Laicy o koniach

Minka ja nerwowo przy takich dzieciakach nie wytrzymuję. Pamiętam, że jak z klasą kiedyś jeździliśmy na wycieczki 🙂 na rancha, odwracałam się, żeby nie słyszeć tego co mówią "eksperci" ze szkoły, bo nie chciałam niekontrolowanie ich zjechać. Oczywiście ludzie pierwszy, albo drugi, raz w życiu konia widzieli, ale tekstów, że np. ten siwy musi być mardzo stary, bo jest... siwy, albo, że koń ma poranione nogi, bo ma "zabandażowane" (zwykłe owijki polarowe o ile dobrze pamiętam) nie brakowało.
Ja z wycieczek do stajni to pamiętam taką przedszkolną albo wczesnopodstawówkową, daaaawno, dawno temu. Czekaliśmy na oprowadzanki, wszyscy maksymalnie podnieceni, no bo w będzie można pojeździć na koniku!  😜  Chłopaki podchodzą do koni zamkniętych w boksach, głaszczą je, coś tam mamroczą, że oni się ich wcale nie boją, aż nagle instruktorzy przyprowadzają konie dla nas, średniej wielkości klacz i kucyka. Ja jako pierwsza usadowiłam się na "wielkiej" kobyle, a cała męska społeczność ustawiła się w kolejce do kuca, bo 'oni do tego wielkiego nie podejdą'.  😁
Aa te wycieczki były świetne. Szkoda, że już takich mi nie organizują. Ja pamiętam jak "szkolny kozak" wsiadł (też zapewne po raz pierwszy) i typowy tekst "dlaczego on się trzęsie?!". I ten spokój, a raczej znudzenie instruktorki "a co, ma te muchy chusteczką zdejmować, czy jak?".  🤣
Niewiem czy historyjka sie nadaje ale nie mogę sie oprzeć.
Umnie w pracy jest jeden taki hojrak, który opowiada jak to on kiedyś konie miał takie wielkie, a tu w okolicy niema na czym jeździć bo konie tu za wolne dla niego. Wiec go zaprosilam do mojej stajni  😀iabeł:  i posadzilam na kobyle koleżanki, która jako nieszkółkowy koń ma ciut energii  😀iabeł: . Wiec po 10 min. miał na tyle pełne portki ze sie poddal a jego wielkie szybkie konie okazały sie pociągowymi spokojnymi człapakami .
Jak ja kocham szczęśliwe zakończenie a mina jeźdźca bezcenna  🏇
Just Cherry, ja mam podobne odczucia. Nie raz i nie dwa człowieka krew zalewa. Na tej samej kolonii była podobna scenka:

Nowicjusze uczyli się jeździć na ujeżdżalni. Przed ujeżdżalnią była ławeczka, to usiadłam i patrzę 👀 Na początek instruktor chciał sprawdzić, czy ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o tym, co powinno się robić, więc powiedział im, żeby spróbowali ruszyć konia z miejsca. Gość, który siedział na czołowym, przypadkiem pochylił się do przodu, przez co Barek poszedł parę kroków do przodu. Jako że chodziło się tam "za ogonem", reszta koni poszła za nim, a instruktor dumny, że przynajmniej to potrafią 🤣 Ale nie ma tak dobrze. Barek sprytna bestia, zatrzymał się i udawał, że sika, a kiedy już porzucił pozory, rusz tu takiego z miejsca, żółtodziobie 😀iabeł: Jeźdźcy tym razem świadomie próbowali konie poruszyć. Matko, jak to wyglądało 🤣 Nawet im do głowy nie przyszło, że można używać łydek! Naoglądali się kiepskich seriali z powozami i byli pewni, że lejce=wodze, czyli koń idzie do przodu po okrzyku "Wio!"i uderzeniu go lejcami=wodzami. Trzepali konie po szyi wodzami, a w skuteczność metody nie wątpił nikt, dopóki instruktor nie zaczął się pokładać ze śmiechu. Mnie osobiście było żal zwierząt, podeszłam i powiedziałam do faceta na Barku:
- Łydką!
A on na to absolutnie poważnie:
- Gdzie on ma łydkę?
😵
Minka , to, co opisujesz, to jest już jakiś absurd  🤔 ze strony instruktora, że wysłał ludzi pierwszy raz siedzących na koniu w zastęp i "sprawdzał" co potrafią śmiejąc się z nich i jeszcze większy absurd z Twojej strony, że jedyną rzeczą jaką widzisz jest to, że ludzie pierwszy raz siedzący na koniu nie wiedzieli, co mają na tym koniu robić. miało ich na grzbietach natchnąć, czy co? obowiązkiem instruktora było każdemu indywidualnie wytłumaczyć z czym to się je i popracować z nim na lonży. a Twoje wyśmiewanie się... ciekawa jestem, co Ty robiłaś na pierwszej jeździe.
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
28 kwietnia 2011 22:15
mój kolega ostatnio namiętnie wypytywał mnie o konie. Pytania miał w miarę normalne, dopóki nie wyleciał z tekstem 'a po co koniowi latem buty i skarpetki? Przecież gorąco jest ! Pięty i kolana mu się pocą !' Kolesiowi chodziło o owijki i podkowy 😁
0014   Koniarzem zostaje się raz i na zawsze.
30 kwietnia 2011 22:34
U nas dzisiaj można było zaobserwować klasykę. Byłam caluśki dzień i obserwowałam całą sytuację. Rano instruktor zdenerwowany, bo współpracownik mu odpadł i musiał go zastąpić - czyli zmiana planów. Wpadła dziewczynka, powiedzmy siedmioletnia, która powiedziała, że jeździła w tereny i miała okazję podgalopować chwilę. Mała nie wyczyściła konia ani nie osiodłała, bo u niej nie trzeba... Nie ważne. "Wyprowadź konia z boksu i idź w prawo na maneż." Na te słowa dziewczynka wpadła w histerię, że koń ją nadepnie, bo kiedyś ją już nadepnął. Dobre pół godziny instruktor wraz z mamą (trzymającą córcię cały czas za rękę) próbował namówić dziewczynkę, żeby zaprowadziła klacz. (znam tę klacz bardzo dobrze i nie ma spokojniejszego konia do prowadzenia w ręku, ale skąd ona biedna mogła wiedzieć?) Wzięła wodze do ręki, wyprowadziła konia z boksu aż do połowy! i z płaczem i piskiem uciekła za plecy taty. Zrezygnowani wszyscy pomogli jej w ten sposób, że instruktor prowadził konia a ona szła obok trzymając jak najdalej mogła wodze.
Ok, może być, że miała smutne doświadczenie, w końcu mała jest, więc instruktor pełny nadziei wsadza małą na konia. Wszyscy stępują (były trzy konie), nasza bohaterka sprawiała wrażenie zaskoczonej sytuacją.
W pewnym momencie instruktor wydał polecenie zakłusowania. Na te słowa malutka zaczęła się miotać na grzbiecie biednej kobyłki "skacząc pupą", krzycząc "dalej" i niemiłosiernie tłukąc ją wędzidłem po zębach... Nie zapominając o kopniakach. Klacz się ożywiała, ale momentalnie dostawała w zęby więc wracała do "zmulonego" stępa. Było mi jej szczerze żal...
Po wielu wielu próbach dziewczynka dzielnie nie dawała za wygraną. Miotała się i miotała, a to co wyegzekwowała od konia, to szybki stęp. Dziewczynka rzekomo jeżdżąca w tereny zadała pytanie "Czy ten koń już kłusuje?" około 10 razy... Stępowała, a inne konie kłusowały, więc różnica była wyraźna...
Oczywiście cały czas instruktor tłumaczył jej, co powinna zrobić, jednak wydawało się, że młoda jest w innym świecie, lewą wodzę miała 2 lub nawet 3 razy dłuższą od prawej i koń robił piruety w stępie. Podenerwowany instruktor nadal ciepłym tonem prosił o wydłużenie prawej i skrócenie lewej wodzy, bezskutecznie. Zatem zaprowadził konia na pierwszy ślad osobiście i wydał polecenie anglezowania w stępie, w ramach ćwiczeń.
Szczerze podziwiam wytrwałość dziewczynki, która poczęła unosić się i opadać w niewyobrażalnym tempie. Ja zmęczyłabym się po dwóch minutach, ona dzielnie klepała około 10minut. Mogła wcześniej przestać, bo miała przejść do kłusa, ale nie była świadoma, że aktualny chód to nie kłus...
W pewnym momencie gdy dziewczynka podjęła się kolejnych niezrozumiałych czynności trenerowi puściły nerwy i powiedział, że jeśli natychmiast nie odpuści jednej wodzy, to zrobi klaczy krzywdę.
Małej także puściły nerwy i znów histeria, tyle, że na grzbiecie konia.
Instruktor zdjął ją z konia (jazda trwała godzinę) i litując się nad nią, poprosił abym ją odprowadziła i rozsiodłała, a sam odbył rozmowę z rodzicami, że należy zaniechać jazd w tamtym ośrodku, bo mała prędzej czy później zrobi sobie krzywdę, zważając na zerową wiedzę o koniach.
Rodzice zafascynowani innymi jeźdźcami, którzy wykonywali normalne wolty itp. postanowili nie rezygnować z nauczania córki jazdy konnej, tylko przenieść ją do naszego ośrodka.
Ciekawa jestem co będzie dalej.  😜 Z drugiej strony żal mi dziewczynki, najadła się strachu, jednak niepotrzebnie, była cały czas pod opieką instruktora, mimo to nie mogła zaufać koniowi, cóż, każdy ma swoje tempo.
Z takimi dziećmi najlepiej jest pracować indywidualnie, bo lewa , prawa , łydka, łokieć + jeździeckie pojęcia to dla takich maluchów pojęcie abstrakcyjne z reguły. A w tym przypadku akurat dziecko mogło samo troszkę "fantazjować" co do swoich umiejętności.
Sory - myślałam, że zawsze zapewnia się warunki do sprawdzenia umiejętności "nowego" jeźdźca? Nie robi się tak? nie przypina na lonżę? nie umawia tak, żeby w razie W móc zająć się zielonym jeźdźcem?
Zgadza się! Już po pierwszej próbie zakłusowania wzięłabym małą na lonżę, zamiast fundować jej i klaczy godzinny stres!
Sytuacja sprzed dosłownie 20 min. Rozmowa z mamą:
- No, jak  nie będziesz mieć na świadectwie żadnej trói to kupię ci siodło. (wyjaśnienie: na razie pożyczam)
- Ale wiesz mamo, on teraz jest po kontuzji i mięśni nie ma żadnych, więc to nie ma sensu, bo jak się rozbuduje to siodło będzie za ciasne.
- Hymm... no to nie możemy kupić za szerokiego i na razie mocno popręgiem spiąć?
😵
cieciorka   kocioł bałkański
01 maja 2011 21:25
halo, Cień na śniegu, zostawić resztę jeźdźców i zająć się jednym? na pewno na następną jazde zapisałby ją na lonżę, ale co miałby zrobić w takim wypadku?
Nigdy, przenigdy! nie umawiać nieznanego jeźdźca na normalną jazdę!
Dla mnie to jest po prostu skandal - wcześniej próbowałam oględniej, ale żołądek mi się przewraca. Ta p* chęć zysku parę złotych za wszelką cenę!
Można np. "nowego" poprosić o poczekanie do końca jazdy, wszystkie konie mają ekstra 5 min. stępa a ktoś jednego oddaje nowemu" do spróbowania. Przecież 2 min. na rozgrzanym koniu wystarczają, żeby ocenić co i jak.
A dziecko histeryzujące na wejściu nie powinno never-ever siadać inaczej niż na lonży!
cieciorka   kocioł bałkański
01 maja 2011 22:08
no fakt, już sam początek powinien dać do myślenia
0014   Koniarzem zostaje się raz i na zawsze.
01 maja 2011 22:12
Dał, ale dziewczynka już jeździła tyle, że bała się konia wyprowadzić - smutne wspomnienie? i dostała właśnie człapaka, żeby się sprawdzić. Instruktor wszystkiego pilnował, spokojnie. Nie chciałam wzbudzać kontrowersji, przepraszam za  🚫.
Człapak nie człapak - żaden koń nie zasługuje na coś takiego 🙁
Ja się po prostu z czymś takim nie spotkałam, no ale pax 🙂
Przecież 2 min. na rozgrzanym koniu wystarczają, żeby ocenić co i jak.



Właśnie to podoba mi się u nas w stajni. Przychodzi ktoś nowy i pod koniec czyjejś jazdy wsiada na jedno, dwa kółka. Stęp, zakłusowanie i ewentualnie zagalopowanie wystarczy by stwierdzić do jakiej grupy kogoś przypisać ewentualnie zaproponować jazdę indywidualną.

Z laickich. Ostatnio przyjaciółka mi mówiła, że dziewczyna jej powiedziała, że jak koń się kładzie to już zdycha. Pytała czy to prawda  😁
chess- a to norma, bo w społeczeństwie funkcjonuje przekonanie,  ze koń spi na stojąco, więc co może robić leżąc??
Co robi koń leżąc? chrapie 😁 wygrzebałam zdjęcie mojej kobyły z poprzedniej stajni, bo teraz to ona jest bardziej zajęta wcinaniem trawki niż spaniem, co nie zmienia faktu że lubi sobie tak pospać.
jett   success is the best revenge
02 maja 2011 08:39
nie ten wątek  🤬
jett, odniosłam sie tylko obrazkowo do poprzednich dwuch postów, a tu od razu wrzask nie "ten wątek" juz nie przeginajcie 🤔wirek:
MissTake, źle przedstawiłam sytuację, mój błąd. 😡 Tak bardziej szczegółowo: na tej kolonii najpierw odbywał się taki jakby pokaz, co i jak z koniem robić. Brało się wszystkie i kiedy instruktor na jednym szczegółowo wyjaśniał "a tą szczotką czyścimy...", wyznaczone osoby, które znały się na rzeczy, czyściły resztę. Potem było wyjaśnienie ogólnych zasad, co wolno, czego nie wolno. Wtedy ludzie byli przydzielani do grup na podstawie tego, co mówili, i jeździli piętnaście minut, podczas gdy instruktor oceniał, czy nadają się do danej grupy. To była właśnie taka jazda próbna, a instruktor sprawdzał, czy zapamiętali, co mówił na początku.
robakt   Liczy się jutro.
05 maja 2011 12:41
Sąsiad się dowiedział, że jeżdżę konno i pyta: "To araby tam macie, tak?", na co ja odpowiadam:"Raczej małopolskie i hucuły", a on:"To szkoda, araby są takie ładne"... Widać, araby - temat bez dna 🙂
rozmowy zasłyszane dziś na zawodach w skokach🙂
dwie panie:
-co ten konik ma na głowie??? (to była moskitiera 😉 )
-to żeby go słońce nie raziło...
-a on coś widzi przez to?
-za dobrze nie widzi, ale coś tam musi widzieć, bo skacze...

rodzina z córeczką:
c- ten koń ma smycz?
m- nie to nie smycz...
t- to co Pan trzyma w rękach to lejce
c- to taka obroża raczej
t- a to co koń ma w pysku, to metalowe, to uzda 😵
c- aaa, żeby nie gryzł???

uśmiechałam sie pod nosem z tego 😉
kittajka   yellow power
16 maja 2011 21:22
Sytuacja z dziś. Otwieram paczkę, wyciągam z niej ochraniacze- długie tyły. A moja mama na to: "Ooo jakie fajne kapciuszki Ci przysłali." 🤣
Mój chłopak po tym jak pokazałam mu mojego wałaszka i dowiedział się czym się różni wałach od ogiera poszedł po jabłka i marchewki żeby go jakoś pocieszyć
Sąsiad się dowiedział, że jeżdżę konno i pyta: "To araby tam macie, tak?", na co ja odpowiadam:"Raczej małopolskie i hucuły", a on:"To szkoda, araby są takie ładne"... Widać, araby - temat bez dna 🙂


no racja, totalną głupotę strzelił.
naprawdę nie przesadzajmy już...
Przychodzi do nas co jakis czas pewna pani, ktora jako wolontariusz czysci konie (to jakas terapia po depresji) Podchodzi do mnie i sie pyta:

- Przepraszam, czy tamten kon to Reggie?
- Tak, to on.
- Wiedzialam, poznalam go po kurtce
-co ten konik ma na głowie??? (to była moskitiera  )
-to żeby go słońce nie raziło...
-a on coś widzi przez to?
-za dobrze nie widzi, ale coś tam musi widzieć, bo skacze...
XXXXXX
w suymie trochę racji mają
koniom ,którenp. dostają antybiotyk (na oko z różnych przyczyn) zakłada się moskitiere żeby ograniczyć światło
ofc ogranicza to widzenie! ale coś tam koń widzi
 

Panie mądrzejsze niż ty?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się