,, gdy trzeba było ograniczyć wydatki znalazłam jej z ogłoszenia dom na wczasy na mazurach, tylko po kosztach utrzymania, towarzyszyć innemu koniowi
wyjechała (koszmarny mieli zresztą transport) wyglądając tak (stała już wtedy 8 mcy)
miałam kntakt mailowy, było niby ok wszystko, na powrót nie zanosiło się szybki, bo kłopoty finansowe, domowe i małe dziecko, którym nie miał się kto zająć
nie przyspieszały tego faktu
w międzyczasie wielokrotnie prosiłam o fotki, jakoś dotrzeć nie mogły, aż jedna z forumowiczek (Hessa :ukłon🙂 zechciała ją poddzierżawić i zrobiła i wysłała mi fotki
byłam PORAŻONA i zapłakałam przed kompem - po roku koń zmienił się nie do poznania:
wtedy najważniejsze stało się to, by szybko ściągnąć ją z powrotem, znalazłam pracę etc. (choć opieki do małego nadal brak dyspozycyjnej i chętnej-cóż mus poradzić sobie)
gdy ją zabierałam i wyciągałam z komórki bez okien zamkniętej na szczelnie nawet nie zarała za końmi, nie odwróciła się za nimi, padok wyglądał na dawno nie używany...
zdjęć prosto po powrocie brak, nie chcę tego pamiętać, generalnie wyglądała jak powyżej, co nieco maskowała zimowa sierść
całe łokcie, brzuch, kolana, słabizny i guzy piętowe pokryte miała gównianą skorupą jak u krasul czasem na łąkach widać, nie do doczyszczenia, pod spodem odparzenia - wszystko poszło do golenia...
kopyta leczyłam przez ponad miesiąc - strzałki tak zgnite, rowki pośrodkowe wygnite poza granice sierści, głębokie na 1/3 kopystki i mega bolesne
a oczy, one były najgorsze, smutne i obojętne, zdziwione, ze ktoś chce dać do jedzenia coś
na początku postała parę dni w boksie, potem poszła na padok (wróciła do tej samej stajni, konie ja poznały, więc nie zgnębiły jak za pierwszym razem na jej szczęście) i do karuzeli, gruntownie odrobaczona, czekamy jeszcze na zrobienie zębów
po miesiącu zaczęłyśmy lonże - po pierwszej (lekkie 20 min) leżała cały wieczór i nie chciała wstać - ot jaka była wyczerpana
po kolejnych było lepiej, ale wciąż chodzi bardzo lekko, czekają ją pewnie jeszcze badania krwi
a oczy - znów się błyszczą i śmieją, są pełne chochlików i wypatrują smakołyków, nawet czasem i głos zaśpiewa do pańci
szybko się odżywia na swietnym ojrzanowskim garnuszku
jestem w szoku jak bardzo się stara pracować, jaka jest chętna, choć nie ma mięśni grzbietu, zad i szyja zniknęły i na początku była sztywna jak pień, to kołek mijał szybko i już na 3 lonży chodziła tak:
trzymajcie za nią kciuki by jak najszybciej odzyskała formę i zdrowie, a i ja poproszę o kciuki, by udało mi sie znaleźć czas i pogodzic jeździectwo z macierzyństwem, co jest niezmiernie karkołomnym zadaniem
szczególnie przy tej pogodzie, choś junior już razteż lonżował, a bywa u konia często i to uwielbia, choć pracy wdrożeniowej mi to nie ułatwia
sorry za długie wypociny
zawsze kontrolujcie pilnie miejsce pobytu konia... uczcie sie na naszych błędach...