zajezdzanie młodych koni

jak się nie ma kogoś godnego zaufania to po co młody, świeży koń? w większości przypadków proces przyjęcia siodła i jeźdźca, prowadzony konsekwentnie, nie jest problemem ale nauczenie reakcji na podstawowe pomoce jeździeckie, jak widać, niektórych przerasta. Obecnie mam na tapecie 6cio latkę, siedziałam 4 razy, z czego ostatnie 2 z kumatym lonżującym, wcześniejsze siadania ze stajennym. konia dobrze reaguje na głos, ale wytłumaczyć stajennemu, który najchętniej tylko machałby batem lub końcem lonży, że komenda głosowa "kłus"+cmoknięcie, "kląśnięcie" na mój sygnał jest istotna, graniczy z cudem.
poprzednie surowizny po tyg. pracy pod jeźdźcem jako tako odchodziły od łydki. Obecna jest jeszcze trochę w lesie, ale bez odpowiedniego lonżującego już nie siadam... jak się nie ma podstaw (czy u konia czy u jeźdźca), warunków, możliwości- to po co psuć? nie lepiej dopiąc lonżę lub dwie do wędzidła, i pokazać zwierzu, czemu to służy?
Ja się w ogóle nie lonżuję na grzbiecie. Ale mam halę. Jak koń przyjmie jeźdźca i pomocnik może na tę halę zaprowadzić w ręku, to na hali już luzem. Z pomocnikiem ciężko, owszem, dlatego staram się, żeby jak najszybciej dało się samodzielnie bezpiecznie wgramolić na grzbiet i jazda. Ostatnie dwa to wprawdzie czterolatki, które "coś gdzieś kiedyś", ale ponieważ nie do końca wiadomo, co 😉 to traktowane jak kompletne surówki. I więcej z nimi kłopotu, niż z kobyłką surową z biegalni zajeżdżaną od zera właśnie w sposób- wsiadamy, idziemy na halę, pierwszy raz w ręku dookoła i wystarczy, następne już luzem i próby używania normalnych pomocy. Koń przyjął wcześniej wędzidło na lonży.
Mam pytanie. Co robicie w sytuacji, gdy ktoś w stajni "wziął" sobie młodziaka i popełnia ewidentny błąd? Wasz status - zasadniczo pensjonariusza, żadnej bezpośredniej zależności.
Nieco nauczona doświadczeniem 🙁 staram się: "nie moje małpy, nie mój cyrk", ale ostatnio zwątpiłam. Bo widziałam z daleka(!), siedząc na koniu, że siodło jest za słabo podpięte. Mam do siebie żal, że nie podjechałam (całkiem łatwe podjechanie by nie było 🤔, tzn. ja bym podjechała, gorzej z młodziakiem na lonży) i nie powiedziałam. Bo siodło wkrótce zjechało pod brzuch, co w procesie "socjalizacji" konia na pewno nie pomoże 🤔
To jak? Mówić cokolwiek, nie mówić? W jakich przypadkach?
halo, wszystko zależy, jaka to osoba - czy pozytywna i w dobrych relacji z tobą, czy negatywna i zamknięta na wszelkie uwagi. Najlepiej można pozytywnie - zacząc od wazeliny "jaki śliczny koń, jak się rusza - i jak właścicielka urośnie z dumy aż do sufitu, ukazac "troskę", że "ojej, a czy ten popręg przypadkiem nie jest za luźny? Nie boisz się?", czy coś w ten deseń 😉

My mieliśmy taki przypadek - tyle, że poczynania dziewczyny były bardzo niebezpieczne, mogła się zarówno jej, jak i innym koniom stac krzywda. Porozmawialiśmy z właścicielką stajni, którą była konkretna babka, a ona potem pogadała z dziewczyną - że chodzi o bezpieczeństwo, że zasady stajni, że tutaj jest regulamin, wcześniej zdarzały się takie i takie wypadki i ona nie chce brac za nie odpowiedzialności. Zadziałało.
halo ciężko zgadnąć 🙁 Każdy jest inny - jeden weźmie do siebie dobrą radę, inny się naburmuszy, obrazi i jeszcze cię obsmaruje więc wszyscy na tym stracicie. Łącznie z koniem który jeszcze oberwie "bo on jest jakiś głupi".

Chyba w każdej stajni są tacy artyści którym aż się prosi coś podpowiedzieć, ale oni i tak wiedzą lepiej. A najgorzej jak się znajdzie ktoś równie mądry i powie "musisz go najpierw dobrze zmęczyć", potem przyjdzie ktoś nieco mądrzejmy i podpowie "najważniejszy jest twój spokój i konsekwencja"
Kogo posłuchać i przyswoić jak się nie ma nawet własnego rozumu?
Jak się biorę za pomaganie w sytuacjach kryzysowych: np. koń histeryzuje, albo kręci się przy wsiadaniu zupełnie naturalnie podchodzę i proponuję pomoc - przytrzymanie itd. Jak zadziała, to tłumaczę dlaczego zadziałało i to nie jest żadna magia. Wszystko w przyjaznej atmosferze, bez oceniania, poprawiania. Jak zatrybi to wtedy zaczynam gadkę o niezbędnej pomocy kogoś doświadczonego - że przecież nawet profesjonaliści korzystają z pomocy drugiego człowieka z ziemi.

Gorzej jak widzę super full pro zawodnika który leje konia baciorem co 3 krok bo w ciągu za mało w bok idzie. Szkoda tylko że jeździec zaburza mu całą równowagę i jeszcze blokuje zaciągniętym wędzidłem.

ikarina właśnie wazelinka na początek! To daje dobre pole manewru  🙂
ciężka sprawa z tym pomaganiem...  ludzie nawet jak proszą o pomoc, to oczekują, że im się przyklaśnie, że dobrze robią (tylko koń niekumaty/głupi/pobudliwy/wredny/złośliwy-niepotrzebne skreślić) rzadko kto chce słuchać, a jeszcze rzadziej chce wprowadzić coś nowego do swoich metod.

Jeżeli koniowi nie dzieje się krzywda, to nie reaguję, bo po co. Czasem zapytam np" a próbowałaeś tego i tego? Super metoda, mi pomogła" Jeżeli użytkownik stwarza zagrożenie dla mnie swoimi metodami, to reaguję. Niektórzy np. miewali dziwne zwyczaje puszczania koni luzem (9ha padoków, ale koń biegał po podwórku przy maneżu i po stajni, albo biegł za mną w teren...  😵 ), ale po wyjaśnieniu sobie pewnych kwestii problem zniknął.
Sama nie lubię,jak ktoś się wtrąca do mojej pracy, ale wszystko zależy od tego, czy osoba ma pojęcie o pojęciu i można podyskutować, wymienić się poglądami , czy jest fanatykiem jedynej słusznej metody lub totalnym laikiem, który pojęcia nie ma.
To z kim warto dyskutować zwykle weryfikują konie, sposób ich traktowania, postępy, zachowanie 😉

Co do młodziaków chciałabym po raz kolejny zachwalić przyuczanie młodziaków do wsiadania z ławeczki. Miałam kilka takich koni do odrabiania (PAni , on jest zajeżdzony, tylko się wsiąśc nie da ... ) i ta metoda przynosiła bardzo szybkie efekty. Stojąc na ławeczce, wchodząc na nią, skacząc po niej jesteśmy prawie na wysokości, na jakiej zwykle znajduje sie jeździec z grzbietu, ale nie ryzykujemy swojego zdrowia. Po wstępnym oswojeniu konia z obecnością człowieka na górze obok, można sie przewiesić wsiąśc bez nagłego obciązania jednej strony, bez nagłej zmiany wysokości ciała, łatwiej się wsiada samodzielnie pierwszy raz. Czlowiek nie jest aż tak zależny od osoby pomagającej np podczas podrzucania, przewieszania itd.  Potem to tak jakoś naturalnie przychodzi, że się wsiada samodzielnie z ziemi, a to trzeba poprawic drąga, a to zamknąć bramę. itd.

ikarina, ode mnie "wazelina" nie przejdzie 🤣 Jestem uprzedzająco grzeczna, ale... nie przeskoczę - to mi się ludzie kłaniają, ja druga (choć staram się jak mogę). Każdy posłucha bez wahania, tylko... a) nie wypada się wtrącać b) "nadaktywność" ma swoją cenę i już mi przeszła 😉

W sytuacji "ruchowo awaryjnej" - jasne, że wszyscy pomogą. I gdy już jest relacja pomocy - to wytłumaczyć to i owo można i się da. Gorzej, gdy coś potencjalnie groźne a takiej "relacji pomocy" nie ma. No nie wtedy, gdy jasna sprawa: ochraniacz się przekręcił, pasek od wytoka zaplątał itp.
Już chyba wiem - muszę wkuć na pamięć imiona wszystkich bywalców. Bo gdybym pamiętała, jak ma na imię dziewczyna z młodzikiem, to bym po prostu zakrzyknęła (jak najciszej): "Marysiu, uwaga! Siodło może za chwilę zjechać!" Samo: "Uwaga! Siodło nie podpięte" to jakoś nie teges 🤔

Co do kasków np. się nie wtrącam. Skręca mnie, ale twarz na kłódkę. Sama zawsze w kasku (gdy wyjechałam bez, bo mi się pomyliło, bo miałam na głowie kominiarkę, a prawie zawsze z gołą głową chodzę - to śmiech był, że zapomniałam) - kto chce, wyciągnie wnioski. Kłopot jest z sytuacjami doraźnymi gdy bezpośrednia ingerencja Jeszcze niekonieczna 🤔 (a ogromne prawdopodobieństwo, że będzie za chwilę potrzebna).
halo może to okrutne ale ja nieproszona nauczyłam się rad nie dawać, bo z doświadczenia widzę, żę u niektórych i tak nic to nie daje. A jak ktoś potrzebuje pomocy to wie gdzie spytać. Choć to tż pewnie od ludzi zależy jedni otwarci na uwagi/rady a inni wiedzą najlepiej.

A tak w ogóle to zauważyłam, że często bez kasków to właśnie wsiadają tacy 'początkujący właściciele', niedawno konia kupili w końcu nikt ich nie zmusza do noszenia kasku to i po co. Ja widocznie się nie znam bo też jak raz mi się ostatnio zdarzyło zapomnieć (powiesiłam w innym miejscu na boksie niż zwykle) to wracałam po niego tuż sprzed bramy na halę bo jak to tak bez.
Mówić zawsze można, bo to nic nie kosztuje, aczkolwiek w ogólnej teorii. Praktyka za to inna, bo w zależności od osoby można zostać obarczoną wielką obrazą majestatu z wiecznym: "bo ty tak naprawdę nic nie wiesz" bądź ktoś posłucha. Reakcji nie przewidzisz, wszystko zależne od charakteru. Gorzej jak to jest mówione w tonie "zjadłam wszystkie rozumy", bo inaczej się słucha osoby, która nachalnie się ze swoimi racjami nie pcha.
Być., trochę inny problem. Nie tylko mnie dokucza, dość powszechny jest. Już rozpoznaję ten charakterystyczny wyraz twarzy "niezwiązanych relacją" trenerów, właścicieli stajni, ogarniętych jeźdźców: krótki look, lekko zmrużone oczy, nieruchoma, odrobinę cierpka twarz, ew. przełknięcie śliny. Mniej opanowani wyraźnie zaciskają zęby i krzywią/przygryzają wargi.
A nic powiedzieć się NIE DA - nie ma na to przestrzeni komunikacji.

Więc, szanowni państwo, gdy ktoś zdecydowanie ogarnięty jeździecko ma wyraz twarzy na widok waszych poczynań daleki od entuzjazmu  - przemyślcie dlaczego. Może to zwykła zawiść? 😁
nekti   Pająk stajenny..
28 lutego 2014 18:45
halo może to okrutne ale ja nieproszona nauczyłam się rad nie dawać, bo z doświadczenia widzę, żę u niektórych i tak nic to nie daje. A jak ktoś potrzebuje pomocy to wie gdzie spytać. Choć to tż pewnie od ludzi zależy jedni otwarci na uwagi/rady a inni wiedzą najlepiej.


Szkoda, że już się nie udzielacie.
Z moich obserwacji wynika, że często jak ktoś ma wiedzę to siedzi cicho :/

W sytuacji opisanej przez halo, zwróciłabym uwagę bo akcja z młodzikiem panikującym z siodłem pod brzuchem mogłaby być wręcz niebezpieczna dla innych.

Bardzo dużo nauczyłam się od ogarniętych ludzi prosząc (na samym wstępie znajomości) o uwagi, jeśli zobaczą że coś robię źle/mogę zrobić lepiej/inaczej.
Wtedy znika gdzieś ta bariera "czy wypada zwrócić uwagę" i można się sporo dowiedzieć/nauczyć. Tyle tylko, że trzeba chcieć  🙄
Nie mam za bardzo doświadczenia w relacjach międzyludzkich w pensjonacie. Ale wydaje mi się, że jest róznica pomiędzy zwróceniem komuś uwagi na rzecz której, być może, nie zauważył a "wtrącaniem się" w sposób jazdy czy szkolenia. Takie rzeczy jak nie dopięty popręg, wyłażąca spod siodła podkładka czy odpadająca podkowa itp.-itd. jak najbardziej kwalifikują się do zgłoszenia. Według mnie.... :kwiatek:
milenka_falbana, to powiedz - słabo dopięty popręg w przypadku młodziaka, który ma tylko z siodłem latać - to nieuwaga czy "planowa część szkolenia"? Wtrącenie się to będzie zwykłe zwrócenie uwagi czy ingerencja w sposób szkolenia? Nie takie to proste. I uważasz, że osoba która "podjęła się" młodziaka, przyjmie uwagę, że źle osiodłała inaczej niż krytykę poczynań? Przecież to nie "starzy rajtrzy" są przewrażliwieni.

nekti, właśnie - problem znika zupełnie, gdy kto (choćby na wszelki wypadek) zapyta o opinię, poprosi o pomoc. Nie kojarzę, żeby kiedykolwiek ktoś odmówił.

I tu znowu gorący apel: niech nikogo nie powstrzymuje nieśmiałość, niepewność, zbytnia rezerwa, wydumane obawy. Ani też (a odróżnić trudno) zapiekła duma 😉
Ta dziewczyna (zresztą sympatyczna) siodłała tego konia pierwszy raz. Nie mogła poprosić szefowej stajni o "look prewencyjny"? Mogła. I powinna była.

Jasne, nie chodzi o wydębianie kompletnego instruktażu za free (z drugiej mańki i tak bywa), ale zapytać: "dobrze zrobiłam? dobrze robię? dobrze planuję?" - zawsze można.
Rety, toż najpoważniejsi trenerzy nie wahają się pytać innych o opinię czy szukać innego spojrzenia.
I najlepsi jeźdźcy potrafią podjechać do kolegi i zapytać: "Słuchaj coś mi nie idzie, coś pokopałem, czy co?"
halo 😉  jej możesz śmiało podpowiadać. Bardzo na to liczy. Praktycznie zawsze prosi mnie lub M. o pomoc, ale jak wiesz, byłam wtedy sama w stajni (czwartek) i siedziałam na koniu.  Jest w pełni świadoma, że bez pomocy z zewnątrz nie da sobie rady z trzyletnim łogrem ( przemawia przeze mnie zbytni optymizm,że z pomocą da?  :icon_rolleyes🙂
halo, skoro siodło jej zjechało, nie mogłaś po prostu krzyknąc "uważaj! siodło!"? Jak owijki się odkręcają, czy wodze widocznie pękają, to ludzie od razu krzyczą, że coś się dzieje - to dlaczego nie krzyknąc o zjechanym siodle? To przecież jest również niebezpieczne 😉
Atrax, sama wiesz, że "jedna jaskółka wiosny nie czyni" (choć raczej, że "łyżka dziegciu..." - wiesz). Pisałam, że żałuję, że się nie odezwałam. Ty byłaś daleko - ja bliżej, widziałam nawet przy swoim krótkowidztwie, że coś jest nie  halo. Tylko gdy człek sobie wyrobi odruch trzymania buzi na kłódkę - to może się nieracjonalnie zachować, co uważam - właśnie mi się przydarzyło. A szkoda. Bo popłoch im zbędny, nie? 🤣 Do siebie mam pretensje - dlatego rozważam jak sobie wyrobić optymalne odruchy.
ikarina, wtedy jeszcze leżało ok. Żeby być pewną na 100% a nie na 99 musiałbym podjechać blisko - a to było "technicznie niemożliwe". Pomyślałam: "a może to celowo"? Okazało się, że celowo - nie było 🤔 Jednak trzeba po prostu bardziej ufać swojej intuicji - i tyle. Wystarczyło powiedzieć: "Uwaga! Sprawdź siodło i popręg".
Tylko, że przez dyktat "dziwnych postaci" - w naszej stajni tylko odrobina, ale jest - bo ludzie wszak różni, ale ogólnie tego całkiem sporo - człowiek zaczyna wątpić w oczywistości.
Ta sytuacja to był tylko świeży przykład, dobry, bo taki na granicy oczywistości. Wychodzi na to, że byłabym za tym, żeby ludzie powszechnie przychylnie przyjmowali skierowane do nich uwagi, nawet gdy nietrafne. Co to szkodzi powiedzieć "Dziękuję!" - i zależnie od sytuacji zmodyfikować albo nie? Zamiast obruszać się i strzelać focha, czy też tylko - brać do siebie. Bo przyjęcie uwagi (nawet niesłusznej) NIC nie kosztuje, a niektóre mogą pomóc - gdy się coś przegapi.
Nie chodzi mi o "naszą" stajnię - bo u nas zasadniczo klimat klubowy  💘 - ogólnie mi chodzi.
[quote author=milenka_falbana link=topic=1010.msg2017055#msg2017055 date=1392824406]
Śmieję się tylko bo ta dyskusja mi przypomina cos takiego:
"Dziewczyny, boli mnie głowa, co mogę zrobić? Nigdy wcześniej mnie nie bolała..."

Odpowiedź:
"nie wiesz co masz robic jak Cie boli głowa? To widać lepiej żebyś tej głowy nie miała.."
"Oddaj ją komuś kto będzie wiedział co z nią zrobić!"
"ja myślę, że to wina stóp..."
[/quote]

Taki dowcip mi się przypomniał 😉


Był sobie gość, którego od jakiegoś czasu strasznie bolała głowa. Na początku wytrzymywał, jechał na tabletkach, ale po jakimś czasie już nie mógł. Poszedł do lekarza. Ten go obejrzał, zbadał i mówi:
- No cóż, wiem jak pana wyleczyć, ale będzie to wymagało usunięcia jąder. Ma pan bardzo rzadki przypadek naciskania jąder w podstawę kręgosłupa. Nacisk powoduje ból głowy. Jedynym sposobem przyniesienia panu ulgi jest usunięcie jąder. Co pan na to?
Gosciu zbladł i myśli. Jak to będzie bez jąder, no i w ogóle. Jednak doszedł do wniosku, że z takim bólem głowy to nie da rady żyć i postanowił iść pod nóż. Mija kilka dni, gościu po zabiegu, główka już nie boli. Jednak czuł, że bezpowortnie stracił coś ważnego. Postanowił sobie to, przynajmniej tymczasowo, zrekompensować nowym ciuchem. Poszedł do sklepu i mówi:
- Chcę nowy garnitur!
Sprzedawca zmierzył go wzrokiem i mówi:
- Rozmiar 44?
- Tak, skąd pan wiedział?
- To moja praca...
Gościu przymierzył, pasuje idealnie!
- Niech będzie do tego nowa koszula.
- Rozmiar 37?
- Tak, skąd pan wiedział?
- To moja praca...
Gościu założył koszulę, leży jak ulał.
- To może jeszcze nowe buty.
- Rozmiar 8,5?
- Tak, skąd pan wiedział?
- To moja praca...
Gościu przymierza buty, są idealnie dopasowane. - No to może nowe slipki? - pyta sprzedawca
Chwila wahania.
- Jasne, przecież przydadzą mi się nowe slipki.
- Rozmiar 36?
- Ostatnio nosiłem 34...
- Nie mógł pan nosić 34. Powodowałyby ucisk jąder w podstawę kręgosłupa i miałby pan cholerny ból głowy...
😵 Piotrek genialne!
Ile lat miały wasze konie gdy zaczynaliście pracę pod siodłem ? Wiem, że już pewnie padło to pyt w tym wątku ale no...za dużo odsłon do przeczytania :p
Pytam dlatego, że przez lata wśród moich znajomych i ludzi z którymi się stykałam panowała opinia : 3 lata. Byli i tacy, którzy zajeżdżali przy 2,5 :/ Chodzi mi głównie o konie, które mają w przyszłości pracować raczej spokojnie - rekreacja / ambitna rekreacja , tereny - np kilka razy w tyg.  Ja się spotkałam z różnymi opiniami, zważywszy na fakt , że proces kostnienia u konia kończy się tak całkowicie w wieku 6-8 lat interesuje mnie jakie macie doświadczenia i opinie 🙂 czy np. te przyjęte 3 lata to nie za  wcześnie?
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
04 lutego 2015 20:32
4 lata i kilka miesięcy co prawda nie ja zajeżdżałam.
Klaudia777, wiele zależy od rasy, późno czy wcześnie dojrzewający. Od tego czy koń już wyrósł czy jeszcze intensywnie rośnie. Kto ma na niego wsiadać itp. Ja na swojego wsiadłam jak miał ok 2,5 r, ale to było na oklep i trochę stępa. Pracę intensywniejszą miał rok później.
Znam też konie jeżdżone ok 4 lat i cieszą się dobrym zdrowiem.
no , no. Domyślam się, że wiele czynników ma na to wpływ. Dzięki za odp. Czekam na jeszcze jakieś opinie  😉
Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak jest prowadzona hodowla!

Jeśli porównamy rtg młodych koni to często 2,5 latek z hodowli intensywnej równa się 3,5  latkowi z hodowli ekstensywnej


osobiście polecam te z hodowli ekstensywnej, dojrzewają później, ale ich kościec jest mocniejszy 🙂
choć ich "wadą" jest dłuższy czas odchowu = więszy koszt, oraz brak możliwości uczestniczenia np w korungach czy ZT jako 3-latki
a dziś każdy patrzy by konia szybko wypromować i sprzedać  🙄
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
05 lutego 2015 08:20
My zajeżdżamy 4-5 latki.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
05 lutego 2015 09:46
Ja też 4-5 latki  😉
A jeśli można wiedzieć pokrojowo jakie to konie ? Bo inaczej widzę np wsiadanie na  ślązaka 3 letniego, a inaczej na wielkopolaka . U mnie ludzie już na 2,5 letnich ślązakach jeździli , ale czasem nawet gabaryty tych koni mówią : " nie ma na co czekać " ! chociaż wiadomo że prawda jest nieco inna. A np 3 letni wielkopolak to czasem dla mnie wygląda jak taki młody osiłek , dzieciak ,  że aż strach mu coś cięższego na grzbiet wkładać :p Też mi się wydaje że optymalny czas to 4-5 latki , no może 4 :p ale ja nie wiem czy tyle wytrzymam.  😀 Moja w wakacje kończy 3 ....
Mój w kwietniu ma 3 lata. Miks wielkopolaka, trakena, holsztyna i hanowera, rasa wpisana wlkp. Ja myślę nad zajazdką w lecie, a potem odstawieniem konia do następnego lata (czyli pracę by zaczął jako prawie 4,5 latek), ale jeszcze nie zdecydowałam, koń późno dojrzewający, rosnący, więc nie wiem czy się z tą podstawową zajazdką jeszcze nie wstrzymam. A po zajazdce wolne i tak będzie miał, żeby się w głowie poukładało wszystko 😉
A jeśli można wiedzieć pokrojowo jakie to konie ? Bo inaczej widzę np wsiadanie na  ślązaka 3 letniego, a inaczej na wielkopolaka . U mnie ludzie już na 2,5 letnich ślązakach jeździli , ale czasem nawet gabaryty tych koni mówią : " nie ma na co czekać " ! chociaż wiadomo że prawda jest nieco inna. A np 3 letni wielkopolak to czasem dla mnie wygląda jak taki młody osiłek , dzieciak ,  że aż strach mu coś cięższego na grzbiet wkładać :p Też mi się wydaje że optymalny czas to 4-5 latki , no może 4 :p ale ja nie wiem czy tyle wytrzymam.  😀 Moja w wakacje kończy 3 ....


ale bardzo często jest tak, że ten lżejszy kon "w praniu" okaże się lepszego zdrowia i epiej zniesie wcześniejszy trening niż koń ciężki.
Ja zaczynam trening wierzchowy około 3 lat, wczesniej mogą być ewentualnie oprzęgane konie. Poniżej 2,5 roku to tylko posłuszeństwo ogólne, lonża jeśli jest do czegoś potrzebna (np kastracja itd) natomiast max swobodnego ruchu.
No moja sp ( mieszanka po matce sp ( ojciec matki  :KWPN) i ojcu :wklp) i też mam zagwozdkę. Bo to że jest późno dojrzewająca to po niej widać. Ale w sumie wakacje to taki dobry czas , przynajmniej dla mnie, na jakieś spokojne jazdy. Potem i tak będę ją musiała znowu na jakiś czas zostawić, bo trzeba na ostatnie pół roku studiów wracać, więc myślę że Twoja koncepcja Fokusowa jest całkiem rozsądna. :p przynajmniej no mi pasuje nie ma co ukrywać  😎
potrzebuje porady od kogoś kto zajeżdżał kuce ,mam małego kuca do zrobienia nie cały metr w kłębie. słyszałam kiedyś coś o sztucznych kukłach ?
jak takiego "malucha" zajeżdżacie ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się