Co mnie wkurza w jeździectwie?

Gillian   four letter word
23 lutego 2011 10:46
wkurza mnie, że przez te mrozy nie mogę wsiadać praktycznie w ogóle bo nie da się nawet postępować a wszędzie na volcie i fotoblogach napotykam na stwierdzenia typu "mam dość hali" itd. To wypier.... na dwór jak tak źle i nudno :/  cieszcie się, że możecie normalnie jeździć!!!! :/ nic mnie bardziej nie wkurza, naprawdę.
A mnie wkurza, że robię takie słabe postępy w jeździe. Wkurza mnie, że tak bardzo chcę, tyle na to poświęcam czasu a tak powoli to idzie. Nawet nie wiecie jak OKROPNIE mnie to wkurza.  🤔

I standardowo wkurza mnie to co zawsze. Ludzie, którzy kupią konia, wwalą go do pensjonatu i jedyna ich aktywność związana z tym koniem to lansowanie się na naszej klasie, facebooku czy na blogu. I gu..no ich obchodzi, że koń prawie całe życie spędza w boksie, że kopyta mu gniją, że głupieje, że żre za dużo owsa itd itp. Przyjadą tacy raz na miesiąc, posadzą dup.ę na konia, nacykają se nowe fotki i nawet nie wyszczotkują po jeździe.
Za to przyjdzie lato.....zaczną jeździć częściej, 3 razy wezmą udział w zawodach towarzyskich i będą twierdzić, że "sport ich ciągnie".  🤔 I że ten konik, to "największe szczęście jakie ich w życiu spotkało".  🤔
Szkoda, że ten koń o tym nie wie. I nie ma szansy by się dowiedzieć, jakim to jest szczęściem wielkim dla swego właściciela.
A mnie o wiele bardziej niż ludzie mający kasę wkurzają ludzie NIE mający kasy, ale mimo to bawiący się w konie. Tacy ludzie kupują konia, ale potem zalegają z pensjonatem po kilka miesięcy, kowala koń widzi raz na 3-4 miesiące i  wygląda jak siedem nieszczęść. Mam taki przypadek, a nawet dwa, w zasięgu wzroku i żal patrzeć.


A ja się nie zgadzam. W życiu bywa różnie. Konia mam ponad 13 lat. Od 2008r mam problemy finansowe a 2009 był rokiem, kiedy notorycznie zalegałam za pensjonat. Dzięki uprzejmości właściciela stajni  :kwiatek: nie byłam zmuszona do oddania konia i nadal go mam. Miałam oddać konia na pokarm dla lisów? Wierzę w to, że zła passa kiedyś się skończy, robię wszystko żeby tak było i żeby koń zgodnie z tym co kiedyś postanowiłam miał u mnie dożywocie.
Gillian   four letter word
23 lutego 2011 11:17
ja dostałam konia jak byłam w dobrej i stabilnej sytuacji finansowej, nie martwiłam się o przyszłość, o treningi, o nic. Mogłam sobie siedzieć w stajni całe dnie, kupować pasze, czapraczki, jeździć na zawody i niuniać konisia. No i nagle się wszystko zmieniło. Jeśli nie sprzedam konia, to wyląduje gdzieś w pensjonacie za który raz zapłacę raz nie, będę u niego dwa razy w tygodniu powozić się po lesie bo kilkadziesiąt złotych za trening to dla mnie bajońska suma, będzie musiał przeżyć na samym owsie bez owocowego musli. Czy to mnie czyni wyrodnym właścicielem? naprawdę?
Alicja_8   Z pasja...z miłością...
23 lutego 2011 11:27
Wkurza mnie w jeździectwie, że w mojej okolicy niema fajnego ośrodka z klimatem, gdzie mogłabym w wolnym czasie spokojnie przyjechac i potrenowac. Że niema ośrodka w którym panuje sypmpatyczna atmosfera i aż chce sie tam przebywać, a ludzie nie sa nastawieni tylko na zgarniecie kasy i odwalenie byle jakiej rooty.

Wkur... sie że mieszkam w takim miejscu, że do stajni z klimatem i ciepłym podejściem do ludzi mam kilimetry!!!

I że moje jeździectwo przez to wszystko stoi w miejscu jak zabity kołek!
mnie wkurza jeżdżenie na kulawych koniach, co w weekend miałam okazję obejrzeć (można nawet skakać, bo w galopie nie widać, że kuleje). I wkurza mnie, że ludzie nie stępują przed, a już tym bardziej po jeździe.

z mniej poważnych rzeczy wkurza mnie, że hala zamarzła, bo moje plany treningowe są zagrożone.
anetakajper   Dolata i spółka
23 lutego 2011 12:40
wkurza mnie,że nie mama hali! Nawet zamarzniętej:/
a mnie nic nie wkurza, bo mam tych wszystkich dziwnych, napuszonych, narzekających etc. ludzi w nosie :P

Kiedyś się też przejmowałam, jak jakaś dziewczynka, pytała z sarkazmem "Ty znów w teren" podczas gdy ona pilnie trenowała na placu.
Czasem nawet miałam wyrzuty wumienia, bo może zaniedbuję przez to konia, bo powinnam potrenować na placu, by ładnie zad podstawiał etc.

UWAGA: Absolutnie nie mam nic do tych, którzy trenują na placu codziennie i ich konie są tak piękne, jak z książek !! Każdy trenuje jak chce, i jak uważa za słuszne.
Mam coś przeciwko ludziom, którzy ciągle krytykują innych - nie proszeni o zdanie - lub innych wyśmiewają, tylko dlatego, że ci nie podzielają ich podglądów treningowych.

Ja nigdy nikomu nie zarzuciłam, że złem jest jeżdżenie ciągle po placu lub ciągle na hali. Nie moja sprawa ! 🙂

W każdym razie, kończąc 🙂

Zawsze odpowiadałam: tak, ja znów w teren.
Dzięki tym terenom, moja kobyła nie ma żadnych problemów z kopytami. Nie podbija się. Ma pięknie umięśniony zad i niesamowitą kondycję. Uodparnia się na wszelskie strachy na lachy i nawet w nocy możemy jeździć po lesie same i nie muszę się bać, że zaraz odskoczy mi kobyła na bok lub poniesie w nieznane.
A do tego wszystkiego może w pełni na luzie cieszyć się jazdą 🙂 i taka jazda jest i dla mnie i dla niej prawdziwą przyjemnością.

Na placu też jeździ - pod 11-letnią dziewczynką, która jest moim współdzierżawcą 🙂


Pozdrawiam wszystkich cieszących się z każdej sekundy spędzonej z koniem (własnym, bądź cudzym 🙂😉


a mnie wkurza w jeździectwie to że właściwie jeździć trzeba  😀iabeł: a człowiek by sobie posiedział z kawką przed TV i oglądnął sobie jakiś słodki serial o Karino 😉
Dziewczyny, ja nie mówię o tym, że w konie powinni bawić się tylko bogacze. Bo takich niewielu i sama do takich nie należę. I nie mówię o ludziach, którzy mają ukochanego konia 10 lat, nagle zmieniają pracę i mają parę miesięcy kryzys. Mówię o ludziach, którzy KUPUJĄ konia/sprzęt w momencie, kiedy ich na to nie stać. Czyli dają ciała na samym początku, a potem to już tylko równia pochyła. I owszem, uważam że konia można sobie kupić, jak ma się odłożoną kasę na wszelki wypadek i jak ma się pensję, która jest wielokrotnością pensjonatu (co najmniej 3-krotną 😉 ) albo rodziców, którzy się zgadzają to wszystko finansować i borą za to odpowiedzialność. Ale wkurza mnie idea kupowania konia bez racjonalnych kalkulacji i potem zaniedbywanie go. Właściciel stajni wcale nie musi się okazać taki fajny i wyrozumiały. Może wyrzucić na bruk i co wtedy z tym koniem? Albo z długami? Koń jeść musi, kopyta muszą być robione (widziałam kopyta konia, które właścicielka dla oszczędności sama rozczyszcza - masakra) i w razie czego leki trzeba też kupić. Od tej zasady jest mnóstwo wyjątków, bo znam osoby nie zarabiające dużo ale stające na głowie, żeby zwierz miał dobrze i pilnujące wszystkiego. Niestety należą do mniejszości i wciąż uważam, że na konia trzeba po prostu mieć odpowiednie pieniądze 🙂 Ja się nie ma, to dlaczego od razu na karmę dla lisów? Można konia wywieźć na łąki albo wstawić do jakiejś przydomowej stajenki za grosze, zamiast dalej zalegać za pensjonat, który nas przerasta...
Czy to mnie czyni wyrodnym właścicielem? naprawdę?


Nie, nie czyni. Ale zapewne nie mając kasy na pensjonat, powiadomisz o tym właściciela, a nie przepadniesz jak kamień w wodę, zostawiając konia na jego łasce i niełasce.  Nie kupisz czapraka z owijkami, gdy tymczasem Twój koń nie widział kowala od pół roku itp. Nie wydasz na piwo i fajki, tylko na konia.  Takich sytuacji byłam świadkiem i taki brak odpowiedzialności mnie wkurza najbardziej.

Pogoda też mnie wkurza. Mój kaszlak w świetnej formie, a jeździć nie ma jak 🙁
Dzionka, moja pensja to dużo więcej niż 3-krotność, ale życie różne płata figle. I kupując konia miałam kochanych rodziców co czuli się za niego odpowiedzialni i jak ja sama nie zarobiłam to dokładali. Ale wtedy ja byłam nastolatką. A teraz jestem duża i mam sobie radzić. Mi chleb kupią, ale koń to moja zabawka i sama mam sobie na nia zarobić.
Raz konia wstawiłam "do towarzystwa". W jakim stanie go odebrałam nie skomentuję. Miałam dużo szczęścia, że przy pomocy kilku osób udało się przetrwać najgorsze i teraz mam szczęsliwego konia, który odpoczywa sobie w stajni na moją kieszeń. Ale znalezienie takiej, gdzie zaufasz, że Twój koń będzie zadbany mimo, że nia płacisz "wiekszej" kasy to jak wygrana w totka. I mam nadzieję, że taki scenariusz się nie powtórzy a za rok, może dwa znów będzie mnie stać na zbędne fatałaszki dla konia.
bera7, jasne - takie sytuacje się zdarzają i chyba każdy z nas miał kiedyś kryzys finansowy. Myślę jednak, że widzisz różnicę między twoją historią a tym, o czym ja piszę - o ludziach ani nie mających wspierających rodziców ani nie zarabiających wystarczająco żeby samodzielnie sobie poradzić - a i tak kupujących konia.
ash   Sukces jest koloru blond....
23 lutego 2011 16:09
wkurzają mnie nie tylko w jeździectwie, ale chyba i na co dzień rozkapryszone i wiecznie piszczące panienki robiące strasznie dużo szumu wokół siebie, robiące z siebie dorosłych... a podstawowych zasad przebywania w stajni i korzystania z hali nie znają... 🤬

eh...chyba się starzeje!
a ja rozumiem dzionkę. Ludzie szukają koni "okazji" lub przyjmują jakieś chore żeby tylko mieć zwierzaka - wiadomo, że jednorazowy wydatek paru tysięcy to dla nich za dużo. I nie rozumieją że samo "mieć" to za mało. Trzeba mieć pieniądze na kowala, weterynarza, trzeba szczepić. Samą miłością koń nie żyje. Nie raz spotkałam ludzi, którzy kupili sobie jakieś tzw. "trupki" które potrzebowały pomocy weterynarza, a oni nie robili nic, bo nie mieli za co. Koń to odpowiedzialność. I nie chodzi o sytuację Gilian, tylko o zupełnie inne podejście...
Dzionka, nie widzę. Bo skąd miałam wiedzieć mając 15 lat czy będę w stanie zarobić na konia? Nie miałam zielonego pojęcia jakie koń może generować koszty. Na pytania rodziców wyliczyłam ile je, ile kosztuje kowal i szczepienia, odrobaczanie. Z biegiem czasu życie pokazało ile potrafi kosztować koń, zwłaszcza gdy zachoruje.
Poprostu wiele osób nie zdaje sobie sprawy ile to może kosztować. Szacujemy np. że koszt utrzymania konia w pensjonacie + zabiegi okresowe = 10 000zł rocznie. Mówimy -ok stać mnie. Koń zaczyna chorować i nagle dostajemy rachunek z kliniki na 5-7 tyś. Też Was stać?
Czuję się odpowiedzialna za moje zwierzaki dlatego ich utrzymanie jest na pierwszym miejscu, potem dom itp a na końcu ja. Ale czy każdy z Was ma odłożone na kupce np.50 000 na czarną godzinę, na rok utrzymania konia i siebie w razie utraty pracy? Jeśli tak to zazdroszczę, bo ja nie mam.
Też nie śpię na kasie, a konia kupiłam na raty (które pomógł mi spłacić mąż🙂😉
Nie mam na kupowanie co rusz nowych czapraczków dla konia, ale wiem, że na jedno powinnam odkładać te parę groszy co miesiąc - na ubezpieczenie.
Wtedy w razie choroby, czy wypadku już nie jest tak strasznie.
bera7, no cóż, ja jednak widzę różnicę - może diabeł tkwi w szczegółach. Osoba kupująca konia po wyżebraniu u rodziny i znajomych stu pożyczek i potem biadoląca, że nie ma na trzeci miesiąc konia w pensjonacie albo, tak jak ta, o której wcześniej pisałam - kupująca ode mnie siodło i spłacająca je 2 miesiące, bo coś tam, nie są dla mnie podobne do twojej sytuacji, gdzie wiele lat udawało ci się konia utrzymać i nadszedł kryzys. Dla mnie to są skrajnie różne sytuacje i TAK, widzę między nimi różnicę 🙂 I nie popadajmy w skrajności, co ty właśnie zrobiłaś - że należy mieć odłożone 50 000zł, żeby nie bać się o los własnego konia. Wiadomo, fajnie by było 🙂 Ale gdyby tak wszystko w życiu zabezpieczać, to byśmy umierali z górą pieniędzy "na wszelki wypadek" na naszych kontach 😉

Fiesta, no i bardzo mądrze 🙂 Też kiedyś myślałam żeby ubezpieczyć swojego konia, ale ktoś mnie do tego zniechęcił. Pomyślę nad tym jeszcze raz.
I owszem, uważam że konia można sobie kupić, jak ma się odłożoną kasę na wszelki wypadek i jak ma się pensję, która jest wielokrotnością pensjonatu (co najmniej 3-krotną 😉 ) albo rodziców, którzy się zgadzają to wszystko finansować i borą za to odpowiedzialność.

Uczepiłam się tego zdania. I próbuję uświadomić, że nawet odłożona taka kwota o jakiej piszesz nie daje żadnej gwarancji. Trzymając konia pod W-wą moje stałe miesięczne koszty wraz z 1 koniem wynosiły 3700zł - nie liczę jedzenia, tylko rachunki + koń. Pomagałam w tym czasie utrzymać jeszcze drugiego konia. Nie wyobrażam sobie mniejszej kwoty niż 50 tyś na zabezpieczenie o jakim piszesz, np. na wypadek złamania nogi (mojej).
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
24 lutego 2011 10:01
Nie przebrnęłam przez cały wątek, jedynie początek i koniec... Ci koniarze to jacyś strasznie nerwowi :P. Pewnie narażę się opinii publicznej, ale też wkurza mnie parę rzeczy:

1. tak osobiście to mnie wkurza, że nie mogę poświęcić na studia tyle czasu ile powinnam z powodu konia,a koniowi tyle ile bym chciała z powodu studiów 🤔

2. Wkurza mnie taki dziwny trend w jeździectwie, którego nie rozumiem, a lansowany nie tylko, ale głównie przez hucularzy: jazda turystyczna. Wbrew temu, co czasem sobie gdzieś pod nosem mówię- hucuł też koń. a przy takim podejściu koni żal... (sprostowanie: sama nienawidząc "jazdy turystycznej" organizuję rajdy konne, z tym, że rajd jest nagrodą za dzielną pracę i naukę na ujeżdżalni (dla moich uczniów. osoby z zewnątrz-> sprawdzian umiejętności przed wyjazdem), a nie jedyną formą jazdy konnej dla każdego kto chce powłóczyć się konno, bo to taki romantyczny obrazek przecież...)

3. Wkurza mnie nadęty sport niskiej klasy, który to nie lepiej ode mnie, marnego rekreanta jeździ, tylko ma konia, kasę -> możliwości, więc pomyka w L-kach. to zabawne jak sympatyczni i skromni potrafią być Zawodnicy (przez duże "Z"😉 w przeciwieństwie do tych raczkujących snobków.

4. wkurza mnie lans. Naprawdę mam wrażenie, że gdy się pojawiam w zbrosławickim ośrodku jako klasyczny manekin szmatoholika cały opisany wyżej "sport klasy L przy dobrych wiatrach" GAAAPIII (bo przecież nie zerka, im wypada się gapić)  się na mnie z pogardą

5. Wkurza mnie metka przypięta do rekreacji- dupoklepy. Niestety, jest to związane z komercjalizacją sportu jeździeckiego :/. za moich początków, było oczywistym, że płacąc za jazdę, płacę za ponagodzinną zje*ę (bo przecież już w stajni przy czyszczeniu/siodłaniu się zaczynało, poprzez jazdę, aż po sprawdzanie umytego wędzidła po jeździe i wyczyszczonych kopyt). kiedyś to rekreacja jeździła! a jak! tylko pamiętajmy, że są jeszcze tacy instruktorzy i takie stajnie, które nie liczą na "przemiał" klientów i kasę, kasę, kasę.

6. Wkurza mnie rekreacyjne dupoklepanie związane z komercjalizacją sportu (sportu- w sensie aktywności fizycznej, nie określenia profesjonalizmu wykonywanej aktywności) jeździeckiego- z kolei ze strony klienta. bo przecież teraz na jazdy przychodzą klienci. a wiadomo- klient płaci-wymaga, klient nasz pan... u mnie takie osoby albo się szybko wykruszają, albo zaczynają się uczyć 😀, tak więc nawet płacąco- rządzącego klienta da się wychować.

7. Wkurza mnie, że teraz wszyscy TRENUJĄ i mają TRENERÓW (co to przy dobrych wiatrach instruktora rr zrobili). Ludzie, litości! może i fajnie brzmi, ale nie przekłamujmy faktów. najlepsze jest to, że 90% rekreantów uczących się zagalopowań lubi dużo opowiadać  o swoich treningach.

8. Wkurza mnie wycofanie uprawnień TKKFowskich i całkowity monopol PZJ. noo... jeszcze niby ci przodownicy PTTK zostali, ale to jest akurat śmieszne ( patrz-> pkt.2.). Wkurza mnie, a właściwie śmieszy, że PZJ organizuje kursy instruktorskie w tych samych ośrodkach, gdzie odbywały się kursy instruktorów rekreacji ruchowej o specjalności jazda konna, na tych samych koniach. większość z osławionego zbrosławickiego ośrodka (rekreantów!) nie była w stanie wykonać przejazdu na egzaminach czy w trakcie kursu odstawały w pracy od tych lepszych (dających radę), a teraz te same konie mają sprostać niby wyższym wymogom?! ehe, chciałabym to widzieć 😉

9. Wkurza mnie, że kogoś wkurza to, że mój koń stoi w niereprezentatywnej stajni. to, że coś nie wygląda, nie znaczy że opieka jest do niczego. po raz czwarty w życiu spotkałam się ze stajnią prowadzoną z pasją, jednak przy małych możliwościach finansowych czy rozwoju. stajnia taka pozostaje w cieniu tych odpicowanych, bo to, że konie głodne nie chodzą, pół dnia jak nie lepiej siedzą na pastwiskach albo padokach i codziennie mają czyszczone boksy można zauważyć dopiero obserwując daną stajnię. Jeśli kogoś stać na droższy pensjonat, to nie obserwuje, bo nie ma potrzeby i jestem w stanie to zrozumieć, natomiast nie jestem w stanie zrozumieć obrabiania takich stajni i wrzucania do jednego worka z marnymi szopami, gdzie u chłopa ze wsi stoi jego śkapa, a obok przyjęty do towarzystwa "kuń".

10. Wkurza nie, że kogoś wkurza brak kasy (sytuacja nieco ponad moją wypowiedzią), ale zaczęło się tu nieco klarować. doskonale wiem, że kupić konia to nie problem, problemem jest utrzymać. stukam się po głowie gdy ktoś przychodzi do mnie chwaląc się "uzbierałem na konia! jeszcze tylko siodło, ogłowie.... no, kopystkę i zgrzebło mam". natomiast znów własnym przykładem się posłużę, gdy kupowałam moje zwierzę miałam stabilną sytuację finansową, jak na studentkę. kasa zarobiona w wakacje wystarczyła mi na pokrycie pensjonatu w Krakowie do kwietnia, a w roku akademickim starałam się też dorabiać. plus jakiś socjal, wyżywienie i mieszkaniowe z uczelni... praktycznie w każdym momencie miałam do dyspozycji przynajmniej te 2 tys. na wypadek gdyby kobyle coś się stało, żeby rozpocząć leczenie. w tym roku już nie mam tak bajecznej sytuacji. a jeszcze odkąd zauważyłam, że dojazdy do pracy i czas im poświęcony kosztowały mnie więcej niż to, co "zarobię", to w ogóle zrezygnowałam (byłam przemęczona, mojego konia nie widzialam cały weekend, zarobiłam za sobotę i niedzielę ok 2x8h ok 50-60zł, od czego musiałam odjąć 2x10zł na dojazdy). mam na pensjonat. mam na kowala. nie mam co jeść :P. nie mam rezerwy na weta. sytuacja spędza mi sen z powiek. ale byle do wiosny- będzie lepiej. w wakacje się odkujemy, a później zaczynamy dorosłe życie. naprawdę nie można generalizować finansowej posuchy i sprowadzać do nieodpowiedzialności.

11. Wkurzają mnie pracodawcy, typ opisany w pkt. 10. aa, oczywiście mówimy tam o wynagrodzeniu instruktorskim 😀

12. wkurza mnie robienie koni z siodła od 2-go roku życia bo w wieku 3 muszą iść pod rekreację. Znów zwrot ku pkt 2. Wkurzają mnie ścieżku huculskie, gdzie 3 letnie hucuły skaczą 70cm przeszkody i robią masę innych rzeczy, na które są po prostu za młode. Biedne te hucuły, tak ogólnie rzecz biorąc...

13. wkurza mnie, że koniki polskie są niedoceniane. i traktowane na równi z hucułami. i reklamowane jako konie dla dzieci:/, o zgrozo 🤔 .

14 (bo nie chcę skończyć na 13). wkurza mnie, że małopolak nie wygląda już jak małopolak, nie mówiąc że klasycznego małopolaka w starym typie znaleźć to jak igły w stogu siana. ale nie jest to moim życiowym problemem, po porstu dodałam jako 14. 😉


pewnie jeszcze coś mnie wkurza, ale przecież nie mogę wyjść na takiego malkontenta, więc pasuję 🙂
a mnie niesamowicie wkurza moda na natural i wszyscy pseudo naturalsi (chyba, nie znam się na tym, nie interesuje mnie to kto jest "prawdziwy" bo ma kurs, a kto się tylko w to bawi) którzy robią cyrk z siebie i konia robiąc do tego otoczkę takiej egzaltacji, że zbiera mi się na wymioty. A szału dostaję, jak jeszcze przez to całe naturalsowanie stwarzają niebezpieczne sytuacje sobie, koniowi, mi i mojemu koniowi!!!
bera7, nie wiem wciąż skąd kwota 50 tys., bo dla mnie odłożenie takiej obecnie jest nierealne - więc nie taki jest mój point w tej dyskusji. Nie musisz się ze mną zgadzać, nie musi cię też wkurzać to, co mnie wkurza. Ja jak patrzę na ludzi, którzy kupili konia, ale na dopasowane siodło nie mają, na kowala nie mają, na szczepienia nie mają... to mnie skręca i już 🙂 Kryzy wszelkie rozumiem i zapewne sama będę je miewała, ale kupując konia wiedziałam z czym to się wiąże i jestem gotowa (tfu tfu) w razie kolki bez kalkulacji wieźć go do kliniki, a nie liczyć na Doktora Czas, bo szkoda paru stów. A naprawdę poznałam wielu takich ludzi, którzy wstawiają konia w pensjonat, nie płacą po parę miesięcy i nie pokazują się na wszelki wypadek w stajni. Widziałam też kopyta koni nie robione długimi miesiącami - w warszawskiej stajni pensjonatowej a nie na wsi u rolnika. Dla mnie to totalna nieodpowiedzialność  tyle.

Dzionka, kończąc dyskusję o wkurzającym braku kasy na konia napiszę skąd bierze się kwota. Koń jest ważny, bardzo. Jest jednym, ale nie jedynym priorytetem. Są kredyty, domowe rachunki. Jeśli odłozysz sumę na konia, a nagle coś się wydarzy i nie masz dochodu to nie zapłacisz raty z tej "kupki"? Dlatego dalej idąc tym tokiem należałoby mieć odłożone na: kredyty, na media, na konia + na nagłe końskie choroby... I stąd kwota 😉.
A brak kowala dla konia to nie kwestia kasy chyba tyle co zaniedbania zwierzaka. Bo nie wierzę, że ktoś nie jest w stanie uzbierać co 2 m-ce te 50-60 zł na rozczyszczenie.

Wkurza mnie, że od 2 tygodni nie widziałam moich koni 🙁. I zobaczę najwcześniej za tydzień.
Gillian   four letter word
25 lutego 2011 09:29
wkurza mnie to, że jak była cudna wiosenna pogoda to nie miałam siodła - a jak już mam to jest znowu mróz i gruda, więc z jazdy nici 🙁
Gillian dołączam się 😉 też wkurza mnie ciągle a to zamarznięte podłoże, a to totalne bajoro za czym idzie brak możliwości jazdy. I pomyśleć, że ktoś może sobie marudzić że ma dość hali 😵
wkurza mnie to że:
pasja i oddanie nie wystarczy potrzeba jeszcze duuuużej świnki skarbonki aby cokolwiek osiągnąć.
Wkurza mnie to, że ostatnio nic nie wychodzi tak jak powinno, chociaż się staram, ale tak najbardziej wkurza mnie lizodupstwo, które dosyć często można w jeździectwie spotkać.
wkurza mnie, że nie mogę pojechać w teren, bo jest zamarznięte wszystko, lód wszędzie i w ogóle że jest tak zimno!  😤
Mnie bardzo denerwuje to, że jeździectwo w Polsce jest tak 'gnojone', ludzie nie doceniają ani koni, ani tego sportu. Wiele razy spotkałam się z opinią na temat jeźdzca, albo właściciela konia, że się w gnoju bawi. Normalnie serce boli 🙁 ale co poradzić- mentalności ludzkiej się nie zmieni..  🤔
a mnie wkurza, ze mam kulawego konia, kon jest kulawy bo jest gruda, a gruda wcale nie ma zamiaru przestac byc....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się